0
k_sap 18 czerwca 2016 19:41
Witam wszystkich serdecznie.
Parę miesięcy temu społeczność i załoga Fly4Free niejako popchnęły mnie i zachęciły do wykonania tego jednego małego-wielkiego kroku, czyli zakupienia biletów na drugi koniec świata. Dziś odwdzięczam się - relacją, zdjęciami i filmem z Wietnamu. Może kogoś zachęci to do odwiedzenia tego regionu, a jak nie, to pozostaje mieć nadzieję że chociaż będzie się to fajnie czytać^^
A jak ktoś nie chce czytać to zapraszam do obejrzenia 2 minutowego filmowego podsumowania całości -> https://vimeo.com/170696153

- Dlaczego Wietnam?
Powód jest prozaiczny - pieniądz. Qatar zaoferował tanie loty, sam kraj natomiast zaoferował zakwaterowanie, wyżywienie, transport i inne rozrywki w cenach osiągalnych dla każdego. Podczas wyjazdów nie lubię spoglądać na stan konta, skupiam się raczej na cieszeniu się chwilą i próbowaniu wszystkiego na co mam ochotę. Po wizycie w niektórych regionach świata może to się wiązać z niezłym "kacem" po powrocie, na całe szczęście Wietnam do takich krajów nie należy. 1400 zł za bilety, 2200 zł kieszonkowego plus około 500 zł wydatków na hotele/hostele/pensjonaty - (wszystkie koszty na osobę, noclegi w pokojach 3 osobowych) kieszeń pozostała (prawie) nienaruszona^^

- Trasa
Jedynym sensownym sposobem zwiedzania Wietnamu wydaje się trasa Północ - Południe, zaczynająca się w Ha Noi i kończąca w Sai Gon (lub też na odwrót). Od nas zależy o jakie punkty na tej trasie zahaczymy. 2 tygodnie to zdecydowanie za krótko by odwiedzić wszystkie miejscówki które chciałem, ale na ostateczną listę załapały się:
- Sai Gon
- Delta Mekongu
- Mui Ne
- Da Nang
- Hoi An
- My Son
- Dong Hoi
- Phong Nha
- Ha Noi
- Ha Long

Czyli całkiem standardowa wietnamska trasa. Najbardziej żal chyba Da Lat i regionów w okolicy Sa Pa, ale coś za coś. Fajnie byłoby zjeść ciastko i mieć ciastko, ale niestety nie jest to możliwe;)

Sai Gon
Istny Sajgon - na pierwszy rzut oka tak to właśnie wygląda. Wszyscy poruszają się w totalnym chaosie, nie za bardzo zwracając uwagę na to co dzieje się dookoła, poruszając się w pozornym zgiełku, chaosie i bałaganie. Ale wystarczy dosłownie pół dnia, by w tym chaosie znaleźć porządek, a w tym porządku swoje miejsce. To co jeszcze chwilę temu wydawało się rozgardiaszem wykraczającym poza możliwości ludzkiego umysłu, nagle staje się zorganizowanym organizmem, gdzie wszystko ma swoje miejsce i porusza się w swoim własnym, sensownym rytmie. Stając się cześcią tego zgiełku i błądząc w labiryntach mknących skuterów czułem się mega bezpiecznie i bardzo, ale to bardzo na miejscu.
W Saigonie dużo łatwiej uciec przed nacierającym na ciebie skuterem, niż przed wszechobecną historią i polityką. Termin naszej wizyty zbiegł się w czasie z obchodami Święta Zjednoczenia, więc całe miasto obwieszone było wietnamskimi i radzieckimi flagami, które swoją wyrazistą czerwienią i żółcią w połączeniu z wszechobecnymi plakatami i banerami propagandowymi tworzyły naprawdę niepowtarzalny klimat. Dla mnie, człowieka wychowanego w Polsce po roku 89, taki widok był czymś kompletnie nowym, nigdy wcześniej nie widzianym, od razu uświadamiającym mi, że właśnie znalazłem się w kraju odległym geograficznie i kulturowo - takie właśnie były moje odczucia po pierwszych dniach w Wietnamie. Nie do końca prawdziwe jak się później okazało.


DSC_0043.jpg



Delta Mekongu
Tutaj postanowiliśmy zatrzymać się w tzw. Homestayu, licząc na to, że na wietnamskiej prowincji, nieco dalej od turystycznych atrakcji, uda nam się złapać spokojnie oddech po przeżyciach związanych z wielkim miastem. Ale najpierw trzeba było się tam dostać. Transport na trasie Sai Gon - Vinh Long przebiegł w miarę bez problemów, chociaż system dowożenia pasażerów na podmiejski dworzec Mien Tay był dla nas czymś konkretnie nowym. Najpierw taksówka z hotelu do małego "garażu", gdzie dołączyliśmy do podobnych nam podróżnych i po krótkiej chwili oczekiwania załapaliśmy się na minibus który dowiózł nas na dworzec właściwy gdzie czekał już na nas autobus - też już ten "właściwy":D
Z Vinh Long trzeba się jeszcze dostać na wyspę, do rodziny u której będziemy mieszkać. To nie okazało się żadnym problemem, bo na dworcu czekały taksówki które dowiozły nas na nabrzeże, a tam, zupełnie przypadkiem (:D) czekała już pani, której mąż zupełnie przypadkiem zawozi ludzi łódką właśnie tam gdzie chcemy się znaleźć. Patrz Panie/Pani jaki przypadek:D
Samo otoczenie w jakim przyszło nam mieszkać było niemal bajkowe. Dom zagubiony pomiędzy ścieżkami i małymi kanałami, wtopiony w tropikalną florę - cud, miód i orzeszki. Popołudnie spędziliśmy zwiedzając okolicę na dwóch kółkach, a wieczorem dołączyliśmy do pozostałych 4 gości na przygotowaną przez goszczącą nas rodzinę kolację. Kolację jednak notorycznie przerywały cykady, które poza produkowaniem hałasu niewiarygodnych wręcz rozmiarów, zajmowały się także obijaniem się o nasze głowy, wpadaniem we włosy i do jedzenia. Zdecydowanie było to mało przyjemne.


DSC_0079.JPG



Mui Ne
W tym nadmorskim kurorcie spędziliśmy niecałe 24h, ale w ciągu tego czasu udało nam się odwiedzić kapitalne plaże z wyjątkowo ciepłą wodą, cieszyć się ogniskiem przy blasku Księżyca, zjeść najsmaczniejszą kolację podczas całego naszego pobytu oraz odwiedzić miejscowy targ i popróbować lokalnych specjałów, a potem stanąć przed zadaniem wykonania ich własnymi rękami podczas nauki gotowania. Poza sezeonem miasteczko może nieco przytłoczyć masą rosyjskich turystów, ale jako że przyjechaliśmy poza sezonem, można było odnieść wrażenie, że Mui Ne jest całe nasze i tylko nasze^^


DSC_0129.JPG



Da Nang, Hoi An
Da Nang - nasz kolejny przystanek na trasie, oddalony był od Mui Ne o ponad 700km. Najrozsądniejszym rozwiązaniem tego problemu wydawał się nocny pociąg. Podróż przebiegła w komfortowych jak na południowo-azjatyckie standardy warunkach i rankiem wylądowaliśmy w Da Nang. Po drodze do Hoi An zatrzmaliśmy się na tzw. "Marble Mountain" - kompleksie jaskiń i świątyń, położonych malowniczych na zboczach góry, oferującym wspaniałe widoki oraz całkiem przyjemną wędrówkę - zdecydowanie polecam każdemu kto kiedykolwiek znajdzie się w tamtym regionie.

Samo miasto zaskoczyło mnie niesamowicie. Pnącę się do góry szklane wieżowce sprawiają, że miasto z daleko wygląda jak zachodnioeuropejska metropolia. Hoi An, będące celem właściwym naszej wyprawy, położone kilkanaście kilometrów on Da Nang jest niemal przeciwieństwem swojego większego sąsiada. Miasto zaklęte w czasie, ze niesamowicie klimatyczną (szczególnie po zmroku) starą częścią. Mnóstwo małych uliczek, sklepów różnej maści (tak, są też takie które są niczym innym jak pułapką na turystów, ale są od tego wyjątki), straganów i stoisk - a to wszystko oświetlone blaskiem setek małych latarni - istna bajka, polecam z czystym sumieniem. A jesli ktoś się rzeczywiście skusi, to wg. mnie warto zamieszkać poza Hoi An, na przedmieściach albo w którejś z okolicznych wiosek - najlepiej z lokalną rodziną w jednym z kilkunastu obecnych tam "homestayów". Cisza, spokój, a do miasta dostaniecie się w ciagu 15 minut na rowerze bądź skuterze.


P1030141.JPG



CDN

Dodaj Komentarz

Komentarze (4)

olajaw 3 lipca 2016 00:14 Odpowiedz
Świetny filmik, aż szkoda, że taki krótki :) I mam nadzieję na większą ilość zdjęć :D Fajna relacja się zapowiada :)
dziewon 7 lipca 2016 16:21 Odpowiedz
Klimatyczny filmik. A skąd taka niska cena Qatarem? w jakim okresie byliście, jak pogoda?
k-sap 9 lipca 2016 10:22 Odpowiedz
Dziewon napisał:A skąd taka niska cena Qatarem? w jakim okresie byliście, jak pogoda?Trafiła się obniżka -40% i można było spokojnie i bez problemu znaleźć terminy w tych cenach. A nasz termin to przełom kwietnia i maja - załapaliśmy się na wietnamski długi weekend majowy - Święto Pracy i Święto Zjednoczenia. Pogoda przypominające najgorętsze momenty polskiego lata - gorąco, parno, duszno z okazjonalnymi naprawdę gwałtownymi burzami.Ciesze się że się podoba, dziś wieczorem wrzucę drugą i ostatnią część relacji;)
sagittarius 9 lipca 2016 11:17 Odpowiedz
piszesz swietnie, na poczatku mialem wrazenie, ze to profesjonalny reportaz, ale np. zdjecia nieadekwatne do opisu (piszesz o komunistycznej propagandzie w sajgonie, a wrzucasz zdjecie z bazarowym jedzeniem, pszesz o podrozy pociagiem, a wrzucasz zdjecie z autobusu), dopracuj i bedzie super, pozdro