Cześć, Pierwszą wiadomość o atrakcyjnych cenach Qatar Airways do Australii znalazłem na Fly4free, przy planowaniu podróży skorzystałem z kilku informacji z forum – teraz zapraszam na relację. Starałem się wybrać zdjęcia/widoki inne niż zamieszczone w pozostałych wspomnieniach.
##Australia na Wielkanoc 2016##
Termin 15.03-29.03 (16-27 w Australii) wynikał z kalendarza cen oraz chęci, by zabrana na wyprawę młodzież (16 i 17 lat) straciła jak najmniej ze szkoły. Przygotowany i zrealizowany plan był następujący:
15 marca 9:40 W-wa-Doha, 20:10 Doha-Sydney. Na 4 osoby mamy 2 walizki i 4 plecaczki. Ekipa z check-in na Okęciu sprawnie załatwiła kłopotliwą sytuację. Na jednej z wiz były podane odwrotnie imię i nazwisko (widzieli to w swoim systemie). Wszystko OK, … choć na lotnisku w W-wie wydarzyła się sytuacja, która mogła zniweczyć całą podróż (o tym na końcu). [Miałem wydrukowane wizy australijskie, okazało się to zupełnie nieprzydatne w trakcie całej podróży.] Linie QA są bezpieczne, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże…
16 marca Ok. 18 lądujemy w Sydney. „Officer” sprawdzająca paszporty powiedziała, że b. dużo Polaków przyleciało tym lotem. Następnym krokiem jest kontrola bagażu. Pani decydująca gdzie mamy się udać skierowała nas do „gate 6” –manewrując wzdłuż taśm dotarliśmy wprost do wyjścia do miasta – żadnej kontroli
;-). Kupujemy karty Opal w kiosku, wychodzimy na przystanek autobusowy , autobus 400. Wysiadamy na następnym przystanku przed terminalem krajowym. Idziemy pieszo 10 minut do Ibis Budget Sydney Airport. Obok hotelu 3 fast foody, w dwóch bezpłatny internet. Wyposażenie pokoju spartańskie – łóżko małżeńskie, łóżko piętrowe, stół wielkości dwóch laptopów, krzesło, łazienka, klimatyzacja Nikt nie chce iść do miasta, zresztą zaczęło padać. Jestem szczęśliwy, że wszyscy chcą spać (może łatwo zniesiemy jet lag). Śpimy, wszyscy budzą się ok. 2, zasypiamy ponownie ok. 6. [Opal – system biletów komunikacji miejskiej w Sydney] Ciekawe jak na pierwsze zdjęcie z Australii.., ale były b. smaczne.
17 marca Budzimy się 9:15, szybki prysznic i check-out (do 10). Już nie zdążymy rano do miasta lub na trasę Bondi-Coogee. Czeka nas ok. 1,5 km spacer do sklepów w Mascot. Tam pierwsze zakupy, śniadanie. Lot Sydney-Cairns. Po wylądowaniu wypożyczenie samochodu, zakupy, dotarcie do apartamentu, spacer po okolicy. Po drodze z Cairns do Trinity Beach mijamy stację kolejki gondolowej wożącą turystów do Kurandy. Wieczorem na łączce obok naszego apartamentu widzimy skaczące kangury. Sytuacja powtarza się również w kolejne dni (raz mama z młodym w torbie;-). To jedyne dzikie kangury jakie widziałem w Australii (plus kilka trucheł przy drodze…). W nocy ostatni jet lag. Zasypiamy normalnie, pobudka ok. 3-4, ponowny sen o 5-6. [Samochód wypożyczałem dwukrotnie w Avis (lotniska w Cairns i Melbourne Avalon). Miałem wyrobione międzynarodowe prawo jazdy, nikt go nie chciał, nie pytał. Akceptowali polskie.] Punkt widokowy w okolicy Trinity Beach Łączka, na której kilkakrotnie widzieliśmy kangury Może trochę za mocno jak na początek, ale tak tu jest
18 marca Wyjazd do lasu deszczowego w Mossman. Wzdłuż drogi plantacje trzciny cukrowej, tory kolejek wąskotorowych do jej zwożenia. Na parkingu przed parkiem widzimy, że większość turystów bierze ręczniki. Okazuje się, że wzdłuż głównej trasy turystycznej jest miejsce opisane jako basen, ..ale to „zła miejscówka”. Pod koniec pętli w lesie (2,4-2,7 km) jest drogowskaz – do potoku 120m. Warto tam wejść – skały, wartki strumień, mały wodospad i kilkanaście kąpiących się osób. Ale ulga od temperatury i wilgoci. Sam las deszczowy super – „dziwne” dla nas drzewa, liany, zarośla, kolory. Jest czym nacieszyć oko. Następny przystanek – wycieczka łodzią po Dantree River (ruszają z przystani tuż przed promem). Trwa ok. 45 minut – obserwujemy m.in. dwa dzikie krokodyle słonowodne. Później przeprawa promem i droga do Cape Tribulation. Droga krótka kilometrażem, ale b. trudna. Jazda w lesie, co chwilę znaki ostrzegawcze o dzikich zwierzętach, same zakręty, a tuż za promem jazda w górę i dół. W Cape Tribulation nie ma …nic. OK plaża, ale przypuszczam że kilka wcześniej wygląda tak samo. Dla mnie najbardziej interesujące są drzewa na plaży. W tej okolicy (na północ od Cairns) kilometry dziewiczych pustych plaż. Nikt się nie kąpie z obawy o ataki meduz i potencjalnie krokodyli. Są wyznaczone kąpieliska otoczone specjalnymi siatkami. Las deszczowy Relaks w dżungli W okolicy jest trochę tubylców większych … …i mniejszych Urok Cape Tribulation
19 marca Wyjazd na Wielką Rafę Koralową. Im więcej czasu poświęciłem na wybór firmy oferującej rejsy, czytanie o rafie, przeglądanie ofert tym byłem „głupszy”. Sprawdziło się to co napisała mi Pani z recepcji kilka miesięcy wcześniej – przyjedź, sprawdź prognozę pogody, wybierz. Naczytałem się o super rafie przy Port Douglas, a w końcu wybrałem Cairns i firmę/rafę, której nie brałem pod uwagę. Tego dnia pogoda była jak z obrazka. Na statku okazało się, ze jednym z instruktorów nurkowania jest Polka. Po polsku świetnie mówiła również inna instruktorka Portugalka. Dla amatorów dostępne dwa nurkowania. W pierwszym nurek trzyma za ręce dwóch adeptów, w drugim już do 6 na jednego. Cały dzień można snoorkować. Wyprawa rewelacyjna – widzieliśmy płaszczki, rybki „Nemo” w koralowcu jak w filmie i mnóstwo innej fauny i flory. Na środku „ oceanu” piaszczysta wysepka/łacha zanurzona na ok. 10 cm, można „chodzić” po wodzie. Po powrocie krótki spacer po Cairns i do Trinity Beach. Standardowo w rejsie bezpłatna kawa, herbata oraz lunch (u nas był obfity, ale wszystko na zimno). [Jeśli ktoś planuje lot po dwóch nurkowaniach to przerwa musi wynieść 24h] Już po rejsie, wszyscy wracają do portu Kolacja made in Australia – owoce morza i wino
20 marca Niedziela Palmowa. Idziemy do kościoła w Trynity Park. Ciekawe różnice w liturgii. Trochę inna Hostia, przy komunii można wypić wino/krew Pana Jezusa. Dwa razy zbierane są pieniądze na ofiarę – po kazaniu i po komunii. Po mszy rozmawiamy chwilę z księdzem, upiera się by nas poznać z polską rodziną. Poznajemy Panią (z Tczewa) i jej męża (Olsztyn). Polecają nam wycieczkę do ZOO Hartley's Crocodile Adventures oraz Kurandę (z tej zrezygnowałem na samym początku planowania). Gdy w swojej recepcji zapytałem o to ZOO dostałem informator i kartkę na rabat 10%. Po mszy relaks – godzina na plaży (kąpielisko z siatką), godzina w słodkiej wodzie na basenie, lunch i jedziemy do Crocodile Adventures .To był dobry pomysł. Mało ludzi, dość kameralny obiekt. Jest tam ferma krokodyli, przejażdżki łodzią po rozlewisku z krokodylami, ich karmienie. Poza tym kangury, koale, emu, cassowaries, węże, jaszczurki i inne zwierzęta na wyciągnięcie ręki. [Opisane małżeństwo przeprowadziło się z Melbourne do Cairns ze względu na pogodę. Wcześniej przeszkadzały im „drastyczne” zmiany pogody z dnia na dzień. U nas w Melbourne było +25-27 C w dzień, a wg prognozy w nocy 8-11 C. Jak opowiadali typowe są dni po >30 stopni, kolejne nagle 18.] Kąpielisko w Trinity Beach (z siatką) Typowe ostrzeżenia w tej okolicy Niedaleko w Hartley's Crocodile Adventures w Wangetti Beach była impreza… Najgłodniejszy był słonowodny Edd Przyjechała tez rodzina słodkowodna (mniejsze, inny kształt paszczy)
21 marca Transfer do Melbourne. Z Cairns wylatujemy po 12, lot jest opóźniony. Wizytę w Cairn rezerwowałem jako pierwszą. Wykupiłem lot (Sydney-Cairns-Sydney Virgin Australia) i apartament w Expedii jako pakiet. Po lądowaniu w Sydney miałem zostawić jedną walizkę w przechowalni bagażu, a drugą ograniczoną do 15kg zabrać do Melbourne. Gdy zdecydowałem się, że do Melbourne również polecimy trochę żałowałem międzylądowania w Sydney (10 minut przed naszym lotem Cairns-Sydney startował Cairns-Melbourne). Bylibyśmy w Melbourne o 16 zamiast 24. Na pocieszenie zostało mi, że takie loty zawsze wychodziły drożej niż wybrane przeze mnie rozwiązanie. Lądujemy w Sydney. Znów był plan przejścia z Coogee do Bondi i znów rezygnujemy (za mało czasu). Zamiast tego drugi spacer do Maskot i znów dopada nas deszczyk. Po wylądowaniu w Melbourne Avalon wypożyczam samochód. W części „Car rent” puściutko, a ja dostaję auto dwie klasy wyższe niż zamawiałem (bo moje „wyszły”). Po północy zameldowaliśmy się w domku w Geelong. [Na lotach krajowych kontrola bezpieczeństwa dopuszcza wnoszenie napojów. Przechodziliśmy z litrowymi butelkami wody oraz …kubkiem/termosem samochodowym z kawą (musiał być położony w tacce przed skanerem).] Często spotykana informacja na lotnisku w Sydney. Zawsze można sprawdzić…
22 marca Od rana Great Ocean Road. Bałem się, że nie będzie to nic ciekawego …i bardzo się myliłem. Od latarni morskiej w Split Point do London Bridge za Port Campbell zachwycające widoki. Potęga oceanu, wielkie fale, wiatr, słoneczna pogoda. W Otway National Park w dwóch miejscach widzimy „dzikie” koale. Dwa razy jechałem „jedynką” w Kalifornii – GOR jest moim zdaniem ciekawsza widokowo. Minusem wiele remontów nawierzchni, mijanek. Za Port Campbell (kierunek Geelong) krajobraz jak w Polsce. Trochę inne drzewa, więcej pastwisk, ale czułem się swojsko. Great Ocean Road vol. 1 Great Ocean Road vol. 2 – Cape Otway. Koala na dziko raz Great Ocean Road vol. 3 – Cape Otway. Koala na dziko dwa Great Ocean Road vol. 4 Miało nie być sztampowo, ale trudno
;-) Great Ocean Road vol. 5
23 marca Rano objazd Geelong i na plażę do Torquay. Trafiliśmy na naukę surfingu. Kika autobusów przywiozło dzieci, dla których zorganizowano zajęcia na plaży i w wodzie. Po lunchu jedziemy do Melbourne na krótki wypad. Mam zamiar zaparkować w Dockland. Dużo biurowców, parkingów w budynkach (okolica wygląda jak warszawski Służewiec) – wjeżdżam do jednego w budynku (szczęśliwie bez szlabanu) i przerażenie. Zamiast ok. 10 AUD za dzień cennik wskazuje 15 AUD za godzinę (chyba, że zostawi się samochód do 9:30 i wyjedzie po 15:30 – wtedy 20 AUD za dzień). W kolejnym to samo… Parkujemy przy ulicy na 2h. Łapiemy tramwaj „zwykły”, później turystyczny. Okazuje się, ze parkingi nawet za 9 AUD są przy początkowej stacji turystycznego tramwaju. W Melbourne poza tramwajem turystycznym bezpłatne są wszystkie tramwaje (free tram zone) w centrum. To pomaga w poruszaniu się. Samo miasto – czyste, ładne, ale dla mnie „bez szału” w tych miejscach gdzie byłem. Co najbardziej pamiętam to architektoniczny bałagan – wieżowce obok parterowych, jednopiętrowych budynków itp. Po 16 wyjeżdżamy na Philip Island. Nie miałem zamiaru korzystać tam z żadnych atrakcji poza paradą pingwinów. Fajne centrum, wystawa o pingwinach. Pomostami (wśród jamek, norek i domków pingwinów) dochodzimy do plaży, gdzie po 20 zaczynają wychodzić z wody. Zakaz fotografowania – pilnowany przez strażników. Nie widziałem robiących zdjęcia na widowni i później przy pomostach gdzie pingwiny stały, chodziły ok. 0,5m od ludzi. Szacuję, że na widowni było ponad 1 tys turystów. Pani w kasie widząc rodzinę ulitowała się i sprzedała nam bilet rodzinny (przypadek lub nie, ale nikt go nie sprawdzał). Przy naszej części plaży wyszło z wody kilkadziesiąt pingwinów. Wracając można było je obserwować wzdłuż pomostów. Czekam jeszcze na rachunek za przejazdy tunelem pod rzeką w Melbourne. Dziś na kredytówce była próba obciążenie kwota ok. 55 zł – to pewnie to. [W Australii zniżki dla dzieci są do 14 lat, później płaci się jak za dorosłego. To samo obowiązuje przy rejsach na rafę] Surfować każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej…
Jedno z ujęć centrum Melbourne I kolejne W oczekiwaniu na paradę pingwinów na Philip Island
24 marca Pożegnanie z Geelong i od 9 w Melbourne. Zająłem ostatnie miejsce na parkingu za 9 AUD i do miasta. Chodziliśmy po terenie na północ od rzeki. Pamiątki warto kupić w Queen Victoria Market Wszędzie indziej w Melbourne (w Sydney) były 2 lub 3 razy droższe. Uliczki „Brunswicku” za dnia nie są żadną rewelacją – domki wiktoriańskie, balkony jak w wielu innych częściach miasta. Nieliczne kawiarnie otwarte, zapewne zmienia się to wieczorem. Po lunchu na lotnisko. O 16:50 lądujemy w Sydney. Zostało 10 minut i w przechowalni naliczą mi opłatę za kolejną dobę . Podstawione schody, panowie 5 minut chorągiewkami oznaczają drogę od schodów do terminala. Przede mną jako pierwsza schodzi Pani z niemowlakiem na ręce i dwuletnią dziewczynką. Schodzą stopień po stopniu…., ale udało się być w punkcie minutę przed rozpoczęciem kolejnej doby. [Na Sydney Domestic Airport nie ma szafek bagażowych. Trzeba przejść do przechowalni tuż obok karuzeli do odbioru bagażu. Bardzo często jest zamknięta. Obok aparat telefoniczny, łączenie automatyczne, po 5-10 minutach przychodzi obsługa] Dojazd do centrum – wymyśliłem trasę - Airport Domestic – bus 400 do Banksia – pociąg T4 do Kings Cross i już tylko 200m do Eva’s Backpackers. Wchodzę do hotelu i czeka … darmowa pizza. Dobrze trafiliśmy. Przywieźli z 20 kartonów. Nasz pokój – łóżko małżeńskie, łóżko piętrowe, sejf, ławka, komoda, mała lodówka i wiatrak. Obok naszego pokoju 3 łazienki (WC, umywalka, prysznic). Na dole stoły, lodówki, garnki, talerze, sztućce i internet. Na dachu stoły, leżaki i widok na Sydney – to otwarte do 21:30. Wokół wiele hosteli. W czasie mojego pobytu było bezpiecznie (po 22 byłem w środku). W okolicy zakaz picia alkoholu na ulicy. Przez 3 doby pobytu raz w nocy słyszałem krótkie „darcie ryja”. Okres wielkanocny, widoczne tabliczki „No vacancy”. Pobyt wspominam b. miło. Jeśli ktoś przyjedzie latem to wiatrak w pokoju może nie wystarczyć. W czasie mojego pobytu temperatura była OK. Raz widziałem w hostelu starszą od nas osobę, tak z żoną byliśmy seniorami. Camping w Geelong Hostel w Sydney I jego najbliższa okolica
25 marca Wielki Piątek Na śniadaniu witają nas australijskie babeczki świąteczne (wyglądają podobnie do mufinek z bakaliami, można jeść na zimno lub wrzucić na 30 sekund do mikrofali) i owoce. Później „wielka” piesza pętla – od hostelu via Park Botaniczny, przez operę, pod mostem, dalej brzegiem do Darling Harbour (wizyta w Muzeum Morskim) i do hostelu. Całość 4-5h. Obok Hyde Park jest katedra. Przy bocznym murze całkiem udany pomnik naszego Papieża. Wracając wśród wielkich domów handlowych trafiamy na Drogę Krzyżową. Po odpoczynku i prysznicu wieczorem idziemy inna drogą pod operę. [To duża sztuka wytrwać w poście w Wielki Piątek gdy wokół same turystyczne atrakcje, knajpki, piwo..] Tego dnia większość sklepów (w tym duże spożywcze) zamknięte. Woda w zatoce niedaleko hostelu W Muzeum Morskim są okręty, statki i …zdjęcia prześwietlanych promieniami Roentgena ryb Droga Krzyżowa na ulicach Sydney
26 marca Wreszcie się udało. Autobusem do Coogee beach i pieszo do Bondi beach. Słoneczny dzień, piękna trasa, mijane plaże, baseny, klify i widoki. Znów króluje potęga oceanu, wielkie fale, surferzy. Wśród tego wszystkiego …najładniej położony cmentarz w widokiem na ocean (full ocean view). Plażowanie, kąpiel. Wieczorem spacer do Darling Harbour. Super miejscówka… Pokaz mody ratowniczej (1) Pokaz mody ratowniczej (2) Wzdłuż ścieżki wiele basenów (przy plażach). Dostawa świeżej morskiej wody gratis. Widok z dachu Eva’s Backpackers
27 marca Niedziela Wielkanocna Schody i stoły hostelu wyłożone czekoladowymi jajkami. Happy Easter. Promem płyniemy na 10 do Kirribilli na polską mszę (też dwa razy zbierają na tacę
;-). Kościół jest pełen, są święcone koszyki. Po mszy już na przystani zaczyna padać mocno deszcz. Powrót do Circular Quay i płyniemy do Manly (tłumy w kolejce do promu). Jest już sucho i coraz cieplej. Plażujemy. Po południu ostatni lunch, zabranie bagaży, T4+bus 400 i jesteśmy na lotnisku – do domu !!! [Niedziela to b. fajny dzień w Sydney – gdy masz Opal card za autobusy, koleje, promy nie zapłacisz więcej za cały dzień (łącznie) niż 2,5 AUD. Karty Opal przykłada się do czytnika po wejściu i przy wyjściu (autobus, peron, bramki). Jeśli nie jesteście pewni czy odbiliście kartę na koniec danego odcinka, to rozważcie czy później warto doładować taka kartę. Jeśli max opłata (kara) przekroczy limit środków pozostałych na karcie, to system będzie to „pamiętał” i uzupełni „stratę” po następnym doładowaniu (a nowa karta jest za darmo). Coś dla „shiploversów” Panorama Sydney na pożegnanie Hotelowa przystań godzinę później (już pełne słońce). Przybywają goście na świąteczny obiad.
28 marca Poniedziałek Wielkanocny Po 5 lądujemy w Doha. Olbrzymia kolejka do kontroli bezpieczeństwa (dla każdego, transfer też). Niestety nie załapałem się na wycieczkę po Doha. Trochę zrezygnowani i zmęczeni odpuszczamy zakup wiz i wyjazd do miasta na własna rękę. Drzemka. O 14:20 wylot do Berlina TXL. Lądujemy o 19:30, a nasz bagaż wyłożono na karuzelę/taśmę o … 20:55 (straszne ślimaki w tej obsłudze). Pędem do taxi i na dworzec autobusowy ZOB. O 21:30 prawie pełen autobus odjeżdża do Warszawy, Wilna. Autobus komfortowy. Fotele w samolocie jednak bardziej wygodne lub QA oferuje więcej miejsca na nogi. Zestaw multimedialny, filmy OK., ale trzeba mieć własne słuchawki. W tle Doha
29 marca 5:50 Warszawa Dworzec Centralny. Jeszcze Uber i za 10zł (nowe konto) dojeżdżamy do domu.
##Dodatkowe informacje## Qatar Airways + naczytałem się o kolejkach do ubikacji w A320 W-wa-Doha. W moim locie niczego takiego nie było + oryginalny film z instrukcją bezpieczeństwa przed lotem. Wywołał uśmiech u całej rodziny (łatwiej go zrozumieć kibicom piłki nożnej i FC Barcelona) +obsługa – najlepsza na trasie W-wa-Doha. Tyle uśmiechniętych osób dawno nie widziałem + pani z QA w Warszawie (szczegóły na końcu) - bezpłatna wycieczka w Doha. Może jest fajna, ale by się dostać trzeba mieć szczęście. Nie przyjmują rezerwacji. Byłem przed stoiskiem 5:50, czekałem w kolejce kilkunastu osób. 0 6:10 pojawiła się obsługa. Szybko wyczerpał się limit 22 osób na 8 rano. Dla mnie nie starczyło…. Na wyjazd 11:00-13:45 obsługa nie chciała się zgodzić – miałem wylot o 14:20 do TXL (o 14 zamykają bramki). Była to jedyna zaplanowana rzecz, która się nie udała w trakcie całej podróży. - check –in w Sydney – ponad 1,5h oczekiwania w kolejce (byłem na lotnisku 3h przed odlotem)
Virgin Australia + bagaż 23kg w cenie + w czasie przelotu kanapka, snack i napój + przyjemna część lotniska krajowego – dużo gniazdek do ładowania komórek
Jet Star +/- linie niskobudżetowe - wyloty z innej części lotniska niż Virgin, mniej miejsca, mniej gniazdek do ładowania komórek - zamawianie biletów – każdy bagaż poza podręcznym płatny, wybór miejsca płatny, prowizja za płatność kartą inna iż z AUS, warto odhaczyć standardowy przelew („donację”) na „jakąś organizację”
Melbourne-Avalon AVV To taki „Modlin” dla Melbourne. Port w polu tuż obok autostrady, mały ale wszystko OK. Wybrałem go, by nie nocować w Melbourne i mieć krótszy dojazd do Great Ocean Road
Cairns Port międzynarodowy, również wszystko OK. Samochód brałem z lotniska. Wcześniej rozważałem wypożyczenie auta z miasta, ew. autobus do Cairns lub Trinity Beach. Wszystko co odjeżdża z lotniska kosztuje min. kilkanaście AUD na osobę. „Tańsze życie” jest po dotarciu 3km do głównej ulicy/Cairns. Cieszyłem się, że wypożyczyłem samochód na lotnisku, bo 3km jadąc drogą są OK, ale przy niej brak chodnika (na początku ścieżka, później już nic), a zaczęło podać
##Australia dla Polaka turysty## Zakupy spożywcze poza dużymi sklepami są znacznie droższe. Kupowaliśmy w Woolworths, Coles, Aldi. Zawsze były promocje na Coca-Colę i Pepsi - 2 butelki po 3-4 AUD, a jedna butelka (1,25l) w zwykłym sklepie kosztuje ponad 5 AUD. Woda 0,75 vs min. 3 AUD. Bagietka 2 AUD. Piwo 0,33l 3-4 AUD, wina lokalne od 5 AUD. Kawa na mieście 4 AUD. Alkoholi (w tym wina i piwa) często nie ma w marketach, są specjalne sklepy monopolowe. Infrastruktura turystyczna – bardzo dobra. Gdy ktoś lubi grillowanie to na parkingach, campingach, parkach wiele dużych, bezpłatnych grilli. Drogi - najbardziej boli ograniczenie prędkości do 100km/h. Na drodze z poboczem OK, ale przy dwupasmówkach lub na autostradzie to również maksymalna prędkość. Wypożyczalnie aut – wybrałem Avis (cena w Expedii i punkty w Miles and More). Przy rezerwacji ubezpieczenie brokerskie można wybrać za 11-12 USD za dzień. W wypożyczalni dostępne „avisowe” za ponad 50 AUD za dzień. Ronda i ruch lewostronny – gdy są dwa pasy to przed każdym rondem jest znak, z którego gdzie można skręcić (generalnie lewy pas do skrętu w lewo). Na drogach wielu rowerzystów na „szosówkach”. Bilety na atrakcje. Długo szukałem tańszych ofert zwłaszcza na nurkowanie. Nie jest tego wiele w sieci. Znalazłem stronę w Cairns, były tam niewielkie zniżki, ale mimo wypełnienia formularza nie odezwali się. Australijskie „groupony” nie miały dla mnie nic interesującego. Wg uzyskanych na miejscu informacji – nie dostanie się zniżki (jakikolwiek powód) kupując bilet. To co możliwe – kupony rabatowe wręczane, dostępne w recepcjach hotelowych. Całe ściany informatorów, kuponów ze zniżkami (wyglądają jak nasze doładowania komórek). Planowanie rozpocząłem od razu po zakupie biletów do Australii i w grudniu już nie musiałem (nie chciałem) szukać ofert hoteli, lotów itp. W grudniu było wiele świątecznych promocji lotniczych, ale na różne okresy (np. kwiecień-maj). „Atakowali” mnie, bo mieli moje dane. „Szczęśliwie” nie znalazłem nic tańszego niż moje poprzednie wybory. Szybko zrezygnowałem z samochodu lub campera. Za duże odległości, koszt paliwa, ubezpieczenia, ew. mandaty, opłata za zwrot w innym miejscu oraz…czas. Wyszło mi, że cena przelotów (dobrze wybranych) jest porównywalna z wypożyczeniem auta. Relokacji camperów nie brałem pod uwagę, bo oferty są przeważnie na 2-3 tygodnie do przodu. Odpuściłem sobie Uluru i outback – za mało czasu, może kiedyś. To samo z parkami/górami wokół Sydney. Żałuję Góry Kościuszki, ale gdy zdecydowałem się na samolot do Melbourne, to już nie miało to sensu.
##Podróż w marcu## Cairns – 30 stopni i więcej. High sezon to kwiecień-czerwiec Sydney – pogoda zmienna. Kilka ciepłych deszczyków i jeden silny/zimny deszcz w Wielkanoc. Prognozy pogody zupełnie się nie sprawdzały w czasie naszego pobytu (trafiona 1 na 3) Melbourne – 25-30 stopni, w nocy miało być 8-11. Przydała się klimatyzacja/ogrzewanie w domku. Na wybrzeżu termometr w samochodzie (i internet) pokazywały 19 stopni. Dla mnie było >25 (pełne słońce i wiatr) Długie spodnie i rękaw całą rodziną mieliśmy założone na podróż z/do Polski.
##Najważniejsze koszty w zł (wszystko dla 4 osób)## Bilet lotniczy Warszawa-Sydney-Berlin – 9777 Tickets.pl Sydney-Cairns-Sydney + super apartament (4 doby dwie sypialnie, dwie łazienki, olbrzymi salon Blue Lagoon Resort Trinity Beach) – 4464 Expedia Geelong Riverview Tourist Park Camping 3 doby – 1000 Expedia Sydney-Avalon-Sydney (Jet Star – bagaż podręczny i 1x15kg) ) – 1907 strona JetStar Hotel Ibis Sydney (1 doba)- 374 (Orbitz, kupon 10% zniżki) Eva’s Backpackers Sydney 3 doby – 354 AUD (płatne na miejscu) Expedia Ubezpieczenie Hestia - 595
##Aha, a teraz creme de la crème##
Gdyby poszło trochę gorzej moglibyśmy wygrać konkurs na najgłupiej przerwaną, zniweczoną podróż… Poniżej mail do PPL Warszawa. Mam nadzieję, że pomoże to uniknąć innym takich sytuacji w przyszłości…
Szanowni Państwo, 15 marca 2016 z lotniska Chopina w Warszawie rozpoczynaliśmy rodzinny wyjazd. O godzinie 9:00 przed wyjściem do rękawa (lot do DOHA 9:40, rękaw otwarty do 9:20) po raz ostatni postanowiliśmy skorzystać z toalety. W damskiej łazience najbliżej rękawa zacięły się zewnętrzne drzwi. "Akcja ratunkowa" trwała 30 minut. Nie wiem czy to jest dla Państwa czas satysfakcjonujący. Chciałbym dodatkowo zwrócić uwagę na przebieg zajścia : - poinformowałem Panie sprzątające (być może jedna z nich już wiedziała, mnie informację przekazały dzieci)- na początku była jedna, później pojawiła się druga - w sumie nie wiem czy kogoś powiadomiły, bo raz otrzymałem informację, że tak, następnym razem, że nie mają jak. Nie wiem czy przekazywane przez te Panie informacje są prawdziwe, ale to nie pierwszy raz były kłopoty z tymi drzwiami - zgłosiłem sytuację obsłudze rękawa - pojawił się Pan w stroju "odblaskowym", później Pani w stroju Qatar Airways. Dopiero ona zaczęła skutecznie "załatwiać" ratunek. - po ok. 10-15 minutach przybyła ekipa lotniska - Pan w marynarce i Pan fachowiec. Zaczęli próbować otwierać drzwi. Po 5-10 minutach bezskutecznej walki Pani z QA poprosiła/poleciła, by wyważać drzwi. Wtedy po raz pierwszy Państwa ekipa odezwała się do dwóch Pań w środku - poleciła im pchać drzwi od środka. Po kilku próbach zabezpieczenie puściło.
Mam krytyczne uwagi do działania Państwa organizacji - Wasza ekipa się nie przedstawiła, nie próbowała porozmawiać z zamkniętymi osobami, choćby uspokoić (już otwieramy, proszę się nie niepokoić, zatrzymujemy samolot itp). Traktowała osoby jak powietrze, pudła w magazynku, a uważam, że procedura/podejście powinno być inne. Z żoną zamknięta była młoda dziewczyna (zawodniczka) ubrana w dres "Russia". Zastanawiałem się, co by się stało gdyby zatrzasnęły się tylko Panie bez znajomości języka polskiego lub gdyby nikt z rodziny/znajomy się nie zorientował w sytuacji.
Po wyjściu był już tylko bieg do samolotu. Stałem obok i słowa "przepraszam" lub "czy w czymś pomóc" dla Pań od tych Panów też nie usłyszałem. Moja żona była bardzo zdenerwowana, wyobrażam sobie, że inne (starsze, schorowane) osoby mogą mieć w tak stresującej sytuacji większe problemy (teoretycznie nie powinny już wejść na pokład samolotu, bo rękaw powinien być zamknięty).
Polecam zdarzenie Państwa uwadze i analizie.
Następnego dnia dostałem odpowiedź:
Szanowny Panie, w odpowiedzi na Pana maila z dnia 31.03.2016 r. dziękujemy za przekazane sugestie, każdy tego rodzaju sygnał jest dla nas cenny i wskazuje obszary, na jakie jako Zarządzający Lotniskiem musimy zwrócić dodatkową uwagę. Chcielibyśmy zapewnić, że stosujemy najwyższe standardy obsługi pasażerów i przykładamy ogromną wagę do jakości obsługi oraz komfortu pasażerów. Zapewniamy, że wszystkie sygnały i sugestie od pasażerów są analizowane w celu wyeliminowania wszelkich niedogodności w przyszłości.
W związku z powyższym uprzejmie informujemy, że właściwi pracownicy Lotniska zostali przeszkoleni w zakresie profesjonalnego i kulturalnego zachowania w stosunku do pasażerów w celu podniesienia jakości realizowanych zadań. Zapewniamy, że wszystkie skargi są traktowane z najwyższą powagą, a komfort i wygoda osób korzystających z Lotniska Chopina jest dla nas najważniejsza. Jako zarządzający Lotniskiem Chopina w Warszawie zawsze obligujemy służby i firmy funkcjonujące na Lotnisku do działań mających zapewnić najwyższy poziom obsługi. Z poważaniem, PPL
P.S. Teraz już „nie dziwią” mnie toalety bez drzwi na większości dużych lotnisk. ###########################################################
Pozdrawiam wszystkich, których spotkałem na szlaku Smolny
Pierwszą wiadomość o atrakcyjnych cenach Qatar Airways do Australii znalazłem na Fly4free, przy planowaniu podróży skorzystałem z kilku informacji z forum – teraz zapraszam na relację. Starałem się wybrać zdjęcia/widoki inne niż zamieszczone w pozostałych wspomnieniach.
##Australia na Wielkanoc 2016##
Termin 15.03-29.03 (16-27 w Australii) wynikał z kalendarza cen oraz chęci, by zabrana na wyprawę młodzież (16 i 17 lat) straciła jak najmniej ze szkoły.
Przygotowany i zrealizowany plan był następujący:
15 marca
9:40 W-wa-Doha, 20:10 Doha-Sydney. Na 4 osoby mamy 2 walizki i 4 plecaczki. Ekipa z check-in na Okęciu sprawnie załatwiła kłopotliwą sytuację. Na jednej z wiz były podane odwrotnie imię i nazwisko (widzieli to w swoim systemie).
Wszystko OK, … choć na lotnisku w W-wie wydarzyła się sytuacja, która mogła zniweczyć całą podróż (o tym na końcu).
[Miałem wydrukowane wizy australijskie, okazało się to zupełnie nieprzydatne w trakcie całej podróży.]
Linie QA są bezpieczne, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże…
16 marca
Ok. 18 lądujemy w Sydney. „Officer” sprawdzająca paszporty powiedziała, że b. dużo Polaków przyleciało tym lotem. Następnym krokiem jest kontrola bagażu. Pani decydująca gdzie mamy się udać skierowała nas do „gate 6” –manewrując wzdłuż taśm dotarliśmy wprost do wyjścia do miasta – żadnej kontroli ;-).
Kupujemy karty Opal w kiosku, wychodzimy na przystanek autobusowy , autobus 400. Wysiadamy na następnym przystanku przed terminalem krajowym. Idziemy pieszo 10 minut do Ibis Budget Sydney Airport. Obok hotelu 3 fast foody, w dwóch bezpłatny internet. Wyposażenie pokoju spartańskie – łóżko małżeńskie, łóżko piętrowe, stół wielkości dwóch laptopów, krzesło, łazienka, klimatyzacja
Nikt nie chce iść do miasta, zresztą zaczęło padać. Jestem szczęśliwy, że wszyscy chcą spać (może łatwo zniesiemy jet lag). Śpimy, wszyscy budzą się ok. 2, zasypiamy ponownie ok. 6.
[Opal – system biletów komunikacji miejskiej w Sydney]
Ciekawe jak na pierwsze zdjęcie z Australii.., ale były b. smaczne.
17 marca
Budzimy się 9:15, szybki prysznic i check-out (do 10). Już nie zdążymy rano do miasta lub na trasę Bondi-Coogee. Czeka nas ok. 1,5 km spacer do sklepów w Mascot. Tam pierwsze zakupy, śniadanie.
Lot Sydney-Cairns. Po wylądowaniu wypożyczenie samochodu, zakupy, dotarcie do apartamentu, spacer po okolicy. Po drodze z Cairns do Trinity Beach mijamy stację kolejki gondolowej wożącą turystów do Kurandy.
Wieczorem na łączce obok naszego apartamentu widzimy skaczące kangury. Sytuacja powtarza się również w kolejne dni (raz mama z młodym w torbie;-). To jedyne dzikie kangury jakie widziałem w Australii (plus kilka trucheł przy drodze…).
W nocy ostatni jet lag. Zasypiamy normalnie, pobudka ok. 3-4, ponowny sen o 5-6.
[Samochód wypożyczałem dwukrotnie w Avis (lotniska w Cairns i Melbourne Avalon). Miałem wyrobione międzynarodowe prawo jazdy, nikt go nie chciał, nie pytał. Akceptowali polskie.]
Punkt widokowy w okolicy Trinity Beach
Łączka, na której kilkakrotnie widzieliśmy kangury
Może trochę za mocno jak na początek, ale tak tu jest
18 marca
Wyjazd do lasu deszczowego w Mossman. Wzdłuż drogi plantacje trzciny cukrowej, tory kolejek wąskotorowych do jej zwożenia. Na parkingu przed parkiem widzimy, że większość turystów bierze ręczniki. Okazuje się, że wzdłuż głównej trasy turystycznej jest miejsce opisane jako basen, ..ale to „zła miejscówka”. Pod koniec pętli w lesie (2,4-2,7 km) jest drogowskaz – do potoku 120m. Warto tam wejść – skały, wartki strumień, mały wodospad i kilkanaście kąpiących się osób. Ale ulga od temperatury i wilgoci. Sam las deszczowy super – „dziwne” dla nas drzewa, liany, zarośla, kolory. Jest czym nacieszyć oko.
Następny przystanek – wycieczka łodzią po Dantree River (ruszają z przystani tuż przed promem). Trwa ok. 45 minut – obserwujemy m.in. dwa dzikie krokodyle słonowodne. Później przeprawa promem i droga do Cape Tribulation. Droga krótka kilometrażem, ale b. trudna. Jazda w lesie, co chwilę znaki ostrzegawcze o dzikich zwierzętach, same zakręty, a tuż za promem jazda w górę i dół. W Cape Tribulation nie ma …nic. OK plaża, ale przypuszczam że kilka wcześniej wygląda tak samo. Dla mnie najbardziej interesujące są drzewa na plaży.
W tej okolicy (na północ od Cairns) kilometry dziewiczych pustych plaż. Nikt się nie kąpie z obawy o ataki meduz i potencjalnie krokodyli. Są wyznaczone kąpieliska otoczone specjalnymi siatkami.
Las deszczowy
Relaks w dżungli
W okolicy jest trochę tubylców większych …
…i mniejszych
Urok Cape Tribulation
19 marca
Wyjazd na Wielką Rafę Koralową. Im więcej czasu poświęciłem na wybór firmy oferującej rejsy, czytanie o rafie, przeglądanie ofert tym byłem „głupszy”. Sprawdziło się to co napisała mi Pani z recepcji kilka miesięcy wcześniej – przyjedź, sprawdź prognozę pogody, wybierz. Naczytałem się o super rafie przy Port Douglas, a w końcu wybrałem Cairns i firmę/rafę, której nie brałem pod uwagę. Tego dnia pogoda była jak z obrazka. Na statku okazało się, ze jednym z instruktorów nurkowania jest Polka. Po polsku świetnie mówiła również inna instruktorka Portugalka. Dla amatorów dostępne dwa nurkowania. W pierwszym nurek trzyma za ręce dwóch adeptów, w drugim już do 6 na jednego. Cały dzień można snoorkować. Wyprawa rewelacyjna – widzieliśmy płaszczki, rybki „Nemo” w koralowcu jak w filmie i mnóstwo innej fauny i flory. Na środku „ oceanu” piaszczysta wysepka/łacha zanurzona na ok. 10 cm, można „chodzić” po wodzie. Po powrocie krótki spacer po Cairns i do Trinity Beach. Standardowo w rejsie bezpłatna kawa, herbata oraz lunch (u nas był obfity, ale wszystko na zimno).
[Jeśli ktoś planuje lot po dwóch nurkowaniach to przerwa musi wynieść 24h]
Już po rejsie, wszyscy wracają do portu
Kolacja made in Australia – owoce morza i wino
20 marca
Niedziela Palmowa. Idziemy do kościoła w Trynity Park. Ciekawe różnice w liturgii. Trochę inna Hostia, przy komunii można wypić wino/krew Pana Jezusa. Dwa razy zbierane są pieniądze na ofiarę – po kazaniu i po komunii. Po mszy rozmawiamy chwilę z księdzem, upiera się by nas poznać z polską rodziną. Poznajemy Panią (z Tczewa) i jej męża (Olsztyn). Polecają nam wycieczkę do ZOO Hartley's Crocodile Adventures oraz Kurandę (z tej zrezygnowałem na samym początku planowania). Gdy w swojej recepcji zapytałem o to ZOO dostałem informator i kartkę na rabat 10%.
Po mszy relaks – godzina na plaży (kąpielisko z siatką), godzina w słodkiej wodzie na basenie, lunch i jedziemy do Crocodile Adventures .To był dobry pomysł. Mało ludzi, dość kameralny obiekt. Jest tam ferma krokodyli, przejażdżki łodzią po rozlewisku z krokodylami, ich karmienie. Poza tym kangury, koale, emu, cassowaries, węże, jaszczurki i inne zwierzęta na wyciągnięcie ręki.
[Opisane małżeństwo przeprowadziło się z Melbourne do Cairns ze względu na pogodę. Wcześniej przeszkadzały im „drastyczne” zmiany pogody z dnia na dzień. U nas w Melbourne było +25-27 C w dzień, a wg prognozy w nocy 8-11 C. Jak opowiadali typowe są dni po >30 stopni, kolejne nagle 18.]
Kąpielisko w Trinity Beach (z siatką)
Typowe ostrzeżenia w tej okolicy
Niedaleko w Hartley's Crocodile Adventures w Wangetti Beach była impreza…
Najgłodniejszy był słonowodny Edd
Przyjechała tez rodzina słodkowodna (mniejsze, inny kształt paszczy)
21 marca
Transfer do Melbourne. Z Cairns wylatujemy po 12, lot jest opóźniony. Wizytę w Cairn rezerwowałem jako pierwszą. Wykupiłem lot (Sydney-Cairns-Sydney Virgin Australia) i apartament w Expedii jako pakiet. Po lądowaniu w Sydney miałem zostawić jedną walizkę w przechowalni bagażu, a drugą ograniczoną do 15kg zabrać do Melbourne. Gdy zdecydowałem się, że do Melbourne również polecimy trochę żałowałem międzylądowania w Sydney (10 minut przed naszym lotem Cairns-Sydney startował Cairns-Melbourne). Bylibyśmy w Melbourne o 16 zamiast 24. Na pocieszenie zostało mi, że takie loty zawsze wychodziły drożej niż wybrane przeze mnie rozwiązanie.
Lądujemy w Sydney. Znów był plan przejścia z Coogee do Bondi i znów rezygnujemy (za mało czasu). Zamiast tego drugi spacer do Maskot i znów dopada nas deszczyk.
Po wylądowaniu w Melbourne Avalon wypożyczam samochód. W części „Car rent” puściutko, a ja dostaję auto dwie klasy wyższe niż zamawiałem (bo moje „wyszły”). Po północy zameldowaliśmy się w domku w Geelong.
[Na lotach krajowych kontrola bezpieczeństwa dopuszcza wnoszenie napojów. Przechodziliśmy z litrowymi butelkami wody oraz …kubkiem/termosem samochodowym z kawą (musiał być położony w tacce przed skanerem).]
Często spotykana informacja na lotnisku w Sydney. Zawsze można sprawdzić…
22 marca
Od rana Great Ocean Road. Bałem się, że nie będzie to nic ciekawego …i bardzo się myliłem. Od latarni morskiej w Split Point do London Bridge za Port Campbell zachwycające widoki. Potęga oceanu, wielkie fale, wiatr, słoneczna pogoda. W Otway National Park w dwóch miejscach widzimy „dzikie” koale.
Dwa razy jechałem „jedynką” w Kalifornii – GOR jest moim zdaniem ciekawsza widokowo. Minusem wiele remontów nawierzchni, mijanek.
Za Port Campbell (kierunek Geelong) krajobraz jak w Polsce. Trochę inne drzewa, więcej pastwisk, ale czułem się swojsko.
Great Ocean Road vol. 1
Great Ocean Road vol. 2 – Cape Otway. Koala na dziko raz
Great Ocean Road vol. 3 – Cape Otway. Koala na dziko dwa
Great Ocean Road vol. 4 Miało nie być sztampowo, ale trudno ;-)
Great Ocean Road vol. 5
23 marca
Rano objazd Geelong i na plażę do Torquay. Trafiliśmy na naukę surfingu. Kika autobusów przywiozło dzieci, dla których zorganizowano zajęcia na plaży i w wodzie. Po lunchu jedziemy do Melbourne na krótki wypad. Mam zamiar zaparkować w Dockland. Dużo biurowców, parkingów w budynkach (okolica wygląda jak warszawski Służewiec) – wjeżdżam do jednego w budynku (szczęśliwie bez szlabanu) i przerażenie. Zamiast ok. 10 AUD za dzień cennik wskazuje 15 AUD za godzinę (chyba, że zostawi się samochód do 9:30 i wyjedzie po 15:30 – wtedy 20 AUD za dzień). W kolejnym to samo… Parkujemy przy ulicy na 2h. Łapiemy tramwaj „zwykły”, później turystyczny. Okazuje się, ze parkingi nawet za 9 AUD są przy początkowej stacji turystycznego tramwaju.
W Melbourne poza tramwajem turystycznym bezpłatne są wszystkie tramwaje (free tram zone) w centrum. To pomaga w poruszaniu się. Samo miasto – czyste, ładne, ale dla mnie „bez szału” w tych miejscach gdzie byłem. Co najbardziej pamiętam to architektoniczny bałagan – wieżowce obok parterowych, jednopiętrowych budynków itp.
Po 16 wyjeżdżamy na Philip Island. Nie miałem zamiaru korzystać tam z żadnych atrakcji poza paradą pingwinów. Fajne centrum, wystawa o pingwinach. Pomostami (wśród jamek, norek i domków pingwinów) dochodzimy do plaży, gdzie po 20 zaczynają wychodzić z wody. Zakaz fotografowania – pilnowany przez strażników. Nie widziałem robiących zdjęcia na widowni i później przy pomostach gdzie pingwiny stały, chodziły ok. 0,5m od ludzi. Szacuję, że na widowni było ponad 1 tys turystów. Pani w kasie widząc rodzinę ulitowała się i sprzedała nam bilet rodzinny (przypadek lub nie, ale nikt go nie sprawdzał). Przy naszej części plaży wyszło z wody kilkadziesiąt pingwinów. Wracając można było je obserwować wzdłuż pomostów.
Czekam jeszcze na rachunek za przejazdy tunelem pod rzeką w Melbourne. Dziś na kredytówce była próba obciążenie kwota ok. 55 zł – to pewnie to.
[W Australii zniżki dla dzieci są do 14 lat, później płaci się jak za dorosłego. To samo obowiązuje przy rejsach na rafę]
Surfować każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej…
Jedno z ujęć centrum Melbourne
I kolejne
W oczekiwaniu na paradę pingwinów na Philip Island
24 marca
Pożegnanie z Geelong i od 9 w Melbourne. Zająłem ostatnie miejsce na parkingu za 9 AUD i do miasta. Chodziliśmy po terenie na północ od rzeki. Pamiątki warto kupić w Queen Victoria Market Wszędzie indziej w Melbourne (w Sydney) były 2 lub 3 razy droższe. Uliczki „Brunswicku” za dnia nie są żadną rewelacją – domki wiktoriańskie, balkony jak w wielu innych częściach miasta. Nieliczne kawiarnie otwarte, zapewne zmienia się to wieczorem. Po lunchu na lotnisko.
O 16:50 lądujemy w Sydney. Zostało 10 minut i w przechowalni naliczą mi opłatę za kolejną dobę . Podstawione schody, panowie 5 minut chorągiewkami oznaczają drogę od schodów do terminala. Przede mną jako pierwsza schodzi Pani z niemowlakiem na ręce i dwuletnią dziewczynką. Schodzą stopień po stopniu…., ale udało się być w punkcie minutę przed rozpoczęciem kolejnej doby.
[Na Sydney Domestic Airport nie ma szafek bagażowych. Trzeba przejść do przechowalni tuż obok karuzeli do odbioru bagażu. Bardzo często jest zamknięta. Obok aparat telefoniczny, łączenie automatyczne, po 5-10 minutach przychodzi obsługa]
Dojazd do centrum – wymyśliłem trasę - Airport Domestic – bus 400 do Banksia – pociąg T4 do Kings Cross i już tylko 200m do Eva’s Backpackers. Wchodzę do hotelu i czeka … darmowa pizza. Dobrze trafiliśmy. Przywieźli z 20 kartonów.
Nasz pokój – łóżko małżeńskie, łóżko piętrowe, sejf, ławka, komoda, mała lodówka i wiatrak. Obok naszego pokoju 3 łazienki (WC, umywalka, prysznic). Na dole stoły, lodówki, garnki, talerze, sztućce i internet. Na dachu stoły, leżaki i widok na Sydney – to otwarte do 21:30. Wokół wiele hosteli. W czasie mojego pobytu było bezpiecznie (po 22 byłem w środku). W okolicy zakaz picia alkoholu na ulicy. Przez 3 doby pobytu raz w nocy słyszałem krótkie „darcie ryja”. Okres wielkanocny, widoczne tabliczki „No vacancy”.
Pobyt wspominam b. miło. Jeśli ktoś przyjedzie latem to wiatrak w pokoju może nie wystarczyć. W czasie mojego pobytu temperatura była OK.
Raz widziałem w hostelu starszą od nas osobę, tak z żoną byliśmy seniorami.
Camping w Geelong
Hostel w Sydney
I jego najbliższa okolica
25 marca Wielki Piątek
Na śniadaniu witają nas australijskie babeczki świąteczne (wyglądają podobnie do mufinek z bakaliami, można jeść na zimno lub wrzucić na 30 sekund do mikrofali) i owoce. Później „wielka” piesza pętla – od hostelu via Park Botaniczny, przez operę, pod mostem, dalej brzegiem do Darling Harbour (wizyta w Muzeum Morskim) i do hostelu. Całość 4-5h. Obok Hyde Park jest katedra. Przy bocznym murze całkiem udany pomnik naszego Papieża.
Wracając wśród wielkich domów handlowych trafiamy na Drogę Krzyżową.
Po odpoczynku i prysznicu wieczorem idziemy inna drogą pod operę.
[To duża sztuka wytrwać w poście w Wielki Piątek gdy wokół same turystyczne atrakcje, knajpki, piwo..]
Tego dnia większość sklepów (w tym duże spożywcze) zamknięte.
Woda w zatoce niedaleko hostelu
W Muzeum Morskim są okręty, statki i …zdjęcia prześwietlanych promieniami Roentgena ryb
Droga Krzyżowa na ulicach Sydney
26 marca
Wreszcie się udało. Autobusem do Coogee beach i pieszo do Bondi beach. Słoneczny dzień, piękna trasa, mijane plaże, baseny, klify i widoki. Znów króluje potęga oceanu, wielkie fale, surferzy. Wśród tego wszystkiego …najładniej położony cmentarz w widokiem na ocean (full ocean view). Plażowanie, kąpiel. Wieczorem spacer do Darling Harbour.
Super miejscówka…
Pokaz mody ratowniczej (1)
Pokaz mody ratowniczej (2)
Wzdłuż ścieżki wiele basenów (przy plażach). Dostawa świeżej morskiej wody gratis.
Widok z dachu Eva’s Backpackers
27 marca Niedziela Wielkanocna
Schody i stoły hostelu wyłożone czekoladowymi jajkami. Happy Easter. Promem płyniemy na 10 do Kirribilli na polską mszę (też dwa razy zbierają na tacę ;-). Kościół jest pełen, są święcone koszyki. Po mszy już na przystani zaczyna padać mocno deszcz. Powrót do Circular Quay i płyniemy do Manly (tłumy w kolejce do promu). Jest już sucho i coraz cieplej. Plażujemy. Po południu ostatni lunch, zabranie bagaży, T4+bus 400 i jesteśmy na lotnisku – do domu !!!
[Niedziela to b. fajny dzień w Sydney – gdy masz Opal card za autobusy, koleje, promy nie zapłacisz więcej za cały dzień (łącznie) niż 2,5 AUD.
Karty Opal przykłada się do czytnika po wejściu i przy wyjściu (autobus, peron, bramki). Jeśli nie jesteście pewni czy odbiliście kartę na koniec danego odcinka, to rozważcie czy później warto doładować taka kartę. Jeśli max opłata (kara) przekroczy limit środków pozostałych na karcie, to system będzie to „pamiętał” i uzupełni „stratę” po następnym doładowaniu (a nowa karta jest za darmo).
Coś dla „shiploversów”
Panorama Sydney na pożegnanie
Hotelowa przystań godzinę później (już pełne słońce). Przybywają goście na świąteczny obiad.
28 marca Poniedziałek Wielkanocny
Po 5 lądujemy w Doha. Olbrzymia kolejka do kontroli bezpieczeństwa (dla każdego, transfer też). Niestety nie załapałem się na wycieczkę po Doha. Trochę zrezygnowani i zmęczeni odpuszczamy zakup wiz i wyjazd do miasta na własna rękę. Drzemka. O 14:20 wylot do Berlina TXL. Lądujemy o 19:30, a nasz bagaż wyłożono na karuzelę/taśmę o … 20:55 (straszne ślimaki w tej obsłudze). Pędem do taxi i na dworzec autobusowy ZOB. O 21:30 prawie pełen autobus odjeżdża do Warszawy, Wilna. Autobus komfortowy. Fotele w samolocie jednak bardziej wygodne lub QA oferuje więcej miejsca na nogi. Zestaw multimedialny, filmy OK., ale trzeba mieć własne słuchawki.
W tle Doha
29 marca
5:50 Warszawa Dworzec Centralny. Jeszcze Uber i za 10zł (nowe konto) dojeżdżamy do domu.
##Dodatkowe informacje##
Qatar Airways
+ naczytałem się o kolejkach do ubikacji w A320 W-wa-Doha. W moim locie niczego takiego nie było
+ oryginalny film z instrukcją bezpieczeństwa przed lotem. Wywołał uśmiech u całej rodziny (łatwiej go zrozumieć kibicom piłki nożnej i FC Barcelona)
+obsługa – najlepsza na trasie W-wa-Doha. Tyle uśmiechniętych osób dawno nie widziałem
+ pani z QA w Warszawie (szczegóły na końcu)
- bezpłatna wycieczka w Doha. Może jest fajna, ale by się dostać trzeba mieć szczęście. Nie przyjmują rezerwacji. Byłem przed stoiskiem 5:50, czekałem w kolejce kilkunastu osób. 0 6:10 pojawiła się obsługa. Szybko wyczerpał się limit 22 osób na 8 rano. Dla mnie nie starczyło…. Na wyjazd 11:00-13:45 obsługa nie chciała się zgodzić – miałem wylot o 14:20 do TXL (o 14 zamykają bramki). Była to jedyna zaplanowana rzecz, która się nie udała w trakcie całej podróży.
- check –in w Sydney – ponad 1,5h oczekiwania w kolejce (byłem na lotnisku 3h przed odlotem)
Virgin Australia
+ bagaż 23kg w cenie
+ w czasie przelotu kanapka, snack i napój
+ przyjemna część lotniska krajowego – dużo gniazdek do ładowania komórek
Jet Star
+/- linie niskobudżetowe
- wyloty z innej części lotniska niż Virgin, mniej miejsca, mniej gniazdek do ładowania komórek
- zamawianie biletów – każdy bagaż poza podręcznym płatny, wybór miejsca płatny, prowizja za płatność kartą inna iż z AUS, warto odhaczyć standardowy przelew („donację”) na „jakąś organizację”
Melbourne-Avalon AVV
To taki „Modlin” dla Melbourne. Port w polu tuż obok autostrady, mały ale wszystko OK. Wybrałem go, by nie nocować w Melbourne i mieć krótszy dojazd do Great Ocean Road
Cairns
Port międzynarodowy, również wszystko OK. Samochód brałem z lotniska. Wcześniej rozważałem wypożyczenie auta z miasta, ew. autobus do Cairns lub Trinity Beach. Wszystko co odjeżdża z lotniska kosztuje min. kilkanaście AUD na osobę. „Tańsze życie” jest po dotarciu 3km do głównej ulicy/Cairns. Cieszyłem się, że wypożyczyłem samochód na lotnisku, bo 3km jadąc drogą są OK, ale przy niej brak chodnika (na początku ścieżka, później już nic), a zaczęło podać
##Australia dla Polaka turysty##
Zakupy spożywcze poza dużymi sklepami są znacznie droższe. Kupowaliśmy w Woolworths, Coles, Aldi. Zawsze były promocje na Coca-Colę i Pepsi - 2 butelki po 3-4 AUD, a jedna butelka (1,25l) w zwykłym sklepie kosztuje ponad 5 AUD. Woda 0,75 vs min. 3 AUD. Bagietka 2 AUD. Piwo 0,33l 3-4 AUD, wina lokalne od 5 AUD. Kawa na mieście 4 AUD.
Alkoholi (w tym wina i piwa) często nie ma w marketach, są specjalne sklepy monopolowe.
Infrastruktura turystyczna – bardzo dobra. Gdy ktoś lubi grillowanie to na parkingach, campingach, parkach wiele dużych, bezpłatnych grilli.
Drogi - najbardziej boli ograniczenie prędkości do 100km/h. Na drodze z poboczem OK, ale przy dwupasmówkach lub na autostradzie to również maksymalna prędkość.
Wypożyczalnie aut – wybrałem Avis (cena w Expedii i punkty w Miles and More). Przy rezerwacji ubezpieczenie brokerskie można wybrać za 11-12 USD za dzień. W wypożyczalni dostępne „avisowe” za ponad 50 AUD za dzień.
Ronda i ruch lewostronny – gdy są dwa pasy to przed każdym rondem jest znak, z którego gdzie można skręcić (generalnie lewy pas do skrętu w lewo). Na drogach wielu rowerzystów na „szosówkach”.
Bilety na atrakcje. Długo szukałem tańszych ofert zwłaszcza na nurkowanie. Nie jest tego wiele w sieci. Znalazłem stronę w Cairns, były tam niewielkie zniżki, ale mimo wypełnienia formularza nie odezwali się. Australijskie „groupony” nie miały dla mnie nic interesującego.
Wg uzyskanych na miejscu informacji – nie dostanie się zniżki (jakikolwiek powód) kupując bilet. To co możliwe – kupony rabatowe wręczane, dostępne w recepcjach hotelowych. Całe ściany informatorów, kuponów ze zniżkami (wyglądają jak nasze doładowania komórek).
Planowanie rozpocząłem od razu po zakupie biletów do Australii i w grudniu już nie musiałem (nie chciałem) szukać ofert hoteli, lotów itp. W grudniu było wiele świątecznych promocji lotniczych, ale na różne okresy (np. kwiecień-maj). „Atakowali” mnie, bo mieli moje dane. „Szczęśliwie” nie znalazłem nic tańszego niż moje poprzednie wybory.
Szybko zrezygnowałem z samochodu lub campera. Za duże odległości, koszt paliwa, ubezpieczenia, ew. mandaty, opłata za zwrot w innym miejscu oraz…czas. Wyszło mi, że cena przelotów (dobrze wybranych) jest porównywalna z wypożyczeniem auta. Relokacji camperów nie brałem pod uwagę, bo oferty są przeważnie na 2-3 tygodnie do przodu. Odpuściłem sobie Uluru i outback – za mało czasu, może kiedyś. To samo z parkami/górami wokół Sydney. Żałuję Góry Kościuszki, ale gdy zdecydowałem się na samolot do Melbourne, to już nie miało to sensu.
##Podróż w marcu##
Cairns – 30 stopni i więcej. High sezon to kwiecień-czerwiec
Sydney – pogoda zmienna. Kilka ciepłych deszczyków i jeden silny/zimny deszcz w Wielkanoc. Prognozy pogody zupełnie się nie sprawdzały w czasie naszego pobytu (trafiona 1 na 3)
Melbourne – 25-30 stopni, w nocy miało być 8-11. Przydała się klimatyzacja/ogrzewanie w domku. Na wybrzeżu termometr w samochodzie (i internet) pokazywały 19 stopni. Dla mnie było >25 (pełne słońce i wiatr)
Długie spodnie i rękaw całą rodziną mieliśmy założone na podróż z/do Polski.
##Najważniejsze koszty w zł (wszystko dla 4 osób)##
Bilet lotniczy Warszawa-Sydney-Berlin – 9777 Tickets.pl
Sydney-Cairns-Sydney + super apartament (4 doby dwie sypialnie, dwie łazienki, olbrzymi salon Blue Lagoon Resort Trinity Beach) – 4464 Expedia
Geelong Riverview Tourist Park Camping 3 doby – 1000 Expedia
Sydney-Avalon-Sydney (Jet Star – bagaż podręczny i 1x15kg) ) – 1907 strona JetStar
Hotel Ibis Sydney (1 doba)- 374 (Orbitz, kupon 10% zniżki)
Eva’s Backpackers Sydney 3 doby – 354 AUD (płatne na miejscu) Expedia
Ubezpieczenie Hestia - 595
##Aha, a teraz creme de la crème##
Gdyby poszło trochę gorzej moglibyśmy wygrać konkurs na najgłupiej przerwaną, zniweczoną podróż…
Poniżej mail do PPL Warszawa. Mam nadzieję, że pomoże to uniknąć innym takich sytuacji w przyszłości…
Szanowni Państwo,
15 marca 2016 z lotniska Chopina w Warszawie rozpoczynaliśmy rodzinny wyjazd. O godzinie 9:00 przed wyjściem do rękawa (lot do DOHA 9:40, rękaw otwarty do 9:20) po raz ostatni postanowiliśmy skorzystać z toalety. W damskiej łazience najbliżej rękawa zacięły się zewnętrzne drzwi. "Akcja ratunkowa" trwała 30 minut. Nie wiem czy to jest dla Państwa czas satysfakcjonujący. Chciałbym dodatkowo zwrócić uwagę na przebieg zajścia :
- poinformowałem Panie sprzątające (być może jedna z nich już wiedziała, mnie informację przekazały dzieci)- na początku była jedna, później pojawiła się druga - w sumie nie wiem czy kogoś powiadomiły, bo raz otrzymałem informację, że tak, następnym razem, że nie mają jak. Nie wiem czy przekazywane przez te Panie informacje są prawdziwe, ale to nie pierwszy raz były kłopoty z tymi drzwiami
- zgłosiłem sytuację obsłudze rękawa - pojawił się Pan w stroju "odblaskowym", później Pani w stroju Qatar Airways. Dopiero ona zaczęła skutecznie "załatwiać" ratunek.
- po ok. 10-15 minutach przybyła ekipa lotniska - Pan w marynarce i Pan fachowiec. Zaczęli próbować otwierać drzwi. Po 5-10 minutach bezskutecznej walki Pani z QA poprosiła/poleciła, by wyważać drzwi. Wtedy po raz pierwszy Państwa ekipa odezwała się do dwóch Pań w środku - poleciła im pchać drzwi od środka. Po kilku próbach zabezpieczenie puściło.
Mam krytyczne uwagi do działania Państwa organizacji - Wasza ekipa się nie przedstawiła, nie próbowała porozmawiać z zamkniętymi osobami, choćby uspokoić (już otwieramy, proszę się nie niepokoić, zatrzymujemy samolot itp). Traktowała osoby jak powietrze, pudła w magazynku, a uważam, że procedura/podejście powinno być inne.
Z żoną zamknięta była młoda dziewczyna (zawodniczka) ubrana w dres "Russia". Zastanawiałem się, co by się stało gdyby zatrzasnęły się tylko Panie bez znajomości języka polskiego lub gdyby nikt z rodziny/znajomy się nie zorientował w sytuacji.
Po wyjściu był już tylko bieg do samolotu. Stałem obok i słowa "przepraszam" lub "czy w czymś pomóc" dla Pań od tych Panów też nie usłyszałem. Moja żona była bardzo zdenerwowana, wyobrażam sobie, że inne (starsze, schorowane) osoby mogą mieć w tak stresującej sytuacji większe problemy (teoretycznie nie powinny już wejść na pokład samolotu, bo rękaw powinien być zamknięty).
Polecam zdarzenie Państwa uwadze i analizie.
Następnego dnia dostałem odpowiedź:
Szanowny Panie,
w odpowiedzi na Pana maila z dnia 31.03.2016 r. dziękujemy za przekazane sugestie, każdy tego rodzaju sygnał jest dla nas cenny i wskazuje obszary, na jakie jako Zarządzający Lotniskiem musimy zwrócić dodatkową uwagę. Chcielibyśmy zapewnić, że stosujemy najwyższe standardy obsługi pasażerów i przykładamy ogromną wagę do jakości obsługi oraz komfortu pasażerów.
Zapewniamy, że wszystkie sygnały i sugestie od pasażerów są analizowane w celu wyeliminowania wszelkich niedogodności w przyszłości.
W związku z powyższym uprzejmie informujemy, że właściwi pracownicy Lotniska zostali przeszkoleni w zakresie profesjonalnego i kulturalnego zachowania w stosunku do pasażerów w celu podniesienia jakości realizowanych zadań.
Zapewniamy, że wszystkie skargi są traktowane z najwyższą powagą, a komfort i wygoda osób korzystających z Lotniska Chopina jest dla nas najważniejsza. Jako zarządzający Lotniskiem Chopina w Warszawie zawsze obligujemy służby i firmy funkcjonujące na Lotnisku do działań mających zapewnić najwyższy poziom obsługi.
Z poważaniem,
PPL
P.S.
Teraz już „nie dziwią” mnie toalety bez drzwi na większości dużych lotnisk.
###########################################################
Pozdrawiam wszystkich, których spotkałem na szlaku
Smolny