+1
m72 8 września 2015 16:11
Witajcie,
Jest to moja pierwsza relacja, mam nadzieję, że się spodoba.
Wyjazd do Hiszpanii. Murcja/Alicante/Walencja/Madryt/Castellon.
1-9 marca 2015


Dobre początki

Według naukowców z Uniwersytetu w Sydney środa to najbardziej depresyjny dzień w tygodniu, ponieważ jest najbardziej oddalony od weekendu. Może to właśnie z tej okazji PLL LOT wybrał środy na oferty promocyjne? Niezależnie od przyczyny dzięki „Szalonej Środzie” udało się trafić możliwe tanie bilety do Madrytu.
Planując ten wyjazd w styczniu i podróżując na początku marca nie przyszło nam do głowy, że tegoroczne wakacje w Polsce będą równie gorące.


DSC_0219.jpg



Nowy miesiąc, nowe przeżycia
Początek miesiąca to zawsze dobry czas na urlop w pracy, szczególnie, gdy zbliżają się własne urodziny.
Pierwszego marca stawiliśmy się na lotnisku Chopina. Korzystając z luksusów PLL LOT w postaci bezpłatnego bagażu rejestrowanego (ach, te przyzwyczajenia do low-costów ;) ) cała trójka wzięła możliwie duże walizki. Ja ze swoim bagażem zamknąłem się w 6 kg. Spodziewałem się, że będzie więcej, ale cóż. Nie mam wagi a przyzwyczajenia do ekonomicznego pakowania wzięły górę.
Lot trwający prawie 4 godziny odbył się Embraerem 195. Podczas podróży skusiłem się na ciepłą tortillę z kurczakiem (koszt ok 12 zł). Na początku zdziwiłem się wymiarami i przypuszczałem, że wystarczy na jeden-dwa gryzy. Tutaj niespodzianka. Dwa kawałki tortilli całkiem smaczne i zapychające.
Po przylocie (14: 30) i odbiorze bagażu niespiesznie ruszyliśmy w kierunku miasta. Skorzystaliśmy z pociągudo stacji Atocha. Przejazd z terminalu T4 zajął 25 minut. Koszt biletu jednorazowego to 2,55 €. Tu ciekawostka: dla osób, które posiadają bilety na dalszą podróż pociągami kategorii AVE, przejazd jest bezpłatny.
Po dojechaniu na miejsce zostawiliśmy bagaże w przechowalni bagażu obok tropikalnego ogrodu. Mamy czas wolny do 19.19.


DSC_0216.jpg



Głód – najlepszy kucharz
Ruszając na miasto poczuliśmy głód. Pierwszym naszym celem po wyjściu z dworca stało się Muzeum Szynki (Museo del Jamon). Muzeum tylko z nazwy. Jest to sieć sklepo-restauracji, w których można kupić różnego rodzaju szynki, napić się piwa, zjeść przekąskę czy też całe danie (w zależności od wielkości lokalu). My trafiliśmy do restauracji na zlokalizowanej na Paseo del Prado 44. Pierwszy rzut oka na miejsce i myśl – za mała knajpa na lokal, w którym można byłoby zjeść obiad. Na szczęście weszliśmy głębiej i naszym oczom ukazała się sala restauracyjna, gdzie znaleźliśmy swoje miejsce. Każdy zamówił coś dla siebie. Kelner przyniósł przegryzkę w postaci chleba, który był płatny. Zjedliśmy kilka kromek na poburzenie apetytu. Obiad całkiem smaczny, duży. Piwo trochę sikacz, ale dało radę. Cen już niestety nie pamiętam, ale tragedii nie było. Problemem okazał się kontakt z kelnerem, który nas olewał. Koniec końców zapłaciliśmy i z pełnymi brzuchami ruszyliśmy na spacer po okolicy. Po blisko trzech godzinach chodzenia po dalszych i bliższych okolicach stacji wróciliśmy na dworzec po bagaże. Trzeba wsiadać do pociągu.
Skorzystaliśmy z taryfy promocyjnej Renfe. Przejazd kategorią turystyczną pociągiem Altaria. 19 € za osobę. Do Murcji dojechaliśmy o godz. 23.29.


001 01.03 Madryt.JPG



Św. Antoni od zguby obroni?
Pora dość późna, długa podróż za nami. Człowiek chce się wykąpać i iść spać. Na nocleg dla trzech osób wybraliśmy hotel Pacoche Murcia przy Calle Cartagena 30 (trzy gwiazdki za 55 €). Rezerwacja dokonana przez Booking. Obiekt oddalony jest od stacji o ok 700-750 metrów. Stukając kółkami walizek poszliśmy do naszego hotelu. Pierwszą rzeczą, która nas przywitała to zamknięte drzwi. Po chwili pojawił się pan z recepcji, który ze zdziwieniem w oczach otworzył nam drzwi. Nie spodziewał się podróżnych…
Po wyjęciu wydrukowanej rezerwacji okazało się, że pomimo potwierdzenia nie ma jej w systemie. Pomyślałem sobie, że to dopiero początek przygód hotelowych w Hiszpanii i już zaczyna robić się ciekawie…

c.d.n.Szukajcie a znajdziecie
Lekko zaspany pan w recepcji po poinformowaniu nas, że mamy coś, czego nie ma zaczął energicznie stukać w komputerową klawiaturę. Zajęło mu to coś circa 5 minut. „Nie mamy Pańskiego płaszcza i co Pan nam zrobi” pomyślałem.
Ponieważ byłem odpowiedzialny za część noclegową zaczęło mną telepać (tym bardziej, że patrzyłem na przegródki na klucze i większość była pusta…). Po kilku chwilach ciszy pan z recepcji w mieszaninie angielko-hiszpańskiej przekazał nam wiadomość, że z naszego pokoju twin+sofa nic nie wyjdzie. Ma za to dla nas pokój trzyosobowy i w ramach przeprosin za tę samą cenę, którą mieliśmy zapłacić. Uffff!
Noc minęła szybko. Łóżka takie jak lubię – lekko twarde.


DSC_0222.jpg



Wstawaj, szkoda dnia
Mając na ustach słowa piosenki Dwa plus jeden „Wstawaj, szkoda dnia” z samego rana ruszyliśmy zwiedzać miasto.


002 02.03 Murcja.jpg




003 02.03 Murcja.JPG



Murcja liczy sobie od 440 do 650 tys. mieszkańców (zależnie od źródła danych). Pierwsze wzmianki o mieście to koniec IX wieku. Przez środek miasta przepływa Rio Segura. Największym zabytkiem jest katedra. Jej budowa rozpoczęła się w XIV a ukończono w XVIII wieku. Robi wrażenie.


002a.JPG




004 02.03 Murcja.JPG



Jeszcze większe wrażenie robi znajdujące się w okolicy katedry (plaza de Santo Domingo) olbrzymie drzewo, które liczy sobie kilka pięter.


004a.jpg



Niedaleko drzewa można skorzystać z licznych kawiarenek chętnie odwiedzanych przez lokalnych mieszkańców.
Zachęceni ilością „tubylców” skorzystaliśmy z jednej z nich. Okazało się, że jest to sieciówka Granier cafeteria. Wybraliśmy churrosy, kawę i pizzerinki. Churrosy to hiszpański specjał – smażone na głębokim oleju ciasto w postaci pałeczek. Najlepiej smakuje z gorącą płynną czekoladą (i tak też jest najczęściej podawane).


DSC_0225.jpg



W Murcji kursują zarówno autobusy jak i tramwaje. Te ostatnie kursujące na linii 1 (uwaga, trasy wariantowe – skrócone) łączą miejski stadion i centrum handlowe z placem Circular i dalej z Uniwersytetem w Murcji. Do Uniwersytetu Katolickiego św. Antoniego prowadzi osobna linia. Na przystanku Los Rectores możliwa jest przesiadka do linii 1. Sama podróż po mieście jest całkiem szybka i przyjemna. Tramwaje jeżdżą po wydzielonych torowiskach.


005 02.03 Murcja.JPG




006 02.03 Murcja.JPG




006a.JPG



Polecam spacer po mieście, ponieważ można trafić na różne ciekawe zakątki.


007 02.03 Murcja.jpg




008 02.03 Murcja.JPG



Po śniadaniu, zwiedzaniu miasta i zaznaczeniu terenu w uniwersyteckich toaletach przyszła pora na powrót na dworzec. Tym razem nasz wybór padł na pociąg regionalny. W trakcie jazdy można było podziwiać uroki małych wiosek, ogrodów z pomarańczami oraz… budowę nowych torów. Kilka kilometrów przed Alicante pociąg jedzie obok nabrzeża. Z okien roztacza się widok na morze Balearskie. Tuż przed samym miastem w miejscowości San Gabriel następuje zmiana czoła (kierunku jazdy) pociągu. Po 1,5 godziny jazdy z Murcji dotarliśmy do Alicante.


Źródło światła
Po dotarciu na miejsce ruszyliśmy na piechotę do naszego zakwaterowania, którym stał się Estudiotel Alicante (Poeta Vila y Blanco, 2-4,) za cenę 57 € za pokój trzyosobowy za noc. Obiekt jest oddalony od dworca o ok. 500-550 metrów i znajduje się obok jednego z deptaków – Av Frederico Soto.


009 02.03 Alicante.JPG



Pokój na 14 (?) piętrze był przestronny. Dodatkowym atutem był balkon z widokiem na parking, jednak wystarczyło się nieco wychylić i naszym oczom ukazał się zamek świętej Barbary – jeden z najbardziej rozpoznawanych motywów miasta.
Historia samego miasta sięga VII wieku. Teren zamieszkiwali Maurowie stąd nazwa arabska miasta Alicante oznacza „źródło światła”. Jeden z największych portów w regionie. Miejscowość typowo turystyczna.

A może morze?
Pierwszą rzeczą, która kojarzy mi się z tym miastem to piosenka Fantastique - Costa Blanca. Więc jak tu nie ruszyć nad morze na początku?


019 03.03 Alicante.JPG



Ponieważ szybko zgłodnieliśmy przyszła pora na coś do jedzenia. Podczas spaceru przez Passeig Esplanada d'Espanya w poszukiwaniu pięknych widoków i jedzenia trafiliśmy do ogródka restauracyjnego.


010 02.03 Alicante.jpg



Niestety nazwy lokalu już nie pamiętam (Taberna Jarra Dorada?). W trakcie zamawiania posiłku obsługująca kelnerka zaczęła mówić do nas po słowacku. Okazało się, że jestem podobny do jej dobrego znajomego ze Słowacji :) I tak łamanym polsko/słowacko/angielsko/hiszpańskim zamówiliśmy obiad i deser. Cóż, po smacznym obiedzie i cukierku na drogę (dzięki!) przyszła pora na spacer. Dotarliśmy do Playa del Postiguet skąd można było podziwiać zamek świętej Barbary.


011 02.03 Alicante.JPG



Dobrze utrzymana plaża z wyznaczonymi placami zabaw dla dzieci, promenadą i mini siłowniami. Chwila odpoczynku i pora do hotelu na krótką sjestę i Internet. Wieczorem ruszamy na miasto. Trzeba pooglądać jak żyje nocą.


012 02.03 Alicante.JPG




013 02.03 Alicante.JPG



Pomimo pory okołoturystycznej (marzec) na ulicach było dość dużo ludzi, zarówno miejscowych jak i turystów. Spacerując po ulicach Alicante po raz pierwszy spotkaliśmy się z sieciówka 100 Montaditos (Boże, dlaczego tak późno?!).


DSC_0227.jpg



O co chodzi? 100 Montaditos to sieć knajp, w których za 0,50, 1, 1,50, 2 lub 2,50 € można kupić przekąski. Dużo przekąsek. Całe talerze :) Porcje idealne na przegryzki do piwa (także dość tanie). Świetne miejsce, żeby sobie pogadać i pojeść.

Tramwajem jadę na plażę
Alicante posiada całkiem nieźle rozwiniętą siatkę połączeń komunikacyjnych. Polecam podróż tramwajem. Wozy kursują dość często a ze środka można podziwiać widok na morze, ponieważ część torów biegnie wzdłuż plaż. Można dotrzeć np. na Costa Blanca, Playa de San Juan czy do Benidormu. Polecam.


016 03.03 Alicante.JPG




015 03.03 Alicante.JPG




014 03.03 Alicante.jpg




018 03.03 Alicante.jpg



Nad miastem góruje Castillo de Santa Bárbara, czyli zamek świętej Barbary. Wejście na niego zajmuje ok. 40 minut. Można skorzystać z windy (wjazd jest płatny, zjazd bezpłatny). Jeżeli nie ze względów historycznych to ze względu na widoki bardzo polecam wdrapać się na górę.


017 03.03 Alicante.JPG



Aaallleee… Pora już schodzić. Na podróż do Walencji wybraliśmy pociąg kategorii Intercity. Za półtoragodzinny przejazd cena w taryfie promocyjnej wyniosła niecałe 12 €.
c.d.n.Paella Valenciana i inne smaczne rzeczy
Do Walencji dotarliśmy po półtoragodzinnej podróży pociągiem Renfe kategorii Intercity. Punktualnie o 20.07 wysiedliśmy z pociągu i udaliśmy się na półtorakilometrowy spacer do Quart Youth Hostel, który mieści się przy Guillem de Castro, 64. Na miejscu nastąpiła mała zmiana pokojowa. Ponieważ nie było już (tańszych) pokoi ze wspólną łazienką recepcja ugościła nas w pokoju trzyosobowym z własną łazienką (bez dopłaty). Za dwie noce ze śniadaniami zapłaciliśmy 93 €. W tym miejscu bardzo polecam hostel. Wysoki standard, dość duże śniadania, pomocna obsługa. Standard pokoju hotelowy na trzy gwiazdki.


DSC_0237.jpg




DSC_0236.jpg



Walencja. Pierwsze wzmianki o mieście pochodzą z II wieku przed naszą erą. Jest zamieszkiwane przez ok. 1 mln osób.

Podczas wieczornego spaceru zdziwiły nas wiszące ozdoby. W Polsce zazwyczaj spotyka się takie z okazji świąt Bożego Narodzenia. W Walencji (ale nie tylko) co roku w marcu, dokładnie 19 marca w dzień św. Józefa, odbywa się tzw. święto ognia. Na ulice wychodzą kolorowe pochody w trakcie których niesione są figury. Wykonane są z materiałów łatwopalnych (wosk, drewno, karton) i przedstawiają raz wykonywane zawody, innym razem polityków a jeszcze innym nie wiadomo co. Wszystko zależy od inwencji twórczej cechu lub dzielnicy, która tworzy konkretną figurę. Ulice Walencji są przyozdobione już od 1 marca. W tym terminie (1-19.03) na Plaza del Ayuntamiento o godz. 14 odbywają się pokazy dymu i huku petard.


021 03.03 Walencja.JPG




022 03.03 Walencja.JPG




031 04.03 Walencja.JPG



Następnego dnia nasze zwiedzanie zaczynamy od dworca València Norte. Otwarty został w 1917 roku. Jego elementy dekoracyjne (motyw roślin, pomarańczy) nawiązuje do rolniczego charakteru regionu. Na dworcu znajduje się sala poświęcona płytkom ceramicznym (lokalnemu „specjałowi”). Obok zlokalizowana jest stacja metra.


023 04.03 Walencja.JPG




024 04.03 Walencja.JPG




025 04.03 Walencja.JPG




026 04.03 Walencja.JPG



Skoro jesteśmy już na dworcu to wyskoczmy na kilka chwil poza miasto.
W okolicy Walencji – miejscowości Castellon można spotkać polski akcent. Są nimi trolejbusy wyprodukowane w podpoznańskim Bolechowie. Jako ciekawostkę można dodać, że ok. 2 kilometrowy odcinek pokonują bez użycia „druta” tj. na bateriach. Łączą port ze stacją kolejową i uniwersytetem. Inną ciekawostką jest automatyczny system prowadzenia. Dzięki specjalnie wymalowanym pasom (praktycznie cała sieć trolejbusowa jest wydzielona od ruchu samochodów osobowych) i kamerze śledzącej umieszczonej na czole trolejbusu wóz „sam się” prowadzi.


027 04.03 Walencja.JPG



Sam Castellon to typowe senne portowe miasteczko, jednak bardzo ładne.


028 04.03 Walencja.JPG




029 04.03 Walencja.JPG



Wróćmy jednak do Walencji
W mieście znajduje się uliczny tor wyścigowy Formuły 1. Na co dzień pełni funkcje parkingowo-uliczne. Na czas wyścigów auta oraz tymczasowe krawężniki są usuwane. Ich miejsce zajmują bandy i miejsca dla widzów. Trasa przebiega tuż obok nabrzeża.


033 05.03 Walencja.JPG




032 05.03 Walencja.JPG




034 05.03 Walencja.JPG



Inną atrakcją miejscowości jest oceanarium a właściwie miasteczko sztuki i nauki (Ciudad de las Artes y las Ciencias). Budynek zachwyca swoim kształtem zarówno za dnia jak i nocą.


030 04.03 Walencja.JPG



Warto również zobaczyć m.in. katedrę czy halę targową (popołudniami nieczynna). Polecam pokręcić się trochę po mieście i zaznać lokalnego życia.


020 03.03 Walencja.JPG




036 05.03 Walencja.JPG




037 05.03 Walencja.JPG



Poszukując czegoś, co można zjeść i jest lokalnym specjałem, czyli dania o nazwie paella natrafiliśmy na ulicę Carrer de Sant Ferran tuż obok hali targowej (zdaje się, że to ten lokal: https://www.google.com/maps/@39.473089, ... 56!6m1!1e1). Tu zamówiliśmy danie. Smacznie, ale trochę mało. Do wyboru kilka wersji dania.


DSC_0239.jpg



Co tak pędzi, co tak gna? To spóźnione TLK
Tymczasem zaczęła się zbliżać godzina 21, a to oznacza, że pora na przejazd koleją. Pędzącym ponad 300 km/h pociągiem AVE ruszamy do Madrytu. Koleje hiszpańskie na swoich pokładach oferują słuchawki (bezpłatne) oraz muzykę. Przy każdym fotelu jest gniazdko do słuchawek. Można wybierać spośród kilku gatunków. Jeżeli nie mamy ochoty na muzykę można obejrzeć film (niestety tylko po hiszpańsku). Na stacji Atocha zameldujemy się po dwóch godzinach. Przyjemność podróży pociągami dużych prędkości kosztowała 27 euro w taryfie promo.


038 05.03 Walencja do Madryt.JPG



Czy będziemy mieli nocleg?
Po dotarciu na stację Atocha trzeba było szybko zbierać się do naszego miejsca noclegowego. Według informacji recepcja hostalu jest czynna tylko do 23:30. Niestety pomimo wcześniejszego mejla nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. Po przyjechaniu na miejsce wszystko stało się jasne dlaczego…

c.d.n.Mama Josefina i ciekawa okolica
Spóźnieni (bo po teoretycznym zamknięciu obiektu) dotarliśmy do naszego miejsca noclegowego niedaleko stacji metra Gran Via. Przechodząc przez uliczki odchodzące od głównej ulicy coraz bardziej zacząłem się zastanawiać „gdzie ja, k**wa, jestem…”. Sympatyczne panie (i chyba nie tylko, bo w kilku przypadkach miałem poważne wątpliwości co do płci) kusiły swoimi wdziękami. My jednak twardo stąpając po ziemi i ciągnąc nasze walizki stukoczące po bruku dotarliśmy pod bramę ze wskazanym adresem. Tak…
Dobre kilka minut zajęło nam znalezienie właściwego domofonu. Na szczęście do obiektu pomógł nam wejść jego pracownik/użytkownik/mieszkaniec (dobre pytanie kim był, bo ewidentnie tam mieszkał, ale i chyba pracował…). Na miejscu spotkaliśmy ją, mamę Josefinę (imię na potrzeby relacji, bo nigdy nie odważyłem zapytać się o nie). Termin „mama” i opowieść o sympatycznych paniach są obok siebie nieprzypadkowo (mam nadzieję, że się mylę, ale takie były moje przypuszczenia). Mama Josefina, jej władczy wzrok i głos nieznający ani jednego słowa w języku obcym, stąd pewno brak odpowiedzi na mejla. Będzie się działo pomyślałem.
Na początku otrzymaliśmy burę (przynajmniej tak to brzmiało i wyglądało), że się spóźniliśmy. Na szczęście po wyciągnięciu gotówki (i klucza do pokoju) rozmowa stała się zdecydowanie bardziej przyjazna ;) Mama zaprowadziła nas do pokoju. Koleżanek nie zaoferowała (uff!). Przyjdzie nam tu spędzić cztery noce.

Życie jak w Madrycie
Po przygodach z zakwaterowaniem noc minęła spokojnie. Rano szybki prysznic i pora ruszać zwiedzać. Dużo zwiedzać.

Madryt zamieszkuje ją ponad 3 mln ludzi, natomiast aglomerację 6,5 mln. Robi wrażenie. Swoimi korzeniami sięga czasów Imperium Rzymskiego. Jak przystało na stolicę miasto wielokulturowe.


039 06.03 Madryt.JPG



Dużym zdziwieniem była dla mnie całkiem pokaźna liczba bezdomnych z rejonu Plaza de Espana, ot zwyczajnie na chodnikach, ławkach, trawie dziesiątki śpiących osób. Skoro trafiliśmy na Plaza de Espana trzeba wspomnieć o dość ponurym budynku, jakim jest Edificio de Espana. Wybudowany w latach 1948-1953. Związany z terrorem generała Franco ma pecha co do właścicieli. Od dawna stoi pusty. Zmiany właścicieli nie pomagają w jego ponownym „uruchomieniu”.
Przed budynkiem stoi pomnik Miguela de Cervantesa, autora Don Kichota. Sam Don Kichot także pozdrawia turystów.



Dodaj Komentarz

Komentarze (8)

kaviorwiki 11 września 2015 07:54 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja,z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy...
aras333 11 września 2015 08:27 Odpowiedz
Mnie również relacja podoba się, Alicante to jedno z miast, które także odwiedzę :D
m72 11 września 2015 08:56 Odpowiedz
@Aras333Fajne miejsce. Polecam!
witekkowal 12 września 2015 07:16 Odpowiedz
Świetna, obszerna, dobrym językiem napisana, bogato ilustrowana relacja :-)Wysłane z mojego SM-G900F przy użyciu Tapatalka
ewaolivka 12 września 2015 07:42 Odpowiedz
Też bardzo mi się podoba, plus ładne zdjęcia. Byłam w Alicante (mnie nie zachwyciło) i w Madrycie-tu super, ale widzę, że stanowczo trzeba wrócić :) Dziękuję za relację!
jasiek1212 12 września 2015 12:30 Odpowiedz
Fajna relacja z pożytecznymi informacjami oraz ładnymi zdjęciami. Akurat mam w planie podróż do Alicante na 2016 rok także na pewno skorzystam z Twojej relacji. ;)
kej-ti 18 listopada 2015 15:44 Odpowiedz
Patrząc na Twoje zdjęcia żałuję, że pominęłam zwiedzanie Murcji:)
m72 20 listopada 2015 15:30 Odpowiedz
@kej-ti, jak będzie okazja tam pojechać to polecam się ruszyć. Warto!Wysłane z mojego SM-G531F przy użyciu Tapatalka