+7
Viera Boschkova 20 listopada 2014 12:21
Nie, nie chodzi o zasady moralne czy społeczne. Chociaż na ten temat też jest co opowiadać…
Rzecz jest dużo prostsza. I w zasadzie logiczna, jak tylko się o tym pomyśli. Ale cywilizowany człowiek nie lubi myśleć, jest leniwy i wydaje mu się, że jest pępkiem świata. A potem wychodzi na nieuka i ignoranta.

No dobra. Ja wyszłam.

Cała wiedza o porach roku, pogodzie, temperaturach, morzu, przyrodzie, wschodach i zachodach słońca – jest do wyrzucenia. Wszystko co znałam z Europy, w dużej części Brazylii po prostu nie ma zastosowania. Cały algorytm funkcjonowania przyrody też. Won.

Zacznijmy od pór roku. Tak, wiem, uczyli tego w szkole. Że równik, że słońce, że takie tam. Ale jak człowiek siedzi na tyłku w tej małej, nie aż tak znowu zróżnicowanej Europie… łatwo zapomnieć.
Że gdzie indziej jest inaczej.
Że zima jest wiosną, a wiosna zimą.
Albo, że w ogóle ich nie ma, są tylko umowne.
Że Zimna Północ jest na południu, a Gorące Południe na północy.

Zatem lekcja pierwsza –jedna z najtrudniejszych, moim zdaniem - nauczyć się odwrotności.
Gorąca Północ i Mroźne Południe. Lato w styczniu, zima w sierpniu.

Ale co to znaczy zima?

Przyleciałam do Brasilii na koniec zimy. Ichniej zimy. 30 parę stopni w ciągu dnia, 25 w nocy. Mój mózg wyhodował pierwszą myśl opartą na europejskich założeniach.

Nossa Senhora! Jeżeli to jest zima, to jakie jest lato???

(Nossa Senhora – Najświętsza Panienka (dosł. Nasza Pani), bardzo często używane przez Portugalczyków i Brazylijczyków jako wykrzyknik, coś jak nasze „O mój Boże!”. Tyle, że tam pana Boga się nie fatyguje, wysłuchiwać tych wszystkich egzaltacji w Brazylii musi kobieta. )


Ale lato jest takie samo jak zima. Nie zmienia się nic. Wiosna, lato, jesień, zima. Nie zmienia się nic. Czasami popada. Czasami. Choć na pustyni to i z tym różnie bywa, a przecież Brasilia to środek niczego. Trochę czerwonego piachu, sztuczne jezioro . I upał. Skwar i lampa. Cały rok.

Bardziej na północ w kierunku równika, w Recife (stan Pernambuco) i Salvadorze (stan Bahia) koniec zimy temperaturowo wypada dość podobnie. W nocy dwadzieścia parę, w ciągu dnia przynajmniej 30 coś. Raczej większe „coś”. Byłam przygotowana na lato, ale nie na takie lato.

Moje „letnie”, polskie ciuchy w żaden sposób nie sprawdzały się w brazylijskiej zimie. Zapomnij o bawełnianych koszulkach czy spodenkach. Nawet tych najcieńszych, najlżejszych. Plamy potu zdradzają obcokrajowca bardziej niż strój kąpielowy .

(Brazylijskie bikini to parę sznurków, pilnujących aby trzy niewielkie (średnia długość boku 5-8cm) trójkąty zakrywały strategiczne miejsca. Co ciekawe – topless w Brazylii jest niedozwolony i karany grzywną!)

Przyzwyczajony do polskiego lata, mózg robi kalkulacje, że jeszcze długo będzie jasno. Bo przecież ciepło, przecież słonecznie, przecież błękitne niebo. Wiadomo. Kilka godzin nocy i o 4 rano znowu świt.
No i znowu skucha.

Słońce zachodzi codziennie o prawie tej samej godzinie. Przez cały rok. Godzina 18, nastają mroki. Nie ma w Brazylii słonecznych, ciepłych wieczorów na tarasie. Są wieczory, owszem, gorące, ale co najwyżej w blasku księżyca.


Rio de Janeiro, 17:44. (Księżyc!)

Bałtyk i Śródziemne też rozleniwiają. No bo co to za morze, taki Bałtyk? Co to za otwarte wody, takie Śródziemne? Fale to może i owszem, ale przypływy i odpływy? Żadne.

Spokojnie leży sobie człowiek na plaży, umęczony całym dniem wybitnie męczącego plażowania, kiedy to nagle (nie aż tak znowu zimna, ale jednak!) woda podmywa mu stopy. Jak to tak???

A tak to tak, ze względu na znaczne pływy, plaże zmieniają swoje rozmiary o dobre kilka, kilkanaście metrów w głąb. Nagle z plaży zostaje tylko skraj urwiska, którego jakimś cudem i z uporem maniaka trzymają się palmy.


Porto de Galinhas, Pernambuco

Przyroda też nie bardzo wie, co ma z tym wszystkim zrobić. Gorąco, pada, gorąco, nie pada, gorąco, pada. Niektóre rośliny owocują cały rok, w zasadzie bez przerwy. „Zimą”, Brazylijczycy nie są skazani na stare ziemniaki z piwnicy, czy słoiki zrobione jesienią lub mrożonki. Nie, oni mają wszystko ciągle.
No, nie wszystko. Ale świeże owoce i warzywa przeróżnego sortu można dostać u nich na targu przez okrągły rok.


Okolice Mercado de Sao Jose, Recife

Dlatego nie rozumieją jak mówię, że u nas nadejście wiosny zaczyna się wraz z nagłówkiem „Bikini Body w 3 miesiące! Przygotuj się na lato!”.
A co jak sezon bikini trwa cały rok? Cóż za okrucieństwo! Nie ma chwili wytchnienia! Żadnej dyspensy, wymówki, że zima, że święta, że trzeba sadełko, bo przecież mróz, śnieg i sen zimowy. Nie ma. Nic z tych rzeczy. Na Bikini Body sezon jest cały rok.

Ale presja jest zbyt duża i Brazylijczycy nie wytrzymują nerwowo. Z tego wszystkiego rzucają się na mleko skondensowane i smażone w głębokim tłuszczu pastele , popijają wszystko litrami piwska.

Pastele to coś na kształt naszych „pasztecików”. Można je kupić prawie wszędzie i z prawie wszystkim. Mięso, sery, warzywa, owoce morza – zapakowane w ciasto w kształcie dowolnym (prostokąty, trójkąty, pierożki), a następnie usmażone. Tłuste, niezdrowe, bardzo popularne.


Pastel / Carne e queijo – mięsny i serowy.

Po pierwszym ugryzieniu i wygryzieniu dziurki, należy uzupełnić pastel jedyną w ciągu dnia porcją warzyw – tj. pomidorów z cebulą. Warzywa dla Brazylijczyków, to coś co przydarza się innym.

Bo jak żyć, Pani Prezydent, jak żyć?

Dodaj Komentarz

Komentarze (4)

popcarol 28 listopada 2014 13:48 Odpowiedz
Dobre:) Czyta się z przyjemnością, proszę o ciąg dalszy:)
oedippus 3 grudnia 2014 21:44 Odpowiedz
Poleciałaś do kraju zupełnie innego niż warunki środkowo europejskie i się dziwisz... Ogromne pływy masz np. na Morzu Wattowym, nie tak daleko od granic naszego kraju. Co do brazylijskich upałów to polecam polecieć do Cuiaby, 40 stopniowe upały to tam norma... A tamtejsza przyroda wie dokładnie co ma robić, uwierz mi ; )
viera-boschkova 6 grudnia 2014 22:08 Odpowiedz
oedippusPoleciałaś do kraju zupełnie innego niż warunki środkowo europejskie i się dziwisz... Ogromne pływy masz np. na Morzu Wattowym, nie tak daleko od granic naszego kraju. Co do brazylijskich upałów to polecam polecieć do Cuiaby, 40 stopniowe upały to tam norma... A tamtejsza przyroda wie dokładnie co ma robić, uwierz mi ; )
Masz absolutną rację! Okazałam się podróżniczym leszczem. Brazylia była moim pierwszym wytknięciem nosa poza Europę, a czas przeznaczony na rozeznanie kraju, klimatu i jakiejś ogólnej wiedzy skroiło mi zapalenie płuc tuż przed wyjazdem. Ale pokochałam całym sercem i uwielbiałam uczucie zdziwienia. Każdą najmniejszą innością.
viera-boschkova 6 grudnia 2014 22:09 Odpowiedz
popcarolDobre:) Czyta się z przyjemnością, proszę o ciąg dalszy:)
zapraszam tu http://jagringa.blogspot.com/