Witam Dawno temu w TYM zapomnianym temacie bardzo prosiliście żebym częściej pisał, po dwóch latach
:mrgreen: wreszcie znalazłem dla was kilka chwil na napisanie tej relacji. Długo się zastanawiałem którą podróż Wam opisać, bo ani jedna nie zawierała tylu ciekawostek i przegód wartych opisania, co ta o Egipcie, Jordani i Izraelu. Jednakże jedna z nich ma swój wątek przewodni (który odkryłem w sumie dopiero w trakcie wyjazdu
;) ), do tego jest dość zakręcona organizacyjnie, a na domiar tego nadaje się do umieszczenia w dziale Podróże międzyregionalne - nazwa ta żywo kojarzy mi się z PKP Przewozy regionalne
:D . Co prawda PKP podczas tej wyprawy nie jeździłem, ale były za to inne pociągi, tym razem nie wykolejone ...
;) tylko takie:
Zaczynamy. Jest koniec marca 2014. Pierwszy lot do Rzymu, tam szybka przesiadka do większej maszyny, którą poleciałem daleko, daleko aż do Chin. Korzystając z niedawno wprowadzonych wiz tranzytowych, odwiedziłem Szanghaj. Pieczątka w paszporcie, bez tracenia czasu szybko poszedłem na pociag widoczny powyżej, który w ekspresowym tempie zawiózł mnie do miasta. Już wtedy spotkałem na zorganizowaną wycieczkę z polskiego biura podróży, co było dla mnie swoistym dobrym fatum
;) . Już wyjaśniam. Za każdym razem jak gdzieś jade, licze po cichu na to, że nie spotkam na tym wyjeździe ani jednego Polaka i jak dotąd to się nigdy, nie udało, nawet jak byłem na jeden dzień, na końcu świata, w najgorszym mozliwym sezonie
;) .
Po dostaniu się do centrum od razu wiedziałem w którym kierunku mam się udać...
...po półkach sklepowych od razu poznałem że znajduje się na właściwym kontynencie!
Szanghaj wydaje się średnio ciekawym miastem dla turystów. Poza atrakcjami w samym centrum, niewiele jest tutaj do zobaczenia, szczególnie jak ktoś wcześniej już odwiedził inne nowoczesne metropolie. Jako iż byłem sam, stałem się łakomym kąskiem dla lokalnych naganiaczy. Jeśli ktoś o dobrym angielskim cie zaczenia, nieważne w jakiej sprawie i jak miły by się nie wydawał, na bank będzie próbował wyciagnąć od Ciebie pieniądze. Wszystkie konwersacje kończyły się zaproszeniem na herbatę (byłby to pewnie najdroższy napój w moim życiu) albo propozycją skorzystania z usług pięknych niewiast. Jedna z nich, próbujaca mnie namówić na małe co nieco, zaprezentowała mi piękny folder z jeszcze piękniejszymi dziewczynami. Powiedziałem, że nie chcę jakiś dziewczyn z obrazka, tylko ją
;) . Takiej odpowiedzi się nie spodziewała
:mrgreen:
Czas było wybrać się na prowincję, gdzie było nieco spokojniej.
Dużo bardziej spodobało mi się na obrzezach, z dala od zgiełku metropolii.
Do Zhujiajiao, bo tak nazywało się to miejsce można dotrzeć łatwo z centrum Shanghaju.
Czas wrócić do miasta i odwiedzić jego starszą część:
Co rusz widziałem reklamę ze znamym mi logotypem. Za niecałe trzy tygodnie miał odbyć się tutaj wyścig Formuły 1, czwarty w sezonie 2014.
Komu w drogę temu czas, trzeba wracać na lotnisko bo wiza na 72h powoli zaczyna się kończyć
------------------------
Poranek dnia kolejnego. Szczęśliwie wyladowałem w kolejnym celu mojej podróży. Stoję spokojnie w kolejce po wizę, szukam czegoś w plecaku. Czegoś mi tu brakuje. FUCK. Zostawiłem folder z absolutnie wszystkimi rezerwacjami, mapami i wydrukami w Szanghaju! Po raz pierwszy takie coś mi się zdarzyło! Teraz nawet nie wiem gdzie dalej mam się udać! Na szczęście udało mi sie sprawdzić adres hotelu przez internet, a pozostałe dokumenty wydrukowałem kilka dni później w kafejce internetowej. Uff, pamiętam jak mi się wtedy ciepło zrobiło
:) .
No dobra, emocje opadły, więc pozostaje pytanie gdzie teraz się znalazłem?
Tak jest, Hong Kong. Idealny mix wschodu i zachodu
:) .
Spędziłem tam kilka dni bez specjalnego planu.
Tak, odwiedziłem kilka z miejsc polecanych w przewodnikach, ale okazało się, że mozna tam po prostu wejść w losowo wybraną uliczkę, albo wysiąść na dowolnej stacji metra i zawsze znalazło się coś interesującego.
Urzekł mnie klimat tego miesjca. Najpierw ciężko było sie przezwyczaić do ogólnego ścisku, tłumów ludzi i mikro pomieszczeń.
Wydaje się że to miasto nigdy nie śpi. Pełno ludzi o każdej porze dnia i nocy. Absolutnie wszędzie.
Pozorny chaos, jednak wszystko wydaje się uporzątkowane i na miejscu.
Każdy centrymetr kwadratowy wykorzystany, nic się nie marnuje.
Wystarczy usiąść, chłonąć i obserwować. To jest atrakcja sama w sobie. Po prostu tam być
Niestety, trzeba było powoli się pakować i uciekać. Szkoda. Bardzo chętnie tam wrócę przy najbliższej sposobności.
-------------------------
Następnego ranka prom zabrał mnie do Macau, kolejnego mini państewka.
Nie urzekało ani trochę.
Jest to stolica kasyn i hazardu, jednak zalatuje to wszystko kiczem i tandetą. Jeden dzień na to miejsce to zdecydowanie maksimum, chyba że ktoś lubi pokera i ruletkę
:)
Kolejna rzeczą z którą kojarzy się to miejsce to sporty motorowe i odbywający się tu co roku wyścig uliczny.
-----------------
Kolejnym przystankiem mojej podróży było Kuala Lumpur, stolica Malezji. Przypadek sprawił, że akurat odbywał tam się drugi wyścig Formuły 1 w tym sezonie. Dziwnym zbiegiem okoliczności i zrządzeniem losu było to, że w kieszeni miałem bilet na tą imprezę. Jak więc z tej okazji nie skorzystać
;) ?
Te Niemki rzeczywiście mało urodziwe
;)
Pora deszczowa, nie jedzcie
;) !
---------------
Następnego ranka znalazłem się w kolejnym kraju na kolejnym... kontynencie. Ogromne przestrzenie to miła odmiana po zatłoczonych metropoliach Azji.
Dwa tygodnie przed moim przyjazdem, odbył się tutaj... nie zgadniecie!
Pierwszy w tym seonie wyścig F1 w Melbourne!
:mrgreen:
Mnie jednak co innego tu urzekło, a resztki zniszczonych opon to był tylko miły dodatek.
Czym prędzej wybrałem się na Great Ocean Road, by podziwiać widoki:
Często z niespotykanej perspektywy
Jednak miasto samo w sobie też było interesujące.
Niby kolejna metrolopilia, a czas jakby płyną wolniej.
Czas jednak naglił, trzeba było wybrać się jeszcze nieco bardziej na wschód.
Szybki przelot lokalnym low costem i jestem. Który to już lot podczas tej podróży? I ile jeszcze ich pozostało żeby wrócić do domu!?
Zwierzaki to mają cudne!
Infrastruktura wiele nie odbiega!
Frankfurt w lewo, Berlin w... prawo! To jest naprawdę koniec świata
:)
Nawet chmury zachowują się tu nieco inaczej niż wszędzie indziej
;)
A ludzie podchodzą do wielu spraw bardziej na luzie.
Podczas powrotu, już na lotnisku w Europie zobaczyłem samolot z reklamą GP Bahrajnu 2014, trzeciego wyścigu w tym sezonie...
;)
Fajna relacja. Bardzo na luzie, sedno z sedna, ale co miało być przekazane to było.
;) A te chmury w Australii to dokładnie gdzie były? okolice Sydney?
Dawno temu w TYM zapomnianym temacie bardzo prosiliście żebym częściej pisał, po dwóch latach :mrgreen: wreszcie znalazłem dla was kilka chwil na napisanie tej relacji. Długo się zastanawiałem którą podróż Wam opisać, bo ani jedna nie zawierała tylu ciekawostek i przegód wartych opisania, co ta o Egipcie, Jordani i Izraelu. Jednakże jedna z nich ma swój wątek przewodni (który odkryłem w sumie dopiero w trakcie wyjazdu ;) ), do tego jest dość zakręcona organizacyjnie, a na domiar tego nadaje się do umieszczenia w dziale Podróże międzyregionalne - nazwa ta żywo kojarzy mi się z PKP Przewozy regionalne :D . Co prawda PKP podczas tej wyprawy nie jeździłem, ale były za to inne pociągi, tym razem nie wykolejone ... ;) tylko takie:
Zaczynamy. Jest koniec marca 2014. Pierwszy lot do Rzymu, tam szybka przesiadka do większej maszyny, którą poleciałem daleko, daleko aż do Chin. Korzystając z niedawno wprowadzonych wiz tranzytowych, odwiedziłem Szanghaj. Pieczątka w paszporcie, bez tracenia czasu szybko poszedłem na pociag widoczny powyżej, który w ekspresowym tempie zawiózł mnie do miasta. Już wtedy spotkałem na zorganizowaną wycieczkę z polskiego biura podróży, co było dla mnie swoistym dobrym fatum ;) . Już wyjaśniam. Za każdym razem jak gdzieś jade, licze po cichu na to, że nie spotkam na tym wyjeździe ani jednego Polaka i jak dotąd to się nigdy, nie udało, nawet jak byłem na jeden dzień, na końcu świata, w najgorszym mozliwym sezonie ;) .
Po dostaniu się do centrum od razu wiedziałem w którym kierunku mam się udać...
...po półkach sklepowych od razu poznałem że znajduje się na właściwym kontynencie!
Szanghaj wydaje się średnio ciekawym miastem dla turystów. Poza atrakcjami w samym centrum, niewiele jest tutaj do zobaczenia, szczególnie jak ktoś wcześniej już odwiedził inne nowoczesne metropolie. Jako iż byłem sam, stałem się łakomym kąskiem dla lokalnych naganiaczy. Jeśli ktoś o dobrym angielskim cie zaczenia, nieważne w jakiej sprawie i jak miły by się nie wydawał, na bank będzie próbował wyciagnąć od Ciebie pieniądze. Wszystkie konwersacje kończyły się zaproszeniem na herbatę (byłby to pewnie najdroższy napój w moim życiu) albo propozycją skorzystania z usług pięknych niewiast. Jedna z nich, próbujaca mnie namówić na małe co nieco, zaprezentowała mi piękny folder z jeszcze piękniejszymi dziewczynami. Powiedziałem, że nie chcę jakiś dziewczyn z obrazka, tylko ją ;) . Takiej odpowiedzi się nie spodziewała :mrgreen:
Czas było wybrać się na prowincję, gdzie było nieco spokojniej.
Dużo bardziej spodobało mi się na obrzezach, z dala od zgiełku metropolii.
Do Zhujiajiao, bo tak nazywało się to miejsce można dotrzeć łatwo z centrum Shanghaju.
Czas wrócić do miasta i odwiedzić jego starszą część:
Co rusz widziałem reklamę ze znamym mi logotypem. Za niecałe trzy tygodnie miał odbyć się tutaj wyścig Formuły 1, czwarty w sezonie 2014.
Komu w drogę temu czas, trzeba wracać na lotnisko bo wiza na 72h powoli zaczyna się kończyć
------------------------
Poranek dnia kolejnego. Szczęśliwie wyladowałem w kolejnym celu mojej podróży. Stoję spokojnie w kolejce po wizę, szukam czegoś w plecaku. Czegoś mi tu brakuje. FUCK. Zostawiłem folder z absolutnie wszystkimi rezerwacjami, mapami i wydrukami w Szanghaju! Po raz pierwszy takie coś mi się zdarzyło! Teraz nawet nie wiem gdzie dalej mam się udać! Na szczęście udało mi sie sprawdzić adres hotelu przez internet, a pozostałe dokumenty wydrukowałem kilka dni później w kafejce internetowej. Uff, pamiętam jak mi się wtedy ciepło zrobiło :) .
No dobra, emocje opadły, więc pozostaje pytanie gdzie teraz się znalazłem?
Tak jest, Hong Kong. Idealny mix wschodu i zachodu :) .
Spędziłem tam kilka dni bez specjalnego planu.
Tak, odwiedziłem kilka z miejsc polecanych w przewodnikach, ale okazało się, że mozna tam po prostu wejść w losowo wybraną uliczkę, albo wysiąść na dowolnej stacji metra i zawsze znalazło się coś interesującego.
Urzekł mnie klimat tego miesjca. Najpierw ciężko było sie przezwyczaić do ogólnego ścisku, tłumów ludzi i mikro pomieszczeń.
Wydaje się że to miasto nigdy nie śpi. Pełno ludzi o każdej porze dnia i nocy. Absolutnie wszędzie.
Pozorny chaos, jednak wszystko wydaje się uporzątkowane i na miejscu.
Każdy centrymetr kwadratowy wykorzystany, nic się nie marnuje.
Wystarczy usiąść, chłonąć i obserwować. To jest atrakcja sama w sobie. Po prostu tam być
Niestety, trzeba było powoli się pakować i uciekać. Szkoda. Bardzo chętnie tam wrócę przy najbliższej sposobności.
-------------------------
Następnego ranka prom zabrał mnie do Macau, kolejnego mini państewka.
Nie urzekało ani trochę.
Jest to stolica kasyn i hazardu, jednak zalatuje to wszystko kiczem i tandetą. Jeden dzień na to miejsce to zdecydowanie maksimum, chyba że ktoś lubi pokera i ruletkę :)
Kolejna rzeczą z którą kojarzy się to miejsce to sporty motorowe i odbywający się tu co roku wyścig uliczny.
-----------------
Kolejnym przystankiem mojej podróży było Kuala Lumpur, stolica Malezji. Przypadek sprawił, że akurat odbywał tam się drugi wyścig Formuły 1 w tym sezonie. Dziwnym zbiegiem okoliczności i zrządzeniem losu było to, że w kieszeni miałem bilet na tą imprezę. Jak więc z tej okazji nie skorzystać ;) ?
Te Niemki rzeczywiście mało urodziwe ;)
Pora deszczowa, nie jedzcie ;) !
---------------
Następnego ranka znalazłem się w kolejnym kraju na kolejnym... kontynencie. Ogromne przestrzenie to miła odmiana po zatłoczonych metropoliach Azji.
Dwa tygodnie przed moim przyjazdem, odbył się tutaj... nie zgadniecie!
Pierwszy w tym seonie wyścig F1 w Melbourne! :mrgreen:
Mnie jednak co innego tu urzekło, a resztki zniszczonych opon to był tylko miły dodatek.
Czym prędzej wybrałem się na Great Ocean Road, by podziwiać widoki:
Często z niespotykanej perspektywy
Jednak miasto samo w sobie też było interesujące.
Niby kolejna metrolopilia, a czas jakby płyną wolniej.
Czas jednak naglił, trzeba było wybrać się jeszcze nieco bardziej na wschód.
Szybki przelot lokalnym low costem i jestem. Który to już lot podczas tej podróży? I ile jeszcze ich pozostało żeby wrócić do domu!?
Zwierzaki to mają cudne!
Infrastruktura wiele nie odbiega!
Frankfurt w lewo, Berlin w... prawo! To jest naprawdę koniec świata :)
Nawet chmury zachowują się tu nieco inaczej niż wszędzie indziej ;)
A ludzie podchodzą do wielu spraw bardziej na luzie.
Podczas powrotu, już na lotnisku w Europie zobaczyłem samolot z reklamą GP Bahrajnu 2014, trzeciego wyścigu w tym sezonie... ;)
Dzięki że odbyliście tą podróż razem ze mną! :)
------------------
Wyjazd był oparty o loty China Eastern Airlines na trasie FCO-HKG, SYD-LHR, w obie strony z przesiadkami w PVG, w przyzwoitej cenie. Do tego doloty low-costami Airasia oraz Jetstar i mamy całość. Kosztów dokładnych nie pamiętam, jednak było to około 2500-3000zł za loty oraz drugie tyle na resztę. Więcej zdjęć:
https://picasaweb.google.com/1095849159 ... 5qnDzbehNw
https://picasaweb.google.com/1095849159 ... o93465D5ag
https://picasaweb.google.com/1095849159 ... ei5vvf26AE
https://picasaweb.google.com/1095849159 ... 1aud_OrwSw
https://picasaweb.google.com/1095849159 ... vr72euc5AE
Przepraszam za ewentualne błędy, skróty myślowe i uproszczenia, pisane w tak zwanym międzyczasie, bez korekty. Kolejna relacja w 2017! :mrgreen: