0
popcarol 18 lutego 2016 14:58
Zaczęliśmy odliczanie, za 4 dni lecimy:)

Termin: 22.02-08.03.2016
Bilety: WAW-CMB-WAW ok 1900 zł kupione wieki temu; w tej chwili bilety po 2999 zł/osobę, czarter od Rainbow.
Kto: 4 osoby dorosłe - 1 dziecko 9 lat

Lubię czartery Rainbow, bezpośrednio i dość szybko na miejsce. Godziny lotów dla ludzi lubiących się wyspać, zero koczowania nocami na lotnisku czy powrotu o jakiejś chorej porze.
99% osób na pokładzie to ludzie mający wykupione całe, gotowe pakiety wycieczkowe, robiący wielkie oczy że my tak sami i się nie boimy ;) :)

Plan:
6 dni zwiedzana z wynajętym kierowcą (Buddhika Gomis, polecany na forum)
7 dni leniuchowania przy Rekawa Beach 20 minut od Tangalle
przedostatni dzień - safari Yala (półdniowe) z kierowcą
ostatni dzień - odwóz do Negombo (z kierowcą), na nasz ostatni nocleg
08.03 rano, lot powrotny do Wawy

Koszty wynajęcia kierowcy:
250 USD/osobę za 6 dni/5 noclegów ze śniadaniami
45 USD/osobę za ostatnie 2 dni tj trasa Rekawa-Yala-Rekawa i następnego dnia Rekawa-Negombo

Noclegi podczas objazdówki załatwia Buddhi, śpimy tutaj:

1/Sigiriya 1 noc tutaj, słabe opinie no ale nie bedę narzekać, reszta hoteli mi się podoba
http://www.agoda.com/acme-transit-hotel ... 8e33e0d95b

2/Kandy 2 noce tutaj:
http://www.peakresidencekandy.com/

3/Nuwara Eliya 1 noc:
http://www.royalhills.lk/

4/Ella 1 noc:
http://www.9arch.com/

Wizy przez internet załatwione, 35 USD/osobę, dziecko gratis.

Dom na plażowanie, 8 noclegów, wynajęty przez Airbnb: https://www.airbnb.pl/rooms/2812020

Ostatni nocleg w Negombo - blisko lotniska House of Esanya:
https://www.booking.com/hotel/lk/house- ... df7;dcid=2

Van jaki mamy zarezerwowany na fotkach (trochę za duży, ale bedzie nam w piątkę wygodnie)

nie możemy się już doczekać :)

Dodaj Komentarz

Komentarze (23)

jacek1973 18 lutego 2016 15:52 Odpowiedz
Pozdrów Budke . Pewnie bedzie pamietał ekipe z Krakowa , która robiła drinka w kokosie z Rumem . Rumy słabe ale z mlekiem kokosowym dało sie pic. Generalnie alko na poziomie Egipskim . Hotel w Kandy urywa szczekę , widoki cudowne. Idz na spacer rano na wschód słonca nad jezioro . Po drodze spotkasz małpy . Przejedz sie pociagiem koniecznie ( Ella ) , widoki na ponad 2000 npm. Wycieczka do wioski z degustacja potraw z liscia, wyprawa łodzia , przejazd wozem , sprobuj ostrej papryki z drzewa. Niedroga impreza i tez warto.Mini szczyt Adama rownierz warto. Yala National park to samo , łatwa wycieczka okolo 3-4 h .Generalnie zachecam do porannych spacerów przed wschodem słonca.Mysle że zrobi podobna trase , wiec szykuj sie na niespodzianki i mega wrazenia .
popcarol 18 lutego 2016 16:05 Odpowiedz
:) okjak połączyliście rum z wstawaniem przed wschodem słońca??? :) ;)Trasę mamy zaplanowaną:01 23 02 7-8AM pick up from airport/ Anuradhapura/Mihintale/Dambulla hotel check in02 24 02 Lions rock/Dambulla cave temple/spice grow Mathale/hotel Kandy 03 25 02 Botanical garden after breakfast/Kandy shopping/city tour/evening cultural show + the tooth temple/hotel Kandy04 26 02 Hindu temple on the way/ lunch Ramboda waterfalls/Tea factory Nuwara eliya / clothes market, city and lake05 27 02 Haputale + Liptons seat/ train to Ella / Mini Adams peak/ hotel Ella06 28 02 Old railway bridge/Rawana waterfall , Wevurukannala Buddha temple, Dondra lighthouse, city of Mathara/Drop off near Tangalle
fiki 18 lutego 2016 16:08 Odpowiedz
jacek1973 napisał:Hotel w Kandy urywa szczekę , widoki cudowne. Idz na spacer rano na wschód słonca nad jezioro . Po drodze spotkasz małpy . rano powinny też być w hotelu i na okolicznych daszkach :D
jacek1973 18 lutego 2016 16:21 Odpowiedz
Pierwsza sprawa to alko z PL wchodzi dobrze w tamtym klimacie , jak pojdziesz spac o 21 bo o 18 robi sie ciemno to na 6-7 wstajesz . dzien i noc w poblizu rownika jest praktycznie równy . Rano spacerek z 2h i szybko przechodzi. Zreszta procenty odkazaja i profilaktycznie wskazane w nieduzych ilościach jest duzo jazdy wiec trzeba sie oszczedzac. Rum to tylko dla smaku bo wieksza ilosc psuje nie wchodzi w gre. Wez ładowarki samochodowe bo z tym zawsze był problem. Generalnie posiłki robiłem sam z produktów miejscowych . Przytyłem z 6 kg za sprawa owoców i soków spozywanych w duzych ilosciach ;-)
koala22 18 lutego 2016 16:34 Odpowiedz
Teraz bilet na ten sam lot kosztuje 1999 zł, więc jakiś niezależny podróżnik pewnie do Was jeszcze dołączy :)Pomimo, że jedziecie własnym busem, może spróbujecie się przejechać lokalnym transportem, autobusem lub pociągiem np. w rejonie herbacianym!Udanej zabawy. Sri Lanka jest ekstra.
popcarol 18 lutego 2016 16:34 Odpowiedz
hihialko i my to raczej niezbyt dobry duet, nie bedziemy się raczej odkażać ;) 6 kilo w 2 tygodnie? wow ;) my będziemy sami gotować w drugim tygodniu, obok jest port gdzie można kupić świeże ryby i owoce morza, tam będziemy wstawać raniutko bo inaczej nie będzie obiadu ;)
jacek1973 18 lutego 2016 16:40 Odpowiedz
Taka ciekawostka tyle kosztuje safari z hotelu w , którym byli turysci z TUI i Rainbow do tego pola herbaciane 50 usd , które były 10km od hotelu nad morzem. Rozmawialsmy z turystami z hotelu i cała impreza z pseudo wizytami ( żółwie , herbata , ogrody , safari ) wyszła ich 12tys zł od osoby w tym 14 dni w hotelu ( pełne wyżwienie all dania europejskie ) w poblizu Galle . Organizator TUI Germany .Do tego pilot sugerował zeby nie wychodzic z hotelu .
popcarol 18 lutego 2016 17:24 Odpowiedz
upsmamy płacić 40 usd/osobę za pół dnia, mam nadzieję to uczciwa cena...
koala22 2 marca 2016 20:23 Odpowiedz
Nie, nie. Zły wniosek. To, że bilety są teraz tańsze o jakieś 100 zł niż gdy kupowałeś to nic wielkiego. A nie jedziesz sam tylko z całą gromadą. Nie mógłbyś przewidzieć, czy zostanie na wyprzedaż wystarczająco biletów. No i miałeś czas coś zaplanować. Na drugą Sri Lankę będziesz mógł się wybrać bardziej na wariata ;)Kiedy pierwsze zdjęcie wrzucisz?
popcarol 9 marca 2016 08:20 Odpowiedz
hejwrcili -- 09 Mar 2016 08:20 -- hejwrcili
popcarol 11 marca 2016 16:10 Odpowiedz
23.02Rano jemy śniadanie w hotelu. Jak dla mnie nic smacznego tam nie dają;) no i boję się jeść żeby nie zwracać jak dzień wcześniej ;) Bilety drogie, 4.200 Rs osoba dorosła, dziecko połowę (2.100 Rs).Zwiedzamy male muzeum, a potem wdrapujemy się na skale. Ciężko jest, nie mamy kondycji po zimie, pot się leje strumieniami ;) Trzeba wziąć koniecznie wodę ze sobą, bo na miejscu nie ma gdzie kupić. Widoki mega. Drogo ale zdecydowanie warto. Na dole kupujemy magiczne pudelka na drobiazgi / biżuterię- strugane z drewna - za 2 słonie dajemy 5.000 Rs. Fajna pamiątka, potem tylko w jednym miejscu je jeszcze widziałam. Sprzedawcy dają je do reki i każą otworzyć. Nachalni nie sa. Wszystkie otwierają się w ten sam sposób, wiec jak się rozgryzie jedno to cala resztę tez :)Potem jedziemy do Mathale na plantacje przypraw. Buddhika już wie ze uwielbiam zielsko i jedziemy w miejsce gdzie można kupić nasiona, jest tez szkółka roślin. Oczywiście żadna nie nadaje się do naszego klimatu :) ;) Ale nasiona cudacznych warzyw kupuje, paczuszka 40 Rs wiec myślę ze warto spróbować.Plantacja przypraw tez fajna. Oprowadza nas pan, któremu za fatygę dajemy 500Rs. Oglądamy jak rośnie pieprz, wanilia, kurkuma, drzewa owocowe, rośliny używane do wytwarzania kosmetyków i leków ajurwedyjskich. Potem można kupić różności w sklepiku, ale ceny odstraszające. Mikstura odchudzająca 270 zl :) Ale podobno wystarcza na 2 lata. Kupujemy mały olejek waniliowy za 830 Rs.Jedziemy dalej i zatrzymujemy se przy hinduistycznej świątyni. Jest cudna! Bez biletów wstępu, akurat do 23.02 trwają jakieś uroczystości i nie można wchodzić do środka. Ale z zewnątrz wymiata. Bez biletów wstępu.Późnym wieczorem dojeżdżamy do Kandy. Hotelik super, na uboczu, z pięknym widokiem:http://www.peakresidencekandy.com/Umawiamy się z Budka na tarasie, wystawiamy stolik i krzesełka, robimy drinki i zajadamy ananasy wcześniej kupione. Jest bardzo milo, Budka gra i śpiewa :)Rano po balkonach i trakcji elektrycznej przy hotelu cuda wyczyniają małpy. Gapiliśmy się z godzinkę przed śniadaniem. Lepiej tam nie parkować.. na naszym busie tez były łapki na szybie odciśnięte, po nocy.. Buddhi musiał sprzątać.Jemy śniadanie, tutaj coś można zjeść:) Na deser wybór owoców i lokalne zsiadłe mleko bawole - kurd. Z syropem palmowym. Pycha.Po śniadaniu jedziemy do Pinnawala. Nie mieliśmy tego w planie, ale mamy czas. No i chcemy zobaczyć słonie;) Mamy zamiar nie wchodzić na teren sierocińca (naczytałam się niepochlebnych opinii nt łańcuchów). No i Młoda chce pojeździć na słoniu, Buddhi zna w okolicy punkt gdzie można się przejechać. Akurat jesteśmy tam o 12tej, czekamy chwile gdy słonie wracają znad rzeki do sierocińca. Kupujemy sobie młode kokosy i pijąc mleko czekamy na słonie. (kokosy po 50 Rs/szt). Potem jedziemy na słonie. Kawałek za mostek, jakieś 10 minut jazdy?? po 2.000 Rs za łebka. Dziecko połowę. Nigdy przenigdy. Słonie chodzą jak w transie tam i z powrotem. Kilka w łańcuchach, a jakże. Czekam dłużej żeby wsiąść na takiego bez łańcuchów. Kupiliśmy wcześniej banany dla nich ale nam zabronili je karmin. Pewnie chodziło o to żeby te banany kupić na miejscu... (koszyczek 200 Rs) nie polecam tego miejsca.. echJechałam wcześniej na słoniu na Koh Chang w Tajlandii i było o niebo lepiej, Trasa przez dżunglę, na karku słoniowi siedział chłopaczek mahout i kierował tak by przejechać rożnymi trasami, no i trasa była długa, nie to 200 metrów tutaj....Potem jedziemy do królewskiego ogrodu botanicznego. Wstęp 1.000 Rs / osobę, dziecko polowe. Wybór drzew z całego świata, spory teren minimum na 2h chodzenia. Mnóstwo ludzi, mimo wtorku. Wycieczki szkolne - dzieciaki w białych mundurkach. Na terenie jest knajpka z jedzeniem w formie bufetu, za 950 Rs mozna sie najesc.Na 17.30 jedziemy na wieczorny pokaz / cultural show. W Kandy.super extra. Dziwacznie ubrani panowie graja na bębnach, skaczą, tańczą. Regionalne tance z rożnych miejsc na Sri Lance. Na koniec na zewnątrz chodzenie po ogniu.Budka każe nam stanąć na schodach na pokazie, jest to strzał w dziesiątkę - wszystko widać i można zrobić niezłe zdjęcia. chyba ze jest się mną, i nie ma się dobrego sprzętu - zmierzchało i z komórki niewiele wyszło ;) Koszt 1000 rupii za osobę, dziecko tym razem wchodzi za friko. Warto być wcześniej, by zająć dobre miejsca - sala zapełnia się od pierwszych rzędów. Rezerwacje miejsc polegają na obwiązaniu krzeseł sznurkiem :)Na 18.30 spieszymy się do Świątyni Zeba Buddy, wystawiony będzie ząb liczący 2.500 lat :) Zwiedzamy świątynię, robi wrażenie, Budka ciekawie opowiada o Buddyzmie, pochodach corocznych, przeznaczeniu kolejnych części świątyni, pielgrzymach.Na ok. 20ta wracamy do Peak Residence.Zdjęcia później.
jacek1973 11 marca 2016 16:58 Odpowiedz
a mówiłem żeby płukać zołądek procentami :-)
popcarol 12 marca 2016 09:08 Odpowiedz
:)jeszcze wtedy nie zdążyłam;) ledwo przylecieliśmy, zjedliśmy śniadanie i zaraz w drogę; po pół godziny na krętych drogach mój żołądek się poddał ;)
popcarol 14 marca 2016 12:08 Odpowiedz
26.02Śniadanie w Peak Residence jak poprzedniego dnia. Smacznie i spory wybór nawet (choć bez brawury). Na deser kurd z "miodem" palmowym. Pycha :)Po śniadaniu jedziemy do szlifierni kamieni szlachetnych. Typowa przetwórnia dla turystów znana np z wyjazdów do Turcji ;) Najpierw dla naszej 4 dorosłych i dziecka w klimatyzowanej salce kinowej puszczają nam film, w wersji polskiej :) Oglądamy proces wydobycia, warunki w kopalniach tragiczne. Żmudna niebezpieczna praca. Potem szlifowanie, obróbka, oprawa w złoto, srebro itp.Potem oglądamy 2 salki ze stara biżuteria. I przekrój przez kopalnie. I piętro z wyrobami ze zlota (kamienie oprawione w złoto). Nic nie kupujemy, przechodzimy na piętro wyżej gdzie to samo tylko w srebrze;) Ceny spore, ale można się szarpnąć, w PL chyba średnio można kupić kamienie księżycowe czy agaty z gwieździstym rozbłyskiem w środku.Same cuda:) Corka nie chce stamtąd odjechać;)Wyruszamy w długą podróż do Nuwara Eliya. Po drodze kilkakrotnie stajemy w punktach widokowych i cykamy fotki. W jednym Tamilki które za zdjęcie chcą 4 dolary :)Droga bardzo kreta, wiec ciesze się ze zjedzone śniadanie zostaje na miejscu;)Prawie na miejscu zwiedzamy fabrykę herbaty. Pani ubrana w sari ciekawie opowiada o procesie produkcji. cykamy fotki choć oficjalnie wisi zakaz. Na wejściu informacja chyba do Chińczyków o zakazie plucia na terenie fabryki :)Dajemy pani napiwek 500 Rs za oprowadzenie. Idziemy na gratisowa herbatę (smaczna!) i potem na male zakupy w sklepiku. Zostawiamy tam 8.000 Rs nie wiem czy Budka dostał od tego prowizje?Herbaty drogie, ale ładnie opakowane dobre na prezenty. Ceny 700-2.500 / paczuszkę w zależności od wagi. Najdroższa jest biała herbata. Panie sprzedawczynie pytają skąd jesteśmy, na hasło Polska uśmiechają się i mówią ze lubią polskie krówki. Dobrze ze wzięliśmy ze sobą, mila sytuacja, obdarowaliśmy je kilkoma garściami :)Docieramy do hotelu Royal Hills ok 14.30. Hotel? ok 6/10 punktów. Niby czysto, ale.. smrodek w łazience. Lobby super, na przywitanie dostajemy gratisowy soczek/napój. Net na 3-cim pietrze nie działa, surfuje wieczorkiem z lobby. Po szybkim ogarnięciu się jedziemy z budka do miasta coś zjeść. Oglądamy stara pocztę, kupujemy i wysyłamy kartki do PL (jeszcze nie dotarły;) kartki 25 rs, znaczki do PL tez 25 Rs. Pewnie dlatego nie dotarły ;) Potem idziemy na targ owocowy.Umawiam się z Budka żeby dal nam godzinkę czasu wolnego, który spędzamy włócząc się po miasteczku i robiąc zakupy w większym markecie (jeden z większych jeśli nie największy do tej pory).Mieliśmy tu zerknąć na "oryginalne" ciuszki, ale targ / miejsce z kilkoma/kilkunastoma sklepami akurat w remoncie. Na jednym ze stoisk nieopodal pytam o fajna kurtkę North Face, cena niewiele niższa niż w PL, odpuszczamy.Wracamy do hotelu, padamy. Tu było najchłodniej. Zmarzliśmy zwiedzając. Nawet do przykrycia zamiast prześcieradła jest kołderka. Wygrzebuje z walizki ciuchy w których przyjechaliśmy i następnego dnia rano ubieramy długie spodnie i długie rękawy. A było jakieś 22 stopnie ;)27.02Po śniadaniu (jajka, tosty, owoce, kawa/herbata, soczek = standard) jedziemy ok 10 km poza miasteczko zwiedzić tutejszy ogród botaniczny. Bardzo ciekawy, położony na zboczu, prawie pusty, z fajna szkółka w środku. Niestety nic nie kupuje, ale mogłyby w Polsce być takie ceny rozsad :) 25-40-50 Rupii / szt :) Robimy zdjęcia, karmimy małpy bananami (dużo mniej i bardziej dzikie niż w ogrodzie w Kandy).Potem jedziemy na plantacje herbaty zrobić sobie parę fotek. Nie spotykamy Tamilek, akurat faceci którzy chyba pielą te krzewy (a nie zrywają listki) jedli śniadanie, ale z nimi nie chcieliśmy mieć fotek ;)Dalej Budka wiezie nas na stacje Nanu Oya, gdzie czekamy prawie 1,5 na opóźniony pociąg na który Budka zrobił nam rezerwacje - w kierunku Ella. Milo rozmawiamy sobie w międzyczasie obserwując ludzi i turystów (tez ludzi;) - nie chciałam użyć słowa lokalsow;) Budka kupuje nam banany i krakersy na drogę i nie chce za nie kasy.Pociąg przyjeżdża, miejsca mieliśmy trochę zamieszane w jednym przedziale, ale zamieniamy się z Czeszkami z Pragi i jedziemy razem :) Mamy bilety trzeciej klasy, bez klimy - sa wiatraki - ale jest przyjemnie, można otworzyć okno, drzwi sa otwarte i jedzie się super. Nie chciałam pierwszej klasy a w drugiej wszystkie miejsca były wykupione - może sa bardziej miękkie siedzenia, ale prócz tego coś jak u nas w PKP na Slasku na krótkich trasach - TLK? ;)Trasa liczy 65 km, jedziemy ok 2h. Po drodze cudne widoki, zwłaszcza przez pierwsza 1/3 trasy. Potem trochę tarasów z uprawami i upraw "na płasko". Jadąc w te stronę lepiej mieć miejsca po prawej stronie pociągu, stojąc przodem do kierunku jazdy. Akurat takie mamy:) Ja polowe drogi spędzam siedząc w otwartych drzwiach. W PL nie do pomyślenia, u nich pewnie to się skończy jak jakiś turysta wypadnie... miejscami trzeba się było porządnie trzymać, kilka razy przejeżdżamy przez estakady i lepiej nie wypaść, jednak ;)Koszt biletów dla 4+1 osób: 2.000 Rs, kupił je na swój koszt Buddhika.Niedaleko docelowej stacji w Ella zaczyna padać. Jesteśmy przygotowani - mamy kurtki niby wodoodporne. Ale to na niby deszcz w PL, nie taka ulewę jak tutaj;)Wysiadamy i dochodzimy do daszku nad stacja i jesteśmy przemoczeni. Deszcz jest ciepły i mamy z tego kupę śmiechu :) Nie wyrzucamy biletu, sa one zbierane przy opuszczaniu stacji - nie wiem czy nie byłoby jakichś nieprzyjemności / pogadanki gdybyśmy ten bilet zostawili w pociągu?Na stacji czeka na nas Budka. Zawozi nas do hotelu, dzisiaj śpimy w stosunkowo nowym / jeszcze nie wykończonym?? hotelu 9ArchJest blisko 9Arch Bridge - zabytkowego wiaduktu z 9 lukami, po którym jeszcze normalnie jeżdżą pociągi, stad nazwa. Wiadukt oglądamy na spacerze następnego dnia.W hotelu zostawiamy walizki i się przebieramy w suche rzeczy. Potem Buddhi wiezie nas na obiad, dzisiaj testujemy knajpę niby lokalna ale jednak pod turystów. Potem kilkakrotnie próbowałam kupić dla Młodej Rotti ze słodkim nadzieniem (banany z czekolada, pyyycha!! ale bez powodzenia).Jemy rotti (porcja 380 rupii), popijamy sokiem (190-220 Rs). Duze danie trochę mięsa, warzywa, ryz - 700 Rs.Wieczorem gramy w bilarda (sala miedzy naszymi pokojami, gratis). Ja zostaje z Młodą. Reszta jedzie na masaż ajurwedyjski całego ciała. Koszt 4.000 Rs/os. Wracają wymiętoszeni i mega zadowoleni, wiec chyba warto ;)
popcarol 17 marca 2016 12:04 Odpowiedz
28.02Zjadamy smaczne serwowane śniadanie w hotelu 9Arch.Buddhi potem daje nam wskazówki jak wejść na Little Adam's Peak. Okazuje się ze krótsza droga wiedzie spod hotelu właśnie.Wędrówka jest mila i przyjemna, ciut bardziej stromy kawałek na samym końcu. Jest przyjemnie chłodno. Świetny spacer na ok 1,5 h tam i z powrotem.Dookoła herbaciane pola, na koniec trochę kamiennych schodków. Sigiriya była zdecydowanie bardziej wymagająca.Potem jedziemy pod Ravana Waterfall. Mozna się kąpać, jest gorąco, a woda świeża i przyjemnie zimna. Nie mamy jednak strojów wiec tylko chlapiemy się trochę na bosaka, kupujemy po gotowanej kukurydzy (50 Rs) i jemy :)Dalej zatrzymujemy sie na chwile nad jeziorem. Przyjemna, chłodna, czysta woda. Kapie sie kilka osob. My znowu odpuszczamy;)I jedziemy zwiedzać fabrykę trzciny cukrowej. Niestety nie można tu było robić zdjęć. Ale zrobiło to na nas mega wrażenie, polecam, koniecznie namówcie Budke żeby Was tam zabrał:) Nie jest to obiekt przystosowany pod turystów. Brakuje barierek, a nasz sanepid by to zamknął nie wchodząc do środka, nawet;)Ale obiekt wielki. Położony wśród hektarów obsadzonych trzcina. Wielkie ciągniki z naczepami zwożą stosy trzciny do fabryki. Już nie pamiętam szczegółów, ale jakieś ogromne ilości tam przerabiają. Chodzimy po estakadach, próbujemy najpierw soku, potem melasy, na koniec obserwujemy jak z blotka melasowego uzyskuje się suchy cukier. Robi wrażenie.Dajemy 500 Rs gościowi który nas oprowadzał.Dojeżdżamy do Rekawa, miejscowości przed Tangalle gdzie wynajęłam domek na plaży. Nie bez trudu trafiamy na miejsce, domek nie ma nazwy, pół dnia próbujemy się dodzwonić do gościa, który domkiem się opiekuje. Właścicielka mieszka w Australii. Zostawiamy bagaże i z Budka jedziemy jeszcze po zaopatrzenie. Kupujemy furę jedzenia (w Tangalle, sklep Fresh Food). Wcześniej po drodze zatrzymaliśmy się przy drodze przy straganach z owocami, gdzie zaopatrujemy się w arbuzy, banany, papaje, drewniane jabłka i trochę warzyw, w tym moja ulubiona okrę, za kilka siatek świeżych produktów płacimy 2000 Rs. Zegnamy się z Budka. Przyjedzie do nas znowu za parę dni, na ostatnie 2 dni na SL.29.02 - 06.03Spędzamy te dni leniąc się w domku na plaży. Gotujemy, jemy na tarasie. Pływamy, spacerujemy. Ogródek dzielimy z gekonami, żabami które chodzą po ścianach. W nocy ogród roi się od raków pustelników i krabów. Za płotem pluskaja się żółwie, oglądamy je przynajmniej godzinę dziennie.Dwukrotnie jedziemy po zaopatrzenie do Tangalle, lokalnym autobusem. Koszt śmieszny, 26 Rs w jedną stronę, a jazdy ok 25 minut. Drugim razem jedziemy dla przyjemności bardziej niż w konkretnej potrzebie, wracając wsiadamy w zły autobus - w dobrym kierunku ale nie jedzie przez Rekawę. wysiadamy w miejscowości Ranna i na krzyżówce łapiemy nasz autobus :)Kąpiemy się pierwsze parę dni w naturalnym basenie na plazy, codziennie zasilanym w świeżą wodę. Pływy są, ale niewielkie. Basenik pod koniec naszego pobytu jednak wysycha i kąpiemy się w lagunie tuż za portem.Mały port z łódkami okolicznych mieszkańców mamy pod samym domem, można tam kupić świeże ryby i owoce morza. Łódek naliczyłam ponad 60. Rano spacerujemy, podglądamy rybaków wyciągających sieci z morza. Wspaniały czas w super miejscu.07.03Przyjeżdża do nas Budka, jesteśmy po śniadaniu. Jedziemy do Yala na popołudniowe safari. Czekamy na kierowcę z jeepem - kolegę Budki, nad jeziorem. Jest niedziela, pełno rodzin spędzających czas nad woda, jedzących, piknikujących. Kupujemy lody po 50 Rs i kukurydze po 50 Rs. Ceny na SL są super - nie sa zawyżone w turystycznych miejscach. Gospodarka sterowana, prawie wszystkie ceny sa nadrukowane. W supermarketach, sklepach mniejszych i większych, tez np na miodzie palmowym który kupiłam na targu w Tangalle (duża butelka 750ml za 220 czy 230 Rs). Podejrzewam ze dlatego tez np po drodze na Little Adams Peak, czy na szczycie, brak stoisk z napojami. Nikomu się nie opłaca handlować w takim miejscu, mimo ze turyści zapłaciliby pewnie kilkakrotnie zawyżoną cenę za zimne napoje.Budka dzwoni po swojego znajomego, za 40 USD/osobę jeździmy ponad 3,5h po parku, aż się prawie ściemniło. Park jest super. Ale mimo popołudnia jest dość ciasno, naprawdę sporo jeepow. Spędzamy długie minuty przejeżdżając w kurzu przez krzaczory, żeby dojechać do punktu w którym pasa się czy odpoczywają zwierzaki.Zaraz za brama bajorko z krokodylami, marabutami, czaplami. Potem tukany. Słonie. Słoń na drodze pakował trąbę do jeepów, chciał zjeść naszego arbuza:) Gepard był w krzakach, udało nam się zobaczyć kawałek skóry, ale chyba szkoda było czasu zmarnowanego w kolejce jeepów żeby do tego krzaka podjechać;) W sumie trochę żałuję że nie wybraliśmy Udawalawe, jednak.Dzień uważam za udany. W drodze powrotnej Budka stawia nam kolacje, kothu rotti i rotti na wynos. Jemy na naszym tarasie. Potem miło spędzamy wieczór grając na gitarze i rozmawiając.Następnego rana jemy śniadanie i zbieramy się do odjazdu. Ogarniamy mieszkanie. Nie czekamy na gospodarza, trochę niegrzecznie, bo udało nam się wyrobić wcześniej niż na umówioną 10tą.Jedziemy pod latarnię morską obok Matary. Przepięknie.Dalej stajemy w Galle, zwiedzamy stare miasto, spacerujemy murami obronnymi nad skarpą nad morzem. Znowu nic nie jest pozabezpieczane;) Jest gorąco. Kupujemy lody na patyku po 30Rs które szybciej się roztapiają niż nadążamy je jeść;) Obserwujemy dzieciaki które własnie skończyły zajęcia i stoją śmiejąc się po kolana w wodzie, w swoich białych mundurkach. Fajny kraj, bardzo przyjemni, mili i czyści ludzie. Na ulicach tez czyściutko, choć jak to w Azji każdy przy domu ma mały bałaganik. Ale to samo jest i na naszej wsi, mnóstwo przydasi na później ;)Potem stajemy na targu gdzieś - nie pamiętam miejscowości - SUPER. Sprzedający krzyczą ceny swoich towarów, jest bardzo głośno i tłoczno. Kupujemy banany które mamy zamiar przywieźć do PL.Gdy dojeżdżamy do hotelu jest ciemno.Dzisiaj śpimy w guesthousie w Negombo, Home of Esanya. Wszystko ok, przemiła gospodyni. Pokoje z wiatrakiem ale w środku nocy mam atak paniki/klaustrofobii. Jest mega lepiąco, brr, skóra mi cierpnie na samo wspomnienie. Nigdy więcej;)Rano Budka przyjeżdża po nas i odwozi na lotnisko. Śniadanie zamawiamy na 6ta rano, a rozliczamy się z gospodynią poprzedniego wieczoru.Żegnamy się z Budką i wracamy do PL. Lot bez przygód, o czasie.Koszt wycieczki za osobę:1899zł za bilet80 eur za domek na plaży/osobę, 8 noclegówwiza 35 USD400 USD wymienione na rupie i wydane. Przywożę pół walizki jedzenia, mleka kokosowego, dżem z jabłek drewnianych, mnóstwo przypraw, mydełka sandałowe Rana (już widzę że za mało kupiłam).POLECAM kraj jako taki, bardzo ciekawy. Można się wybrać praktycznie przez cały rok poza deszczami kwiecień/maj i listopad.Wybieramy się jeszcze w sierpniu, tym razem na cel Jaffna i plażowanie w Trincomalee.
xladystarrrdustx 8 kwietnia 2016 03:45 Odpowiedz
@popcarol! Czekałam na Twoją relację :DBrzmi troszkę jakbyś nie była do końca zadowolona, choć jasne, że podobało Ci się plażowanie ;) Szkoda strasznie tych korków w Yali - nie wiem czy to ja byłam szczęściarą, ale nasz kierowca sprawnie omijał wszelkie zgrupowania i moje wspomnienia z parku są niesamowite!Następnym razem będę Cię mocno namawiać na Polonnaruwę ;)No i - kupiłaś to mydło sandałowe, dziewczyno? :pPozdrawiam serdecznie
popcarol 8 kwietnia 2016 08:05 Odpowiedz
Jasne że kupiłam, 6 sztuk:) Dzięki, jest świetne. Zadowolona? Jasne że jestem, choć starałam się obiektywnie opisać co i jak. Wrażenia niesamowite, to fakt. Następnym razem Pollonaruwa i Udawalawe, do porównania:) ;)
xladystarrrdustx 9 kwietnia 2016 03:32 Odpowiedz
popcarol napisał:Jasne że kupiłam, 6 sztuk:) Aaaaaj, no to teraz zazdroszczę! Ten zapach na skórze niezmiennie wraca mnie na Lankę i poprawia humor :) Mam nadzieję, że i Tobie też!Cieszę się, że jednak na plus wyprawa. Myślę, że Lanka jest tak fajna i zróżnicowana, że można do niej wracać - ja planuję, i tym razem nie odpuszczę ani Jaffny, ani Trincomalee! I zrobię konkretny zapas mydła i olejku king coconut ;)Dzięki za zabranie mnie na chwilkę na wyspę przez Twoje zdjęcia! Bardzo są fajne i rzeczywiście przywracają wspomnienia.
popcarol 9 kwietnia 2016 09:38 Odpowiedz
hej!jakbys sie wybierala i nie miala z kim, daj znac, tez mam ochote i na Trinco i wczesniej na polnocy na Jaffne:)Mydelka niestety czesciowo rozdane, jedno juz prawie wymydlilam, 2 zostaly.. troche malo kupilam, dosc malo wydajne sa:) ale zapach nieziemski, mam to samo co Ty :) taaaak, zapasy tez bym teraz zrobila :)pozdrawiam serdecznie:)Karolina
aviel 10 kwietnia 2016 17:19 Odpowiedz
Witam też też jestem na etapie planowania wycieczki na Sri Lanka właśnie napisałam do waszego pana przewodnika. Popraw mnie jeśli się mylę ale wygląda na to że wszystko jest w cenie za wyjątkiem posiłku wieczornych i obiadów. Zastanawiam się czy są jakieś miejsca które warto odpuścić sobie albo takie których warto spędzić więcej czasu. Mam sześć dni na Sri Lanka bez plażowania. Dziękuję za odpowiedź.
becek 10 kwietnia 2016 17:51 Odpowiedz
oczywiście ze sąale to jest sprawa indywidualna
xladystarrrdustx 11 kwietnia 2016 01:21 Odpowiedz
Tak jak to rzekł @becek, co odpuścić, a co zobaczyć , to bardzo indywidualna kwestia. Jeśli dasz nam znać , co Cię najbardziej intersuje, jak lubisz spędzać czas i po co na tą Lankę jdziesz, to postaramy się pomóc :)
popcarol 11 kwietnia 2016 08:02 Odpowiedz
Aviel, tak jak piszesz, my sié umawialismy na wszystko prócz kolacji i wejsciówek. Tak jak pisza przedmowcy co odpuscic - to bardzo indywidualna sprawa, ja bym chciala pojechac do Polonaruvy i na polnoc, Jaffna, i na wschod do Trinco. Co odpuscic? Yala na rzecz Udawalawe, chociaz ze nie wiem chyba gorzej trafilismy, po prostu.Wietnam juz zrobilismy, ale tez wrocimy, bo polowa nie zaliczona - 2 tygodnie to za malo zeby liznac calosc... Mydla w zasadzie do zalatwienia, piszemy do Budki, przysyla do PL wraz z kolejnymi wracajacymi zadowolonymi klientami z Polski :)