+1
marak 9 czerwca 2014 21:45
Najdroższe miasto świata. Jedno z najdynamiczniejszych w Azji, a jednocześnie najbardziej zeuropeizowane. Świątynia konsumpcjonizmu i klimatyzowanych galerii handlowych, gdzie obowiązującym wyznaniem obok buddyzmu są zakupy. Zjesz tu każde danie azjatyckiej kuchni w towarzystwie ludzi z całego świata. To jest właśnie Singapura – miasto lwa.



Pierwsze co daje się zauważyć w Singapurze, to jak miasto jest sprawnie zorganizowane. Wszystkie drogi są skomponowane według założeń urbanistycznych i zapewniają łatwą komunikację. W pełni zautomatyzowane metro sprawnie dowiezie Cię z pracy do galerii handlowej, gdzie przy okazji coś zjesz i spotkasz się ze znajomymi. Wszystko w tym mieście jest podyktowane dwóm celom – zarabianiu i wydawaniu pieniędzy.

A i tak nie odmówisz mu uroku.

Przechodząc ulicami miasta możesz poczuć się jak na spacerze po dowolnej europejskiej stolicy. Moje pierwsze skojarzenie to Londyn. Podczas bardzo gorącego lata. Wpływy Wlk. Brytanii (bądź po prostu klimat Europy) widać bardzo wyraźnie – w końcu cieszą się niepodległością od Korony niecałe pół wieku. W centrum można się natknąć na typowe brytyjskie puby, jak i na samych Brytyjczyków (bo gdzie indziej, jeśli nie w barze?). Oczywiście, nie jest to dominująca nacja, ale widać, że ciągle mają tu sporo do powiedzenia.

Na ulicach widać głównie Azjatów, a w niektórych dzielnicach – głównie finansowych – znajdziesz przekrój przez wszystkie narodowości. Nie można się oprzeć wrażeniu, że to jednak “biali” trzymają rękę na wszystkich bankach i korporacjach.

Oczywiście skyline z drapaczami w dzielnicy finansowej (i znów skojarzenie z City;)) jest całkiem przyjemny, ale nie to jest najciekawsze co ma do zaoferowania Singapur.

Bo i tak zawsze najfajniejsza jest marina




I nie potrafię wytłumaczyć dlaczego kawałek sztucznego zbiornika wodnego w mieście przyciąga ludzi. Ale dokładnie tak jest. I marina w Singapurze nie jest wyjątkiem skupiając na sobie całe życie rozrywkowe miasta.



Na początek Esplanade. Czyli teatr i hala koncertowa połączona ze stacją metra oraz, co oczywiste, galerią handlową. Wieczorami można się natknąć na koncerty i festiwale muzyczne. Świetne miejsce, gdzie można zjeść coś dobrego z food hawker’a – małej budki z różnorodnym jedzeniem. Najczęściej tanim.



I teraz dwie najpiękniejsze sprawy:

1. Jedzenie można wziąć na wynos i siadając na murku napić się zimnego piwa

2. Widok na to:




Mają rozmach, skurwy*yny.

Cytat z klasyka, Stefana “Siary” Siarzewskiego, dość treściwe opisuje stan ducha po widoku na Marina Bay Sands Hotel. Miejsce robi niesamowite wrażenie, a nocne podświetlenie z laserami (bez dziwek i koksu) stawia budynek w roli ikony miasta.

I oczywiście trzeba było wejść na górę



Opcje na wykonanie tego manewru są dwie:
1. “Na turystę” – czyli kulturalnie kupujesz bilet za 30 singapurskich dolarów i wchodzisz na przeszklony taras widokowy. Standard i nuda.
2. “Polaki-biedaki-cebulaki” aka “Polskie cwaniaczki”. Przy windzie nie dajesz zarobić i tak już bogatym Azjatom kolejnych 70 PLNów, ale mówisz, że idziesz na drinka do baru Ku De Ta. Nie przejmuj się ubiorem, na pewno będziesz się czuć jak plebs. Oszczędzając 30 SGD na dole, możesz sobie teraz spokojnie kupić najtańsze piwo za niecałe 22 dolary i spróbować przecisnąć się pomiędzy barierkami, aby mieć jakikolwiek widok ;)

Moja rada: jeśli chcesz zrobić dobre zdjęcia – kupuj bilet na taras widokowy. Jeśli chcesz być na samym szczycie i napić się przy sky-barze (like a Boss), to otrzep koszulę i jedź do Ku De Ta.



Chciałem zmieścić wszystko w jednym poście, ale za dużo scrollowania więc na dziś koniec ;)

P.S. Z wcześniej wspomnianym metrem wiąże się przepis o gumach do żucia – a dokładniej o zakazie importu. Urban legend mówi, że ludzie zaklejali gumami czujniki przy wejściach do metra, co wpływało na bezpieczeństwo zautomatyzowanych stacji. Mimo tego przepisu, widziałem w kilku sklepach 7-eleven (coś jak nasza “Żabka”) paczki z gumą, ale w całym mieście – nikogo, kto by ją żuł.


Więcej do poczytania znajdziesz na http://marakwpodrozy.wordpress.com/

Dzięki! :)

Dodaj Komentarz

Komentarze (3)

kamil 10 czerwca 2014 17:15 Odpowiedz
Chyba najsłabszy wpis na społeczności do tej pory.
marak 11 czerwca 2014 18:26 Odpowiedz
kamilChyba najsłabszy wpis na społeczności do tej pory.
Cóż, ciągle nad wszystkim pracuję ;)
chaleanthite 15 grudnia 2014 03:04 Odpowiedz
Bardzo mi sie podoba Twoj wpis-ciekawe zdjecia okraszone dowcipnymi komentarzami :-) Lekko, latwo i przyjemnie! Ps. Co do Pana zastrzezen Panie Kamilu- kazdy ma inny styl zwiedzania i chlonie atmosfere danego miejsca miejsca inaczej co sprawia, ze ma inne wspomnienia i inaczej opisuje dana podroz...Jeden lubi zwiedzac muzea studiujac z namaszczeniem historie kazdej napotkanej cegly, inny lubi sobie posiedziec na murku z jedzonkiem i piwkiem...Nie widze w tym wpisie nic slabego! Pozdrawiam serdecznie i zycze wiecej luzu ;-)