Relacja ma być docelowo krótka, miła i przystępna:) A właściwie miało jej nie być, głównie z uwagi na fakt, iż 95% miejsc uwzględnionych w okołoweekendowej wyprawie została wszem i wobec opisana i sfotografowana przez użytkowników f4f, a więc nic tu po niej - pomyślałem. Magia Islandii jednak zwyciężyła, a moje wyobrażenia o tej porze roku przeszły wszelkie oczekiwania, mimo, że był to mój 3ci raz na tej wyspie (nie ostatni
:D ).
Ale po kolei, wyprawa miała miejsce w dniach 26-29.02 br.Lot z Gdańska w piątkowe popołudnie, powrót w poniedziałkowy wieczór.Pierwszy, krótki wieczór w Keflaviku to spacer po ładnie oświetlonym nabrzeżu oraz namiastka zorzy polarnej.Nocleg ze śniadaniem w Svetin Guesthouse.
Z rana na lotnisku czekała na nas pani z Fair Car (notabene Polka), która po sprawnej i szybkiej akcji wręczyła nam kluczyki do VW Caddy. Choć nie ukrywam - legenda krążąca wokół Yarisa wypożyczonego przez Washingtona kusiła
:mrgreen: Startujemy jak najszybciej, bo i pogoda od rana wymarzona.Kierujemy się jedynką na południowy wschód, w planie Seljalandsfoss, Skogafoss, Vik i tyle dalej na ile czas i pogoda pozwoli.
Pogoda tego dnia to bajka. Nigdy jeszcze nie spotkałem się, aby przez cały dzień praktycznie nie było wiatru i cały dzień świeciło słońce.A przypominam, podróż pod koniec lutego.
Dojeżdżam do Viku od innej strony niż przed czterema laty.Temperatura odczuwalna około 15.stopni, a jak wiadomo, byliśmy nad samym oceanem (zdjęcia robione około godziny 16).
Ostatecznie tego dnia docieramy pod kanion Fjaðrárgljúfur - oczywiście nie ma nikogo oprócz nas. Podobnie jak w wyprawie @nicieja, nie dojeżdżamy pod sam kanion, ale i tak niedaleko.Lekki trekking o zachodzie słońca i zostajemy w tym miejscu na noc - spanie w aucie.Gwoli statystyki, kanion ma 2 km długości i maksymalnie 100 metrów wysokości.Z wodospadem na końcu robi niesamowite wrażenie.Oczywiście nie uświadczymy tu Chińczyków.
Zmrok zapadał,a na niebie...
Moja pierwsza prawdziwa aurora w życiu, w dodatku udokumentowana, a więc radość tym większa.
:P
c.d.n.
-- 05 Mar 2016 23:47 --
W nocy zbyt długo nie śpię. Emocje robią swoje, ok. 6 rano, gdy jeszcze jest ciemno (na Islandii pod koniec lutego jasno jest przez około 10 godzin) ruszam dalej w kierunku Jokulsalron. Na 13.00 mamy zarezerwowaną wyprawę do lodowej jaskini (Crystal Cave).
Im bardziej na wschód tym więcej śniegu, poranek niezmiennie piękny.
Gdy dojeżdżamy pod lagunę, poranny spacer po plaży, śniadanie, krótka drzemka i jazda na umówione miejsce spotkania (16 km na wschód od Jokulsalron, 58 km na zachód od Hofn).
Ten szatan po lewej był nasz, po prawej jakieś inne auto
:mrgreen:
Foczki - modelki, leżące na wybiegu prawie w równych odstępach
;) Generalnie mnóstwo fok w swoim naturalnym środowisku, piękny widok.W lecie to ciężej uświadczyć, bo nie wylegują się tak beztrosko na krach.
O 13 ruszamy na podbój lodowej jaskini. Jest to jedna z tych atrakcji na Islandii dostępnych wyłącznie od listopada do marca.Nie jest to tania zabawa - 19.900 ISK (ok 600zł) od osoby, ale cóż
:D
Do jaskini jedziemy terenówką ok. 45 min.W tym roku na jedną z dwóch jaskiń zeszła lawina i tym samym wszyscy kierują się do jednej, a tym samym - jest nieco tłoczno.Co więcej, tego ranka były tam kręcone sceny do filmu z Jackie Chanem
:!: (nie, nie widziałem aktora
;) ).Na miejscu dostajemy raki, kaski oraz instrukcje, że może być nieco klaustrofobicznie.
W samej jaskini przebywamy niecałą godzinę. Wszędzie dookoła turkusowy lód. Wrażenie niesamowite. Oczywiście nieco magię miejsca zabija ilość ludzi, ale firmy zajmujące organizacją wycieczek do jaskiń starają się sprawnie dyrygować wycieczkami, aby nie nastąpiło przepełnienie.Mimo wysokiej ceny - polecam każdemu na zimowej Islandii.
Powoli trzeba kierować się w drogę powrotną. Pogoda znacznie się pogarsza. Nocleg tego dnia w okolicach Seljalandsfoss. Autem kołysze solidnie na wietrze.Być może i tego dnia była zorza, ale zmęczenie wzięło górę.
Przed wschodem słońca ruszam autem w kierunku Golden Circle, coraz mocniej pada śnieg, niemniej jednak miło być pierwszym danego dnia w okolicach Gulfossa.
8-)
Geysir to moim zdaniem najbardziej przereklamowana atrakcja Islandii. Owszem napewno bywa tu pięknie, ale obecnie doszło do sytuacji gdzie wśród setek ludzi ze statywami, ipadami, ajfonami latał nawet dron
:roll: Ulatniamy się po krótkim obchodzie.
Do Keflaviku wracamy przez Selfoss udając się na basen.W cenie 900 ISK miło było wziąć prysznic i wykąpać się w basenie z temp. ok. 40 stopni.
;) Wcześniej jeszcze spacer wokół krateru Kerið (wstęp 400ISK) i wodospad z mini-elektrownią jako wisienka na torcie.
Islandia, jak i cała północ to niezmiennie moja miłość i pasja, którą nadal zamierzam eksplorować.
Z drugiej strony liczę, iż relacja może przekonać tych mających wątpliwości co do podróży na wyspę w innych miesiącach jak lato.
Co do kosztów - wyprawa była dla mnie prezentem na 30.urodziny, więc nawet nie wiem ile kosztowały loty.
;)
Tak samo z noclegiem w Svetin guesthouse, ale coś około 8000ISK (240zł za 2 os) Wypożyczenie Caddy na 3 dni - 86 euro + paliwko 350zł (przejechane 800km) Jedzenie w całości z PL Jaskinia lodowa 19900ISK - 600zł Wstęp na Kerið - 400 ISK
W sumie:-bagaż: 1 podręczny oraz 1 rejestrowany,-jedzenie w całości z PL,-1 śpiwór puchowy (gęsi puch), 1 zwykły syntetyczny,-materac,-bez poduszek, ja ich osobiście nie używam, pod rozwagę dmuchana poduszka podróżna (rogal),-temperatura w aucie do wytrzymania, w puchowym śpiworze b.ciepło, w tym gorszym po prostu spałem w ciuchach.W najgorszym wypadku można na troche odpalić auto
8-)
Co za zdjęcia, rewelacja, cóż za wyprawa! Gratulacje! Widzę, że auto z faircar.is - nie miałeś z nimi problemu po powrocie?Odbierał Einar czy jego brat lub ktoś inny? Ja pożyczyłem u nich drugi raz (teraz w styczniu) i wycięli kosmiczny numer KILKA TYGODNI po powrocie: Nagle po takim czasie dostrzegli rysę na masce (takiego samego Caddy) i wzięli sobie 800 EUR z karty na urojoną naprawę...Gdyby i Ciebie taki "zonk" spotkał - odezwij się, bo w sieci coraz więcej piszą o tej ich "opóźnionej" praktyce/taktyce.A póki co jeszcze raz najlepsze gratulacje za taką wyprawę i pełne uznanie za foty! Jestem pod wrażeniem - super czas/aura/wybór! Rewelacja!
U mnie (odpukać) odbyło się bez zastrzeżeń.Z lotniska odebrała nas dziewczyna z Polski (imienia nie pamiętam),a w samym biurze także urzędował nasz rodak.Wszystko obyło się sprawnie i bez komplikacji.
Hej! Mam do Was ogromną prośbę. Czy moglibyście poświęcić max. 5 minut na wypełnienie nieskomplikowanej ankiety odnośnie Islandii? Jest mi bardzo potrzebna do pracy magisterskiej. Byłabym bardzo, bardzo wdzięczna!
:) Link do ankiety: http://ebadania.pl/63e2d843e8e295c7
miejsc uwzględnionych w okołoweekendowej wyprawie została wszem i wobec opisana i sfotografowana przez użytkowników f4f, a więc nic tu po niej - pomyślałem. Magia Islandii jednak zwyciężyła, a moje wyobrażenia o tej porze roku przeszły wszelkie oczekiwania, mimo, że był to mój 3ci raz na tej wyspie (nie ostatni :D ).
Ale po kolei, wyprawa miała miejsce w dniach 26-29.02 br.Lot z Gdańska w piątkowe popołudnie, powrót w poniedziałkowy wieczór.Pierwszy, krótki wieczór w Keflaviku to spacer po ładnie oświetlonym nabrzeżu oraz namiastka zorzy polarnej.Nocleg ze śniadaniem w Svetin Guesthouse.
Z rana na lotnisku czekała na nas pani z Fair Car (notabene Polka), która po sprawnej i szybkiej akcji wręczyła nam kluczyki do VW Caddy. Choć nie ukrywam - legenda krążąca wokół Yarisa wypożyczonego przez Washingtona kusiła :mrgreen: Startujemy jak najszybciej, bo i pogoda od rana wymarzona.Kierujemy się jedynką na południowy wschód, w planie Seljalandsfoss, Skogafoss, Vik i tyle dalej na ile czas i pogoda pozwoli.
Pogoda tego dnia to bajka. Nigdy jeszcze nie spotkałem się, aby przez cały dzień praktycznie nie było wiatru i cały dzień świeciło słońce.A przypominam, podróż pod koniec lutego.
Dojeżdżam do Viku od innej strony niż przed czterema laty.Temperatura odczuwalna około 15.stopni, a jak wiadomo, byliśmy nad samym oceanem (zdjęcia robione około godziny 16).
Ostatecznie tego dnia docieramy pod kanion Fjaðrárgljúfur - oczywiście nie ma nikogo oprócz nas. Podobnie jak w wyprawie @nicieja, nie dojeżdżamy pod sam kanion, ale i tak niedaleko.Lekki trekking o zachodzie słońca i zostajemy w tym miejscu na noc - spanie w aucie.Gwoli statystyki, kanion ma 2 km długości i maksymalnie 100 metrów wysokości.Z wodospadem na końcu robi niesamowite wrażenie.Oczywiście nie uświadczymy tu Chińczyków.
Zmrok zapadał,a na niebie...
Moja pierwsza prawdziwa aurora w życiu, w dodatku udokumentowana, a więc radość tym większa. :P
c.d.n.
-- 05 Mar 2016 23:47 --
W nocy zbyt długo nie śpię. Emocje robią swoje, ok. 6 rano, gdy jeszcze jest ciemno (na Islandii pod koniec lutego jasno jest przez około 10 godzin) ruszam dalej w kierunku Jokulsalron. Na 13.00 mamy zarezerwowaną wyprawę do lodowej jaskini (Crystal Cave).
Im bardziej na wschód tym więcej śniegu, poranek niezmiennie piękny.
Gdy dojeżdżamy pod lagunę, poranny spacer po plaży, śniadanie, krótka drzemka i jazda na umówione miejsce spotkania (16 km na wschód od Jokulsalron, 58 km na zachód od Hofn).
Ten szatan po lewej był nasz, po prawej jakieś inne auto :mrgreen:
Foczki - modelki, leżące na wybiegu prawie w równych odstępach ;) Generalnie mnóstwo fok w swoim naturalnym środowisku, piękny widok.W lecie to ciężej uświadczyć, bo nie wylegują się tak beztrosko na krach.
O 13 ruszamy na podbój lodowej jaskini. Jest to jedna z tych atrakcji na Islandii dostępnych wyłącznie od listopada do marca.Nie jest to tania zabawa - 19.900 ISK (ok 600zł) od osoby, ale cóż :D
Do jaskini jedziemy terenówką ok. 45 min.W tym roku na jedną z dwóch jaskiń zeszła lawina i tym samym wszyscy kierują się do jednej, a tym samym - jest nieco tłoczno.Co więcej, tego ranka były tam kręcone sceny do filmu z Jackie Chanem :!: (nie, nie widziałem aktora ;) ).Na miejscu dostajemy raki, kaski oraz instrukcje, że może być nieco klaustrofobicznie.
W samej jaskini przebywamy niecałą godzinę. Wszędzie dookoła turkusowy lód. Wrażenie niesamowite. Oczywiście nieco magię miejsca zabija ilość ludzi, ale firmy zajmujące organizacją wycieczek do jaskiń starają się sprawnie dyrygować wycieczkami, aby nie nastąpiło przepełnienie.Mimo wysokiej ceny - polecam każdemu na zimowej Islandii.
Powoli trzeba kierować się w drogę powrotną. Pogoda znacznie się pogarsza. Nocleg tego dnia w okolicach Seljalandsfoss. Autem kołysze solidnie na wietrze.Być może i tego dnia była zorza, ale zmęczenie wzięło górę.
Przed wschodem słońca ruszam autem w kierunku Golden Circle, coraz mocniej pada śnieg, niemniej jednak miło być pierwszym danego dnia w okolicach Gulfossa. 8-)
Geysir to moim zdaniem najbardziej przereklamowana atrakcja Islandii. Owszem napewno bywa tu pięknie, ale obecnie doszło do sytuacji gdzie wśród setek ludzi ze statywami, ipadami, ajfonami latał nawet dron :roll: Ulatniamy się po krótkim obchodzie.
Do Keflaviku wracamy przez Selfoss udając się na basen.W cenie 900 ISK miło było wziąć prysznic i wykąpać się w basenie z temp. ok. 40 stopni. ;) Wcześniej jeszcze spacer wokół krateru Kerið (wstęp 400ISK) i wodospad z mini-elektrownią jako wisienka na torcie.
Islandia, jak i cała północ to niezmiennie moja miłość i pasja, którą nadal zamierzam eksplorować.
Z drugiej strony liczę, iż relacja może przekonać tych mających wątpliwości co do podróży na wyspę w innych miesiącach jak lato.
Co do kosztów - wyprawa była dla mnie prezentem na 30.urodziny, więc nawet nie wiem ile kosztowały loty. ;)
Tak samo z noclegiem w Svetin guesthouse, ale coś około 8000ISK (240zł za 2 os)
Wypożyczenie Caddy na 3 dni - 86 euro + paliwko 350zł (przejechane 800km)
Jedzenie w całości z PL
Jaskinia lodowa 19900ISK - 600zł
Wstęp na Kerið - 400 ISK