Słowem wstępu O Seszelach myślałem dosyć długo, a że jestem zdeka uparty - dopiąłem kiedyś swego. Było to już parę lat temu, ale że na forum relacji mało, postanowiłem napisać co zobaczyłem.
Czego można się mojej w relacji spodziewać? Żółwie, nietoperze, pająki, jaszczurki, pole golfowe, no i oczywiście - to co na Seszelach najpiękniejsze - czyli plaże.
Odc. 1 - Lecimy na Mahe
Bilety w promo Condora FRA - SEZ zakupiliśmy za 448 euro RT / pp (połączenie bezpośrednie). Boeing 767 w układzie 2-3-2. Wylot 1 stycznia
:) koło 23ciej, przylot koło 9tej, więc plan był prosty - śpimy. Parę piwek i drink na lotnisku, a że po "Sylwestrze" - zasnąłem jeszcze przed startem. Obudziłem się, po rzucie oka na zegarek, okazało się że w połowie drogi. Wszyscy śpią, albo przynajmniej udają. Ominęło mnie coś? Chciało mi się pić, więc przeszedłem się do stewek. Dały drinka, właściwie to sam sobie go zrobiłem
:mrgreen: następnie znowu w kimę. A że mam zwyczaj zawsze zapinać pasy, żeby nikt mnie nie budził, to obudziła mnie narzeczona - jak już trzeba było wysiadać
:)
Tym przylecieliśmy:
A takie były widoki z okien po drodze do pensjonatu:
Noclegi mieliśmy zarezerwowane wcześniej na Beau Vallon w Bordmer Villa. Nasz pokój prezentował się tak:
Na plażę mieliśmy 50 metrów rzut beretem. Pomimo okresu noworocznego i wzmożonej ilości turystów - plaża właściwie pusta:
Pierwszego dnia wieczorem na obiad wybraliśmy się do Boat House - bardzo zachwalanej w necie lokalnej knajpki. Oferuje ona lokalną kreolską kuchnię. Wjazd 100 dolców i cóż... dupy nie urywa! Jedzenie było słabe
:cry: - kasa puszczona w kibel.
Jeśli miałbym polecić jakiś lokal - to Baobab Pizza - dużo taniej i smaczniej.
W pensjonacie mieliśmy w cenie pyszne śniadania:
w trakcie spożywania których towarzyszyło nam ptaszysko
:mrgreen:
Jak widać oprócz jedzenia okruszków, potrafił zaatakować też coś większego:
Jako że mieliśmy w apartamencie kuchnię, w większości gotowaliśmy sami, wspomagając się ulicznymi straganami. Przy "promenadzie" miejscowi czasami wystawiali grillowane żarcie. Można było zapodać bułę z mięchem - nazwijmy ją hamburger. Nam najbardziej podeszły fish samosa, można było wziąć także na wynos:
W pobliżu pensjonatu był takie widoczki:
a po drzewach i ścianach poginały jaszczurki, wyglądające jak felsumy madagaskarskie, ale nie jestem pewien:
cdn - Cerf Islandodc. 2 - Cerf Island
Tak mi się przypomniało - 2 stycznia to na Seszelach święto narodowe.
Wycieczki na Cerf tak naprawdę nie planowaliśmy. Ale chodził po plaży taki koleś w pomarańczowym kubraczku. Namówił nas na wycieczkę łódką z przezroczystym dnem. Żółwie, snorkeling itp.
Rano z umówionego punktu na przystanku autobusowym zabrali nas pick-up'em. Na pakę oczywiście. Pogoda była kiepska, pochmurno, ale bez deszczu. Pojechaliśmy do portu w Victorii, gdzie czekał już facet w łódce.
Po drodze było siedlisko ptasiorów, ale zdjęcia kiepsko wyszły. Nasz pomarańczowy kolega, co chwilę jednak powtarzał "foto foto". Dalej napotkaliśmy takie widoczki:
oraz zatrzymaliśmy się na karmienie rybek:
a także na snorkeling. Na szczęście pogoda się trochę poprawiła. Po dopłynięciu na miejsce - chwila na leniuchowanie, lub pływanie. Ja wybrałem to drugie, a potem cyknąłem kilka fotek:
Były też obiecane żółwie - a właściwie jeden - ale niestety w niewoli:
W tak zwanym międzyczasie szykowany był dla nas posiłek, wliczony w cenę wycieczki:
Po konsumpcji weszliśmy na najwyższy punkt na wyspie, a tam spotkały nas takie widoki:
Podczas powrotu odwiedziliśmy raz jeszcze siedlisko ptasiorów:
Koszt wycieczki 150 usd lub 150 euro - my wybraliśmy oczywiście zapłatę w dolarach
:mrgreen:
cdn - Victoriaodc 3 - Victoria
Postanowiliśmy wybrać się do Victorii. 10 rupii czyli jakieś 2,5 zł za dwie osoby - tyle zapłaciliśmy za bilety. W planie mieliśmy kupić bilety na prom na Praslin, zawadzić o targ, Big Bena, pocztę i trochę połazić.
W autobusie:
Przed wyjściem "w miasto" sprawdziliśmy jeszcze o której mamy powrotny...
Jakbyście nie wiedzieli, z kim Victoria mam umowy partnerskie to jak widać min. z Moskwą:
Rzeczywiście co drugi turysta to Rosjanin. W okresie świąteczno noworocznym Aeroflot uruchomił specjalne bezpośrednie loty z Moskwy na Seszele. Zgodnie z planem skoczyliśmy na pocztę w celu wysłać kartki do rodziny/znajomych.
Na ulicach nowoczesna zabudowa
przeplata się z - nie wiem jak ją nazwać
Na targu nie było nic specjalnego, nic w związku z tym nie kupiliśmy. Ale nie omieszkaliśmy cyknąć paru fotek głównej atrakcji Victorii czy Big Benowi:
To, co nas zainteresowało w Victorii najbardziej to bilbord przy 5th June Avenue. Zrywa papę z dachu...
Bilety na prom kupiliśmy w porcie w biurze Cat Cocos. Kupowaliśmy jeszcze po 35 euro, teraz są po 49 ow. A po powrocie na Beau Vallon odwiedziliśmy jeszcze groźnie tego dnia wyglądającą plażę:
koszt wycieczki - 5 złotych
cdn - Anse Majorodc 4 - rozkręcamy się - czyli Anse Major
Na Anse Major można dotrzeć w sposób kombinowany- część drogi autobusem, część z buta - tu taka nowa nazwa "intermodalnie". My postanowiliśmy udać się z buta o! Droga jest prosta, trzeba dojść do oceanu i iść w lewo. Najpierw musieliśmy przejść całe Beau Vallon. Kawałek po plaży, a następnie jak ten z tego... "Nie lubię poniedziałku" postanowiliśmy trzymać się szosy, gdyż torów nie stwierdzono
:) Szliśmy dosyć szybko, zatrzymaliśmy się tylko przy sklepie po bro, a następnie w celu zrobienia kilku zdjęć przy kościele.
Zanim doszliśmy do ostatniego przystanku autobusowego minęło dobrze ponad godzinę...
Potem trzeba było wejść w zielone, a tam: lwy, tygrysy, niedźwiedzie polarne. A nie! To nie ten film! Ale za to nietoperze i pająki... Ten pająk był na prawdę wielki, tylko na zdjęciu wyszedł taki niepozorny wyszedł:
Nietoperz za to był w klatce:
Widoczki w drodze do:
A kiedy wyszli na wyniosłość wzgórza, oczom ich ukazał się:
Plaża była cała dla nas i pieska, który przyłączył się do nas po drodze! Po ponad dwugodzinnym marszu poszedłem się wykąpać i walnąłem się na glebę. So did piesek
:mrgreen:
Po przebudzeniu postanowiłem wejść na kamieni kupę i okazało się, że dalej jest jeszcze jedna plaża! Tam też nikogo nie było, a ja do dzisiaj nie wiem, która to Anse Major
:mrgreen:
MaPS napisał:O!
:o Ktoś moją relację zauważył
:D Przecież dawaliśmy znac, ze lubimy:) I gratulacje, za dynamikę w umieszczaniu kolejnych odcinków relacji
:)
Dzięki za relację. My byliśmy na Seszelach w 2013 i jakoś do tej pory nie mam czasu na relację z podróży. Miło jest pooglądać zdjęcia z Anse Major
:). Ten nietoperz o imieniu Flying Fox (jego właściciel go tak przedstawiał, jest bardzo przyjemny
;). My teź wybraliśmy drogę but + autobus
:)
Z cyklu wiedza bezużytezcna na dziś:Wasz sympatyczny towarzysz śniadania to gatunek pochodzący z Madagaskaru Foudia madagascariensisTak gdybyście się zastanawiali
:)
Ja słyszałam. Te żółwie...Najpierw usłyszeliśmy te dzikie odgłosy. Byłam przekonana, że ktoś krzywdzi w bestialski sposób jakies duże zwierzę więc zmusiłam męża, żebyśmy poszli w kierunku tego strasznego rzężenia... na ratunek
:mrgreen: Mało nie umarł ze śmiechu, kiedy zobaczył do czego dobiegliśmy w ramach pomocy humanitarnej
:oops: Co dziwniejsze: to samiec tak się drze
:lol:
A jak tam jest z ewentualnymi komarami, muchami i innymi robalami, szczególnie jeśli się zapuści głęboko "w las"?Pytam, bo one mnie lubią, a ja ich nie
;)
O kurczę..Tak sobie siedzę i lampię się w kompa bez żadnego większego sensu,a tymczasem - borem lasem, moja relacja trafiła na główną do blogów
:DSzczęśliwego Nowego RokuŻyczę wszystkim, aby dane Wam było spędzić Nowy Rok w drodze na Seszele
:)
@MaPS, jako że odwiedziłeś tyle wysp, to mógłbyś napisać którą najbardziej polecasz na 5 dniowy pobyt? La Digue odwiedziłem 3 lata temu i bardzo mi się podobało, ale nie mam pomysłu na tegoroczny pobyt
;)
Dołączam się do pytania, bo widzę że wątek trochę umiera
:( mi bardziej zależy na odpowiedzi na pytanie którą z wycieczek wybrać? Mamy łącznie 3 noclegi na Mahe, po 5 na Praslin i La Digue. Nie wiem czy będziemy korzystać z tylu wycieczek, dlatego chciałbym wiedzieć, na którą warto bardziej, na którą trochę mniej?Pozdrawiam.
Przepraszam wszystkich za tak późną odpowiedź, ale w tzw. sezonie bardzo ciężko u mnie z czasem
;) i bardzo rzadko zaglądam na forum.A o tym temacie prawie już zapomniałem.@przemos74 - pewnie już za późno, mam nadzieję, że miałeś wspaniały wypad - ale dla potomnych polecam Praslin.Cisza, spokój, ładne plaże, dobra baza wypadowa do odwiedzenia paru innych wysp, no i pole golfowe
:D
O Seszelach myślałem dosyć długo, a że jestem zdeka uparty - dopiąłem kiedyś swego.
Było to już parę lat temu, ale że na forum relacji mało, postanowiłem napisać co zobaczyłem.
Czego można się mojej w relacji spodziewać?
Żółwie, nietoperze, pająki, jaszczurki, pole golfowe, no i oczywiście - to co na Seszelach najpiękniejsze - czyli plaże.
Odc. 1 - Lecimy na Mahe
Bilety w promo Condora FRA - SEZ zakupiliśmy za 448 euro RT / pp (połączenie bezpośrednie). Boeing 767 w układzie 2-3-2.
Wylot 1 stycznia :) koło 23ciej, przylot koło 9tej, więc plan był prosty - śpimy. Parę piwek i drink na lotnisku, a że po "Sylwestrze" - zasnąłem jeszcze przed startem. Obudziłem się, po rzucie oka na zegarek, okazało się że w połowie drogi. Wszyscy śpią, albo przynajmniej udają. Ominęło mnie coś? Chciało mi się pić, więc przeszedłem się do stewek. Dały drinka, właściwie to sam sobie go zrobiłem :mrgreen: następnie znowu w kimę. A że mam zwyczaj zawsze zapinać pasy, żeby nikt mnie nie budził, to obudziła mnie narzeczona - jak już trzeba było wysiadać :)
Tym przylecieliśmy:
A takie były widoki z okien po drodze do pensjonatu:
Noclegi mieliśmy zarezerwowane wcześniej na Beau Vallon w Bordmer Villa. Nasz pokój prezentował się tak:
Na plażę mieliśmy 50 metrów rzut beretem. Pomimo okresu noworocznego i wzmożonej ilości turystów - plaża właściwie pusta:
Pierwszego dnia wieczorem na obiad wybraliśmy się do Boat House - bardzo zachwalanej w necie lokalnej knajpki.
Oferuje ona lokalną kreolską kuchnię. Wjazd 100 dolców i cóż... dupy nie urywa! Jedzenie było słabe :cry: - kasa puszczona w kibel.
Jeśli miałbym polecić jakiś lokal - to Baobab Pizza - dużo taniej i smaczniej.
W pensjonacie mieliśmy w cenie pyszne śniadania:
w trakcie spożywania których towarzyszyło nam ptaszysko :mrgreen:
Jak widać oprócz jedzenia okruszków, potrafił zaatakować też coś większego:
Jako że mieliśmy w apartamencie kuchnię, w większości gotowaliśmy sami, wspomagając się ulicznymi straganami.
Przy "promenadzie" miejscowi czasami wystawiali grillowane żarcie. Można było zapodać bułę z mięchem - nazwijmy ją hamburger.
Nam najbardziej podeszły fish samosa, można było wziąć także na wynos:
W pobliżu pensjonatu był takie widoczki:
a po drzewach i ścianach poginały jaszczurki, wyglądające jak felsumy madagaskarskie, ale nie jestem pewien:
cdn - Cerf Islandodc. 2 - Cerf Island
Tak mi się przypomniało - 2 stycznia to na Seszelach święto narodowe.
Wycieczki na Cerf tak naprawdę nie planowaliśmy. Ale chodził po plaży taki koleś w pomarańczowym kubraczku.
Namówił nas na wycieczkę łódką z przezroczystym dnem. Żółwie, snorkeling itp.
Rano z umówionego punktu na przystanku autobusowym zabrali nas pick-up'em. Na pakę oczywiście.
Pogoda była kiepska, pochmurno, ale bez deszczu. Pojechaliśmy do portu w Victorii, gdzie czekał już facet w łódce.
Po drodze było siedlisko ptasiorów, ale zdjęcia kiepsko wyszły. Nasz pomarańczowy kolega, co chwilę jednak powtarzał "foto foto".
Dalej napotkaliśmy takie widoczki:
oraz zatrzymaliśmy się na karmienie rybek:
a także na snorkeling. Na szczęście pogoda się trochę poprawiła. Po dopłynięciu na miejsce - chwila na leniuchowanie, lub pływanie.
Ja wybrałem to drugie, a potem cyknąłem kilka fotek:
Były też obiecane żółwie - a właściwie jeden - ale niestety w niewoli:
W tak zwanym międzyczasie szykowany był dla nas posiłek, wliczony w cenę wycieczki:
Po konsumpcji weszliśmy na najwyższy punkt na wyspie, a tam spotkały nas takie widoki:
Podczas powrotu odwiedziliśmy raz jeszcze siedlisko ptasiorów:
Koszt wycieczki 150 usd lub 150 euro - my wybraliśmy oczywiście zapłatę w dolarach :mrgreen:
cdn - Victoriaodc 3 - Victoria
Postanowiliśmy wybrać się do Victorii. 10 rupii czyli jakieś 2,5 zł za dwie osoby - tyle zapłaciliśmy za bilety.
W planie mieliśmy kupić bilety na prom na Praslin, zawadzić o targ, Big Bena, pocztę i trochę połazić.
W autobusie:
Przed wyjściem "w miasto" sprawdziliśmy jeszcze o której mamy powrotny...
Jakbyście nie wiedzieli, z kim Victoria mam umowy partnerskie to jak widać min. z Moskwą:
Rzeczywiście co drugi turysta to Rosjanin. W okresie świąteczno noworocznym Aeroflot uruchomił specjalne bezpośrednie loty z Moskwy na Seszele.
Zgodnie z planem skoczyliśmy na pocztę w celu wysłać kartki do rodziny/znajomych.
Na ulicach nowoczesna zabudowa
przeplata się z - nie wiem jak ją nazwać
Na targu nie było nic specjalnego, nic w związku z tym nie kupiliśmy. Ale nie omieszkaliśmy cyknąć paru fotek głównej atrakcji Victorii czy Big Benowi:
To, co nas zainteresowało w Victorii najbardziej to bilbord przy 5th June Avenue. Zrywa papę z dachu...
Bilety na prom kupiliśmy w porcie w biurze Cat Cocos. Kupowaliśmy jeszcze po 35 euro, teraz są po 49 ow.
A po powrocie na Beau Vallon odwiedziliśmy jeszcze groźnie tego dnia wyglądającą plażę:
koszt wycieczki - 5 złotych
cdn - Anse Majorodc 4 - rozkręcamy się - czyli Anse Major
Na Anse Major można dotrzeć w sposób kombinowany- część drogi autobusem, część z buta - tu taka nowa nazwa "intermodalnie". My postanowiliśmy udać się z buta o! Droga jest prosta, trzeba dojść do oceanu i iść w lewo. Najpierw musieliśmy przejść całe Beau Vallon. Kawałek po plaży, a następnie jak ten z tego... "Nie lubię poniedziałku" postanowiliśmy trzymać się szosy, gdyż torów nie stwierdzono :) Szliśmy dosyć szybko, zatrzymaliśmy się tylko przy sklepie po bro, a następnie w celu zrobienia kilku zdjęć przy kościele.
Zanim doszliśmy do ostatniego przystanku autobusowego minęło dobrze ponad godzinę...
Potem trzeba było wejść w zielone, a tam: lwy, tygrysy, niedźwiedzie polarne. A nie! To nie ten film! Ale za to nietoperze i pająki...
Ten pająk był na prawdę wielki, tylko na zdjęciu wyszedł taki niepozorny wyszedł:
Nietoperz za to był w klatce:
Widoczki w drodze do:
A kiedy wyszli na wyniosłość wzgórza, oczom ich ukazał się:
Plaża była cała dla nas i pieska, który przyłączył się do nas po drodze! Po ponad dwugodzinnym marszu poszedłem się wykąpać i walnąłem się na glebę. So did piesek :mrgreen:
Po przebudzeniu postanowiłem wejść na kamieni kupę i okazało się, że dalej jest jeszcze jedna plaża! Tam też nikogo nie było, a ja do dzisiaj nie wiem, która to Anse Major :mrgreen: