+9
JD1986 14 listopada 2015 20:49
Witam, chciałbym się podzielić z wami swoja podrożą którą odbyłem w maju tego roku. Była to moja pierwsza (i na pewno nie ostatnia) wycieczka do USA. Zdecydowałem się na podróż po zachodnich stanach jako że bardziej zależało mi na zobaczeniu dzikich miejsc znanych tak dobrze z tv niż na zwiedzaniu miast.
Bukując bilety kierowałem się przede wszystkim ceną (rozważałem lot do Vegas, LA lub SF) i tak wybór padł na Las Vegas jako że loty były ponad 200 euro tańsze niż w pozostałe miejsca. Jako ze na co dzień mieszkam w Irlandii wybrałem połączenie Shannon -> Filadelfia -> Las Vegas. Wylot 8 Maja linia US Airways, koszt 550 euro.
Irlandia posiada na swoich lotniskach US Pre Clearance tzn. odprawę paszportowa z amerykańskim urzędnikiem odbywamy na miejscu a lot jest realizowany jak lot krajowy. Jeżeli z jakiegoś powodu mieli by nas nie wpuścić do Ameryki to nie wpuszcza na już w Irlandii a nie w USA :D Również wyjście z lotniska po przylocie ogranicza się do odebrania bagażu i opuszczenia terminalu... Żadnych kolejek :D
Mam za sobą grubo ponad 350 lotów po europie ale nigdy nie leciałem poza Europe, a przede wszystkim przez Atlantyk. Miałem w głowie wykreowany wizerunek samolotów z monitorami w zagłówkach itd. i niestety tu bardzo się zawiodłem... Boeing 757 linii American (ta linia realizowała połączenie) przypominał bardziej Ryanaira niż samoloty latające przez ocean pokazywane w TV.

Image

Było to pierwsze połączenie na tej trasie w tym roku (loty sezonowe) wiec może dlatego samolot był pusty.... Na pokładzie było może 70 osób. Tak wiec miałem dwa miejsca obok siebie wolne ale i tak jakoś nie mogłem usnąć (byłem po nocnej zmianie). Krótko po starcie podano obiad który okazał się być całkiem przyzwoity w smaku :D

Image

Do Filadelfii doleciałem godzinę przed planem (trochę ponad 5 godz lotu) co oznaczało że zamiast 6 godz oczekiwania na samolot do Vegas mam ich 7.... Nie wychodzę z lotniska bo mi się nie chce, jestem zmęczony na zewnątrz ponad 30 stopni (mieszkając na zielonej wyspie nie jestem przyzwyczajony do takich temperatur a to dopiero początek... ). Zamawiam "średni" zestaw w sieci Wendys i jest tak jak czytałem we wszystkich relacjach, średni odpowiada dużemu w europie :D Przez pozostały czas kręcę się trochę po lotnisku a później kilka godzin czekam pod gatem.
W końcu wpuszczają mnie do samolotu do Vegas :D Tym razem lecę Airbusem a 319 wypchanym po brzegi turystami lecącymi do miasta grzechu :D W chwili boardingu jestem na nogach kolo 25 godzin wiec nic dziwnego ze usypiam jeszcze przed startem. Budzę się jakieś 40 min przed lądowaniem i podziwiam "księżycowy" krajobraz Nevady i piękny widoczek na jezioro Mead.

Image

Ląduje tuż po zachodzie słońca wiec szybko robi się ciemno. Wydostanie się z lotniska zajmuje chwilę czasu... Najpierw trzeba sporo przejść później przejechać kolejka, ale w końcu się udaje :D Wsiadam w autobus jadący do punktu wynajmu samochodów.
Samochód zarezerwowałem przez Alamo. Kabriolet - Ford Mustang or similar, ale mam nadzieje ze nie będzie similar :D Koszt wynajmu na 15 dni to 750 euro, biorąc pod uwagę że zwykły midsize kosztował 200 euro mniej nie ma tragedii. W końcu road trip bez Mustanga to nie road trip ;) Kolejka do okienka ogromna.... Całe szczęście zrobiłem odprawę online więc idę prosto na parking. Pan z obsługi tylko spojrzał na moje potwierdzenie wskazał kierunek gdzie stoją kabriolety i moim oczom ukazuje się piękny widok :D Pięć nowiutkich Mustangów i cztery Camaro.... Oglądam wszystkie i wybór pada na czarnego Mustanga z 2015 roku, 2,3 EcoBoost. Miłość od pierwszego wejrzenia :D Jest już kolo 22 kiedy wyjeżdżam z lotniska w stronę hotelu.
Nocleg mam w hotelu Monte Carlo koszt - 100 euro. Niby trochę drogo ale chciałem spać gdzieś w pobliżu lotniska jako że wiedziałem że będę zmęczony (nie mówiąc już o przesiadce z ruchu lewostronnego). Poza tym w Piątki w Vegas ceny hoteli idą strasznie w górę nie wiele było tańszych hoteli w pobliżu Stripu. Podczas mojej kolejnej wizyty w tym mieście będę mieć najtańszy nocleg w całej podróży więc się wyrówna :D Pod hotelem auto oddaję parkingowemu (pierwszy raz w życiu) i lecę się zameldować. Kolejka.... 25 minut stania ale okazuje się ze nie mają pokoju za który zapłaciłem więc dostaje "upgrade" do pokoju z widokiem na Strip na przed ostatnim piętrze :D Widoczek mam taki:

Image

Zostawiam rzeczy i lecę w miasto :D Vegas nocą robi niesamowite wrażenie.... Tysiące ludzi, miliony świateł jest tak jak mówią... To miasto nigdy nie śpi... Dochodzę pod Hotel Paris co zresztą nie jest łatwe bo poruszanie się w tym tłumie do przyjemnych nie należy (a jest po północy...) i wracam do hotelu przegrać 10 dolców w kasynie i iść spać, bo w końcu jutro czeka mnie długi dzień :D

Image

Image

ImageDzień 2

Dobrze ze wynająłem lepszy hotel, bo nie pamiętam kiedy ostatnio się tak wyspałem, łózko mega wygodne, cisza i spokój. A wystarczy zjechać na parter i przy wyjściu z windy jest wejście do kasyna, głośna muzyka setki ludzi ogólnie inny świat. Wieczorem wypiłem najdroższe male piwo w życiu (7,57 $) i przegrałem kolo 12 $ na automatach (choc w pewnym momencie bylem do przodu :P). Pobudka 8 rano. Widok z okna taki:

Image

Szybkie pakowanie zjezdzam winda na parter a tam nic się nie zmieniło... Zgiełk, gwar głośna muzyka i setki ludzi w kasynie... To miasto naprawdę nigdy nie spi. Nie było ruchu przed hotelem wiec parkingowy szybko podstawił auto (wypadało oczywiście dać napiwek ;)) i wyjechałem z pod hotelu. Zatrzymałem się przy pierwszej okazji żeby ustawić gpsa i nauczyć się auta jako ze wczoraj nie miałem okazji. Przy okazji robię parę fotek "mojemu" Mustangowi ;)

Image

Wyjazd z Las Vegas wygląda dokładnie jak na filmach, 7 pasmowa autostrada z przodu piękne góry a we wstecznym lusterku panorama drapaczy chmur Las Vegas. Wyjeżdżając z postoju postanowiłem złożyć dach, co było przyjemne w mieście ale już na autostradzie okazało się błędem... Trochę wiało !!
Po około 40 minutach dojeżdżam na tamę Hoovera, i tu pierwsza przykra niespodzianka 10$ za parking... Tego to już w przewodniku nie napisali.... Słońce Arizony prazy bez litości, szybki spacer, parę fotek, nie marnuje czasu na wejście do środka bo przede mną jeszcze długa droga dzisiejszego dnia.

Image

Image

Image

Image

Kieruje się w stronę Kingman w Arizonie a potem do starego górniczego miasteczka Oatman, Arizona. Wjeżdżając na drogie do Oatman wjeżdżam na dawna Drogę Matkę czyli Route 66. Dojazd do miasteczka nie jest prosty wąska zniszczona droga wije się przez góry (mega piękne) zakręcając nie raz po 180 stopni. Później podobna droga trzeba zjechać w dol do miasteczka.

Image

Image

Oatman, przepiękne miasteczko zachowane w klimacie dzikiego zachodu, smród niemiłosierny z racji tego ze po ulicy chodzi luzem kilkadziesiąt osłów (albo mułów nie rozróżniam), które są potomkami osłów(albo mułów) pozostawionych tu przez górników. Są oswojone można je głaskać i lepiej nie mieć w reku nic do jedzenia bo są bezczelne i ukradną... Generalnie same sklepy z pamiątkami ( czyt. pułapki na turystów) na środku głównej ulicy udało mi się załapać na tzw. gun show czyli panowie przebrani za kowbojów odegrali scenkę strzelaniny na ulicy :) Parę zdjęć film ze strzelaniny i czas wracać, droga przez góry raczej powolna wiec dach spuszczony :) Ruszam do Kingman na zakupy ;)

Image

Image

Wracam do Kingman gdzie zaliczam "mekke" Amerykanów - Wallmart ;) Chodzę chwilę po sklepie i na prawdę robi wrażenie... Ogromny i jest w nim wszystko :) Kupuje zgrzewkę wody i zgrzewkę Red Bulla i ruszam w dalsza trasę ;) Po wyjeździe z Wallmartu skierowałem się z powrotem na Route 66 udając się w kierunku Seligman. Droga Matka w tym miejscu była zupełnie inna niż na trasie do Oatman. Szeroka dobrze utrzymana i prosta.... Miejscami jechałem ponad 20 km bez jakiegokolwiek ruchu kierownica... Tempomat na 130km/h i jadę ;) I tu niespodzianka, przy takiej prędkości moja "bestia" pali 9,5 l/100km.

Image

Image

Image

Do Seligman dojechałem kolo 18 i zdecydowałem zjeść tu pierwszy posiłek dzisiejszego dnia (z tego wszystkiego zapomniałem o jedzeniu). Wybór padł na zachwalana przez ludzi w internecie knajpkę Road Kill Diner, co prawda ich motto "You kill it, we grill it" brzmi mało zachęcająco ale jedzenie było pyszne... Wewnątrz knajpy na ścianach głowy zwierząt, łosi, jeleni oraz pełno wypchanych dzikich kotów (i nie tylko). W połączeniu z z wszechobecnymi znakami Route 66 tworzy to nie powtarzalny klimat... Zamówiłem steka z frytkami i cole, która ku mojemu zdziwieniu podano w litrowym słoiku!! Obiad podano na gorącej patelni, i był niesamowity. Co prawda stek był typowo Amerykański (czyt. ogromny) ale poza tym ideał ;) Nic dziwnego ze choć knajpka jest dość duża musiałem siedzieć przy barze bo nie było wolnego stolika...

Image

Image

Image

Image

Po obiedzie pora sie zbierać do miejsca noclegu bo słońce zaczyna już zachodzić. Dzisiaj śpię w Williams, Arizona w motelu Highlander Inn, i chociaż cena za pokój jest prawie taka sama jak wczoraj to daleko mu do wygód hotelu Monte Carlo w Vegas... No ale cóż w takiej odległości od Wielkiego Kanionu, to i tak jest nocleg za bardzo przyzwoite pieniądze (96$). Szybki spacer po miasteczku oraz wizyta w sklepie z pamiątkami, w końcu jutro opuszczam Drogę Matkę i już tu nie wrócę....

Image

ImageDzień 3

Dzień zaczynam o 9 (godzinę później niż planowałem ale wieczór w Arizonie to poranek w Europie i trochę mi zeszło na rozmowach ze znajomymi). Pakuję rzeczy do Mustanga i idę na śniadanie do knajpki tuz obok mojego motelu. Zamawiam omlet z szynką i serem (PYCHA) który prezentuje się tak:

Image

Jadę w kierunku Wielkiego Kanionu. Droga dobrze utrzymana i szeroka, ruch na razie nie wielki wiec można lecieć 140 km/h ;) Zatrzymuje się po drodze przy muzeum samolotów (Planes of Fame), robię parę zdjęć zza płotu. Robię zdjęcie Mustangowi i okazuje się ze stoi on przy tabliczce z nazwą drogi - Mustang Way ;) (przypadek?). Ruszam w dalszą drogę w stronę Wielkiego Kanionu.

Image

Image

Image

Im bliżej Kanionu tym ruch coraz większy... Ale w końcu dojeżdżam. Jako ze kanion jest parkiem narodowym obowiązuje tu płatny wstęp za każdy samochód 25 dolarów. Taka oplata pobierana jest za wjazd do każdego parku a jako ze będę ich odwiedzał około 6 to kupuje roczna przepustkę na wszystkie parki w Ameryce za 80$. Oczywiście przepustki są sprzedawane w budkach jak na autostradzie wiec stoję ok 15 minut w korku...
11:00 Wjeżdżam na teren parku zostawiam auto na pierwszym parkingu który jest już prawie pełny, co okazuje się błędem, bo do niecki kanionu jest stąd kolo kilometra. Idąc na pierwszy punkt widokowy w ogóle nie czuje ze jestem nad kanionem... Duży parking z drzewami... tak to wygląda.... Aż w pewnym momencie wyłania się przede mną Kanion.... WOW co za widok... Nie będę próbował tego opisać słowami bo się nie da....

Image

Pierwszą rzeczą którą zauważam są wiewiórki... Nie boja się ludzi chętnie pozują do zdjęć i są ich tu setki....

Image

Piękne miejsce.... Jedyna rzeczą psującą atmosferę jest miliard turystów.... Wracam do auta i kieruje się w stronę wjazdu na Hermit Rd. wiem ze i tak nie wjadę bo w sezonie można tam jechać tylko autobusem ale liczę ze będzie tam mniej ludzi. Nie mylę się ;) Chodzę kolo godziny po niecce Kanionu w okolicy Hermit Rd. Co prawda po drodze na Hermit Rd trochę się gubię ale od wyjazdu z tamy Hoovera (do wjazdu do LA) nie używam gpsa. Amerykańskie drogi sa na tyle dobrze oznaczone że nie ma takiej potrzeby.

Image

Image

Image

Pora opuszczać Wielki Kanion, i tu rada dla dla ludzi wybierających się w to miejsce - nie próbujcie tak jak ja "zobaczyć" to miejsce w kilka godzin... Tu trzeba zostać na co najmniej dwa dni.... Może więcej.... Kiedyś jeszcze tu wrócę ;)
Jadę w stronę Page gdzie mam nocleg. Nie bede się rozpisywal na temat trasy gdyż jest ona przepiękna i nie sposob zliczyc miejsca w których się zatrzymałem. Kilka zdjęć:

Image

Image

Image

Image

Image

Dojeżdżam do Page, nie będę opisywał krajobrazu bo słowa tego nie oddadzą, powiem tylko ze urywa d**ę tak samo jak wielki kanion. Wpadam do Hotelu, nauczony doświadczeniami z wczoraj kiedy zdjęcia zgrywały się cala noc i to nie wszystkie zdążyły się zgrać, odpalam lapka zrzucam zdjęcia z karty, ustawiam wrzucanie na dropboxa i lecę dalej :P Cale szczęście tu internet jest dużo lepszy i zgrały sie szybko, może dam rade zgrać filmy nawet. Lece na tamę (Glen canyon Dam) robię foty tamy i mostu, i tamy z mostu. Jest to druga największa po zaporze Hoover którą odwiedziłem wczoraj betonowa tama w USA. Robi wrażenie ale tama Hoovera robi większe.... Może dlatego ze jest szersza, może dlatego ze możną po niej chodzić (tu trzeba zapłacić za wejście).

Image

Image

Jadę dalej na Horseshoe Bent. Słońce skwarzy nie miłosiernie.... Generalnie ten dzień był dziwny niby było tylko 11 stopni nad kanionem ale słońce było bardzo palące i nie było wiatru wiec nie wiem skąd ta temperatura.... Nieważne końcówka dnia była raczej upalna, pokazywało mi 24 stopnie, ale na pustyni odczuwalna jest dużo większa... Słońce prazy, idę na Horseshoe Bent kolo 2 km w jedna stronę, ale z górki martwic się będę w drodze powrotnej ;) Szlak jest piaszczysty, dookoła pustynia porośnięta tymi zielonymi krzewami i kaktusami, standardowo zakaz schodzenia bo węże i skorpiony (znowu żadnego nie widziałem zaczynam myśleć ze to ściema). Dochodzę na miejsce i WOW!!!! Potrzeba chirurga bo d**a urwana przy samej szyi... Problemem są znowu ludzie... A jest ich parę setek.... W każdym bądź razie jest to miejsce które nie jest tak rozreklamowane jak inne miejsca które odwiedziłem a z pewnością jak najbardziej warte odwiedzenie ;)

Image

Wjeżdżam do hotelu, ogólnie dzisiaj znacznie lepsze warunki za taka sama cenę, hotel na górce z widokiem na jezioro i tamę. Śpię w Best Western View of Lake Powell (99 euro). Wieczorem wychodzę za hotel porobić trochę nocnych zdjęć i spać ;)

Image

Image

ImageDzien 4

Dzień standardowo rozpoczynam godzinę później niż planowałem. Wyjeżdżam z hotelu o 09:30 kierując się droga numer 98 na południowy wschód. A droga jest przepiękna... Prawie 100 km przez pustynie dzikie prawie nietknięte ludzka ręką obszary.

Image

Zatrzymuje się w miasteczku Kayenta na śniadanie w knajpce Amigo Cafe i zamawiam jajka sadzone, bekon, zasmażaną cebulkę i naleśniki (amerykański zestaw śniadaniowy). Nie muszę chyba pisać że jest pyszne ;)

Image

Po śniadaniu ruszam na północ i po niedługim czasie pojawia się przede mną Dolina Monumentów. Monument Valley to miejsce które ciężko opisać słowami... Myślę ze każdy kto widział kiedyś amerykański western wie o jakim miejscu mowie. Niezwykle formacje skalne wyrastające w niebo, wszystko oczywiście w brązowo-pomarańczowym kolorze. Można wjechać na teren doliny i pojeździć pośród tych skal ale nie są to niestety drogi dla Mustanga. Zalecane jest wysokie auto z napędem 4x4 chociaż czytałem kiedyś relacje pary która zrobiła to mustangiem... Nie wjeżdżam na parking i Visitors Center bo indiańce kasują 20$ za auto, a równie dobre zdjęcia można zrobić z drogi. A przy drodze standardowo mnóstwo budek z Indiańska biżuteria, aczkolwiek wiele z nich jest zamkniętych, nie wiem może recesja, może otwierają dopiero w sezonie? Mijając Monument Valley opuszczam Arizone (przynajmniej na najbliższych kilka dni) i wjeżdżam do Utah.

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (30)

waldek99 15 listopada 2015 01:37 Odpowiedz
Ale szybki Roadtrip. W sierpniu tez odwiedziłem niektóre miejsca , byłem prawie 2 tygodnie i stanowczo za krótko . W przyszłym roku postanowiłem ze jadę na miesiąc
maxima0909 24 listopada 2015 12:51 Odpowiedz
Robiliśmy taką trasę we wrześniu tego roku (też niestety robiona w dwa tygodnie, więc wiem o czym mówicie:P) Drugi miesiąc zbieram się do napisania relacji.. :) Zdjęcia piękne, choć nie ma się co dziwić, bo zachodnie stany widokami bronią się same :D czekam na ciąg dalszy! :)
almukantarant 24 listopada 2015 17:50 Odpowiedz
Bardzo ciekawa relacja no i fotki super. Jakim aparatem robisz zdjęcia, jakich obiektywów używasz i w czym je obrabiasz?
mrman 24 listopada 2015 19:24 Odpowiedz
Chyba powinieneś zapytać tylko "czym je obrabiasz" i czemu suwak intensity i saturation zawsze jest prawie na maxa :-D To nie zawsze działa na korzyść zdjęć (robią się cukierkowo-folderowe, tak jak wszystkie zdjęcia na głównej stronie f4f...)
mikolaj23 24 listopada 2015 19:50 Odpowiedz
No właśnie. Czy tylko ja nie lubię przerobionych zdjęć? Wyglądają jak widokówki, a takie mogę sobie kupić w sklepie czy na straganie. Zdjęcie to ma być zdjęcie. Jakie wyjdzie takie wyjdzie, a w tym cały urok.A relacja cacy!
jd1986 25 listopada 2015 02:36 Odpowiedz
almukantarant napisał:Bardzo ciekawa relacja no i fotki super. Jakim aparatem robisz zdjęcia, jakich obiektywów używasz i w czym je obrabiasz?Zdjecia robilem Sony Alpha 5000 ze standardowym obiektywem 16 - 50 mmMrMan napisał:Chyba powinieneś zapytać tylko "czym je obrabiasz" i czemu suwak intensity i saturation zawsze jest prawie na maxa :-D To nie zawsze działa na korzyść zdjęć (robią się cukierkowo-folderowe, tak jak wszystkie zdjęcia na głównej stronie f4f...)Kwestia gustu, ja akurat lubię "pocztówkowe" zdjęcia :P
wiater 25 listopada 2015 14:28 Odpowiedz
Świetna relacja! Również byłem w Arizonie; Las Vegas, Wielki Kanion. Wszystko to co pokazujesz, to od razu mi się przypomina... :) Cudowne miejsca. Byłeś może w Sedona obok Flagstaf? Fajna miejscowośc turystyczna
luke-ro 25 listopada 2015 14:55 Odpowiedz
hmm, ja to możliwe ze w Vegas wypiłeś najdroższe małe piwo w życiu 7,57 $, przecież tam alko roznoszone jest przez kelnerki za free, powiedzmy za dolara bo jakiś napiwek wypada dać parking pod Hoover Dam za 10$? przecież tam było masę miejsc z parkingiem za free tylko wymagało to przejścia kawałek do tamy
olajaw 25 listopada 2015 19:43 Odpowiedz
Widoki nieziemskie! Super wyprawa :) Ale dla mnie również suwak od nasycenia mógł pozostać trochę bliżej, wolę oglądać zdjęcia miejsc tak jak wyglądają w rzeczywistości (oczywiście nie mam nic przeciwko małej obróbce) ;)
jd1986 25 listopada 2015 22:12 Odpowiedz
luke_ro napisał:hmm, ja to możliwe ze w Vegas wypiłeś najdroższe małe piwo w życiu 7,57 $, przecież tam alko roznoszone jest przez kelnerki za free, powiedzmy za dolara bo jakiś napiwek wypada dać parking pod Hoover Dam za 10$? nie ma problemu z darmowym parkingiem tylko wymaga to przejścia kawałek , 500m do tamyTo chyba tylko na filmach ;) We wszystkich Hotelach/Kasynach w ktorych spalem w Vegas (Monte Carlo, Stratsphere i Treasure Island) kelnerki owszem chodzily ale jak zamowiles to przynosily drinka razem z rachunkiem i trzeba bylo normalnie zaplacic... Za free to daja chyba tylko w czesci dla "high rollerow".A odnosnie parking to wyczytalem ze jest parking pod Hoover Dam, ale jak juz wspomnialem w przewodniku nie napisali ze jest platny... A jak podjechalem to juz nie chcialo mi sie wracac, bo mialem malo czasu a duzo do przejechania...wiater napisał:Świetna relacja! Również byłem w Arizonie; Las Vegas, Wielki Kanion. Wszystko to co pokazujesz, to od razu mi się przypomina... :) Cudowne miejsca. Byłeś może w Sedona obok Flagstaf? Fajna miejscowośc turystycznaSedone mialem w oryginalnym planie podrozy ale pozniej go musialem zmodyfikowac i nie starczylo na nia czasu... Moze w przyszlym roku :Dolajaw napisał:Widoki nieziemskie! Super wyprawa :) Ale dla mnie również suwak od nasycenia mógł pozostać trochę bliżej, wolę oglądać zdjęcia miejsc tak jak wyglądają w rzeczywistości (oczywiście nie mam nic przeciwko małej obróbce) ;)No u mnie obróbka raczej duza :P Ale nic nie poradze takie wlasnie lubie :DW weekend postaram sie wrzucic relacje z kolejnych dni jako ze ostatnio nie mialem czasu do tego przysiasc :P -- 25 Lis 2015 23:12 -- luke_ro napisał:hmm, ja to możliwe ze w Vegas wypiłeś najdroższe małe piwo w życiu 7,57 $, przecież tam alko roznoszone jest przez kelnerki za free, powiedzmy za dolara bo jakiś napiwek wypada dać parking pod Hoover Dam za 10$? nie ma problemu z darmowym parkingiem tylko wymaga to przejścia kawałek , 500m do tamyTo chyba tylko na filmach ;) We wszystkich Hotelach/Kasynach w ktorych spalem w Vegas (Monte Carlo, Stratsphere i Treasure Island) kelnerki owszem chodzily ale jak zamowiles to przynosily drinka razem z rachunkiem i trzeba bylo normalnie zaplacic... Za free to daja chyba tylko w czesci dla "high rollerow".A odnosnie parking to wyczytalem ze jest parking pod Hoover Dam, ale jak juz wspomnialem w przewodniku nie napisali ze jest platny... A jak podjechalem to juz nie chcialo mi sie wracac, bo mialem malo czasu a duzo do przejechania...wiater napisał:Świetna relacja! Również byłem w Arizonie; Las Vegas, Wielki Kanion. Wszystko to co pokazujesz, to od razu mi się przypomina... :) Cudowne miejsca. Byłeś może w Sedona obok Flagstaf? Fajna miejscowośc turystycznaSedone mialem w oryginalnym planie podrozy ale pozniej go musialem zmodyfikowac i nie starczylo na nia czasu... Moze w przyszlym roku :Dolajaw napisał:Widoki nieziemskie! Super wyprawa :) Ale dla mnie również suwak od nasycenia mógł pozostać trochę bliżej, wolę oglądać zdjęcia miejsc tak jak wyglądają w rzeczywistości (oczywiście nie mam nic przeciwko małej obróbce) ;)No u mnie obróbka raczej duza :P Ale nic nie poradze takie wlasnie lubie :DW weekend postaram sie wrzucic relacje z kolejnych dni jako ze ostatnio nie mialem czasu do tego przysiasc :P
jamisq 26 listopada 2015 23:52 Odpowiedz
Czy ktoś może podać jakiś kontakt najlepiej mailowy do autora ? :) Wybieramy się w praktycznie identyczną trasę niedługo i chciałbym zapytać o parę wskazówek. Z góry dziękuje !
jamisq 26 listopada 2015 23:52 Odpowiedz
Czy ktoś może podać jakiś kontakt najlepiej mailowy do autora ? :) Wybieramy się w praktycznie identyczną trasę niedługo i chciałbym zapytać o parę wskazówek. Z góry dziękuje !
sevenfiftyseven 27 listopada 2015 00:49 Odpowiedz
Świetna trasa na bogato. Bardzo ładne zdjęcia, jednak zupełnie popsuła je nadmierna obróbka. Czekam na więcej!
luke-ro 27 listopada 2015 14:39 Odpowiedz
JD1986 napisał:To chyba tylko na filmach ;) We wszystkich Hotelach/Kasynach w ktorych spalem w Vegas (Monte Carlo, Stratsphere i Treasure Island) kelnerki owszem chodzily ale jak zamowiles to przynosily drinka razem z rachunkiem i trzeba bylo normalnie zaplacic... Za free to daja chyba tylko w czesci dla "high rollerow".No to nie wiem może w takim razie występowałem w filmie :) albo w weekend są jakieś inne zasady Nocowałem we wrześniu dwie noce w Monte Carlo od środy do piątku i czy bylismy na dole w kasynie czy każdym innym , black jack czy automaty na niby 1 centa nigdy nie dostałem rachunku.
jaz99 27 listopada 2015 14:53 Odpowiedz
Polecam dodanie White Pocket do listy miejsc do odwiedzenia. Też byłem dawno temu w HDR hole, na szczęście przeszło mi. Czekam na kolejną porcję raportu!
luke-ro 27 listopada 2015 14:58 Odpowiedz
jaz99 napisał:Polecam dodanie White Pocket do listy miejsc do odwiedzenia. Też byłem dawno temu w HDR hole, na szczęście przeszło mi. Czekam na kolejną porcję raportu!White Pocket to mniej wiecej to samo co The Wave? o The Wave dowiedzialem sie bardzo pozno i nie bylo juz opcji na zwiedzanie.
dominique-de-coco 27 listopada 2015 22:46 Odpowiedz
filmik z podobengo tripu :D https://www.youtube.com/watch?v=_MFAHFR4bmw
dominique-de-coco 27 listopada 2015 22:46 Odpowiedz
jaz99 27 listopada 2015 23:43 Odpowiedz
luke-rojaz99 napisał:Polecam dodanie White Pocket do listy miejsc do odwiedzenia. Też byłem dawno temu w HDR hole, na szczęście przeszło mi. Czekam na kolejną porcję raportu!White Pocket to mniej wiecej to samo co The Wave? o The Wave dowiedzialem sie bardzo pozno i nie bylo juz opcji na zwiedzanie.
Polecam galerie i informacje na tej stronie: http://thewave.info/
maxi1982 30 listopada 2015 12:46 Odpowiedz
Quote:Przejechanie 100 km zajęło mi prawie 3 godz i jest najgorszym przeżyciem jakie miałem w życiu.... Wszyscy zmieniają pasy jak wściekli co chwile korek generalnie trzeba mieć oczy dookoła głowy... Jeżeli ktoś kiedyś wjeżdżał do LA w godzinach szczytu to będzie wiedział o czym mówię...Polecam Marakesz ;-) wtedy docenisz co znaczy jazda po stanach ;-)Fajna relacja, końcem września wróciliśmy z takiej podróży właśnie żona jest na etapie pisania relacji wiec za chwilę może pojawi się i nasza historia ;-) czekam na więcej ;-)Pozdrawiam
nowitzki 27 lutego 2016 15:22 Odpowiedz
Kiedy dalsza część :) ?
nowitzki 27 lutego 2016 15:22 Odpowiedz
Kiedy dalsza część :) ?
jd1986 27 lutego 2016 23:27 Odpowiedz
Nowitzki napisał:Kiedy dalsza część :) ?Mam w planach ;) jak mi sie uda znalezc wolny weekend to dokoncze poki co brak czasu.... :(
88309 21 marca 2016 19:09 Odpowiedz
Relacja super! Będe robił podobną tylko, że od SF. Mam pytanie - jaki to motel w Monterey wybrałeś? Napisz proszę, żebym z żoną nie trafił na minę ;) Dzięki
jd1986 22 marca 2016 12:55 Odpowiedz
Ruben$ napisał:Relacja super! Będe robił podobną tylko, że od SF. Mam pytanie - jaki to motel w Monterey wybrałeś? Napisz proszę, żebym z żoną nie trafił na minę ;) DziękiMotel nazywal sie Bayside INN. Teraz jak patrze na zdjecia to wydaje sie calkiem przyzwoity.... Ale wtedy tez mi sie taki wydawal :P
maxi1982 31 marca 2016 10:28 Odpowiedz
Fajne zdjęcia
wiater 14 kwietnia 2016 23:29 Odpowiedz
Super fotorelacja!W tym roku muszę odwiedzić Los Angeles, San Francisco i przede wszystkim stan Teksas! :)
nowitzki 10 maja 2016 12:39 Odpowiedz
dalej nic nowego :(
nowitzki 10 maja 2016 12:39 Odpowiedz
dalej nic nowego :(
washington 10 lipca 2016 22:37 Odpowiedz
Też czekam na ciąg dalszy ;)