Pierwszym punktem do którego się udałem był Souq Waqif, czyli rynek z piękną architekturą, gdzie miejscowi i turyści siedzą, piją kawę i palą fajkę wodną. W pobliżu znajduje się targ zwierząt i ptaków, gdzie naoglądałem się i nasłuchałem najróżniejszych papug. Oprócz tego są tutaj także zwykłe stragany, gdzie możemy nabyć ubrania, biżuterię i różne przysmaki. Większość kobiet i mężczyzn ubrana jest tradycyjnie w długie stroje zakrywające całe ciało. Kobiety na czarno, panowie na biało.
Dalej poszedłem na długi spacer po Al Cornishe, czyli promenadzie wzdłuż wybrzeża, dzięki której można podziwiać całe miasto. Z daleka widzimy m.in. hotel Sheraton, który ma kształt piramidy. Zapomniałbym dodać, że w pobliżu znajduje się Spiralny Meczet, który mogą zwiedzać także kobiety.
Dla osób, które chciałyby odwiedzić Katar dodam, że jest to jedno z najbezpieczniejszych państw na świecie, w rankingach oczywiście przed Polską i innymi krajami naszego kontynentu. Ludzie są mili, nie ma zaczepek czy nagabywań.
Kiedy zrobiła się już na zegarze 20 poszedłem do hotelu, po drodze wstępując do supermarketu. Ceny wyższe niż w Polsce o ok. 20-30%. Po ostatnich intensywnych dniach od razu poszedłem spać, a budzik nastawiłem na 24, żeby skończyć pracę i położyć się dosłownie na godzinę, bowiem o 5:20 zadzwonił budzik…
@Andre, zobaczysz że wcale nie tak dużo
:) ale to na końcu jak będzie zainteresowanie wśród użytkowników podsumowaniem poniesionych kosztów.Już o 5:20 byłem na nogach, ponieważ o 5:43 odjeżdżał spod mojego hotelu autobus 747 na nowe lotnisko w Doha. Przyjechał trochę spóźniony, ale dla mnie to nie był żaden problem, ponieważ mój rejs do Singapuru miał się odbyć o 9:25. Po dotarciu na miejsce poszedłem nadać swój bagaż i odebrać bilet na rejs. Następnie dzięki szybkiej kontroli bezpieczeństwa już po 10 minutach byłem w hali odlotów. Do wyboru miałem kilka poczekalni, ale zdecydowałem się na tę dedykowaną dla pasażerów Qatar Airways w klasie biznes. Znajduje się ona na piętrze, a nasz bilet sprawdzany jest jeszcze przed wejściem na schody. Oferta saloniku jest bardzo dobra. Przede wszystkim zapewnia on najróżniejsze sekcje (gastronomiczną, rozrywkową, odpoczynkową, dla palących itd.). Po drugie serwowane są potrawy z karty, jak i w formie bufetu. Po trzecie od około godziny 8 zapanował tutaj totalny spokój i cisza, co pozwoliło zrelaksować się przed rejsem.
Do samolotu zostałem zawieziony autobusem wraz z jeszcze jednym pasażerem klasy biznes na samym końcu, dosłownie na 10 minut przed wypychaniem. Lot odbywał się nowym samolotem Airbus A350. W kabinie biznes siedzenia są w układzie 1-2-1. Przestrzeń jest dla pasażera jest w pełni wystarczająca. Z boku siedzenia mamy trójkątny schowek, jest wieszak na ubranie, wnęka na słuchawki i wodę, lampka do czytania, pilot do sterowania IFE, gniazdko słuchawkowe, elektryczne, port USB i cały panel do regulacji fotela, który rozkłada się na płasko. W samolocie nie zabrakło dostępu do Internetu, który jest darmowy przez 15 minut (do 10 MB), a następnie trzeba sięgnąć po kartę kredytową.
Przed rejsem podano na przywitanie sok z wyciskanych pomarańczy. Po chwili otrzymaliśmy karty z dostępnymi daniami na obiad i drugie menu z napojami. Obsługa zebrała zamówienia. Przyszła do mnie również szefowa pokładu, żeby się przedstawić i w razie jakichkolwiek potrzeb prosiła o bezpośredni kontakt. Po chwili polano szampana Billecart-Salmon Brut i przyniesiono orzeszki. Na obiad wybrałem jako przystawkę łososia z pomidorami, na danie główne lucjan (snapper) w sosie kokosowym, a na deser lody oraz czekoladki i kawę z mlekiem. Jeżeli tylko którakolwiek z moich szklanek była mniej niż do połowy pełna od razu nastąpiło uzupełnienie danego napoju.
Dwie stewardesy, które mnie obsługiwały kilka razy „dosiadały się”, żeby porozmawiać, oferowały degustacje innych alkoholi, a kiedy atmosfera zrobiła się zdecydowanie mniej formalna powymienialiśmy się kontaktami (może niedługo przeczytają relację na f4f). Szefowa pokładu kilka razy przychodziła do mnie, żeby zapytać jak mija lot i czy mam jakieś zastrzeżenia, co sądzę o nowym A350 itd. Obsługa mówiła do mnie cały czas po imieniu lub nazwisku, co nadaje całej sprawie profesjonalnego wydźwięku. Niestety lot trwał tylko 7 godzin i minął niesamowicie szybko. Mam nadzieję, że nie był to ostatni tego typu rejs w moim życiu. Na koniec dostałem pamiątkową maskotkę od przemiłej stewardesy z Chin.
@dziabulek, dzięki za dobre słowo i zapraszam do dalszej lektury.
PS. Dzięki wszystkim za lajki i miłe komentarze. To mnie najbardziej motywuje, żeby np. dzisiaj po całej nieprzespanej nocy na zwiedzanie Singapuru pisać do Was relację
:)Wypoczęty i zrelaksowany po ostatnim locie udałem się z samolotu w kierunku hali przylotów. Lotnisko Changi od razu robi sympatyczne wrażenie. Po drodze otrzymałem pieczątkę do paszportu z pytaniem jak długo zostaję i gdzie będę spał. Niestety nie będę w Singapurze zbyt długo bowiem o 7 rano mam lot do Kuala Lumpur, a noclegu nie rezerwowałem z uwagi na „zaledwie” 8 godzin przerwy pomiędzy rejsami. Moja walizka była już na taśmie, więc udałem się dalej.
Żeby przeczekać ten czas udałem się do saloniku The Heaven, który znajduje się na poziomie przylotów. Wejść tam można m.in. na Priority Pass. Takie wejście umożliwia jednorazowe skorzystanie z prysznicu oraz zamówienie jednego dania z karty. W moim przypadku była to Hong Kong Noodles Soup (niestety zupełnie bez smaku). Planowałem najbliższe 7 godzin spędzić właśnie tutaj i przespać się na wygodnych fotelach. Jednak mój pomysł zweryfikowała @Koala22 (dzięki!
:) ), która w naszej rozmowie poleciła mi zamiast picie kolejnych drinków pojechać do centrum miasta. Po chwili się zebrałem i przy pomocy Ubera podjechałem w okolice Marina Sands Bay. Nie było już szans na metro, bowiem ostatnie odjeżdża o 23:18. Była to moja już chyba trzecia, czy czwarta wizyta w Singapurze.
O mieście tym było już tutaj pisane wszystko i to wielokrotnie. To popularne miejsce, którego wręcz nie da się ominąć przy regularnych podróżach. Po północy okazał się niespodziewanie spokojny, przyjazny i porządny. Wspominany Marina Bay Sands to hotel połączony z ekskluzywnym centrum handlowym, kasynem i kinem. Znany jest ze swojego basenu na górnej desce surfingowej(?) z której pływając można podziwiać panoramę Singapuru (miałem taką okazję 2 lata temu, kapitalna sprawa).
Pierwszym miejscem do którego poszedłem są Gardens By The Bay, czyli kosmiczne ogrody. Nigdy nie byłem tam w nocy, więc teraz miałem okazję to nadrobić. Jest to świetne miejsce do spacerów, gdzie znajdziemy egzotyczne rośliny, sadzawki i oczywiście sztuczne drzewa zbudowane chyba ze stali. Są one pokryte pnączami i paprociami i ozdobione światłami. Połączono je przy pomocy mostu. Nawet po godzinie 2 w nocy odbywał się tutaj pokaz światło-dźwięk, co rzeczywiście robiło kapitalne wrażenie.
Na zdjęciach widzicie także chyba nadal największy (165 metrów wysokości) na świecie diabelski młyn – Singapore Flyer. Tytuł ten odebrał on londyńskiemu London Eye. Później odbywam spacerek wzdłuż brzegu Marina Bay. Docieram do Meriliona, czyli pół ryby pół lewa, który jest uważany za największy symbol Singapuru. Jego nazwa wzięła się od słów "Mer" czyli "morze" i "Lion" czyli lew. Z tego miejsca, z uwagi, że dostępne jest otwarte WiFi zamawiam ponownie Ubera z powrotem na lotnisko. Odbieram moją walizkę z przechowalni i jadę shuttle busem na terminal 3. Niestety kolejka pomiędzy terminalami nie działała. Stąd polecę liniami JetStar do Kuala Lumpur. Po odprawieniu się w automacie otrzymuję informację, żebym udał się do kontroli dokumentów do specjalnego punktu tej linii lotniczej. Tam rzeczywiście mój paszport jest dokładnie przeglądany, a mnie pytają o długość pobytu w Malezji i czy kupiłem już bilet wylotowy z tego kraju. Udaje się dostać pieczątkę, więc idę na śniadanie do saloniku Dnata Lounge. Tutaj wybór jedzenia, napoi i miejsc do siedzenia jest bardzo dobry. Można zarówno wygodnie odpocząć, jak i popracować. Nie brakuje też gniazdek elektrycznych i szybkiego WiFi.
@Koala22, hehe w to nie wątpię
:) najsmaczniejszy był moim zdaniem różowy Drappier. @michzak, marzenia się spełniają
:) patrz wyżej
;) dzięki! @maczala1, też mam na koncie więcej lotów W6, niż QR
;) @dziabulek, ja leciałem za mile.Po całej nieprzespanej nocy funkcjonowałem lepiej, niż się tego spodziewałem. Z przyjemnością zjadłem śniadanie we wspomnianej poczekalni Dnata i na 40 minut przed lotem udałem się na boarding. Skanowanie bagażu odbywało się dopiero przed samym wejściem do hali do której podłączony był rękaw do samolotu. Co można powiedzieć o rejsie z Singapuru do Kuala Lumpur liniami JetStar? Chyba tylko tyle, że się odbył. JetStar to jeden z tanich przewoźników, który nigdy mnie nie zawiódł. Po raz kolejny obsługa uśmiechnięta, brak jakichkolwiek uwag do niewielkiego nadbagażu i lot o planowanym czasie.
W Kuala Lumpur wylądowałem o godzinie 8. Tutaj również podjechaliśmy pod rękaw w terminal KLIA 2. Od razu, szybkim krokiem udałem się na przystanek autobusowy, skąd można dojechać na KL Sentral. Do przejścia po lotniskowych korytarzach miałem grubo ponad kilometr. Bilet do centrum miasta kosztuje 11 MYR (ok. 10 złotych) i jedzie się ponad godzinę. Kiedy dotarłem na główną stację w stolicy Malezji, od razu skorzystałem ze świetnie działającego tutaj Ubera. Koszt przejazdu do mojego hotelu zajął około 20 minut (cały czas obwodnicą z prędkością średnią 80 km/h) i kosztował uwaga – ponownie 11 MYR. Pomimo, że było dopiero parę minut po 10, to mój pokój już był gotowy w hotelu Double Tree by Hilton Kuala Lumpur. Obiekt ten znajduje się około 15-20 minut spacerem od wież Petronas Twin Towers. Z jego okien widać pewnie dobrze znany czytelnikom hotel Intercontinental KL, nad którego wyborem także się zastanawiałem, ale ostatecznie dzięki BPG wybrałem markę Hilton.
Przesympatyczny człowiek przy check-inie dał mi pokój na 28 piętrze, najdalej od windy z pięknym widokiem na tereny zielone na obrzeżach stolicy oraz dostęp do saloniku Executive Lounge na 34 piętrze, gdzie widok był jeszcze lepszy. Niestety moje zmęczenie tego dnia dało się we znaki i krótka drzemka przedłużyła się do 5-godzinne snu, przez co wybrałem się dopiero na wieczorny spacer, ale o tym za chwilę.
Z Twojego planu wygląda, ze rzeczywiście lecisz do Australii na 3 dni. A co z drogą powrotną, jest taka sama jak do Australii czy lot bezpośredni z krótkimi przesiadkami?
wow ohh ahhjuz mi sie podobaszacunek dla wszystkich,ktorzy nawet na kilka dni potrafia pojechac na drugi koniec swiatanie kazdy to potrafidzieki i powodzenia
przemos74 napisał:Dwie stewardesy, które mnie obsługiwały kilka razy „dosiadały się”, żeby porozmawiać, oferowały degustacje innych alkoholi, a kiedy atmosfera zrobiła się zdecydowanie mniej formalna powymienialiśmy się kontaktami A do mnie w Wizzie dosiadają się przeważnie same naprute buraki i wcale nie mam ochoty z nimi się niczym wymieniać. I gdzież tu spawiedliwość ...
@Koala22 wbrew pozorom lepiej nie znaleźć się w biznes klasie, mi udało się tam dwa razy znaleźć i to w Emirates, które biznes ma bardzo wysoko ocenianą, cóż ... lataniem potem jest dużo cięższe, jak zdajesz sobie sprawę, że kilka/kilkanaście metrów od Ciebie ludzie mogą spać w łóżkach pod kołderką
:) cóż trzeba trzymać kciuki na darmowe upgrade, lub kombinować na inne sposoby aby tam się dostać:) @przemos74 , a Ty leciałeś za punkt etc czy po prostu kupiłeś odcinek w biznes? no bo upgrade nie dostałeś, skoro już wcześniej widziałeś, że lecisz tą klasą.
Dobrze się czyta tę relację i miło się dzięki niej wspomina miejsca, w których się było samemu (i niestety nie mam tu na myśli biznes klasy w Qatarze)
:) Czekam na ciąg dalszy!
Quote:Na zdjęciach widzicie także chyba nadal największy (165 metrów wysokości) na świecie diabelski młyn – Singapore Flyer. Tytuł ten odebrał on londyńskiemu London Eye. Dla Twojej informacji już ponoć nie jest najwyższy, obecnie 1 ma młynek w Las Vegas, choć w 2014 jeszcze go nie widziałem. Sama przejażdżka Flayerem warta swojej ceny, bardzo miłe mam wspomnienia.PS. Relacja nie jednemu uruchomi bakcyla do podróżowania
:twisted:
cześć,przyłączam się do innych i wyrażam swoje słowa uznania. Obserwuję wpisy w tym wątku, bo chodzi mi po głowie coś podobnego na styczeń/luty 2017, więc będę bogatszy w doświadczenia
:-)Miłej dalszej podróży!
Melbourne jest naprawdę super! Po centrum normalnie jeździ darmowy tramwaj w starym stylu zatrzymując się przy głównych atrakcjach. Fajny jest tez ogród botaniczny.dla tych co mają więcej czasu to konieczna jest wycieczka na 12 apostołów
;)
Fajna relacja, bardzo przyjemnie się czyta:) dziękuje też za poradę odnośnie tańszego dojazdu do centrum miasta z lotniska, postaram się skorzystać, choć po 14h może być z tym różnie:) Mam jeszcze jedno pytanie ile płaciłeś za bilet do zoo poprzez grupon? P.S.aż się dziwię, że nikt nie marudzi, że śpisz w hotelach 5*, a nie w domku na placu zabaw
:)
Nie wiem jak w Europie, ale w Azji też wszędzie na krajówkach można brać dużą wodę. W Polsce raz leciałem WMI-GDN i na security w Modlinie bardziej trzepali niż na ORD i FRA razem wziętych
:)A co do Sydney to nam recepcjonistka poleciła nie kombinować i jechać prosto na lotnisko. Bramki są na tyle szerokie i długo otwarte, że wyszliśmy za kimś. Nieuczciwe to jest miasto, które kasuje ponad 10 dolarów tylko za to, że wsiada się na lotnisku, a nie stację przed lub za. Jeżeli ktoś jednak chce być całkowicie uczciwy, to z lotniska na tą stację co pół godziny jeździ autobus, który kosztuje normalnie
;)
Nie wiem jak w Europie, ale w Azji też wszędzie na krajówkach można brać dużą wodę. W Polsce raz leciałem WMI-GDN i na security w Modlinie bardziej trzepali niż na ORD i FRA razem wziętych
:)A co do Sydney to nam recepcjonistka poleciła nie kombinować i jechać prosto na lotnisko. Bramki są na tyle szerokie i długo otwarte, że wyszliśmy za kimś. Nieuczciwe to jest miasto, które kasuje ponad 10 dolarów tylko za to, że wsiada się na lotnisku, a nie stację przed lub za. Jeżeli ktoś jednak chce być całkowicie uczciwy, to z lotniska na tą stację co pół godziny jeździ autobus, który kosztuje normalnie
;)
O koszty nie dopytuję, bo widziałem już szczegółową kalkulację na innej stronie, ale nie mogę pominąć milczeniem apartamentu w Etihad. Taki lot, to faktycznie marzenie, zwłaszcza na tak długiej trasie. Zazdroszczę, ale i kombinuję w tym kierunku... Jak długo zajęło Ci złapanie biletu w tej klasie za mile? Gdybym planował coś podobnego w styczniu 2017, kiedy powinienem zabrać się za szukanie?
O koszty nie dopytuję, bo widziałem już szczegółową kalkulację na innej stronie, ale nie mogę pominąć milczeniem apartamentu w Etihad. Taki lot, to faktycznie marzenie, zwłaszcza na tak długiej trasie. Zazdroszczę, ale i kombinuję w tym kierunku... Jak długo zajęło Ci złapanie biletu w tej klasie za mile? Gdybym planował coś podobnego w styczniu 2017, kiedy powinienem zabrać się za szukanie?EDIT: i jeszcze jedno pytanie - może orientujesz się, czy jest choćby cień szansy, by zdobyć EY first apartment za mile topbonus? W sumie, AB to linia zależna od EY, więc wydawać by się mogło, że możliwość jest, ale już sam fakt, że na stronie AB nie ma nawet takiej zakładki w wynikach wyszukiwania lotów wskazuje, że może być trudno... Poza tym, nawet nie wiadomo ile mil topbonus trzeba na to przeznaczyć (w każdym razie, ja nie znajduję takiej informacji
:( )EDIT II:Już wiem - nie da się tego zrobić: http://meilenoptimieren.com/topbonus-tu ... mienfluge/ (w komentarzach)
Cierpliwie zaczekam na kosztorys, ale wcześniej chciałbym się dopytać o jedną rzecz. Ten apartament, do którego Cię poproszono na czas ścielenia łóżka - zawsze jest wolny na takie okazje czy akurat był wolny? Jaki % wypełnienia w tej klasie?
To moja pierwsza relacja czytana na żywo i przyznam, że podziwiałam ją z zapartym tchem
:D Świetna podróż, jesteś nieźle zakręcony, ale dokładnie z taką osobą mogłabym podróżować
:D Z niecierpliwością czekam na kosztorys, ale choćby nie wiem, ile Cię ta podróż wyniosła, to przez długi czas będziesz miał co opowiadać
:)P.S. Podróż Etihadem - marzenie!
Ja to chyba dla samej możliwości skusiłbym się na skorzystanie z prysznica. Choć pewnie nic w tym nadzwyczajnego, bo prysznic jak to prysznic, ale mało kto kąpie się na tej wysokości:)
Przyznam sie ze jestem w szoku. Pomysl o ludziach siedzacych na dole... nie maja pojecia ze gosc u gory ma goracy recznik i wlasnie sie kapie.Nie bylo ci troche glupio robiac zdjecia w tym apartamencie? Tam przebywaja ludzie ktorzy maja to na codzien. Ja mialbym problem wyciagnac aparat
:)
Sporo osób jara się takimi podróżami a akurat ten produkt jest dość elitarny i nowy. Nie sadze, ze dla wielu to codzienność.Poza tym nie ma się co wstydzić bo i czego?
Sporo osób jara się takimi podróżami a akurat ten produkt jest dość elitarny i nowy. Nie sadze, ze dla wielu to codzienność.Poza tym nie ma się co wstydzić bo i czego?@przemos74 super relacja i świetna wycieczka !
Śledziłem całą relację na bieżąco... do tego stopnia że jak zaglądałem i nie widzialem nowego wpisu byłem... ciut zawiedziony!
:)Świetna robota i gratuluję spełniania marzeń!
:)
Koala22 napisał:Taki lot to codzienność chyba tylko dla szejków, szefa szefów Etihad i króla Saudów
:lol:Pewnie tak. Wziąłem sobie dla sprawdzenie listopad RT do Sydney i większość SOLD OUT.
gzkulik napisał:Koala22 napisał:Taki lot to codzienność chyba tylko dla szejków, szefa szefów Etihad i króla Saudów
:lol:Wziąłem sobie dla sprawdzenie listopad RT do Sydney i większość SOLD OUT.Widocznie sporo tych szejków jest. @przemos74 ile jest takich kabin first w jednym samolocie? Tak z 5?
Ja przykładowo na Australię poświęciłem tylko 6 godz. i starczy, zaliczone, pieczątka jest i dalej w drogę.a było to przy okazji powrotu z new Zeland, międzylądowanie w Sydney i postanowiliśmy wyjść na miasto.Oczywiście wcześniej załatwiona wiza elektroniczna przez neta-darowa! Welcome i wychodzimy z lotniska.I tam kupujemy bilet całodobowy chyba gdzieś za 20$ w metro i do portu.Tam opera, fotki butik magnesik, bumerang, szybko fish & cheaps, piwko i znowu do metra.Było minęło ale zaliczone, co kto lubi.
@przemos74, jakbyś miał trochę czasu to może napisałbyś poradnik dla początkujących o tym jak zbierać mile by po 2 latach pozwolić sobie na taki rejs
:)
@latacz, i bardzo dobrze, że tak do tego podchodzisz. Nie każdy lubi chodzić po muzeach czy zoo.@gzkulik, jeżeli tylko czas pozwoli to coś takiego przygotuję.@moon13, dzięki! Korzystam z kilku, ale najintensywniej z Executive Club i American Airlines.@jekyll, dzięki
:)
tropikey - otworzyłem forum z jakimś zapamiętanym linkiem do pod-forum , temat był na gorze i nie zdałem sobie sprawy
:lol: nic , przeczytałem dzięki temu cała relacje i graty dla przemasa za podróż i cały watek
Doczekamy się ?
;) Permanentne przebywanie w delegacji w firmie, która bilety lotnicze i rezerwacje hotelowe dokonuje w sposób, który umożliwia nabijanie sobie punktów i mil na koszt firmy ?
;) Bo innego sposobu (poza wydawaniem miesięcznie kilkudziesięciu tysięcy na życie i wymianie na mile) to chyba nie ma ?
Pierwszym punktem do którego się udałem był Souq Waqif, czyli rynek z piękną architekturą, gdzie miejscowi i turyści siedzą, piją kawę i palą fajkę wodną. W pobliżu znajduje się targ zwierząt i ptaków, gdzie naoglądałem się i nasłuchałem najróżniejszych papug. Oprócz tego są tutaj także zwykłe stragany, gdzie możemy nabyć ubrania, biżuterię i różne przysmaki. Większość kobiet i mężczyzn ubrana jest tradycyjnie w długie stroje zakrywające całe ciało. Kobiety na czarno, panowie na biało.
Dalej poszedłem na długi spacer po Al Cornishe, czyli promenadzie wzdłuż wybrzeża, dzięki której można podziwiać całe miasto. Z daleka widzimy m.in. hotel Sheraton, który ma kształt piramidy. Zapomniałbym dodać, że w pobliżu znajduje się Spiralny Meczet, który mogą zwiedzać także kobiety.
Dla osób, które chciałyby odwiedzić Katar dodam, że jest to jedno z najbezpieczniejszych państw na świecie, w rankingach oczywiście przed Polską i innymi krajami naszego kontynentu. Ludzie są mili, nie ma zaczepek czy nagabywań.
Kiedy zrobiła się już na zegarze 20 poszedłem do hotelu, po drodze wstępując do supermarketu. Ceny wyższe niż w Polsce o ok. 20-30%. Po ostatnich intensywnych dniach od razu poszedłem spać, a budzik nastawiłem na 24, żeby skończyć pracę i położyć się dosłownie na godzinę, bowiem o 5:20 zadzwonił budzik…
@Andre, zobaczysz że wcale nie tak dużo :) ale to na końcu jak będzie zainteresowanie wśród użytkowników podsumowaniem poniesionych kosztów.Już o 5:20 byłem na nogach, ponieważ o 5:43 odjeżdżał spod mojego hotelu autobus 747 na nowe lotnisko w Doha. Przyjechał trochę spóźniony, ale dla mnie to nie był żaden problem, ponieważ mój rejs do Singapuru miał się odbyć o 9:25. Po dotarciu na miejsce poszedłem nadać swój bagaż i odebrać bilet na rejs. Następnie dzięki szybkiej kontroli bezpieczeństwa już po 10 minutach byłem w hali odlotów. Do wyboru miałem kilka poczekalni, ale zdecydowałem się na tę dedykowaną dla pasażerów Qatar Airways w klasie biznes. Znajduje się ona na piętrze, a nasz bilet sprawdzany jest jeszcze przed wejściem na schody. Oferta saloniku jest bardzo dobra. Przede wszystkim zapewnia on najróżniejsze sekcje (gastronomiczną, rozrywkową, odpoczynkową, dla palących itd.). Po drugie serwowane są potrawy z karty, jak i w formie bufetu. Po trzecie od około godziny 8 zapanował tutaj totalny spokój i cisza, co pozwoliło zrelaksować się przed rejsem.
Do samolotu zostałem zawieziony autobusem wraz z jeszcze jednym pasażerem klasy biznes na samym końcu, dosłownie na 10 minut przed wypychaniem. Lot odbywał się nowym samolotem Airbus A350. W kabinie biznes siedzenia są w układzie 1-2-1. Przestrzeń jest dla pasażera jest w pełni wystarczająca. Z boku siedzenia mamy trójkątny schowek, jest wieszak na ubranie, wnęka na słuchawki i wodę, lampka do czytania, pilot do sterowania IFE, gniazdko słuchawkowe, elektryczne, port USB i cały panel do regulacji fotela, który rozkłada się na płasko. W samolocie nie zabrakło dostępu do Internetu, który jest darmowy przez 15 minut (do 10 MB), a następnie trzeba sięgnąć po kartę kredytową.
Przed rejsem podano na przywitanie sok z wyciskanych pomarańczy. Po chwili otrzymaliśmy karty z dostępnymi daniami na obiad i drugie menu z napojami. Obsługa zebrała zamówienia. Przyszła do mnie również szefowa pokładu, żeby się przedstawić i w razie jakichkolwiek potrzeb prosiła o bezpośredni kontakt. Po chwili polano szampana Billecart-Salmon Brut i przyniesiono orzeszki. Na obiad wybrałem jako przystawkę łososia z pomidorami, na danie główne lucjan (snapper) w sosie kokosowym, a na deser lody oraz czekoladki i kawę z mlekiem. Jeżeli tylko którakolwiek z moich szklanek była mniej niż do połowy pełna od razu nastąpiło uzupełnienie danego napoju.
Dwie stewardesy, które mnie obsługiwały kilka razy „dosiadały się”, żeby porozmawiać, oferowały degustacje innych alkoholi, a kiedy atmosfera zrobiła się zdecydowanie mniej formalna powymienialiśmy się kontaktami (może niedługo przeczytają relację na f4f). Szefowa pokładu kilka razy przychodziła do mnie, żeby zapytać jak mija lot i czy mam jakieś zastrzeżenia, co sądzę o nowym A350 itd. Obsługa mówiła do mnie cały czas po imieniu lub nazwisku, co nadaje całej sprawie profesjonalnego wydźwięku. Niestety lot trwał tylko 7 godzin i minął niesamowicie szybko. Mam nadzieję, że nie był to ostatni tego typu rejs w moim życiu. Na koniec dostałem pamiątkową maskotkę od przemiłej stewardesy z Chin.
@dziabulek, dzięki za dobre słowo i zapraszam do dalszej lektury.
PS. Dzięki wszystkim za lajki i miłe komentarze. To mnie najbardziej motywuje, żeby np. dzisiaj po całej nieprzespanej nocy na zwiedzanie Singapuru pisać do Was relację :)Wypoczęty i zrelaksowany po ostatnim locie udałem się z samolotu w kierunku hali przylotów. Lotnisko Changi od razu robi sympatyczne wrażenie. Po drodze otrzymałem pieczątkę do paszportu z pytaniem jak długo zostaję i gdzie będę spał. Niestety nie będę w Singapurze zbyt długo bowiem o 7 rano mam lot do Kuala Lumpur, a noclegu nie rezerwowałem z uwagi na „zaledwie” 8 godzin przerwy pomiędzy rejsami. Moja walizka była już na taśmie, więc udałem się dalej.
Żeby przeczekać ten czas udałem się do saloniku The Heaven, który znajduje się na poziomie przylotów. Wejść tam można m.in. na Priority Pass. Takie wejście umożliwia jednorazowe skorzystanie z prysznicu oraz zamówienie jednego dania z karty. W moim przypadku była to Hong Kong Noodles Soup (niestety zupełnie bez smaku). Planowałem najbliższe 7 godzin spędzić właśnie tutaj i przespać się na wygodnych fotelach. Jednak mój pomysł zweryfikowała @Koala22 (dzięki! :) ), która w naszej rozmowie poleciła mi zamiast picie kolejnych drinków pojechać do centrum miasta. Po chwili się zebrałem i przy pomocy Ubera podjechałem w okolice Marina Sands Bay. Nie było już szans na metro, bowiem ostatnie odjeżdża o 23:18. Była to moja już chyba trzecia, czy czwarta wizyta w Singapurze.
O mieście tym było już tutaj pisane wszystko i to wielokrotnie. To popularne miejsce, którego wręcz nie da się ominąć przy regularnych podróżach. Po północy okazał się niespodziewanie spokojny, przyjazny i porządny. Wspominany Marina Bay Sands to hotel połączony z ekskluzywnym centrum handlowym, kasynem i kinem. Znany jest ze swojego basenu na górnej desce surfingowej(?) z której pływając można podziwiać panoramę Singapuru (miałem taką okazję 2 lata temu, kapitalna sprawa).
Pierwszym miejscem do którego poszedłem są Gardens By The Bay, czyli kosmiczne ogrody. Nigdy nie byłem tam w nocy, więc teraz miałem okazję to nadrobić. Jest to świetne miejsce do spacerów, gdzie znajdziemy egzotyczne rośliny, sadzawki i oczywiście sztuczne drzewa zbudowane chyba ze stali. Są one pokryte pnączami i paprociami i ozdobione światłami. Połączono je przy pomocy mostu. Nawet po godzinie 2 w nocy odbywał się tutaj pokaz światło-dźwięk, co rzeczywiście robiło kapitalne wrażenie.
Na zdjęciach widzicie także chyba nadal największy (165 metrów wysokości) na świecie diabelski młyn – Singapore Flyer. Tytuł ten odebrał on londyńskiemu London Eye. Później odbywam spacerek wzdłuż brzegu Marina Bay. Docieram do Meriliona, czyli pół ryby pół lewa, który jest uważany za największy symbol Singapuru. Jego nazwa wzięła się od słów "Mer" czyli "morze" i "Lion" czyli lew. Z tego miejsca, z uwagi, że dostępne jest otwarte WiFi zamawiam ponownie Ubera z powrotem na lotnisko. Odbieram moją walizkę z przechowalni i jadę shuttle busem na terminal 3. Niestety kolejka pomiędzy terminalami nie działała. Stąd polecę liniami JetStar do Kuala Lumpur. Po odprawieniu się w automacie otrzymuję informację, żebym udał się do kontroli dokumentów do specjalnego punktu tej linii lotniczej. Tam rzeczywiście mój paszport jest dokładnie przeglądany, a mnie pytają o długość pobytu w Malezji i czy kupiłem już bilet wylotowy z tego kraju. Udaje się dostać pieczątkę, więc idę na śniadanie do saloniku Dnata Lounge. Tutaj wybór jedzenia, napoi i miejsc do siedzenia jest bardzo dobry. Można zarówno wygodnie odpocząć, jak i popracować. Nie brakuje też gniazdek elektrycznych i szybkiego WiFi.
@Koala22, hehe w to nie wątpię :) najsmaczniejszy był moim zdaniem różowy Drappier.
@michzak, marzenia się spełniają :) patrz wyżej ;) dzięki!
@maczala1, też mam na koncie więcej lotów W6, niż QR ;)
@dziabulek, ja leciałem za mile.Po całej nieprzespanej nocy funkcjonowałem lepiej, niż się tego spodziewałem. Z przyjemnością zjadłem śniadanie we wspomnianej poczekalni Dnata i na 40 minut przed lotem udałem się na boarding. Skanowanie bagażu odbywało się dopiero przed samym wejściem do hali do której podłączony był rękaw do samolotu. Co można powiedzieć o rejsie z Singapuru do Kuala Lumpur liniami JetStar? Chyba tylko tyle, że się odbył. JetStar to jeden z tanich przewoźników, który nigdy mnie nie zawiódł. Po raz kolejny obsługa uśmiechnięta, brak jakichkolwiek uwag do niewielkiego nadbagażu i lot o planowanym czasie.
W Kuala Lumpur wylądowałem o godzinie 8. Tutaj również podjechaliśmy pod rękaw w terminal KLIA 2. Od razu, szybkim krokiem udałem się na przystanek autobusowy, skąd można dojechać na KL Sentral. Do przejścia po lotniskowych korytarzach miałem grubo ponad kilometr. Bilet do centrum miasta kosztuje 11 MYR (ok. 10 złotych) i jedzie się ponad godzinę. Kiedy dotarłem na główną stację w stolicy Malezji, od razu skorzystałem ze świetnie działającego tutaj Ubera. Koszt przejazdu do mojego hotelu zajął około 20 minut (cały czas obwodnicą z prędkością średnią 80 km/h) i kosztował uwaga – ponownie 11 MYR. Pomimo, że było dopiero parę minut po 10, to mój pokój już był gotowy w hotelu Double Tree by Hilton Kuala Lumpur. Obiekt ten znajduje się około 15-20 minut spacerem od wież Petronas Twin Towers. Z jego okien widać pewnie dobrze znany czytelnikom hotel Intercontinental KL, nad którego wyborem także się zastanawiałem, ale ostatecznie dzięki BPG wybrałem markę Hilton.
Przesympatyczny człowiek przy check-inie dał mi pokój na 28 piętrze, najdalej od windy z pięknym widokiem na tereny zielone na obrzeżach stolicy oraz dostęp do saloniku Executive Lounge na 34 piętrze, gdzie widok był jeszcze lepszy. Niestety moje zmęczenie tego dnia dało się we znaki i krótka drzemka przedłużyła się do 5-godzinne snu, przez co wybrałem się dopiero na wieczorny spacer, ale o tym za chwilę.