+1
maciek88 13 października 2015 21:24
Od jakiegoś już czasu spodobały mi się około weekendowe wyprawy na Bałkany. Jakiś czas temu postanowiłem również, że odwiedzę wszystkie kraje w Europie. Często jest też tak, że z Warszawy, ewentualnie Modlina, nie ma bezpośrednich lotów w niektóre "egzotyczne" miejsca na Starym Kontynencie, a z powodu miejsca mojego zamieszkania i niechęci do wykorzystywania więcej jak jednego dnia urlopu na takie wyjazdy, z góry odrzucam pomysły na podróż z innych lotnisk w naszym kraju.
Jedną z miejscowości, gdzie nie ma bezpośrednich lotów z Polski są macedońskie Skopje. Szybkie spojrzenie w systemy rezerwacyjne Wizzaira i Ryanaira i już jest pomysł - lecimy na trasie Modlin - Bergamo - Skopje - Charleroi - Warszawa.

Tutaj muszę dodać, że uwielbiam składać loty Wizzairem - z racji ich ciekawych kierunków, oraz z powodu zawsze sporej ilości punktów zgromadzonych dzięki partnerskiej karcie kredytowej Wizz. Za darmo "obskoczyłem" już takie trasy jak Warszawa - Belgrad przez Sandefjord i Luton, Warszawa - Bukareszt przez Sandefjord i Charleroi, Warszawa - Sofia przez Dortmund i Charleroi.
W podróż zabieram dwóch kolegów, którzy już kilka razy ze mną podróżowali na takie trochę wymagające (pod względem ilości lotów) wyprawy. Zaczynamy w czwartek 26.02.2015 wieczornym lotem Ryana z Modlina do Bergamo (koszt ok. 80 zł/osoba).

Tam po zrobieniu zakupów w centrum handlowym Orio Center (naprzeciwko lotniska) udajemy się z powrotem na terminal w celu znalezienia dobrej miejscówki do spania, ponieważ rano o godzinie 08.30 mamy kolejny lot do Skopje. Muszę przyznać, że Bergamo jest niezbyt wygodnym lotniskiem do spania z powodu dużej ilości pasażerów koczujących tam w nocy oraz z powodu obsługi, która przegania z co przyjemniejszych miejscówek :)

Na trasie mijamy wyspy chorwackie:

Z ciekawostek mogę dodać, że podczas serwisu pokładowego Wizza można kupić różne ciekawe piwa w zależności od tego, na jakiej trasie akurat się leci. U nas standardem jest Heineken, lecąc do Belgradu kupiłem Jelen, a na trasie do Macedonii zostaliśmy ugoszczeni Skopsko:

Szybka focia z Aleksandrem i ruszamy transferem Wizza (też za punkty) do centrum miasta:

Nie tracąc czasu udajemy się za główny dworzec autobusowy, gdzie kupujemy bilety na busa do stolicy Kosowa - Prisztiny. Odległość to niecałe 90 km, cena (o ile dobrze pamiętam) trochę ponad 20 zł w jedną stronę. W busie siadamy w ostatnim rzędzie "na kole", co daje nam niezapomniane przeżycia. Na dołkach nasz fotel z pozycji pionowej składa się prawie do poziomej :). Na granicy Macedońsko - Kosowskiej kierowca zbiera od wszystkich paszporty i udaje się z nimi do "podbicia":

Wyczytałem gdzieś kiedyś, że Kosowo jest ciągle w budowie po wojnie i faktycznie całą trasę zapełniają nam widoki składów budowlanych i niedokończonych domostw.
Z dworca autobusowego udajemy się taksówką do naszego hostelu Velanja. Tu dodam, że należy uważać na próbujących naciągnąć taksówkarzy, ale to chyba wszędzie trzeba na to uważać :)
W hostelu dostajemy od przemiłej i dobrze mówiącej po angielsku właścicielki darmowy upgrade pokoju na pokój deluxe z łazienką :P

Po "ogarnięciu się" ruszamy na miasto. Ze względu na już późną porę znajdujemy jakąś restaurację i udajemy się na kolację oraz degustację różnych odmian Raki. Powiem szczerzę, że na każdym kroku wzbudzaliśmy sporą ciekawość wśród tubylców słyszących, że przybyliśmy z dalekiej Polski:) Po zrobieniu zakupów w supermarkecie (ceny niższe od naszych) udajemy się na spoczynek do hostelu.
Rano wyruszamy pooglądać trochę to Kosowo. I tak na przykład wyglądają uliczki w Prisztinie:

Podążamy przez park miejski

Mijamy sklepy mięsne

I tak oto docieramy do centrum miasta:












Na każdym kroku można dostrzec więzi kosowsko - albańskie:

Oraz sympatię do amerykanów i Billa Clintona:

Główna atrakcja turystyczna Prisztiny:

I zwiedzamy dalej:




Jest i sam Bill

Mamy okazję zaobserwować codzienne życie mieszkańców:

I w sobotnie popołudnie udajemy się na dworzec w celu złapania busa do Skopje. W drodze powrotnej na granicy znowu procedura przekazania paszportów kierowcy. Jakież była reakcja jednego z pasażerów, który przekazywał nam nasze dokumenty:
- Polaki? A co Wy tu ku.wa!
Wymieniliśmy kilka zdań i w jakże miłej atmosferze pożegnaliśmy się z naszymi współtowarzyszami podróży. A po drodze jeszcze rzut oka na przejście graniczne i możemy zaobserwować logo sponsora naszej imprezy:

W Skopje meldujemy się w sympatycznym hostelu Shanti i po wypiciu powitalnego piwa ruszamy na miasto położone nad rzeką Vardar:
















Po wieczornych wojażach wracamy do hostelu i dogadujemy się z właścicielami odnośnie wczesnoporannego podwiezienia nas na lotnisko, ponieważ już o 06.00 lecimy do Charleroi.
W niedzielę rano, dnia 01.03.2015 roku docieramy do Belgii i wsiadamy do autokaru firmy Flibco - ruszamy do Brugii (koszt 10 EUR w dwie strony, bilety kupione wcześniej na stronie www przewoźnika). Po niecałych dwóch godzinach docieramy do Flandrii.






Docieramy do miejsca, w którym została nakręcona bardzo zabawna scena w filmie "In Bruges", polecam obejrzeć :)

Zagłębiamy się dalej w Brugię:








Brugia robi na nas spore wrażenie, pewnie na wiosnę jest tutaj bajecznie. Wracamy autokarem Flibco na lotnisko Charleroi i ok. godziny 23.00 w niedzielę lądujemy w Warszawie.
Tak oto biorąc tylko jeden dzień urlopu zwiedzamy kosowską Prisztinę, macedońskie Skopje i belgijską Brugię i możemy zdrapać kolejne państwa na mapie-zdrapce :)
Koszty:
Modlin - Bergamo 80 zł (Ryanair)
Bergamo - Skopje 0 zł (Wizz)
Skopje - Charleroi 0 zł (Wizz)
Charleroi - Warszawa 0 zł (Wizz)
Transfer z lotniska Skopje do centrum miasta 0 zł (znowu punkty Wizz)
Bus Skopje - Prisztina - Skopje ok 50 zł. Bilety do kupienia na dworcu.
Charleroi - Brugia - Charleroi 10 EUR.
Nie pamiętam ile wziął od nas kierowca za podwózkę z hostelu na lotnisko w Skopje, jak również nie pamiętam kosztów noclegów, ale było naprawdę tanio. Tak samo zakupy w supermarketach i jedzenie w restauracjach.




Dodaj Komentarz