+2
dialam 19 listopada 2015 23:08
Córka nie wiem ile razy pytała mnie: - mama dlaczego ta wyspa się nazywa Milos? Bo jest tu miło?
Tym, którzy nie mają dzieci należy się wyjaśnienie: czterolatek pyta tysiąc razy dziennie o to samo ;) Więc tak już zostało - Milos, bo jest tu miło :lol:

Nasz wyjazd na Milos zaplanowaliśmy w sierpniu, dzięki tej wrzucie warszawa-milos-71-euro,232,77804&p=619598&hilit=aegean#p619598
Milos jest małą grecką wyspą leżącą na Morzu Egejskim. Bilety były dostępne jeszcze na inne wyspy archipelagu Cykladów. Jednakże ja wybieram Milos, aby zobaczyć miejsce, skąd pochodzi znajdujący się dziś w Luwrze posąg Wenus. Wyspa ma zaledwie 160km2, po sezonie jest tu mało turystów, wydaje się więc idealnym miejscem na odpoczynek z dziećmi.

Bilety kupiliśmy na termin 1-12 listopada, wylot z Warszawy na Milos liniami Aegean i Olimpic Air, w obie strony dość długie przesiadki w Atenach. Koszt zakupu biletów dla 2 dorosłych, 1 dziecka i 1 niemowlaka wyniósł nas 181,68 EUR.
Miał to być nasz drugi wyjazd od półtora roku, czasu posuchy wyjazdowej spowodowany moją ciążą i narodzinami juniora. Nie muszę chyba mówić, że był to dość wyczerpujący okres, więc urlop należał się bez dwóch zdań.

Dwa tygodnie przed wyjazdem mąż z uśmiechem na ustach informuje mnie:
- Nie chcą mnie puścić na urlop. Powiedziałem im, że weźmiesz ze mną rozwód jak nie pojadę.
Cieszy się, jaką to mądrą ripostę im posłał. Nie spodziewa się chyba mojej reakcji.
- No żebyś wiedział.
- No co ty, kochanie. Pojedziemy kiedy indziej.
- Jadę sama z dziećmi.

Odrobinę oponował, wytyczając najcięższe działo:
- Tam są uchodźcy.
- Na Milos?? - pytam z niedowierzaniem.
- No.
- To dobrze. Nie ma tam turystów, więc nie będziemy się nudzić.
Widzę, że się wkurza.
- Tam nie jest bezpiecznie.
- Nooo. - podpuszczam go. - I puścisz nas samych?
Puści i to ucina dalszą dyskusję.

Oprócz tego, że Grecja jest moim marzeniem podróżniczym od czasu studiów (studia kończyłam w roku, gdy wstępowaliśmy do Unii, czyli dość dawno :? ), zależało mi na tym wyjeździe z jeszcze jednego względu - w lutym lecimy do Argentyny i miał to być swoisty sprawdzian dla syna. Chciałam zobaczyć jak reaguje na niewyspanie, zmęczenie podróżą i inne niedogodności. Córka nasza jest urodzonym podróżnikiem, przeszła już wiele testów :mrgreen:

Tak więc w obliczu samotnej podróży z dziećmi, w ciągu pozostałych do wyjazdu dwóch tygodni zmieniam niektóre rezerwacje i plan podróży.
Na Milos mieliśmy wypożyczyć auto, by zjeździć całą wyspę. Rezygnuję z auta, za duży stres dla mnie z dwójką małych dzieci (w październiku syn skończył rok, a córka 4 lata). Co prawda nie wiem, jak jeżdżą autobusy na Milos, bo rozkład jazdy na stronie internetowej jest tylko do 30-go września ;) ale czytam na jakiejś stronie, że autobusy zimą też kursują, tyle że rzadziej :D
Powrotny nocleg w Atenach też zmieniam, bo także planowaliśmy wypożyczyć auto, żeby pojeździć po wybrzeżu. Początkowo planowałam nocleg w Rafinie, ale menedżerka hotelu dzwoni do mnie, że muszą zamknąć hotel w związku z czym proponuje mi zakwaterowanie w innym hotelu. Rezygnuję i rezerwuję hotel w Glyfadzie. Zasięgam opinii na forum co do czasu przejazdu. Wydaje się ok, jednak korzystając z promocji MakeMyTrip rezerwuję jednak hotel w centrum Aten - ten sam hotel, co na pierwszą noc. Przynajmniej będę już znać teren, nie tracąc czasu na szukanie hotelu. No i dojdzie nam kilka dodatkowych godzin w Atenach, co pozwoli zobaczyć nieco więcej. Robię check-list - wszystko wydaje się być gotowe. Jeszcze tylko zgrywam kilka bajek na laptopa - mamy mieć internet, ale w razie czego lepiej mieć.

Z Trójmiasta wyjeżdżamy dzień przed wylotem. Podróż Polskim Busem jest wystarczająco komfortowa. Na dolnym pokładzie oprócz naszej czwórki i kierowcy, tylko dwie osoby. Na górze z 10 osób.
W Warszawie korzystamy z darmowego dla nas przejazdu taksówką mytaxi - F4F jest skarbnicą wiedzy, jeśli chodzi o wszelkie deale ;)
Po zameldowaniu w Ibisie Budget (89zł za pokój 3 osobowy), mówię córce, że pójdziemy zobaczyć zamek.
- Zamek? Suuuuper. Mieszkają tam księżniczki?
Zwiedzanie z dziećmi nigdy nie jest sztampowe ;)

Po drodze posilamy się kebabem u Emira. Docieramy na Stare Miasto, ale córka bardziej niż zamkiem, jest zainteresowana latającymi kolorowymi zabawkami. Sprzedająca je kobieta wciska jej w ręce z tuzin zabawek, nachalstwo gorsze niż na suku w Maroku, liczy pewnie, że coś kupimy, bo mała piszczy z zachwytu.
Nic z tego, nasze dziecko nawet nie prosi, by coś kupić, po krótkiej zabawie dziękuje Pani i oddaje wszystko. Chwilę się kręcimy po Starym Mieście, po czym zamawiamy kolejną taksówkę mytaxi. Do hotelu mamy jakieś 3km, a kod na 70zł, więc prosimy chłopaka, żeby nas trochę przewiózł po Warszawie.
Dzieciaki są zmęczone, w hotelu szybka kąpiel - szczególnie dla Błażejka, bo okazuje się, że panicznie boi się brodzika. Zasypiają niemal natychmiast.

Rano zamawiamy - a jakże ;) - kolejną taksówkę mytaxi na lotnisko. Podpytuję, ile będzie kosztować taxi z lotniska na Młociny w święto. Kierowca zgaduje, że mamy kod na 70 zł :lol: i proponuje, że poczeka i odwiezie męża, bo mieszka w okolicy. Nam to pasuje, jemu też - mówi, że od czwartku prawie nie był w domu. Jest niedziela. Zarobił minimalną krajową. Jest zadowolony.

Na lotnisku dość spora kolejka. Podchodzi pracownica Aegean, odcina kolejkę za nami i wysyła część osób do stanowiska "bag drop", a część do "business". Nie wierzę, młodzi ludzie, bez dzieci, a my stoimy w tej długiej kolejce. Pytam Panią, czy nie możemy przejść do innej kolejki dlatego, że z dziećmi jesteśmy, czy o co chodzi. Pani jest zmieszana, mówi, że nas przesunie do business jak się coś zwolni. Oczywiście nie zwalnia się, cały czas ktoś podchodzi.
Pierwsza skucha Aegean. Podchodzimy w końcu do stanowiska odprawy, wyjaśniamy, że mąż nie leci, że syn podpięty pod niego na rezerwacji. Pan Radek się strapił, informuje, że nie może zmienić rezerwacji, że trzeba to zrobić przez infolinię. Na szczęście Pani Karolina twierdzi, że można, chwilę wymieniają zdania, po czym Pani Karolina pokazuje Panu Radkowi, jak podłączyć niemowlaka pode mnie. Pan Radek pyta, ile bagaży - jeden. Upewniam się, czy bagaż poleci do Milos - tak, do Milos. Pyta, czy mam podręczne. Tak - dwa i wózek.
Nakleja mi naklejkę na wózek - patrzę: do Milos przez Ateny. Chce mi zabrać wózek na taśmociąg. Tłumaczę, że wózek potrzebuję i że zostawię przy wejściu do samolotu. No ok, mogę tak zrobić. Mówię, że w Atenach też będę potrzebować.
Pan Radek twierdzi, że się nie da.
No jak się nie da? :o Przecież mamy tam prawie 24h przerwy. Zastanawiam się, czy osobie na wózku inwalidzkim też by zabrali wózek :roll:
Na szczęście w sukurs przychodzi Pani Karolina - znika gdzieś i po chwili wraca informując, że wydadzą wózek w Atenach.
Ok, załatwione, ale to już druga skucha Aegeana. Naprawdę zostali wybrani najlepszą linią europejską? Obsługa póki co pozostawia wiele do życzenia.

Żegnamy się, P wraca do taksówki, my idziemy na kontrolę. Wszystko odbywa się bardzo sprawnie, pozwalają mi wziąć 2 butelki soku dla dzieci.
Mamy jeszcze sporo czasu, więc dzieciaki sobie hasają. Korzystamy z toalety - super, Natalka powinna wytrzymać do Aten, ciężko byłoby się obrócić w pokładowej toalecie z dzieckiem i niemowlakiem. Oglądamy nasz samolot, który wylądował, patrzymy jak ładują bagaże, składam wózek, wszystko gotowe.
Image
Jestem zadowolona, że tak nam sprawnie i bezproblemowo wszystko idzie. Ludzie stoją już w kolejce.
Nagle słyszę:
- Mama kupa.
:shock: Że co? Że teraz?
Dobra, zostawiam wózek, nie chcę go już rozkładać, lecimy.
Wracamy na czas. Słyszę komunikat, że osoby z dziećmi mają pierwszeństwo, więc idziemy. Oczywiście nikt nas nie przepuszcza, każdego z osobna przepraszam. Podchodzę do pracownika obsługi i mówię, że z dziećmi jestem, czy mam pierwszeństwo. Patrzy na mnie, pyta kolegi czy przepuścić. Zastanawiam się o co chodzi, przed chwilą był komunikat, a oni jakby sami nie wiedzą, co ogłaszali. Dobra, ten mówi, że puścić, nikt z ludzi mnie nie puszcza, więc Pan wskazuje mi drogę między bramką a biurkiem, nie mogę się przecisnąć z dzieckiem i wózkiem. W końcu się udaje i wtedy Pan pyta czy mi pomóc. Dobre sobie :twisted: Kolejna skucha. Moje doświadczenie mówi mi dobitnie, że nawet WizzAir ma o niebo lepszą obsługę, jeśli chodzi o podróżowanie z maluchami.

Jesteśmy w samolocie. Rzucam okiem na bilet, 6D i 6F. Zajmujemy miejsce. Natalka sprawnie się zapina. Ja przypinam siebie i Błażejka. W pewnym momencie dosiada się jakiś chłopak. Pytam go, czy mu nie przeszkadza, że siedzi z brzegu, bo ma chyba miejsce po środku nas. Mówi mi, że ma miejsce 6D. Ja na to, że ja mam 6D i 6F, czyli on musi mieć 6E. Sprawdza bilet, faktycznie ma 6D. Sprawdzam więc mój bilet - mam 6D i 6F, ale z Aten do Milos :lol: Szybko się przesiadamy.
Teraz siedzimy w 5-tym rzędzie, nikt się do nas nie dosiada. Jak się okazuje - bardzo dobrze, bo nie mogę rozłożyć stolika do pozycji poziomej z Błażejkiem na kolanach. Korzystam ze stolika obok, kiedy podają jedzenie. Posiłek bardzo dobry. Korzystając z rady któregoś z forumowiczów dotyczącej wyboru menu, zmieniłam u siebie w profilu Miles+Bonus posiłek na "low fat/low cholesterol". U córki na "fruit platter". Faktycznie dostaję posiłek low fat, Natalka zaś taki, jak wszyscy - nie miała podpięte numeru karty Miles+Bonus do rezerwacji, bo nie dało się tego zrobić w panelu zarządzania rezerwacją. Jednak stwierdzam, że jej posiłek jest smaczniejszy. Niemowlak nie dostaje nic, więc się dzielimy :D

Lot mija przyjemnie, dzieciaki w pewnym momencie zasypiają. Kolejnym minusem na rzecz Aegean jest fakt, że dzieci nie dostały żadnego gadżetu - nie żeby mi to przeszkadzało, ale byłam ciekawa za co mają ten tytuł najlepszej linii ;) Nie za gadżety na pewno :lol:

W Atenach wita nas piękna pogoda. Autobusem X95 (koszt 5 EUR OW, dzieciaki do 6 r.ż. nie płacą, pozostałe dzieciaki i studenci 2,5 EUR) dostajemy się do centrum na Plac Syntagma, skąd udajemy się do hotelu.
Hotel zarezerwowany przez Hotwire za 37.58USD z uwzględnieniem zniżki 15USD. Arion Hotel okazał się świetnym wyborem, w odległości kilometra od Placu Syntagma. Pokój dość przestronny, 2 wygodne pojedyncze łóżka połączone ze sobą oraz dostawka.

Image

Co najważniejsze - pokój bardzo czysty, łazienka również. Komplet kosmetyków. Śniadanie wyśmienite. Niesamowity widok z tarasu na 7-mym piętrze na Akropol i okolicę, w tym wzgórze Lycabetus, jeśli mnie moja orientacja przestrzenna nie myli.

Image

Image

Image

Zostawiamy bagaże i wracamy na Plac Syntagma, gdzie odbywa się jakiś event dla dzieci. Mimo, iż jest to zaledwie kilometr od hotelu, idziemy całe wieki. Chodniki są koszmarnie wąskie, często dziurawe, wysokie krawężniki, wózek prowadzi się naprawdę ciężko, a do tego muszę pilnować Natalkę, żeby się nie potykała. Ludzi mnóstwo, mało kto uważa na dziecko.
Docieramy, Natalka przeszczęśliwa, jeździ zdalnymi autkami. Błażejek jest za mały na samodzielną jazdę,ale szybko znajduje sobie odpowiednie auto :mrgreen:

Image

Szybko zaczyna się ściemniać. Impreza dobiega ku końcowi. Obydwoje zaczynają płakać, kiedy wracamy do domu (szczerze mówiąc to Błażejek krzyczy tak, że obawiam się, że zaraz ktoś wezwie ochronę i oskarżą mnie o porwanie dziecka ;) w istocie jeden z pracowników zaczepia mnie, wyjaśniam, że mały chce wziąć auto ze sobą).

Po drodze mijamy kościół Panagia Kapnikarea, jeden z najstarszych kościołów w Atenach. Zbudowany prawdopodobnie w połowie XI w., w stylu bizantyjskim. Robi niesamowite wrażenie. (wrzucam tu zdjęcie za dnia, bo wieczorem było tam mnóstwo ludzi i nie widać piękna tej budowli)

Image

Image

Image

Następnego dnia rano idziemy na śniadanie, wybór jest naprawdę duży, nie brakuje płatków, owoców, nasion/orzechów. Szeroki wybór pieczywa, wędliny, sery, sałatki, soki, mleko i napoje gorące do picia. Następnie zabieramy bagaże i udajemy się w kierunku placu Monastiraki, gdzie kupujemy pamiątki - tradycyjnie 2 magnesy.

Dzielnica Monastiraki jest miejscem szczególnym: są tu i starożytne ruiny, i świątynie chrześcijańskie, a nawet meczet turecki. Na placu widzimy pozostałości Wielkiego Klasztoru z XVII w. - cerkiew Agia Pantanassa. W bliskiej odległości znajduje się też dawny meczet Tsisdarakis z połowy XVIII w., który stanowił też swego czasu areszt i posterunek wojskowy.

Image

Mijamy ruiny biblioteki Hadriana z I-ej połowy II w. Zbiory biblioteki liczyły - trudno w to uwierzyć - ok. 17 tys. zwojów. Dzieje tego obiektu są naprawdę bogate, niestety został zniszczony przez Gotów, potem zbudowano tam kościoły, w czasach tureckich zaś znajdowała się tam siedziba gubernatora Aten, a w XIX w. urządzono tam koszary wojskowe.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Kierując swe kroki na Plac Syntagma, mijamy kościół Ekklisia Panagia Grigorousa Agii Taxiarches ke Agios Fanourios:

Image

Uliczki Aten są naprawdę urokliwe:

Image

Z daleko podziwiamy parlament:

Image

I oczywiście fontanny :mrgreen:

Image

Image

Udajemy się na autobus X95. Na lotnisku sprawnie przechodzimy kontrolę i oczekujemy na samolot. Lot odbywa się jakąś mała popierdółką, strasznie trzęsie.
Posiłek składa się z napoju i małej paczki krakersów. Niemowlak tradycyjnie nie dostaje nic. Podchodzimy do lądowania na Milos. Niestety wiatr jest tak duży, że chowamy koła. Jest dość głośno, ale ze słów pilota wyłapuję "safety first".
C.d.n.dziękuję za wasze komentarze i uwagi :)

@LaVarsovienne nie złożyłam pozwu, doszłam do wniosku, że facet mi się przyda podczas naszego tripu w Argentynie - mamy 1500 km do przebycia ;)

@Marysiek na co dzień z nimi jestem, poza tym jak to mówią: małe dzieci - mały kłopot ;)

@piotrek.s zazdroszczę, może mi też kiedyś się uda wrócić, bo wyspa mnie zauroczyła

@04patryk12 tu może wyjść moja ignorancja, jednak wydaje mi się, że zarówno pracownicy check-in jak i Pani kierująca kolejką mieli uniformy i logo aegean - przyznaję jednak, że bardziej zwracałam uwagę na juniora, bo biegał po hali i dokazywał
nie chciałam też, aby moja relacja została odebrana jako pretensjonalna, może za dużo emotikonów dałam a może za mało ;)
fakt, uważam że na zbyt profesjonalną obsługę nie trafiliśmy, ale nic się z tego powodu nie stało, przy dzieciach staram się przyjmować postawę stoicyzmu rodzicielskiego (czyli "wszystko mi wisi") - inaczej pewnie bym się wykończyła pierwszego dnia ;)

@ZENNNEK mówisz, że z mamusią jeszcze jeździsz? ;) a tak na poważnie - pojedź najpierw z jedną, zamiast skakać na głęboką wodę i jechać z dwoma

@popcarol tak na razie Europa ;) tak jak mówisz - atrakcja dla dzieci i odskocznia od codzienności
pogoda była idealna dla nas, chwilami aż za ciepło, ponad 20 stopni było
my chodziliśmy na krótkich rękawkach, ale patrzyli na nas jak na dziwolągów, bo jednak miejscowi w kurtkach
nie padało ani razu, 2 dni były wietrzne i było przez to chłodniej

-- 20 Lis 2015 20:50 --

Zapraszam na kolejną część relacji.
------------------------------------------

Przeżywam chwile grozy, kiedy krążymy nad wyspą, wyobrażając sobie, że z powodu zbyt silnego wiatru wracamy do Aten, gdzie zmieniają naszą rezerwację i wracamy do Warszawy. Ale mielibyśmy wakacje :lol:
Jednak podchodzimy kolejny raz do lądowania, trzęsie, ale w tym podejściu udaje się wylądować. Oklaski, tym razem i ja mam ochotę bić brawo :mrgreen:
Wychodzimy z samolotu, a tam masakra - okropny wiatr. Natalka zaczyna płakać, bo włosy latają jej wokół głowy i nic nie widzi. Przypomina mi się komentarz ze strony głównej F4F - po co jechać na Cyklady zimą, przecież tam strasznie wieje. Ogrania mnie przerażenie - co ja będę tu robić z dziećmi prawie 2 tygodnie w takiej wichurze?

Jedziemy taksówką na nocleg, Pani mówi, że od 2 dni tak wieje. Ale ma przestać :P Do tego port nieczynny, bo strajki. Pytam ją czy jeżdżą jakieś autobusy. Mówi, że na lotnisko po sezonie nie jeżdżą, są jakieś autobusy z Adamas (tam nocujemy), ale kilka na dzień, nie wie dokąd.

Jedziemy wzdłuż wybrzeża - jest pięknie. Koszt taksówki na nasz nocleg 12 EUR, na główny plac w Adamas 10 EUR.
Adamas mimo iż jest największym miastem portowym na wyspie, to i tak jest małym miasteczkiem, populacja wg Wikipedii wynosi 1100 osób. Jest po sezonie. Na każdym kroku widać zamknięte hotele, knajpki i sklepiki.
Dojeżdżamy na nasz nocleg - wita nas właściciel z małżonką. Dziwią się, że jesteśmy tylko w 3-kę. Oboje są w podeszłym wieku, od razu włączają im się jakieś instynkty opiekuńcze, Błażejka chcą brać na ręce, zaczepiają Natalkę. Apartament czysty, ładnie urządzony.
Pokoje przytulne.

Image

Kuchnia i łazienka wyposażone we wszystko, co potrzebujemy.

Image

Jest jeszcze taras, na którym jadamy. Z tarasu widać pobliskie morze.

Image

Jedyny minus jak się okazuje to internet - miał być dostęp do internetu, jednak przez połowę pobytu co chwilę zrywa połączenie, a przez drugą połowę nie ma neta.

Idziemy rozejrzeć się na miasto i kupić coś do jedzenia. Jest poniedziałek, popołudnie, prawie wszystkie sklepy zamknięte. Znajdujemy otwarty supermarket, w którym pracuje Polka. Pytam, czy jest teraz sjesta, Pani informuje, że w poniedziałki sklepy po południu są zamknięte, że tylko ich supermarket jest otwarty. Ok, będziemy pamiętać ;)
Obowiązkowo idziemy na plac zabaw i nad morze. Na plaży jest spokojnie, nie czuć wiatru.
Woda okazuje się cieplutka, wydaje mi się, że cieplejsza niż woda w Bałtyku latem.

Image

Image

Ktoś się kąpie w morzu, dzieci także rwą się do wody, ale stroje zostawiliśmy w apartamencie, więc moczą tylko nogi. I trochę spodnie i legginsy :lol: Od 3 dni jesteśmy w podróży, maluchy są wybite z normalnego rytmu dnia, wracamy do domu i szybko padają.

Kolejnego dnia ciągle mocno wieje. Jemy śniadanko. Rozbraja mnie dziecięca logika - córka chce jeść śniadanie w sypialni. Boję się o pościel, więc tłumaczę, że będziemy jadać w kuchni.

- Nie będziemy brudzić w sypialni. Zjemy w kuchni, dobrze?
Mała patrzy na mnie po czym pyta:
- Tylko tutaj będziemy brudzić?
:lol:
Idziemy na plac zabaw* - to miejsce wraz z plażą będzie stanowić dla nas ramowy punkt dnia, z braku innych dziecięcych atrakcji :lol:

*Plac zabaw jest wyściełany miękką gumą - nadawałby się na nocleg, z jednej strony izoluje, a z drugiej jest miękki jak karimata - może ktoś kiedyś przetestuje :mrgreen:

Image

Kilka fotek z naszego spaceru po Adamas:

Image

Image

Image

Image

Image

W Adamas w pobliżu kościoła jest muzeum (Ecclesiastical Museum of Milos), do którego jednak nie zachodzimy, bo nie chce mi się dźwigać wózka po schodach. Z perspektywy czasu, żałuję, że nie weszliśmy, bo później już nie mieliśmy okazji.
Wieczorem opracowuję możliwe trasy spaceru na kolejny dzień - wszystko zależy od tego, czy przestanie wiać. Przestać nie przestaje, ale wieje już słabiej - wybieram krótką trasę, by zobaczyć jak Natalka sobie radzi - generalnie nie lubi chodzić - w domu najczęściej jeździ na rowerze albo hulajnodze, których tutaj nie mamy. Robimy jakieś 2 km w 1,5 godziny. Nie jest źle ;)
Widoki są piękne.

Image

Image

Image

Trafiamy na cmentarz - z tego co rozumiem, pochowani tu byli francuscy żołnierze i żeglarze, a ich kości zostały przeniesione do Francji po I-ej wojnie światowej.

Image

Image

Image

Zaurocza mnie biała zabudowa kontrastująca z niebieską wodą:

Image

Image

Pogoda się znacznie poprawia, wiatr ucicha i w słońcu robi się upalnie. Dzieciaki hasają w wodzie, ja latam za młodym. Na szczęście Natalki nie muszę już tak pilnować - sama pyta, dokąd może wchodzić i pilnuje, żeby nie iść dalej - miła zmiana od wakacji, kiedy to wchodziła tak głęboko jak chciała, przyprawiając matkę o palpitacje serca - w końcu ma już 4 lata: poważny wiek :lol:

Image

Natalce bardzo się podoba na wakacjach, nie chce wracać do domu.
Rozochocona dobrym samopoczuciem dzieci, postanawiam kolejnego dnia wybrać się nieco dalej - do stolicy wyspy - Plaki, a być może nawet do katakumb.
Do Plaki jest zaledwie kilka kilometrów, bilet kosztuje 1,7 EUR, taksówka na tej samej trasie ok. 7 EUR.
Autobus zatrzymuje się pośrodku niczego. Knajpki pozamykane. No nie tak sobie wyobrażałam stolicę. Zastanawiam się, w którą stronę pójść. Są drogowskazy, których jednak nie rozszyfrowuję zbyt dobrze. Nie zauważam drogowskazu do katakumb - jest na tym małym stojaczku, u góry.

Image

Podążamy za mapą, w dół do miasteczka. I tutaj przydałby mi się facet, bo moja orientacja w przestrzeni pozostawia wiele do życzenia - w pewnym momencie nie jestem już pewna, jak tę mapę powinnam trzymać..

Po drodze odwiedzamy cmentarz.

Image

Image

Image

Odkrywamy olbrzymie szyszki i zabieramy ze sobą na pamiątkę :mrgreen:

Image

Image

W końcu docieramy do miasteczka i idziemy na kawę. Dzieciaki dostają domowej roboty ciasto czekoladowo-pomarańczowe. Pani pyta, czy nie chcemy pizzy po za 15 minut będzie gotowa. Też robiona przez nią. No jasne, że chcemy.

Podczas gdy ja w oczekiwaniu na pizzę latam za szyszką i Błażejkiem, Natalka wypija moją kawę.


Dodaj Komentarz

Komentarze (14)

lavarsovienne 20 listopada 2015 01:40 Odpowiedz
Złożyłaś pozew o rozwód? :D Czekam na ciąg dalszy;-)
marysiek 20 listopada 2015 03:48 Odpowiedz
Też jestem ciekawa ciągu dalszego i gratuluję odwagi. Samodzielnie z dwójką dzieci, to chyba nie mogło być łatwe.
85910 20 listopada 2015 08:11 Odpowiedz
Też czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy, lecę również Aegeanem na Milos w sierpniuPozdrawiamPiotrek
04patryk12 20 listopada 2015 09:10 Odpowiedz
Proszę mnie poprawić jeśli się mylę...agenci na lotnisku chyba obsługują wiele linii lotniczych, a nie tylko jedną i nie są pracownikami tejże linii, tylko jak w przypadku Okęcia firmy Welcome Airport Services ?Jeśli tak jest to pretensje autorki powinny być skierowane do w/w firmy, a nie do linii lotniczej, po prostu koleżanka trafiła na niedouczonych pracowników, co jest bardzo częste z powodu dużej rotacji na tych stanowiskach (zazwyczaj są to młodzi ludzie zatrudniani na śmieciówkach za marne grosze).
zennnek 20 listopada 2015 10:00 Odpowiedz
Kurka!Ja zaczynam "robić po gaciach" na myśl o 2-dniowym wyjeździe bez mamusi z 3 i 6-latką na 2 dni z Warszawy do Gdańska.Zazdroszczę odwagi!
popcarol 20 listopada 2015 10:31 Odpowiedz
Szacunek, ale to Europa, spoko :) Dla dzieciakow pewnie super atrakcja taki wyjazd:)jaka byla temperatura? Wiało/padało? :)
dialam 20 listopada 2015 21:34 Odpowiedz
dziękuję za wasze komentarze i uwagi :) @LaVarsovienne nie złożyłam pozwu, doszłam do wniosku, że facet mi się przyda podczas naszego tripu w Argentynie - mamy 1500 km do przebycia ;)@Marysiek na co dzień z nimi jestem, poza tym jak to mówią: małe dzieci - mały kłopot ;)@piotrek.s zazdroszczę, może mi też kiedyś się uda wrócić, bo wyspa mnie zauroczyła@04patryk12 tu może wyjść moja ignorancja, jednak wydaje mi się, że zarówno pracownicy check-in jak i Pani kierująca kolejką mieli uniformy i logo aegean - przyznaję jednak, że bardziej zwracałam uwagę na juniora, bo biegał po hali i dokazywałnie chciałam też, aby moja relacja została odebrana jako pretensjonalna, może za dużo emotikonów dałam a może za mało ;) fakt, uważam że na zbyt profesjonalną obsługę nie trafiliśmy, ale nic się z tego powodu nie stało, przy dzieciach staram się przyjmować postawę stoicyzmu rodzicielskiego (czyli "wszystko mi wisi") - inaczej pewnie bym się wykończyła pierwszego dnia ;)@ZENNNEK mówisz, że z mamusią jeszcze jeździsz? ;) a tak na poważnie - pojedź najpierw z jedną, zamiast skakać na głęboką wodę i jechać z dwoma@popcarol tak na razie Europa ;) tak jak mówisz - atrakcja dla dzieci i odskocznia od codziennościpogoda była idealna dla nas, chwilami aż za ciepło, ponad 20 stopni byłomy chodziliśmy na krótkich rękawkach, ale patrzyli na nas jak na dziwolągów, bo jednak miejscowi w kurtkachnie padało ani razu, 2 dni były wietrzne i było przez to chłodniej
andrzejdz 22 listopada 2015 21:44 Odpowiedz
Sarakiniko w listopadzie,jakie puste. W sezonie tam istne procesje i tłumy. Gratuluję chęci i odwagi pieszej wycieczki tam z Adamas. Autobusy już nie kursują? We wrześniu jak byłem to jeszcze 5 kursów dziennie było. Podjechałem autobusem a wracałem pieszo aż do Klimy przez Tripiti. Niby kilka km ,ale też męczące. Jak wyglądała kwestia otwartych knajpek wzdłóż drogi do portu i pysznego gyrosa przy przystanku autobusowym? Kiosk obok to niby całodobowy jest oraz markecik na przeciwko. Na dwa super markety w Adamas to stawiam,że otwarty był ten Carrefour,bo większość miejscowych w nim robi tylko zakupy.A propo pogody ,to trafiliście w 10 tkę, bo nawet w kwietniu bywa takhttps://www.youtube.com/watch?v=TsnH00fzASg
dialam 22 listopada 2015 22:35 Odpowiedz
dziękuję andrzejdz :)autobusy już nie kursują, jeżdżą tylko do Plaki - 4 na dzień, dwa do Pollonii i do Zefyrii.Ja do Klimy szłam z Adamas - to będzie w kolejnej części relacji - najbardziej męcząca trasa z mojego wyjazdu, ale to z uwagi na to, że wózek miałam, a trasa dziurawa i częściowo brukowana.Wzdłuż drogi do portu może ze 3-4 knajpki otwarte, wszystko inne już zamknięte, nawet bankomaty ;)pysznego gyrosa przy przystanku nie próbowałam (to ta knajpa z rybami w kulach przy wejściu?), jadłam w knajpce po drugiej stronie ulicy - bardzo dobre jedzenie.Markety były otwarte 2.Filmik mega. Pogodę mieliśmy faktycznie piękną, tylko 2 pierwsze dni wietrzne, ale jednak nie było tak masakrycznie.
popcarol 24 listopada 2015 10:10 Odpowiedz
Pięknie tam jest! Pogodę trafiliście rewelacyjną. Dzieciaki cud-miód słodziaczki :) pozdrawiam! :)
kia-80 30 listopada 2015 14:37 Odpowiedz
Niech mi jeszcze ktoś powie, że z dziećmi nie da się podróżować. Że trzeba koniecznie wakacje all-inclusive, więc brak kasy, bo wczasy zaczynają się od 2 tyś. Brawo dla koleżanki ;))) Dzieci pod pachę i do przodu ;D. Pozdrawiam wszystkich histeryków i to nic że pewnie mi się za to zbierze.
kia-80 30 listopada 2015 14:37 Odpowiedz
Niech mi jeszcze ktoś powie, że z dziećmi nie da się podróżować. Że trzeba koniecznie wakacje all-inclusive, więc brak kasy, bo wczasy zaczynają się od 2 tyś. Brawo dla koleżanki ;))) Dzieci pod pachę i do przodu ;D. Pozdrawiam wszystkich histeryków i to nic że pewnie mi się za to zbierze.
jekyll 4 grudnia 2015 10:38 Odpowiedz
Rzeczywiście miło na Milos i urokliwie. W pamięć zapadły mi piękna księżycowa plaża - Sarakiniko i klimatyczna miasteczko - Plaka :D
globuss87 8 lutego 2016 11:39 Odpowiedz
Grecja jest bardzo piękna - niestety wielu moich znajomych boi się po aferze z emigrantami... Uważają, że wakacje w Grecji to za duże ryzyko..