Jak zwiedzać obecne i dawne stolice - to zwiedzać! Byliśmy w Tokio, Kioto, czas na Narę. W latach 710-740 oraz 745-784 Nara była stolicą Japonii i była jej pierwszą stolicą. Znajdują się tutaj zabytki wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO.
Należy jeszcze dodać, że Narę zamieszkują oswojone jelenie. :)
Wstępujemy do muzeum w Pałacu Cesarskim: Heijō-kyō.
Kierujemy się w stronę Tōdai-ji - największej świątyni buddyjskiej w Japonii. Wejścia strzegą dwaj bożkowie.
Świątynia Tōdai-ji
Budda o wysokości powyżej 20 metrów.
Ręka Buddy
Zaciekawiło mnie po co oni się przeciskają przez ten słup. Jak się uda przejść - to dostąpi się Nirvany - stanu ukojenia wg wyznawców buddyzmu. Niektórzy by pewnie powiedzieli, że to dyskryminacja. ;) Japończycy nie powinni mieć tu problemu, są na ogół szczupli i średniego/niskiego wzrostu.
Jelenie atakują turystkę, która kupiła specjalnie przeznaczone dla nich ciastka, do kupienia na każdym kroku.
Nosił wilk razy kilka... Jelenie zorientowały się skąd pochodzą krakersy i zaatakowały sprzedawcę. :)
W Narze jest jeszcze kilka świątyń buddyjskich i shinto, myślę, że jak ktoś odwiedzi Narę, to nie będzie się czuł zawiedziony.
Jedziemy do Osaki. Czemu chciałem odwiedzić Osakę ? Bo to duże miasto, a takie lubię i słynie z dobrego jedzenia. To wystarczyło. Słyszałem też, że to matecznik mafii japońskiej - Jakuzy. Ciekawe, bo w całej Japonii czuliśmy się bardzo bezpiecznie, Jakuzy też nie widzieliśmy.
Wysiadamy na dworcu w Osace. Można to też nazwać 10-piętrową galerią handlową, gdzie na trzecim piętrze jest dworzec.
Widać pośpiech, ludzie się spieszą do domu po pracy, my bardziej na luzie, ale trzymamy szybkie tempo. :)
Osaka jest miastem ze szkła w przeciwieństwie do Kioto, które jest z drewna. Osaka to jak obiecane szklane domy z powieści "Przedwiośnie". Jak płynie wodospad, to po betonie.
Idziemy do Umeda Sky Building, budynku z którego roztacza się świetna panorama na Osakę. Budynek sam w sobie jest ciekawy -dwie wieże i łączący je okrąg przyczepiony pośrodku.
Osaka za dnia
Osaka, gdy zapada zmrok
Osaka by night
Wracamy na dworzec na sushi. Na 15 restauracji na 10tym piętrze dworca w Osace są 2 typowe restauracje z sushi. Wybieramy jedną z nich. Musze dodać, że tu jedzenie smakuje dobrze, nie tak, jak jedzenie z dworca w PL. ;)
Zamawiamy po zestawie sushi/sashimi. W odróżnieniu od PL, w Japonii bardziej popularne jest sashimi, czyli mięso z surowej ryby. Oprócz dania głównego dostajemy również zupę miso i deser. Oba zestawy są świetne.
Do picia otrzymujemy zieloną herbatę.
A na deser pudding z zielonej herbaty z dżemem wiśniowym i bitą śmietaną. Najlepsze, że myślałem, że deser już otrzymałem z daniem głównym. Jednak nie - to było coś a la jajko na miękko w sosie - w Japonii nigdy nic nie wiadomo. ;)
W drodze z Kioto do Tokio jemy nasze ostatnie bento na tej wycieczce. Będzie mi tego brakowało po powrocie, a jeszcze bardziej super-szybkich pociągów... :(
W Tokio idziemy do dzielnicy Harajuku. Znałem ją chociażby z kawałka Gwen Stefani - "Harajuku Girls" - Harajuku Girls - You gotta wicked style...Generalnie Japonki noszą mega wysokie buty, bo są przeważnie niskie. Co prawda nie wszystkie potrafią potem w nich chodzić. ;) Ta dzielnica słynie właśnie z nastolatek noszących buty na dużych podeszwach, ubranych jak lalki, jak "goty" itp. Ogólnie wesołe miejsce. :)
Mają też tam wielki sklep z żelkami na wagę, nie mogliśmy sobie odpuścić. :)
Park Jojogi, charakteryzujący się wysokimi drzewami i brakiem drzewek wiśniowych.
Świątynia shinto w parku
A to prezent od Francuzów, w ramach przyjaźni francusko-japońskiej Francuzi przesłali Japończykom kilkaset beczek wina. Jak już pisałem widoczne są wpływy francuskie w Japonii. Był tam też bardzo mądry napis: "z obcego kraju bierz to co najlepsze, a odrzucaj to co złe".
Idziemy do dzielnicy Shinjuku
I Shibuya, na koniec, jutro powrót do Polski.
Ostatniego dnia rano zahaczamy o park Hibiya.
W drodze na lotnisko widzimy z daleka Most Tęczowy
Wsiadamy na lotnisku Tokio Haneda w Boeinga 747 i lecimy do Frankfurtu nad Menem.
Po drodze obserwujemy Syberię. Wielkie przestrzenie pokryte śniegiem i lodem, co jakiś czas mijamy wielką rzekę, brak śladów ludzi.
We Frankfurcie mamy 55 minut na przesiadkę, biegniemy przez terminal, przechodzimy jeszcze raz przez kontrolę paszportową i bagażu podręcznego, jedziemy pociągiem, dalej biegniemy i 15 min przed odlotem dobiegamy szczęśliwie do naszej bramki. :)
Niecałe 2h lotu i lądujemy w Warszawie. To już koniec naszej wycieczki, wrażeń było sporo i minęło błyskawicznie. Jak tylko los da, to jeszcze tam wrócimy. :)
Bonus:
Przeglądałem gazetę wysyłkową i natrafiłem na takie ciekawostki.
Specjalna kredka, aby narysować kreskę nad okiem i wyglądać mniej azjatycko.
Specjalna farba do zacierania przedziałka między włosami, aby te wydawały się bardziej gęste.
Aby siad japoński był mniej bolesny. :)
Specjalny aparat, który robi już gotowe zdjęcia z zabytkami, nie trzeba nigdzie jechać. ;)
Coś dla miłośników Lego - Ninjago!
I najlepsze - truskawki pakowane pojedynczo. Owoce są w Japonii bardzo drogie, melon kosztuje 200zł, awokado 50zł. Dlatego też Japończycy dużo ich nie jedzą, a to zdjęcie jest ze sklepu z upominkami. :)
Należy jeszcze dodać, że Narę zamieszkują oswojone jelenie. :)
Wstępujemy do muzeum w Pałacu Cesarskim: Heijō-kyō.
Kierujemy się w stronę Tōdai-ji - największej świątyni buddyjskiej w Japonii. Wejścia strzegą dwaj bożkowie.
Świątynia Tōdai-ji
Budda o wysokości powyżej 20 metrów.
Ręka Buddy
Zaciekawiło mnie po co oni się przeciskają przez ten słup. Jak się uda przejść - to dostąpi się Nirvany - stanu ukojenia wg wyznawców buddyzmu. Niektórzy by pewnie powiedzieli, że to dyskryminacja. ;) Japończycy nie powinni mieć tu problemu, są na ogół szczupli i średniego/niskiego wzrostu.
Jelenie atakują turystkę, która kupiła specjalnie przeznaczone dla nich ciastka, do kupienia na każdym kroku.
Nosił wilk razy kilka... Jelenie zorientowały się skąd pochodzą krakersy i zaatakowały sprzedawcę. :)
W Narze jest jeszcze kilka świątyń buddyjskich i shinto, myślę, że jak ktoś odwiedzi Narę, to nie będzie się czuł zawiedziony.
Jedziemy do Osaki. Czemu chciałem odwiedzić Osakę ? Bo to duże miasto, a takie lubię i słynie z dobrego jedzenia. To wystarczyło. Słyszałem też, że to matecznik mafii japońskiej - Jakuzy. Ciekawe, bo w całej Japonii czuliśmy się bardzo bezpiecznie, Jakuzy też nie widzieliśmy.
Wysiadamy na dworcu w Osace. Można to też nazwać 10-piętrową galerią handlową, gdzie na trzecim piętrze jest dworzec.
Widać pośpiech, ludzie się spieszą do domu po pracy, my bardziej na luzie, ale trzymamy szybkie tempo. :)
Osaka jest miastem ze szkła w przeciwieństwie do Kioto, które jest z drewna. Osaka to jak obiecane szklane domy z powieści "Przedwiośnie". Jak płynie wodospad, to po betonie.
Idziemy do Umeda Sky Building, budynku z którego roztacza się świetna panorama na Osakę. Budynek sam w sobie jest ciekawy -dwie wieże i łączący je okrąg przyczepiony pośrodku.
Osaka za dnia
Osaka, gdy zapada zmrok
Osaka by night
Wracamy na dworzec na sushi. Na 15 restauracji na 10tym piętrze dworca w Osace są 2 typowe restauracje z sushi. Wybieramy jedną z nich. Musze dodać, że tu jedzenie smakuje dobrze, nie tak, jak jedzenie z dworca w PL. ;)
Zamawiamy po zestawie sushi/sashimi. W odróżnieniu od PL, w Japonii bardziej popularne jest sashimi, czyli mięso z surowej ryby. Oprócz dania głównego dostajemy również zupę miso i deser. Oba zestawy są świetne.
Do picia otrzymujemy zieloną herbatę.
A na deser pudding z zielonej herbaty z dżemem wiśniowym i bitą śmietaną. Najlepsze, że myślałem, że deser już otrzymałem z daniem głównym. Jednak nie - to było coś a la jajko na miękko w sosie - w Japonii nigdy nic nie wiadomo. ;)
W drodze z Kioto do Tokio jemy nasze ostatnie bento na tej wycieczce. Będzie mi tego brakowało po powrocie, a jeszcze bardziej super-szybkich pociągów... :(
W Tokio idziemy do dzielnicy Harajuku. Znałem ją chociażby z kawałka Gwen Stefani - "Harajuku Girls" - Harajuku Girls - You gotta wicked style...Generalnie Japonki noszą mega wysokie buty, bo są przeważnie niskie. Co prawda nie wszystkie potrafią potem w nich chodzić. ;) Ta dzielnica słynie właśnie z nastolatek noszących buty na dużych podeszwach, ubranych jak lalki, jak "goty" itp. Ogólnie wesołe miejsce. :)
Mają też tam wielki sklep z żelkami na wagę, nie mogliśmy sobie odpuścić. :)
Park Jojogi, charakteryzujący się wysokimi drzewami i brakiem drzewek wiśniowych.
Świątynia shinto w parku
A to prezent od Francuzów, w ramach przyjaźni francusko-japońskiej Francuzi przesłali Japończykom kilkaset beczek wina. Jak już pisałem widoczne są wpływy francuskie w Japonii. Był tam też bardzo mądry napis: "z obcego kraju bierz to co najlepsze, a odrzucaj to co złe".
Idziemy do dzielnicy Shinjuku
I Shibuya, na koniec, jutro powrót do Polski.
Ostatniego dnia rano zahaczamy o park Hibiya.
W drodze na lotnisko widzimy z daleka Most Tęczowy
Wsiadamy na lotnisku Tokio Haneda w Boeinga 747 i lecimy do Frankfurtu nad Menem.
Po drodze obserwujemy Syberię. Wielkie przestrzenie pokryte śniegiem i lodem, co jakiś czas mijamy wielką rzekę, brak śladów ludzi.
We Frankfurcie mamy 55 minut na przesiadkę, biegniemy przez terminal, przechodzimy jeszcze raz przez kontrolę paszportową i bagażu podręcznego, jedziemy pociągiem, dalej biegniemy i 15 min przed odlotem dobiegamy szczęśliwie do naszej bramki. :)
Niecałe 2h lotu i lądujemy w Warszawie. To już koniec naszej wycieczki, wrażeń było sporo i minęło błyskawicznie. Jak tylko los da, to jeszcze tam wrócimy. :)
Bonus:
Przeglądałem gazetę wysyłkową i natrafiłem na takie ciekawostki.
Specjalna kredka, aby narysować kreskę nad okiem i wyglądać mniej azjatycko.
Specjalna farba do zacierania przedziałka między włosami, aby te wydawały się bardziej gęste.
Aby siad japoński był mniej bolesny. :)
Specjalny aparat, który robi już gotowe zdjęcia z zabytkami, nie trzeba nigdzie jechać. ;)
Coś dla miłośników Lego - Ninjago!
I najlepsze - truskawki pakowane pojedynczo. Owoce są w Japonii bardzo drogie, melon kosztuje 200zł, awokado 50zł. Dlatego też Japończycy dużo ich nie jedzą, a to zdjęcie jest ze sklepu z upominkami. :)