Wielokrotnie dzieliłem się przydatnymi informacjami tu na forum dotyczącymi Andaluzji, ale skutecznie namówiony przez Moderację postanowiłem spróbować ubrać to w bardziej lub mniej składną relację dotyczącą wyprawy z roku 2013. Wiadomo przez te dwa lata sporo się zmieniło, ale miejsc nie przenieśli, chyba za wiele nie zburzyli, pewnie niewiele wybudowali, więc może komuś się przyda. Niestety z racji upływu czasu dokładnych cen czy godzin nie podam, ale postaram się odtworzyć jak najwięcej.
Wyprawa miała trwać od 28.09 do 10.10.2013. Słowo „miała” to słowo klucz, ale o tym w dalszej części relacji. Bilety zostały kupione na trasie: WMI-CRL 28/09 10:15-12:20 59 zł CRL-AGP 28/09 16:05-18:50 42,83 € AGP-BGY 10/10 13:55-16:25 100,56 zł BGY-WAW 10/10 20:55-22:50 19,99 € Pierwsze trzy odcinki Ryanairem, ostatni Wizzairem. Ten odcinek CRL-AGP można było kupić taniej, ale troszkę przespaliśmy wówczas sprawę.
Hotele rezerwowaliśmy poprzez link ze strony Ryanaira (pamiętna promocja, gdzie za każdą rezerwację dawali potem voucher na 10 €). Tam gdzie spaliśmy dwie noce robiliśmy dwie osobne rezerwacje: na mnie, druga na dziewczynę (dzisiaj już żonę) aby lepiej wykorzystać promocję hotelową na maksa (za dwie lub więcej nocy na jednej rezerwacji dawali tylko 10 €, a tak wpadało nam 2x10 € = 20 €
;) Wszędzie nie było problemu aby rezerwacje łączyli i od razu dawali pokój na dwie doby. Profilaktycznie tylko zawsze prosiliśmy o osobne fakturki.
Dzień 1 Na lotnisko w Modlinie docieramy z Warszawy w ramach biletu lotniskowego kombinacją Koleje Mazowieckie + Autobus z PKP Modlin do Terminala. Wówczas kosztowało to chyba jeszcze 15zł (dzisiaj 17zł) Wylot bez problemu, przesiadka…zdążyliśmy się wynudzić. Popatrzyliśmy na lądujące i odlatujące samoloty oraz małego „bzyczka”, którego pilot pomiędzy startami i lądowaniami trenował swoje podejścia. Po wylądowaniu w Maladze udajemy się na stację i pociągiem jedziemy do Malagi. Wysiadamy na ostatniej stacji Centro Alameda i udajemy się na Alameda Principal, skąd odjeżdża mnóstwo autobusów., m.in. nasz o numerze 25. My mamy nocleg pod Malagą, nieopodal Parku Technologicznego w Posadas de Espana Malaga (czas przejazdu ok. 30 min). Do hotelu docieramy już wieczorem. Cena za pokój 2 os to 39 € w opcji bez śniadania. Mamy tutaj dwa noclegi.
Dzień 2 W niedzielę mamy zaplanowany wypad na eksplorację Malagi. Jedziemy znanym nam autobusem 25 do końca, czyli do centrum. Potem ruszamy w stronę portu, mijamy Plaza de La Marina, gdzie znajduje się także informacja turystyczna. Proponują kilka tras zwiedzania.
My decydujemy się na autorską trasę, która będzie wyglądać mniej więcej tak:
Port
Zawracamy w stronę Katedry, mijamy fontannę na rondzie...
...a potem ogród przed Ratuszem
Przed Alcazaba jesteśmy nieco po godz. 12:00. Z racji, że w niedzielę Alcazaba i Gibralfaro jest za free od godz 14:00 postanawiamy iść jeszcze w miasto.
Katedra
Kręcąc się uliczkami Malagi spotykamy procesję
Na placu Konstytucji robimy sobie małą przerwę na jedzonko zanim zaatakujemy Gibralfaro.
Plaza de la Merced
Alcazaba + Gibralfaro
Widoki na miasto ze wzgórza
Powłóczyliśmy się troszkę jeszcze po mieście, a następnie udaliśmy się na lotnisko odebrać zamówione autko. Skorzystaliśmy z wypożyczalni RecordGo. Auto klasy Ford Ka na 9 dni kosztowało 52,5 €, do tego wzięliśmy pełne ubezpieczenie oraz musieliśmy zapłacić za pełen bak paliwa. Dostaliśmy auto bodajże 4 letnie z przebiegiem około 72tys km. Niestety tym raz nie było tak dobrze jak przy moim pierwszym zetknięciu z tą wypożyczalnią na Majorce, gdzie otrzymałem Forda Fiestę z przebiegiem 900km pachnącym jeszcze fabryką. Być może nowych klientów dopieszczają, a już tych "z historią" niekoniecznie. Wracamy do Hotelu Posadas, gdzie mamy bezpłatny parking, a już jutro z rana ruszamy w trasę.
Dzień 3 Z samego rana wyruszamy w stronę Rondy. Po drodze zahaczamy jeszcze o Setenil de Bodegas ze słynnymi domami wbudowanymi w skały. O godz 10:00 miejsce jeszcze nie tętni życiem, zaczynają pojawiać się tubylcy na porannej kawce, turystów nie widać.
Udajemy się w dalszą drogę do Rondy, po pół godzinie jesteśmy już na miejscu. Z racji, że miasteczko za wielkie nie jest, dla osób podróżujących autem zalecam parkowanie na pierwszym lepszym miejscu. Im bliżej centrum, tym mniej miejsc, jest parking podziemny, ale płatny. Nam udało się zaparkować niedaleko stacji kolejowej, na Calle Cordoba https://www.google.pl/maps/@36.7498259,-5.1591388,18z
Zwiedzamy Arenę corridy i muzeum i idziemy w kierunku słynnego mostu
Na dół do wąwozu nie schodziliśmy, może następnym razem zawitamy tu na dłużej.
Trzy godzinki szybko mijają. Coś przekąszamy i ruszamy w dalszą drogę. Cel Gibraltar, a dokładnie La Linea de la Conception, bo tam mamy kolejny nocleg. Forumowicze polecają malowniczą drogę A397, wiodącą przez góry, mnóstwo serpentyn i wspaniałych widoków. Niestety nie jest nam dane to oglądać, po kilkunastu minutach jazdy dopada nas mega ulewa.
Poza ścianą deszczu i wnikliwej obserwacji drogi nie widać nic. Jak zjedziemy z gór nad morze, pięknie się wypogodzi…jak pech to pech.
Oto i nasz cel w oddali
Po zjechaniu nad morze nie korzystamy z płatnej autostrady tylko jedziemy A7. Widoczki zapewne ciekawsze (nad brzegiem morza) aniżeli po autostradzie, ale płynność ruchu skutecznie utrudniają co i raz ronda. Nam się nigdzie nie spieszy, więc w słoneczne popołudnie spokojnie zmierzamy w kierunku skały.
Około godziny 18 docieramy do La Linea. Nocleg mamy w Hostal La Campana. Pokój skromny, ale na nockę w zupełności wystarczy. Przy hotelu niestety tylko podziemny, płatny parking, więc szukamy bezpłatnego. Znajdujemy takowy na Avenida de Espana nad samym morzem. Po wieczornym spacerze po miasteczku wracamy do hostelu i korzystamy z tutejszej kuchni, za zestaw 3 daniowy płacimy bodajże 9 €.
Dzień 4
Po śniadaniu kierujemy się w stronę granicy. Przekraczamy granicę pieszo, auta stoją w sporym korku, dodatkowo w wielu wypożyczalniach hiszpańskich trzeba dopłacać za wjazd do Gibraltaru. Machnięcie paszportem i już jesteśmy w brytyjskim terytorium zamorskim (nomen omen jak to brzmi, jakbyśmy byli gdzieś daleko poza Europą
;)
Szlabany zaczynają się zamykać, policja z psami, ludzie pospiesznie uciekający z pasa startowego…hmmm doświadczymy zamykania drogi na czas lądowania samolotu. Czekamy, czekamy, wielu turystów szykuje swoje aparaty do zrobienia pamiątkowych zdjęć, aż nagle pojawia się mała popierdółka, bo inaczej tego nazwać się nie da. Tyle zachodu jakby miał lądować nie wiadomo jaki kolos
;)
Docieramy do pętli autobusowej, gdzie wsiadamy w autobusik jadący na Europa Point (południowy cypel z pomnikiem gen. Sikorskiego). Generalna uwaga, warto mieć ze sobą funty, można bez problemu płacić euraskami, ale przeliczniki są delikatnie mówiąc mało korzystne, np. autobus to 2 Euro lub 1 funt.
Europa Point
Drogę powrotną pokonujemy pieszo idąc czasem chodnikiem, czasem skrajem ulicy z racji wąskich uliczek.
Wstępujemy na wystawę militariów i obejrzenie słynnej baterii 100 ton.
Następnie udajemy się w stronę dolnej stacji kolejki linowej, którą można wjechać na skałę. Skała to Królestwo małp z gatunku magot. Miejsce to jest jedynym w Europie gdzie małpy te żyją na wolności.
Małpy rządzą no i trzeba się mieć na baczności aby czegoś nie stracić. Widziałam jak mała jednej kobitce z kosza pod wózkiem próbowała wyciągnąć torbę
;)
Ciekawa relacja, pierwotnie miałem identyczny plan na wakacje, ale wybrałem jednak Lizbona-Algarve-Sewilla- Malaga! Czekam na relacje z Sewilli, w której spędzę 3 dni:)
Wiadomo przez te dwa lata sporo się zmieniło, ale miejsc nie przenieśli, chyba za wiele nie zburzyli, pewnie niewiele wybudowali, więc może komuś się przyda. Niestety z racji upływu czasu dokładnych cen czy godzin nie podam, ale postaram się odtworzyć jak najwięcej.
Wyprawa miała trwać od 28.09 do 10.10.2013. Słowo „miała” to słowo klucz, ale o tym w dalszej części relacji.
Bilety zostały kupione na trasie:
WMI-CRL 28/09 10:15-12:20 59 zł
CRL-AGP 28/09 16:05-18:50 42,83 €
AGP-BGY 10/10 13:55-16:25 100,56 zł
BGY-WAW 10/10 20:55-22:50 19,99 €
Pierwsze trzy odcinki Ryanairem, ostatni Wizzairem.
Ten odcinek CRL-AGP można było kupić taniej, ale troszkę przespaliśmy wówczas sprawę.
Hotele rezerwowaliśmy poprzez link ze strony Ryanaira (pamiętna promocja, gdzie za każdą rezerwację dawali potem voucher na 10 €). Tam gdzie spaliśmy dwie noce robiliśmy dwie osobne rezerwacje: na mnie, druga na dziewczynę (dzisiaj już żonę) aby lepiej wykorzystać promocję hotelową na maksa (za dwie lub więcej nocy na jednej rezerwacji dawali tylko 10 €, a tak wpadało nam 2x10 € = 20 € ;) Wszędzie nie było problemu aby rezerwacje łączyli i od razu dawali pokój na dwie doby. Profilaktycznie tylko zawsze prosiliśmy o osobne fakturki.
Dzień 1
Na lotnisko w Modlinie docieramy z Warszawy w ramach biletu lotniskowego kombinacją Koleje Mazowieckie + Autobus z PKP Modlin do Terminala. Wówczas kosztowało to chyba jeszcze 15zł (dzisiaj 17zł)
Wylot bez problemu, przesiadka…zdążyliśmy się wynudzić. Popatrzyliśmy na lądujące i odlatujące samoloty oraz małego „bzyczka”, którego pilot pomiędzy startami i lądowaniami trenował swoje podejścia.
Po wylądowaniu w Maladze udajemy się na stację i pociągiem jedziemy do Malagi. Wysiadamy na ostatniej stacji Centro Alameda i udajemy się na Alameda Principal, skąd odjeżdża mnóstwo autobusów., m.in. nasz o numerze 25. My mamy nocleg pod Malagą, nieopodal Parku Technologicznego w Posadas de Espana Malaga (czas przejazdu ok. 30 min). Do hotelu docieramy już wieczorem. Cena za pokój 2 os to 39 € w opcji bez śniadania. Mamy tutaj dwa noclegi.
Dzień 2
W niedzielę mamy zaplanowany wypad na eksplorację Malagi. Jedziemy znanym nam autobusem 25 do końca, czyli do centrum. Potem ruszamy w stronę portu, mijamy Plaza de La Marina, gdzie znajduje się także informacja turystyczna. Proponują kilka tras zwiedzania.
My decydujemy się na autorską trasę, która będzie wyglądać mniej więcej tak:
Port
Zawracamy w stronę Katedry, mijamy fontannę na rondzie...
...a potem ogród przed Ratuszem
Przed Alcazaba jesteśmy nieco po godz. 12:00. Z racji, że w niedzielę Alcazaba i Gibralfaro jest za free od godz 14:00 postanawiamy iść jeszcze w miasto.
Katedra
Kręcąc się uliczkami Malagi spotykamy procesję
Na placu Konstytucji robimy sobie małą przerwę na jedzonko zanim zaatakujemy Gibralfaro.
Plaza de la Merced
Alcazaba + Gibralfaro
Widoki na miasto ze wzgórza
Powłóczyliśmy się troszkę jeszcze po mieście, a następnie udaliśmy się na lotnisko odebrać zamówione autko. Skorzystaliśmy z wypożyczalni RecordGo.
Auto klasy Ford Ka na 9 dni kosztowało 52,5 €, do tego wzięliśmy pełne ubezpieczenie oraz musieliśmy zapłacić za pełen bak paliwa.
Dostaliśmy auto bodajże 4 letnie z przebiegiem około 72tys km. Niestety tym raz nie było tak dobrze jak przy moim pierwszym zetknięciu z tą wypożyczalnią na Majorce, gdzie otrzymałem Forda Fiestę z przebiegiem 900km pachnącym jeszcze fabryką. Być może nowych klientów dopieszczają, a już tych "z historią" niekoniecznie.
Wracamy do Hotelu Posadas, gdzie mamy bezpłatny parking, a już jutro z rana ruszamy w trasę.
Dzień 3
Z samego rana wyruszamy w stronę Rondy. Po drodze zahaczamy jeszcze o Setenil de Bodegas ze słynnymi domami wbudowanymi w skały. O godz 10:00 miejsce jeszcze nie tętni życiem, zaczynają pojawiać się tubylcy na porannej kawce, turystów nie widać.
Udajemy się w dalszą drogę do Rondy, po pół godzinie jesteśmy już na miejscu. Z racji, że miasteczko za wielkie nie jest, dla osób podróżujących autem zalecam parkowanie na pierwszym lepszym miejscu. Im bliżej centrum, tym mniej miejsc, jest parking podziemny, ale płatny. Nam udało się zaparkować niedaleko stacji kolejowej, na Calle Cordoba
https://www.google.pl/maps/@36.7498259,-5.1591388,18z
Zwiedzamy Arenę corridy i muzeum i idziemy w kierunku słynnego mostu
Na dół do wąwozu nie schodziliśmy, może następnym razem zawitamy tu na dłużej.
Trzy godzinki szybko mijają. Coś przekąszamy i ruszamy w dalszą drogę. Cel Gibraltar, a dokładnie La Linea de la Conception, bo tam mamy kolejny nocleg. Forumowicze polecają malowniczą drogę A397, wiodącą przez góry, mnóstwo serpentyn i wspaniałych widoków. Niestety nie jest nam dane to oglądać, po kilkunastu minutach jazdy dopada nas mega ulewa.
Poza ścianą deszczu i wnikliwej obserwacji drogi nie widać nic. Jak zjedziemy z gór nad morze, pięknie się wypogodzi…jak pech to pech.
Oto i nasz cel w oddali
Po zjechaniu nad morze nie korzystamy z płatnej autostrady tylko jedziemy A7. Widoczki zapewne ciekawsze (nad brzegiem morza) aniżeli po autostradzie, ale płynność ruchu skutecznie utrudniają co i raz ronda. Nam się nigdzie nie spieszy, więc w słoneczne popołudnie spokojnie zmierzamy w kierunku skały.
Około godziny 18 docieramy do La Linea. Nocleg mamy w Hostal La Campana. Pokój skromny, ale na nockę w zupełności wystarczy. Przy hotelu niestety tylko podziemny, płatny parking, więc szukamy bezpłatnego. Znajdujemy takowy na Avenida de Espana nad samym morzem.
Po wieczornym spacerze po miasteczku wracamy do hostelu i korzystamy z tutejszej kuchni, za zestaw 3 daniowy płacimy bodajże 9 €.
Dzień 4
Po śniadaniu kierujemy się w stronę granicy. Przekraczamy granicę pieszo, auta stoją w sporym korku, dodatkowo w wielu wypożyczalniach hiszpańskich trzeba dopłacać za wjazd do Gibraltaru. Machnięcie paszportem i już jesteśmy w brytyjskim terytorium zamorskim (nomen omen jak to brzmi, jakbyśmy byli gdzieś daleko poza Europą ;)
Szlabany zaczynają się zamykać, policja z psami, ludzie pospiesznie uciekający z pasa startowego…hmmm doświadczymy zamykania drogi na czas lądowania samolotu. Czekamy, czekamy, wielu turystów szykuje swoje aparaty do zrobienia pamiątkowych zdjęć, aż nagle pojawia się mała popierdółka, bo inaczej tego nazwać się nie da. Tyle zachodu jakby miał lądować nie wiadomo jaki kolos ;)
Docieramy do pętli autobusowej, gdzie wsiadamy w autobusik jadący na Europa Point (południowy cypel z pomnikiem gen. Sikorskiego). Generalna uwaga, warto mieć ze sobą funty, można bez problemu płacić euraskami, ale przeliczniki są delikatnie mówiąc mało korzystne, np. autobus to 2 Euro lub 1 funt.
Europa Point
Drogę powrotną pokonujemy pieszo idąc czasem chodnikiem, czasem skrajem ulicy z racji wąskich uliczek.
Wstępujemy na wystawę militariów i obejrzenie słynnej baterii 100 ton.
Następnie udajemy się w stronę dolnej stacji kolejki linowej, którą można wjechać na skałę.
Skała to Królestwo małp z gatunku magot. Miejsce to jest jedynym w Europie gdzie małpy te żyją na wolności.
Widoki z góry