0
flying duck 30 maja 2016 13:37
Jedni pracują, by zarobić na podróże, inni zaś podróżują, by zarobić na życie a przy okazji zobaczyć to i owo. Przyznam, że w swojej pracy najbardziej cenię możliwość zobaczenia tego i owego. Przy okazji, rzecz jasna. A więc jak tylko nadarzyła się szansa wyjazdu do Arabii Saudyjskiej, to skwapliwie z niej skorzystałem. Jako, że kraj ten nie należy do najczęściej odwiedzanych i z racji swoistego rodzaju mizantropii zamknięty dla obcych, postanowiłem po powrocie spłodzić krótką relację z podróży. Żeby nie przynudzać ewentualnych Czytelników, skupię się wyłącznie na zagadnieniach, które mogą być przydatne dla podróżujących lub przynajmniej interesujące z mojego, dość subiektywnego punktu widzenia.

Wiza

Wieść niesie, że do Arabii Saudyjskiej można uzyskać wizę turystyczną, ale wyłącznie w grupie zorganizowanej, liczącej co najmniej 7 osób. Jak dla mnie bariera nie do przejścia - stadny instynkt jest mi całkowicie obcy i obecność więcej jak jednej dorosłej osoby podczas wyjazdu wywołuje u mnie niekontrolowane zgrzytanie zębami.
Uzyskanie wizy biznesowej jest względnie łatwe. Potrzebne jest jedynie zaproszenie, wystawione przez tamtejsze MSZ, o które występuje strona zapraszająca. Po otrzymaniu kopii można przystąpić do składania wniosku. Oprócz zaproszenia należy też mieć list delegujący od pracodawcy z uzasadnieniem celu wyjazdu, ubezpieczenie oraz wypełniony wniosek. List delegujący należy zalegalizować najpierw w Izbie Gospodarczej a następnie w MSZ. Całkowity koszt uzyskania wizy wyniósł ca. 500 zł.

Przylot.

Do Rijadu można dolecieć na wiele różnych sposobów - chociażby Lufą przez FRA lub Turkiem przez IST. My zaś musimy dostać się do stolicy Arabii Saudyjskiej z Teheranu. Z racji konfliktu między tymi krajami bezpośrednie połączenia lotnicze zawieszono, toteż korzystamy z oferty Oman Air i lecimy z przesiadką w Maskacie. 5-godzinną przerwę w podróży spędzamy w lounge, wchodząc tam na Dinners'a. Wybór przekąsek dość skromny, są alkohole, personel oferuje prześcieradła, poduszki i koce, by można było się zdrzemnąć na kanapie. Do Arabii Saudyjskiej lecimy w towarzystwie udających się do pracy Hindusów, Pakistańczyków i Bangladeszcz... Bangladeszo... ok, tych z Bangladeszu to tak naprawdę wcale nie było dużo. Stewardessa na widok dwóch nietypowych pasażerów słusznego wzrostu oferuje nam miejsca w rzędzie przy wyjściu awaryjnym. Do Rijadu przylatujemy o 3 nad ranem.

Lotnisko

Terminal jest stary i ciasny, lata świetności ma za sobą. Nowy terminal jest na ukończeniu, co powinno przełożyć się na większy komfort podróżujących. Przed podróżą czytałem opinie o lotnisku RUH i moją uwagę zwróciło mnóstwo negatywnych komentarzy, dotyczących personelu naziemnego. Fakt, Saudowie na lotnisku nie zachowywali się nadmiernie uprzejmie w stosunku do niektórych pasażerów, ale na ich usprawiedliwienie należy rzec, że mieli ku temu powody. Rzecz w tym, że do hali odprawy paszportowej zjeżdża się ruchomymi schodami z wyższej kondygnacji a następnie ustawia się w odpowiedniej kolejce - osobna dla kobiet, osobna dla przyjeżdżających do KSA po raz pierwszy, osobna dla obywateli krajów G.C.C. (Persian Gulf Cooperation Council) itd. I należy zrobić po zjechaniu do hali odpraw? Bingo! Tuż po zejściu ze schodów należy stanąć w miejscu i rozglądać się w poszukiwaniu odpowiedniej kolejki. I niech cały świat zaczeka, a szczególnie ci, co jadą schodami za nami.
Ustawiamy się w kolejce dla beniaminków, po 40 minutach osobnik w białym odzieniu pobiera od nas odciski palców, obojętnie spogląda na irańską wizę tuż obok saudyjskiej, wbija pieczątkę i z uśmiechem wita w Królestwie Arabii Saudyjskiej. Jeszcze tylko odbiór bagaży, wrzucenie ich na taśmę skanera i wobec braku zainteresowania ze strony celników opuszczamy strefę kontroli. Szybka wymiana waluty i pierwsza z brzegu taksówka za 120 SAR (ca. 120 zł) w ciągu 30 minut dostarcza nas do hotelu.

Noclegi

Baza hotelowa w Rijadzie jest spora, praktycznie wszystkie sieci tam są. Główne skupisko hoteli to okolice Olaya street, ale strona zapraszająca radzi nam wybrać hotel nieco oddalony na południe od centrum. Główny powód to korki na głównych arteriach, spowodowane budową metra. Zatrzymujemy się więc w Four Points by Sheraton Khaldia. Jest 5 nad ranem, liczymy na darmowy early check in, natomiast recepcjonista liczy na 50% dopłatę do stawki za dobę. Cóż, to on ma klucze a nie my. I to my jesteśmy zmęczeni, a nie on. Dostajemy upragnione karty i odsypiamy podróż. Generalnie hotel jest spory, ale natłoku gości nie zaobserwowałem. W trakcie śniadań na sali było zazwyczaj mniej niż 10 osób, podczas gdy sala mogła spokojnie pomieścić tak ze 100. Spory wybór jedzenia, nie bardzo było do czego się przyczepić. Wróć! Nie było boczku ;) Okolica przypomina Deirę, a więc nie zachwyca.

Transport

Transport publiczny jest słabo rozwinięty, wiem o jego istnieniu jedynie ze słyszenia. To przyczynia się do stopniowego zakorkowania miasta, stąd decyzja o budowie metra. Wykonawcę wybrano w 2014 roku, całość ma być oddana do użytku w 2018! I to nie jedna czy dwie marne linie, tylko cała sieć. Cześć stacji będzie ulokowana pod ziemią, druga zaś naziemna. Taksówki są wszędzie, koszt przejazdu zbliżony do polskich realiów. Na ulicach króluję Toyota, głównie w postaci HiLux. Park samochodowy jest względnie nowy, rzadko widuje się auta starsze niż 5-letnie. Co rzuca się w oczy, to brak przepychu - ze świecą szukać Ferrari, RR czy Lamborghini. Jeżdżą natomiast potwory, które można spotkać ino na Bliskim Wschodzie i w Australii - chociażby Nissan Patrol. Cóż, gdybym ja musiał płacić za litr benzyny 0,78 zł to też rozważyłbym posiadanie tego smoka. W trakcie całego pobytu mieliśmy do dyspozycji Land Cruisera V8 w wersji "Yanousch" - auto już 3-miesięczne, ale na szybach wciąż są fabryczne naklejki identyfikacyjne a w salonie miejscami na skórzanej tapicerce nadal jest fabryczna folia ochronna. I nie był to odosobniony przypadek, takich egzemplarzy jeździ cała masa.

Kobiety

Są.

Jedzenie

Temat strasznie trudny do zrelacjonowania w porze obiadowej, zatem pozwolę sobie na małą przerwę od pisania. Ciąg dalszy niechybnie nastąpi.

Dodaj Komentarz

Komentarze (21)

japonka76 30 maja 2016 13:53 Odpowiedz
Bengalczycy :)Zapowiada się nieźle. Czekam na ciąg dalszy. Coś więcej o tych kobietach, zwyczajach. Byłeś w Mekk-ce?
flying-duck 30 maja 2016 14:06 Odpowiedz
Japonka, Innowiercom wstęp do Mekki jest wzbroniony. Wypełniając wniosek podajesz swoje wyznanie (religion and sect)i tym samym zamykasz sobie drogę zarówno do Mekki jak i do Medyny. Poza tym tych ubiegających się o wizę w celu odwiedzenia powyższych miejsc obowiązują inne procedury. Nauczony doświadczeniem, że na Bliskim Wschodzie ludziom łatwiej jest zrozumieć, że wyznajesz chrześcijaństwo czy jakąkolwiek inną religię, niż to, że jesteś ateistą lub agnostykiem, na potrzeby wyjazdu zostałem chrześcijaninem.
sudoku 30 maja 2016 14:09 Odpowiedz
Do Mekki to raczej nawet wiza biznesowa nie wystarcza.Uzyskanie tej biznesowej też nie jest super proste na podstawie opisu - raptem potwierdzenie stąd, inne stamtąd itd.A ile trwa załatwianie tych wszystkich formalności?
japonka76 30 maja 2016 14:21 Odpowiedz
flying duck napisał:Nauczony doświadczeniem, że na Bliskim Wschodzie ludziom łatwiej jest zrozumieć, że wyznajesz chrześcijaństwo czy jakąkolwiek inną religię, niż to, że jesteś ateistą lub agnostykiem Tak, to prawda. Też się już z tym spotkałam. Także wiele osób podróżujących w tamte rejony mówiło, że pierwszym pytaniem zawsze było: jakiego jesteś wyznania, a dopiero jako drugie padało pytanie: z jakiego kraju.Ale z odwiedzeniem miejsc świętych też mnie zaskoczyłeś. Sądziłam, że są one dostępne dla wszystkich. Może nie rytualnie, ale bycie w okolicy.Czytałam zresztą ostatnio, że Irak się ściął z Arabią o wizy dla Irakijczyków na możliwość wzięcia udziału w pielgrzymce do Mekki.
waldekk 30 maja 2016 14:23 Odpowiedz
@flying duck Możesz zdradzić w jakiej branży pracujesz (ewntualnie zawód - bo na nazwę firmy to za bardzo nie liczę)?
japonka76 30 maja 2016 14:26 Odpowiedz
Przecież napisał, że handluje ropą i daktylami. To jak nic, pracuje w Ministerstwie Przemysłu i Handlu :D
michzak 30 maja 2016 14:30 Odpowiedz
@Japonka76 Wizyta w Mekkce jest zakazana dla osób, które nie są muzułmanami. Podobno są kontrole na drogach prowadzących do Mekki, aby wyłapać ludzi o niepoprawnej wierze jadących do tego miasta (nie możesz być nawet na drodze do tego miasta!)
flying-duck 30 maja 2016 15:17 Odpowiedz
Jedzenie Na Bliskim Wschodzie nikt z głodu nie umrze, nawet weganie - wszak bożodajni na pustymi jest pod dostatkiem. Podstawowe składniki pokarmu to mięso i ryż. Z przyczyn naturalnych nie uświadczymy świniny, ale baranina, jagnięcina i mięso kozie godnie ją zastępują. Powszechnie dostępne są ryby i owoce morza - od portu w Dammam do Rijadu jest jakieś 400 km. W wielu restauracjach posiłki spożywa się siedząc lub nawet leżąc na dywanach w osobnych boksach. Dla osób nieprzyzwyczajonych są stoliki i sztućce. Saudowie jedzą ryż z mięsem prawą ręką i idzie to im całkiem sprawnie. Przyznam, że ja na Bliskim Wschodzie rzadko sięgam po widelec i nóż, gdyż są to narzędzia całkowicie zbędne. Nie ma to jak zawinąć kebab (szaszłyk uformowany z mielonego mięsa) posypany siekaną zieleniną i granatem w lavash i niewielkimi kęsami wprowadzić do układu pokarmowego. Saudowie lubią dobrze i dużo zjeść - tego nie da się ukryć nawet pod luźną dishdashą (długi męski strój). Na lunch dla czterech osób zamawia się np. 1/3 kozy na olbrzymiej metalowej tacy pełnej ryżu. Na jedną z kolacji zaproszono nas do rybnej restauracji, gdzie najpierw udaliśmy się do pomieszczenia przypominającego targ rybny - na lodzie spoczywały wypatroszone już ryby i owoce morza. Po dokonaniu wyboru udaliśmy się do sali konsumpcyjnej, gdzie w oczekiwaniu na przygotowanie zamówionych dań raczono nas przepysznymi "czekadełkami". Po szóstym daniu czułem się niczym Grubas ze słynnego skeczu Monty Pythona. Tyle, że zamiast miętowego opłatka poczęstowano mnie herbatą - małym shotem biało-żółtego mętnego płynu z kardamonem, jakieś 30 ml. Smakowała wybornie i już po chwili byłem gotów kontynuować tę wyuzdaną bachanalię. Jeżeli komuś mięso nie w smak, to może odżywiać się daktylami. Wybór jest GIGANTYCZNY. Odmian bez liku, różnią się smakiem, rozmiarem, kolorem. Od swojskiego bursztynu po czerń arabskiej nocy. Wyważona słodycz, rozpływająca się w ustach i pieszczące w wyrafinowany sposób podniebienie. Nadziewane orzechami, skórką pomarańczy, zatapiane w czekoladzie, polane miodem i muśnięte ziarnami sezamu... Ponoć najlepsze daktyle to Ajwa Al Madinah - małe, czarne i drogie - ca. 120 zł za kilogram. Ja zaś wolę Sukkary, Wannanah i Mabroom - te dwie ostatnie odmiany to prawdziwe bydlęta wśród daktyli, sięgające 10 cm długości. Cena daktyli, z wyjątkiem Ajwy, jest przystępna - od 5 do 25 zł za kilogram. Ciąg dalszy nastąpi...
zennnek 30 maja 2016 15:31 Odpowiedz
Japonka76 napisał:Czytałam zresztą ostatnio, że Irak się ściął z Arabią o wizy dla Irakijczyków na możliwość wzięcia udziału w pielgrzymce do Mekki.A nie Iran przypadkiem?
michcioj 30 maja 2016 15:36 Odpowiedz
michzak napisał:@Japonka76 Wizyta w Mekkce jest zakazana dla osób, które nie są muzułmanami. Podobno są kontrole na drogach prowadzących do Mekki, aby wyłapać ludzi o niepoprawnej wierze jadących do tego miasta (nie możesz być nawet na drodze do tego miasta!)a jak sie zakleruje ze allah akbar i wogole to wystarczy ? ;-)
michzak 30 maja 2016 15:39 Odpowiedz
Powodzenia, daj znać jak pójdzie :DGesendet von meinem SM-A500FU mit Tapatalk
michcioj 30 maja 2016 15:43 Odpowiedz
wiesz co michzak, moze jednak tym razem odpuszcze :-)
zennnek 30 maja 2016 15:43 Odpowiedz
Po takiej próbie może przez długi czas nie mieć internetu.
cccc 30 maja 2016 15:45 Odpowiedz
michcioj napisał:michzak napisał:@Japonka76 Wizyta w Mekkce jest zakazana dla osób, które nie są muzułmanami. Podobno są kontrole na drogach prowadzących do Mekki, aby wyłapać ludzi o niepoprawnej wierze jadących do tego miasta (nie możesz być nawet na drodze do tego miasta!)a jak sie zakleruje ze allah akbar i wogole to wystarczy ? ;-)Ja bym raczej powiedzial: "Allahu akbar" tzn. "Bog jest najwiekszy", ale to nie wystarczy, zeby pojechac do Mekki. ;)
flying-duck 30 maja 2016 19:34 Odpowiedz
Modlitwy Rytm codziennego życia w Arabii Saudyjskiej jest podporządkowany modlitwom. Godziny modlitw, podobnie jak Święta Wielkanocne w Europie, są ruchome i uzależnione od pory roku. Dokładne godziny modlitw są publikowane w tamtejszym odpowiedniku Dziennika Ustaw i różnią się z zależności od miasta. Pierwsza modlitwa jest niegroźna, gdyż ma miejsce nad ranem, kiedy przybysze słodko śpią w zaciszu hotelowych pokoi. Kolejne już mają wpływ na życie codzienne, gdyż w trakcie modlitw praktycznie wszystko jest zamknięte. No, może z wyjątkiem meczetów, ale obcym nie wolno przekraczać ich progów. W trakcie modlitwy na ulicy można spotkać jedynie błąkających się innowierców, nie uświadczysz zaś osobników w charakterystycznych czerwono-białych chustach z czarną podwójną obręczą. Tak przy okazji – ubrać dishdasha (długi biały kitel) może każdy, natomiast chusta w biało-czerwone kwadraciki i obręcz są atrybutem zarezerwowanym wyłącznie dla Saudów. Pewnego dnia, nieświadom miejscowych obyczajów, wpadłem do centrum handlowego. W okolicy południa zauważyłem, że praktycznie wszystkie wejścia do hipermarketu są zamknięte metalowymi żaluzjami i tylko jedno jest otwarte. Wparowałem tam w ostatniej chwili, obsługa w ogóle nie zwróciła na mnie uwagi i zamknęła ostatnią drogę ucieczki. Koniec. Jestem sam w olbrzymim zamkniętym hipermarkecie, bo obsługa też nagle zniknęła. Po chwili dostrzegłem, że w środku jest jednak więcej takich przybłędów jak ja, spacerujących spokojnie z wózkami i koszykami. Okazuje się, że w trakcie modlitw wielkopowierzchniowe sklepy, które nie mają szklanych witryn, pozwalają na dokonywanie zakupów. Jednak kasy otwierają dopiero po zakończeniu modlitwy. W każdym razie masz 30 minut na spokojny spacer między półkami. Wieczorem jest jeszcze gorzej – jedna modlitwa zaczyna się jakoś tak po 18, zaś kolejna ok. 20. Wtedy, będąc na mieście, nie pozostaje nic innego jak popalać papierosa w oczekiwaniu na otwarcie restauracji. Tak, one też są zamykane na czas modlitwy. Nie ma więc najmniejszego sensu planowanie kolacji przed zakończeniem ostatniej modlitwy. Chyba, że wpadasz na szybko wypchać żołądek. Innowiercy w trakcie modlitw po prostu siedzą w miejscach pracy lub sterczą na ulicy. Z okna hotelu miałem widok na prowizoryczne boisko do krykieta, okupowane całymi dniami przez Hindusów i Pakistańczyków. Jednak nawet oni robili 30-minutowe przerwy, by nie narażać się tubylcom. Ciąg dalszy nastąpi...
oradeaorbea 30 maja 2016 19:46 Odpowiedz
cccc napisał:Ja bym raczej powiedzial: "Allahu akbar" tzn. "Bog jest najwiekszy", ale to nie wystarczy, zeby pojechac do Mekki. ;)„...No i ja mu mówię: to nie wystarczy żeby pojechać do Mekki?A on mi na to: Tak? To potrzymaj mi kota i patrz!...” ;) Brzmi jak „Challenge accepted!” 8-) . Ale, aby być konkretnym, już przy aplikowaniu o wizę, określasz swoją wiarę - i to determinuje, czy możesz udać się do Mekki. Odnośnie wiz dla muzułmanów, którzy chcą odbyć pielgrzymkę do Mekki (pilgrimage visa), to sprawa jest prosta. Informacja od muftiego Tomasza Miśkiewicza: w ambasadzie, jeżeli posiadasz polski paszport, nie masz islamskiego imienia, i nie pochodzisz z „islamskiego kraju” (proszę, bez dyskusji, które kraje teraz są „islamskie” ;) ), musisz przedstawić POTWIERDZONY dokument, odnośnie Twojej wiary (notarized letter from a Muslim authority like imam of the local mosque, testifying to the applicant's faith). I tyle w temacie.Na autostradzie w pobliży Mekki zawsze jest multum checkpointów, gdzie sprawdzają dokładnie dokumenty. I w przypadku jakichkolwiek podejrzeń o fraud... robi się bardzo niefajnie. Gdzie słowo „niefajnie” to baaaardzo łagodny eufemizm. Oczywiście, w sieci jest kilka relacji nie-muzułmanów, którym się udało do Mekki przedostać... :roll: Autora relacji proszę o ciąg dalszy, zapowiada się pysznie!
flying-duck 30 maja 2016 21:27 Odpowiedz
Rozrywka Występy światowej sławy DJ’ów, prapremiery najnowszej produkcji kinematograficznej, odważne interpretacje dzieł słynnych dramaturgów – tego wszystkiego w Arabii Saudyjskiej nie uświadczysz. Pod tym względem Rijad przypomina ofertę rozrywki pokładowej naszego narodowego przewoźnika na lotach krajowych. Na dobrą sprawę Saudowie mają trzy możliwości – shopping, wyjazd do Bahrajnu lub wyjazd na pustynię. Wyjazdy do sąsiadów z Zatoki na weekend nie są niczym nadzwyczajnym – 4 godziny drogi do Dammam, a potem już tylko most wiodący do najbliższej namiastki raju. Cel wyjazdów jest tajemnicą poliszynela. Mniej zamożni udają się na pustynię, robiącą za Central Park. Można urządzić piknik, można wynająć quada lub na własnej terenówce pobawić się w rajd Paryż-Dakkar. Przyznam, że widok potężnych terenówek atakujących szczyty wydm robi wrażenie. A jeszcze większe wrażenie robi niekontrolowane osuwanie się pojazdu w przypadku nieudanego ataku. Z uwagi na wrodzony instynkt samozachowawczy penetrowałem pustynię w bardziej odosobnionych miejscach, gdzie nie występowało ryzyko kolizji z tymi władcami wydm. Piasek ma piękny czerwony kolor i zupełnie się nie kurzy. Po godzinie jazdy quadem moje czarne spodnie nadal pozostawały nieskazitelnie czyste.Na pustyni można zaobserwować delikatne poluzowanie obyczajów – kobiety zdejmują chusty, ukazując swe oblicze i włosy, podczas gdy ich mężowie sączą coś, co ma na etykiecie kiść winogron, smakuje jak podły cydr i nie zawiera alkoholu. Ciąg dalszy nastąpi...
86184 31 maja 2016 09:24 Odpowiedz
Podziwiam lekkość pióra i czekam na więcej.PS flying duck napisał:Na dobrą sprawę Saudowie mają trzy możliwości – shopping, wyjazd do Bahrajnu lub wyjazd na pustynię.Na dobrą sprawę. Chyba że są dyskretni i znają kogoś z młodszego pokolenia rodziny królewskiej/ zachodnich firm/ ambasad. ;-)
michcioj 31 maja 2016 10:00 Odpowiedz
flying duck napisał: Wyjazdy do sąsiadów z Zatoki na weekend nie są niczym nadzwyczajnym – 4 godziny drogi do Dammam, a potem już tylko most wiodący do najbliższej namiastki raju. Cel wyjazdów jest tajemnicą poliszynela. ta na wode jezdza do jordanii albo bahrajnu :-)
flying-duck 21 czerwca 2016 10:15 Odpowiedz
Kobiety Jak już nadmieniłem w poprzednim poście, kobiety w Arabii Saudyjskiej są. Najczę Zazwyczaj poruszają się w grupie podobnych do siebie płciowo lub podążają za dumnie kroczącym małżonkiem, zachowując kilkumetrowy odstęp.
86184 21 czerwca 2016 11:27 Odpowiedz
flying duck napisał:Najczęściej można je spotkać w granicach naturalnego obszaru występowania, czyli w centrach handlowych.Bo mają co wydawać! ;-)