0
Karolina_s 20 kwietnia 2015 19:24
Ten wyjazd, choć udany, to jawi mi się jako koszmar organizacyjny. W całej swojej podróżniczej historii nie miałam tylu zmian godzin lotów, odwołanych lotów itd.
Poniżej pierwotny plan wyjazdu
21.XI.14 r.,g.10:25, Kraków (KRK) – Bazylea (BSL), Easyjet
21.XI.14 r., g. 16:45, Bazylea (BSL) – Porto (OPO), Easyjet
23.XI.14 r. g.6:40, Porto (OPO) – Lizbona (LIS), Ryanair,
25.XI.14 r., g.10:55, Lizbona (LIS) – Funchal (FNC), Easyjet
29.XI.14 r., g.17:55, Funchal (FNC) – Lizbona (LIS), Easyjet
30.XI.14 r., g.7:15, Lizbona (LIS) – Berlin (SXF), TAP
Za loty easyjet zapłaciłam 325zł/os. (przy 4 os. na rezerwacji), wewnętrzny lot Ryanair ok. 10€ i TAP z voucherem z grouponu edreams ok. 130zł.
Loty były kupowane (easyjet) z ok. 5-miesięcznym wyprzedzeniem, dlatego w trakcie przygotowań dostawałam maile o zmianach. Pierwsza dotyczyła wcześniejszego wylotu z Krakowa zamiast 10:25 to 9:00 – to było akurat OK, bo oznaczało dodatkowy czas w Bazylei. Potem lot FNC-LIS zmiana z 17:55 na 19:55 – to jeszcze też przełknęłam i zdecydowałam, że w Lizbonie zanocujemy na lotnisku, bo nie ma sensu jechać na nocleg do miasta gdyż następnego dnia rano wylatujemy TAP-em do Berlina. Te 3 zmiany były jeszcze akceptowalne, choć i tak uważałam, że to trochę sporo. Oczywiście to nie koniec.
Pewnego dnia i Ryanair o sobie przypomniał, najpierw przesuwając godzinę wylotu a potem likwidując poranne połączenie z Porto do Lizbony i oferując lot wieczorny. To już ucieszyło mnie mniej gdyż ten sposób traciłam cały dzień przeznaczony na zwiedzanie Lizbony. Niestety trzeba było przełknąć i to.
Wyjazd był już dopięty na ostatni guzik, spakowana jechałam na wieczornego PolskiegoBusa do Krakowa, kiedy na tel. pojawił się e-mail od TAP…strajk cabin crew i lot z Lizbony do Berlina jest odwołany, prosimy skontaktować się z liniami lub z OTA. No pięknie, wiadomo jak się można świetnie skontaktować z edreams. Po tym lekkim szoku uznałam, że nie ma co panikować, przecież ten lot jest dopiero za 1,5tygodnia. Zastanowiło mnie tylko dlaczego strajk cabin crew jest 30.XI (Nd) i 2.XII (Wt), a nie przez dwa dni po sobie zaczynając od poniedziałku – uznałam, że to taki portugalski zwyczaj, ale myliłam się – o tym później.
To tyle tytułem przydługiego wstępu, który dla niektórych może być ostrzeżeniem, a dla tych którym wysypał się 1 lot z planu podróży – pocieszeniem, że nie jest jeszcze tak źle, bo innym zdarzały się większe komplikacje ;-)
Jest już sporo relacji z Portugalii i Madery, ja zwrócę uwagę na sprawy istotne z mojej perspektywy.

21.XI.14 r.-23.XI.2014 Bazylea, Porto
Do zwiedzania Bazylei byłyśmy przygotowane znakomicie a to dzięki doskonałej informacji turystycznej w tym mieście. Jeszcze przed wyjazdem zamówiłam sobie przez Internet darmowe broszurki i mapki miasta, które po 10 dniach znalazły się w mojej skrzynce pocztowej – szwajcarska doskonałość. Mapki możemy zamówić tutaj: http://www.basel.com/en/order-brochures
Z lotniska musimy wyjść na część szwajcarską, nie sposób zauważyć ogromnych strzałek prowadzących do wyjść: szwajcarskiego, francuskiego i niemieckiego. Aby dostać się do centrum musimy jechać spod terminala autobusem nr 50, rozkład znajdziemy tutaj: http://www.bvb.ch/en/timetable-network/ ... ahrplan?50
Bilet przesiadkowy, ważny przez 2h kupimy w automacie za 4,2 CHF (płatne w monetach, również euro lub kartą). Gdyby ktoś wybierał się na dłużej to można kupić bilet jednodniowy, ważny do 5 rano dnia następnego, obowiązujący w strefach 10, 11, 13, 15). Wszystkie informacje o transporcie znajdziemy na stronie, którą podałam wyżej.
Jako, że nie miałyśmy zbyt wiele czasu na zwiedzanie miasto, to postanowiłyśmy zaufać trasą pokazanym w broszurkach. W ten sposób „odhaczyłyśmy” must see, przeszłyśmy na drugą stronę Renu, poznałyśmy siłę nabywczą franka (sic!). Bazylea to miasto kultury i sztuki, można się o tym przekonać po ilości muzeów – nam nie starczyło już czasu. Do niektórych muzeów, na godzinę przed zamknięciem można wejść za darmo, m.in. muzeum Kunsta.

PB210050.JPG



PB210029.JPG



DSC01746.JPG



DSC01726.JPG



DSC01698.JPG


Autobus na lotnisko jedzie ok. 20 min, więc ok. 15 wyruszyłyśmy w drogę powrotną.Po wylądowaniu w Porto metrem udałyśmy się do centrum, gdyż tutaj miałyśmy wynajęte mieszkanie przez serwis airbnb. Bilet na metro kupimy w automacie razem z kartą andante, na którą zostanie on zapisany – karty nie należy wyrzucać, gdyż można niej zakodować kolejne bilety. Linie metra są bardzo dobrze oznaczone i nie powinno być problemu z dostaniem się odpowiednie miejsce.
Nasze mieszkanie było całkiem przyzwoite, niestety noce były już dość chłodne a ogrzewania brak, więc trzeba liczyć na kolejne warstwy kocy.
Naszego pierwszego dnia w Porto postanowiłyśmy oddać się w ręce specjalistów ;-) Dokładnie to zdecydowałyśmy się wziąć udział w zwiedzaniu z przewodnikiem, więcej informacji tutaj http://www.panchotours.com/tours-porto/ ... our-oporto
Zdarzało mi się brać udział we free walking tour już w kilku miastach europejskich i w Porto bardzo mi się podobało. Nasze przewodniczka – wolontariuszka miała dużą wiedzę na temat miasta i chętnie odpowiadała na wszystkie pytania.

1.JPG



2.JPG



3.JPG



4.JPG


Zwiedzanie cała grupa zakończyła na wspólnym obiedzie. Cała inicjatywa polega na tym, że przewodnika wynagradza się napiwkami, wg własnego uznania, w każdej chwili można odłączyć się od grupy – pełna dowolność.
Drugą część dnia spędzamy po drugiej stronie rzeki w dzielnicy, a właściwie to miasteczku Vila Nova de Gaia. Na druga stronę rzeki przechodzimy znanych z pocztówek, dwukondygnacyjnym mostem Ponte Dom Luis I. Można tutaj wybrać się na zwiedzanie jednej z licznych winiarni (ok. 5-10€) lub po prostu przysiąść w jednej z restauracji i rozkoszować się niepowtarzalnym smakiem Porto.

5.JPG


Na kolację polecam wybrać się na Rua do Bonjardim, gdzie znajdziemy sporo lokalnych restauracyjek. Jeśli chodzi o potrawy regionalne to poniżej te najbardziej popularne:
Bacalhau – dorsz podawany na wiele sposobów m.in. gotowany, zapiekany w śmietanie;
Tripas – flaczki, w trochę innym wydaniu niż w Polsce, gdyż dodawana jest do nich również fasola, kiełbasa i na co tam jeszcze inwencja pozwoli,
Francesinha – „tost” nadziewany różnymi rodzajami mięsa, zapiekany z serem, polany sosem pomidorowym. Istnieje wiele odmian, np. wegetariańska, z owocami morza itd.,

Z powodu odwołanego lotu Ryanaira miałyśmy jeden dodatkowy dzień na Porto, niestety przed południem musiałyśmy opuścić nasze lokum… z bagażami niestety. Udało nam się znaleźć szafki na bagaż na stacji metra Trindade – znajdują się na poziomie -1, najlepiej zjechać windą, wtedy będzie widać znaki. Szafki są w różnych rozmiarach – nasze 4 plecaki z podręcznego upchnęły się w jednej skrytce. Szafki na bagaż są też na stacji kolejowej oraz na stacji metra Rossario. Tutaj więcej informacji, m.in. ceny http://www.citylockers.pt/
Snujemy się jeszcze trochę po centrum, odwiedzając kilka kościołów i następnie wzdłuż rzeki spacerujemy ku oceanowi.
Można skorzystać z tramwaju, ale pogoda jest na tyle zachęcająca, że żal nie skorzystać. Po drodze wstępujemy do Muzeum wina Porto, nie jest to zbyt imponująca ekspozycja, ale myślę, że warto zobaczyć - w niedziele wstęp wolny.

6.JPG



7.JPG



8.JPG


9.JPG



10.JPG




Kawałek przed portem znajduje się fort, do którego można zajrzeć - opłata 0,5e. Fort jak fort, ale widoki całkiem ładne roztaczają się na okolice.

11.JPG


Po ostatniej wieczerzy udajemy się metrem na lotnisko, oczywiście wstępując po plecaki do przechowalni.
Będąc na lotnisku w Porto, dowiadujemy się w biurze TAP, że jedyne co mogą nam zaproponować to lot do Berlina dokładnie dzień później - jeszcze to przemyślimy. Kosztów noclegu nie pokrywają, bo to strajk i nie mają takiego obowiązku - szczerze mówiąc nie sprawdziłam tego, uwierzyłam na słowo.
W Lizbonie odbieramy auto z Europcar i kierujemy się do naszej kwatery z airbnb - informacja od naszej gospodyni, że wokół będzie mnóstwo miejsc parkingowych okazała się mocno optymistyczna. Po zwiedzeniu całej dzielnicy wzdłuż i wszerz w końcu udało się coś znaleźć... ach to portugalskie wyczucie przestrzeni.
Przed podróżą, żeby wczuć się w klimat miasta, obejrzałam film Nocny pociąg do Lizbony - polecam :-)

24.XI.14 r.-25.XI.2014 Lizbona, Sintra, Przylądek Roca
Celem wypożyczenia auta była wycieczka do Sintry. Oczywiście zwiedzanie Sintry zaczyna się od wizyty w Pastelarii, idealnie udaje nam się wpasować w portugalski rytm życia :-)
Następnie odwiedzamy Palacio Nacional de Sintra - muszę przyznać, że nie zrobił on na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia, dlatego ogrody już sobie darowałyśmy i ruszyłyśmy dalej. Jeśli chodzi o Sintrę to samochód jest zdecydowanym ułatwieniem. Jeden dzień i to w dodatku niepełny może się okazać niewystarczający na odwiedzenie wszystkich interesujących nas miejsc. My wspinamy się jeszcze naszym niezmordowanym punciakiem do Palacio Nacional da Pena i Castelo dos Mauros - te podobały mi się bardziej niż pierwszy z odwiedzonych pałaców.

PB240365.JPG



PB240378.JPG



PB240398.JPG



PB240409.JPG



PB240417.JPG

Chcemy zdążyć na zachód słońca na przylądku Roca - coś niestety poszło nie tak, bo był jakiś remont drogi i GPS trochę ześwirował. Ale ostatecznie docieramy na przylądek przed wysypaniem się z autokaru japońskiej wycieczki. To co, podobało mi się w Portugali to bezpłatne (w większości) parkingi przy atrakcjach turystycznych, nie trzeba tracić głowy w walce o wolne miejsce parkingowe.

DSC02013.JPG



DSC02020.JPG



DSC02048.JPG



DSC02919.JPG



DSC02925.JPG



DSC02933.JPG



DSC02948.JPG


Po powrocie do Lizbony oddajemy auto w centrum Lizbony. Niestety TAP nie przejął się strajkiem i główne biuro nie jest czynne z tego powodu choćby minutę dłużej.
Lekko zniechęcone spacerujemy uliczkami Lizbony w kierunku naszej kwatery, gdzie mamy misję walki z hostem z airbnb. Nie mogłyśmy znaleźć w rozsądnej cenie kwatery dla 4 os. dlatego zarezerwowałyśmy 2 kwatery dla 2 os. każda, na tej samej ulicy. Niestety wczoraj dotarłyśmy po północy a host z drugiej kwatery był dość "milczący" - dziś dzwonili do nas kuzyni/ciotki i nie wiadomo kto jeszcze, z tłumaczeniem, że daty zostały pomylone etc. a i tak w dalszym ciągu nie wiedziałyśmy co z noclegiem na dzisiejszą noc. Nasza gospodyni nr 1 raczej nie przełknie tego żeby drugą noc spać w 4 osoby w 2-os pokoju.
Muszę przyznać, że airbnb trochę mnie rozczarowało, bo napisali, że jest im przykro i żadnych konkretnych działań nie podjęli - tylko po powrocie do PL dali kupon na 50$.
Jako, że gospodyni naszej kwatery nr 1 to bardzo równa babka, postanowiła zadzwonić do tego drugiego felernego gospodarza - wyzwała go przy okazji, ale w końcu drugą noc udało się spędzić w docelowym miejscu nr 2.Naszego drugiego, a w zasadzie to pierwszego pełnego dnia na Maderze, postanowiłyśmy zwiedzić wschodnią część wyspy. Zaczynamy od Garajau, gdzie znajduje się statua Chrystusa Zbawiciela (1927 r.) – miniatura tej z Rio.

DSC02974.JPG



DSC02954.JPG


Następnie udajemy się do miasta Santa Cruz – jednej z pierwszych osad założonych na wyspie. Znajdziemy tu kościół zbudowany na początku XVI w., w stylu „Manuelino”, łączącym gotyk z motywami morskimi i orientalnymi.

DSC02992.JPG



DSC02108.JPG


Są tutaj również dwie plaże, gdzie w miłych okolicznościach przyrody możemy zjeść śniadanie.

DSC02113.JPG


A to dowód, że płatne parkingi nie są zbyt zatłoczone z :-)

DSC02116.JPG



Dalej udajemy się na kraniec wyspy, czyli do Ponta de São Lourenço, stanowiącego rezerwat przyrody. Jeśli ktoś ma czas to z São Lourenço można wybrać się na pobliskie Bezludne Wyspy, czyli Ilhas Desertas, za ok. 80€ za osobę http://www.portugal-sport-and-adventure ... deira.html
Naszym celem jest lewada (szlak) PR8, nie jest ona bardzo skomplikowana, dlatego nie jest wymagany sprzęt czy też buty trekkingowe. Niestety szlak wiedzie przez otwarty teren a wiatr wzmaga się niesamowicie. Po ok godzinie wędrówki musimy się wycofać, podobnie jak inni turyści, gdyż zrobiło się zbyt niebezpiecznie. Wiatr jest tak silny, że ciężko utrzymać równowagę, co może skończyć się dość nieprzyjemnie. Wiatr roznosi wodę bryzgającą z oceanu, więc po wszystkim moja ciemna kurtka jest cała w białych plamach od soli. Miejsce jest naprawdę piękne, dlatego ciężko było nam się wycofać, ale rozsądek zwyciężył, bo wiatr był coraz silniejszy.

DSC03010.JPG



DSC02996.JPG



DSC02136.JPG


W drodze powrotnej warto zatrzymać się na obiad w Canical, gdzie możemy skosztować dań ze świeżych ryb w przystępnych cenach.

Na koniec dnia wybieramy się do miasta Machico, gdzie znajduje się najstarszy kościół na wyspie – Capela dos Mialagres i 2 forty. W miasteczku znajduję się bardzo ładna plaża, gdzie w spokoju można zażywać kąpieli słonecznych o ile pogoda na to pozwoli.

DSC03025.JPG



DSC02154.JPG



DSC02163.JPG

Kolejny dzień zaczynamy od punktu widokowego Cabo Girão, znajduje się tutaj klif o wysokości 589 m npm a punkt widokowy ma przeszkloną podłogę, więc niektórzy mogą tutaj potrenować walkę z lękiem wysokości ;-) Nasz Punto dzielnie wspinał się po serpentynach na punkt widokowy, szczęście w nieszczęściu, że pada i jest dość chłodno, więc się nie przegrzał ;-) Wstęp na punkt widokowy jest bezpłatny.

DSC02183.JPG



DSC03042.JPG


Następnym punktem jest miasteczko Serra de Agua, słynące z tradycyjnego trunku – Poncha. Tuż przed miasteczkiem rozpoczął się jakiś jeden wielki plac budowy, więc troszkę nam zeszło żeby tu dojechać.
W miasteczku znajdziemy kilka tawern serwujących Poncha, który to jest robiony z alkoholu z trzciny cukrowej (Aguardente de Cana) oraz dodatków, np. miód, cukier, soki owocowe. Poncha możemy skosztować w różnych wersjach smakowych i powinno się je zagryzać orzeszkami ziemnymi.

DSC03061.JPG



DSC03059.JPG


Jak widać słaba pogoda dla niektórych w ogóle nie stanowi problemu ;-)

DSC03084.JPG


Dalej kierujemy się za zachód wyspy do Porto Moniz, gdzie znajdują się naturalne baseny. Niestety pogoda się nie zmieniła, nadal silnie wieje, toteż kąpiel jest niemożliwa, gdyż ze względów bezpieczeństwa wejście do kompleksu basenów zostało zamknięte. Miasteczko jest dosyć wyludnione ze względu na szalejący wiatr, większość knajpek zamknięta, bo stoliki pewnie i tak by odfrunęły. A szkoda, bo można tutaj spróbować grillowanych lapas, czyli ślimaków.

DSC02210.JPG



DSC03119.JPG


Podejmując dalszą walkę z otaczającymi nas przeciwnościami losu i pechem, kierujemy się do Ponta de Pargo. Trasa jest bardzo malownicza a gdyby do tego dodać jeszcze słońca to byłoby z pewnością pięknie. W Ponta de Pargo znajduje się latarnia morska i jest to jednocześnie najbardziej na zachód wysunięty punkt wyspy. Latarnia jak latarnia, ponoć to świetny punkt do obserwacji zachodu słońca, ale przy takiej widoczności jak dziś to raczej nie ma szans na spektakularny zachód słońca.

DSC03132.JPG



DSC03133.JPG


W drodze powrotnej zatrzymujemy się na późny obiad w Jardim do Mar, nie polecam – ceny do niskich raczej nie należą.
Dzisiaj zmieniamy miejsce noclegowe, z centrum Funchal przenosimy się do dzielnicy typowo turystyczno-hotelowej. Nasz hotel znajduje się na ulicy Estrada Monumental, jednak gdy jesteśmy na rogatkach Funchal rozpętuje się mega burza, wycieraczki nie nadążają zbierać, wiatr trzęsie wszystkich wkoło, nawigacja oszalała. Po pół godzinie i wielu niecenzuralnych słowach docieramy do naszego hotelu – Residencial Monumental. Przy samym hotelu są tylko płatne parkingi, natomiast jeśli zjedzie się na równoległą ulicę poniżej to tam jest szansa na zalezienie bezpłatnego miejsca parkingowego. Hotel był całkiem w porządku, pokój wyposażony w lodów, balkon.Przedostatni dzień na Maderze zaczyna się z takim widokiem z hotelowego balkonu


Dodaj Komentarz

Komentarze (1)

karolina-s 4 maja 2015 10:44 Odpowiedz
26.XI.14 r.-29.XI.2014 MaderaPrzed odlotem do Funchal musimy na lotnisku w Lizbonie ostatecznie załatwić kwestię anulowanego lotu TAP. Z powodu braku alternatyw ,godzimy się na lot dzień później - nasi pracodawcy muszą jakoś to przełknąć.Przed odlotem musimy zmienić terminal na nr 2, skąd lata Easyjet. Lot przebiega spokojnie, ale najtrudniejsze przed nami, w końcu lotnisko w Funchal jest uważane za jedno z bardziej niebezpiecznych - muszę się w pełni zgodzić z tymi opiniami.Na cały pobyt zarezerwowałam auto przez holidayautos.com w BravaCar. Wypożyczalnia mieści się w Santa Cruz, więc zostałyśmy odebrane z lotniska i podwiezione do biura. Wypożyczenie odbyło się bez problemu, na protokole odbioru zaznaczono, że rysy są w zasadzie wszędzie, więc luz.Gdyby ktoś zdecydował się na komunikację zbiorową na Maderzeto podaję linki do stron gdzie można znaleźć interesujące nas połączenia http://www.horariosdofunchal.pt/index-eng.php http://www.rodoeste.pt http://www.eacl.pt/en/transports/timeta ... eduls.html Dwa pierwsze noclegi w Funchal zarezerwowałam w Centrum miasta - teraz mogę powiedzieć, że to średni pomysł jeśli ma się auto. Znalezienie miejsca parkingowego graniczy z cudem. Są co prawda parkingi podziemne, ale przy długim postoju jest to, z ekonomicznego punktu widzenia, bez sensu. Na szczęście ratuje nas pracownik hotelu, który podaje nam wskazówki gdzie znaleźć parking w wersji „budget”. Podaję współrzędne parkingu 32.653134, -16.91085. Cennika nie pamiętam dokładnie, ale za dobę płaciło się max.3e. Za rano 1e, popołudnie 1e, wieczór 1e, noc za free - oczywiście każda pora dnia miała swój przedział czasowy. Dla porównania napiszę, że za parking podziemny za niecałe 2h zapłaciłam 2,80e.Mały poradnik na temat parkowania na Maderze, miejsca parkingowe na ulicach są oznaczone w różnych kolorach:- zółte - dla taksówek,- niebieskie - płatne w parkomacie,- białe - za free dla wszystkich, ale żeby nie było tak fantastycznie to białe miejsca są czasami przypisane mieszkańcom danego bloku itp.