+1
klima 3 maja 2015 20:08
Brazylijczycy są na prawdę wspaniałymi ludźmi, zawsze uśmiechnięci, towarzyscy, otwarci. Ale mają też trochę dziwacznych zachowań, których my europejczycy nie rozumiemy.

Wiecznie spóźnieni…
Podobno świat pędzi do przodu jak oszalały, człowiek nie ma czasu zatrzymać się ani na chwilę, zawsze się spieszymy. Coż, Brazylia rządzi się swoimi prawami. Tutaj nikt się nie spieszy, każdy się spóźnia.

Kobiety z Europy zawsze rozpoznawalne.
Na jednej z plaży „zaprzyjaźniliśmy się” z grupą brazylijskich turystów. Mówię „zaprzyjaźniliśmy się”, bo tutaj rozmowa z osobą poznaną kilka sekund temu w windzie wygląda jak rozmowa najlepszych przyjaciół. W każdym razie, te turystki od razu zapytały czy jestem z Europy. Rozpoznały mnie po moim stroju kąpielowym, który zakrywał pośladki.
Ale różnica jeszcze jest taka, że tutaj nikt nie opala się toples i jest to bardzo źle postrzegane. A z kolei w Europie jest to dość częsty widok.

Brazylijczycy, czyli kierowcy-rajdowcy.
Mówią w telewizji, że na polskich drogach jest niebezpiecznie i z roku na rok jest coraz więcej pijanych kierowców? Pfff. Zapraszam do Brazyli, tutaj zobaczycie jak wygląda prawdziwe niebezpieczeństwo na drogach. Brazylijczycy kompletnie nie stosują się do przepisów drogowych, wymuszenia są na porządku dziennym. Niespodziewanie zajeżdżają sobie drogę, parkują gdzie popadnie blokując przy tym ruch. A pasy i czerwone światła nie są przecież żadnym powodem, żeby zatrzymać samochód. Dlatego jeśli jesteś pieszym i masz zielone światło, to lepiej dobrze się upewnij czy na pewno możesz przejść. Aczkolwiek pasy i sygnalizacja świetlna to nie jest najmocniejsza strona w Brasili – nie wiem jak w pozostałych miastach. W każdym razie, pasów jest bardzo mało. Ktoś tutaj chyba zapomniał, że oprocz samochodów istnieje też coś takiego jak „piesi”. Ale nikt przecież nie będzie szedł pół kilometra, żeby znaleźć jakieś przejście. Ludzie przebiegają przez drogę jak na wsi. Przecież to tylko stolica kraju i kilka pasów jedną i w drugą strone, nic trudnego… Mianowicie: przebiegasz przez pierwsze trzy pasy, zatrzymujesz się na pasie zieleni, przebiegasz przez kolejne trzy pasy. Wciąż żyjesz? Gratulacje!

Pijani kierowcy
Teoretycznie norma alkoholu we krwi w Brazylii to 0.0, a za jazdę po pijaku grozi kara grzywny i zabierają prawo jazdy. Ale w praktyce wygląda to tak, że po prostu musisz wiedzieć, gdzie nie ma policji i opracować dobrą trasę. Dlatego idąc do baru na piwo czy na impreze – oczywiście wszyscy Brazylijczycy jadą samochodem. Po imprezie sprawdzają na aplikacji (coś w stylu Yanosika), gdzie stoi policja i nie ma problemu. Tyle że tutaj nie jest tak jak w Polsce, że policja stoi schowana za drzewem i wyskakuje ci nagle przed maske. Gdy w Brazylii jest kontrola, to droga jest zablokowana, stoi trzy-pięć radiowozów z włączonymi kogutami i sprawdzają wszystkich jadących tą drogą. Ludzie, których poznałam bardzo ufają tej aplikacji i mówili, że jeszcze nigdy ich nie zawiodła. Wiadomo, ryzyko zawsze jest, ale jeszcze trzy lata temu mieli tutaj bardzo mało rygorystyczne przepisy jeśli chodzi o jazdę po alkoholu, dlatego teraz po ich zmianie, ludziom ciężko jest się przyzwyczaić. Ale i tak na prawdę nic ich nie usprawiedliwia, bo spotkałam ludzi, którzy po imprezie wsiadają za kierownice ledwo trzymając się na nogach i nie mogą wydukać jednego zdania po angielsku…

Brazylijski savoir vivre.
Każdy jako dziecko został nauczony, że należy trzymać nóż w prawej ręce, a widelec w lewej ręce. Taki jest zwyczaj, tego wymaga kultura osobista. W Brazylii zauważyłam, że wszyscy trzymają sztućce odwrotnie niż ja. Kiedy o to zapytałam, początkowo nikt nie mógł zrozumieć o co mi chodzi.
„Przecież wszyscy zawsze tak trzymają sztućce, co w tym dziwnego?”
Wytłumaczyłam im, że wszędzie w Europie jemy trzymając nóż w prawej ręce, a widelec w lewej. Po chwili załapali. Stwierdzili, że faktycznie tak powinno się jeść, ale przecież to jest niewygodne.
„Widelec w lewej ręce?! Przecież tak się nie da jeść!”
Brazylijczycy, kiedy chcą pokroić kotleta przekładają nóż do prawej ręki, kroją, następnie przekładają nóż do lewej ręki i widelec do prawej i jedzą. I tak w kółko…

Gosposia w każdym domu.
W Polsce coraz popularniejsze staje się, że rodzina ma gosposię, która przychodzi raz na jakiś czas, aby posprzątać, czasem zrobić obiad. W Brazylii każdy ma gosposię. Oczywiście jeśli go na to stać. Część osób zatrudnia gosposię, która przychodzi kilka razy w tygodniu, inni mają gosposię na pełen etat, czyli taką, która z nimi mieszka. Moja rodzina miała gosposię, która mieszkała z nimi od 20 lat. Gosposia miała własny pokój i łazienkę. Chociaż pokój, to za dużo powiedziane. Było to małe pomieszczenie wielkości jednego metra kwadratowego z piętrowym łóżkiem, na dole spała, a na górze trzymała ciuchy. Cały dzień sprzątała, prała, prasowała, gotowała. Z jednej strony znała swoje miejsce, brzydko mówiąc. Np. nigdy nie jadła obiad razem z rodziną, jadła osobno w kuchni. Ale z drugiej strony była dla nich jak rodzina, wieczorami wszyscy razem oglądali seriale, rozmawiali, żartowali.

Portier w każdym bloku.
Na dole każdego bloku była budka, w której siedział portier. Robił on za ochroniarza i domofon. Po pierwsze obserwował obraz kamer rozstawionych dookoła bloku, po drugie wpuszczał obcych do bloku. Kiedy ktoś nieznajomy chciał dostać się do mieszkania, musiał podać do kogo idzie, ochroniarz dzwonił i pytał, czy ten ktoś jest na pewno mile widziany i dopiero wtedy otwierał drzwi do klatki. Dotyczyło to nawet rozwozicieli pizzy.

Każdy zarabia jak może.
Ludzie, którzy nie mają stałej pracy szukają dorywczego zajęcia, gdzie tylko się da. Na parkingach są ludzie, którzy „pomagają w parkowaniu i pilnują samochodu”. Wskazują wolne miejsca, pokazują gdzie cofać, zatrzymują samochody, które jadą za nami. A następnie „pilnują naszego samochodu”. Oczywiście to wszystko jest bardzo naciągane, bo przecież każdy umie zaparkować samodzielnie, a co do pilnowania, to tak na prawdę nie mamy co liczyć. Ale niektórzy rzucają im jakieś monety dla świętego spokoju.
Do autobusów wchodzą ludzie sprzedający gumy do żucia, papierosy itp. Przechodzą przez autobus, sprzedają i wysiadają na najbliższym przystanku.
Po plażach chodzą ludzie sprzedający picie, jedzenie, ręcznie robioną biżuterię, ubrania. Szczególnie w Rio de Janeiro na Copacabanie jest ich mnóstwo. Co dwie minuty idzie jakiś nowy sprzedawca. Ale przynajmniej nie są nachalni, wystarczy nie zwracać na nich uwagę i odchodzą.
Stojąc na czerwonym świetle zawsze znajdzie się ktoś, kto próbuje umilić kierowcom czas. Jedni żonglują (po czym oczekują jakiś drobniaków), inni sprzedają napoje, owoce, koszulki.

Obowiązkowe napiwki.
10% to obowiązkowy napiwek, który należy dać w każdej restauracji. Czasem napiwek jest od razu wliczony w rachunek, gdzie indziej kelner sam sobie go dolicza. Jeśli obsługa nam nie odpowiadała, można nie dawać napiwku, ale zazwyczaj wszystko jest bez zarzutu. Każdy kelner chce zarobić trochę więcej niż tylko podstawową wypłatę.

Tolerancja.
Geje, lesbijki, transwestyci – Brazylia to dla nich raj na ziemi, ponieważ wszyscy Brazylijczycy są nadzwyczaj tolerancyjni. A już w szczególności ci mieszkający w Brasili. Niestety zachowanie niektórych takich osób było na prawdę niesmacze, niemoralne i nie do przyjęcia. Ale oczywiście zwracało to tylko moją uwagę, dla całej reszty było to normalne. No cóż, my „w tej naszej konserwatywnej Polsce” mamy troche inne zasady. I chyba lepiej, żeby tak pozostało.

Brazylijskie autobusy.
W Brazylii nie ma czegoś takiego jak bilet autobusowy. Nie można go kupić w żadnym kiosku, automacie. Wsiadając do brazylijskiego autobusu, obok kierowcy siedzi drugi pan, któremu trzeba zapłacić 2 lub 3 reale aby wsiąść. W mojej opinii, świetny pomysł. Po pierwsze więcej ludzi ma pracę, po drugie nikt nie jeździ na gapę. Może warto pomyśleć nad wprowadzeniem takiego rozwiązania w Polsce?

Nie ma zakazu picia alkoholu w miejscach publicznych.
Miła odmiana w porównaniu do Polski. Można leżeć na plaży i pić piwko lub drinki bez obawy o mandat :-)


I na koniec dwie rzeczy, które Brazylijczycy kochają najbardziej czyli football i brazylijskie telenowele.

Football
Brazylijczycy tak kochają piłkę nożną i swoją drużynę, że w dniu, w którym gra reprezentacja większość firm w ogóle nie pracuje, a pozostałe pracują tylko do południa. Szkoły i przedszkola są w takim dniu nieczynne, dzieciaki mają wolne.

Brazylijskie telenowele
Brazylijskie telenowele wydają mi się trochę tandetne, ale w Brazylii wszyscy je uwielbiają i każdy je ogląda. Jednego razu prezydent Brazylii przełożyła bardzo ważne polityczne spotkanie, tylko dlatego, że leciał ostatni odcinek jakiejś telenoweli. Wyobrażacie sobie, jak Bronisław Komorowski odwołuje spotkanie, bo leci ostatni odcinek „M jak Miłość”? :-P

Dodaj Komentarz

Komentarze (1)

buyaka 15 maja 2015 03:04 Odpowiedz
lubię takie spostrzeżenia z jajem ;)