Być może może nieco różni się tematyką od pozostałych, ale chciałbym podzielić się wrażeniami z wspaniałego wyjazdu wędkarskiego z innymi. Życzę przyjemnego oglądania
:)
Pewnie każdy z was wie, jak to jest czekać na coś szczególnego. Na nowe rolki, auto, wakacje, a szczególnie na fajny wyjazd. Dla naszej piątki miał to być właśnie wyjątkowy wyjazd - kolejna emocjonująca wyprawa wędkarska do Norwegii. Przez ostatnie miesiące towarzyszyło nam wiele pozytywnych emocji: długie rozmowy przez telefon, wspólne planowanie, przygotowywanie ekwipunku, zakup waluty, biletów na prom, rezerwowanie domku, negocjowanie ceny z właścicielem... Przygotowanie takiej wyprawy jest bardzo czasochłonne, więc planowanie rozpoczęliśmy już prawie rok przed wyjazdem. Dla niektórych miała to być podróż życia. I wreszcie nadszedł ten dzień…
Sobotniego ranka przedostatniego dnia czerwca w pierwszy dzień wakacji spotkaliśmy, by wyruszyć na wędkowanie na norweską wyspę Seiland. I tak po przejechaniu niezbyt długiej trasy znajdujemy się się na promie Gdańsk-Nynashamn.
Po spędzeniu około 20 godzin na pokładzie dobijamy do wybrzeży Szwecji. Tamtejsza linia brzegowa wygląda zupełnie inaczej niż nasza, choć wydawałoby się, że to przecież ten sam Bałtyk.
Przed nami prawie 2000km na północ kontynentu. Podczas drogi mamy okazję podziwiać piękne skandynawskie krajobrazy.
Czas na przerwę, ilość jagód w lesie powala nas na kolana…
Trzeba było być bardzo uważnym, szczególnie nad ranem, co jakiś czas napotykamy renifery na samym środku drogi.
Na drodze napotykamy tylko pojedyncze samochody. Tak można jechać!
Docieramy do miejsca, w którym 24h na dobę trwa…dzień. Podziwiamy więc piękny zachód, a zarazem wschód słońca.
Jadąc tyle kilometrów, mamy okazję podziwiać różne ciekawe krajobrazy. Oto przejazd przez górską przełęcz.
Tym razem zmiana na płaskowyż.
Żegnamy Szwecję. Jesteśmy już na norweskiej ziemi.
Im bardziej na północ, tym drogi stają się coraz węższe.
Po długiej i męczącej trasie docieramy w rejon Hammerfest(przystań promowa na wyspie Seiland). Tutaj kończy się stały ląd.
Prom już na nas czeka. Ale gdzie schowała się obsługa?
W trakcie czekania na obsługę promu…
…wpadamy na pomysł, żeby spróbować coś złowić. Przecież każda okazja do wędkowania jest dobra.
Wędrujący drogą tuż obok renifer wciąż sprawia na nas ogromne wrażenie (my na nim chyba nie
:) ).
Nareszcie się doczekaliśmy!
Ku naszemu zdziwieniu kapitan każe spuścić kotwicę. Awarii uległy silniki.
Podziwiamy widoki i czekamy co będzie dalej…
Usterkę na szczęście udało się naprawić. Cali i zdrowi docieramy na wyspę Seiland. Jeszcze tylko kilka kilometrów autem do bazy wędkarskiej – docelowego punktu naszej podróży.
Czym dalej od przystani, tym coraz więcej reniferów.
Nareszcie! Po łącznie 60(!) godzinach podróży docieramy do celu. Oglądamy domek i rozpakowujemy się.
Sprawdzamy wynajętą łódź.
Andre (właściciel bazy wędkarskiej) tłumaczy nam zasady obsługi łodzi.
Niesamowity widok z naszego domku. Już nie możemy doczekać się czekającej nas przygody.
Mimo, że jesteśmy bardzo zmęczeni podróżą, nie ma czasu na spanie. Wyruszamy na rekonesans.
Podziwiamy „nocne” widoki.
Polska bandera musi być.
Po pierwszych próbach czas wracać. Po męczącej podróży musimy się porządnie wyspać, by rano wrócić tu ponownie. Mamy spędzić w Norwegii 9 dni.
Wyspani i wypoczęci uzgadniamy plan na dzień i uzupełniamy zapasy porannej kawy. Pogoda na razie dopisuje.
fajny trip!mam w rodzinie, zapalonego wędkarza, który nie wyobraża sobie czerwca/lipca bez 2-3 tygodni z kumplami na rybach, na Lofotach.Hytta, łódka, ryby i widoki
:)
Wszystkie złowione rybki filetujemy, porcjujemy, wrzucamy do woreczków i mrozimy. W takiej postaci przywozimy do domu i cieszymy się smakiem dobrej rybki przez cały rok
:)
Życzę przyjemnego oglądania :)
Pewnie każdy z was wie, jak to jest czekać na coś szczególnego. Na nowe rolki, auto, wakacje, a szczególnie na fajny wyjazd. Dla naszej piątki miał to być właśnie wyjątkowy wyjazd - kolejna emocjonująca wyprawa wędkarska do Norwegii. Przez ostatnie miesiące towarzyszyło nam wiele pozytywnych emocji: długie rozmowy przez telefon, wspólne planowanie, przygotowywanie ekwipunku, zakup waluty, biletów na prom, rezerwowanie domku, negocjowanie ceny z właścicielem... Przygotowanie takiej wyprawy jest bardzo czasochłonne, więc planowanie rozpoczęliśmy już prawie rok przed wyjazdem. Dla niektórych miała to być podróż życia. I wreszcie nadszedł ten dzień…
Sobotniego ranka przedostatniego dnia czerwca w pierwszy dzień wakacji spotkaliśmy, by wyruszyć na wędkowanie na norweską wyspę Seiland.
I tak po przejechaniu niezbyt długiej trasy znajdujemy się się na promie Gdańsk-Nynashamn.
Po spędzeniu około 20 godzin na pokładzie dobijamy do wybrzeży Szwecji. Tamtejsza linia brzegowa wygląda zupełnie inaczej niż nasza, choć wydawałoby się, że to przecież ten sam Bałtyk.
Przed nami prawie 2000km na północ kontynentu. Podczas drogi mamy okazję podziwiać piękne skandynawskie krajobrazy.
Czas na przerwę, ilość jagód w lesie powala nas na kolana…
http://www.polowywnorwegii.pl/szlabanik ... C07457.jpg
Trzeba było być bardzo uważnym, szczególnie nad ranem, co jakiś czas napotykamy renifery na samym środku drogi.
Na drodze napotykamy tylko pojedyncze samochody. Tak można jechać!
Docieramy do miejsca, w którym 24h na dobę trwa…dzień. Podziwiamy więc piękny zachód, a zarazem wschód słońca.
Jadąc tyle kilometrów, mamy okazję podziwiać różne ciekawe krajobrazy. Oto przejazd przez górską przełęcz.
Tym razem zmiana na płaskowyż.
Żegnamy Szwecję. Jesteśmy już na norweskiej ziemi.
Im bardziej na północ, tym drogi stają się coraz węższe.
Po długiej i męczącej trasie docieramy w rejon Hammerfest(przystań promowa na wyspie Seiland). Tutaj kończy się stały ląd.
Prom już na nas czeka. Ale gdzie schowała się obsługa?
W trakcie czekania na obsługę promu…
…wpadamy na pomysł, żeby spróbować coś złowić. Przecież każda okazja do wędkowania jest dobra.
Wędrujący drogą tuż obok renifer wciąż sprawia na nas ogromne wrażenie (my na nim chyba nie :) ).
Nareszcie się doczekaliśmy!
Ku naszemu zdziwieniu kapitan każe spuścić kotwicę. Awarii uległy silniki.
Podziwiamy widoki i czekamy co będzie dalej…
Usterkę na szczęście udało się naprawić. Cali i zdrowi docieramy na wyspę Seiland. Jeszcze tylko kilka kilometrów autem do bazy wędkarskiej – docelowego punktu naszej podróży.
Czym dalej od przystani, tym coraz więcej reniferów.
Nareszcie! Po łącznie 60(!) godzinach podróży docieramy do celu. Oglądamy domek i rozpakowujemy się.
Sprawdzamy wynajętą łódź.
Andre (właściciel bazy wędkarskiej) tłumaczy nam zasady obsługi łodzi.
Niesamowity widok z naszego domku. Już nie możemy doczekać się czekającej nas przygody.
Mimo, że jesteśmy bardzo zmęczeni podróżą, nie ma czasu na spanie. Wyruszamy na rekonesans.
Podziwiamy „nocne” widoki.
Polska bandera musi być.
Po pierwszych próbach czas wracać. Po męczącej podróży musimy się porządnie wyspać, by rano wrócić tu ponownie. Mamy spędzić w Norwegii 9 dni.
Wyspani i wypoczęci uzgadniamy plan na dzień i uzupełniamy zapasy porannej kawy. Pogoda na razie dopisuje.
Takimi widokami raczymy się na morzu o 12 w nocy.
Przystań z łódkami.
Tak przygotowujemy się do wypłynięcia.
Dorsz 20 kg. Piękna sztuka!
Podczas holu ryby. Ciekawe co to będzie?
Dumny Zbyszek wraz ze swoim okazem.
Delfiny to bardzo częsty widok.