+4
michalp 29 maja 2015 21:18
Na wstępie: są różne style pisania, mój będzie raczej mało poetycki, szczegółów wielkich nie zamieszczę, ale jeśli ktoś będzie się wybierał, to z chęcią odpowiem na pytania.

Miejsce: Seszele, wyspy: Mahe, Praslin, La Digue
Czas: 22 (7 rano) maja - 26 (21 wieczorem) maja - 4 noclegi, prawie pełne 5 dni, liczmy 4,5, bo ostatni zawsze ucięty przez czekanie na lot.
Dlaczego Seszele? Bo piękne, bo jeszcze nas tam nie było, bo taka pora, że w wielu miejscach Azji pada, bo dośćkrótki czas, a chcieliśmy polecieć w miejsce, gdzie możnaby zobaczyć większość atrakcji.

Koszt (wydatki na miejscu):
Wczesniej: 1020zl (RT lot dwie osoby Mahe-Praslin), 380zl (2 noclegi na Praslin)
Na miejscu: 120USD+190EUR+180PLN
Lacznie: ok. 1400zl od osoby


grande anse wstep.jpg



Plan:

dzien 1 (22 maja)
dolot, wynajecie samochodu, przejechanie Mahe

dzien 2 (23 maja)
oddanie auta na lotnisku, lot na Praslin o 6:50, na prom i od razu na La Digue, dzien na La Digue

dzien 3 (24 maja)
wczesny poranek na La Digue, prom na Praslin, tam plaze

dzien 4 (25 maja)
park na Praslin, plaza

dzien 5 (26 maja)
lot na Mahe, dokonczenie ogladania wyspy, powrot



dzień 1:

Przylatujemy o czasie, po krótkiej kolejce do paszportów gdzie mówimy o naszych noclegach, dostajemy pieczątkę z kokosem, Pan z wypożyczalni na nas czeka, oglądamy samochód, płacimy (40eur za dzień, wypożyczalnia Executive Car Rental).

autko.jpg



Wymiana części pieniędzy w kantorze na lotnisku (trzeba pokazać paszport i podpisać świstek, kopie włożyłem z paszportem i pieniędzmi do portfelu i... później tego żałowałem) i jedziemy.


rupie.jpg



Na pierwszy ogień wymyśliliśmy Anse Major. Po drodze jedziemy przez Beau Vallon, gdzie wstapilismy do 2-3 "supermarketow" (hinduskie sklepy), szybko zorientowalismy sie, ze jesc raczej bedziemy inaczej niz w domu. Wiekszosc rzeczy droga, niekore nawet bardzo. To co sie oplaca to na pewno lokalne owoce (np. banany, w wersji mini), nabial raczej nie. Rzeczy importowane, z Południowej Afryki, czasami z Dubaju.

W Beau Vallon odbijam na lewo na Bel Ombre. Troche pokropilo po drodze, ale ze szybko przestalo to niezrażeni decydujemy sie przejść trasą, około godziny piechotą. Pod koniec drogi parkuje, przechodzimy koło dziwnego pan, który oferuje nam zdjęcie ze swoim nietoperzem w klatce (???!!!) i idziemy. Jest gorąco, około 10, a już naprawdę słońce daje radę.


Anse Major 2.JPG




Anse Major.JPG



Podczas tej trasy i ogólnie pomocna jest aplikacja MapsMe (ma zaznaczone większość tras, również tych pieszych).

Gdy dochodzimy na miejsce, na plaży kilku ludzi snorklinguje, ale dotarli tam łódkami - oszuści. Spotykamy też kraby, dużo krabów. Ładniejsza połowa nas boi się krabów, jeszcze nie wie, że kraby są na prawktycznie każdej plaży na Seszelach, a także w terenach przy plażowych.


Anse Major 3.JPG




Anse Major 4.JPG



Plaża ładna, ale na na niebie wielka chmura - zaczyna kropić, zastanawiamy się co robić, może chwilę pokropi i przestanie... a jednak nie - leje jak diabli, przykrywamy się ręcznikiem i pod palmą czekamy, wiedząc że "daszek" jest jakieś 5 minut od nas. Gdybyśmy od razu pobiegli, to kto wie, może mniej byśmy zmokli. A tak od stópdo głów, zupełnie. To nam troche pokrzyżowało plany, mokre buty "do chodzenia" i opadnięty entuzjazm usunął z listy Copollę czy Mission Lodge. Resztę dnia jeżdziliśmy samochodem do okoła wyspy oglądając plaże.

A w portfelu moim druczek z kantoru puścił farbę oraz zafarbował wszystkie banknoty (50tki Euro oraz lokalne) - przez najbliższe 2 dni staramy się upłynnić pieniądze, w końcu się udaje, ale trochę zachodu było. Pieczątki w paszporcie też jakieś teraz niewyraźne mam.

Na Mahe przejechaliśmy przez Victorię (bez szału), byliśmy na Anse Royale, Anse Intendance, Anse Takamaka oraz Baia Lazare. Po zachodzie wróciliśmy do Beau Vallon, gdzie zjedliśmy w pizzerii Baobab (pizza 35-45zl, piwo 10-12, wino 12 kieliszek na oko 150ml). Całkiem dobre, chociaż w kolejne dni jedliśmy "take-away".

Byliśmy w kontakcie z couch-surferka, w końcu się nie udało, a że mieliśmy autko, to zdecydowaliśmy się przespać w nim, tymbardziej, że o 5 zawijaliśmy się na lotnisko. Bez problemu, znaleźliśmy ustronne miejsce i prawie 7 godzin snu bez zakłóceń. Trochę ciepło było, okna lekko uchylone, ale koło północy lunęło i było już ok.


dzień 2:

Auto oddajemy, a dokładniej mówiąc zostawiamy, bo Pan nie przyjechał po odbiór, więc za jego radą zaparkowałem samochód, kluczyki pod wycieraczke, "close not lock the door", odprawa na minkro terminalu krajowym, wymiana kolejnej partii pieniędzy na lotnisku i lecimy.


samolot Mahe.jpg




drzwi sam.jpg




z sam.jpg




z sam 2.jpg




pilot.jpg



Po przylocie idziemy na autobusik, któy zawozi nas na Jetty, czyli prom. Tam czekamy 40minut, płyniemy 15 i jesteśmy na La Digue, najlepszej części wycieczki. Od razu na nocleg, śpimy w http://www.buissonguesthouse.com/ - fantastyczni ludzie, polecam! Płacimy 50euro za 2 osoby, ale bez śniadania (i tak zostaliśmy poczęstowani sokiem na przywitanie, herbata z lemongrass i kokosem na do widzenia).

Rower 150rupii (lekko ponad 10Euro) za 1 dzień, jak ktoś zostaje dłużej to stawka pada do 100rupii za dzień. Rower warto, wygodnie i jest przygoda.

Jedziemy najpierw na Grande Anse. Następnie przechodzimy na Petite Anse. Można, a nawet chyba należy, przejść jeszcze dalej na Anse Cocos, my nie mieliśmy butów i odpuściliśmy ("no i wszędzie te kraby!" :) ).


Grand Anse.JPG




grande anse 2.jpg




Grande Anse 3.JPG




Grand Anse 2.JPG



Wracamy chwilę na zakupy (zimne picie!) i jedziemy na Anse Source d'Argent. Po drodze opłata 30zl (że niby za park a nie plaże :) inna sprawa, że rzeczywiście są tam żółwie).


d'A.JPG




d'A2.JPG




d'A3.JPG




d'A4.JPG




d'A5.JPG




d'A6.JPG




d'A7.JPG




d'A8.JPG




ryba.JPG




zolw.JPG



Po zachodzie wracamy, prysznic, przebranie i w "centrum", zaraz koło portu bierzemy take-away - 30zł za 2 obiady to bardzo dobra tam cena. (biorąc pod uwagę ceny w sklepach aż zadziwiająco niska)

Jeśli czytacie uważnie to zozumiecie, że po nocy w samolocie i nocy w samochodzie, zasypiamy przed 21.


dzień 3:

Wstajemy o 6 i jedziemy "na północ" wyspy, żeby zobaczyć resztę plaż. Niby rower to szybko i wygodnie, ale żeby dopedałować do Anse Fourmis, po pagórkach (małych, ale jednak) to trzeba się trochę napocić. Ale to nic, bo jak wracamy to dopiero było ciężko, nic dziwnego, w końcu już po 7, a więc słońce "pracuje" od godziny!


rower.jpg




cmentarz.jpg



Pakowanie, małe śniadanie, pan z guesthouse pokazuje nam jak rozbić kokosa, któego znaleźliśmy dzień wcześniej, a że nam się strasznie podoba i smakuje, to daje nam drugiego "do Polski" (oczywiście rozbijamy go jeszcze na Seszelach. Kamieniem, na plaży).

Jedziemy na łódkę, płyniemy na Praslin, a tam chwilę czekamy na busik, któy zawozi nas na nocleg na 2 kolejne noce. Śpimy tu: http://www.cestmonchoixhotel.com/ też polecam, 60euro za 2, ale ze śniadaniem. Śniadania bajeczne, owoce, kokos na 3 sposoby, banany, starfruit, konfitury domowej roboty, codzinnie inna forma jajek z warzywami i bekonem. Niemal nie do przejedzenia (ja jestem duży i jem też dużo, więc sobie poradziłem).


sniadanie.jpg



Jest niedziela, a na Praslin wtedy autobusy jeżdżą rzadziej. Jeszcze rzadziej. Więc łapiemy stopa, bo chcemy do ANse Lazio. 3 stopy łącznie, maksimum czekania to 3 minuty i jesteśmy. Piękna plaża, trochę leżymy, a około 16stej idziemy na "traskę" na kolejna plaże anse georgette. Z nią jet taki kłopot, że chociaż darmowa, to jest na terenie hotelu (z polem golfowym), więc trzeba mieć rezerwację. Tego dnia podobno już się nie dało, mamy rezerwację na kolejny dzień. Ale idąc od strony Anse Lazio nikt nie sprawdzał, może to nagroda za ponad godzinne chodzenie góra-dół wąską ścieżką przez las (były ptaki, były i nietoperze).


spacer na geor.jpg




geor.jpg




geor panoram.jpg




pole golf.jpg



Jest pięknie, wracamy przez kompleks hotelowy, bierzemy... stopa i wracamy do naszego Grande Anse. Polecam Ramajayam Supermarket, bo czynny do 20stej codziennie, można płacić kartą, ceny (jak na seszele) w porządku. Take-away Breeze-garden, jakiś rum na plaży, a obok zbiórka na kościół, czyli muzyka z głośników, grill i piwo na sprzedaż (to ta zbiórka), lokalni tańczą, są i gwiazdy.


take away.jpg



dzień 4:

Mieliśmy jechac do Valle de Mai, ale za radą ludzi z hotelu jedziemy do Fond Ferdinand. Nie byliśmy w de Mai, więc nie ręczę za to, ale podobno jest tam zrobione, wykarczowane pod turystów i...mniejsze. Na pewno jest taniej - zapłaciliśmy 125 rupii (~35zl) od osoby, versus 3 razy tyle w Valle de Mai. No i w cenie był przewodnik, który nam wszystko (wanilie, cynamon, papuge, termity itp.) pokazał. A kokosy te same.


koko.JPG




koko blizniaki.JPG




koko meski.JPG




termity.JPG




wanilia.JPG




owoc.JPG



Na dodatek w Fond Ferdinand dochodzi się na szczyt, skąd pięknie widać Praslin.


fond ferdinand widok.jpg



Kładziemy się późniez na po sąsiedzku położonej Anse Marie-Louise. Wracając łapiemy stopa (ci sami Belgowie, którzy zawieźli nas "tam", zabrali nas "spowrotem" :) )

Rzeczy na plaże, autobusik i jedziemy na Georgette. Ponieważ spadło kilka kropel deszczu i było już po 17 wszyscy się pochowali, mieliśmy więc plaże dla siebie. Osobiście uważam, że to najlepsza plaża do pływania, tudzież ciaptania (czyściutki biały piach sprawia, że woda ma piękny kolor).

Wracamy tradycyjnie stopem, take-away, market, rum.


dzień 5:

Śniadanie pyszne, ale troche nam się przedłużyło, wychodzimy na drogę łapać stopa/autobus na godzinę przed odlotem. Ale lotnisko tylko niecałe 4km, stopy łapaliśmy prawie zawsze od razu, a nawet 3 linie autobusów powinny nas zadowolić, więc spokojnie... coraz mniej spokojnie i już zupełnie nerwowo, bo jak na złość nikt się nie zatrzymuje (może plecaki? chociaż małe? a może po prostu pech). I żaden autobus... dobra, to chociaż taxi... ale taksówek też nie ma! Przejechały 2, każda zajęta. Gdy w końcu dopadamy do taksówki (30zł, nie mamy czasu się targować), dojeżdzamy an lotnisko, pani w turbo-małym terminalu mówi, że już nie da rady. To musiało się kiedyś zdażyć, pierwsze spóźnienie na samolot... dobrze, że na Praslin, gdzie jest miejsce w samolocie za godzinę i przebukowanie kosztuje 10euro od osoby. 10euro za lekcje i przypomnienie, że samolot to nie tramwaj to znośna cena.


male lotnisko.jpg



samolot Praslin.JPG



Na Mahe docieramy i porzucamy pierwotny plan, żeby iść na jakiś punkt widokowy czy do Victorii.. Wybieramy Anse Royale i leżenie do popołudnia. Rozbicie kokosa, jedzenie owoców itp. Później jeszcze wsiadamy do bylejakiego autobusu, który jedzie na drugi koniec wyspy, żeby zza szyb pooglądać Seszele. Wracamy, lotnisko, lot, wiadomo.




Co warto pamiętać:

1. Na Seszelach jest ciepło. Bardzo. Słońce piecze, nie ma litości, pomiędzy 11 a 14/15 najlepiej leżeć w cieniu. Jest też wilgotność powietrza wysoka, co nie pomaga.

2. Na Seszelach pada. Nie mówię, że ciągle, ale w ciągu 5 dni przez 3 bywały opady i codziennie w nocy. Lokalsi mówią, że pora deszczowa niby w grudniu, ale ostatnimi latami tak się pozmieniało, że w grudniu nie pada, a pada wtedy kiedy normalnie nie padało.

3. Na Seszelach gryzie. Są sezony kiedy więcej, jeśli ktoś ma słodką krew to warto wziąć coś.

4. Na Seszeach jest całkiem drogo, nie najdrożej na świecie, ale piwko 330ml za 7zł w markecie to naprawdę dobra cena. Butelka litrowej wody to też raczej powyżej 5, 6zł. 15euro za 15min promu to też całkiem niezła kwota. Na 5 dni to oczywiście żaden dramat, ale jakbym miał wybierać miejsca, gdzie chcę "poczuć się jak król" to znam tańsze.

5. Na Mahe warto samochód, na La Digue rower, a na Praslin zależy ile macie czasu.

6. Zostawcie sobie 1, góra dwa dni na Mahe, resztę spędzcie na mniejszych wyspach, naprawdę wrażenia estetyczne są o niebo lepsze.

7. Myślałem, że kantor na lotnisku będzie miał najgorszy kurs, ale chyba wszystkie mają taki sam - teraz już wiem, że warto wymienić całą kasę na raz.

8. Seszele są bajkowe. Nie jestem fanem plażowania (dlatego też 5 dni wystarczyło), ale ogólnie wszystkim polecam zobaczyć kiedyś ten zakątek świata.

Dodaj Komentarz

Komentarze (10)

don-bartoss 31 maja 2015 15:16 Odpowiedz
Fajna relacja, bardzo konkretna. Dzięki!
lester97 1 czerwca 2015 13:06 Odpowiedz
Za ile wyhaczyłeś bilety ?
michalp 1 czerwca 2015 13:42 Odpowiedz
spedjalnie nie pisalem cen lotow, bo to dosc indywidualna sprawa - ja polecialem do Dubaju wizzem z Budapesztu (520zl RT), a za 1500zl z Emirates. Czyli razem z dojazdem do Budapesztu powiedzmy 2200zl. Jeszcze do kosztow moznaby dorzucic 3 dni w Dubaju, ale nie o tym ten temat, wiec nie umieszczalem.
lubietenstan 25 czerwca 2015 13:27 Odpowiedz
fajna relacja, szczegolnie dla tych, ktorych nie moga sobie pozwolic na 2-tygodniowe urlopy :)
edziacos 1 lipca 2016 21:30 Odpowiedz
Witam bilety kupiłam na luty 2017 .Mamy 12 dni na Seszele.Chcę wynająć samochód na Mahe. Czy ta firma w której wynajmowane wymaga zabezpieczeń nie wynajmowanie nigdy samochodu a już zagranicą to amen. Samolot między wyspami rezerwowales na miejscu czy przez internet.Relacja rewelacyjna .Jak znajdziesz czas to proszę o odpowiedź.
edziacos 1 lipca 2016 21:30 Odpowiedz
Witam bilety kupiłam na luty 2017 .Mamy 12 dni na Seszele.Chcę wynająć samochód na Mahe. Czy ta firma w której wynajmowane wymaga zabezpieczeń nie wynajmowanie nigdy samochodu a już zagranicą to amen. Samolot między wyspami rezerwowales na miejscu czy przez internet.Relacja rewelacyjna .Jak znajdziesz czas to proszę o odpowiedź.
michalp 5 lipca 2016 14:59 Odpowiedz
Tak, chcieli numer karty. Ale, co na plus, nie blokowali zadnych kwot, niez zmuszali do ubezpieczenia itp. Szykuj sie, ze raczej jakos, w ten czy inny sposob, wypozyczalnia sie zapezpiecza, zenie rozwalisz auta, wsiadziesz w samolot do Europy i tyle Cie widzieli. Lot kupowalem wczesniej, i Tobie tez radze. Im wczesniej tym taniej.
patryk-travel 7 grudnia 2017 08:29 Odpowiedz
Witam, czy wiadomo Wam coś o opłacie lotniskowej 40USD? Na stronie MSZ nie ma takiej informacji oraz o książce szczepień? Kilkukrotnie już na niektórych stronach była taka informacja o 40USD pobieranych przy wyjeździe...
ozim 11 grudnia 2017 10:15 Odpowiedz
Nikt mi nie zabrał żadnych dolarów podczas przylotu/wylotu.
miglanc 7 stycznia 2018 11:43 Odpowiedz
Edziacos napisał:Witam bilety kupiłam na luty 2017 .Mamy 12 dni na Seszele.Chcę wynająć samochód na Mahe.Czy ta firma w której wynajmowane wymaga zabezpieczeń nie wynajmowanie nigdy samochodu a już zagranicą to amen.Samolot między wyspami rezerwowales na miejscu czy przez internet.Relacja rewelacyjna .Jak znajdziesz czas to proszę o odpowiedź.My też lecimy w lutym 2017 na seszele na 7 dni (3 Mahe, 4 La Digue) ?? Na Mahe chcemy wypożyczyć samochód, Na La Digue rowery. Pozdrawiam i miłego wypoczynku ??