Tak, to właśnie tym hasłem byliśmy witani każdego dnia przez Jordańczyków. "Welcome to Jordan" słychać podczas wizyty na targu, dworcu, lub po prostu na ulicy. Zawsze towarzyszy temu uśmiech i zaciekawienie:"skąd jesteś, czy podoba ci się w Jordanii?". Podobało nam się i to bardzo.
Myśl o wizycie w tym bliskowchodnim kraju zakiełkowała w momencie, kiedy Ryanair uruchomił połączenie do Eilatu (Ovdy). Brakowało nam jednak urlopu, więc wyjazd odkładaliśmy aż do połowy marca. Na miejscu byliśmy tydzień, niestety za krótko, by należycie "nacieszyć" się Jordanią, wystarczająco, by choć trochę ja poznać.
Nasz plan nie był zbyt oryginalny: Amman - Jerash - Wadi Rum - Petra - Aqaba. Będzie o miłych ludziach, smacznych potrawach, taksówkach...
Zwykle zbytnio nie planujemy naszych wyjazdów, jeżdzimy bez przewodnika a o miejcach, które oglądaliśmy czytamy najczęściej dopiero na miejscu lub po powrocie.
Podróż rozpoczęlismy tam, gdzie zwykle zaczynamy tego typu wycieczki - na krakowskim lotnisku. Lot do Ovdy trwał 3h i 40 min i upłynął szybko. Na miejscu przywitała nas wysoka temperatura i suche powietrze. Po wyjątkowo krótkich formalnościach ze strony izraelskich służb, udaje nam się przegapić autobus linii Egged jadący do odległego o 60 km Eilatu. Okazuje się, że następny będzie dopiero za kilka godzin. Cóz, tego dnia wieczorem chcieliśmy juz być w Ammanie, więc idziemy "łapać" stopa. Biorąc pod uwagę liczbę przejeżdżających samochodów, poszło nam całkiem nieżle i po 20 minutach siedzimy już w klimatyzowanym Mitsubishi, którego kierowca - miły Izraelczyk odwozi nas do samej granicy. Po drodze rozmawiamy o sytuacji na Bliskim Wschodzie, polityce etc. - dziwi go, że chcemy jechac do Jordanii, zamiast zostać w Izraelu.
Na granicy Wadi Araba idzie nam równie szybko. Opłata wyjazdowa z Izaela (103,5 szekla/os) - to nic, że spędziliśmy w tym kraju niecałe 3h. Przechodzimu przez pas ziemi niczyjej i udajemy się na kontrolę po stronie jordańskiej. Wyposażeni w Jordan Passy nie musimy wypełniać żadnych świstków papieru - wytarczy pokazać wydruk lub plik w telefonie. Jordan Pass to niedawno wprowadzone ułatwienie dla turystów zagranicznych. Za 70 JD (1 JD = ok.5,4 PLN) dostajemy darmową wiżę, wejście na 1 dzień do Petry a także inne mniej istotne zniżki. Jordania niedawno zmieniła przepisy wizowe i wydawało mi się, że wizy na granicy nie da się już uzyskać. Moje wątpliwości rozwiało dwóch rodaków, którzy potwierdzili, że wizę można otrzymać na granicy (60 JD) i jeśli spędzi się w Jordanii min. dwie noce, opłata wizowa zostaje zwracana (sami byli tym zdziwieni:)) Wiążę się to z wypełnieniem kilku "papierów". Nie zmienia to faktu, że pogranicznicy izraelscy z dużą skutecznoscią starają się wmówić turystom, że wizy nie dostaną, lub że jest ona bardzo droga. Nie zrażajcie się więc i śmiało idźcie dalej, nie zważając na ich słowa.
Jedyną możliwością, by wydostać się z granicy jest wzięcie taksówki. Do Akaby kosztuje 11 JD a cena jest nienegocjowalna. Sporo - "mafia taksówkowa" robi swoje.
Na razie szło nam wyjątkowo dobrze i szybko, więc coś musiało się popsuć. I tak też się stało:okazało się, że na autobusy z Akaby do Ammanu nie ma już biletów. W stolicy mieliśmy już zarezerwowany bezzwrotny nocleg i generalnie chcieliśmy tam dotrzec jak najszybciej. Zapaliliśmy papierosy a wokół nas zaczęło się robić gęsto od taksówkarzy. Snuli przed nami rózne plany z róznymi wariantami cenowymi: do Ammanu za 100 JD, do Petry za 30 JD, do najbliższego superhotelu za 5 JD etc. Biorąc pod uwagę, że nasza rezerwacja w Ammanie była bezzwrotna i musielibyśmy dodatkowo zarezerwować noclego w Akabie zdecydowaliśmy się na opcję pierwszą. Udało nam się stargować cenę do 60 JD za ponad trzystukilometrową podróż. To i tak dużo. Wsiedliśmy. Kierowca poczęstował nas papierosami i pojechaliśmy. Czterogodzinna trasa upłynęła na paleniu i zdawkowych rozmowach z kierowcą. Ok 21 byliśmy w Ammanie pod naszym hotelem. Trzy najbliższe noce spędziliśmy w Rafi Hotel, w samym centrum stolicy. Cena 23 JD/noc w pokoju dwuosobowym z łazienką i śniadaniem. Warunki dobre, śniadanie ok. Choć zmęczeni, poszliśmy jeszcze coś zjeść do pierwszej lepszej "restauracji". K. wzięła falafel a ja nie wiedziec czemu wątróbkę (sic!). Za to i dwie pepsi zapłaciliśmy 3 JD.
Normalnie poszlibyśmy jeszcze napić się piwa, ale w Jordanii nie wypiliśmy grama alkoholu przez cały tydzień, co w naszym przypadku jest nie lada wyczynem
:)
20.03 Amman, miasto z klocków
Amman to miasto dziwne, niewielu się podoba. Nas w pewien sposób urzekło. Wygląda jak zbudowane z klocków - nie tylko tych szarych - budynków poukładanych piętrami na okolicznych wzgórzach, ale równiez kolorowych targów i ulicznych straganów, różnego rodzaju jadłodajni etc. To miasto, którego ulica żyje o każdej porze dnia i nocy. Pierwszego dnia chcieliśmy zobaczyć rzymski amfiteatr, cytadelę, targ (musicie wiedzieć, że uwielbiamy targi) a póżniej błakać się bez celu po mieście. Stolica Jordanii nie może się pochwalić wieloma zabytkami. Jednym z nich są ruiny rzymskiego amfiteatru, mogącego pomieścić nawet 6 tys. osób.
Kolejnym są ruiny cytadeli, znajdujące się na wzgórzu górujacym nad miastem. To włąśnie stąd najlepiej można zobaczyć Amman. Stolica nieustannie się rozrasta i dynamicznie zmienia swoje oblicze. W ostatnim stuleciu Amman przeżył ogromny rozkwit i rozbudowę. Może sprawiać wrażenie miasta chaotycznego, gwarnego i pozbawionego uroku. Jesli jednak poświęcicie trochę czasu na odnalezienie się pośród jego uliczek, wsłuchacie się w rytm miasta - możliwe, że choć trochę się Wam spodoba
;)
Witam. Rownież jestem niestety w końcówce podróży po Jordanii, aktualnie w Izraelu. Zdecydowanie zgadzam się, ze ludzie są fantastyczni, bardzo pomocni i mili, zero naciągactwa. Mieliśmy wypożyczony samochód, niestety drogi fatalne z metrowymi dziurami, ktoś pisał, ze lepsze niż w Polsce, chyba 50 lat temu:)) Z ciekawostek: przekraczaliśmy granice w Allenby bridge i byliśmy tam po 11 rano w piątek , most już był zamknięty po stronie izraelskiej, wiem, ze zmiana czasu itp, ale i tak zamknęli granice sporo za wcześnie.
Fajna relacja.Amman jest super, może spektakularnych zabytków nie ma, ale atmosfera w mieście świetna.Znakomite jedzenie.Najlepszą w życiu koftę jadłem w Ammanie, sery jibneh shelal, sałatka fattush - palce lizać.Do meczetu Abd Allah dotarliście ?
@cypel Dzieki. Jest tak jak piszesz. Niby nic tam nie ma, ale ta atmosfera
:) Jedzenie jest swietne, czasami zalowalem, ze nie jestem glodny - bylaby okazja do sprobowania czegos nowego. Do meczetu dotarlismy nastepnego dnia, ale nie wchodzilismy do srodka.
Quote:Pisałem już, ze uwielbiamy targi?
:D Tak, wizyta w tego typu miejscach jest dla nas obowiązkowa.Dzięki, że to napisałeś. Pozwoliłeś mi uwierzyć, że jestem normalna, bo skoro inni tez mają taki przymus....
:D
igore napisał:No właśnie,papierosy. Jordanćzyczy palą wszędzie, dosłownie. Palą w kawiarniach,restauracjach, taksówkach, zdarza się, że i w busach. Jako ciekawostkę dodam że widziałam Jordanii palących pracowników stacji benzynowej. Palili w miejscu pracy.
Nawet w tym samym hotelu w Wadi Musa spalismy
:) Mam takie pytanko. Na pewno widzieliscie starsze kobiety czy facetow sprzedajacych w Petrze artefakty w czesciach lub w calosci
:) Jakie myslisz czy sa to podroby czy oryginalne wykopaliska? wiem, ze takie podroby robia widzialam na Discovery ale z drugiej strony ciagle znajduja tony tych przedmiotow.
Wiesz, nie interesowałem się tym zbytnio, ale gdzies czytałem, że szczególnie dzieci lubią sobie np. kawałek zabytku odłupać, by sprzedać go później turystom. Nad tak wielkim terenem jak Petra z pewnością trudno jest "zapanować". Myślę jednak, że szansa przewiezienia takich artefaktów (szczególnie gdy wraca się przez Izrael) jest bliska zeru.
:)
Ciekawie opowiadasz. Nie wiem, skąd się wzięła ta kokieteria.
;-) Bardzo podoba mi się też sposób, w jaki uchwyciłeś ludzi na zdjęciach - z dystansu, mimochodem, tak jakoś "bezinwazyjnie".
@Kara Wiesz, to nie kokieteria - po prostu wiem,że stać mnie na więcej. Ale ilekroć zasiadam do pisania relacji, czuję się bezradny. Bo jak opisać smak, zapach?Albo doświadczenie gęsiej skórki na widok wodospadów Iguazu, kolory arabskiego bazaru lub rozpiernicz peruwiańskiego zadupia? Poddaję się i piszę szybko, świadom ograniczeń. A zdjęcia; w Jordanii to ludzie wydali mi się najbardziej interesujący
:)Wysłane z mojego Redmi Note 2 przy użyciu Tapatalka
Bardzo ciekawa relacja, dzięki niej wróciły wspomnienia z urodzinowego wyjazdu sprzed 5 lat
:) tym samym masz mój głos w konkursie.Właściwie chyba do pełni szczęścia zabrakło tylko kąpieli w Morzu Martwym-polecam, bo to ciekawe doświadczenie
:D .
@igore -kusisz, i kto wie czy Młodej znowu nie namieszam, bo wiem że by chciała a nie była.Inna sprawa, że jednak wolałabym tam pojechać we 4 osoby, z czego przynajmniej jeden musiałby być rodzaju męskiego
:D.
@igore musze chwilę poczekać bo najmłodsza nasza latorośl jeszcze nie siedzi samodzielnie więc póki co jestem na takie podróże uziemiona, dopiero w grudniu odrywamy się na malediwy;) choć obawiałam się wcześniej tego bezpieczeństwa na miejscu w Jordanii, bo swego czasu Jordania była na liście krajów gdzie MSZ nie polecał wyjazdów ze względu na zagrożenie terrorystyczne.
@singielka_1976 @olir1987 Jordania okazała się byc jednym z bezpieczniejszych krajów w jakich bylismy. Wielokrotnie widzielismy samotnie podróżujące kobiety, turystki w wyłącznie żenskich grupach czy rodziny z dziećmi. Petrę zwiedzała nawet rodzina z dwójką latorośli (na oko 1,5 i 4 lata) gdzie mama była w dodatku w jakimś 5-6 miesiącu ciąży
:) Wiadomo, to Bliski Wschód , więc sytuację trzeba sprawdzać na bieżąco.
@jekyll Nie mieliśmy takiego zamiaru od początku. Stwiedziliśmy, że uszanujemy zwyczaje kraju, w którym jesteśmy i że przyda się nam odwyk
;) Poza tym alkohol jest drogi i nie wszędzie dostępny.
Wybieram się do Jordani, niestety tylko na 5 dni: 13 do 17/12/2016. Będę wracał 17/12 (sobota) przez granicę Aqaba - Eilat i pędzę na lotnisko Ovda. Lot Wizzerem o 12:55. Pytanie do tych co byli niedawno:1/ czy są jakieś opłaty na granicy przy opuszczaniu Jordani? 2/ kalkulacja Jordan Pass - czy się opłaca? Ze wzgledu na czas będę tylko po jednym dniu w Wadi Rum, Petrze i rezerwacie Dana.3/ czy zdążę na samolot powrotny z Ovda? O której mogę przekroczyć granicę, Jak dojechać do Ovda, żeby się nie spoźnić na samolot?Z góry wielkie dzięki za odpowiedzi!
igore napisał:Ad.1) NieAd.2) W Twoim przypadku JP będzie raczej nieopłacalny.Ad. 3) Nie ryzykowałbym takiego podejścia.Dzięki za odpowiedź! Też myślę, że JP w moim przypadku jest nieopłacalny (2 os.). Ale pozostaje problem wizy. Czy zatem:1/ izraelscy pogranicznicy puszczą mnie na przejście do Jordani bez wizy? 2/ jesli tak, to czy dostanę ją na przejściu u Jordańczyków, ile kosztuje, kiedy zwrot?3/ jesli nie, to jak ją szybko załatwić do 13/12?
Dzięki wielkie za informacje. No to chyba zaryzykuję bez wizy i JP, będzie taniej na dwójkę w mojej sytuacji. Chociaż nie wiem na co mi te 2x60 JOD na wyjściu z Jordani i co z nimi dalej robić, jak będę pędził do Ovda?Jeszcze jedno pytanie. Może wiecie o której w sobotę jest otwarta granica w Aqaba i jak długo łącznie (Jordania, Izrael) może trwać ta procedura przejścia?
No to jeszcze w sprawie mojego wyjazdu Ovda - Jordania, 13/12 do 17/12/2016.Piszecie na forum o autobusie z Ovda do Eilat nr 282. Nie widzę takiego numeru na stronie http://www.egged.co.il/HomePage.aspx, jest tylko nr 392. A więc:1/ który do Eliat, 282 czy 392?2/ gdzie go szukać?3/ jak długo trwa przejazd z Ovda do Eliat?Z góry wielkie dzięki za informacje!
1/ który do Eliat, 282 czy 392? 282 - 392 też jedzie,ale nie jestem pewien czy bezpośrednio z lotniska2/ gdzie go szukać? - na lotnisku, na pewno zauważysz - dziwię się, że nie ma go w rozkładzie, ale strone Egged jest dość toporna, więc to o niczym nie świadczy3/ jak długo trwa przejazd z Ovda do Eliat? - ok. 50 minut,
Dzięki wielkie za informacje! Wielce przydatne.I jeszcze jedno pytanie. Czy autobus 282 jeździ w soboty z Eilat do Ovda? Może ktoś wie? Bo 392 chyba nie, tak wychodzi na stronie http://www.egged.co.il/HomePage.aspx
mszed napisał:Dzięki wielkie za informacje! Wielce przydatne.I jeszcze jedno pytanie. Czy autobus 282 jeździ w soboty z Eilat do Ovda? Może ktoś wie? Bo 392 chyba nie, tak wychodzi na stronie http://www.egged.co.il/HomePage.aspxTeż mi tak wychodzi że 282 jeździ i jest skorelowany z lotami. Dużo więcej na stronie egged jest po hebrajsku można nawet rezerwować przez internet
:)
rafgrzeg napisał:mszed napisał:Dzięki wielkie za informacje! Wielce przydatne.I jeszcze jedno pytanie. Czy autobus 282 jeździ w soboty z Eilat do Ovda? Może ktoś wie? Bo 392 chyba nie, tak wychodzi na stronie http://www.egged.co.il/HomePage.aspxTeż mi tak wychodzi że 282 jeździ i jest skorelowany z lotami. Dużo więcej na stronie egged jest po hebrajsku można nawet rezerwować przez internet
:)Tylko dalej nie wiem jak z powrotem. Wracam 17/12 (sobota!). A więc czy jeżdżą jakiekolwiek autobusy i o ktorej???
Myśl o wizycie w tym bliskowchodnim kraju zakiełkowała w momencie, kiedy Ryanair uruchomił połączenie do Eilatu (Ovdy). Brakowało nam jednak urlopu, więc wyjazd odkładaliśmy aż do połowy marca. Na miejscu byliśmy tydzień, niestety za krótko, by należycie "nacieszyć" się Jordanią, wystarczająco, by choć trochę ja poznać.
Nasz plan nie był zbyt oryginalny: Amman - Jerash - Wadi Rum - Petra - Aqaba. Będzie o miłych ludziach, smacznych potrawach, taksówkach...
Zwykle zbytnio nie planujemy naszych wyjazdów, jeżdzimy bez przewodnika a o miejcach, które oglądaliśmy czytamy najczęściej dopiero na miejscu lub po powrocie.
Podróż rozpoczęlismy tam, gdzie zwykle zaczynamy tego typu wycieczki - na krakowskim lotnisku. Lot do Ovdy trwał 3h i 40 min i upłynął szybko. Na miejscu przywitała nas wysoka temperatura i suche powietrze. Po wyjątkowo krótkich formalnościach ze strony izraelskich służb, udaje nam się przegapić autobus linii Egged jadący do odległego o 60 km Eilatu. Okazuje się, że następny będzie dopiero za kilka godzin. Cóz, tego dnia wieczorem chcieliśmy juz być w Ammanie, więc idziemy "łapać" stopa. Biorąc pod uwagę liczbę przejeżdżających samochodów, poszło nam całkiem nieżle i po 20 minutach siedzimy już w klimatyzowanym Mitsubishi, którego kierowca - miły Izraelczyk odwozi nas do samej granicy. Po drodze rozmawiamy o sytuacji na Bliskim Wschodzie, polityce etc. - dziwi go, że chcemy jechac do Jordanii, zamiast zostać w Izraelu.
Na granicy Wadi Araba idzie nam równie szybko. Opłata wyjazdowa z Izaela (103,5 szekla/os) - to nic, że spędziliśmy w tym kraju niecałe 3h. Przechodzimu przez pas ziemi niczyjej i udajemy się na kontrolę po stronie jordańskiej. Wyposażeni w Jordan Passy nie musimy wypełniać żadnych świstków papieru - wytarczy pokazać wydruk lub plik w telefonie. Jordan Pass to niedawno wprowadzone ułatwienie dla turystów zagranicznych. Za 70 JD (1 JD = ok.5,4 PLN) dostajemy darmową wiżę, wejście na 1 dzień do Petry a także inne mniej istotne zniżki. Jordania niedawno zmieniła przepisy wizowe i wydawało mi się, że wizy na granicy nie da się już uzyskać. Moje wątpliwości rozwiało dwóch rodaków, którzy potwierdzili, że wizę można otrzymać na granicy (60 JD) i jeśli spędzi się w Jordanii min. dwie noce, opłata wizowa zostaje zwracana (sami byli tym zdziwieni:)) Wiążę się to z wypełnieniem kilku "papierów". Nie zmienia to faktu, że pogranicznicy izraelscy z dużą skutecznoscią starają się wmówić turystom, że wizy nie dostaną, lub że jest ona bardzo droga. Nie zrażajcie się więc i śmiało idźcie dalej, nie zważając na ich słowa.
Jedyną możliwością, by wydostać się z granicy jest wzięcie taksówki. Do Akaby kosztuje 11 JD a cena jest nienegocjowalna. Sporo - "mafia taksówkowa" robi swoje.
Na razie szło nam wyjątkowo dobrze i szybko, więc coś musiało się popsuć. I tak też się stało:okazało się, że na autobusy z Akaby do Ammanu nie ma już biletów. W stolicy mieliśmy już zarezerwowany bezzwrotny nocleg i generalnie chcieliśmy tam dotrzec jak najszybciej. Zapaliliśmy papierosy a wokół nas zaczęło się robić gęsto od taksówkarzy. Snuli przed nami rózne plany z róznymi wariantami cenowymi: do Ammanu za 100 JD, do Petry za 30 JD, do najbliższego superhotelu za 5 JD etc. Biorąc pod uwagę, że nasza rezerwacja w Ammanie była bezzwrotna i musielibyśmy dodatkowo zarezerwować noclego w Akabie zdecydowaliśmy się na opcję pierwszą. Udało nam się stargować cenę do 60 JD za ponad trzystukilometrową podróż. To i tak dużo. Wsiedliśmy. Kierowca poczęstował nas papierosami i pojechaliśmy. Czterogodzinna trasa upłynęła na paleniu i zdawkowych rozmowach z kierowcą. Ok 21 byliśmy w Ammanie pod naszym hotelem. Trzy najbliższe noce spędziliśmy w Rafi Hotel, w samym centrum stolicy. Cena 23 JD/noc w pokoju dwuosobowym z łazienką i śniadaniem. Warunki dobre, śniadanie ok. Choć zmęczeni, poszliśmy jeszcze coś zjeść do pierwszej lepszej "restauracji". K. wzięła falafel a ja nie wiedziec czemu wątróbkę (sic!). Za to i dwie pepsi zapłaciliśmy 3 JD.
Normalnie poszlibyśmy jeszcze napić się piwa, ale w Jordanii nie wypiliśmy grama alkoholu przez cały tydzień, co w naszym przypadku jest nie lada wyczynem :)
20.03 Amman, miasto z klocków
Amman to miasto dziwne, niewielu się podoba. Nas w pewien sposób urzekło. Wygląda jak zbudowane z klocków - nie tylko tych szarych - budynków poukładanych piętrami na okolicznych wzgórzach, ale równiez kolorowych targów i ulicznych straganów, różnego rodzaju jadłodajni etc. To miasto, którego ulica żyje o każdej porze dnia i nocy. Pierwszego dnia chcieliśmy zobaczyć rzymski amfiteatr, cytadelę, targ (musicie wiedzieć, że uwielbiamy targi) a póżniej błakać się bez celu po mieście. Stolica Jordanii nie może się pochwalić wieloma zabytkami. Jednym z nich są ruiny rzymskiego amfiteatru, mogącego pomieścić nawet 6 tys. osób.
Kolejnym są ruiny cytadeli, znajdujące się na wzgórzu górujacym nad miastem. To włąśnie stąd najlepiej można zobaczyć Amman. Stolica nieustannie się rozrasta i dynamicznie zmienia swoje oblicze. W ostatnim stuleciu Amman przeżył ogromny rozkwit i rozbudowę. Może sprawiać wrażenie miasta chaotycznego, gwarnego i pozbawionego uroku. Jesli jednak poświęcicie trochę czasu na odnalezienie się pośród jego uliczek, wsłuchacie się w rytm miasta - możliwe, że choć trochę się Wam spodoba ;)