0
miloszp 21 listopada 2015 07:36
Po kilu set lotach czas na obecnie modne RTW obiecuje dokonczyc, ale bede wdzieczny za wszelkie naciski
Trasa w oparciu o taryfe qatar waw/bud-icn phl-dowolne miasto w zatoce za okolo 2000zl
Moim prywatnym celem jest obejrzenie spektaklow w kilku kolejnych operach w Usa
Za wszelka cene staralem sie uniknac low costow, poza 2 odcinkami na i z jeju ale tam bagaz jest w cenie wiec jak by nie low cost w przeciwienstwie do krajowek po Usa
Mapa

map.gif



21.11 krk-bud eurolines za 60zl lux tanszy ale jest w bud o 10:30 a moj qatar jest 12:30 za duze ryzyko
22.11 bud-doh Qtar 2000zl mam 6 stopa w doha ktos z CS ma mnie zgarnac i obwiesc
23.11 doh-Icn
24.11 gmp-cju Jeju air 75zl
26.11 cju-pus Air Pusan 75zl
29.11 icn-sea Delta 150zl + 70 tys Skymiles w C
29.11 sea-las Air alaska
1.12 las-lax mega bus 2usd
3.12 Lax-sfo Mega bus 6usd
5.12 Sfo-iad-ord United 12,5 tys miels and more + 20zl
6.12 Ord-Phl american airlines 180zl
7.12 Phl-doh-Kwi Qatar doh-Kwi na 787 :)
10.12 kwi-saw 9700 miles and smiles + 250zl
10.12 saw-vie 150zl
10.12 vie-ktw polski bus 65zl


Zapraszam do sledzeniaCzas-start! Docieram do Budapesztu wieczorem. Przyjechałem tu prosto z pracy, więc zmęczenie weryfikuje moje imprezowe plany. Hostel za 30zl jest naprawdę niezły-4 łóżka w całkiem dużym pokoju. Jedyny mankament to wyłączone na noc ogrzewanie i okna z widokiem na ulice, zza których od rana dochodzi hałas przejeżdżających samochodów. Rano nie mam ani czasu ani ochoty na jakiekolwiek zwiedzanie miasta. Już 3 raz w tym roku lecę z Budapesztu, wystarczy mi oglądania. 4h lotu do Dohy mija zadziwiająco szybko. Mam małe zastrzeżenia co do tych 5 gwiazdek Qatar Airways; serwowany posiłek bardziej przypomina breje ze szkolnej stołówki niż coś z restauracji. Turkish karmiło o wiele lepiej.

Tym razem w Katarze mam więcej szczęścia niż podczas swojego pierwszego pobytu 2 lata temu. Udało mi się znaleźć towarzystwo przez Couch Surfing i zamiast spędzić 6h na lotnisku zapłaciłem 100zł za wizę i udałem się na krótką wycieczkę po mieście, w którym nie ma zbyt wiele atrakcji.

Ali odbieram mnie z lotniska swoja terenówką. Z braku czasu zwiedzanie ogranicza się do spaceru po bazarze oraz wypicia lokalnej słodkiej herbaty z mlekiem i przyprawami w jednym z barów nad zatoką.Zdjęcia z KataruParę zdjęć z SeuluW Jeju śpimy na Couch Surfingu. Nasza hostka mieszka nie całe 2km od lotniska. Postanawiamy więc iść do niej na piechotę. Do centrum miasta można też dostać się odjeżdżającym co kilka minut autobusem. Na zwiedzanie wyspy mamy cały dzień. Naszym celem było wejście na szczyt krateru wulkanicznego Halla (1900 m.n.p.m.), który stanowi centrum wyspy. Droga w jedną stronę zajmuje około 4h, pogoda okazuję się jednak totalnie niesprzyjającą (deszcz/śnieg połączone z wiatrem). Wybieramy zatem krótszą trasę wiodącą do schroniska znajdującego się na wysokości 1700 m.n.p.m.

Do miejsca, z którego rozpoczynamy wspinaczkę dojeżdżamy autobusem z centrum miasta. Bilet kosztuje 2800w. Rozkład jazdy jest mocno orientacyjny - na przystanku byliśmy 5 minut przed planowanym odjazdem, jednak autobus już pojechał i na następny musieliśmy czekać godzinę. Na szczęście pojawił się 10 minut przed czasem.

Jak już wspominałem, pogoda na wspinaczkę była fatalna. Lał deszcz, a mgła ograniczała widoczność do kilkudziesięciu metrów pozbawiając nas jakiejkolwiek możliwości podziwiania widoków. Na dodatek, na szczycie wiał mocny wiatr i padał grad ze śniegiem. W schronisku można kupić zupę instant, kawę i jakieś batony. My skusiliśmy się na zupę, która okazuje się całkiem niezła. A może po prostu nie myśleliśmy o jej smaku, liczyło się to, że była ciepła. Po krótkiej przerwie schodzimy na dół inną drogą. Jesteśmy komletnie zziębnięci i przemoknięci, ale dzięki Chince poznanej po drodze, udaje nam się szybko złapać stopa i dogadać z kierowcą. Jest wcześnie więc decydujemy się zwiedzić jeszcze lokalny skansen. W dotarciu na miejsce pomaga nam dwóch kierowców, ostatni okazuje się niesamowicie miły i proponuje nam transport do celu mimo, że sam miał jechać w inne miejsce. W przeciwieństwie do polskich skansenów, tu w wielu z domach wciąż mieszkają ludzie. Po krótkim spacerze wchodzimy na obiad do lokalnego baru. Koreańczycy są bardzo przyjaźnie nastawieni -częstują nas lokalnym winem ryżowym i prezentują siatkę z kilkoma kilogramami mandarynek.Wstajemy o 6:00 rano by zdążyć na nasz poranny lot do Busan. Jest zimno i leje, więc tym razem rezygnujemy ze spaceru i drogę na lotnisko pokonujemy autobusem za 1150w od osoby. Lot trwa 0.5h, lecimy a321, na pokładzie którego jest max 50 osób. Mało jak na ten typ samolotu.

W Busan miłe zaskoczenie - zastaje nas piękna pogoda i prosto z lotniska udajemy się na targ rybny (podobno największy w Korei) jednak moim zdaniem dużo mniejszy od tego w Tokio. Ceny w lokalnych restauracjach są ekstremalnie wysokie. Najtańsze potrawy kosztują ok. 100zł. Zmusza nas to do zrezygnowania ze świeżej ryby i klika przecznic dalej jemy grilowaną makrele za jedyne 4000w. Następnie zwiedzamy założony w 678 roku, piękny, a zarazem jeden z najokazalszych w Korei kompleks świątyń Beomeosa.

Z Busan złapaliśmy autobus do Gyeongju. Trzymając się motywu dnia dzisiejszego, odwiedzamy powstały w VIII wieku świątynny kompleks Bulguksa, który widnieje na liście UNESCO. Tu po raz pierwszy w Korei musimy zapłacić za wstęp (4000w). Chcemy też dostać się do położonej nieopodal jaskini Seokguram ze słynnym posągiem Buddy. Niestety, ze względu na późną porę wejście jest już zamknięte. Drogę ze świątyni do hotelu próbujemy pokonać stopem. Tym razem bez powodzenia i koniec końców, decydujemy się na autobus.W Gyeongju śpimy w hotelu. Dzięki promocji na Makemytrip nocleg kosztuje rozsądne pieniądze. Miejsce, w którym śpimy do złudzenia przypomina polski zalew nad Soliną. Znajduje się tam jezioro i wszelkiego typu kiczowate atrakcje. W zimie wszystkie są jednak zamknięte. Śpimy w pokoju typu "Ondol" urządzonym w tradycyjnym stylu koreańskim. Nie ma w nim łóżek, śpi się na cienkim materacu rozłożonym na podłodze, która na szczęście jest ogrzewana. Ogrzewanie podłogowe to chyba jedyna forma ocieplania pomieszczeń dostępna w Korei. Na pewno w ten sposób ogrzewane są wszytki restauracje, w których jedliśmy siedząc na podłodze.
Rano w Gyeongju oglądamy jescze Folk Town i groby królewskie - zwykłe kopce usypane z ziemi, które nie robią na nas zbyt dużego wrażenia.

Z Gyeongju autobusem za 17000w udajemy się do Jeonju. W naszych planach było jeszcze Deagu, jednak po lekturze przewodnika i wnioskach, że nie ma tam żadnych interesujących atrakcji, rezygnujemy z jego zwiedzania.

Jeonju okazuje się w znacznym stopniu pokryte śniegiem. Pierwszy raz podczas naszej podróży jemy bibmbimbamp, czyli ryż wymieszany z zestawem warzyw i surowym jajkiem - najbardziej znane danie Koreańskie. Jedziemy do Hanok Village, w którym spotykamy mnóstwo Koreańczyków poprzebieranych w tradycyjne stroje, które można wypożyczyć w lokalnych sklepach.
Wieczorem idziemy do naszych hostów z CS i udajemy się z nimi i ich znajomymi do mocno lokalnego baru serwującego makgeoli - lokalne, mętne wino ryżowe. Napój ten kolorem przypomina mleko, a smakuje jak delikatnie gazowany jogurt naturalny pomieszany z winem. Mniej więcej litrowy dzban tego specyfiku kosztuje 20000w, a wraz z dzbankiem dostajemy stół zastawiony regionalnymi potrawami, za które nie trzeba płacić. Jednym z hitów tego tak zwanego 'fetish food' jest żywa, świeżo pokrojona ośmiornica, której próbujemy z pewnym obrzydzeniem. Sama ośmiornica jest praktycznie bez smaku, ale dzięki przyprawom takim jak ostre papryczki czy olej sezamowy, robi całkiem interesujące wrażenie.Tego dnia, impreza nie konczy się jednak na obiedzie w nocy zwiedzamynjescze kilka lokalnych przybytków rozrywki. Clubing na calym świecie wygląda tak samo. Wstęp w cenie drinka za 10000w wsytko wyglada jak w polsce, ludzie muzyka żadnej rewelacji. Następnego dnia jedziemy do Suwon autobus kosztuje 12500w. W mieście atrkacją jest forteca wpisana na listę unesco mury mają kilka kilometrów długości. Spacer po murze jest darmowy. Z Suwon jedziemy loklanym pociągiem do seoulu. Na ostatni wspólny posiłek wybieramy koreański grill. Jest dość drogo 200g wieprzowiny kosztume 13000w wołowina jest 2 razy droższa. Patrząc na ceny w supermatketach mam wrażenie że mięso jest w Korei potwornie drogie. Noc znowu w hotelu kupionym przez makamytrip.

Tego dnia, impreza nie konczy się jednak na obiedzie w nocy zwiedzamynjescze kilka lokalnych przybytków rozrywki. Clubing na calym świecie wygląda tak samo. Wstęp w cenie drinka za 10000w wsytko wyglada jak w polsce, ludzie muzyka żadnej rewelacji. Następnego dnia jedziemy do Suwon autobus kosztuje 12500w. W mieście atrkacją jest forteca wpisana na listę unesco mury mają kilka kilometrów długości. Spacer po murze jest darmowy. Z Suwon jedziemy loklanym pociągiem do seoulu. Na ostatni wspólny posiłek wybieramy koreański grill. Jest dość drogo 200g wieprzowiny kosztume 13000w wołowina jest 2 razy droższa. Patrząc na ceny w supermatketach mam wrażenie że mięso jest w Korei potwornie drogie. Noc znowu w hotelu kupionym przez makamytrip. Znajoma jedzie z samego rana na lotnisko mój lot do usa jest dopiero wieczorem, ale totalnie nie mam na nic ochoty Korea raczej nie przypadła mi do gusty w wielu miejscach śmierdzi, mam totslnie dość lokalnego jedzenia marzę o kawałku pizzy. Mając jednak nadmiar czasu zwiedzam jeszcze, muzeum usytuowane w dawnym więzieniu ukazujące represje jakim byli podawani koreańscy patryiocimpodczas japońskiej okupacji. Z tamtąd jade bezpośredniom na lotnisko. Jestem bardzo rozczarowany salonikiem Korean airlines, spodziewałem się tego samego co w saloniku Cathay w Hong kongu. Jednak wybór napojów i jedzenia jest dużo gorszy niż w warszawskim Polonezie. Buisness w Delcie jest całkiem w porządku, każde siedzenie ma bezpośredni dostęp do korytarza a miejca jest naprawde dużo. Jedzenie jest w normie ale nie jest specjalnie ekskluzywne. Tak więc po przyjemnych 9h ląduje w Seatel, w dosłownie kilka minut przechodzę formalności wizowe wsiadam w kolejke za 3usd i jadę na szybkie zwiedzanie miastaParę spóźnionych fotek z Vegas i wycieczki do tamyNocna podróź megabusem z Lasvegas do Los Angeles była fatalna- źle się czułem i nie mogłem zasnąć nawet na moment. Na szczęście gość z CS był bardzo miły i odebrał mnie z dworca, mimo bardzo wczesnej pory. Jego dom znajdował się 20 km od centrum, 1h drogi samochodem. Większość dnia przespałem. Dopiero popołudniu udałem się do centrum autobusem, tak by o 16 kupić bilet do opery typu rush - czyli bilet dla studentów sprzedawany od 16 w dniu spektaklu, na najlepsze wolne miejsca w cenie 25usd. Najtańsze bilety kosztowały chyba 19 usd, trzeba je kupować w kasie, bo przez internet system dolicza dużą opłatę transakcyjną. Z najtańszym biletem spokojnie można próbować usiąść na parterze, bo nie zauważyłem by bilety były sprawdzane gdziekolwiek poza wejściem do budynku. Spektakl w porządku, akustyka też bardzo dobra, niezależnie od miejsca siedzenia. Przed spektaklem miałem chwile na 2 godzinny spacer po centrum, które jest zdominowane przez hiszpańsko języczną ludność i poza strefą biznesowa wygląda na trochę zaniedbane. Następnego dnia host z CS zabrał mnie samochodem do Hollywood, podjechaliśmy prawie pod sam napis. Zwiedziłem też aleje gwiazd, która nie zrobiła na mnie żadnego szczególnego wrażenia. Nie widziałem domów gwiazd, ale nie byłem też nimi szczególnie zainteresowany. Udaliśmy się też na chwilę do Santa Monica nad morskiej dzielnicy Los Angeles. Po czym zostałem odwieziony na mojego mega busa do San Francisco.Do San Francisco docieram o 00:30. Okazuję się, że osoba z Couche Surfingu, która miała mnie przenocować nie przesłała mi adresu ani nie odbierała moich telefonów. Zostałem więc zmuszony do znalezienia noclegu w hostelu. Spacer przez centrum San Francisco nocą nie należy do najprzyjemniejszych doświadczeń. Wszędzie pałętają się lub śpią bezdomni i inne typki z pod ciemnej gwiazdy. Pierwszy hostel okazuje się być zamknięty na noc- mimo dzwonienia dzwonkiem nikt nie odbiera. Po kolejnych 20 minutach piechotą odnajduje kolejny przybytek, tym razem z recepcją czynna 24h. Cena 29usd za noc, cóż zrobić taka tu norma. Przynajmniw chwilowo mam cały pokój dla siebie. Jest 2 razy mniejszy i cztery razy droższy od tego w Budapeszcie.

Rano, po obudzeniu spontanicznie decyduję, że udam się do doliny Napa- najsłynniejszego w Kalifornii regionu winiarskiego. Da się tam dotrzeć z San Francisco z jedną przesiadką o ile wyruszy się odpowiednio wcześnie. Wtedy droga zajmuję około 2,5h a bilet kosztuje 9,6 usd. 4.6 za pociąg Bart do stacji El Norte. Stamtąd autobus 29 do samego końca doliny. Ja niestety wyjechałem z San Francisco dość późno i musiałem przesiąść się aż 3 razy i wydać przez to kilka usd więcej. Skąd można udać się na kilkunasto kilometrowy spacer. Ja tak zrobiłem jednak mając mało czasu przeszedłem tylko kilka km od Zifandel do Ruthaford. Niestety główna droga przebiegająca przez dolinę jest bardzo ruchliwa, co wiąże się z uporczywym hałasem.

W większości winnic za degustacje trzeba płacić i to nie mało bo od 20 do 60 usd. Nie jest to standard, do którego przywykłem w Europie, w której degustacje są zwykle darmowe. Jedynym wyjątkiem było kilka wytwórni Porto które widziałem. Udaje mi się jednak trafić do 2 miejsc, w których degustacja jest bezpłatna. Mieszczą się dokładnie obok siebie; to Hainz i i doskonale znany w Polsce Sutter Home. Najdroższe wino dawane do degustacji kosztowało 225usd za butelkę, dość sporo. Dodatkowo jeszcze w jednym miejscu dostałem za darmo do spróbowania dwa wina mimo teoretycznie płatnej degustacji. Wino na miejscu jest drogie, min 20 usd za butelkę. To naprawdę sporo. W europejskich winnicach, w których byłem zwykle podstawowe wina nie kosztowały więcej niż 10 euro. Ale tam może nie przejeżdża tylu właścicieli Tesli których stać by wypychać bagażnik flaszkami po 50usd. Z powrotem jest tylko jeden wygodny autobus- odjeżdża około godziny 17. Za powrót jakimś cudem zapłaciłem tylko 6 usd. Bo moja przesiadka z lokalnego autobusu 10 na expresowy 29 została potraktowana jako transfer mimo tego że zgodnie z opisem na linje 29 nie ma transferów.

-- 05 Gru 2015 21:32 --

Bilet na dziś też już mam tylko 10 usd grosze jak na lokalne warunkiDzień w San Francisco zaczynam od spaceru do opery by kupić najtańszy dostępny bilet (10 usd). Jest to wejściówka na miejsca stojące. Takie bilety dostępne są tylko w dniu spektaklu. W kasie jest ich około 200, podobno wystarcza dla wszystkich chętnych. Płatność tylko gotówķą.

Następnie udałem się na długi spacer po mieście. Na początku poszedłem do Fisherman Wharf, skąd dość dobrze widać most Golden Gate oraz więzienie Alcatraz. Rejsy do samego więzienia są dość drogie - chyba ok. 30usd. Po Golden Gate kursują autobusy komunikacji miejskiej, ale przekraczanie mostu ani oglądanie go z bliska nie stanowiło dla mnie żadnej specjalnej atrakcji.

Potem obiad w China Town i zakupy w cudownie przyozdobionym z okazji Świąt Centrem. Świąteczne dekoracje to to, co w USA podoba mi się najbardziej. Ulice i domy są naprawdę wspaniale przystrojone. Dom, w którym mieszkałem w L.A był cały udekorowany, właściciel na wieszanie dekoracji poświęcił 3 dni.

Na koniec dnia poszedłem do opery. Mimo "stojącego biletu" udało mi się swobodnie usiąść na parterze. Podobało mi się dużo bardziej niż w Los Angeles, ale to raczej dlatego, że opera to lekka i przyjemna komedia. Sam budynek jest też dużo ładniejszy. Ten w L.A. był prosty i współczesny. W San Francisco jest dużo złota i dekoracji. Mogłem zostać tylko na pierwszym akcie, bo o 23:00 miałem lot do Chicago. Bilet na pociąg na lotnisko kosztuje 8,65 usd- dużo taniej jest autobusem, ale w związku z operą nie miałem na to czasu.

Do końca listopada miałem *A Gold'a. Po cichu liczyłem, że nie zmieni się to w systemie tak szybko i uda mi się nadać bagaż. Na kartach pokładowych, które dostałem na jednej było napisane Star Gold, a na drugiej star Silver, babka nie chce nadać jednak bagażu za darmo twierdząc, że u niej jestem jako Silver. Na pierwszy odcinek czyli sfo-iad miałem tą kartę poszedłem więc z nią do langu i zostałem wpuszczony bez problemu.

-- 07 Gru 2015 14:58 --

@kevin; tak, miałem ze sobą koszule. Na widowni jeść ani pić nie można. Część ludzi jest ubrana elegancko, część zwyczajnie. W faq met w Nowym Jorku jest punkt o ubiorze i piszą coś w stylu ubierz się tak byś czuł się komfortowo. Generalnie, w zwyczaju chyba nie jest oddawanie rzeczy do szatni, te są malutkie jak by nikt z nich nie korzystał. W Nowym Jorku szatnia jest jeszcze dodatkowo płatna więc widok ludzi z futrami i płaszczami na sali jest czymś standardowym.Do Chicago poleciałem główni po to by odwiedzić siedzibę jednego z największych amerykańskich Ota, niestety nic z tego nie wyszło, bo ktoś miał problem ze zrozumieniem słowa sunday. Gdyby nie to poleciał bym do Filadelfii prosto z San Francisco Po wylądowaniu i odebraniu bagażu okazuje się, że zgubiłem gdzieś kurtkę, szybko zgłaszam sprawę w biurze reklamacji bagażowych. Na szczęście kurtkę zostawiłem w samolocie a nie na lotnisku w Waszyngtonie gdzie miałem przesiadkę i miłą pani po 20 minutach oczekiwania przyniosła mi moją zgubę. Z niemałym problemem trafiam na stacje kolejki kupuje za 10 usd bilet dzienny i jadę do centrum pierwszy punkt programu China Town bo tam zwykle można zjeść najtaniej, zwykle da się znaleźć cały obiad za jakieś 6 usd. Po czym udaje się na spacer po mieście i ostnie zakupy, (w Milenium Park pierwszy raz od tygodnia słyszę język polski, i to na prawdę w dużych ilościach). Następnie jadę na magnificent mile na moje ostanie w Usa podziwianie świątecznych dekoracji, są tym co w Usa chyba podoba mi się najbardziej. Stamtąd już prosto na lotnisko, próbuje jeszcze oddać swój dzienny bilet pierwszej osobie napotkanej przy automacie, nie oczekuje żadnych pieniędzy jednak dostaje 2usd.

@elwirka ten rtw zrobiłem bo chciałem przelecieć się nad Pacyfikiem nie mam zamiaru więcej tego powtarzać bo każde 8 stref czasowych równa się jeden dzień na odpoczynek minimum, spałem cały dzień w Los Angeles i Kuwejcie. @jacakatowice @cypel Było sporo zarzutów że ooo dookoła świata w 2 tygodnie i same lotniska, ja byłem w 3 krajach w dwóch po 7dni Usa w każdym widziałem dużo i Korea oraz Kuwejt 2 dni tu naprawdę nie warto jechać na więcej bo nie ma szczególnych atrakcji, dla mnie to zresztą była 3wizyta w tym kraju, liczyłem ze tam odpocznę co nie do końca mi się udało ale o tym w następnym poście.
Padł też zarzut o wobec osób które leciały na 7h do Japonii, też się do nich zaliczam, poleciałem z pełna świadomością by dostać za to 20 tyś mil i złoty status to był typowy millage run, bez wahania bym go potworzył gdyby znowu pojawiły się takie ceny jak wtedy szczególnie że tydzień temu skończył mi się Gold w *ANastępną noc spędziłem na lotnisku w Filadelfii. Przyleciałem tam o 1 w nocy, a lot do Dauszy był o 10 rano. Szukanie jakiegoś noclegu nie miało więc sensu. Spanie na lotnisku nie stanowiło problemu- nikt zupełnie nie zwracał uwagi na moją osobę, ani mnie nie budził. Wybierając fotel na lot do stolicy Kataru myślałem, że będę miał cały rząd dla siebie. Niestety, samolot okazał się zapełniony prawie w całości, a ja wylądowałem obok 6 letniego dziecka, które wierciło się całą drogę. Jedzenie zdawało się być lepsze niż na locie do Inchon (załapałem się nawet na lody Haagen Daas). Odcinek Dausza- Kuwejt leciałem Boeingiem 787. Poza tym, że okno było trochę większe, nie odczułem żadnej specjalnej różnicy wobec innych samolotów, którymi do tej pory leciałem.
Pobyt w Kuwejcie miał być odpoczynkiem po poprzednich 2 tygodniach intensywnego podróżowania, jednak nie wszystko wyszło jak chciałem. Okazało się, że nikt nie chce mnie przenocować na CS więc zmuszony zostałem do kupienia hotelu. Najtańszy dostępny kosztował mnie 220zł. Wiza dla Polaków na lotnisku za 3dianry-około 39zł . Po odebraniu bagażu odkryłem, że w plecaku oderwała się jedna z klamerek. Podczas zgłaszania szkód, pan z Handlingu stwierdził, że nie może dać PIR’u. Szczęśliwe nie byłem jedyną osobą z uszkodzonym bagażem. (Kto inny zrobił aferę za mnie) jednak raportu nie dostałem do dziś.
To był mój 3 razy w Kuwejcie, ale po raz pierwszy nikt nie czekał na mnie na lotnisku. ;( Na pytanie w informacji czy jest jakiś autobus usłyszałem odpowiedź, że do miasta kursują tylko taksówki, co tylko pogłębiło moją finansową zapaść spowodowaną nieplanowanym wydatkiem hotelowym. Storna lotniska informowała jednak, że jakieś komunikacja publiczna powinna jeździć. Jak się później okazało, autobusem w Kuwejcie da się dojechać prawdopodobnie wszędzie, ale przystanki nie są niestety w żadne sposób opisane. Widnieją tylko tabliczki z numerami linii - żadnego rozkładu ani informacji dokąd można dojechać. Na stronach internatowych są informacje dotyczące tylko kilku linii, mimo tego, że jest ich dużo więcej.
Poza koniecznością kupienia hotelu, niemiłą niespodzianką okazała się być pogoda. Pomimo pięknego słońca temperatura na zewnątrz wynosiła tylko 8 stopni przekreślając moje nadzieje na plażowanie. Liczyłem, że będzie koło 20 stopni. Szczęśliwe po opuszczeniu terminala z łatwością dostrzegłem przystanek publicznego autobusu, którym z jedną przesiadką dojechałem w okolice mojego hotelu. Cena biletu za pojedynczy przejazd to 250 flisów.
Przed hotelem wszedłem jeszcze do jednej z wielu lokalnych restauracji. Ceny w Kuwejcie pozwalają odetchnąć. Za obiad, którym spokojnie najadłyby się 3 osoby zapłaciłem 1,250 dinara. Hotel okazał się być znośny i czysty. W pokoju nieodłączna tabliczka z kierunkiem mekki. Byłem strasznie zmęczony podróżą, kilkoma poprzednimi nieprzespanymi nocami i zmianą czasu więc cały dzień spędziłem w łóżku. Wieczorem wyszedłem tylko na chwile po obiad w kolejnym lokalnym barze (tym razem curry z kurczaka za 1,5dinara, szczęśliwe porcja okazała się być mniejsza.) Kolejny dzień przeznaczyłem na zwiedzanie, najpierw spacer po suku, próba wjazdu na wierze niepodległości, która okazał się być nieczynna. Poza nią, są jeszcze Kuwejt tower ( To mój trzeci raz i kolejny kiedy usłyszałem przed wejściem dokładnie to samo - zamknięte z powodu remontu). Oraz wizytę w muzeum narodowym z darmowym wstępem. Wieczorem spotkałem się z osobą z CS, która nocowała mnie tej nocy i odwiozła na lotnisko.

@Kira7 już od paru dni jestem w Polsce jutro mój ostatni wyjazd w tym roku jednodniówka do KoloniiLot do Wiednia Turkish Airlines potwierdza moje zdanie, że Turkish to najlepsza klasa ekonomiczna jaką miałem okazje lecieć a na rejsach, przez saw różnica międxy eco, a buisness praktycznie nie istnieje. Na tym lotnisku Turkish używa 737 w jedno-klasowej konfiguracji, więc fotel jest ten sam. Wybór napojów praktycznie identyczny np wyciskany sok pomarańczowy i bardzo smaczne jedzenie. Ciepły posiłek jest serwowany nawet na krótkim dwugodzinnym rejsie do Wiednia w bez konkurencyjnej cenie 200zł. Niestety do Warszawy nie ma takich cen ze względu na brak konkurencji.
Zasadniczo mogłem wrócić do wielu miejsc w podobnej cenie. Wszędzie tam gdzie latał Pegasus lot ze Stambułu kosztował te same pieniądze. Wiedniu byłem jednak ostatnio 3 lata temu, poza tym wiedziałem, że bez problemu będę mógł tam iść za grosze na kolejną podczas tej wycieczki operę. Z lotniska w Wiedniu pojechałem na dworzec główny zostawić plecak w przechowalni. Było to idealne miejsce ponieważ mój wieczorny Polski Bus do Katowic odjeżdżał również z tej lokalizacji.
Czas w Wiedniu spędziłem głównie na spacerowaniu po mieście. Myślałem o zwiedzeniu Kunsthistorichesmuseum, w którym byłem bardzo dawno temu, jednak 14 eur za wstęp skutecznie odstraszyło mnie od tego pomysłu. Po 18 udałem się stanąć w kolejce po bilet „stojący” do opery.
Bilety takie są sprzedawane na 80 minut przed spektaklem, po 3 euro za miejsca stojące na balkonach i galerii oraz po 4 eur za miejsca stojące na parterze. Kolejka ustawia się wcześniej, bo po zakupie biletu ludzie od razu idą na sale zająć sobie jak najlepsze miejsce. Tym razem operą była Salome Straussa. Opera w czasach swojej premiery uznana za niemoralną. Spektakl miał polskie akcenty, został wyreżyserowany przez Polaka. Jeden z solistów był również Polakiem.
Prosto z opery metrem na hauptbanhof i stamtąd Plbusem do Katowic. Szczęśliwe autobus był z tych nowszym z dużą ilością miejsca na nogi. W Katowicach przesiadłem się na Unibus do Krakowa. I idealnie zdążyłem na 8 rano do pracy.


Jak już pisałem nie jestem zadowolony jakoś specjalnie z tej wycieczki . Raczej nie planuje powtarzać tego typu podróży, bo są zbyt męczące. Najbardziej przeszkadzała mi pogoda. Wszędzie było 10 stopni mniej niż zakładałem. Szczególnie rozczarowujące było to na wyspie Jeju, gdzie przez cały pobyt padało a niebo było zachmurzone. Przez co nawet przez moment nie byliśmy w stanie dostrzec szczytu wulkanu będącego centrum wyspy. W Korei poza pogodą rozczarowało mnie jedzenie, w szczególności nadmiar serwowanych do wszystkiego kiszonek. Pewnym rozczarowaniem był też brak możliwości jakiegokolwiek popływania w ocenie spowodowana wiecznym brakiem dobrej pogody. Więc Kuwejt następnym razem zdecydowanie nie w grudniu. Korea zimą tak ale na narty jak być może kiedyś w życiu będzie mnie stać na ich ceny karnetów. Jutro postaram się mniej więcej podsumować koszty. Nie mam co prawda niestety wszystkiego tak wypisanego jak tom, ale kwotę plus minus mogę podać.

Dodaj Komentarz

Komentarze (91)

tom971 21 listopada 2015 15:58 Odpowiedz
Czedżu, zatoka, C na TPAC, west coast, opery.. światowo :)Powodzenia!
horacy19 21 listopada 2015 20:24 Odpowiedz
miloszp napisał:21.11 krk10.12 ktw -Gdzie jedziesz?- aa.. do Katowic :D
dziabag131 22 listopada 2015 22:27 Odpowiedz
Dobra jako pierwszy naciskam. Będę śledził ale proszę o polskie znaki, a jeśli to niemożliwe to chociaż znaki interpunkcyjne żeby lepiej się czytało.Trzymam kciuki, też jestem fanem opery :D
miloszp 24 listopada 2015 13:46 Odpowiedz
Qatar airways bardzo mocno mnie rozczarował, pierwszy raz w życiu oddałem posiłek w samolocie, był paskudny. Rybe z ryżem wymieniłem na jajecznice która z jajkami nie miała zbyt wiele wspólnego. Tyle o locie doh-icn którego część udało mi się przespać. Do Seoulu z lotnsika jedzie szybki pociąg za 8000w lub zwykły za 4250w różnica w czasie przejazdu to tylko 10 minut, nie warto przepłacać. Po dotarciu do hotelu nie mam siły na zwiedzanie, jestem tak zmęczony, pozatym lot znajomej, która ma dołączyć do mnie podczas tych paru dni w Korei, był opóźniony 2h, więc wolałem w spokoju na nią poczekać i odespać zmęczenie. Nastepnego dnia mieliśmy w planie zwiedzenie kilku największych atrakcji Seoulu, ale okazało się że część z nich była zamknięta - w poniedziałek lub wtorek niektore obiekty są nieczynne. Zwiedzam więc muzeum pałacowe (wstęp darmowy) oraz pałac Changdeokgung. Wstęp do niego teoretycznie kosztuje 3000w jednak dołączam się do jakiejś grupy i wchodze za darmo. W obu tych miejscach o wyznaczinej godzinie jest darmowy przewodnik po angielsku.Miejsce na obiad nie wybieram zbyt szcześlwie, cieżko sie dogadać, a menu tylko po koreańsku, w rezultacie dostaje porcje ostrego makaronu na zimno. Na koniec dnia zwiedzam dzielnice ze sklepami dla mlodziezy i z tamtąd jadę na lotnisko na wieczorny lot na jeju.
jacakatowice 24 listopada 2015 17:32 Odpowiedz
Przepraszam za szczerość. Ale napiszę co myślę.Zawsze uważałem , że loty RTW w 10 cz 15 dni są kompletnym bezsensem.Mi by się nie chciało tak katować. Bo niby w imię czego ?Ale jak ktoś lubi ?Jego sprawa.Dotychczas niczego się nie dowiedziałem o odwiedzanych miejscach.Tylko tyle, że byłem totalnie zmęczony , żeby cokolwiek zobaczyć. Ew coś o lotniskach i podłym żarciu na pokładach samolotów.Mam nadzieję, że jeszcze coś się wydarzy, oprócz zdjęć własnych nóg. Ile było miejsca między fotelami. ;)
cypel 24 listopada 2015 17:41 Odpowiedz
Jak nie oblecisz kuli ziemskiej w tydzień to w dupie byłeś i gówno widziałeśZdjęcia nawet do albumu się nie nadają, gdzie SOM mody ?
tom971 24 listopada 2015 19:00 Odpowiedz
cypel napisał:Jak nie oblecisz kuli ziemskiej w tydzień to w dupie byłeś i gówno widziałeśSwiat konczy sie tam, gdzie nie dociera Ryanair ?Nocne foty Kataru troche granulat maja bo pewnie ajfon iso nie złapał :lol: Juz mamy sytuacje w Polsce gdzie wielcy mysliciele mówią artystom co moga wystawiac a co nie.. decydowanie za ludzi czy cos moga ogladac czy nie..@miloszp dawaj te fajne foty zarcia, cieplego kibelka i 'strzaly milosci ' :)
kira7 24 listopada 2015 19:28 Odpowiedz
Ciekawa i przydatna relacja. Czekamy na więcej :)
jacakatowice 24 listopada 2015 19:50 Odpowiedz
tom971 napisał:cypel napisał:Jak nie oblecisz kuli ziemskiej w tydzień to w dupie byłeś i gówno widziałeśSwiat konczy sie tam, gdzie nie dociera Ryanair ?Nocne foty Kataru troche granulat maja bo pewnie ajfon iso nie złapał :lol: Juz mamy sytuacje w Polsce gdzie wielcy mysliciele mówią artystom co moga wystawiac a co nie.. decydowanie za ludzi czy cos moga ogladac czy nie..@miloszp dawaj te fajne foty zarcia, cieplego kibelka i 'strzaly milosci ' :)Wybacz, ale nie każdy uważa ten bełkot za odjazdowy."Foty z Kataru granulat mają"," ajfon iso" ,foty "ciepłego kibelka" i "strzały miłości" ???O czym Ty piszesz człowieku ??Co to za slang ??
ane-wald 24 listopada 2015 20:19 Odpowiedz
@miloszp jak dla mnie to możesz wrzucasz posty bez zdjęć a i tak docenię, że robisz RTW (jak i każdą inną osobę, która się na to odważy). Powodzenia!
szymonpoznan1 24 listopada 2015 20:24 Odpowiedz
@jacakatowice - po co to gadanie? Nie podoba się forma relacji lub sens wyjazdu to po prostu nie czytaj :) Nikt nie zmusza, jak widać nie jednej osobie się podoba, więc uszanuj to i nie zaśmiecaj tematu takimi postami :) Warto wrzucić na luz czasem, bo nie do końca rozumiem o co walczysz? Żeby przestał pisać? Bo Tobie akurat się nie podoba - daj innym poczytać ;) B.O. :)
jacakatowice 24 listopada 2015 20:30 Odpowiedz
To napiszcie na górze, że wolno tylko wychwalać pod niebiosa. A wszelkie krytyczne uwagi won.Napisałem swoją opinię . Wiem , że wielu myśli podobnie ( PW) tylko nie mają odwagi tego napisać.
jik 24 listopada 2015 20:35 Odpowiedz
Krótki piłka :)+ za akcję- za sprzęt
ane-wald 24 listopada 2015 21:00 Odpowiedz
jacakatowice napisał:To napiszcie na górze, że wolno tylko wychwalać pod niebiosa. A wszelkie krytyczne uwagi won.Napisałem swoją opinię . Wiem , że wielu myśli podobnie ( PW) tylko nie mają odwagi tego napisać.W relacji by 747 były bardziej "rzeczowe" :D
jacakatowice 24 listopada 2015 21:24 Odpowiedz
Konstruktywna krytyka często jest pomocna.Autor relacji "wylezie" z lotniska. Coś zobaczy, sfotografuje i nam opisze.A my będziemy chłonąć bez opamiętania.Tego jemu i nam życzę.Powodzenia w podróży. 8-)
don-bartoss 24 listopada 2015 21:29 Odpowiedz
szymonpoznan1 napisał:[...]Nie podoba się forma relacji lub sens wyjazdu to po prostu nie czytaj :)Bardzo podoba mi się ta argumentacja, tylko czemu gdy pojawiły się podobne uwagi w relacji @sevenfiftyseven, to natychmiast od razu wpadł Moderator ds. poprawności politycznej z interwencją? Nie, nie o Tobie mowa @szymonpoznan1 - piszę o naczelnym psuju każdej imprezy :)@tom971, przy całej sympatii - w Polsce artystów się nie cenzuruje, ale zakaz uprawiania seksu w miejscach publicznych po prostu obowiązuje...
86184 24 listopada 2015 21:46 Odpowiedz
@miloszp RTW to wprawdzie nie moja bajka, ale pomysł na trasę masz przedni. Ciekawa jestem, jakie spektakle sobie upatrzyłeś. Chętnie przeczytam i zobaczę ciąg dalszy. Tyle samo lądowań co startów! @Don_Bartoss albo teraz bawisz się w Erazma z Rotterdamu, albo wyrażana przez Ciebie kiedyś troska o młode pokolenie nie była szczera. Kolega 757 właśnie dopraszał się o komentarze, więc zawsze możesz pomóc mu napompować statystyki, jeśli masz wenę i chęć. Ja wolę tę relację, bo autor nie wciąga mnie w świat swoich negatywnych emocji i nie używa słów powszechnie uznawanych za wulgarne lub obraźliwe.
don-bartoss 24 listopada 2015 21:55 Odpowiedz
@Kara, fajnie że wpadłaś, troska o młode pokolenie była szczera. Nie chcę pisać o mnie, chcę pisać na temat.@miloszp, najważniejsze by sposób podróży odpowiadał Twoim potrzebom. Jestem za olbrzymią autonomią autorów w relacjach. Powodzenia, udanej podróży!
cypel 25 listopada 2015 08:55 Odpowiedz
tom971 napisał:cypel napisał:Jak nie oblecisz kuli ziemskiej w tydzień to w dupie byłeś i gówno widziałeśSwiat konczy sie tam, gdzie nie dociera Ryanair ?Jak chcecie przyrumakować to zróbcie RTW południkowo przez bieguny a nie równoleżnikowo.Równoleżnikowa oblotówka to dla Januszów ;) peace
maarcin1938 25 listopada 2015 09:03 Odpowiedz
cypel napisał:tom971 napisał:cypel napisał:Jak nie oblecisz kuli ziemskiej w tydzień to w dupie byłeś i gówno widziałeśSwiat konczy sie tam, gdzie nie dociera Ryanair ?Jak chcecie przyrumakować to zróbcie RTW południkowo przez bieguny a nie równoleżnikowo.Równoleżnikowa oblotówka to dla Januszów ;) peaceto by było cos :D :D
michzak 25 listopada 2015 09:04 Odpowiedz
@cypel nie podpowiadaj tomowi, jeszcze chwila i zrobi coś takiego :lol: (jest jakiś lot przez południowy?)
cypel 25 listopada 2015 09:06 Odpowiedz
Tak, na dywanie od Turka.
maarcin1938 25 listopada 2015 09:10 Odpowiedz
michzak napisał:@cypel nie podpowiadaj tomowi, jeszcze chwila i zrobi coś takiego :lol: (jest jakiś lot przez południowy?)czuje ze tom cos juz kombinuje w temacie :D :D
jacakatowice 25 listopada 2015 09:33 Odpowiedz
szymonpoznan1 napisał:@jacakatowice - po co to gadanie? Nie podoba się forma relacji lub sens wyjazdu to po prostu nie czytaj :) Nikt nie zmusza, jak widać nie jednej osobie się podoba, więc uszanuj to i nie zaśmiecaj tematu takimi postami :) Warto wrzucić na luz czasem, bo nie do końca rozumiem o co walczysz? Żeby przestał pisać? Bo Tobie akurat się nie podoba - daj innym poczytać ;) B.O. :)Przy relacji @ JarekGdynia z zachodniej Ukrainy była podobna sytuacja.Admin mnie strofował. Nie zaśmiecaj swoimi uwagami, bo autor może ją nawet wycofać !!!Okazało się , że @ Jarek nie miał nic przeciw dyskusji. Wręcz przeciwnie. Relacja dzięki ożywionej dyskusji, bardzo długo utrzymywała się na TOPIE i dobiła do prawie 10 000 wyświetleń.A nie ma chyba większej satysfakcji i nagrody, dla kogoś kto poświęcił swój czas, jak żywy odzew czytelników.Na drugim biegunie.Relacja " 4 kraje Portugalia i Hiszpania by 757.Umknęła mi. Dopiero teraz przeczytałem.Autor wręcz prosi , żeby coś napisać i komentować. Wrzucił prawie 600 zdjęć, sporo ciekawego tekstu, a tu zero odzewu. Ew komentarz "fajna relacja" i tyle w temacie.To w końcu wypada komentować ( nawet krytycznie) czy nie ?Bo krytyka z podaniem argumentów to "zaśmiecanie " jak pisze do mnie Admin.Ok. Nie muszē tutaj niczego komentować.
jasiub 25 listopada 2015 09:41 Odpowiedz
Nie wdając się w dyskusję - mi relacja się podoba. Niecierpliwie czekam na relację ze spektakli w USA.PS Nie ma lotów przez biegun południowy. Wg wiki najbliżej leci AKL-SCL, ale max. to jest 71 stopni. Aby zrobić takie RTW trzeba poczekać aż pojawi się lot JNB-AKL :)
zeus 25 listopada 2015 09:46 Odpowiedz
Michael Pallinowej się udało (w 50% ;) )https://en.wikipedia.org/wiki/Pole_to_Pole
miloszp 25 listopada 2015 12:14 Odpowiedz
W Jeju śpimy na couch surfingu, nasza hostka mieszka niecale 2km od lotniska, postanawiamy wiec iść do niej na piechotę. Do centrum miasta można też dostać odjerzdzającym co kilka minut autobusem. Na zwiedzanie wyspy mamy jeden, cały dzień, naszym celem było wejście na szczyt krateru wulkaniczenego Halla (1900 m.n.p.m.), który stanowi centrum wyspy. Droga w jedną strone zajmuje około 4h, pogoda okazuję się jednak totalnie niensprzyjającą (deszcz/śnieg połączone z wiatrem), wybieramy więc krótszą trase wiodącą do schroniska znajdującego się na wysokości 1700 m.n.p.m.Do miejsca z którego rozpoczynamu wspinaczke dojeżdżamy autobusem z centrum miasta, bilet kosztuje 2800w rozkład jazdy jest mocno orientacyjny - na przystanku byliśmy 5 minut przed odjazdem jednak autobus już pojechał i następny musimy czekać godzine, ale pojawia się 10 minut przed czasem. Pogoda na wspinaczkę była fatalna lał deszcz a mgła ogranniczała widoczność do kilkudziesięciu metrów pozbawijając nas jakiejkolwiek możliwości podziwiania widoków. Na dodatek na szczycie wiał mocny wiatr i padał grad ze śniegiem. W schronisku można kupić zupę instant, kawe i jakieś batony. My skusiliśmy się na zupę, która okazuje się całkiem, niezła! A może po prostu nie myśleliśmy o jej smaku ważne że była ciepła. Po któtkiej przerwie schodzimy na dół inną drogą, jesteśmy komletnie zziębnięci i przemoknięci, ale dzięki Chince poznanej po drodze, udaje nam się szybko złapać stopa i dogadać z kierowcą. Jest wcześnie więc decydujemy się, zwiedzić jescze lokalny skansen. W dotarciu na miejsce pomaga nam jeszcze dwóch kierowców, ostatni okazuje się niesamowicie miły i ofiaruje zawieść nas do celu mimo że sam miał jechać znacznie bliżej..jak to ujął W przeciwieńtwie do polskich skansenów tu w wielu z domach wciaż mieszkają ludzie. Po krótkim spacerze, motywowani zachętamimlokalnych gości wchodzimy na obiad do lokalnego baru, koreańczycy so bardzo milie nastawieni częstują nas lokalnym winem ryżowym i oferują siatkę z kilkoma kilogramami mandarynek.
dziabag131 25 listopada 2015 13:08 Odpowiedz
Też czasami zastanawiam się czy jest sens robić RTW w tak krótkim czasie. W końcu wiele się nie zobaczy, zmęczenie daje w kość. Ale z drugiej strony sam chciałbym kiedyś coś takiego zrobić.
gadekk 25 listopada 2015 13:14 Odpowiedz
@miloszp czekamy na foty z tego Pullmana za XXX zł :D czy to nie ten wyjazd? ;)
miloszp 25 listopada 2015 13:19 Odpowiedz
Gadekk napisał:@miloszp czekamy na foty z tego Pullmana za XXX zł :D czy to nie ten wyjazd? ;)Ten ale pullman, byl mocno sredni :) sniadnie dalo rade, te pierożki pandy były z niego.
miloszp 26 listopada 2015 13:41 Odpowiedz
Wstajemy o 6 rano by zdążyć na nasz poranny lot do Busan. Jest zimno i pada więc tym razem rezygujemy ze spaceru i drogę na lotnisko pokonujemy autobusem za 1150w od osoby. Lot trwa 0.5h, lecimy a321 na pokładzie którego jest max 50 osób, mało jak na ten typ samolotu.W Busan pogoda już jest piękna i prosto z lotniska udajemy się na targ rybny, podobno największy w Korei, jednak moim zdaniem dużo mniejszy od tego w Tokio, a jednocześnie bardzo śmierdzący. Cenny w lokalnych restauracjach ekstremalnie wysokie, najtańsze potrawy kosztują ok. 100zł, rezygujemy więc ze świeźej ryby i klika przecznic dalej jemy grilowaną makrele za jedyne 4000w. Następnie zwiedzamy bardzo ładny jeden z największych w Korei zalożony w 678 roku kompleks świątyń Beomeosa . Z Busan udajemy się autobusem do Gyeongju. Tu też zwiedzamy pocodzący z VIII wieku światynny komplesk Bulguksa który jest wpisany na liste UNESCO. Tu po raz pierwszy w Korei musimy zapłacić za wstęp 4000w. Chcemy tez dostać się do położonej nieopodal jaskini Seokguram z posągiem Buddy, niestety ze względu na późną pore wejście jest już zamknięte. Droge ze świątyni do hotelu próbujemy pokonać stopem, tym razem bez powidzenia, więc decydujemy się na autobus.
miloszp 28 listopada 2015 13:08 Odpowiedz
W Gyeongju śpimy w hotelu. Dzięki promocji na Makemytrip nocleg kosztuje rozsądne pieniądze. Miejsce w którym śpimy do złudzenia przypomina polski zalew nad Soliną. Jest tam jezioro i wszelkeigo typu kiczowate atrakcje, w zimie wszystkie są jednak zamknięte. Śpimy w pokoju typu Ondol urządzonym w tradycyjnym stylu koreańskim, nie ma w nim łóżek, śpi się na cienkim materacu rozłożonym na podłodze, która na szczęście jest ogrzewana. Ogrzewanie podłogowe to chyba jedyna forma ogrzewanoa dostępna w Korei, napewno w ten sposób pgrzewane są wszytkie restauracje, w których jedliśmy siedząc na podłodze. Rano w Gyeongju oglądamy jescze Folk Town i groby królewskie - zwykłe kopce usypane z ziemi, które nie robią na nas zbytniego wrażenia.Z Gyeongju autobusem za 17000w udaejemy sie do Jeonju, w naszych planach było jescze Deagu, jednak po lekturze przewodnika i stwierdzeniu że nie ma tam żadnych interesujących atrakcji, rezygnujemy z jego zwiedznia.Jeonju okazuje się w znacznym stopniu pokryte śniegiem. Pierwszy raz podczas naszej podróży jemy bibmbimbamp, czyli ryż wymieszany z zestawem warzyw i surowym jajkiem - najbardziej znane danie Koreańskie.Jedziemy do Hanok Village, w którym spotykamy mnóstwo Koreańczyków poprzebieranych w tradycyjne stroje, które można wypożyczyć w lokalnych sklepach.Wieczorem idziemy do naszych hostów z cs i udajemy sie z nimi i ich znajomymi do mocno lokalnego baru serwującego makgeoli - lokalne mętne wino ryżowe. Napój ten kolorem przypomina mleko, a smakuje jak delikatnie gazowany jogurt naturalny pomieszny z winem. Mniej więcej litrowy dzbank tego specyfiku kosztuje 20000w, a wraz z dzbankiem dostajemy stół zastawiony lokalnymi potrawami, za które już się nie płaci. Jednym z hitów tego tak zwanego 'fetish food' jest żywa, świeżo pokroiona ośmiornica, której próbujemy z pewnym obrzydzeniem. Sama ośmiornica jest praktycznie bez smaku, ale dzięki przyprawom takim jak ostre papryczki czy olej sezamowy, robi całkiem interesujące wrażenie.
miloszp 30 listopada 2015 01:07 Odpowiedz
Tego dnia, impreza nie konczy się jednak na obiedzie w nocy zwiedzamynjescze kilka lokalnych przybytków rozrywki. Clubing na calym świecie wygląda tak samo. Wstęp w cenie drinka za 10000w wsytko wyglada jak w polsce, ludzie muzyka żadnej rewelacji. Następnego dnia jedziemy do Suwon autobus kosztuje 12500w. W mieście atrkacją jest forteca wpisana na listę unesco mury mają kilka kilometrów długości. Spacer po murze jest darmowy. Z Suwon jedziemy loklanym pociągiem do seoulu. Na ostatni wspólny posiłek wybieramy koreański grill. Jest dość drogo 200g wieprzowiny kosztume 13000w wołowina jest 2 razy droższa. Patrząc na ceny w supermatketach mam wrażenie że mięso jest w Korei potwornie drogie. Noc znowu w hotelu kupionym przez makamytrip. Znajoma jedzie z samego rana na lotnisko mój lot do usa jest dopiero wieczorem, ale totalnie nie mam na nic ochoty Korea raczej nie przypadła mi do gusty w wielu miejscach śmierdzi, mam totslnie dość lokalnego jedzenia marzę o kawałku pizzy. Mając jednak nadmiar czasu zwiedzam jeszcze, muzeum usytuowane w dawnym więzieniu ukazujące represje jakim byli podawani koreańscy patryiocimpodczas japońskiej okupacji. Z tamtąd jade bezpośredniom na lotnisko. Jestem bardzo rozczarowany salonikiem Korean airlines, spodziewałem się tego samego co w saloniku Cathay w Hong kongu. Jednak wybór napojów i jedzenia jest dużo gorszy niż w warszawskim Polonezie. Buisness w Delcie jest całkiem w porządku, każde siedzenie ma bezpośredni dostęp do korytarza a miejca jest naprawde dużo. Jedzenie jest w normie ale nie jest specjalnie ekskluzywne. Tak więc po przyjemnych 9h ląduje w Seatel, w dosłownie kilka minut przechodzę formalności wizowe wsiadam w kolejke za 3usd i jadę na szybkie zwiedzanie miasta -- 30 Lis 2015 01:07 -- Tego dnia, impreza nie konczy się jednak na obiedzie w nocy zwiedzamynjescze kilka lokalnych przybytków rozrywki. Clubing na calym świecie wygląda tak samo. Wstęp w cenie drinka za 10000w wsytko wyglada jak w polsce, ludzie muzyka żadnej rewelacji. Następnego dnia jedziemy do Suwon autobus kosztuje 12500w. W mieście atrkacją jest forteca wpisana na listę unesco mury mają kilka kilometrów długości. Spacer po murze jest darmowy. Z Suwon jedziemy loklanym pociągiem do seoulu. Na ostatni wspólny posiłek wybieramy koreański grill. Jest dość drogo 200g wieprzowiny kosztume 13000w wołowina jest 2 razy droższa. Patrząc na ceny w supermatketach mam wrażenie że mięso jest w Korei potwornie drogie. Noc znowu w hotelu kupionym przez makamytrip. Znajoma jedzie z samego rana na lotnisko mój lot do usa jest dopiero wieczorem, ale totalnie nie mam na nic ochoty Korea raczej nie przypadła mi do gusty w wielu miejscach śmierdzi, mam totslnie dość lokalnego jedzenia marzę o kawałku pizzy. Mając jednak nadmiar czasu zwiedzam jeszcze, muzeum usytuowane w dawnym więzieniu ukazujące represje jakim byli podawani koreańscy patryiocimpodczas japońskiej okupacji. Z tamtąd jade bezpośredniom na lotnisko. Jestem bardzo rozczarowany salonikiem Korean airlines, spodziewałem się tego samego co w saloniku Cathay w Hong kongu. Jednak wybór napojów i jedzenia jest dużo gorszy niż w warszawskim Polonezie. Buisness w Delcie jest całkiem w porządku, każde siedzenie ma bezpośredni dostęp do korytarza a miejca jest naprawde dużo. Jedzenie jest w normie ale nie jest specjalnie ekskluzywne. Tak więc po przyjemnych 9h ląduje w Seatel, w dosłownie kilka minut przechodzę formalności wizowe wsiadam w kolejke za 3usd i jadę na szybkie zwiedzanie miasta -- 30 Lis 2015 01:07 -- Tego dnia, impreza nie konczy się jednak na obiedzie w nocy zwiedzamynjescze kilka lokalnych przybytków rozrywki. Clubing na calym świecie wygląda tak samo. Wstęp w cenie drinka za 10000w wsytko wyglada jak w polsce, ludzie muzyka żadnej rewelacji. Następnego dnia jedziemy do Suwon autobus kosztuje 12500w. W mieście atrkacją jest forteca wpisana na listę unesco mury mają kilka kilometrów długości. Spacer po murze jest darmowy. Z Suwon jedziemy loklanym pociągiem do seoulu. Na ostatni wspólny posiłek wybieramy koreański grill. Jest dość drogo 200g wieprzowiny kosztume 13000w wołowina jest 2 razy droższa. Patrząc na ceny w supermatketach mam wrażenie że mięso jest w Korei potwornie drogie. Noc znowu w hotelu kupionym przez makamytrip. Znajoma jedzie z samego rana na lotnisko mój lot do usa jest dopiero wieczorem, ale totalnie nie mam na nic ochoty Korea raczej nie przypadła mi do gusty w wielu miejscach śmierdzi, mam totslnie dość lokalnego jedzenia marzę o kawałku pizzy. Mając jednak nadmiar czasu zwiedzam jeszcze, muzeum usytuowane w dawnym więzieniu ukazujące represje jakim byli podawani koreańscy patryiocimpodczas japońskiej okupacji. Z tamtąd jade bezpośredniom na lotnisko. Jestem bardzo rozczarowany salonikiem Korean airlines, spodziewałem się tego samego co w saloniku Cathay w Hong kongu. Jednak wybór napojów i jedzenia jest dużo gorszy niż w warszawskim Polonezie. Buisness w Delcie jest całkiem w porządku, każde siedzenie ma bezpośredni dostęp do korytarza a miejca jest naprawde dużo. Jedzenie jest w normie ale nie jest specjalnie ekskluzywne. Tak więc po przyjemnych 9h ląduje w Seatel, w dosłownie kilka minut przechodzę formalności wizowe wsiadam w kolejke za 3usd i jadę na szybkie zwiedzanie miasta
okowita 1 grudnia 2015 11:01 Odpowiedz
@miloszp, czytam Twoją relację i nie mogę rozgryźć czy mimo opisywanych minusów wyprawa daje Ci satysfakcję czy bardziej się męczysz. Nie, żebym miał Cię za cokolwiek potępiać. Jak najbardziej masz prawo próbować (odbyć podróż RTW, jeść dania koreańskiej kuchni itd.) i pełne prawo uznać, że coś Ci nie leży. Osobiście Ci zazdroszczę i życzę abyś wrócił spełniony i zadowolony. Może ta opera tchnie nieskrępowany entuzjazm w relację (zupełnie nie wiem jak opera miałaby to zrobić ale przyjmuję na wiarę, że może ;) )Powodzenia w dalszej drodze!
don-bartoss 1 grudnia 2015 11:08 Odpowiedz
Ja też właśnie nie wiem czy mu się podoba :)Mnie natomiast czytanie tej relacji podoba się bardzo.
maarcin1938 1 grudnia 2015 11:27 Odpowiedz
No wlasnie tez mam wrazenie ze z relacji wynika, ze miejsca nie bardzo przypasowały do gustu i w zasadzie jest "tak sobie"..Ale podziwiam każde RTW.
miloszp 2 grudnia 2015 07:29 Odpowiedz
@Okowit @maarcin1938 @Don_Bartoss ostanio żadko co mi się podoba ale ok miejsca odwiedzone tym razem średnio, chciałem je zobaczyć nie wszytko musi być fsjne jak w telewizji. Dużo fajniej czułem się na tajwanie jest tu gdzieś zresztą moja nie dokończona relacja. Tam było dużo lepsza pogoda i nie śmierdziało ta k strasznie.
michzak 2 grudnia 2015 08:20 Odpowiedz
Pierwszy raz widzę, żeby ktoś robił RTW z takimi zapałem jak wyjazd nad polskie morze z rodziną i teściami do tego samego miasteczka 6. rok z rzędu :P
86184 2 grudnia 2015 09:21 Odpowiedz
@miloszp podoba mi się, że jesteś szczery i jak coś Ci się nie odpowiada, to piszesz o problemie lub swoich emocjach w kulturalny sposób. Dlatego chętnie czytam każdy odcinek i znajduję w każdym coś pozytywnego - a to mandarynki, a to podwózka zaoferowana wbrew zakazom i hollywoodzkim horrorom. :-) Życzę jeszcze więcej fuksa!
japonka76 2 grudnia 2015 10:10 Odpowiedz
hahahahaha odnoszę wrażenie czytając ten wątek, że @miloszp to urodzony sceptyk i dekadent, do tego dyslektyk :lol: :lol: :lol: :lol: ale relację czyta się fajnie, i spodobało mi się kilka zdjęć
miloszp 2 grudnia 2015 12:26 Odpowiedz
@Okowita tylko dyslektyk ewentualnie. Sceptyk zdecydowanie nie zawsze liczy że jednak nie poleci i dadzą odszkodowanie albo że jednak coś się na tego stopa zatrzyma.
miloszp 5 grudnia 2015 11:43 Odpowiedz
Nocna podróź megabusem z Lasvegas do Los angeles była fatalna źle się czułem i nie mogłem zasnąć nawet na moment. Naszczęście gość z cs był bardzo miły i odebrał mnie z dworca mimo bardzo wczesnej pory. Jego dom znajdował się 20km od centrum, 1h drogi samochodem. Więszość dnia przespałem, dopiero po południu udałem się do centrum autobusem, tak by o 16 kupić bilet do opery typu rush - czyli bilet dla studentów sprzedawany od 16 w dniu spektaklu na najlepsze wolne miejsca w cenie 25usd. Najtańsze bilety kosztowały chyba 19 usd, trzeba je kupować w kasie, bo przez intenet system dolicza dużą opłate tranzakcyjną. Z najtańszym biletem spokojnie można próbować usiaść na parterze bo nie zauwarzyłem by bilety były sprawdzanee gdziekolwiek poza wejściem do budynku. Spektakl w porządku, akustyka też bardzo dobra nie zależniemod miejsca siedzenia, przynajmniej na parterze. Przed spektaklem miałem chwile na 2 godzinny spacer po centrum, które jest zdominowane przez hiszpańsko języczną ludność i poza strefą biznesowa wygląda na troche zaniedbane. Następnego dnia host z Cs zabrał mnie samochodem do Hollywood, podjechaliśmy prawie pod sam napis. Zwiedziłem też aleje gwiazd która nie zrobiła na mnie żadnego sczególnego wrażenia. Nie widziałem domów gwiazd ale nie byłem też nimi szczególnie zainteresowany zainteresowany. Udaliśmy się też na chwilę do Santa Monica nad morskiej dzoelnicy los angeles. Po czym zostałem odwieziony na mojego mega busa do San Francisco.
kira7 5 grudnia 2015 12:44 Odpowiedz
Marian, jak tak czytam to bym już się wróciła do Polski na Twoim miejscu :D
grzegorz40 5 grudnia 2015 12:56 Odpowiedz
miloszp napisał:Dopiero popołudniu udałem się do centrum autobusem, tak by o 16 kupić bilet do opery typu rush - czyli bilet dla studentów sprzedawany od 16 w dniu spektaklu, na najlepsze wolne miejsca w cenie 25usd. Najtańsze bilety kosztowały chyba 19 usd, trzeba je kupować w kasie, bo przez internet system dolicza dużą opłatę transakcyjną. Z najtańszym biletem spokojnie można próbować usiąść na parterze, bo nie zauważyłem by bilety były sprawdzane gdziekolwiek poza wejściem do budynku. Spektakl w porządku, akustyka też bardzo dobra, niezależnie od miejsca siedzenia.Właściwie to jaka to była opera? ;-)
86184 5 grudnia 2015 13:16 Odpowiedz
@Grzegorz40 odpowiedź można znaleźć na zdjęciu biletu. ;-)
miloszp 5 grudnia 2015 15:29 Odpowiedz
@Grzegorz40Norma beliniego. Nie widziełem tego wcześniej w operze, raz w filharmoni w Polsce chyba nigdzie nie grają, bylo za to kilka wykonań kocertowych w roku chopinowskimDzis chce isc na Cyrulika sewilskiego w Sanfrancisco
miloszp 5 grudnia 2015 21:02 Odpowiedz
Do San francisco docieram o 00:30 okazuję się że osoba z couche surfingu która miała mnie przenocować nie przesłała mi adresu, ani nie odbierała moich telefonów. Zostałem więc zmuszony do zmalezienia noclegu w hostelu. Spcer przez centrum San francisco nocą nie należy do najprzyjemniejsych doświadczeń wszędzie pałetają sie lub śpią bezdomnk i inne typki z pod ciemnej gwiazdy. Pierwsg hostel okazuje się być zamkniety na noc mimo dzwonienia dzwonkiem nikt nie odbiera. Po koleknych 20 minutach piechotą odnajduje kolejny przybytek tym razem z recepcją czynna 24h cena 29 usd za noc, cóż zrobić taka tu norma. Przynajmniw chwilowo ma cały pokój dla siebie. Jest 2 razy mniejszy i cztery razy droźszy od tego w budapeszczie. Rano po obudzeniu spontanicznie decyduję że udam się do doliny Napa najsłynniejszego w Kaliforni regionu winiarskiego. Da się tam dotrzeć z san francisco z jedną przesiadką omile wyruszy się odpowiednio rano. Wtedy droga zajmuję około 2,5h a bilet kosztuje 9,6 usd. 4.6 za pociąg Bart do stacji el norte stamąd autobus 29 do samego końca doliny. Ja niestety wyjechałem z San francisco dość późno i musiałem przesiąść się aź 3 razy i wydać przez to kilka usd więcej.Skąd można udać się na kilkunasto kilometrowy spacer. Ja tak zrobiłem jednak mając mało czasu przeszedłem tylko kilka km od Zifandel do Ruthaford. Niestety głowna droga przebiegająca przez doline jest bardzo ruchliwa co wiąże się z uporczywym hałasem. W większości winnic za degustacje trzeba płacic i to nie mało bo od 20 do 60 usd. Nie jest to standard do którego przywykłem w europie, w której degustacje są zwykle darmowe. Jedynym wyjątkiem było kilka wytwórni porto które widziałem. Udaje mi się jednak trafić do 2 miejsc w których degustacja jest darmowa są dokładnie obok siebie to Hainz i i doskonale znany w polsce Sutter Home. Najdroższe wino dawane do degustacji kosztowało 225usd za butelke, dość sporo. Dodatkowo jescze w jednym miejscu dostałem za darmo do spróbowania dwa wina mimo teoretycznie płarnej degustacji. Wino na miejscu też jest drogie, min 20 usd za butelkę. To na prawdę sporo w europejskich winnicach w których byłem zwykle podstawowe wina nie kosztowały więcej niż 10 euro. Ale tam może nie przujerdża tylu właścicieli Tesli których stać by wypychać bagażnik flaszkami po 50usd. Z powrotem jest tylko jeden wygodny autobus odjerza około godziny 17. Za powrót jakimś cudem zapłaciłem tylko 6 usd. Bo moja przesiadka z lokalnego autobusu 10 na expresowy 29 została potraktowana jako transfer mimo tego że zgodnie z opisem na linje 29 nie ma transferów.
tom971 5 grudnia 2015 23:14 Odpowiedz
Czekam na tą dzisiejszą operę bo o biletach standing to jeszcze nie slyszalem.. taki stand by ? ;) wazne ze cena non revenue..
86184 6 grudnia 2015 08:23 Odpowiedz
A o wejściówkach? ;-) Też kiedyś bywały darmowe. Dziś niektóre kosztują "tylko" 50 zł. :-D
miloszp 7 grudnia 2015 08:02 Odpowiedz
@tom971 wejsciówki są też w nowym jorku, tam jest na dole parterunpare rzedów poręcsynby się oprzec mających wyswietlacz z napisami. Miejsca stojące sa też w wiedniu tam jednak nie ma szns by usiąść bo są w odsielonym pokoju jakby. Wczoraj w Sf udalo mi się natomaist normalnie siedzieć@Kara są i po 100zl po tyle byly na finał konkursu chopinowskiego60zl płaciłem za so chin choo w katowicach w zeszłym miesiącu siedziałem na schodach.Mam problem może ktośjest w stanie mi pomóc nie mam żadnego noclegu na jutro w kuwejcie a hotele drogie może ma ktoś jakiś pomysł na tani nocleg albo może wysłać wyjątkowo na priv jakiś sekretny kod zniżkowy czy brg na priva.
cypel 7 grudnia 2015 08:49 Odpowiedz
miloszp napisał:Najdroższe wino dawane do degustacji kosztowało 225usd za butelkę, dość sporo. Dodatkowo jeszcze w jednym miejscu dostałem za darmo do spróbowania dwa wina mimo teoretycznie płatnej degustacji. miloszp napisał:Wino na miejscu jest drogie, min 20 usd za butelkę. To naprawdę sporo. :lol: podoba mi się ten brak konsekwencjiwino dawane do picia za darmo o wartości 225 $ wg autora kosztuje dość sporoale jak trzeba kupić flaszkę za 20 $ to - To naprawdę sporo
maarcin1938 7 grudnia 2015 09:41 Odpowiedz
Podwójny standard :D
miloszp 7 grudnia 2015 11:39 Odpowiedz
@cypel nie wiem co w tym jest zabawnego stwierdzeniae faktu, 20 usd to dużo jak na podstawowe wino, widziałem w życiu wiele winnoc w wielu krajach i podstawowe wino nigdy nie kosztowało takiej fortuny na polskie warunki bomilu znasz w polsce ludzi która zapłaciła kiedyś tyle za buteleke wina.225 to tez dużo jak na wino w desgustacji dla wszystkich ale nie znaczy że się nie zdarza raczej są butelki do 100eur
okowita 7 grudnia 2015 11:41 Odpowiedz
@cypel, czepiasz się. Z tego co napisał @miloszp nie wynika, że to wino, które degustował za free to właśnie była ta butelka za 225 usdCo do uwagi, że 20 usd to dość sporo to też daje się różnie interpretować. Może @miloszp miał na myśli, że to sporo na tle innych win w ofercie degustacyjnej, lub na tle średniego poziomu cen na miejscu w ogóle. Albo też tak jak ja jest bardziej piwoszem i dla niego 80 zł na nie-piwo to dość sporo ;)
miloszp 7 grudnia 2015 14:12 Odpowiedz
@Okowita raczej preferuje wino, Miałem na myśli tylko tyle że 20 usd za podstawowe wino to bardso dużo w porówaniu do europy. Gdzie podstawowe wina kosztują max 10 eur
kevin 7 grudnia 2015 14:41 Odpowiedz
@miloszp a na operze w USA to jest tak raczej bardziej kulturalnie? (miałeś jakieś "ładne" ubranie ze sobą? :)) Czy tak jak na musicalach pełen luz w ubiorze oraz jedzenie i picie na widowni ;) (w Londynie był nawet popcorn...)
miloszp 7 grudnia 2015 14:49 Odpowiedz
Dzień w San francisco zaczynam od spaceru do opery by kupić najtańszy dostępny bilet za 10 usd. Jest to bilet na miejsca stojące. Tskie bilety są sprzedawnae w dniu spektaklu w kasie jest ich około 200, podobno zawsze dla każdego starcza. Płatność tylko gotówķą. Następnie udałem się na długi spacer po mieście na początku poszedłe, do fisherman wharf skąd dość dobrze widać most Golden gate ora99z więzienie Alcatraz. Resj do samego więzienia są dość drogie chyba coś koło 30usd. Po Golden gate kursują autobusy komunikacji miejskiej, ale przekraczanie mostu ani oglądanie go z bliska nie stanowiło dla mnie żadnej specjalnej atrakcji. Potem obiad w china town i zakupy w cudownie przyozdobionym z okazji świąt centreum. Świątecze dekpracje to co w Usa podoba mi się najbardziej ulice i domy są naprawde wspaniale przystrojone. Dom w którym mieszkałem w L.A był cały udekorowny właściciel na wiesznke dekoracji poświęcił 3 dni. Na koniec dnia poszedłem do opery mimo stojącego biletu udało mi się jednak swobodnie usiąść na parterze. Podobało mi się dużo bardziej niż w Los angeles, ale to raczej dlatego że opera to lekka i przyjemna komedia. Sam budynek jest też dużo ładniejszy ten w L.A. był prosty i współczesny. W San francisco jest dużo złota i dekoracji, mogłem zostać tylko na pierwszym akcie. Bo o 23 miałem swój lot do Chicago. Bilet na pociąg na lotnsiko kosztuje 8,65 usd dużo taniej jest autobusem, ale w związku z operą nke miałem na to czasu. Do końca listopada miałem *A golda po cichu liczyłem że nie zmieni się to w systemie tak szybko i uda mi się nadać bagaż. Na kartach pokładowych które dostałem na jednej było napisane star gold na drugiej star silver, babka nie chce nadać jednak bagażu za darmo twierdząc że u niej jestem jako silver. Na pierwszy odcinek czyli sfo-iad miałem tą karte poszedłem więc z nią do loungu i zostałem wpuszczony bez problemu. -- 07 Gru 2015 14:49 -- Dzień w San francisco zaczynam od spaceru do opery by kupić najtańszy dostępny bilet za 10 usd. Jest to bilet na miejsca stojące. Tskie bilety są sprzedawnae w dniu spektaklu w kasie jest ich około 200, podobno zawsze dla każdego starcza. Płatność tylko gotówķą. Następnie udałem się na długi spacer po mieście na początku poszedłe, do fisherman wharf skąd dość dobrze widać most Golden gate ora99z więzienie Alcatraz. Resj do samego więzienia są dość drogie chyba coś koło 30usd. Po Golden gate kursują autobusy komunikacji miejskiej, ale przekraczanie mostu ani oglądanie go z bliska nie stanowiło dla mnie żadnej specjalnej atrakcji. Potem obiad w china town i zakupy w cudownie przyozdobionym z okazji świąt centreum. Świątecze dekpracje to co w Usa podoba mi się najbardziej ulice i domy są naprawde wspaniale przystrojone. Dom w którym mieszkałem w L.A był cały udekorowny właściciel na wiesznke dekoracji poświęcił 3 dni. Na koniec dnia poszedłem do opery mimo stojącego biletu udało mi się jednak swobodnie usiąść na parterze. Podobało mi się dużo bardziej niż w Los angeles, ale to raczej dlatego że opera to lekka i przyjemna komedia. Sam budynek jest też dużo ładniejszy ten w L.A. był prosty i współczesny. W San francisco jest dużo złota i dekoracji, mogłem zostać tylko na pierwszym akcie. Bo o 23 miałem swój lot do Chicago. Bilet na pociąg na lotnsiko kosztuje 8,65 usd dużo taniej jest autobusem, ale w związku z operą nke miałem na to czasu. Do końca listopada miałem *A golda po cichu liczyłem że nie zmieni się to w systemie tak szybko i uda mi się nadać bagaż. Na kartach pokładowych które dostałem na jednej było napisane star gold na drugiej star silver, babka nie chce nadać jednak bagażu za darmo twierdząc że u niej jestem jako silver. Na pierwszy odcinek czyli sfo-iad miałem tą karte poszedłem więc z nią do loungu i zostałem wpuszczony bez problemu.
86184 7 grudnia 2015 15:22 Odpowiedz
@miloszp z tego, co widzę, zespół "Normy" był bardziej lokalny niż ten "Cyrulika (...)". Czy dało się to w jakikolwiek sposób odczuć?A propos publiczności - polecam Teatr Wielki w W-wie. Łatwo trafić na kogoś, komu się opera z "Operą" (klub nocny w podziemiu) myli. SMS-y czy grzebanie w mailu/ mediach społecznościowych nawet w pierwszych rzędach.
miloszp 11 grudnia 2015 10:13 Odpowiedz
Ja szczeslwie wrocilem. Jak odespie to dodam te 3 brakujace wpisy z Chicago Kuwejtu i Wiednia. Generlanie wszedzie bylo cholernie zimno. @Kara bylm na bardzo bardzo wielu operach nie pamietma by kiedy kolwiek co kolwiek spiewal murzyn, a na normie spiewal, plsu solistki mialy sporo ponad 100kg wiec wies wszytko takiej jakby amerykanskie.
don-bartoss 11 grudnia 2015 10:29 Odpowiedz
ostatnie zdanie to musiałem cztery razy przeczytać... Napiszę tłumaczenie by reszcie było łatwiej"Byłem na bardzo wielu operach, nie pamiętam by kiedykolwiek cokolwiek śpiewał murzyn, a normalnie śpiewał, [tu nie rozumiem] solistki miały sporo ponad 100 kg wiec wieś wszystko - takie jakby amerykańskie [te wsie chyba]
dafrix2 11 grudnia 2015 10:38 Odpowiedz
Kurde zazdroszcze i to bardzo, fajnie sie to wszystko czyta, ale poki co Stany Zjednoczone nie sa dla mnie osiagalne. Maksymalnie gdzie podrozuje to Europa w Budapeszcie bylem dwa razy, w Wiedniu tak samo. Oprócz Stanów i Australii to marzą mi się Indie. Pozdrawiam
jasiub 11 grudnia 2015 10:43 Odpowiedz
Don_Bartoss napisał:ostatnie zdanie to musiałem cztery razy przeczytać... Napiszę tłumaczenie by reszcie było łatwiej"Byłem na bardzo wielu operach, nie pamiętam by kiedykolwiek cokolwiek śpiewał murzyn, a na Normie śpiewał, [tu nie rozumiem] solistki miały sporo ponad 100 kg wiec wieś, wszystko takie jakby amerykańskie [te wsie chyba]Ja inaczej interpretuję ten wpis:Byłem na bardzo wielu operach, nie pamiętam by kiedykolwiek cokolwiek śpiewał murzyn, a na Normie śpiewał, plus solistki miały sporo ponad 100 kg wiec wiesz, wszystko takie jakby amerykańskie
86184 11 grudnia 2015 10:57 Odpowiedz
@miloszp Europa ma problem z różnorodnością (stąd ciekawe makijaże Otello), choć np. w ENO w Londynie zespół jest bardziej reprezentatywny dla UK niż w tradycjonalistycznej ROH. W chórze mają i czarnoskórych, i azjatyckich artystów. Co do Ms Meade i s-ka - diwy zawsze miewały raczej Rubensowskie kształty (ot, Callas przed drakońską dietą czy Caballé). Trzeba mieć trochę rezerw, żeby godzinami pracować przeponą i strunami. ;-)
miloszp 11 grudnia 2015 12:37 Odpowiedz
@jasiub @Don_BartossJasiub dobrze to poprawil@Karaale te dwie byly wybitnie duzewczoraj w Wiedniu wszyscy byli w normalnym rozmiarze.
86184 11 grudnia 2015 15:32 Odpowiedz
Ja tam do opery idę przede wszystkim słuchać. A chude laski z dużym biustem i głębokim gardłem pracują w innej gałęzi rozrywki. ;-)
don-bartoss 11 grudnia 2015 16:07 Odpowiedz
Kara napisał:[...]A chude laski z dużym biustem i głębokim gardłem pracują w innej gałęzi rozrywki. ;-)Pisz tak dalej, a potem protestuj przeciwko seksizmowi i dyskryminacji. Zastanów się czasem.
86184 11 grudnia 2015 16:32 Odpowiedz
@Don_Bartoss wyjdź, proszę, wreszcie z roli starszego brata (dziękuję, mam, drugiego nie potrzebuję) i zastanów się, czy diva zostaje takową ze względu na wymiary czy wygląd... A jeśli nie widziałeś filmu z półki "rozrywka dla dorosłych", to przepraszam, że Cię zszkokowałam. Wybacz też, że nie napisałam nic o facetach z ww. branży, ale w rozmowie nt śpiewaczek wydawało mi się to kompletnie nieistotne. EOT z mojej strony.
pieerx 11 grudnia 2015 16:40 Odpowiedz
Wasza polemika ma swoisty urok.Wątki są urozmaicane w ten sposób, fajnie ;)
elwirka 11 grudnia 2015 16:44 Odpowiedz
A ja tak jeszcze swoje trzy grosze do zmęczenia chciałam dorzucić. Bo do ortografii i interpunkcji nie zamierzam. Zbyt długi byłby to wpis...Podoba mi się, że miloszp podkreśla swe zmęczenie. Każdego dopadnie podczas wielogodzinnych lotów i zmian stref czasowych. I jeśli ktoś myśli, że po kilkunastogodzinnym nocnym locie, będzie sobie cały dzień zwiedzał miasto, to radzę mu żeby zweryfikował swe plany. Kiedyś trzeba odpocząć.W innych relacjach często spotykam się ze zbytnim optymizmem. Typu szedłem sobie z 10-kilogramowym plecakiem w upale/burzy/śnieżycy, 3 godziny szedłem. Droga była cudowna. Asfaltowa;-) I udało mi się. Zamiast czystego hotelu blisko w centrum czy tam przy morzu za 25 euro wynająłem zarobaczoną norę na uboczu za jedyne 17,99 eurasów. Klękajcie narody, taki deal zrobiłem!A w każdej podróży (wiecie to sami) bywamy źli, głodni czy zmęczeni. Ale nikt się do tego publicznie nie przyzna, bo zaraz (jak autor relacji) zostanie nazwany malkontentem i marudą.
kira7 14 grudnia 2015 15:55 Odpowiedz
Kurcze- szkoda, że już tak mało zostało do końca. Mam nadzieję, że masz jeszcze coś w planach w najbliższym czasie :)
kira7 14 grudnia 2015 23:31 Odpowiedz
Że Ci się tak chce do tej Kolonii na jeden dzień.
86184 15 grudnia 2015 09:28 Odpowiedz
Widzę, że do RTW trzeba się przygotować prawie jak do maratonu. A i kryzysów czy "samotności długodystansowca" też uniknąć się nie da. Masz ochotę na kolejne okrążenie globu? :-)PS Ceny w dinarach chyba się trochę rozjechały.
don-bartoss 15 grudnia 2015 09:48 Odpowiedz
Kara napisał:Masz ochotę na kolejne okrążenie globu? :-)miloszp napisał:ten rtw zrobiłem bo chciałem przelecieć się nad Pacyfikiem nie mam zamiaru więcej tego powtarzać bo każde 8 stref czasowych równa się jeden dzień na odpoczynek minimum[...]
86184 15 grudnia 2015 10:35 Odpowiedz
@Don_Bartoss masz rację. Nieprecyzyjnie zapytałam o refleksje @miloszp nt wysiłku włożonego w coś, co teoretycznie powinno być tylko czystą przyjemnością, i na dodatek zapomniałam otagować wpis, żeby zamiast Niego nie wypowiedziała się czasem jakaś osoba postronna. "Lajk" dla Ciebie.
miloszp 15 grudnia 2015 11:28 Odpowiedz
Kara napisał:Widzę, że do RTW trzeba się przygotować prawie jak do maratonu. A i kryzysów czy "samotności długodystansowca" też uniknąć się nie da. Masz ochotę na kolejne okrążenie globu? :-)PS Ceny w dinarach chyba się trochę rozjechały.co do okrazenia globu, wyspy marshala i zjednocozna mikronezaj sa w tkim miejscu ze by tam poleciec zrobienie rtw, bylo by czyms naturlanym, w oparciu o lot united guam-honolulu przez wspomnaine kraje, ale na rtw jako rtw ochoty nie mam.3 kraje w jednym regione sa spoko. patrzylem na te ceny i nie bardzo rozumiem co masz na myslijedne dinar=1000flisowjako ciekaostak sa banknoty 1/2 i 1/4 w ten sposob opisanew sumie moge dorzucic zdjecie bo mi taka polowka zostala
86184 15 grudnia 2015 12:00 Odpowiedz
Po (zbyt) krótkim wypadzie na Polinezję Francuską mam podobne przemyślenia.Co do cen - mea culpa. O i przecinek automatycznie skojarzyły mi się z tysiącami.
sudoku 15 grudnia 2015 12:28 Odpowiedz
A ten ludek z nożem na zdjęciu z poprzedniej strony, to co kroi czy sprzedaje?
miloszp 15 grudnia 2015 12:50 Odpowiedz
Ludek jest woskowy z muzeum narodowego, ktore w calosci sklada sie z takich o to scenek jak ten ludek, i te dzieci w klasie na drugim zdjeciu. To chyba mial byc sklep z przyprawami.
maarcin1938 16 grudnia 2015 10:37 Odpowiedz
Zastanawiałem sie nie raz nad RTW.Po chwili przemyślenia zawsze nachodzi myśl, że za tą kase można pojechać podczas jednego tripu w 2 konkretne miejsca i tak naprawde byc tam i cieszyć się wypoczynkiem.Dlatego ja raczej nie zdecyduje sie na RTW - wole w każdą część świata pojechac podczas osobnych wakacji i byc tam przez jakiś czas odpoczywając i zwiedzając niż męcząc się ciąglą podróżą podczas jednej takiej wycieczki.Jednak każde RTW podziwiam, bo to wyczyn zrobić taki trip średnio w 2 tygodnie.
samaki9 16 grudnia 2015 10:50 Odpowiedz
Jednym słowem RTW -tak , ale na parę tygodni lub miesięcy ;)
86184 16 grudnia 2015 11:07 Odpowiedz
@miloszp Bardzo mi się podoba Twój pomysł z wejściówkami. Żywy dowód na to, że tzw. "kultura wysoka" jest dostępna - w sensie: na niemal każdą kieszeń. Warto przy tym zaznaczyć, że nierzadko cena wejściówki czy najtańszego biletu może być niższa od biletu na wycieczkę po danym budynku. Owszem, wrażenia i odwiedzane miejsca mogą być inne, ale zobaczenie "prawdziwego oblicza" danej instytucji ma swój ogromny urok.
michcioj 16 grudnia 2015 11:26 Odpowiedz
kwestia podejscia oczywiscie. jak dla mnie jako taki RTW to raczej nie wchodzi w gre, nie mam czasu na miesieczna podroz, 2 tygodnie mija sie z celem.ewentualnie kombinacja w stylu przylot na do np. Manili/Guam/Hawaje i potem powrot przez kontynentalne USA za mile z jakas przerwa na zakupy w NYC.
klapio 16 grudnia 2015 11:38 Odpowiedz
RTW to kompletnie nie moja bajka bo nie przepadam za lataniem samolotami ale szanuje ludzi tak latających :-D Fajny pomysł na wyprawę z tym odwiedzaniem oper, bardzo nieszablonowy pomysł :-) Jedyny minus wyprawy dla mnie to zdjęcia, trochę słaba pamiątka zostanie jak wspomnienia się zatrą
okowita 17 grudnia 2015 12:53 Odpowiedz
@miloszp, te zdanie "I idealnie zdążyłem na 8 rano do pracy." rozłożyło mnie na łopatki. Nie wiem jak wydajnie udało Ci się czas w pracy spędzić ale i tak uważam Cię za maratończyka, który za linią mety postanowił jeszcze tylko wystartować w konkursie podnoszenia ciężarów i można odpocząć. :-)
miloszp 17 grudnia 2015 17:49 Odpowiedz
Kara napisał:@miloszp Bardzo mi się podoba Twój pomysł z wejściówkami. Żywy dowód na to, że tzw. "kultura wysoka" jest dostępna - w sensie: na niemal każdą kieszeń. Warto przy tym zaznaczyć, że nierzadko cena wejściówki czy najtańszego biletu może być niższa od biletu na wycieczkę po danym budynku. Owszem, wrażenia i odwiedzane miejsca mogą być inne, ale zobaczenie "prawdziwego oblicza" danej instytucji ma swój ogromny urok.Jescze nie widziałem kiedykolwiek by wycieczka była tańsza niż bilet.Był ktoś w ogóle na takiej operowej wycieczce z was kiedyś co tam się zwiedza ?
86184 17 grudnia 2015 17:57 Odpowiedz
Był...a. W kilku operach, Royal Albert Hall i Palau de la Musica. Zawsze widownię i foyer, często scenę, czasem garderoby, pracownie techniczne, a nawet gabinet dyrektora. Po drodze można usłyszeć coś nt historii, ciekawych wydarzeń i anegdoty.
don-bartoss 17 grudnia 2015 18:02 Odpowiedz
Kompletnie inna relacja niż @tom971. To co mnie blokuje przed RTW to poczucie, że jest one złożone z dobrze skomunikowanych lotniczo miast, do których "i tak się trafi" odwiedzając dany kraj. W każdym razie cała to podróż niezwykle wartościowa z punktu widzenia czytającego, bo nieco odziera z warstwy entuzjazmu poprzednie tego typu. Wypada samemu się przekonać ;)
miloszp 17 grudnia 2015 18:40 Odpowiedz
Kara napisał:Był...a. W kilku operach, Royal Albert Hall i Palau de la Musica. Zawsze widownię i foyer, często scenę, czasem garderoby, pracownie techniczne, a nawet gabinet dyrektora. Po drodze można usłyszeć coś nt historii, ciekawych wydarzeń i anegdoty.Tańsza od wejściowki była kilka lat temu wycieczka po operze w Budapeszcie. Wieczorem było coś, co widziałam x razy, więc obejrzałam sobie przynajmniej budynek. Warto.Oj nie chce mi się wierzyć tam płaciłem za bilet też jakieś totalne grosze.
miloszp 19 grudnia 2015 18:05 Odpowiedz
moje wydatki mniej więcej z Korei nie sa dokaldnei opisane bo pisala znajoma by potem sie rozliczycLoty gmp-cju Jeju air 75cju-pus Air Pusan 75Seoul – las vegas 160Sfo-ord 20Ord-phl 180Bud-icn/phl/kwi 2000Kwi-saw-ist 400SUMA 2910Noclegi budapeszt Hostel 30Seoul Pullman 235Seul four seson 75Hotel w Geogju 70hostel San francisco 240hotel w Kuwejcie 228Hotel Las Vegas 100hotel Las Vegas z kredytow hotel tonight 0Suma 978Przejazdy Autobusem mega bus Lasvegas-losangeles 10megabus los angles san francisco 26eurolines krk -bud 60polskibus wieden-katowice 66Unibus Ktw-Krk 14Suma 176Obiad Jeju 13200Zakupy Jeju 3350bilet na lotnisko Jeju 1150Bilet do Busan 1300Busan day ticket 4000Obiad Busan 4000Kimbap 5000Bilet do Gyeongju 4800Bilet do temple Gyeongju 1450Bilet do hotelu Gyeongju 1500zakupy gyeongju 2400obiad gyeongju 7500sniadanie gyeongju 2200Bilet bus Geongju 1450bilet do Jeonju 16900bimbimbap 8500autobus do Hanok village 1150obiad Hanok village 4500kolacja jeonju 10500sniadanie 6500autobus na dworzec 1250autobus do swong 12500autobus do zamku 620pociag do seoul 2050jedzonko 1000jedzonko 15000jedzonko 1150piwko w kluie 4000sniadanie seoul 6500dojazd na lotnisko w inchon 4400dojazd na lotnisko w inchon 4400Suma w wonach 156 220,00 w zł 523,49Wydatki w usa po przeliczeniu na złherbata las vegas 7,6Obaid chinszczyznaObiad Panda express po drodze do Tamy 30Sniadanie 3 chessburgery burger king 13kola/czekolada 9opera los angeles 99Obiad Buritto Santa Monica 38Obiad mieso na steki ryz sam gotowalem 30karta clipper na przejazdy w Sanfrancisco 16Doladowani karty 64Bilet Komunikacji miejskie chicago 40sniiadani lotnisko w fialdelfi Burito 38Opera San francisco 40seatel bilet z na lotnisko 22seatel 2xpodwojny chesburger 20Las vegas 2x dzienny bilet 40Las vegas obiad wlosa restauracja 40Las vegas margartita Kasyno 4Las vegas kasyna Wygrana -12las vegas 2x dzienny bilet 40Los angeles przejazd autobusem 15Obiad Los angeles Chinszczyzna 23Dojazd do Vallejo pozneij kozystalem z karty clipper 36Obiad San francico chinszczyzna 24dodatkowo wydatki których nie pamietam 160Suma w zł 836,6Wydatki w Kuwejcie ceny plus minus w zl wiza 39komunikacja miejska 10obiad 16obiad 20kolacja 20napoje woda/coal/arjan 7Suma 112wydatki w Wiedeniu ceny w euro bilet z lotniska 4,4bilet na hbf 2,2Obiad 5Opera 3Schowek na bagaz 2,5suma 17,1suma w zl 73,53Sumaautobusy 176Loty 2910Noclegi 978wiza do qataru 110wydatki w Korei 524wydatki w bud 30wydatki w usa 809wydatki kuwejt 112wydatki wieden 73,53 5722,53
86184 19 grudnia 2015 20:30 Odpowiedz
miloszp napisał:Kara napisał:Był...a. W kilku operach, Royal Albert Hall i Palau de la Musica. Zawsze widownię i foyer, często scenę, czasem garderoby, pracownie techniczne, a nawet gabinet dyrektora. Po drodze można usłyszeć coś nt historii, ciekawych wydarzeń i anegdoty.Tańsza od wejściowki była kilka lat temu wycieczka po operze w Budapeszcie. Wieczorem było coś, co widziałam x razy, więc obejrzałam sobie przynajmniej budynek. Warto.Oj nie chce mi się wierzyć tam płaciłem za bilet też jakieś totalne grosze.Wyciąg z karty kredytowej prawdę ci powie. ;-) HUF 5800 za 3 osoby dorosłe + 2 aparaty w 2009 r. Dziś nie starczyłoby na 2 bilety. Najtańszy dostępny bilet na ten wieczór kosztował dwucyfrową kwotę w twardej walucie, bo pamiętam, że niektórzy marudzili, że przecież wszystko w "Eastern Europe" miało być "dirt cheap". ;-) Szczególnie, że chwilę przedtem podobną kwotę wydaliśmy łącznie na lunch.
miloszp 19 grudnia 2015 23:19 Odpowiedz
@klapio połowa zdjęć tu zdjęcia z tabletu tak było mi wygodnie dodawać je tu na bieżąco. Mam też sporo innych lepszych zdjęć z aparatu. W części miejsc wcześniej byłem i mam bardzo dużo starych dobrych zdjęć gdzieś na komputerze, tzn z Kuwejtu Kataru i Wiednia.