+4
CyganskiKsiaze 15 maja 2016 20:20
Czyżby to była dopiero pierwsza relacja ze Słowenii na forum?

Plan na majówkę 2016 był taki, żeby spędzić ją w alpejskiej Słowenii, o której czytaliśmy wiele dobrego. Byłby to 19 kraj odwiedzony wspólnie z narzeczoną. Zjeździliśmy prawie całą wschodnią, północno-wschodnią i południową Europę.
Łącznie na majówkę mieliśmy przeznaczone 5 dni. Wybraliśmy się w dwie osoby samochodem - podsumowanie kosztów na końcu relacji.
Po drodze chcieliśmy nocować u znajomych w Wiedniu celem oszczędności na hotelach. Zaraz po pracy w piątek wyjechaliśmy w stronę stolicy Austrii, zabierając ze sobą dodatkowa towarzyszkę podróży z Bla Bla Car, która dorzuciła się nam do kosztów paliwa. Po przenocowaniu u znajomych ruszyliśmy w stronę naszego celu podróży. Plan był taki aby dotrzeć do Bledu, więc granice musieliśmy przekroczyć zaraz za Villachem. Trzeba jednak pamiętać, że granica jest płatna (przejazd przez tunel ok. 7 euro). Będąc już w Słowenii skorygowaliśmy plany i ruszyliśmy w stronę Alp, których widok powalił nas na kolana. Kochamy nasze polskie Tatry i Pieniny, ale jednak Alpy mają w sobie coś magicznego.

Image

Image

Image

Przejeżdżając przez okoliczne wioski ruszyliśmy w stronę przełęczy alpejskiej, która niestety była zamknięta w tym okresie dla ruchu samochodowego (zalegający miejscami śnieg). Będąc już w okolicy Kranjskiej Góry grzechem byłoby nie zobaczyć skoczni w Planicy, oraz nie wybrać się na espresso i pizzę do zachodnich sąsiadów - Włoch (5km od Planicy), która okazała się być przepyszna. Koszt to tylko 7 euro za najbardziej bogatą kombinację.

Image

Image

Po obiedzie pojechaliśmy pod wodospad Pericnik, który poraża swoim ogromem i pozwala na spacer bezpośrednio za nim - uwaga można zmoknąć;). Należy pamiętać, że wodospad jest "dwupoziomowy", a jego górna cześć, choć mniejsza, jest równie piękna jak dolna.
Do wodospadu prowadzi kilkukilometrowa kamienista droga, bezpośrednio z miejscowości Mojstrana.

Image

Image

Zanim dojechaliśmy do Bledu, nie mogliśmy pominąć jednej z największej atrakcji Słowenii, będącej po drodze, czyli wąwozu Vintgar. Wstęp do niego kosztuje 4 euro-bilet normalny i 3 euro- bilet studencki, jednak wart jest każdych pieniędzy. Łącznie do pokonania, tam i z powrotem, jest ok. 3,5 km trasy, jednak widoki rekompensują całe zmęczenie. W rzeczywistości jest jeszcze piękniejsze niż pokazują to zdjęcia.

Image

Image

Image

cdn.Z wąwozu to już rzut beretem do Bledu, do którego dotarliśmy ok. godz. 19 i po krótkim odpoczynku udało się nam jeszcze wyrwać na wieczorny spacer wokół jeziora, z Kościołem Wniebowzięcia wybudowanym w XVII w. na wyspie Bleski Otok w zachodniej części owego jeziora. Nad samym miastem na wysokości 140 m. powyżej zbiornika, króluje zamek Bleski Grad - ponoć jeden z najpiękniejszych w Słowenii, z którego roztacza się wspaniała panorama na jezioro oraz na Alpy Julijskie (oczywiście przy ładnej pogodzie, czego nie udało się nam dostąpić).

Ze względu na niekorzystna pogodę oraz komercję całej miejscowości (piwo w knajpie 5 euro, rejs łódką na wyspę 14 euro od osoby), miasteczko nie wywarło na nas takiego wrażenia, jakiego oczekiwaliśmy. Humory jednak dopisywały:)

Image

Image

Image

Nazajutrz rano w akompaniamencie padającego deszczu ruszyliśmy w stronę Lublany, w której mieliśmy zarezerwowany nocleg. Lublana mimo, że jest nowoczesną stolicą, można się w niej poczuć jak w małym, uroczym i przyjaznym turyście miasteczku. Miasto liczy około 250 tys. mieszkańców i zachwyca zabytkowymi zabudowaniami, uroczymi uliczkami Starego Miasta i niezliczoną ilością mostów.

Zwiedzanie warto rozpocząć od samego centrum, czyli Placu Prešerna przy Potrójnym Moście - Tromostovje, który łączą Stare Miasto z nowoczesnym centrum. W niewielkiej odległości od niego, znajduje się most z większości widokówek ze stolicy, czyli Smoczy Most nawiązujący do legendy odnośnie założenia miasta.
Samo Stare Miasto warto zwiedzić bez przewodnika. Warto się zagubić w tych wąskich uliczkach i po prostu spacerować. Czasami tyle człowiekowi do szczęścia wystarczy.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

W międzyczasie skusiliśmy się na obiad w restauracji Sarajevo 84. Cevapcici było prawie takie pyszne, jak w Bośni. A bośniacka kawa... Taka sama, jak serwowana w kawiarenkach w Sarajewie. Rozkosz dla zmysłów!

Image

Obiektem, który również trzeba zobaczyć jest zamek - Ljubljanski Grad, który w aktualnej postaci został wybudowany w IX wieku, a od XIV wieku był własnością Habsburgów. Z wzgórza zamkowego można podziwiać zachwycającą panoramę Starego Miasta i centrum Lublany. Do zamku można się dostać kolejką, jednak polecamy spacer na wzgórze wąskimi uliczkami, wśród zabytkowych kamienic i parku.

Image

Image

Image

Okazało się, że na zwiedzanie stolicy Słowenii wystarczyło nam tylko kilka godzin, a hotel, który mieliśmy zarezerwowany był najtańszy w tym terminie, lecz wciąż drogi, więc skorygowaliśmy plany i ruszyliśmy do pobliskiego Zagrzebia. Odległość 140km nie była dystansem, który by nas zniechęcił do odwiedzenia stolicy pobliskiej Chorwacji, która również był na naszej liście miejsc do odwiedzenia. Czasami fajnie wyjść poza schematy i korygować plany w locie.

Cieszymy się, że relacja się podoba:)W Zagrzebiu udało się nam znaleźć bardzo fajny apartament w samym centrum starego miasta w dużo niższej cenie niż zapłacilibyśmy w Lublanie, równoważącej dodatkowe koszty paliwa. Pogoda choć nie była zachęcająca to udało się zwiedzić znaczna cześć starówki, a także raczyć pysznym ciemnym piwem i pizzą ze śmietaną, w tej jakże rozrywkowej części miasta. Należałoby też wspomnieć, że Zagrzeb to nie jest przyjazne miejsce dla turysty przyjeżdżającego samochodem. Niestety, ale znalezienie wolnego miejsca parkingowego graniczy z cudem.

Okno w lewym górnym rogu, to okno naszego apartamentu. W tle Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

Image

Przepyszna pizza ze świeżą śmietaną.

Image

Przepiękny Kościół św. Marka znajdujący się w górnej części miasta.

Image

Cygański Książę i panienka z okienka.

Image

Winnice w samym centrum Starego Miasta.

Image

Kamienna Brama to jeden z lepiej zachowanych zabytków Starego Miasta i jest to również jedyna zachowana, spośród czterech bram wybudowanych wokół starówki chorwackiej stolicy. W środku budynku znajduje się cudowny obraz Matki Bożej z Kamiennej Bramy, przy którym można zapalić świeczki we własnych intencjach.

Image

Image

Rankiem ruszyliśmy w kierunku punktu każdej naszej podróży, czyli lokalnych targowisk.

Image

Po wypiciu dobrego espresso i zjedzeniu pożywnego śniadania, wybraliśmy się z powrotem do Słowenii. Tym razem jednak do jej południowej części, gdzie znajduje się jedna z najpiękniejszych jaskiń na świecie- jaskinia Skocjańska.W okolicy znajduje się też słynna Jaskinia Postojna, ale wybraliśmy tą bardziej naturalną i mniej komercyjną. Bilety wstępu do jaskini były dość drogie (łącznie 28 euro- 16 dorosły, 12 student), ale te widoki były warte każdych pieniędzy. Trasa zwiedzania mierzy 2,3 km, a sama jaskinia zachwyca swoim ogromem na każdym kroku, z przepięknym podziemnym kanionem, przez który przepływa rwąca i hucząca rzeka o niewymyślnej nazwie Rzeka (Reka), która wypływa spod najwyższej w tej części Słowenii góry Śnieżnik, a swój koniec ma w wodach Adriatyku.
Teoretycznie w środku nie wolno robić zdjęć, ale jeżeli są one robione bez flasha, to ze strony przewodnika nie ma żadnych przeciwwskazań.


Image

Image

Image

Image

Jaskinie Skocjańskie znajdują się niedaleko granicy włoskiej, a więc byłoby nam żal nie pojechać do Triestu i złapać kilku promieniu słońca nad Adriatykiem.

Image

Kościółek w Trieście.
Image

Ruszając już w kierunku Wiednia po drodze zwiedziliśmy jeszcze jedna z perełek Słowenii, czyli XII wieczny zamek w skale - Predjamski Grad, znajdujący się we wsi Predjama, niedaleko trasy Triest - Lublana.

Image


Ten dzień wycieczki był bardzo męczący, gdyż w sumie tego dnia zrobiliśmy trasę prawie 800 km.



Ostatni dzień majówki spędziliśmy na rowerach zwiedzając Wiedeń. W stolicy Austrii można na preferencyjnych warunkach wynająć rowery na podstawie karty kredytowej. Nazywa się to Citybike. Pierwsza godzina jest bezpłatna. Trzeba jednak pamiętać o zasadzie: jedna karta kredytowa = jeden rower. Mieliśmy przez to problem, ale udało się go rozwiązać. Przy rejestracji pobierana jest zwrotna kaucja w kwocie 20+1euro.

Nasze rowery. Katedra św. Szczepana w tle.
Image

Jedna z najsłynniejszych barokowych budowli Europy, czyli XVI wieczny Kościół św. Karola Boromeusza w Wiedniu.
Image

Belweder.
Image

Przed wyjazdem skosztowaliśmy tradycyjnego austriackiego dania, czyli kebaba od Turka z ayranem:)

Image

W drodze powrotnej towarzyszyła nam sympatyczna Pani Bogusia z Bla Bla Car, która również dorzuciła się nam do kosztów paliwa oraz winiet i umilała nam czas ciekawy opowieściami:)Na tą aktywną majówkę wybraliśmy się wspólnie z narzeczoną. Łącznie pokonaliśmy samochodem ok. 2600km, co przełożyło się na koszty paliwowe w kwocie ok. 600zł.

Image

Paliwo tankowaliśmy w Polsce, Czechach i Słowenii. Koszt diesla w Czechach to ok. 4,5zł/l. W Słowenii można spotkać tylko dwa rodzaje stacji paliw: Petrol Hip-Hop i bodajże OMV. W całym kraju obowiązywała jedna stawka na paliwo na każdej stacji - 1,059€/l.
Nasza majówka trwała 5dni, co się przełożyło na 4 noclegi. Dwa razy nocowaliśmy u znajomych w Wiedniu, raz w Bledzie - Pension TTT - koszt ze śniadaniem 46€ (do tego 10% zwrot Wizzair) i raz w Zagrzebiu - Guest House Nokturno - koszt za apartament 35€.
Koszt winiet dla samochodu osobowego:
Czechy: 310 koron / 10dni - ok. 55zł
Austria: 8,7€ / 10dni - ok. 38zł
Słowenia: 15€ / 7dni - ok. 66zł
Koszt przejazdu tunelem pomiędzy Austrią i Słowenią ok. 7€.
Łączny koszt paliwa i winiet to ok. 800zł. Z BlaBlaCar wróciło się nam 25+30€ tj. ok. 240zł, czyli łączny koszt podróży to 560zł (280zł/osobę).
Na miejscu korzystaliśmy z przewodnika Bezdroży - warty polecenia.

Według nas Słowenia jest niewielkim, ale pięknym i uroczym krajem, który każdy szanujący się podróżnik powinien odwiedzić przynajmniej raz w życiu. My na pewno jeszcze tam wrócimy!

Dodaj Komentarz

Komentarze (9)

popcarol 16 maja 2016 15:29 Odpowiedz
suuuper :) czekam na cd :)
popcarol 16 maja 2016 15:29 Odpowiedz
suuuper :) czekam na cd :)
michzak 16 maja 2016 16:41 Odpowiedz
WowGesendet von meinem SM-A500FU mit Tapatalk
01eres 16 maja 2016 21:04 Odpowiedz
Pieknie. Kiedys bylem na raftingu na rzece Soca (Socza). :D
miriam 16 maja 2016 21:12 Odpowiedz
Zdjęcia super i doskonały pomysł na jakiś dłuższy weekend.Czekam na c.d. i podsumowanie kosztów takiego wypadu :P
raphael 5 czerwca 2016 22:05 Odpowiedz
O! Słowenia! Wybieram się "po drodze", więc będę śledził i dopytywał. Czy parking pod wdp. Pericnik jest płatny i jak bardzo jest pojemny (jadę w szczycie sezonu)? Z Austrii do Słowenii jechaliście przez płatny tunel Karawanken - czy zamiast niego rozważaliście przejazd przez tunel Loibl (droga 91 na płd. z Klagenfurtu)? Z tego co czytałem jest bezpłatny i wyżej położony niż tunel Karawanken (czyli droga bardziej malownicza).
raphael 5 czerwca 2016 22:05 Odpowiedz
O! Słowenia! Wybieram się "po drodze", więc będę śledził i dopytywał. Czy parking pod wdp. Pericnik jest płatny i jak bardzo jest pojemny (jadę w szczycie sezonu)? Z Austrii do Słowenii jechaliście przez płatny tunel Karawanken - czy zamiast niego rozważaliście przejazd przez tunel Loibl (droga 91 na płd. z Klagenfurtu)? Z tego co czytałem jest bezpłatny i wyżej położony niż tunel Karawanken (czyli droga bardziej malownicza).PS. na blogu wyświetla mi się tylko 1. część relacji
cyganskiksiaze 6 czerwca 2016 11:02 Odpowiedz
Hej kolego. Parking pod wodospadem Pericnik był bezpłatny, choć nie wiem czy zawsze jest. Jak my byliśmy, to nikt nie pobierał opłat. Jak bardzo pojemny? Ok. 20-30 samochodów. Jako ciekawostkę podam, że mimo, że to środek lasu, to działa tam Google Street View;) https://www.google.pl/maps/@46.4381897, ... 312!8i6656Co do tunelu to jechaliśmy w ciemno i nawet nie wiedziałem jaka jest alternatywa, także nie pomogę.A co do relacji to niestety samo przeniosło pierwszy post na bloga i po dodaniu kolejnych do relacji, niestety nie dodało dalej.
cyganskiksiaze 6 czerwca 2016 11:02 Odpowiedz
@Raphael Hej kolego. Parking pod wodospadem Pericnik był bezpłatny, choć nie wiem czy zawsze jest. Jak my byliśmy, to nikt nie pobierał opłat. Jak bardzo pojemny? Ok. 20-30 samochodów. Jako ciekawostkę podam, że mimo, że to środek lasu, to działa tam Google Street View;) https://www.google.pl/maps/@46.4381897, ... 312!8i6656Co do tunelu to jechaliśmy w ciemno i nawet nie wiedziałem jaka jest alternatywa, także nie pomogę.A co do relacji to niestety samo przeniosło pierwszy post na bloga i po dodaniu kolejnych do relacji, niestety nie dodało dalej.