+12
Antia 5 sierpnia 2015 17:21


Po Afganistanie podróżowałam sama.

Wprawdzie w Heracie mam przyjaciół, ale towarzyszyli mi oni tylko pierwszego dnia. Kiedy wybierałam się poza miasto, jechałam wynajętym autem. Mój kierowca robił za tłumacza. Nie czułam niebezpieczeństwa, jednak z relacji rozmówców wynikało, że to mogło się zmienić w sekundę. Byłam ostrożna.












Kilka razy, jadąc przez górskie miejscowości, mając wspaniałe kadry do zdjęć musiałam się zupełnie zasłonić, schować aparat. Kierowca tłumaczył, że talibowie nie lubią obcych, tym bardziej robienia im zdjęć przy domach.
- Tu zrobisz zdjęcie a w następnej wiosce wylecimy w powietrze, żartował, ale wiedziałam, że w tym żartobliwym tonie jest przestroga.







Nie spotkałam żadnej białej twarzy poza amerykańskimi żołnierzami. Nie było pocztówek, magnesików, pamiątek ;)) dziewicze tereny, "dzicz", jakiej szukałam po całym świecie. Większa niż na Borneo czy małych wyspach indonezyjskich.







Komunikowałam się swoją łamaną angielszczyzną, chociaż ciągle twierdzę, że do złapania kontaktu, znajomość języków nie jest aż tak mocno potrzebna. Uśmiech, życzliwa twarz i mowa ciała są uniwersalnym komunikatorem na całym świecie (wyjątek Chiny!).









Będąc w jednej z talibskich wiosek w górach, uczestniczyłam w wiejskiej imprezie. Kobiety były w innych pomieszczeniach, mnie chyba z racji tego, że turystka, pozwolono zaglądać do facetów. Nie robiłam zdjęć, uprzedzona przez kierowcę o niechęci do utrwalania ich życia na fotografiach.

















Gdybym miała w oczach aparat.... Te wiejskie obrazki, dzieciaczki ganiające za metalowym kółkiem od roweru. Umorusane, w połatanych koszulinach, często bose. Kobiety przygotowujące posiłek. Ich niebieskie postacie na tle kremowych glinianek. Czerwone maki rosnące na piasku.







Wszechobecny piaskowy kurz, tak malowniczy na końcu drogi, skrywający horyzont i unoszący się wśród glinianych murków, skraju pola.










Dostojni starsi panowie przesiadujący na wieczornych pogawędkach przed wiejskim sklepikiem. Ich białe misternie zawiązane turbany i wypielęgnowane brody.



Jednego dnia spotkałam nad ranem na rozległej łące bez trawy, trójkę chłopców. W zimowych czapkach, przewiązanej parcianym sznurkiem kurtce i przewieszonej przez ramię starej torbie. Ranki były chłodne, jeden z nich chyba był chory, bo często kasłał. Chłopcy pilnowali stada owiec, które z zaciekawieniem przyglądało się obcinaniu wełny u jednej z nich. Ta związana i spokojna leżała między nogami najstarszego z chłopaków. Drugi, wielkimi nożycami wprawnie obcinał jej futro przy samej skórze.
Młodzi pasterze byli zaskoczeni widokiem kobiety w czarnym czadorze, która z każdej strony robi im zdjęcia. Nie wiedzieli jak mają się zachować. Cukierki i butelka coli pozwoliły nam nawiązać lepszy kontakt.






















Niebezpiecznie zrobiło się tylko raz, w małej wiosce, kiedy w pewnym momencie, podczas rozmowy z długobrodym starszym talibem, poczułam dotknięcie pupy.
Pierwszy odruch: odwróciłam się i dałam po łapie intruzowi. Druga myśl, OMG, przecież to facet, kobiecie nie wolno dotykać mężczyzn! Mój strach był adekwatny do wyrazu jego twarzy- zaskoczenie ze złością. Miałam jednak szczęście, bo sytuację zauważył jeden z członków starszyzny. Ostro coś powiedział do młodziaka i ten wymuszonym uśmiechem do mnie dwa słowa (chyba przepraszał), wycofał się do innej chaty, więcej go nie widziałam tego dnia, jednak strach został.
Starszyzna wioski na pożegnanie zapraszała mnie do ponownego odwiedzenia, zaznaczając, że mogą być w innym miejscu.


Widziałam tam, szczególnie w wioskach, sporo śladów wojny, wraki samochodów, czołgi, posterunki uzbrojone po zęby, żołnierzy w kamizelkach kuloodpornych z groźnie wycelowaną bronią. Zatrzymywali do kontroli podejrzane samochody.

A czerwone maki kwitły, było ich wszędzie pełno. Taka kontra... wojna, spalone resztki samochodów, piaskowe domostwa, kurz na wyschniętych drogach i te krwiste maki... do tego cudne światło.

Dlatego wracam tam ... muszę dokończyć :)










Dodaj Komentarz

Komentarze (10)

gosiagosia 5 sierpnia 2015 21:18 Odpowiedz
To banał może ale wszystko poza tym banałem wydaje mi się śmieszne: piękne zdjęcia, piękne ujęcia. Gratuluję. Bardzo.
antia 5 sierpnia 2015 21:32 Odpowiedz
gosiagosiaTo banał może ale wszystko poza tym banałem wydaje mi się śmieszne: piękne zdjęcia, piękne ujęcia. Gratuluję. Bardzo.
Nie rozumiem Twojego komentarza :)
kia-80 6 sierpnia 2015 07:04 Odpowiedz
Jestem zachwycona wszystkim. Zdjęcia wspaniałe. Gratuluję Ci odwagi i możliwości. Życzę ciągłej przyjemności z podróżowania i ludzkiej życzliwości zawsze i wszędzie ;)
gosiagosia 6 sierpnia 2015 08:52 Odpowiedz
Antia - banał w takim sensie, że nasuwały mi się określenia bardzo górnolotne, kiedy chciałam ocenić zdjęcia. Zrezygnowałam więc i napisałam po prostu, że są piękne :) Mój komentarz jest więc wyrazem podziwu. Przepraszam, jeżeli wyraziłam się mało precyzyjnie.
antia 6 sierpnia 2015 09:11 Odpowiedz
gosiagosiaAntia - banał w takim sensie, że nasuwały mi się określenia bardzo górnolotne, kiedy chciałam ocenić zdjęcia. Zrezygnowałam więc i napisałam po prostu, że są piękne :) Mój komentarz jest więc wyrazem podziwu. Przepraszam, jeżeli wyraziłam się mało precyzyjnie.
dzieki za wyjasnienie, nie zlapalam Twojego toku skrotu myslowego :)
prodrewno 6 sierpnia 2015 11:16 Odpowiedz
czekamy z niecierpliwością na kolejną część:)
amanda 7 sierpnia 2015 21:54 Odpowiedz
piękne zdjęcia i ciekawa relacja , podróż na pewno pełna wrażeń , w końcu mało kto odważa się tam jechać , podziwiam i gratuluje !
grzegorz40 7 sierpnia 2015 22:07 Odpowiedz
Bardzo ciekawe, a zdjęcia fantastyczne :-)
wojtas-88 12 sierpnia 2015 08:44 Odpowiedz
Genialna relacja i zdjęcia. Codziennie sprawdzam, czy pojawiła się następna część :)
pado 20 sierpnia 2015 13:07 Odpowiedz
rewelacyjne zdjęcia gratulują odwagi!