to dzięki wiadomości z F4F ta wyprawa - rewanżuję się krótką relacją :)
Zaczęło się od Facebooka i podanej dalej przez znajomą wiadomości z F4F o uruchomieniu połączenia z Gdańska do Keflaviku. Po kwadransie mieliśmy zaklepane bilety. Kiedy marzy się o rowerowej Islandii od lat, a na Rębiechowo jedzie się z domu dziesięć minut, takich okazji nie można nie wykorzystać :)
Polecieliśmy na dwa tygodnie, ale dwa tygodnie na rower na Islandii... to jak wypożyczenie auta na weekend. Wrażeń pełno, ale jednak zostaje jakieś uczucie niedosytu. Staram się przekuć to w motywator do możliwie szybszego powrotu na północ... :)
Bo zdołaliśmy obejrzeć tylko południe. Początkowo mieliśmy wystartować w Höfn. Ale huraganowy wiatr tak skutecznie spychał z drogi kampery, że drogę zamknięto i na dzień dobry juz straciliśmy dzień zapasu. Więc zaczęliśmy z Jokulsarlon i ruszyliśmy na zachód, do Reykjaviku. Początkowo południowym wybrzeżem, przez Skaftafell, Klaustur, a potem na północ w góry Fjallabaku. I przez zatłoczony i jednak mało klimatyczny Złoty Krąg do stolicy.
Najwięcej emocji to między innymi plaża koło Jokulsarlon. Dokładnie gdy na nią wyszlismy, ocean zaczął wyrzucać wielkie błękitne bryły lodu - dwa zdjęcia niżej dzieli zaledwie kilkanaście minut! Nocleg nad Jokulsarlon też będziemy długo wspominać - po rozbiciu się usłyszeliśmy walczące przed naszym namiotem na lodzie foki.
Potem wiele na pewno znanych Wam atrakcji, o których piszemy na naszych stronach (i dużo za dużo zdjęc, jak zwykle), bardzo zapraszam do odwiedzin :):
Wspomnę więc tylko o "górach tęczowych". Którym niestety wiele brakowało do klimatów ze zdjęć w Internecie. Wszystko oczywiście z powodu długiej zimy - wszędzie leżał śnieg, a drogę do Landmannalaugar otwarto zaledwie tydzień przed naszą jazdą. Jednak to nie przeszkadzało, bo górskie, wulkaniczne klimaty były zdecydowanie warte jazdy. Przejazd drogą F225 późnym wieczorem, kiedy uspokoił się ruch terenówek, będzie na pewno jednym z najfajniejszych rowerowych wspomnień w życiu. Drugiej takiej trasy w Europie trudno szukać.
Z podróżniczych klimatów chętnie wspomnę o fajnym klimacie na kempingu w Reykjaviku. Ruch 24 godziny na dobę, ludzie ze świata, przyjazne rowerzyście - mimo jego popularności z przyjemnością wracaliśmy po całej trasie jeszcze na dwa noclegi.
Kilka zdjęć? :)
Transport rowerów do Skaftafell w autobusie Reykjavik Excursions:
Plaża przy Jokulsarlon na dzień dobry:
I na do widzenia, kwadrans później:
Nocleg nad laguną:
Łubinowa Islandia:
Szutrami w stronę Hekli:
Szuter, przed zjazdem na drogę F225:
Kamienisty początek F225:
Czarne krajobrazy:
Resztki śniegu na trasie:
Zakazany offroad tak niszczy krajobraz:
Na F225 jest kilka brodów do pokonania:
Momentami jest naprawdę górsko:
I wciąż bardzo "wulkanicznie":
Szerokie, rozlane pozimowe wody rzek:
Następnego dnia - taka pogoda! - w Landmannalaugar:
I chyba najlepszy widok z Fjallabaku - lawa zastygła w jeziorze:
I nawet spotkaliśmy sympatycznych państwa z Polski w terenowym kamperze:
Rzeczywiscie, to prawda z tą północą
:). Ciągnie mnie na północ Norwegii, gdzieś tam majaczy Laponia, Karelia, w bliskich planach Estonia. Chyba wolę to, niż tłumy i upały południa Europy...
:)Szy.
to dzięki wiadomości z F4F ta wyprawa - rewanżuję się krótką relacją :)
Zaczęło się od Facebooka i podanej dalej przez znajomą wiadomości z F4F o uruchomieniu połączenia z Gdańska do Keflaviku. Po kwadransie mieliśmy zaklepane bilety. Kiedy marzy się o rowerowej Islandii od lat, a na Rębiechowo jedzie się z domu dziesięć minut, takich okazji nie można nie wykorzystać :)
Polecieliśmy na dwa tygodnie, ale dwa tygodnie na rower na Islandii... to jak wypożyczenie auta na weekend. Wrażeń pełno, ale jednak zostaje jakieś uczucie niedosytu. Staram się przekuć to w motywator do możliwie szybszego powrotu na północ... :)
Bo zdołaliśmy obejrzeć tylko południe. Początkowo mieliśmy wystartować w Höfn. Ale huraganowy wiatr tak skutecznie spychał z drogi kampery, że drogę zamknięto i na dzień dobry juz straciliśmy dzień zapasu. Więc zaczęliśmy z Jokulsarlon i ruszyliśmy na zachód, do Reykjaviku. Początkowo południowym wybrzeżem, przez Skaftafell, Klaustur, a potem na północ w góry Fjallabaku. I przez zatłoczony i jednak mało klimatyczny Złoty Krąg do stolicy.
Najwięcej emocji to między innymi plaża koło Jokulsarlon. Dokładnie gdy na nią wyszlismy, ocean zaczął wyrzucać wielkie błękitne bryły lodu - dwa zdjęcia niżej dzieli zaledwie kilkanaście minut! Nocleg nad Jokulsarlon też będziemy długo wspominać - po rozbiciu się usłyszeliśmy walczące przed naszym namiotem na lodzie foki.
Potem wiele na pewno znanych Wam atrakcji, o których piszemy na naszych stronach (i dużo za dużo zdjęc, jak zwykle), bardzo zapraszam do odwiedzin :):
Islandia na rowerach - Znajkraj
Wspomnę więc tylko o "górach tęczowych". Którym niestety wiele brakowało do klimatów ze zdjęć w Internecie. Wszystko oczywiście z powodu długiej zimy - wszędzie leżał śnieg, a drogę do Landmannalaugar otwarto zaledwie tydzień przed naszą jazdą. Jednak to nie przeszkadzało, bo górskie, wulkaniczne klimaty były zdecydowanie warte jazdy. Przejazd drogą F225 późnym wieczorem, kiedy uspokoił się ruch terenówek, będzie na pewno jednym z najfajniejszych rowerowych wspomnień w życiu. Drugiej takiej trasy w Europie trudno szukać.
Z podróżniczych klimatów chętnie wspomnę o fajnym klimacie na kempingu w Reykjaviku. Ruch 24 godziny na dobę, ludzie ze świata, przyjazne rowerzyście - mimo jego popularności z przyjemnością wracaliśmy po całej trasie jeszcze na dwa noclegi.
Kilka zdjęć? :)
Transport rowerów do Skaftafell w autobusie Reykjavik Excursions:
Plaża przy Jokulsarlon na dzień dobry:
I na do widzenia, kwadrans później:
Nocleg nad laguną:
Łubinowa Islandia:
Szutrami w stronę Hekli:
Szuter, przed zjazdem na drogę F225:
Kamienisty początek F225:
Czarne krajobrazy:
Resztki śniegu na trasie:
Zakazany offroad tak niszczy krajobraz:
Na F225 jest kilka brodów do pokonania:
Momentami jest naprawdę górsko:
I wciąż bardzo "wulkanicznie":
Szerokie, rozlane pozimowe wody rzek:
Następnego dnia - taka pogoda! - w Landmannalaugar:
I chyba najlepszy widok z Fjallabaku - lawa zastygła w jeziorze:
I nawet spotkaliśmy sympatycznych państwa z Polski w terenowym kamperze:
Chociaż trasa była... koszmarna.
Widoki z zielonego południa:
Znów fioletowo:
Pozdrawiam! :)
Szy.