0
LukaszNycz 28 grudnia 2015 21:04
Toraja - lud zamieszkujący środkową część indonezyjskiej wyspy Sulawesi. Legenda mówi, że ich przodkowie przybyli w łodziach. Tradycja budowania domów w kształcie łodzi kultywowana jest do dziś dnia. Takich wsi, jak na zdjęciu powyżej, jest całe mnóstwo w Torajaland. Ta znajduje się stosunkowo blisko miasta Rantepao, dlatego turyści mogą tu łatwo dotrzeć. Polecam jednak zapuścić się głębiej w interior.

Przybyłem do wsi, w której właśnie przygotowywano się do rytualnego mordu bawołów. Zadaniem byków jest pomoc w przeprowadzeniu zmarłego na drugą stronę. Jest to nielada wydarzenie, więc i widownia była spora. Zająłem miejsce na platformie i czekałem na rozwój sytuacji. Oczekiwaniu nie było końca. Dopiero po około dwóch godzinach zaczęło się coś dziać. Na główny plac przyprowadzono bawoły. Starszyzna dokładnie przyglądała się każdemu z nich. Wybierano najlepsze okazy, by zmarła, której zawiniętę w całun zwłoki, przyglądające się ceremonii ze specjalnego balkonu, była w pełni usatysfakcjonowana. Z głośników płynęła złowieszcza muzyka, która zapowiadała najgorsze.

Zwierzęta były zdezorientowane. Ich opiekunowie stali przy nich cierpliwie, od czasu do głaszcząc niespokojne byki. Wokół racic owinięto sznur, który przytroczono do drewnianego kołka wbitego w ziemię. Na pierwszy rzut poszła świnia. Zarżnięto ją na środku placu. Ciemne chmury zgromadziły się nad wsią. Wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazywały, że śmierć jest blisko. Jeszcze tylko oficjalne podziękowania za przybycie na ceremonię wszystkim gościom z osobna, ostatni rzut oka na wybrane pięć wołów i można zaczynać.

W tym momencie opiekunowie byków stali się ich oprawcami. Jako pierwszy był ten oto byk. Mężczyzna najpierw przeszedł się obok byka, a potem jednym zdecydowanym, silnym ruchem ręki ugodził zwierzę w tętnicę ostrym jak brzytwa nożem. Krew lała się rzeką wielkości Amazonki na piaszczysty plac. Potężny bawół miotał się, szarpał powoli tracąc przytomność. Po około trzydziestu sekundach zwierzę padło na ziemię, co jakiś czas machając głową resztą sił. Kałuża krwi wokół niej co sekundę robiła się coraz większa. Potem masakra szła taśmowo. Padały jeden za drugim. W przeciągu pół godziny dziedziniec zamienił się w czerwoną breję. Gdy patrzyłem na martwe zwierzęta, zastanawiałem się do jakiego okrucieństwa człowiek jest w stanie się posunąć, by zaspokoić czyjeś oczekiwania. Od czasu do czasu nerwy byków dawały o sobie znać, gdy głowy unosiły się, by w chwilę później opaść bezładnie z powrotem.

Po tym brutalnym ceremoniale zdecydowałem się opuścić wieś i udać się do kolejnej. Tutaj z kolei świętowano budowę nowego domu. Na potężnym placu w ceremonialnych klatkach zamknięte były świnie. Wokół placu na platformach rozłożyli się goście, jak w poprzedniej wsi, tak i tutaj, również było ich wielu. Miałem powtórkę z rozrywki - tym razem zażynano świnie, by natychmiast opalić ich sierść i poćwiartować mięso (wszak w tropikach obróbka mięsa musi się odbywać błyskawicznie). Szybkim ruchem wbijano sztylet w serce świni, a krew sikiem prostym bryzgała ludzi, bowiem zwierzę w szoku biegało po całym placu, wskakując także na platformy, gdzie goście raczyli się trunkami. Obraz co prawda dość ponury, jednak wszyscy zebrani pokładali się ze śmiechu.

Na dziś już wystarczyło tematu śmierci. Postanowiłem przyjrzeć się wsi. Większość budynków to opisnae powyżej tongkonan, wcześniej kryte liśćmi palmowymi, dzisiaj wiele z nich ma już dach z blachy falistej - przekleństwa cywilizacji zachodniej. Mimo to, domy te zachowały swój dawny kształt i symbolikę. Układ budynków jest powtarzalny w większości wsi Toraja, to znaczy: budynki mieszkalne stoją obok siebie w rzędzie z szczytami zwróconymi w stronę głównego placu; naprzeciwko stoją identyczne budynki, jadnak mniejsze - to spichlerze. Poza tradycyjnymi domostwami spotkać można sklecone z czegokolwiek budynki na palach spotykane w zasadzie w całej Indonezji.

Następnego dnia chciałem zobaczyć współczesne groby Toraja. W tym celu udałem się pod olbrzymie skały, w których wykute były nisze, zatknięte prowizorycznymi drzwiczkami. Po śmierci Toraja umieszczają ciała w trumnie, którą następnie wkładają do otworu. Obok nisz na specjalnych balkonikach ustawione są rzeźby tau-tau, które mają przedstawiać zmarłych. Z tego miejsca zmarli mogą się stale przyglądać codziennemu życiu mieszkańców ich rodzinnej wsi.

Drzewo-matka. Wysmukły pień obumarłego drzewa, w którym wydrążone są niewielkie otwory, w które Toraja wkładają zmarłe noworodki. Według ich wierzeń, w ten sposób drzewo utrzymuje je przy życiu karmiąc swoimi sokami. Najpierwotniejszą formą pochówku był zbiorowy grób w jaskiniach. Czaszki układano obok siebie na specjalnej półce. Resztę ciała chowano w drewnianych trumnach. Tutaj także ustawiano figury tau-tau.

Noc w Tana Toraja spędziłem w tradycyjnym domu we wsi, do której turyści z reguły nie docierają. W tym celu trzeba było jechać wysoko w góry z dala od utartych szlaków. Gospodarze okazali się bardzo gościnni, a z przywiezionej przez mnie kury, ryżu i przypraw przyrządzili kolację w babmbusach, ustawionych na otwartym ogniu.

Dodaj Komentarz