Podróż odbyła się w dniach 21.7-1.8, tak więc wszystko nadal szumi w głowie.Pomysł zrodził się jeszcze na jesień zeszłego roku. Przez ten czas ulegał mniejszym lub większym modyfikacjom, by ostatecznie wykrystalizować się przed samym startem.A co właściwie było w planie?Przepłynąć 4 fiordy we własnym - dmuchanym kajaku (notabene używka z OLX-a), następnie w miarę możliwości dostać się do Spiterstulen i zaatakować najwyższy szczyt Skandynawii - Galdhoppingen. Dalszy plan to 2-3 dni wędrówki z kajakiem na plecach i dotarcie do Gjende,a na deser przepłynięcie tego właśnie jeziora.A to wszystko w 10 dni
:)
1.dzień
Na start lot z Gdańska do Bergen z dwoma bagażami rejestrowanymi.W Bergen miałem w planie kupić gaz, ale nie było go w dwóch sklepach turystycznych.Wsiadamy w autobus do Gudvangen przez Voss(tu na stacji beznzynowej także nie było gazu), by być na miejscu niespełna 2 h później.Samo Gudvangen jest piękne i leży na samym końcu majestatycznego Nærøyfjordu.Dziś dojazd do miasteczka umożliwia tunel wydrążony pod górskim masywem od strony Flåm. Przy przystani promowej znajduje się tu hotelik i sklep z pamiątkami.Zabija go jednak armia turystów.Po niewielkich zakupach ok. godz. 18.00 wodujemy kajak, choć pierwotny plan zakładał nocleg w Gudvangen. Pogoda jednak sprzyjała i jak się później okazało przepłynęliśmy przez niespełna 4 h ponad 10 km z jednym dłuższym postojem.
Nærøyfjord w najwęższym miejscu ma zaledwie 250 metrów.Po drodze mijamy osamotnione farmy Styvi, Bakka i Dyrdal.Niemalże po przeciwległej stronie tej ostatniej zatrzymujemy się na nocleg.Oczywiście w namiocie i przy stumyku/wodospadzie, aby mieć dostęp do wody.
Radzimy sobie bez gazu
:)
Mapka z dnia nr.1
-- 08 Sie 2016 16:03 --
Dzień 2.
Po śniadaniu składamy nasz ekwipunek i jesteśmy z powrotem w kajaku.Startujemy około 10-tej.Pogoda piękna, wręcz wymarzona.Powoli zbliżamy się do końca Nærøyfjordu (jego łączna długość to 17km) i wkraczamy w Aurlandsfjord.Na trasie Flam - Gudvangen regularnie pływa prom, które delikatnie unieszczęśliwia robionymi przez siebie falami
;)
Nasz kajak to Sevylor pointer - jedno lub dwuosobowy w zależności od potrzeb.Trzykomorowy.Drugiego dnia dość niepokojąca szybko z jednej z komór ulatnia się powietrze.O 13 robimy przerwę i lokalizujemy przyczynę usterki.Za pomocą zestawu naprawczego próbujemy załatać dziurę, niemniej jednak tylko minimalizujemy usterkę i owy defekt mniej lub bardziej będzie nam doskwierał w kolejnych dniach.Ale i na to znalazło się sposób
;)
Ruszamy po 3 godzinnej przerwie.Fiord robi się coraz szerszy.W większości przypadków płyniemy blisko brzegu - wrażenie szybszego przemieszczania się oraz bliskość brzegu w razie problemów.
Nad głową coraz ciemniej oraz jak to bywa na północy - b.szybko przemieszczające się chmury.A z nimi silny wiatr.Co gorsza byliśmy w samym środku fiordu.Zrywa się ulewa, a kolejne fale wydają się coraz wyższe.Ciśniemy do brzegu, choć ja tam miałem wrażenie iż stoję w miejscu.Filmiki poniżej oddają to co się działo
;) - polecam
Dopływamy blisko brzegu.Na szczęście bez połamanych wioseł.Naszym oczom już z daleka okazywała się ciekawa budowla, która ostatecznie okazała się fantastycznym i jedynym w swoim rodzaju miejscem noclegowym.Na miejsce docieramy ok.21.30.
Pierwsze skojarzenie - opuszczony i nieczynny młyn wodny, jednak po zgłębieniu tematu - tartak.Raczej w Polsce jego wyposażenie długo by miejsca nie zagrzało,nawet mimo utrudnionego dostępu
;) .W środku mnóstwo starych maszyn, tarcz, pił oraz drewna.Niezmiennie świetnie radzimy sobie bez gazu.
Śpimy w super warunkach, nad nami przechodzi kolejna ulewa, ale oberwanie chmury oglądamy już z ją spod dachu.Wyjście z opresji, a zarazem super przygodę świętujemy czymś w okolicach 40%
;)
Rano wróciła piękna pogoda, a z nią piękne widoki na fiord.Żegnamy nasz młyno - tartak.Jakby co, posiadam współrzędne tego miejsca
;)
Mapka z 2.dnia - przepływamy ok.25 km, co można uznać za dobry wynik licząc 3-godzinną przerwę na łatanie kajaka.
3.dzień
Od rana upały i to takie,żeby nie skłamać - około 30-stopniowe.Jako,że była niedziela, chyba cała Norwegia odpoczywała nad wodą.My opuszczamy nasz przybytek i kierujemy się do Kaupanger, pierwszej większej miejscowości od momentu opuszczenia Gudvangen.
Kaupanger słynie z drewnianego kościoła datowanego na rok 1190, nie robi na nas jednak aż takiego wrażenia,any płacić za wejście do środka.Spacerujemy po Kaupanger, chowając się przed słońcem.
Na tablicy zaznaczona pokonana przez nas dotychczas trasa.Z Kaupanger do Gudvangen regularnie kursuje prom.Kajakarzy spotkaliśmy praktycznie wyłącznie w Naerefjordzie.
Opuszczamy popołudniu Kaupanger i ruszamy dalej, będąc już w Sognefjordzie.Mijając cypel zatrzymujemy się na chwilę blisko brzegu.Słyszymy dziwne dźwięki,a zarazem widzimy gigantyczne, jak się przynajmniej nam wydawało - pluskające się ryby.Po chwili zagadka się wyjaśniła - zostaliśmy otoczeni przez foki
:P
Coś absolutnie nieprawdopodobnego.Fakt,iż raz widzieliśmy już foki w swoim naturalnym środowisku (Islandia - Jokulsalron), ale tam ich się spodziewaliśmy,tutaj - szczęki nam opadły do wnętrza kajaka.Ciekawskich fok w szczycie naliczyliśmy około 13-15 sztuk.
Płyniemy dalej, ciężko na brzegu było znaleźć jakikolwiek kawałek płaskiej ziemi. Ostatecznie znajdujemy małą, kamienistą plażę.W nocy mamy przygody w związku z podnoszeniem się poziomu wody, niezbędna była ewakuacja na znajdującą się wyżej łąkę, ale już nie tak płaską
;)
Wieczorem próbuję wędkować, ale bardziej jako ciekawostka.Sama wędka była montowana z kijka trekkingowego, a przelotka z breloczka od kluczy.No cóż - nic nie złowiłem, a była to jedyna próba podczas wyjazdu.
;)
Mapka - tego dnia przepływamy około 30 km
-- 08 Sie 2016 17:55 --
4.dzień
Od rana upał jeszcze większy, co mimo smarowania odczuwamy coraz bardziej.Ruszamy około 10 po śniadaniu, które w większości przypadków oznaczało owsiankę z nutellą
;) Przebijamy się na drugą stronę fiordu i jesteśmy w pobliżu miejscowości Ornes, gdzie także znajduje się drewniany kościół.Zatrzymujemy się tuż za Ornes, ale wyłącznie na odpoczynek i uzupełnienie płynów.Z Ornes można przepłynąć promem do znajdującego się po drugiej stronie fiordu - Solvorn.
Wraz z uciekającym delikatnie, ale jednak - powietrzem, do jednego z trzech zaworów mam cały czas podłączoną pompkę i w razie potrzeby, mogłem spokojnie kontrolować wszystko nawet podczas płynięcia.
W dalszej części dnia, w miejscowości Kroken zastajemy "kiosk" samoobsługowy, czyli inaczej lodówkę, z której po zostawieniu odpowiedniej ilości koron w pudełku, można było coś sobie wybrać z szerokiej gamy lokalnych produktów.
Późnym popołudniem dopływamy pod wodospad Feigefossen , znajdujemy się już w Lustrafjordzie. Szlak pod Feigefossen to b.dobrze oznaczona, 20-minutowa przebieżka
Wodospad Feigefossen jest drugim najwyższym w Norwegii, zmierzonym na 218 metrów swobodnego spadania wody.Robi spore wrażenie, aczkolwiek nie aż takie jak niektóre z wodospadów islandzkich.
W planie mieliśmy płynięcie dalej, ale załamuje się pogoda, zaczyna padać,a przede wszystkim mocno wiać w niesprzyjającym dla nas kierunku.A na zegarze już po 20.Decydujemy się na nocleg z widokiem na wodospad
;)
Poniżej kosmetyczka dla 2 osób na 11 dni.O ile w kajaku nie było to dla nas aż tak istotne, tak w drugim etapie podróży, liczył się każdy zyskany gram.
Mapka dnia 4-tego (przepłynięte nieco ponad 20km)
5.dzień
Tego dnia kończymy nasz kajakowy etap 4 fiordów - startujemy o 9.30,a już około 13 dopływamy do Skjolden.Wcześniej łapie nas deszcz i zatrzymujemy się na chwilę w otwartej chatce.W planie mamy lekki odpoczynek oraz w zależności od cen - nocleg na kempingu pod namiotem lub w domku.Wraz z prognozą wygrywa opcja nr 2 (400 NOK).
W miejscowym Coop-markecie robimy zakupy, jako małe szaleństwo kupuję zupę rybną w miejscowej restauracji (60 NOK).Wysyłamy kartki do najbliższej rodziny.W informacji turystycznej dowiadujemy się o możliwościach dotarcia do Spiterstulen (autobus).Opatrujemy niewielkie rany kajakowe.
Świetna wyprawa! Widoki nie samowite! Pomysł jeszcze lepszy
:)Sama zadałabym Wam takie pytanie odnośnie bagażu na plecach
:)I nie ukrywam, że lekkie ukłucie zazdrości poczułam - dobra wcale nie lekkie...
BooBooZB napisał:Praktycznie każdy obracał się za moim plecakiem, ale pytanie które najbardziej zapadło mi w pamięci od jednego to "Are you really having a fucking kayak in this pack?" [...] Koniec - można komentować
;)Szacunek, ukłony, respekt! Dajesz swoimi wyjazdami i relacjami dowód, że na tym forum jest kilka osób, dla których marzeniem wyjazdowym nie jest Malta na tydzień, tylko coś większego
;)Mieliście świetną pogodę – ja na Galdhøpiggen miałem w 2007 praktycznie zupę
:( . A odnośnie sprzętu kajakowego w górach, heh, skąd ja to znam?
:lol: . A niech stracę, rzucę fotką
:roll:I dziękuję za relację!
Super sprawa. Gratki za zrealizowanie planu.Obiecywałem sobie, że długo do Norwegii nie wrócę, ale chyba trzeba się będzie z nią przeprosić.Żołądkowa gorzka musi być
;)
Quote:A w jaki sposób wracaliście znad jeziora do Oslo? Kursuje tam jakiś publiczny transport?Z Gjendersheim do Oslo jeździ autobus kilka razy dziennie.Nawet nie drogo jak na Norwegie, ok 300 NOK, a jedziesz 6h.Quote:Żołądkowa gorzka musi być
;)
8-)
;) @OradeaOrbea - dobra fota
:P gdzie pływałeś kajakiem?
BooBooZB napisał:OradeaOrbea - dobra fota
:P gdzie pływałeś kajakiem?To akurat fota z wejścia na Howerlę. A dlaczego z wiosłami i sprzętem wodnym? Bo ze szczytu bezpośrednio zwijaliśmy się na Czarny i Biały Czeremosz, robić spływy minikatamaranami (takie gumowe pseudopontoniki z kratownicą aluminiową na środku).
czekałem do końca, żeby nie zepsuć ciągu relacji jakimś komentarzem.@BooBooZB: Mistrzostwo jak zawsze !
:) Ogromne gratulacje za zrealizowanie tego ambitnego planu.
@BooBooZB niesamowity wypad! gratuluję pomysłu i jestem ciekawa, gdzie teraz cię poniesie
;) relacja super napisana - jak zwykle, piękne widoki, dla mnie kolejna inspiracja od ciebie
;)
Wyjazdy @BooBooZB mogą stanowić inspirację dla wielu osób: nie tylko z forum, ale także dla czytelników całego portalu – postanowiłem przygotować mały artykuł i umieścić go na stronie głównej Flyfree >> TUTAJCzekamy na bezpieczny powrót i relację z Grenlandii!
;)
OradeaOrbea napisał:BooBooZB napisał:Praktycznie każdy obracał się za moim plecakiem, ale pytanie które najbardziej zapadło mi w pamięci od jednego to "Are you really having a fucking kayak in this pack?" [...] Koniec - można komentować
;)Szacunek, ukłony, respekt! Dajesz swoimi wyjazdami i relacjami dowód, że na tym forum jest kilka osób, dla których marzeniem wyjazdowym nie jest Malta na tydzień, tylko coś większego
;)I dziękuję za relację!Właśnie byłem tydzień na Malcie w kwietniu żeby podładować akumulatory a potem w maju pojechałem na miesięczny objazd Norwegii więc komentarz trochę onetowy
:lol:
:lol: Szacun dla BooBooZB za ten kajak. Pod koniec maja wchodziliśmy na Galdhopiggen i śniegu było niewiele więcej.Gaz można kupić w Biltemie (taka nasza Castorama) niedaleko lotniska, w drodze do Bergen. Dla chcących skorzystać z darmowego noclegu w Bergen, jest powyżej Floyen chatka Aasebu, z oświetleniem, podgrzewaną podłogą. Szczegóły opiszę w relacji. Nie mam takiego tempa w pisaniu jak BooBooZB ale jakoś ciągnę.Żołądkowa na miodzie?
Żyję i mam się dobrze
:) Przed dwoma godzinami wróciłem z Grenlandii...O Panie...
:shock: Quote:Szacun. Ile ważyły wasze plecakiW wizzarze tyle ile mialy mieć, czyli po 23 kg, potem bylo rozbicie i moj byl cos okolo 27-28kg, damska wersja ok 10 kg lzejsza.
Super!!! Ja rownież cofnąłem sie o ćwierć wieku czytając Twoją relacje. Wtedy wprawdzie nie Norwegia tylko nasza piękna Polska i DDR (hymn, to może jednak wiecej niż ćwierć wieku?
;-). Woziłem pociągiem i autobusem nasz rodzimy produkt (Neptun?), taki z drewnianym szkieletem. Pózniej podmieniony na DDRowski, który był dużo lżejszy bo miał górę z materiału (mój Neptun miał gore ze skaju czy czegoś takiego). Z północy Polski targalismy sprzęt na Bóbr, Dunajec czy San. Drewniane wiosła !! Na plecach to sie dało przenieść symboliczny kawałek... Napisz mi na PW ciut wiecej na temat sprzętu. Może zainspirowany Twoją wyprawą dam sie porwać wspomnieniom
:)Dla mnie relacja miesiąca!!
W Norwegii będę od środy. Na razie Belgia. I niestety oba nie kajakiem
;-) Ale i tak może być wesoło, gdy nawigacja w aucie jest ustawiona na brazylijski portugalski... a w opcjach "omin autostrady". Gratisowe zwiedzanie Brukseli i te sprawy ...
;-) Jak będę oddawał to im normalnie na ruski zmienię, a co!
Przez ten czas ulegał mniejszym lub większym modyfikacjom, by ostatecznie wykrystalizować się przed samym startem.A co właściwie było w planie?Przepłynąć 4 fiordy we własnym - dmuchanym kajaku (notabene używka z OLX-a), następnie w miarę możliwości dostać się do Spiterstulen i zaatakować najwyższy szczyt Skandynawii - Galdhoppingen. Dalszy plan to 2-3 dni wędrówki z kajakiem na plecach i dotarcie do Gjende,a na deser przepłynięcie tego właśnie jeziora.A to wszystko w 10 dni :)
1.dzień
Na start lot z Gdańska do Bergen z dwoma bagażami rejestrowanymi.W Bergen miałem w planie kupić gaz, ale nie było go w dwóch sklepach turystycznych.Wsiadamy w autobus do Gudvangen przez Voss(tu na stacji beznzynowej także nie było gazu), by być na miejscu niespełna 2 h później.Samo Gudvangen jest piękne i leży na samym końcu majestatycznego Nærøyfjordu.Dziś dojazd do miasteczka umożliwia tunel wydrążony pod górskim masywem od strony Flåm. Przy przystani promowej znajduje się tu hotelik i sklep z pamiątkami.Zabija go jednak armia turystów.Po niewielkich zakupach ok. godz. 18.00 wodujemy kajak, choć pierwotny plan zakładał nocleg w Gudvangen. Pogoda jednak sprzyjała i jak się później okazało przepłynęliśmy przez niespełna 4 h ponad 10 km z jednym dłuższym postojem.
Nærøyfjord w najwęższym miejscu ma zaledwie 250 metrów.Po drodze mijamy osamotnione farmy Styvi, Bakka i Dyrdal.Niemalże po przeciwległej stronie tej ostatniej zatrzymujemy się na nocleg.Oczywiście w namiocie i przy stumyku/wodospadzie, aby mieć dostęp do wody.
Radzimy sobie bez gazu :)
Mapka z dnia nr.1
-- 08 Sie 2016 16:03 --
Dzień 2.
Po śniadaniu składamy nasz ekwipunek i jesteśmy z powrotem w kajaku.Startujemy około 10-tej.Pogoda piękna, wręcz wymarzona.Powoli zbliżamy się do końca Nærøyfjordu (jego łączna długość to 17km) i wkraczamy w Aurlandsfjord.Na trasie Flam - Gudvangen regularnie pływa prom, które delikatnie unieszczęśliwia robionymi przez siebie falami ;)
Nasz kajak to Sevylor pointer - jedno lub dwuosobowy w zależności od potrzeb.Trzykomorowy.Drugiego dnia dość niepokojąca szybko z jednej z komór ulatnia się powietrze.O 13 robimy przerwę i lokalizujemy przyczynę usterki.Za pomocą zestawu naprawczego próbujemy załatać dziurę, niemniej jednak tylko minimalizujemy usterkę i owy defekt mniej lub bardziej będzie nam doskwierał w kolejnych dniach.Ale i na to znalazło się sposób ;)
Ruszamy po 3 godzinnej przerwie.Fiord robi się coraz szerszy.W większości przypadków płyniemy blisko brzegu - wrażenie szybszego przemieszczania się oraz bliskość brzegu w razie problemów.
Nad głową coraz ciemniej oraz jak to bywa na północy - b.szybko przemieszczające się chmury.A z nimi silny wiatr.Co gorsza byliśmy w samym środku fiordu.Zrywa się ulewa, a kolejne fale wydają się coraz wyższe.Ciśniemy do brzegu, choć ja tam miałem wrażenie iż stoję w miejscu.Filmiki poniżej oddają to co się działo ;) - polecam
http://vimeo.com/178015951
http://vimeo.com/178016471
Dopływamy blisko brzegu.Na szczęście bez połamanych wioseł.Naszym oczom już z daleka okazywała się ciekawa budowla, która ostatecznie okazała się fantastycznym i jedynym w swoim rodzaju miejscem noclegowym.Na miejsce docieramy ok.21.30.
Pierwsze skojarzenie - opuszczony i nieczynny młyn wodny, jednak po zgłębieniu tematu - tartak.Raczej w Polsce jego wyposażenie długo by miejsca nie zagrzało,nawet mimo utrudnionego dostępu ;) .W środku mnóstwo starych maszyn, tarcz, pił oraz drewna.Niezmiennie świetnie radzimy sobie bez gazu.
Śpimy w super warunkach, nad nami przechodzi kolejna ulewa, ale oberwanie chmury oglądamy już z ją spod dachu.Wyjście z opresji, a zarazem super przygodę świętujemy czymś w okolicach 40% ;)
Rano wróciła piękna pogoda, a z nią piękne widoki na fiord.Żegnamy nasz młyno - tartak.Jakby co, posiadam współrzędne tego miejsca ;)
Mapka z 2.dnia - przepływamy ok.25 km, co można uznać za dobry wynik licząc 3-godzinną przerwę na łatanie kajaka.
3.dzień
Od rana upały i to takie,żeby nie skłamać - około 30-stopniowe.Jako,że była niedziela, chyba cała Norwegia odpoczywała nad wodą.My opuszczamy nasz przybytek i kierujemy się do Kaupanger, pierwszej większej miejscowości od momentu opuszczenia Gudvangen.
Kaupanger słynie z drewnianego kościoła datowanego na rok 1190, nie robi na nas jednak aż takiego wrażenia,any płacić za wejście do środka.Spacerujemy po Kaupanger, chowając się przed słońcem.
Na tablicy zaznaczona pokonana przez nas dotychczas trasa.Z Kaupanger do Gudvangen regularnie kursuje prom.Kajakarzy spotkaliśmy praktycznie wyłącznie w Naerefjordzie.
Opuszczamy popołudniu Kaupanger i ruszamy dalej, będąc już w Sognefjordzie.Mijając cypel zatrzymujemy się na chwilę blisko brzegu.Słyszymy dziwne dźwięki,a zarazem widzimy gigantyczne, jak się przynajmniej nam wydawało - pluskające się ryby.Po chwili zagadka się wyjaśniła - zostaliśmy otoczeni przez foki :P
Coś absolutnie nieprawdopodobnego.Fakt,iż raz widzieliśmy już foki w swoim naturalnym środowisku (Islandia - Jokulsalron), ale tam ich się spodziewaliśmy,tutaj - szczęki nam opadły do wnętrza kajaka.Ciekawskich fok w szczycie naliczyliśmy około 13-15 sztuk.
Płyniemy dalej, ciężko na brzegu było znaleźć jakikolwiek kawałek płaskiej ziemi. Ostatecznie znajdujemy małą, kamienistą plażę.W nocy mamy przygody w związku z podnoszeniem się poziomu wody, niezbędna była ewakuacja na znajdującą się wyżej łąkę, ale już nie tak płaską ;)
Wieczorem próbuję wędkować, ale bardziej jako ciekawostka.Sama wędka była montowana z kijka trekkingowego, a przelotka z breloczka od kluczy.No cóż - nic nie złowiłem, a była to jedyna próba podczas wyjazdu. ;)
Mapka - tego dnia przepływamy około 30 km
-- 08 Sie 2016 17:55 --
4.dzień
Od rana upał jeszcze większy, co mimo smarowania odczuwamy coraz bardziej.Ruszamy około 10 po śniadaniu, które w większości przypadków oznaczało owsiankę z nutellą ;) Przebijamy się na drugą stronę fiordu i jesteśmy w pobliżu miejscowości Ornes, gdzie także znajduje się drewniany kościół.Zatrzymujemy się tuż za Ornes, ale wyłącznie na odpoczynek i uzupełnienie płynów.Z Ornes można przepłynąć promem do znajdującego się po drugiej stronie fiordu - Solvorn.
Wraz z uciekającym delikatnie, ale jednak - powietrzem, do jednego z trzech zaworów mam cały czas podłączoną pompkę i w razie potrzeby, mogłem spokojnie kontrolować wszystko nawet podczas płynięcia.
W dalszej części dnia, w miejscowości Kroken zastajemy "kiosk" samoobsługowy, czyli inaczej lodówkę, z której po zostawieniu odpowiedniej ilości koron w pudełku, można było coś sobie wybrać z szerokiej gamy lokalnych produktów.
Późnym popołudniem dopływamy pod wodospad Feigefossen , znajdujemy się już w Lustrafjordzie. Szlak pod Feigefossen to b.dobrze oznaczona, 20-minutowa przebieżka
Wodospad Feigefossen jest drugim najwyższym w Norwegii, zmierzonym na 218 metrów swobodnego spadania wody.Robi spore wrażenie, aczkolwiek nie aż takie jak niektóre z wodospadów islandzkich.
W planie mieliśmy płynięcie dalej, ale załamuje się pogoda, zaczyna padać,a przede wszystkim mocno wiać w niesprzyjającym dla nas kierunku.A na zegarze już po 20.Decydujemy się na nocleg z widokiem na wodospad ;)
Poniżej kosmetyczka dla 2 osób na 11 dni.O ile w kajaku nie było to dla nas aż tak istotne, tak w drugim etapie podróży, liczył się każdy zyskany gram.
Mapka dnia 4-tego (przepłynięte nieco ponad 20km)
5.dzień
Tego dnia kończymy nasz kajakowy etap 4 fiordów - startujemy o 9.30,a już około 13 dopływamy do Skjolden.Wcześniej łapie nas deszcz i zatrzymujemy się na chwilę w otwartej chatce.W planie mamy lekki odpoczynek oraz w zależności od cen - nocleg na kempingu pod namiotem lub w domku.Wraz z prognozą wygrywa opcja nr 2 (400 NOK).
W miejscowym Coop-markecie robimy zakupy, jako małe szaleństwo kupuję zupę rybną w miejscowej restauracji (60 NOK).Wysyłamy kartki do najbliższej rodziny.W informacji turystycznej dowiadujemy się o możliwościach dotarcia do Spiterstulen (autobus).Opatrujemy niewielkie rany kajakowe.