Rozpoczynam relację z podróży na weekend do Australii. Mam nadzieję, że moje zapiski, zdjęcia i przemyślenia okażą się ciekawe i być może zainspirują kogoś z Was do podobnego szaleństwa. W przypadku pytań pozostaję jak zwykle do dyspozycji. Postanowiłem prowadzić relację na żywo, dlatego zapraszam do śledzenia tego wątku. Nowe informacje powinny być publikowane codziennie.
Poniżej zamieszczam mapkę, z której wynika, że do pokonania mam około 36 tysięcy kilometrów. Harmonogram podróży prezentuje się następująco:
14 marca – Abu Dhabi, Dubaj 15 marca - Doha 16 marca - Singapur 17, 18 marca - Kuala Lumpur i okolice 19 marca – Melbourne 20, 21 marca – Sydney
Wycieczkę rozpoczynam z dworca PKS w Poznaniu, skąd PolskimBusem w cenie 25 złotych pojechałem do Berlina na dworzec ZOB. Niestety nadal miejsca nie są numerowane, przez co zawsze mniej cierpliwe osoby robią zamieszanie podczas wchodzenia do autobusu. Na plus zdecydowanie dostępne WiFi oraz gniazdka przy każdym siedzeniu. Na lotnisko Tegel z dworca autobusowego możemy dojechać kombinacją kolejki S41 oraz autobusu TXL. Taka podróż zajmie nam z przesiadką ok. 30 minut.
Na TXL udaję się do saloniku British Airways Terraces Lounge (dzięki statusowi Silver w Executive Club). Jest on minimalnie lepszy od poczekalni do której wchodzą goście z Priority Passem. Jest w nim więcej miejsca i można zjeść smaczne kanapki.
Kolejnym punktem podróży będzie rejs z Tegel do Abu Dhabi. Polecimy Airbusem A330 linii AirBerlin. Do usłyszenia!Jeszcze rzut oka na salonik BA:
Następnie udałem się pod gate A01, żeby nadać swoją małą walizkę (8 kg). Poinformowano mnie, że samolot jest obłożony w 100%, co niestety bardzo mnie zmartwiło. Liczyłem na wygodne spanie na kilku siedzeniach, jak to miało miejsce ostatnio na tej samej trasie (LF<30%). Przeszedłem szybką kontrolę, a boarding rozpoczął się punktualnie o 21:10. Wtedy też wykorzystując status w EC poszedłem jako jeden z pierwszych zająć miejsce w samolocie, żebym nie miał problemów ze zmieszczenie bagażu podręcznego w schowku nad głową. To była dobra decyzja, bowiem później stewardesy mocno się trudziły z ostatnimi sztukami toreb i walizek innych pasażerów.
Rejs do Abu Dhabi trwał dokładnie 5,5 godziny. Po zgaszeniu sygnalizacji „zapiąć pasy” podano napoje z sugestią na więcej niż jeden kubeczek, a następnie obiad. Do wyboru standard, czyli kurczak lub makaron. Ten pierwszy był całkiem smaczny, jak na jedzenie samolotowe. Później zdążyłem obejrzeć jeszcze dwa filmy, bowiem w żaden sposób nie potrafiłem zasnąć. Miejsca na nogi, jak dla mnie (190 cm) jest trochę za mało i nie mogę się wygodnie ułożyć. Dobrze, że lot nie był długi, a IFE sprawowało się świetnie. Na godzinę przed lądowaniem rozdano batoniki zbożowe oraz ponownie napoje. Tym razem również ciepłe.
Po wylądowaniu na lotnisku w Abu Dhabi udałem się po pieczątkę do paszportu, co wiązało się z odstaniem w kolejce około 20 minut. Później już wystarczyło wypatrzeć bagaż na karuzeli i udać się na autobus do Dubaju linii Etihad. Ponad 120 km trasę pokonuje on w trochę ponad godzinę. Zatrzymuje się niedaleko stacji metra Noor Bank, skąd łatwo dojedziemy do centrum miasta czy też na lotnisko w Dubaju.
Ja udałem się do hotelu, który miałem zarezerwowany za punkty w sieci IHG, a dokładniej do Crowne Plaza Dubai Deira. Jest to nowoczesny i elegancko urządzony obiekt, ze świetną obsługą i świetnym, odkrytym basenem na 4 piętrze (widać z niego najwyższy budynek świata). Poza tym nad hotelem co chwile możemy oglądać startujące samoloty – z mojego pokoju, siedząc przy biurku co chwilę widziałem wznoszącego się Airbusa A380-800 linii Emirates.
Uwaga! Tego dnia w Dubaju spadł deszcze (co ostatnio się podobno często zdarzało).
@chaleanthite, dziękuję
:) @aoeuidhtn, nie w samolocie było jeszcze poza mną prawie 300 paxów
;) @julk1, powrót z jedną przesiadką w AUH (SYD-TXL)Na pokój musiałem poczekać do godziny 14, a czas ten przeznaczyłem na złapanie pierwszych promieni słońca na wspominanym basenie. Po otrzymaniu kluczy poszedłem się wykąpać i ruszyłem do miasta. Bilety dobowe na transport publiczny kosztują 22 AED. Metro czyściutkie, zadbane w tej nowszej części naziemne. Jeździ co kilka minut i jest podzielone na kilka części. Są dwie linie. Czerwona - dłuższa, biegnąca z jednego końca miasta aż za lotnisko. Druga - zielona, krótsza, biegnąca pod starszą częścią miasta. Z uwagi na ograniczony czas pojechałem do Duabi Mall, gdzie zjadłem obiad w indyjskiej knajpie (na ostatnim piętrze centrum handlowego). Swoją drogą bardzo smacznie i niedrogo, bowiem za posiłek z napojem zapłaciłem 30 AED i w zasadzie czułem się najedzony.
Teraz przyszedł czas na dubajski standard, czyli Burj Khalif. Zdjęcie z mojego obiektywu nie łapie nawet jego większego kawałka, ale oddaje ogrom budynku.
I świetne zwieńczenie tego dnia – tańczące fontanny… Widok rewelacyjny, moim zdaniem – najlepsze co w Dubaju widziałem… Pokazy fontann odbywają się co pół godziny od 18:30 do 23:00.
Wieczorem jeszcze siłownia i basen i do spania
Kiedy usłyszałem budzik, nie wiedziałem co się dzieje. W pięć godzin nie można się wyspać, po podróży. Niestety, albo na szczęście mamy kolejny jej etap, czyli odwiedziny stolicy Kataru. Zabieram się za pakowanie – jest coraz trudniej, bowiem doszło kilka zakupionych pamiątek. Walizka jest ciężka (ponad 10 kg), a do tego 8 kg plecak. Wymeldowuję się z hotelu i idę na stację metra, żeby z przesiadką dojechać na terminal 1 dubajskiego lotniska.
Pomimo, że do odlotu zostały jeszcze 3h, to idę od razu nadać bagaż do stanowiska Qatar Airways. Lot zakupiłem za punkty Avios (4500 + kilka złotych dopłaty). Przy check in proszony jestem o pokazanie biletu wylotowego z Doha. Nie mam go przy sobie, ale informuję obsługę, że jutro rano ichniejszymi liniami lecę do Singapuru. Pani sprawdza to w systemie i rzeczywiście jestem na liście pasażerów. Dzięki temu dostaję bilet i mogę udać się do kontroli imigracyjnej. Tutaj po raz pierwszy w życiu pojawia się problem. Mam udać się do biura imigracyjnego na wyjaśnienie jakiegoś problemu. Czekam dobre 10 minut, po czym otrzymuję pieczątkę. Oczywiście chciałem dowiedzieć się, co poszło nie tak, ale dostaję tylko informację, że to problem z ich systemem. Dalej kieruję się do saloniku British Airwyas, gdzie mogę wejść lecąc linią należącą do OneWorld (Qatar Airways) i posiadając minimum status Silver w Executive Club. Poczekalnia jest dosyć mała i otwarta tylko do godziny 9:30, kiedy to następuje boarding na lot do Londynu Heathrow.
Na szczęście mam jeszcze spory wybór w salonikach i po zjedzeniu tutaj śniadania przechodzę kilka metrów dalej do Bussines Lounge Dubai, gdzie mogę wejść dzięki karcie Priority Pass. Obsługa wprowadza mnie do środka i pokazuje ofertę gastronomiczno-wypoczynkową sugerując zajęcie miejsca na fotelu. Tutaj posilam się kurczakiem teriyaki, grzybami i makaronem. Wszystko jest bardzo smaczne i świeże. Do picia biorę kawę z mlekiem i sok pomarańczowy. Ludzi jest tutaj dosłownie kilku, przez co panuje spokój i cisza.
O godzinie 10:30 rozpoczyna się boarding na mój lot do Doha. Zajmuję miejsce 19B, jednak z uwagi na obłożenie w granicach 20% mam 3 miejsca dla siebie w Boeingu 777-300ER. Obsługa katarskiego przewoźnika jest uśmiechnięta, pomocna i bardzo rzetelna. Przed odlotem rozdawane są nawilżone chusteczki. Samolot ma konfigurację miejsc 3-4-3, jest dużo miejsca na nogi i duże wyświetlacze z system rozrywki. Niestety nie ma czasu, żeby je potestować, bowiem lot trwa dokładnie 40 minut. W tym czasie dostajemy do zjedzenia przekąskę i sok/wodę.
@maarcin1938, dzięki! @kazik_1983, hehe racja
:) również dziękujęW Doha wylądowałem o czasie. Do terminalu zawiózł nas autobus. Następnie trzeba było udać się do kontroli paszportowej, gdzie za pomocą karty kredytowej dokonuje się zapłaty za wizę katarską. Jej koszt wynosi 100 QAR (ok. 100 zł). Po tym już tylko pozostało mi odebrać walizkę i przejść na przystanek autobusowy (trzeba kierować się w prawą stronę), skąd co 30 minut jeździ autobus 747. Koszt biletu w dwie strony wyniósł mnie ok. 20 złotych, czyli dużo mniej, niż taksówka, bowiem do przejechania jest około 15 kilometrów.
W Doha miałem rezerwację w hotelu Crowne Plaza Doha Bussines Park. Również zabookowany za punkty (20000) w sieci IGH. Z uwagi, że check in możliwy był od godziny 15, to zaproszono mnie na czas oczekiwania do Club Lounge na szóstym piętrze, gdzie poczęstowano mnie kawą. W między czasie uciąłem sobie miłą rozmowę z panią zajmującą się „relacjami z klientem”. Po godzinie 14 osobiście odprowadziła mnie do pokoju i zaprosiła ponownie do saloniku wieczorem.
Nie czekając długo poszedłem na basen znajdujący się na najwyższym piętrze, gdzie odpocząłem na leżaku. Niestety niebo było tego dnia pochmurne i do końca nie było pewne czy nie zacznie padać deszcz. To jednak nie zniechęciło mnie, żeby pójść pospacerować po stolicy Kataru. Jest to miasto kontrastów – z jednej strony ocieka nowoczesnością, a tuż obok są dzielnice biedy. Widać, że jest ono dopiero w trakcie budowy i pewnie za jakiś czas będzie przypominało Dubaj. Na ulicy większość osób to Hindusi, którzy przyjechali tutaj w celach zarobkowych.
Z Twojego planu wygląda, ze rzeczywiście lecisz do Australii na 3 dni. A co z drogą powrotną, jest taka sama jak do Australii czy lot bezpośredni z krótkimi przesiadkami?
wow ohh ahhjuz mi sie podobaszacunek dla wszystkich,ktorzy nawet na kilka dni potrafia pojechac na drugi koniec swiatanie kazdy to potrafidzieki i powodzenia
przemos74 napisał:Dwie stewardesy, które mnie obsługiwały kilka razy „dosiadały się”, żeby porozmawiać, oferowały degustacje innych alkoholi, a kiedy atmosfera zrobiła się zdecydowanie mniej formalna powymienialiśmy się kontaktami A do mnie w Wizzie dosiadają się przeważnie same naprute buraki i wcale nie mam ochoty z nimi się niczym wymieniać. I gdzież tu spawiedliwość ...
@Koala22 wbrew pozorom lepiej nie znaleźć się w biznes klasie, mi udało się tam dwa razy znaleźć i to w Emirates, które biznes ma bardzo wysoko ocenianą, cóż ... lataniem potem jest dużo cięższe, jak zdajesz sobie sprawę, że kilka/kilkanaście metrów od Ciebie ludzie mogą spać w łóżkach pod kołderką
:) cóż trzeba trzymać kciuki na darmowe upgrade, lub kombinować na inne sposoby aby tam się dostać:) @przemos74 , a Ty leciałeś za punkt etc czy po prostu kupiłeś odcinek w biznes? no bo upgrade nie dostałeś, skoro już wcześniej widziałeś, że lecisz tą klasą.
Dobrze się czyta tę relację i miło się dzięki niej wspomina miejsca, w których się było samemu (i niestety nie mam tu na myśli biznes klasy w Qatarze)
:) Czekam na ciąg dalszy!
Quote:Na zdjęciach widzicie także chyba nadal największy (165 metrów wysokości) na świecie diabelski młyn – Singapore Flyer. Tytuł ten odebrał on londyńskiemu London Eye. Dla Twojej informacji już ponoć nie jest najwyższy, obecnie 1 ma młynek w Las Vegas, choć w 2014 jeszcze go nie widziałem. Sama przejażdżka Flayerem warta swojej ceny, bardzo miłe mam wspomnienia.PS. Relacja nie jednemu uruchomi bakcyla do podróżowania
:twisted:
cześć,przyłączam się do innych i wyrażam swoje słowa uznania. Obserwuję wpisy w tym wątku, bo chodzi mi po głowie coś podobnego na styczeń/luty 2017, więc będę bogatszy w doświadczenia
:-)Miłej dalszej podróży!
Melbourne jest naprawdę super! Po centrum normalnie jeździ darmowy tramwaj w starym stylu zatrzymując się przy głównych atrakcjach. Fajny jest tez ogród botaniczny.dla tych co mają więcej czasu to konieczna jest wycieczka na 12 apostołów
;)
Fajna relacja, bardzo przyjemnie się czyta:) dziękuje też za poradę odnośnie tańszego dojazdu do centrum miasta z lotniska, postaram się skorzystać, choć po 14h może być z tym różnie:) Mam jeszcze jedno pytanie ile płaciłeś za bilet do zoo poprzez grupon? P.S.aż się dziwię, że nikt nie marudzi, że śpisz w hotelach 5*, a nie w domku na placu zabaw
:)
Nie wiem jak w Europie, ale w Azji też wszędzie na krajówkach można brać dużą wodę. W Polsce raz leciałem WMI-GDN i na security w Modlinie bardziej trzepali niż na ORD i FRA razem wziętych
:)A co do Sydney to nam recepcjonistka poleciła nie kombinować i jechać prosto na lotnisko. Bramki są na tyle szerokie i długo otwarte, że wyszliśmy za kimś. Nieuczciwe to jest miasto, które kasuje ponad 10 dolarów tylko za to, że wsiada się na lotnisku, a nie stację przed lub za. Jeżeli ktoś jednak chce być całkowicie uczciwy, to z lotniska na tą stację co pół godziny jeździ autobus, który kosztuje normalnie
;)
Nie wiem jak w Europie, ale w Azji też wszędzie na krajówkach można brać dużą wodę. W Polsce raz leciałem WMI-GDN i na security w Modlinie bardziej trzepali niż na ORD i FRA razem wziętych
:)A co do Sydney to nam recepcjonistka poleciła nie kombinować i jechać prosto na lotnisko. Bramki są na tyle szerokie i długo otwarte, że wyszliśmy za kimś. Nieuczciwe to jest miasto, które kasuje ponad 10 dolarów tylko za to, że wsiada się na lotnisku, a nie stację przed lub za. Jeżeli ktoś jednak chce być całkowicie uczciwy, to z lotniska na tą stację co pół godziny jeździ autobus, który kosztuje normalnie
;)
O koszty nie dopytuję, bo widziałem już szczegółową kalkulację na innej stronie, ale nie mogę pominąć milczeniem apartamentu w Etihad. Taki lot, to faktycznie marzenie, zwłaszcza na tak długiej trasie. Zazdroszczę, ale i kombinuję w tym kierunku... Jak długo zajęło Ci złapanie biletu w tej klasie za mile? Gdybym planował coś podobnego w styczniu 2017, kiedy powinienem zabrać się za szukanie?
O koszty nie dopytuję, bo widziałem już szczegółową kalkulację na innej stronie, ale nie mogę pominąć milczeniem apartamentu w Etihad. Taki lot, to faktycznie marzenie, zwłaszcza na tak długiej trasie. Zazdroszczę, ale i kombinuję w tym kierunku... Jak długo zajęło Ci złapanie biletu w tej klasie za mile? Gdybym planował coś podobnego w styczniu 2017, kiedy powinienem zabrać się za szukanie?EDIT: i jeszcze jedno pytanie - może orientujesz się, czy jest choćby cień szansy, by zdobyć EY first apartment za mile topbonus? W sumie, AB to linia zależna od EY, więc wydawać by się mogło, że możliwość jest, ale już sam fakt, że na stronie AB nie ma nawet takiej zakładki w wynikach wyszukiwania lotów wskazuje, że może być trudno... Poza tym, nawet nie wiadomo ile mil topbonus trzeba na to przeznaczyć (w każdym razie, ja nie znajduję takiej informacji
:( )EDIT II:Już wiem - nie da się tego zrobić: http://meilenoptimieren.com/topbonus-tu ... mienfluge/ (w komentarzach)
Cierpliwie zaczekam na kosztorys, ale wcześniej chciałbym się dopytać o jedną rzecz. Ten apartament, do którego Cię poproszono na czas ścielenia łóżka - zawsze jest wolny na takie okazje czy akurat był wolny? Jaki % wypełnienia w tej klasie?
To moja pierwsza relacja czytana na żywo i przyznam, że podziwiałam ją z zapartym tchem
:D Świetna podróż, jesteś nieźle zakręcony, ale dokładnie z taką osobą mogłabym podróżować
:D Z niecierpliwością czekam na kosztorys, ale choćby nie wiem, ile Cię ta podróż wyniosła, to przez długi czas będziesz miał co opowiadać
:)P.S. Podróż Etihadem - marzenie!
Ja to chyba dla samej możliwości skusiłbym się na skorzystanie z prysznica. Choć pewnie nic w tym nadzwyczajnego, bo prysznic jak to prysznic, ale mało kto kąpie się na tej wysokości:)
Przyznam sie ze jestem w szoku. Pomysl o ludziach siedzacych na dole... nie maja pojecia ze gosc u gory ma goracy recznik i wlasnie sie kapie.Nie bylo ci troche glupio robiac zdjecia w tym apartamencie? Tam przebywaja ludzie ktorzy maja to na codzien. Ja mialbym problem wyciagnac aparat
:)
Sporo osób jara się takimi podróżami a akurat ten produkt jest dość elitarny i nowy. Nie sadze, ze dla wielu to codzienność.Poza tym nie ma się co wstydzić bo i czego?
Sporo osób jara się takimi podróżami a akurat ten produkt jest dość elitarny i nowy. Nie sadze, ze dla wielu to codzienność.Poza tym nie ma się co wstydzić bo i czego?@przemos74 super relacja i świetna wycieczka !
Śledziłem całą relację na bieżąco... do tego stopnia że jak zaglądałem i nie widzialem nowego wpisu byłem... ciut zawiedziony!
:)Świetna robota i gratuluję spełniania marzeń!
:)
Koala22 napisał:Taki lot to codzienność chyba tylko dla szejków, szefa szefów Etihad i króla Saudów
:lol:Pewnie tak. Wziąłem sobie dla sprawdzenie listopad RT do Sydney i większość SOLD OUT.
gzkulik napisał:Koala22 napisał:Taki lot to codzienność chyba tylko dla szejków, szefa szefów Etihad i króla Saudów
:lol:Wziąłem sobie dla sprawdzenie listopad RT do Sydney i większość SOLD OUT.Widocznie sporo tych szejków jest. @przemos74 ile jest takich kabin first w jednym samolocie? Tak z 5?
Ja przykładowo na Australię poświęciłem tylko 6 godz. i starczy, zaliczone, pieczątka jest i dalej w drogę.a było to przy okazji powrotu z new Zeland, międzylądowanie w Sydney i postanowiliśmy wyjść na miasto.Oczywiście wcześniej załatwiona wiza elektroniczna przez neta-darowa! Welcome i wychodzimy z lotniska.I tam kupujemy bilet całodobowy chyba gdzieś za 20$ w metro i do portu.Tam opera, fotki butik magnesik, bumerang, szybko fish & cheaps, piwko i znowu do metra.Było minęło ale zaliczone, co kto lubi.
@przemos74, jakbyś miał trochę czasu to może napisałbyś poradnik dla początkujących o tym jak zbierać mile by po 2 latach pozwolić sobie na taki rejs
:)
@latacz, i bardzo dobrze, że tak do tego podchodzisz. Nie każdy lubi chodzić po muzeach czy zoo.@gzkulik, jeżeli tylko czas pozwoli to coś takiego przygotuję.@moon13, dzięki! Korzystam z kilku, ale najintensywniej z Executive Club i American Airlines.@jekyll, dzięki
:)
tropikey - otworzyłem forum z jakimś zapamiętanym linkiem do pod-forum , temat był na gorze i nie zdałem sobie sprawy
:lol: nic , przeczytałem dzięki temu cała relacje i graty dla przemasa za podróż i cały watek
Doczekamy się ?
;) Permanentne przebywanie w delegacji w firmie, która bilety lotnicze i rezerwacje hotelowe dokonuje w sposób, który umożliwia nabijanie sobie punktów i mil na koszt firmy ?
;) Bo innego sposobu (poza wydawaniem miesięcznie kilkudziesięciu tysięcy na życie i wymianie na mile) to chyba nie ma ?
Poniżej zamieszczam mapkę, z której wynika, że do pokonania mam około 36 tysięcy kilometrów. Harmonogram podróży prezentuje się następująco:
14 marca – Abu Dhabi, Dubaj
15 marca - Doha
16 marca - Singapur
17, 18 marca - Kuala Lumpur i okolice
19 marca – Melbourne
20, 21 marca – Sydney
Wycieczkę rozpoczynam z dworca PKS w Poznaniu, skąd PolskimBusem w cenie 25 złotych pojechałem do Berlina na dworzec ZOB. Niestety nadal miejsca nie są numerowane, przez co zawsze mniej cierpliwe osoby robią zamieszanie podczas wchodzenia do autobusu. Na plus zdecydowanie dostępne WiFi oraz gniazdka przy każdym siedzeniu. Na lotnisko Tegel z dworca autobusowego możemy dojechać kombinacją kolejki S41 oraz autobusu TXL. Taka podróż zajmie nam z przesiadką ok. 30 minut.
Na TXL udaję się do saloniku British Airways Terraces Lounge (dzięki statusowi Silver w Executive Club). Jest on minimalnie lepszy od poczekalni do której wchodzą goście z Priority Passem. Jest w nim więcej miejsca i można zjeść smaczne kanapki.
Kolejnym punktem podróży będzie rejs z Tegel do Abu Dhabi. Polecimy Airbusem A330 linii AirBerlin. Do usłyszenia!Jeszcze rzut oka na salonik BA:
Następnie udałem się pod gate A01, żeby nadać swoją małą walizkę (8 kg). Poinformowano mnie, że samolot jest obłożony w 100%, co niestety bardzo mnie zmartwiło. Liczyłem na wygodne spanie na kilku siedzeniach, jak to miało miejsce ostatnio na tej samej trasie (LF<30%). Przeszedłem szybką kontrolę, a boarding rozpoczął się punktualnie o 21:10. Wtedy też wykorzystując status w EC poszedłem jako jeden z pierwszych zająć miejsce w samolocie, żebym nie miał problemów ze zmieszczenie bagażu podręcznego w schowku nad głową. To była dobra decyzja, bowiem później stewardesy mocno się trudziły z ostatnimi sztukami toreb i walizek innych pasażerów.
Rejs do Abu Dhabi trwał dokładnie 5,5 godziny. Po zgaszeniu sygnalizacji „zapiąć pasy” podano napoje z sugestią na więcej niż jeden kubeczek, a następnie obiad. Do wyboru standard, czyli kurczak lub makaron. Ten pierwszy był całkiem smaczny, jak na jedzenie samolotowe. Później zdążyłem obejrzeć jeszcze dwa filmy, bowiem w żaden sposób nie potrafiłem zasnąć. Miejsca na nogi, jak dla mnie (190 cm) jest trochę za mało i nie mogę się wygodnie ułożyć. Dobrze, że lot nie był długi, a IFE sprawowało się świetnie. Na godzinę przed lądowaniem rozdano batoniki zbożowe oraz ponownie napoje. Tym razem również ciepłe.
Po wylądowaniu na lotnisku w Abu Dhabi udałem się po pieczątkę do paszportu, co wiązało się z odstaniem w kolejce około 20 minut. Później już wystarczyło wypatrzeć bagaż na karuzeli i udać się na autobus do Dubaju linii Etihad. Ponad 120 km trasę pokonuje on w trochę ponad godzinę. Zatrzymuje się niedaleko stacji metra Noor Bank, skąd łatwo dojedziemy do centrum miasta czy też na lotnisko w Dubaju.
Ja udałem się do hotelu, który miałem zarezerwowany za punkty w sieci IHG, a dokładniej do Crowne Plaza Dubai Deira. Jest to nowoczesny i elegancko urządzony obiekt, ze świetną obsługą i świetnym, odkrytym basenem na 4 piętrze (widać z niego najwyższy budynek świata). Poza tym nad hotelem co chwile możemy oglądać startujące samoloty – z mojego pokoju, siedząc przy biurku co chwilę widziałem wznoszącego się Airbusa A380-800 linii Emirates.
Uwaga! Tego dnia w Dubaju spadł deszcze (co ostatnio się podobno często zdarzało).
@chaleanthite, dziękuję :)
@aoeuidhtn, nie w samolocie było jeszcze poza mną prawie 300 paxów ;)
@julk1, powrót z jedną przesiadką w AUH (SYD-TXL)Na pokój musiałem poczekać do godziny 14, a czas ten przeznaczyłem na złapanie pierwszych promieni słońca na wspominanym basenie. Po otrzymaniu kluczy poszedłem się wykąpać i ruszyłem do miasta. Bilety dobowe na transport publiczny kosztują 22 AED. Metro czyściutkie, zadbane w tej nowszej części naziemne. Jeździ co kilka minut i jest podzielone na kilka części. Są dwie linie. Czerwona - dłuższa, biegnąca z jednego końca miasta aż za lotnisko. Druga - zielona, krótsza, biegnąca pod starszą częścią miasta. Z uwagi na ograniczony czas pojechałem do Duabi Mall, gdzie zjadłem obiad w indyjskiej knajpie (na ostatnim piętrze centrum handlowego). Swoją drogą bardzo smacznie i niedrogo, bowiem za posiłek z napojem zapłaciłem 30 AED i w zasadzie czułem się najedzony.
Teraz przyszedł czas na dubajski standard, czyli Burj Khalif. Zdjęcie z mojego obiektywu nie łapie nawet jego większego kawałka, ale oddaje ogrom budynku.
I świetne zwieńczenie tego dnia – tańczące fontanny… Widok rewelacyjny, moim zdaniem – najlepsze co w Dubaju widziałem… Pokazy fontann odbywają się co pół godziny od 18:30 do 23:00.
Wieczorem jeszcze siłownia i basen i do spania
Kiedy usłyszałem budzik, nie wiedziałem co się dzieje. W pięć godzin nie można się wyspać, po podróży. Niestety, albo na szczęście mamy kolejny jej etap, czyli odwiedziny stolicy Kataru. Zabieram się za pakowanie – jest coraz trudniej, bowiem doszło kilka zakupionych pamiątek. Walizka jest ciężka (ponad 10 kg), a do tego 8 kg plecak. Wymeldowuję się z hotelu i idę na stację metra, żeby z przesiadką dojechać na terminal 1 dubajskiego lotniska.
Pomimo, że do odlotu zostały jeszcze 3h, to idę od razu nadać bagaż do stanowiska Qatar Airways. Lot zakupiłem za punkty Avios (4500 + kilka złotych dopłaty). Przy check in proszony jestem o pokazanie biletu wylotowego z Doha. Nie mam go przy sobie, ale informuję obsługę, że jutro rano ichniejszymi liniami lecę do Singapuru. Pani sprawdza to w systemie i rzeczywiście jestem na liście pasażerów. Dzięki temu dostaję bilet i mogę udać się do kontroli imigracyjnej. Tutaj po raz pierwszy w życiu pojawia się problem. Mam udać się do biura imigracyjnego na wyjaśnienie jakiegoś problemu. Czekam dobre 10 minut, po czym otrzymuję pieczątkę. Oczywiście chciałem dowiedzieć się, co poszło nie tak, ale dostaję tylko informację, że to problem z ich systemem. Dalej kieruję się do saloniku British Airwyas, gdzie mogę wejść lecąc linią należącą do OneWorld (Qatar Airways) i posiadając minimum status Silver w Executive Club. Poczekalnia jest dosyć mała i otwarta tylko do godziny 9:30, kiedy to następuje boarding na lot do Londynu Heathrow.
Na szczęście mam jeszcze spory wybór w salonikach i po zjedzeniu tutaj śniadania przechodzę kilka metrów dalej do Bussines Lounge Dubai, gdzie mogę wejść dzięki karcie Priority Pass. Obsługa wprowadza mnie do środka i pokazuje ofertę gastronomiczno-wypoczynkową sugerując zajęcie miejsca na fotelu. Tutaj posilam się kurczakiem teriyaki, grzybami i makaronem. Wszystko jest bardzo smaczne i świeże. Do picia biorę kawę z mlekiem i sok pomarańczowy. Ludzi jest tutaj dosłownie kilku, przez co panuje spokój i cisza.
O godzinie 10:30 rozpoczyna się boarding na mój lot do Doha. Zajmuję miejsce 19B, jednak z uwagi na obłożenie w granicach 20% mam 3 miejsca dla siebie w Boeingu 777-300ER. Obsługa katarskiego przewoźnika jest uśmiechnięta, pomocna i bardzo rzetelna. Przed odlotem rozdawane są nawilżone chusteczki. Samolot ma konfigurację miejsc 3-4-3, jest dużo miejsca na nogi i duże wyświetlacze z system rozrywki. Niestety nie ma czasu, żeby je potestować, bowiem lot trwa dokładnie 40 minut. W tym czasie dostajemy do zjedzenia przekąskę i sok/wodę.
@maarcin1938, dzięki!
@kazik_1983, hehe racja :) również dziękujęW Doha wylądowałem o czasie. Do terminalu zawiózł nas autobus. Następnie trzeba było udać się do kontroli paszportowej, gdzie za pomocą karty kredytowej dokonuje się zapłaty za wizę katarską. Jej koszt wynosi 100 QAR (ok. 100 zł). Po tym już tylko pozostało mi odebrać walizkę i przejść na przystanek autobusowy (trzeba kierować się w prawą stronę), skąd co 30 minut jeździ autobus 747. Koszt biletu w dwie strony wyniósł mnie ok. 20 złotych, czyli dużo mniej, niż taksówka, bowiem do przejechania jest około 15 kilometrów.
W Doha miałem rezerwację w hotelu Crowne Plaza Doha Bussines Park. Również zabookowany za punkty (20000) w sieci IGH. Z uwagi, że check in możliwy był od godziny 15, to zaproszono mnie na czas oczekiwania do Club Lounge na szóstym piętrze, gdzie poczęstowano mnie kawą. W między czasie uciąłem sobie miłą rozmowę z panią zajmującą się „relacjami z klientem”. Po godzinie 14 osobiście odprowadziła mnie do pokoju i zaprosiła ponownie do saloniku wieczorem.
Nie czekając długo poszedłem na basen znajdujący się na najwyższym piętrze, gdzie odpocząłem na leżaku. Niestety niebo było tego dnia pochmurne i do końca nie było pewne czy nie zacznie padać deszcz. To jednak nie zniechęciło mnie, żeby pójść pospacerować po stolicy Kataru. Jest to miasto kontrastów – z jednej strony ocieka nowoczesnością, a tuż obok są dzielnice biedy. Widać, że jest ono dopiero w trakcie budowy i pewnie za jakiś czas będzie przypominało Dubaj. Na ulicy większość osób to Hindusi, którzy przyjechali tutaj w celach zarobkowych.