0
popcarol 8 stycznia 2016 13:38
Wróciliśmy, pora napisać parę słów.

Zamiast tradycyjnie jak co roku sprzątać, gotować, a potem obżerać się;) kupiliśmy bilety na Święta i Nowy Rok z Warszawy do SGN. Wietnam chodził już za mną jakiś czas, ale najpierw była promocja na bilety do Meksyku, potem na Sri Lankę (lecimy za 1,5 mca;) ).
Niespodziewanie początkiem grudnia znalazłam czarter WAW-SGN od Rainbow za 1899 zł/osobę, w terminie normalnie 2x droższym, tj 22.12-05.01.2016. Niewiele myśląc zarezerwowałam bilety przez infolinię mając prawie dobę do namysłu;) lot bezpośredni dreamlinerem, 10h (z powrotem 12..), dość szybko i wygodnie! Zerwałam lokatę i zapłaciłam z góry;) lecimy!! :)

Ponieważ zabieraliśmy niemal 9letnią córkę, odpadała opcja włóczęgi bez planu i przygotowania. Zwłaszcza że wg booking.com obłożenie hoteli w miejscach mnie interesujących sięgało 60-85% w tym okresie. Opracowałam z pomocą niniejszego forum plan i zarezerwowałam noclegi.

Plan wyglądał jak niżej - ponieważ noclegi zarezerwowałam, musieliśmy się go trzymać. Zmieniłabym go o tyle, że kosztem 1 dnia w Hoi An i 1 dnia w Mui Ne wydłużyłabym pobyt w Dalat do 3,5 dnia. Nasze 1,5 dnia okazało się zbyt krótkie, zwłaszcza patrząc przez pryzmat męczącej podróży tamże. No i z Danang pojechałabym do Hue na 1 nocleg, a stamtąd dopiero do Hoi An. Hue nie udało nam się zobaczyć, wycieczek innych niż prywatnym autem (z Hoi An) z pobudką o 3 w nocy nie było, to 100 km które w wietnamskich warunkach pokonuje się w niecałe 3h -w jedną stronę:(

21.12 - wylot z Warszawy (14:45)
22.12 – rano przylot do Sajgonu (SGN), odbiór bagaży, wizowanie, zmiana terminala, od razu wylot do Da Nang (lot 1h15min, vietjetair 10.45) , odbior taxi umówiony z ARECA homestay (300k VND), nocleg Hoi An
23.12 – zwiedzanie, spacer po mieście, stare miasto, lampiony na rzece po zmroku, odpoczynek, nocleg Hoi An
24.12 – 1-dniowa wycieczka do Hue, nocleg Hoi An
25.12 – Hoi An , plażowanie, zakupy (targ), nocny autobus (przez Nha Trang) z Hoi An do Dalat
26.12 – Dalat, meldowanie w hotelu, po śniadaniu kolejką linową do pagody Truc Lam i wycieczka po okolicznych wioskach m.in. plantację kawy, etniczna wioska, farma świerszczy, Elephant Waterfall itd. kolacja, nocleg Dalat Pizza Tet Hostel
27.12 – Dalat – odpoczynek, spacer, po obiedzie na spokojnie - busem z Dalat do Mui Ne (5h), nocleg Mui Ne
28.12 - Mui Ne, plażowanie, nocleg Mui Ne
29.12 – Mui Ne, wydmy – przejażdżka, plażowanie, nocleg Mui Ne
30.12 - Mui Ne, Fairy Stream, nocleg Mui Ne
31.12 - Mui Ne, plażowanie, nocleg Mui Ne
01.12 - Mui Ne, wyjazd do Sajgonu (4h, Phuong trang/Futa bus, 130.000VND, 2 przerwy na siku/jedzenie); zakup wycieczki po Mekongu (2-dniowa), nocleg Sajgon
02.01 - 2-dniowa wycieczka po Mekongu; przejazd do My Tho/Bentre/Can Tho, rejs po Mekongu, nocleg Can Tho
03.01 – Can Tho, rano targ wodny w Cai Be, fabryka słodyczy z kokosów, powrót do SGN, spacer po SGN, nocleg SGN
04.01 – rano tunele Cu Chi, odpoczynek, 17.00 przedstawienie w teatrze kukiełek wodnych, zakupy, ostatni nocleg SGN
05.01 - powrót do Polski, wylot z SGN 11:50


ciąg dalszy nastąpi :)No dobra, lecimy.
Lot bezpośredni zgodnie z rozkładem. Dreamliner. Klasa ekonomiczna, brak posiłków. 10h - filmy, muzyka, gry, drzemka. Szkoda tylko że brak foteli-łóżek, jak w autobusach w Wietnamie;) ale o tym później. Mniej lub bardziej połamani;) dolecieliśmy. W Wietnamie poranek, my zmęczeniu wg czasu polskiego (środek nocy).
Czas na wizowanie. Promesę załatwiałam na http://www.vietnamvisapro.com, koszt 8 USD/osobę, zapłaciłam Paypalem. Szybko i wygodnie.

Niestety oczekiwanie na wizę na miejscu już takie nie było. Pewnie dlatego że prócz naszego samolotu wylądowały 2 inne, z Rosji. Wszystkich załatwia 1 gość w okienku i za nim trzech kolejnych, którzy naklejają, stemplują, sprawdzają... ja się denerwuję bo za godzinę mamy lot wewnętrzny do Da Nang.
Po 2h wreszcie mamy paszporty z powrotem. Wiza płatna gotówką 25 USD. Warto wydrukować sobie kwitek wcześniej w domu i mieć już wypełniony. Gość w okienku przypina zdjęcie (wystarczy jedno!!) zszywaczem do wniosku.
Przede mną chłopak nie ma zdjęcia, kręcą nosem ale wniosek przyjmują. Przy odbiorze wizy znowu kręcą głową na brak zdjęcia. Ale nie ma gdzie go zrobić i chłopak wizę dostaje, bez dopłat i większych problemów.
Uff. Sprawdzenie paszportów i pędem po bagaż. Przyleciał cały i w komplecie. W międzyczasie dowiaduję się że terminal krajowy jest 200 metrów od międzynarodowego, po wyjściu z hali przylotów w prawo. Dobrze że mamy wózek - niby małe bagaże, ale jesteśmy zmęczeni i zdenerwowani.

Docieramy na miejsce, kolejka do odprawy w Vietjetair wije się jak wąż.. masakra.. Podchodzę do obsługi, widzę że wpuszczają spóźnialskich na szybką ścieżkę. Do odlotu mamy 40 minut. Babka kręci głową i stoimy w normalnej kolejce!
Wszystko się udało, ale do samolotu wchodzimy 5 minut przed odlotem.. masakra.
Bilety kupuję jeszcze w domu. Mam wydruki z rezerwacji, odprawić online mi się nie udało - próbowałam wielokrotnie ale nie dało rady. Nie było z tym problemu, byliśmy w systemie - rezerwacja potwierdzona i opłacona. Lecimy!
Lot 1h15 minut, lądujemy o czasie w Danang, gdzie odbiera nas umówiony gość z naszego hostelu.
Wiezie nas do niego, do Hoi An. 300k dongów. W necie czytałam że standardowa kwota to 400k. Tam mamy trzy noclegi. Pokój duży, czysty, z balkonem i dużymi oknami.
Areca Homestay, z rowerami w gratisie. W sumie polecam, mimo mrówek faraonek (nieszkodliwe niby, ale jednak to robale). i wilgoci. Łazienka wyodrębniona z pokoju i bez wentylacji.
Ale dobra lokalizacja, do starówki 10 minut spacerkiem. Do plaży 15-20 minut rowerem. Jeździmy codziennie, wieczorami chodzimy po starówce.

DSCF1654.jpg



DSCF1655.jpg



Miasteczko z klimatem, ale nie bardzo wietnamskim. Niemniej na krótko może być. Nie szyjemy sobie garniturów, ale ludzie zamawiają.


DSCF1727.jpg



Jedzenie smaczne, stołujemy się przy hali targowej w małej knajpce. Śniadania jadamy w różnych miejscach, po drodze na plażę.

DSCF1666.jpg



Plaża ładna, szeroka, czysta. Zakaz wprowadzania rowerów. Parking rowerów 10k/rower. Zajmujemy leżaki przy knajpce, gratis pod warunkiem zakupu lunchu. Jedzenie dobre i niezbyt drogie jak na knajpki plażowe, jednak droższe niż w mieście.

DSCF1682.jpg



DSCF1785.jpg



DSCF1707.jpg



DSCF1820.jpg

Mamy dolary, wymieniamy je na Dongi na lotnisku w Da Nang. Punktów wymiany nie ma zbyt wielu, kurs w hotelach gorszy niż w "kantorach" na mieście.
Trzeciego dnia w Hoi An kupujemy bilety na nocny autobus do Dalat. Koszt 15 dolarów. Ceny w różnych "biurach" zbliżone, odwiedziliśmy trzy, ceny 19,15 i 14 USD. Płacimy w dolarach. Odbierają nas busikiem z hostelu, o 17tej. Jedziemy kilkadziesiąt minut poza miasto, do dwupasmówki. A myślałam że nas odstawią na dworzec;) Na krzyżówce zatrzymuje się nasz autobus jadący z Hanoi chyba (!), zajmujemy miejsca. Autobus wypakowany do granic możliwości, na nasze łóżka na piętrze wdrapujemy się po stercie kartonowych pudeł, które wiozą miejscowi... trzeba było jednak poszukać Phuong Trang/Futa bus (z tym przewoźnikiem jedziemy z Mui ne do Sajgonu, później). Dostajemy poduszeczki i kocyki oraz taśmę do zaklejenia dmuchających jak szalone otworów wentylacyjnych:) Wraz z grupą innych białasów uśmiechamy się do siebie:) W autobusie sami Wietnamczycy, plus kilku obcokrajowców prócz nas. Para Niemców, para Hiszpan-Brazylijka i chłopak z Brazylii (sam).
Ten ostatni gubi na samym początku komórkę, spada mu pod materac jak się okazuje. On jej szuka dobre pół godziny, przestawiając w międzyczasie pudła jakiegoś Wietnamczyka, który się denerwuje i wyskakuje z siedzenia z pięściami.. robi się średnio wesoło, my wstawiamy się za Brazylijczykiem, tłumaczymy, gość chyba niewiele rozumie... w końcu ktoś dzwoni na komórkę Brazylijczyka która się znajduje.
Ten nerwowy Wietnamczyk okazuje się nie taki zły, rankiem znajduje i oddaje czytnik Kindla Niemcowi - spadł mu w nocy... jakieś fajtłapy z tych białasów;)

DSCF1822.jpg



W sumie dość wygodnie jedziemy do Nha Trang, gdzie o 7mej rano odjeżdża autobus mniejszy, z normalnymi siedzeniami, do Dalat (bilet mamy łączony, gość z busika zabiera mi kwitek-rezerwację z biura podróży i w zamian daje bilet z Nha Trang do Dalat).
Nocny autobus gna jak szalony, jesteśmy 1,5h przed czasem. Czekamy na krzesełkach pod jakimś hotelem, blisko plaży. Idziemy obejrzeć plażę - nic szczególnego, wieżowce dookoła, szerokie zapchane ulice już o tej porze.. plaża pełna osób biegających, trochę Wietnamczyków też się kąpie w morzu. Park pełen ćwiczących ludzi.. szacunek :)


DSCF1832.jpg



DSCF1834.jpg



Generalnie nie chciałabym w tym mieście spędzić urlopu, taka Pattaya tylko wyższa i szersza;) no może plaża ładniejsza.. ale większość napisów też po rosyjsku...

O siódmej jest nasz autobus, zajmujemy miejsca i kolejnych 6 godzin spędzamy w nim.. w sumie podróż z Hoi An zajmuje nam jakieś 17h.. masakra! Droga do Dalat z tej strony robi wrażenie, dobrze że jedziemy za dnia, mam wrażenie że w tych przepaściach trochę takich autobusów skończyło trasę. Córka wymiotuje.

DSCF1850.jpg



DSCF1855.jpg



DSCF1889.jpg



Po 2-2,5h przystanek w szczery polu, na zakręcie:) Faceci wysiadają i od razu obsikują skały... my wysiadamy i idziemy w krzaczki po drugiej stronie drogi:) Nareszcie dojeżdżamy;)

Autobus zatrzymuje się w centrum, wszyscy wysiadają. Oponuję, bo mieli nas zawieźć do hotelu (oczywiście biletu gdzie jest to napisane już nie mam, został 2x wymieniony na kolejne kwitki po drodze). Kierowca najwyraźniej nie ma zamiaru. Jedna z wietnamskich pasażerek tłumaczy nam żebyśmy wzięli taksówkę, zatrzymuje jedną dla nas, uzgadnia kwotę 50k za odwóz do naszego hotelu. Dziękuję jej za pomoc, taksówkarz zupełnie nie mówi po angielsku. To okaże się nagminne tutaj;)

Zatrzymujemy się w Pizza Tet Hotel. Duży czysty pokój, cicho! Na parterze pizzeria (pizza miała być duża, a może dla 1-2 osób) i 30 cm chyba nie miała;) 95k, chyba?? nie pamiętam już.
Dalat super, orzeźwiające powietrze, temperatura niższa, jest co oglądać. Szkoda że tak krótko zostajemy.

DSCF1870.jpg



DSCF1876.jpg



Po krótkim odpoczynku idziemy zobaczyć The Crazy House - jakieś 15 min piechotą od hotelu. Fajnie:)

IMG_20151226_084023.jpg



IMG_20151226_084450.jpg



IMG_20151226_084753.jpg



Potem uzgadniam z babką na recepcji bilety na kolejny dzień na autobus do Mui Ne (5h, koszt 130k). Nie bardzo jest gdzie porównać ceny, do centrum nam się nie chce jechać, a w okolicy innych hoteli/wycieczkowni nie widać.
Okazuje się że autobusy do Mui Ne są tylko 2 w ciągu dnia, z hotelu odbierają o 6tej i 12tej. To znaczy że nawet na półdniową wycieczkę nie mamy szans się załapać.
Decydujemy się wynająć taksówkarza, w ok 3,5h ma nas obwieźć po kilku atrakcjach. Umawiamy się na następny dzień. I padamy :)Kolejnego dnia pobudka przed 7mą, 7.30 śniadanie - w cenie noclegu. Do wyboru kilka dań z karty. 2 rodzaje zup, bagietka z dżemem (z całymi truskawkami, pycha!), jak na nocleg za 80 zł/czwórka, wypas;)
O ósmej czeka na nas taksówkarz. Zero znajomości angielskiego, ale to naprawdę zero. Żeby ustalić powrót przed 12tą muszę mu czas wystukać na komórce. Wobec czego nawet nie wiem przy jakim wodospadzie byliśmy;) sprawdziłam w necie - Núi Điêu Khắc

DSCF1920.jpg



DSCF1928.jpg



Niemniej wycieczka fajna. Wodospad (nie polecam, zamieniony w disneyland z rzeźbami? dużego rozmiaru,) w sumie tylko córce się podobał - niemniej położony w pięknej okolicy, kilkanaście km od Dalat.
Tutaj więcej informacji i zdjęć:
http://www.enjoydalattour.com/2015/01/t ... dalat.html

Potem jazda kolejką linową (cable car), przepiękne widoki na Dalat i okolicę, plantacje, krzewy herbaty i kawy na zboczach.

Cable_car,_Da_Lat.jpg



Pagoda Truc Lam, z wypielęgnowanym ogrodem dookoła.

DSCF1970.jpg



Plantacja truskawek wiszących - uprawiają je w takich walcach, stojących i obsadzonych po bokach sadzonkami, z doprowadzonym systemem nawadniającym.
Na koniec zabytkowy dworzec.

DSCF2013.jpg



Taksówkarz załatwiany na recepcji kosztował nas 400k (ok 80 zł) za 3,5h obwożenie i czekanie. Wstępy niedrogie. Wodospad z rzeźbami 40k dorosły, 20k dziecko; kolejka linowa 70k/dorosły i chyba 40k/dziecko za przejażdżkę w obie strony. Gdyby nie taksówkarz wystarczyłaby jazda w jedną stronę, z kolejnego wzgórza można też wrócić do centrum Dalat. Bilety w jedną stronę tańsze (chyba 50k?).
Wracamy do hotelu. Wcześniej byliśmy spakowani, teraz wymeldowujemy się i czekając na odbiór (12-12.30) udaje nam się zjeść po zupie (przy recepcji jest parę stołów z krzesłami). Tuż po 12tej zabiera nas busik. Za 130k (dziecko 99k) jedziemy do Mui Ne.Do Mui Ne docieramy późnym popołudniem. Znowu akcja z dowozem do hotelu - gdy kupowałam bilety otrzymałam informację że są door-to-door i oczywiście jest to w cenie. Dojeżdżając okazuje się że jest prócz nas grupa 4 dziewczyn z Tajlandii które jadą do tego samego hotelu co my. Kierowca absolutnie nie mówi po angielsku. Ale obok siedzi pasażerka tutejsza, która przekazuje naszą prośbę. Kierowca się zgadza. Dziękujemy kobiecie za pomoc, ona wysiada na przystanku w Phan Thiet.
Docieramy do przystanku w Mui ne, mniej więcej na środku zatoki. I oczywiście kierowca nas nie zawiezie, nawet za dopłatą. Ech... w sumie to grosze, niemniej wkurzający zwyczaj - obiecanki cacanki i tak widzę cię ostatni raz w życiu..

Zatrzymujemy zieloną taksówke, Mai Linh, kierowca z taksometrem dowozi nas do hotelu za 50k (ok 10 zł).

Hotel fajny, nowiutki. Długo myślałam nad lokalizacją, ale im większa odległość od głośnego rosyjskiego centrum w stronę wioski rybackiej Mui Ne, tym lepiej, ciszej i taniej.
Wprawdzie w naszej części zatoki nie było chodników, ale było cicho i spokojnie. Na plaży nikt nas nie zaczepiał żeby coś wcisnąć. Stołowaliśmy się w lokalnej knajpce tuż przy potoku The Fairy Stream, ok 200m w lewo wychodząc z naszego hotelu.

Hung Phuc Mui Ne Hotel:
http://www.booking.com/hotel/vn/hung-phuc.en-gb.html

Rezerwując, hotel dopiero co się pojawił na booking.com, miał jedną opinię 10/10 ;)
Przemiła obsługa, czyściutko, wszystko nowe, niedrogo. Dostaliśmy 4osobowe pokoje, choć rezerwowałam dwójki;) Warto było, jeśli wrócimy to znowu tam.

W Mui ne odpoczywamy. Śniadanie, plaża, masaż (ok 25-30 zł.pełną godzinę, rewelacja).
Potem obiad, spacer, kolacja albo soczek tylko;) Dwa popołudnia spędziliśmy spacerując w górę The Fairy Stream - uczta dla oczu i jeszcze bez biletów;) Jedźcie póki pusto:)
Raz byliśmy na czerwonych wydmach. Z portu w Mui Ne spacer prawie godzinę. Wracaliśmy taksówką do hotelu, bo gorąco i nie ma się gdzie schować przed słońcem.

IMG_20151228_093152.jpg



IMG_20151228_093954.jpg



Raz jedziemy rano, lokalnym autobusem do centrum Phan Thiet. Dłuższa jazda, prawie 25-30 minut; bilet 12k w jedną stronę; wsiadamy i zajmujemy miejsce, bileterka podchodzi i sprzedaje nam bilet który od razu przerywa. Lepiej mieć go pod ręką, zarówno w jedną i w drugą stronę wsiedli panowie sprawdzający te bilety. Przystanek końcowy w Phan Thiet pod marketem CO.OP Mart. Warto spedzić tam chwilę, fajne rzeczy które można obejrzeć z bliska i kupić, no i wszędzie są ceny, niewysokie:)
na ostatnim piętrze kilka knajpek ze sporym wyborem lokalnych dań, w połowie gotowych - można paluchem pokazać co się chce bo menu oczywiście tylko po Wietnamsku;) Spacerkiem stamtąd nad morze, (po drodze po lewej poczta, gdzie wysyłamy kartki), przed plażą, w parku kilka stoisk (choć to za dużo powiedziane, koszyki z owocami morza i mini-palenisko) kobiet sprzedających owoce morza. Pyszne i tanio, też ostrygi na sztuki :) (2zł). Kawałek dalej latarnia morska. Można pobyć dłużej, plaża ładna i szeroka.

IMG_20151230_060746.jpg



Plaża w Mui Ne znajduje się po drugiej stronie drogi w stosunku do naszego hotelu, za "niczyją" działką porośniętą palmami kokosowymi. Rozkładaliśmy się na kocyku blisko zaraz. Można też kupić coś w knajpie po lewej stronie i zająć ich leżaki. Po prawej, blisko, same hotele.

W Mui Ne prócz plażowania można też surfować tradycyjnie lub z latawcem (kite surfing). Sporo punktów-wypożyczalni. Można wykupić fajne i niedrogie wycieczki. Autem z kierowcą, ceny dla 4 osób: 25 USD półdniowa Mui Ne i okolice; Phan Thiet całodniowa 45 USD, plus wejściówka do kąpieli błotnych (nie tania).

Ok 800m w prawo od naszego hotelu sklepik + mini "biuro podróży" należące do grubej blond-Rosjanki; 5 USD za osobę (przy rezerwacji auta 4x4 dla 6 osób, więc warto znaleźć sobie kompanów) za białe wydmy (ok 30 km z Mui Ne).

IMG_20151228_113106.jpg



IMG_20151229_034306.jpg



IMG_20151229_035413.jpg



Spędzamy tam Sylwester, ale grzecznie idziemy spać sporo przed;) Brak imprezy, ewentualnie organizowane dla mieszkańców dużych hoteli/resortów. W sklepach dostęony szampan na tę okazję i nic ponad to:) Zjadamy sylwestrową kolację w knajpce z owocami morza, zamawiamy po porcji krokodyla, rekina i kobry (porcja ok 20 zł w przeliczeniu). Niedobre ale jakby co - próbowałam;)


IMG_20151231_112026.jpg



IMG_20151231_112334.jpg



IMG_20151231_113046.jpg



IMG_20151231_122035.jpg



Ostatniego dnia bezproblemowe wymeldowanie, płatność, córka dostała w prezencie chipsy i figurkę pani w wietnamskim kapeluszu od właścicieli. Dzień wcześniej kupiliśmy bilety na 9tą, Futa/Pguong Trang bus do Sajgonu. 5h w autokarze z leżankami, bagaże grzecznie w bagażniku, żadnego zapychania przejścia jak ostatnim razem;) Komfortowe 5h z jedną półgodzinną przerwą w fajnym miejscu na toaletę i obiad. Autokary jeżdżą co 0,5-1h przez cały dzień, od 6 rano do 22.30 chyba. Cena 130k/osobę, bez zniżek dla dzieci.

IMG_20160101_050936.jpg

Docieramy do Sajgonu. Głośno, tłumy ludzi zwłaszcza na jednośladach, parno. Goręcej niż w Mui Ne no i brak bryzy od morza, ciekawe dlaczego;)

Futa bus zostawia nas jak się okazuje ulicę od naszego hotelu, w pierwszej dzielnicy. Kierowca mówi że to blisko, ale mamy sporo bagaży, w tym kupione w Mui Ne butelki z winem ryżowym i skorpionami/wężami ;) (po 80k/szt.) i szukamy taksówki. Zielone Taxi Mai Linh nie chce włączyć taksometra, zgadzamy się na 50k. To rzeczywiście blisko, taksówkarz bardzo zadowolony z kilkuminutowej trasy wypakowuje nam bagaże i zostawia pod Hong Kong Kaiteki Hotel.
Najgorszy hotel z tych w których nocowaliśmy, lecz zależało mi na lokalizacji. No i jest Nowy Rok, weekend się zaczyna, 80% obłożenia więc nie było z czego wybierać;)
Na booking,com hotel miał 7,7 pkt/10, niech będzie.

Zostawiamy bagaże, chwila odpoczynku i ruszamy na miasto coś zjeść i kupić 2dniową wycieczkę po Mekongu. Drugiego noclegu nie mamy, za to kolejne 2 przed wylotem tak, w tym samym hotelu. Okazuje się że wycieczki znikają jak ciepłe bułeczki, nasz hotel już nie ma miejsc na kolejny dzień; pytamy jak zwykle w 3 biurach, wybieramy i wracając do tego "najlepszego" okazuje się że już nie ma miejsc. Kupujemy więc w drugim z pytanych miejsc. 30 USD/osobę, nocleg w hotelu z Can Tho. 5 USD drożej za nocleg i kolację "homestay".
Gdzieś czytałam o spaniu na podłodze i półsurowym kurczaku w opcji "homestay" więc wybieramy hotel. Hotel wcale niezły, na pewno lepszy niż ten nasz w Sajgonie;)

Pierwszą noc mamy w kapsułkach, na zdjęciach wyglądały na większe;)

"oficjalna" fotka:

e51ea__dsc3445.jpg



"na żywo" ;)

hong-kong-kaiteki-hotel.jpg



Niemniej gdyby nie klaustrofobia i odgłos klimatyzacji słyszalny całą noc, nie byłoby źle;) miałam wrażenie że śpię w przewróconej lodówce, ściany są blaszane...
ech;) nigdy więcej:)

Po obiado-kolacji i zakupie wycieczki idziemy na długi spacer, z mapką w ręku. Oglądamy z zewnątrz katedrę Notre Dame;) i pocztę, przysiadamy w parku. Rezerwujemy bilety do teatru kukiełek wodnych na przedostatni dzień w Sajgonie (180k/bilet, brak zniżek dla dzieci).
Warto rezerwować z wyprzedzeniem, gdyż miejsca od pierwszego rzędu przydzielane są "kto pierwszy ten lepszy". Osoby stojące za nami siedziały w kolejnym rzędzie.

Następnego dnia szybkie śniadanko obok hotelu i 7.45 (chyba?) odbiera nas gość który prowadzi dwie ulice dalej do swojego biura, gdzie po krótkim oczekiwaniu wsiadamy w autokar.
Kierunek Mekong!

Po ok. 2h jesteśmy w My Tho, Przerwa ok 30 minut na obejrzenie z zewnątrz pagody i kilku wielkich posągów Buddy (siedzi, leży, stoi;) Krótko, ale kupujemy zimne napoje i jedziemy dalej.
Po kolejnych kilkudziesięciu minutach jesteśmy pakowani w dużą łódź z daszkiem chroniącym od słońca i płyniemy "zwiedzać".
CDN

-- 18 Sty 2016 14:39 --

Płyniemy sporą łódką, mieści się nasz cały ok 40-osobowy autokar.

IMG_20160102_051503.jpg



Pierwszy przystanek - jesteśmy w okolicach Bentre - na wysepce? z pasieką. Można potrzymać ramkę z malutkimi pszczołami, jakoś chętnych brakowało;) dostajemy po naparstku herbaty z miodem. Można kupić pyłek, miód, suszone owoce itp nawet niezbyt nachalnie proponowane.

IMG_20160102_052551.jpg



Po herbatce i owocach suszonych/orzeszkach płyniemy dalej, chwilę. Kolejny przystanek w podobnej "zagrodzie" gdzie przy owocach i kolejnej herbatce krótki występ lokalny. Nasz przewodnik też śpiewa, wcale nieźle;)

IMG_20160102_053358.jpg



IMG_20160102_060501.jpg



Krótko płyniemy dalej i wsadzają nas w małe łódki, na wąskim kanale które pływają tam i z powrotem. Przetwórnia!
Na szczęście już na wodzie nie czuje się już tak bardzo że jest się kurczakiem;)

IMG_20160102_063720.jpg



IMG_20160102_063738.jpg



IMG_20160102_064921.jpg



-- 18 Sty 2016 15:03 --

Wysiadka, wsadzają nas w bryczki konne (biedne małe koniki!) i jedziemy kilka minut do następnej "zagrody". Tu można potrzymać węża boa na szyi;) Dziecku się podoba, ja mam ochotę zrezygnować z dalszej wycieczki;) ale nie mamy wyjścia, byle do wieczora;) w sumie nie było to męczące, nie podobała mi się specjalnie "organizacja" pod białasa, no ale cośtam zobaczyliśmy...

IMG_20160102_075006.jpg



Wysiadka w wytwórni cukierków kokosowych. Stare kokosy są mielone, z wiórków wyciska się sok, który jest gotowany aż nie zgęstnieje, dodawane są owoce jeśli cukierki mają być "smakowe", masa jest wałkowana, ręcznie cięta i pakowana w sreberka;)
Świeże cukierki pycha, te do kupienia już mniej, twarde, ale u nas takich nie ma. Takie toffi trochę, kokosowe?


IMG_20160102_072751.jpg



IMG_20160102_073022.jpg



płyniemy dalej, teraz na lunch (w cenie wycieszki). Knajpka ze stolikami pod dachem (a raczej cztery takie zadaszone miejsca, z jednym budynkiem-centrum dowodzenia-skąd kelnerzy usiłują rozdać jedzenie setkom turystów, kolejna "przetwórnia". Oczekiwanie na jedzenie można umilić sobie oglądając krokodyle czy drzewka owocowe.

IMG_20160102_090810.jpg



Lunch całkiem smaczny:

IMG_20160102_081844.jpg



Płyniemy dalej, na plantację owoców. Niedojedzeni mogą sobie zamówić ślimaki, żaby, węże itp z rusztu;) My ograniczamy się do zimnych napoi i spaceru wśród bananowców, drzew jackfruita, docieramy do pól ryżowych. Gorąco ale przyjemnie:)



Dodaj Komentarz

Komentarze (5)

olajaw 8 stycznia 2016 18:45 Odpowiedz
Super! Wietnamu tu jak na lekarstwo :) Mam nadzieje,że będzie dużo zdjęć :D
popcarol 9 stycznia 2016 09:15 Odpowiedz
W poniedziałek postaram się pociągnąć dalej. Zdjęć zrobiłam 1200, więc jest z czego wybierać ;)
popcarol 19 stycznia 2016 11:54 Odpowiedz
PODSUMOWANIE wycieczki, 16 dni, 14 dni na miejscu.koszty za osobe: złotych (wiadomo zależy od kursu, żeby było łatwiej 10.000 dongów = 2 złote)bilet lotniczy waw-sgn-waw 1899zł / czarter Rainbowbilet lotniczy sgn-dad + posiłek i but. wody (2 usd-nie warto, okropny) 140zł / Vietjetairwiza 25usd+ promesa 9usd = 136złzdjecia do wizy 35złparking waw dzielony na 4 osoby (60 zl/16 dni): 15złtaxi Da Nang-Hoi An dzielona na 4 15złnoclegi hoi an 3 szt 70złnocny bus/pociag hoi an-dalat 60 złnocleg dalat 20złbus dalat-mui ne 26zł5 noclegow mui ne 160złprzejazd mui ne sgn 26zł3 noclegi sgn 120złwycieczka 2dniowa Mekong + nocleg 120złbilet do teatru kukiełek: 36złSUMA: 2.879 zł/osobęW tym noclegi - wyszły średnio w cenie 30-40 zł/osobę (dwójka 60-80 zł) oczywiście można taniej, ale można też sporo drożej;)Do powyższej kwoty dochodzi tylko jedzenie, zamknęliśmy się w kwocie +/- 3.200 zł/osobę, wiadomo można wydać więcej zależy od tego jak dużo/często/co się je i ile alkoholu pije;) no i stołowaliśmy się często na ulicy, wiadomo w knajpach jedzenie droższe, czasem niewiele a czasem sporo droższe.POLECAM! jedźcie, warto! :)
martadg 18 lutego 2016 10:16 Odpowiedz
Cześć! wybieramy się z mężem do Wietnamu w kwietniu i z przyjemnością przeczytałam Wasz opis :-). Mam jedno pytanie - czy bilety na wycieczki / autobusy / inne atrakcje rezerwowaliście na miejscu, czy wcześniej - z domu? Jeśli na miejscu, to kupowaliście je przez internet czy w agencjach / recepcjach?Dziękuję i pozdrawiam!
popcarol 18 lutego 2016 10:41 Odpowiedz
hej!bilety kupowaliśmy dzień wczesniej, na miejscu, w "agencjach". Chodziliśmy po mieście i pytałam w kilku miejscach, dyskutowaliśmy i wybieraliśmy najlepszą dla nas opcję.Miłego wyjazdu! :)