+4
greg0 17 sierpnia 2015 08:33
Dość bogate i mocno uszczuplające urlop plany wyjazdowe z miesięcy wiosennych i jesiennych sprawiły, że na wakacje pozostało nam tylko wykorzystywanie weekendów.
Na romantyczny choć rodzinny wyjazd (póki junior chce ze starymi jeździć - niech jeździ) kolektywną decyzją wybrany został Paryż. Stolicę Francji odwiedziliśmy wprawdzie 9 lat temu, ale syn stwierdził, że będąc w wieku 6 lat zapamiętał tylko jakieś migawki z disneylandu i niewiele poza tym. A że Paryża nigdy dość - decyzja zapadła.

Bilety na przeloty landrynkową węgierską linią zakupione z dużym wyprzedzeniem i dzięki różnym zabiegom kosztowały w sumie ok. 220 zł za całą trójkę co jak na lipcowy wyjazd weekendowy jest ceną bardzo przyzwoitą.

Dzień 1. Wylot do Paryża w piątek skoro świt sprawił, że w drogę z naszego domostwa w stronę stolicy wyruszyliśmy przed 3 rano. Po dwóch godzinach zameldowaliśmy się na ulubionym parkingu przy Okęciu, a tuż po 5-ej na samym lotnisku.

Poranny szczyt trwał, ale dzięki nowym bramkom kontrola bezpieczeństwa poszła błyskawicznie i niemal z marszu wsiedliśmy do samolotu (tzn. autobusu bo Wizz ciągle żydzi na rękawach i wozi pasażerów lotniskowymi autobusami).

Ze względu na mały bagaż podręczny nie latamy Wizzem zbyt często, ale na weekendy landryna sprawdza się chyba lepiej od swojego irlandzkiego kolegi - naszym zdaniem loty są przyjemniejsze - samoloty nowsze, fotele wygodniejsze a załoga ładniej ubrana. Jarmark podobny ale cóż - jak to w lowcostach.

Relacji z Paryża jest na tym forum mnóstwo więc trudno zabłysnąć czymś oryginalnym.

Jak większość w Beauvais wylądowaliśmy, wysiedliśmy, przedreptaliśmy do terminalu i ruszyliśmy w stronę autobusów jeżdżących do Paryża (15,90 EUR w jedną stronę przy rezerwacji przez internet).
Jedynym oryginalnym akcentem z mojej strony było zgubienie po drodze z samolotu swetra, którego brak dostrzegłem marznąc po wyjściu z lotniska. Sweter był ulubiony, w dodatku był jedyną cieplejszą rzeczą jaką zabrałem, tymczasem Paryż przywitał nas chłodem, dlatego postanowiliśmy dzielnie walczyć o odzyskanie ubioru.
Na 100% sweter został utracony na raptem 100-metrowym odcinku między samolotem a wyjściem z hali przylotów, a na 90% w śmiesznym przedsionku wejścia zamykającym się za każdymi 3 pasażerami. Żonie w poszukiwaniach udało się przedrzeć do strefy przylotów, gdzie w asyście pracownika biura lost&found dotarła aż do samolotu, gość zresztą do samolotu nawet poszedł po schodkach. Niestety ktoś idący za mną musiał ewidentnie moją odzież sobie przygarnąć. Przytaczam tę historię w kategoriach ciekawostki bo szczerze mówiąc obstawiałem, że za nic do hali przylotów po wyjściu się nie wróci.

Materialna strata nie była duża, ale oznaczała konieczność upolowania czegoś do narzucenia w chłodnawym jak się okazało Paryżu.

Po godzinie jazdy z lotniska dotarliśmy do Porte Maillot, w metrze na dzień dobry wysłuchaliśmy ostrzeżeń o pilnowaniu toreb, kupiliśmy dzienne bilety Mobilis na 2 strefy i ruszyliśmy w stronę La Defense. Nocowaliśmy w "wylosowanym" na Hotwire hotelu z tej dzielnicy - wybór serwisu padł na 4* Mercure Paris La Defense 5. Do hotelu dotarliśmy z dworca autobusowego przy La Defense hotelowym busikiem kursującym od rana do północy, co okazało się bardzo wygodnym rozwiązaniem. W hotelu musieliśmy zaczekać godzinkę na przygotowanie pokoju (trochę dziwna - korzystna dla Klientów polityka check-in i check-out o 12) - w rezultacie zamiast standardowej dwójki z dostawką dostaliśmy suitę z dwoma pokojami a czas oczekiwania zrekompensowany został gratisowymi napojami w hotelowym barku.
Hotel ogólnie bardzo fajny, dojazd linią metra w ramach 2 strefy (RER na La Defense to już 3 strefa, ale w sierpniu linia RER A była akurat w remoncie).

Po rozpakowaniu i odświeżeniu, zwarci i gotowi ruszyliśmy wczesnym popołudniem na podbój miasta. Z racji tego, że był to nasz drugi pobyt, odpadało nam bieganie po muzeach i rozpaczliwe szukanie wszystkich zabytków - założenie było takie, aby spokojnie i przyjemnie spędzić w Paryżu czas.

Na dzień dobry zaliczyliśmy wspinaczkę na wieże Notre Dame.

DSC_0388.JPG


Na krętych schodach przy dużej kolejce oczekujących spacerek jest nieco wymagający - rada dla niedomagających - iść z tyłu wpuszczanej tury ludzi. Widoki na górze naprawdę godne poniesionego wysiłku - panorama Paryża we wszystkich kierunkach nawet przy pochmurnym niebie wspaniała.

DSC_0012.JPG



DSC_0015.JPG


Po zachwytach nad miejscami, po których drepcze Quasimodo poszliśmy wzdłuż brzegu Sekwany, z boku katedry w poszukiwaniu jakichś normalnych (pozbawionych tłumów) kadrów dla zdjęć a potem w stronę dzielnicy łacińskiej.

DSC_0059.JPG


Przy padającym deszczu pod terrorem juniora wylądowaliśmy w McDonaldzie (McDonald w Paryżu! sic!), na szczęście długo nie padało a za chwilę w pięknym słońcu dreptaliśmy małymi uliczkami pełnymi uroczych paryskich knajp.

Szybki skok do metra i już podążaliśmy w stronę Trocadero za najpiękniejszym widokiem na Wieżę Eiffla. Gdyby przymknąć oczy na tłumy turystów, niemniejsze tłumy czarnoskórych imigrantów sprzedających miliony miniaturek wieży Eiffla w 167 postaciach i wielki namiot ustawiony centralnie na wprost wieży, może i faktycznie widok byłby nieskazitelny.
A tak to w poszukiwaniu spokojniejszej panoramy trzeba było zejść schodkami w dół. Tak czy inaczej - wieża jest piękna i zachwyca niezmiennie za każdym razem. Posiedzieliśmy na ławeczce przy Trocadero obserwując przechodniów, zgadując narodowości turystów, podpatrując oszustwa grających w 3 kubki. Pełen luz, żyć nie umierać.

DSC_0090.JPG



Dzień 2. Sobotę rozpoczęliśmy jak zawsze w Paryżu porannymi zakupami bagietek i croissantów w pobliskiej piekarni. Cóż powiedzieć - jeśli ktoś tak jak my ma porównanie paryskich bagietek jedynie do marketowych buł wypiekanych z kawałków mrożonego kilka lat wcześniej ciasta, to po prostu paryskie śniadanie naprawdę jest dla niego odlotowe.
Po jedzonku wyruszyliśmy w stronę Łuku Tryumfalnego. Od "dołu" obejrzeliśmy go przy okazji poprzedniej wizyty, dlatego teraz zdecydowaliśmy się wdrapać na górę i popodziwiać przepiękny gwiaździsty układ ulic zbiegających się przy monumencie. Wspinaczka na górę przy wysokiej temperaturze jest kłopotliwa, ale widoki rekompensują wysiłek z nawiązką.

DSC_0188.JPG



DSC_0205.JPG



DSC_0209.JPG


Spod Łuku pojechaliśmy na Montmartre, gdzie w tłumie turystów na wzgórzu bazyliki Sacre - Coeur wzorem setek (tysięcy?) Francuzów i turystów zrobiliśmy sobie mini piknik.
Z każdym krokiem w dół od bazyliki tłum rzednie, dlatego polecam przebić się jakoś od góry przez szczelnie "zasiedziane" schody i przycupnąć na trawniku poniżej fontanny.
Jeśli ktoś zapomni kupić wino czy piwo, nie ma z tym żadnego problemu, ponieważ stała obsługa ciemnoskórych imigrantów zapewnia w zasadzie pełny serwis.
Cóż - jeśli o nas chodzi - croissanty nigdzie nie smakują tak jak na wzgórzu Montmartru.
Wypoczęci zajrzeliśmy jeszcze na chwilę do samej bazyliki, która jest duża ale jakoś niczym wyjątkowym nie zachwyca, a potem podreptaliśmy w strone Place du Tertre w poszukiwaniu fajnej knajpki. Wylądowaliśmy ostatecznie w La Boheme tuż obok placyku, gdzie zjedliśmy absolutnie obłędne mule. Pyszne francuskie jedzenie, winko, klimat - naprawdę nie można chcieć więcej od życia!

DSC_0252.JPG



DSC_0271.JPG


Posileni podreptaliśmy rue Lepic w dół Montmartru, rzuciliśmy okiem na Ameliową kawiarnię Dwa Młyny i znaleźliśmy się ostatecznie obok sławetnego Molin Rouge.

DSC_0276.JPG


Stamtąd spacerek na słynny z naszego serialu wszczechczasów plac Pigalle a stamtąd już kolejny skok do paryskiego metra.

Metro jest w Paryżu naprawdę wszędzie, jednak po wielu stacjach trzeba się solidnie nachodzić przy przesiadkach, dlatego przydatnym rozwiązaniem jest mobilna aplikacja metra szacująca czasy przesiadek, po których można się zorientować co do czasu chodzenia między peronami.

Wysiedliśmy przy Luwrze, który wygląda urzekająco w promieniach zachodzącego słońca. Zwiedzanie samego muzeum zaliczyliśmy poprzednim razem, dlatego po krótkiej lekturze przewodnika podreptaliśmy w stronę Tuilleries i Placu Zgody, skąd odbiliśmy nad Sekwanę w stronę przystani Bateaux-Muches.

DSC_0318.JPG


Rejs po Sekwanie to niemal punkt obowiązkowy. Odkładaliśmy go na jak najpóźniejszą godzinę w nadziei na niezapomniane widoki rozświetlonego miasta. Rejsy firmy Bateaux - Muches są w wysokim sezonie bardzo częste, klientela z Chin obficie zapełnia wielkie wycieczkowce mieszczące setki pasażerów fotografujących ochoczo wszystkie mijane atrakcje i wykrzykujących gromkie "Ole" pod mijanymi mostami.

DSC_0307.JPG


Ponadgodzinna przejażdżka upływa szybko. W lecie słońce w Paryżu zachodzi późno, dlatego pomimo wypłynięcia w rejs grubo po 21, większość trasy przepłynęliśmy niestety za dnia. Pięknie prezentowała się w zasadzie (bo już w pełnej ciemności) tylko wieża Eiffla.

DSC_0335.JPG


Dzień zakończyliśmy ponownie na Trocadero podziwiając migającą o pełnej godzinie (23) wieżę - kolejny z serii widoków nie do zapomnienia.

DSC_0343.JPG



Dzień 3. Niedzielę rozpoczęliśmy od międzynarodowej mszy w katedrze Notre Dame. Msza była odprawiana po francusku, jej międzynarodowość polegała w zasadzie tylko na rozdaniu różnojęzycznych wersji czytań, ale piękna oprawa mszy w urzekającej scenerii wnętrz katedry pozostawia naprawdę niezapomniane wrażenie.

DSC_0390.JPG



DSC_0399.JPG


Ponieważ w trakcie mszy zaczął padać deszcz, przemieściliśmy się do Saint Chapelle, którą odpuściliśmy podczas poprzedniej wyprawy do Paryża. Z naszego laickiego jeśli chodzi o sztukę punktu widzenia - w środku byliśmy szczerze mówiąc rozczarowani, za to porządnie zdziwiliśmy się już w domu pięknem ... zrobionych przez nas zdjęć kaplicy.

DSC_0402.JPG


Deszcz zaczął padać na dobre, więc w nadziei na lepszą pogodę pojechaliśmy na Pola Elizejskie, gdzie w najlepsze trwało narodowe święto Francuzów, jakim jest bez wątpienia finisz kolarskiego wyścigu Tour de France. Wiedzieliśmy o wyścigu oczywiście wcześniej, ale chyba nie doceniliśmy zaangażowania francuskich i nie tylko kibiców dwóch kółek. Pomimo fatalnej pogody, przy ciągle padającym deszczu, poubierani w żółte peleryny kibice tłumnie dopingowali najpierw kolarki a potem kolarzy pokonujących kolejne rundy na osi Luwr - Łuk Triumfalny. Ponieważ do finiszu kolarzy pozostało ładnych kilka godzin, zdecydowaliśmy opuścić te tłumy i poszukać klimatycznej knajpy na niedzielny obiadek. Wylądowaliśmy ostatecznie znowu w Dzielnicy Łacińskiej, racząc się m.in. kolejnymi moulami (już nie tak rewelacyjne jak na Montmartrze), fondue z francuskich serów, zupą cebulową i ślimaczkami. Najedzeni, przy świecącym już słońcu wróciliśmy na finisz wyścigu, którego oprawa naprawdę robi wrażenie.

DSC_0466.JPG



DSC_0534.JPG


Przy starcie ostatniej rundy wzdłuż Pól Elizejskich przeleciał klucz myśliwców tworzących francuską flagę.

DSC_0547.JPG


Etap wygrał Niemiec, wyścig wygrał Anglik, Francuzi i tak wrócili do domu szczęśliwi.

Dzień i cały wyjazd zwieńczyliśmy wjazdem na wieżowiec Montparnassu.

DSC_0601.JPG



DSC_0605.JPG


Przy zapadającym zmroku dotarliśmy na 56, widokowe piętro z oszałamiającą panoramą całego miasta. Rozświetlające się w ciemnościach ulice Paryża robią naprawdę niesamowite wrażenie.

DSC_0571.JPG



DSC_0577.JPG


Na dachu wieżowca jest taras widokowy, na który weszliśmy niestety tylko na chwilkę z powodu urywającego głowę chłodnego wiatru. Przy bezwietrznej pogodzie doznania widokowe z pewnością są jeszcze lepsze.
Na piętrze można się posilić i wypić kawę, nie ma ograniczeń czasowych co do długości pobytu. Myślę, że Tour Montparnasse jest dużo ciekawszą opcją na podziwianie Paryża z góry niż wjazd na wieżę Eiffla, do której są zawsze gigantyczne kolejki no i przede wszystkim z wieży nie widać ... właśnie wieży. Takiego zdjęcia z wieży nie zrobimy:

DSC_0593.JPG



Dzień 4. Po noclegu wczesnym rankiem wyruszyliśmy na lotnisko w Beauvais. Z powodu wczesnej pory skorzystaliśmy z usług jednej z polskich firm kursujących na trasie z Paryża, odbierających pasażerów bezpośrednio z hotelu (kurs 20 EUR od pasażera, więc tylko niecałe 3 EUR więcej aniżeli dojazd metrem do Porte Maillot i autobus na Beauvais).
Lot z Beauvais terminowy, spokojny, podobnie jak powrót do domu wczesnym poniedziałkowym popołudniem.

Podsumowanie: Paryż to Paryż - to miasto z duszą będzie na nas zawsze robić kolosalne wrażenie i nie ma opcji, żeby wycieczka doń była nieudana. Jechaliśmy pełni obaw o zmiany jakie zaszły od czasu ostatniej wizyty. Mimo rosnącego tłumu wszelkiej maści imigrantów, mimo coraz większej liczby muzułmanów na ulicach, Paryż wciąż zachwyca, czasem wystarczy po prostu odbić trochę w bok od głównych szlaków turystycznych aby na nowo zauroczyć się tym miastem - dostrzec Eiffla z innej strony, podpatrzeć codzienne rytuały Paryżan, znaleźć nieodkryty jeszcze smakołyk.
Jeśli chodzi o koszty - tanio nie jest, to w końcu Paryż.
Całość kosztów 3-dniowego tripu dla całej naszej trójki obliczyłem na ok. 2500 zł. Bez przesadnych szaleństw, ale też bez specjalnych ograniczeń na wakacyjnym w końcu wyjeździe.

Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

swiat-golikow 3 września 2015 22:45 Odpowiedz
Jaki jest koszt rejsu po Sekwanie oraz na jakiej stronce można zarezerwować bilet z lotniska ?? Pozdrawiam :)
swiat-golikow 3 września 2015 22:45 Odpowiedz
Jaki jest koszt rejsu po Sekwanie oraz na jakiej stronce można zarezerwować bilet z lotniska ?? Pozdrawiam :)
greg0 3 września 2015 23:13 Odpowiedz
swiat-golikowJaki jest koszt rejsu po Sekwanie oraz na jakiej stronce można zarezerwować bilet z lotniska ?? Pozdrawiam :)
Rejs w bateaux-mouches kosztuje 13,5 EUR, dzieci 4-12 lat po 6 EUR Bilety z Beauvais na http://tickets.aeroportbeauvais.com/Information.aspx
greg0 3 września 2015 23:13 Odpowiedz
swiat-golikowJaki jest koszt rejsu po Sekwanie oraz na jakiej stronce można zarezerwować bilet z lotniska ?? Pozdrawiam :)
Rejs w bateaux-mouches kosztuje 13,5 EUR, dzieci 4-12 lat po 6 EUR Bilety z Beauvais na http://tickets.aeroportbeauvais.com/Information.aspx
swiat-golikow 3 września 2015 23:21 Odpowiedz
Dziękuję :)
edyta-zubre 19 kwietnia 2016 13:25 Odpowiedz
Ja teraz jadę do Paryża na długi weekend, ale pojadę autobusem Ecolines, bo zwyczajnie boję się latać. Może kiedyś się przekonam do latania, ale unikam tego jak ognia...