0
asamblerx 14 lipca 2015 23:47
Z czym się kojarzy Tajlandia? Oczywiście z pięknymi plażami, egzotycznym Bangkokiem i wiecznym ciepłem. Jedno z marzeń podróżniczych które udało się w końcu zrealizować.
Decyzja nie była łatwa, bo to pierwszy raz w Azji, inna kultura, tyle kilometrów do pokonania.
Ale w końcu nadarzyła się okazja, podróż poślubna, jedziemy :)

Sami jeszcze niepewni, spontanicznie kupujemy bilety.
Termin: 13.06 - 28.06.
Linie: Emirates
Trasa: Warszawa - Dubaj - Bangkok - Dubaj - Warszawa (8 tysięcy kilometrów w jedną stronę :shock:)
Cena: 2156 zł/osoba ( można było taniej liniami Ukrainian Airlines ale moja, jeszcze wtedy, Narzeczona powiedziała że ona tym nie poleci :? )
Tak więc bilety kupione, czas przygotować się do wyjazdu.

Szczepionki: WZW A + B
Postanowiliśmy zarezerwować dwa pierwsze noclegi po przylocie do Bangkoku. Swana Bangkok Hotel 1600THB za 2 osoby za 2 noce. http://www.swanabangkok.com/

Pakowanie oczywiście w plecaki, chociaż walizki na kółkach byłyby jednak wygodniejsze (przynajmniej dla żony):
- ręczniki z mikrofibry, szybkoschnące - polecam
- apteczka (chociaż na miejscu można wszytko bez problemu kupić)
- moskitiera (przydała się tylko raz więc raczej nie ma sensu jej brać)
- nóż, latarka
- wygodne sandały i klapki (i tylko tyle bym polecał jeżeli chodzi o buty)
- ubrania (nam przydały się tylko te z krótkimi rękawkami i nogawkami)
- oczywiście ksera dokumentów, mapki
- ubezpieczenie
I to chyba tyle.

Nasza podróż zaczęła się w sobotę 13.06 przejazdem do Warszawy autobusem Plus Bus.
Samolot Airbus A330 linii Emirates mieliśmy o godzinie 14:40.

Image

Oczywiście nie mogliśmy doczekać się jedzenia na pokładzie, słysząc że serwują tam takie pyszności :)
I nie zawiedliśmy się.

Image
Image

Kuczak i wołowina pierwsza klasa :) Wszystko dobrze przyprawione, ilość wystarczająca żeby się naprawdę najeść plus darmowe napoje. Czego chcieć więcej :)

Jedyny minus to system rozrywki:/ Starsze monitory, przestarzałe gry, na plus to wgrane nowsze filmy które niestety kiepsko się oglądało.

Ale są to szczegóły które na szczęście nie zepsuły nam humorów w drodze do naszego celu :)

Image

Dubaj widzieliśmy tylko z góry bo nie opłacało nam się kupować wizy ale obiecaliśmy sobie że jeszcze kiedyś tu wrócimy :)
I w tym momencie przydało nam się wertowanie forum fly4free dzięki któremu dowiedzieliśmy się że przy czekaniu ponad 5 godzin na następny lot w emirates dostaje się darmowy voucher na jedzenie :)
My skorzystaliśmy z bufetu i gorąco go polecamy. Wprawdzie trzeba się na niego dostać kolejką na inny terminal ale naprawdę warto.
W restauracji był szwedzki stół gdzie można wszystkiego spróbować plus każde z nas mogło wziąć jeden napój.

Dalsza podróż do Bangkoku odbywała się Boeingiem 777. Scenariusz ten sam czyli jedzenie bardzo dobre, tyle że system rozrywki nowszy a siedzenia dużo wygodniejsze.

I tak nadeszła niedziela, godzina 13:00 czyli czas lądowania w upragnionym raju... :)lukste9 rzeczywiście masz rację, wizy są darmowe (jednak wtedy o tym nie wiedziałem). Mimo wszystko myślę że nie ryzykowalibyśmy wypadu na miasto w nocy aby nie spóźnić się na następny lot. Tak jak wspominałem mamy nadzieję tam wrócić więc jeszcze nic straconego :)

Wracając do relacji...

Przed podróżą trafiłem na jakimś forum na relację w której ktoś porównał wyjście z lotniska w Bangkoku do uderzenia śmierdzącą i mokrą ścierą w twarz ;) Czy rzeczywiście dostaliśmy tą "ścierą"?
Może w momencie wychodzenia z samolotu do rękawu dało się odczuć gorące, parne powietrze jednakże zaraz byliśmy na klimatyzowanym lotnisku. Tam po odebraniu bagaży udaliśmy się do kolejki jadącej do samego Bangkoku. Co zasługuje na pochwałę lotnisko jest bardzo dobrze oznaczone i nie mieliśmy żadnych problemów alby odnaleźć wspomniany środek transportu (który zresztą polecamy, z tego co pamiętam 40 THB za osobę, klimatyzowane wagoniki, żadnych korków)
Prawdziwy klimat Bangkoku dał o sobie znać po wyjściu z kolejki na stacji Phaya Tai na której wysiedliśmy.
I tutaj wprawdzie wspomniana ściera się nie pojawiła ale gorące i duszne powietrze rzeczywiście potrafi uprzykrzyć życie nam Europejczykom :|
Po 5 minutach spaceru z plecakami byliśmy już mokrzy od potu i dużej wilgotności (w końcu pora deszczowa ;))

Jako że mieliśmy ambitny plan podróżowania po Bangkoku autobusami udaliśmy się na przystanek.
Mijało 10, 20, 30 minut. Autobus oczywiście nie nadjeżdżał. Po rozmowie z miejscowymi stwierdziliśmy że to jednak nie był najlepszy pomysł, bo nawet oni nie wiedzieli czy taki autobus będzie i jeżeli tak to za ile minut.
Po godzinie czasu daliśmy za wygraną i złapaliśmy taksówkę.
I tutaj zaczęło się ciekawie. Bo okazało się że taksówkarze po pierwsze nie znają się na mapach, po drugie nie znają wszystkich nazw ulic :? Więc wyszło tak że nasz taksówkarz nie wiedział gdzie jest nasz hotel i jak tam dojechać.
Ostatecznie on kierował, a ja śledząc mapę pokazywałem mu gdzie ma jechać.
Oczywiście pomijam fakt że nie znał angielskiego, to bił brawo za każdym razem jak znajdowałem na mapie ulice na której się właśnie znajdowaliśmy :)
Gdy w końcu dojechaliśmy na miejsce nie krył radości że udało mu się trafić, Ogólnie bardzo sympatyczny Pan, no i co ważne nie protestował z włączeniem licznika.
Jak by ktoś jeździł po Bangkoku taksówkami to polecam te koloru różowego. Nie wiem czy to przypadek ale za każdym razem włączali oni taksometry.
Dwóch taksówkarzy z samochodu zielono-żółtego nie chciało włączyć licznika więc im podziękowaliśmy.

Hotel Swana Bangkok Hotel był całkiem spoko. Pokój z dużym łóżkiem, klima, tv, lodówka, łazienka z prysznicem.
Niedaleko do Khao San Road, Democracy Monumental.
Image

Minus to zapachy które było czuć na ulicy. Dlatego jeżeli ktoś mnie zapyta z czym kojarzy mi się Bangkok od razu powiem z nieprzyjemnym zapachem. W centrum, przy świątyniach i w parkach oczywiście tego nie czuć ale w typowych uliczkach ten "zapach" towarzyszył nam przez cały czas.

Wieczór spędziliśmy spacerując po samej Khao San Road kosztując Pad Tai za 50THB.
Oczywiście znalazły się też sławne smażone robaczki typu larwy, koniki polne oraz skorpiony.
Dochodzę jednak do wniosku że te robaki są robione tylko pod turystów, którzy się napiją a później krzyczą "ja nie zjem, ja? to patrz :D " (oczywiście najwięcej amatorów było wśród pijanych Anglików).
Osobiście bardziej podobała nam się sąsiednia ulica Rambuttri. Fajniejszy klimat, mniej pijanych ludzi.

I tak powoli kończył się pierwszy dzień w Bangkoku. Tyle wrażeń a jeszcze tyle przed nami...

P.S. Jakoś się rozpisałem... Jak ktoś przeczytał całość to szacun ;)W następnych częściach postaram się umieszczać więcej zdjęć a mniej pisać :) Z tego pierwszego dnia prawie nie mieliśmy zdjęć więc i nie było co wrzucać :)Po dość długiej przerwie chyba czas wziąć się za robotę i napisać dalszą część relacji...

A więc dzień zaczęliśmy od spaceru z hotelu do Democracy Monumental aby tam dać drugą szansę miejskim autobusom.
I co? Znów czekanie, czekanie i czekanie. I na tą chwilę to była druga i przyrzekłem sobie, że ostatnia szansa jaką dałem temu środkowi lokomocji. Znów wygrała taksówka. Ale powiem szczerze, że jak ktoś nie chce tracić czasu to polecam taksówki. Są naprawdę tanie. Jedyny problem to musimy dobrze wytłumaczyć kierowcy gdzie ma jechać i upewnić się że napewno zrozumiał :?
Kierunek dworzec kolejowy. To akurat taksówkarz zrozumiał :)
Na dworcu kupiliśmy bilety drugiej klasy z rozkładanymi łóżkami na nocny pociąg nr. 85 do Surat Thani na następny dzień na 19:30.
Do tego Pani zaproponowała nam od razu bilet autobusowy do portu i prom Lomprayah na Koh Samui.
Pełen pakiet kupiony więc możemy ruszać na zwiedzanie Bangkoku :)

Pierwszy cel Lumphini Park.
Udaliśmy się tam metrem do którego schodzi się bezpośrednio z dworca.
Image Image Image

U nas w parku biegają wiewiórki a tam.. jaszczurki :)
Image

Ogólnie park jest spory, spędziliśmy tam około 3 godzin.
Jeżeli ktoś chce odpocząć od zgiełku miasta, jak najbardziej polecam.
Następny cel to Dusit zoo.
Metrem z powrotem pojechaliśmy na dworzec potem spacer jak najdalej od niego żeby złapać taksówkę (oczywiście w okolicach dworca znaleźć taxi która włączy licznik graniczy z cudem)

No i jesteśmy w Zoo :)
Image Image

Śpiący hipopotam :)
Image

No i jak to w zoo jeszcze dużo innych zwierząt.

Postanowiliśmy do hotelu wrócić piechotą aby przy okazji poszwendać się po mieście.
Musze stwierdzić ze Bangkok wydał nam się naprawdę bezpiecznym miastem. Ani razu nikt się na nas krzywo nie spojrzał, wszyscy się uśmiechali i byli bardzo życzliwi. A uwierzcie że chodziliśmy naprawdę ciemnymi uliczkami.

Po drodze mijaliśmy letnią rezydencję królów, niestety była już zamknięta.
Image

Nasz pierwsza świątynia z prawdziwego zdarzenia, na dodatek z mnichami :)
Image

Oczywiście wszędobylskie zdjęcia rodziny królewskiej.
Image

Tak dotarliśmy do hotelu, tam szybka kąpiel plus drink na wzmocnienie aby nas żadna choroba żołądkowa nie wzięła i ponownie ruszyliśmy na podbój Koh San Road :)
Tajskie masaże na ulicy, niezły ruch tam mieli ;)
Image

I tutaj chcąc nie chcąc powiem jak skończył się mój masaż na który się skusiliśmy.
Poszliśmy do salonu masażu na ulicy Rambuttri.
Zaprowadzono na na pięterko i kazano czekać bo akurat nie było wolnych Pań masażystek.
Po jakichś 15 minutach w końcu się doczekaliśmy... Żona masażystki a ja powiedzmy że "masażystki".
Była to Pani która jednak była Panem :shock: Tak więc zamiast zrelaksować się na masażu nie czułem się zbyt komfortowo.
Ogólnie nie mam nic do takich ludzi ale jednak jak już ktos mnie masuje wolę żeby to była jednak Pani.
Podsumowując masaż tajski mi się nie podobał :?

W niezbyt mi dopisującym humorze wróciliśmy do hotelu, czego nie mogę powiedzieć o mojej Żonie która cała drogę chichotała wspominając mój masaż.

Jeszcze po drodze spotkaliśmy Pana śpiącego sobie na pace ciężarówki w hamaku :) (chyba Bangkok to naprawdę bezpieczne miasto :))
Image

I tak skończył się kolejny dzień w Bangkoku.
Następnego dnia w planach mieliśmy zwiedzanie największych atrakcji czyli Chinatown, Wat Arun i Wielkiego Pałacu.
Ale to już w następnej relacji. (Mam nadzieję że szybciej niż ta dzisiejsza :))

Dodaj Komentarz

Komentarze (3)

lukste9 14 lipca 2015 23:55 Odpowiedz
witam:)Mala uwaga dotyczaca wiz:) Wizy sa darmowe dla Polakow:)czekam na ciag dalszy relacji.pozdro
joanna-worek 5 sierpnia 2015 10:53 Odpowiedz
I co dalej ?:) Czekam na kontynuację relacji... :)
popcarol 12 listopada 2015 15:53 Odpowiedz
fajnie, a gdzie o wyspach? :)