+4
KIA_80 16 stycznia 2015 12:39
Bergen to norweskie miasto leżące w regionie Hordaland, na styku Morza Północnego i Norweskiego. To urokliwe miejsce, mówi się o nim, że jest Bramą do Fiordów. Jest drugim, co do wielkości miastem zaraz po Oslo i największym portem rybackim w kraju.

Tą część Skandynawii postanawiamy zwiedzić w październiku. Początkowo obawialiśmy się na jaką pogodę możemy trafić. Ale już po wyjściu z samolotu okazuje się, że chyba wygraliśmy los na loterii. Niebieskie niebo, ani jednej chmury na niebie i słońce. Ponoć nie ma złej pogody, tylko człowiek jest nieodpowiednio ubrany. My cieszymy się, że to właśnie na „naszym” niebie słońce świeci jak cholera jasna.

, ,

Mamy niewiele czasu, bo to tylko 3 dni. Ale to zawsze coś. Dzięki portalowi airbnb oraz kodom zniżkowym, udaje się za niewielkie pieniądze (jak na norweskie realia) wynająć pokoik na strychu w jednym z mieszkań znajdujących się niedaleko centrum. Jest tu przytulnie, ale dłuższe przybywanie na takiej powierzchni przy 4 osobach grozi klaustrofobią. Zostawiamy nasze rzeczy w tym przybytku i uderzamy w miasto.

, , , ,

Bergen to stare portowe miasto, idąc jego ulicami miałam bliskie skojarzenia z Anglią. Tyle, że tu wszystko tonie w bieli. Pajęczyna wąskich uliczek i białe domki. Mam wrażenie, że w każdym domu panuje minimalizm i wszechobecna biel. Ten klimat bardzo przypada mi do gustu. Dopiero kiedy dochodzimy do portu, widzimy typową starą zabudowę z kolorowymi domkami. Ta średniowieczna część miasta wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Stara zabudowa robi ogromne wrażenie, tu czas się zatrzymał.

,
,

,

,


Na parterze każdego domku znajdują się małe sklepiki bądź restauracyjki. Przed każdą z nich poustawiane stoliki, przy nich ludzie opatuleni w kurtki i szaliki popiją ciepłą herbatę albo raczą się lampką wina. Patrząc na ceny raczej się nie przysiądziemy ;).
Wśród licznych sklepików znajduję się taki, w którym przez cały rok można kupić Bożonarodzeniowe drobiazgi. Na pierwsze piętro sklepu prowadzą wąskie, stare, drewniane schody. Myślę, że każde dziecko ma w nim wielką radochę.

,
,

,


Spacerując wśród uliczek, co chwilę jakiś remont. Docierają do nas głosy polskich robotników i to wprawia nas w dobry nastrój. Dobrze, że kraj ten daje taką alternatywę i niektórzy mogą pracować w takim miejscu. Chociaż każdy kij ma dwa końce, o czym sama mogłam przekonać się pracując zagranicą.



Warty obejrzenia jest Targ Rybny (Fisketorget). Ponoć w bardziej cieplejszych porach roku stoiska znajdują się na placu, jednak o tej porze roku targ mieści się w oszklonym budynku tuż przy porcie. W środku znajdują się stoiska z owocami morza, rybami, krabami, ośmiornicami oraz gotowymi daniami, które można spożyć na miejscu. Świat jest mały jak się okazuje, bo zostajemy obsłużeni przez Łotysza próbującego mówić po polsku ( którego żona jest z Polski) a potem przez naszego rodaka, który widząc nas z daleka, pyta „co nam podać” ;).

Następnego dnia postanawiamy wejść na Floyen – to jedno z siedmiu wzgórz otaczających miasto. Nie należy do największych wzniesień, bo liczy sobie 399 m n.p.m. Na szczyt można dostać kolejką Floibanen z samego centrum, lub wsiąść do niej tuż na początku szlaku.
My postanawiamy wejść na szczyt o własnych siłach. Droga jest bardzo przyjemna. Ci, którzy zmęczą się wchodzeniem, mogą przysiąść na ławeczkach i podziwiać krajobraz z różnej perspektywy.

,
,



Na mój podziw zasługują także kobiety, które spotykamy po drodze. Wysportowane i smukłe. Bieganie z dzieckiem w wózku, tuż obok biegów narciarskich to chyba w Norwegii sport narodowy. My kobiety z Polski powinnyśmy się tym zarazić jak grypą na jesień. Naprawdę, co chwilę można spotkać ubrane na sportowo panie, które w górę i w dół biegną z dziecięciem „pod pachą”. Nic dziwnego, że potem oglądamy w telewizji jak w zawodach biegną Norweżki, długo, długo, długo nikt … potem reszta świata. No chyba, że Justyna Kowalczyk akurat wpadła na występy gościnne. Ale to wyjątek od reguły.

Na szczycie jest bardzo przyjemnie, taras widokowy z którego roztacza się panorama na Bergen, sklepik z pamiątkami, restauracja oraz hotel. Dla niektórych turystów zrobienie sobie selfie na rzeczonym tarasie, to już koniec atrakcji. My jednak chcemy zobaczyć jeszcze więcej, postanawiamy przejść jeden ze szlaków i nacieszyć się wszechobecną przyrodą. Trasy są dobrze oznaczone i przygotowane pod turystów. Nie są mocno wymagające, więc każdy możne wybrać na się krótsze lub dłuższe spacery.

, , , , ,

W ostatni dzień szczęście sprzyja nam już mniej. Deszcz, silny wiatr i niska temperatura. Dodatkowo widoczność słaba, wiec zmuszeni jesteśmy pozostać w mieście. Jakoś trzeba zagospodarować czas do wieczora, zanim udamy się na lotnisko.

Tego dnia przez miasto przechodzi marsz wampirów. Grupka wesołych ludzi, poprzebierana w stosowne do okoliczności stroje maszeruje i świetnie się przy tym bawi. W parku niedaleko centrum, miejsce ma happening. Jakaś organizacja kwestuje na rzecz uchodźców w Syrii. Odbywa się prezentacja jak rozbroić minę przeciwpiechotną i udzielane są informację o sytuacja ludzi, oraz jak można im pomóc. Prócz tego, odbywają się koncerty lokalnych kapel. Każda osoba, która przybyła do parku częstowana jest gorącymi napojami, oraz smacznymi słodkościami. Mi przypada w udziale norweska , cynamonowa bułeczka. Nie byłabym sobą, gdybym po powrocie nie dogrzebała się do przepisu. Bułeczki wychodzą naprawdę wyśmienite.

,

,



Po całodziennym przebywaniu na chłodnym powietrzu, trochę już zmęczeni udajemy się na lotnisko. Lot co prawda rano, ale port daje możliwość spędzenia nocy w komfortowych warunkach. Nie omieszkamy więc nie wykorzystać tej bezpłatnej możliwości. Zachwyceni norweskimi krajobrazami i kulturą wracamy do domu.

,
,


Miasto dysponuje oczywiście wieloma atrakcjami dla turystów: Muzea, Rezydencje, Akwarium, Centrum Nauki, itp. My jednak skupiliśmy się na walorach przyrodniczych.
Oczywiście wiem, że Skandynawia należy do jednego z najdroższych miejsc w Europie. Ale można też podróżować tak ja my - nisko kosztowo. Jeśli tylko walory przyrodnicze są ważniejsze niż przesiadywanie w knajpkach, to naprawdę warto.

Na koniec dementuję – fiordy nie jedzą z ręki ;)


Koszty:

- lot z Gdańska do Bergen - 78 zł w obie strony
- bilet autobusowy do centrum miasta z okolicy lotniska (trzeba dojść do przystanku autobusowego, czas ok. 20-30 minut) – 41 NOK
- bilet powrotny z centrum Bergen do przystanku niedaleko lotniska – 31 NOK
- dwa noclegi w uwzględnieniem kodu zniżkowego 112 zł / osoba
- bezpłatny nocleg na lotnisku w specjalnie wydzielonym pomieszczeniu – 0 NOK

Kurs na październik 2014 - 1 NOK (korona norweska ) = ok. 0,53 zł

Przepis na norweskie bułeczki cynamonowe zaczerpnęłam z www.lawendowydom.com.pl/norweskie-buleczki-cynamonowe/

Dodaj Komentarz