Po wycieczce na Górę Fudżi wracamy do Tokio. Noc jeszcze młoda, więc jedziemy do dzielnicy rozrywki Shinjuku. :)
Dworzec Shinjuku jest wielkości ośmiu dworców Warszawa Centralna. Jeszcze dobrze nie znamy komunikacji w Tokio, okazało się, że jest tu kilka różnych rodzajów komunikacji miejskiej : metro, pół-metro-pół-pociąg, lokalny pociąg, pociąg, szybki pociąg shinkansen. Wszyskie te środki transportu jeżdżą po albo pod Tokio i są na nie różne bilety. Ale przy posiadaniu Japan Rail Pass i biletu na metro, można jeździć wszystkim. Poruszanie się po tym dworcu na początku to wyzwanie, ale w końcu dajemy rade. :)
W oczy rzucają się neony z reklamami i zdjęciami jedzenia i nie to nie sushi! :)
Gry i Pachinko to norma, grają wszyscy, w środku panuje niezły hałas!
Karaoke.
Street-artyści grają coś w stylu disco. ;)
To wyglądało jak małże/przegrzebki, a w hotelu mieliśmy tylko czajnik, bez szans, żeby to ugotowac ;). wracamy do domu. Mieszkamy przy stacji Higashi-Jujo w Flexstay Inn. Już o 24 przestaje jeździć nasza linia pociągu, dojeżdżamy inna trasą. O 1 jesteśmy w domu, jeszcze wizyta w seven-eleven(które jest na każdym rogu) po kanapki Onigiri na śniadanie, szybki sen i od rana dalsze zwiedzanie.
Kolejny dzień zaczynamy od Świątynii Sensoji. Generalnie Japończycy nie się zbyt religijni. Czy to Shinto, czy buddyzm, odwiedzają swoje świątynie raz w roku i to bardziej wynika z tradycji. Przy Świątynii Sensoji jest ogromny targ.
Do samej świątynii nie można wejść, najwyżej popatrzeć na "ołtarz". Obrządki shinto, które zaobserwowaliśmy to: okadzanie się dymem, wrzucanie monet do kotła i dzwonienie poprzez ciągnięcie za długą szarfę uwieszoną u dzwona.
Świątynia płynnie przechodzi w wielki targ, na którym głównymi klientami są Japończycy. "Japonki" wyglądają tutaj inaczej niż u nas, ale odpuszczamy, nasze plecaki nie są bez dna. ;)
Maski Power-rangers, kimona, paleczki, obrazki i tysiące innych Japońskich mniej lub bardziej kiczowatych pamiątek. Idziemy dalej. :) I milion ludzi, nie przesadzam. ;)
Nie bym był sobą, jakbym tam nie wjechał. Tokio Sky Tree 634m. wysokości, można wiechać na tarasy na wysokości 350m i 450m, wjeżdżamy!
Niezły widok na jedno z największych miast świata. Tokio, Jokohama i Kawasaki, które są ze sobą połączone jak Warszawa, Piaseczno i Łomianki (co za przykład :D ) zamieszkuje 35 milionów ludzi, czyli prawie tyle, co w całej Polsce. Robi wrażenie.
Widok w dół też niezły.
Podobno z tej wieży przy dobrej widoczności widać Górę Fudżi, chyba przez lunetę i nie wiem jak dobrej widoczności... :)
Zjeżdżamy na dół. 90 sekund windą z 450m do 0m dłuży się niemiłosiernie. ;)
Tokio nie jest szalone, ale pojedynczy ludzie jak najbardziej.
Z wieży widzimy Park Sumida, pełny kwitnących wiśni. Wybrałem właśnie ten termin, żeby zobaczyć kwitnące wiśnie. :)
Jest wiele odmian kwitnącej wiśni, łączy je to, że nie mają owoców.
Świątynia w parku Sumida
Po drodze natrafiamy na muzeum Edo-Tokio. Może być, ale nie jakieś świetne. Pokazane jest jak kiedyś żyli i żyją Japończycy.
Dworzec Shinjuku jest wielkości ośmiu dworców Warszawa Centralna. Jeszcze dobrze nie znamy komunikacji w Tokio, okazało się, że jest tu kilka różnych rodzajów komunikacji miejskiej : metro, pół-metro-pół-pociąg, lokalny pociąg, pociąg, szybki pociąg shinkansen. Wszyskie te środki transportu jeżdżą po albo pod Tokio i są na nie różne bilety. Ale przy posiadaniu Japan Rail Pass i biletu na metro, można jeździć wszystkim. Poruszanie się po tym dworcu na początku to wyzwanie, ale w końcu dajemy rade. :)
W oczy rzucają się neony z reklamami i zdjęciami jedzenia i nie to nie sushi! :)
Gry i Pachinko to norma, grają wszyscy, w środku panuje niezły hałas!
Karaoke.
Street-artyści grają coś w stylu disco. ;)
To wyglądało jak małże/przegrzebki, a w hotelu mieliśmy tylko czajnik, bez szans, żeby to ugotowac ;). wracamy do domu. Mieszkamy przy stacji Higashi-Jujo w Flexstay Inn. Już o 24 przestaje jeździć nasza linia pociągu, dojeżdżamy inna trasą. O 1 jesteśmy w domu, jeszcze wizyta w seven-eleven(które jest na każdym rogu) po kanapki Onigiri na śniadanie, szybki sen i od rana dalsze zwiedzanie.
Kolejny dzień zaczynamy od Świątynii Sensoji. Generalnie Japończycy nie się zbyt religijni. Czy to Shinto, czy buddyzm, odwiedzają swoje świątynie raz w roku i to bardziej wynika z tradycji. Przy Świątynii Sensoji jest ogromny targ.
Do samej świątynii nie można wejść, najwyżej popatrzeć na "ołtarz". Obrządki shinto, które zaobserwowaliśmy to: okadzanie się dymem, wrzucanie monet do kotła i dzwonienie poprzez ciągnięcie za długą szarfę uwieszoną u dzwona.
Świątynia płynnie przechodzi w wielki targ, na którym głównymi klientami są Japończycy. "Japonki" wyglądają tutaj inaczej niż u nas, ale odpuszczamy, nasze plecaki nie są bez dna. ;)
Maski Power-rangers, kimona, paleczki, obrazki i tysiące innych Japońskich mniej lub bardziej kiczowatych pamiątek. Idziemy dalej. :) I milion ludzi, nie przesadzam. ;)
Nie bym był sobą, jakbym tam nie wjechał. Tokio Sky Tree 634m. wysokości, można wiechać na tarasy na wysokości 350m i 450m, wjeżdżamy!
Niezły widok na jedno z największych miast świata. Tokio, Jokohama i Kawasaki, które są ze sobą połączone jak Warszawa, Piaseczno i Łomianki (co za przykład :D ) zamieszkuje 35 milionów ludzi, czyli prawie tyle, co w całej Polsce. Robi wrażenie.
Widok w dół też niezły.
Podobno z tej wieży przy dobrej widoczności widać Górę Fudżi, chyba przez lunetę i nie wiem jak dobrej widoczności... :)
Zjeżdżamy na dół. 90 sekund windą z 450m do 0m dłuży się niemiłosiernie. ;)
Tokio nie jest szalone, ale pojedynczy ludzie jak najbardziej.
Z wieży widzimy Park Sumida, pełny kwitnących wiśni. Wybrałem właśnie ten termin, żeby zobaczyć kwitnące wiśnie. :)
Jest wiele odmian kwitnącej wiśni, łączy je to, że nie mają owoców.
Świątynia w parku Sumida
Po drodze natrafiamy na muzeum Edo-Tokio. Może być, ale nie jakieś świetne. Pokazane jest jak kiedyś żyli i żyją Japończycy.
Ciąg dalszy w Trip to Japan- Part.3 More Tokio