+1
mmaratonczyk 27 sierpnia 2016 20:42
Wstęp
Do podróży na Wyspy Brytyjskie przyczyniło się pewne zdarzenie mające miejsce na lotnisku Galeão w Brazylii. Stojąc w długiej kolejce do odprawy poznaliśmy parę Słowaków wracających z urlopu do Londynu, gdzie oboje pracowali. Na gorąco wymieniliśmy się wrażeniami z pobytu, a że kolejka była długa to zaczęła się rozmowa o podróżowaniu. Jakież było wielkie zdziwienie, gdy z naszych rozmów wyszło, że nie byliśmy jeszcze nigdy w Londynie. Wydawało im się, iż w brytyjskiej stolicy są wszyscy Polacy. Spotykając nas za Atlantykiem, byli pewni, że Londyn to chleb powszedni. Jednak nie. Po roku od tego zdarzenia postanowiliśmy to zmienić.
Jak zwykle, cała zabawa zaczęła się od przekopania kopalni wiedzy, jaką jest forum Fly4free. Relacje z podróży, porady praktyczne i w taki oto sposób powstał jakiś zarys. Większość forumowiczów wybiera jednodniówki z wiadomych względów. Londyn nie należy do tanich destynacji, szczególnie noclegi. Najbardziej podobała mi się porada dotycząca nocowania na lotnisku – koszt dwa bilety easyBusa, w najlepszym wypadku £ 4,40 . No nieźle. Tylko ja potrzebowałem 4 nocek i to z drugą połówką, lotnisko raczej by nie przeszło.
Jeżeli ktoś wybiera się pierwszy raz do Londynu warto termin wylotu zsynchronizować z zakupem biletów autobusowych ( http://www.easybus.com/pl/ ). Te najtańsze najlepiej kupić 2-3 miesiące wcześniej (ja kupowałem 2,5 miesiąca przed wylotem za £ 1,95 za jeden). W kwestii biletów lotniczych, nie jest sztuką kupić je za 78 zł RT z WDC. Najgorzej tylko, jak trzeba się wstrzelić w określony termin. Tak było w naszym przypadku, więc 108 zł RT za osobę uważam za dobry wybór. Tyle tytułem wstępu, czas na konkrety.

1 dzień - 25 czerwca 2016 r
Nasz wybór padł na Poznań ze względów logistycznych. Na lotnisko mamy kawałek drogi, ale nasi znajomi chętnie nas przygarnęli na nockę przed podróżą. Samolot Wizzar do Luton odlatuje o 6.40. Jest to drugi poranny lot z Ławicy. Mając bagaż podręczny nie trzeba się za bardzo spieszyć. Wystarczy godzina przed wylotem.



1.JPG

Port lotniczy Poznań - Ławica



2.JPG

Nasz samolot gotowy do odlotu


Odprawa przeszła błyskawicznie. Wylatujemy z kilkuminutowym opóźnieniem. W Luton jesteśmy punktualnie, ale mamy tylko pół godziny do odjazdu naszego autokaru. I tu zaczęły się lekkie schody.



3.JPG

Tuż po lądowaniu w Luton, kierujemy się do długiego holu


Między 7.00 a 8.00 planowo ląduje 13 samolotów. Są straszne tłumy ludzi. Staraliśmy się wyprzedzać wszystkich, których się dało. W końcu, w długim tunelu prowadzącym do odprawy zrobił się zator. No i utknęliśmy. Można powiedzieć, że uratowała nas informacja przeczytana na forum, tzn bramki biometryczne. W pewnym momencie prawa strona kolejki zaczęła się przemieszczać, a my razem z nią. Naprawdę, warto mieć paszporty biometryczne, bo okazało się, że z tych bramek niewielu korzysta. Pięć minut przed odjazdem byliśmy po odprawie. Głowa do góry , żeby widzieć tabliczki z napisem EXIT i biegiem do autobusu. Mój Nick (mmaratonczyk) do czegoś zobowiązuje, więc rzutem na taśmę wsiadamy do autobusu z napisem national express.
Niecałe 52 kilometry pokonujemy w równą godzinę. Wysiadamy na Baker Street, gdzie rozpoczynamy swoją przygodę z trzecim co do wielkości miastem Europy. Od razu mamy przed sobą dwie znane londyńskie atrakcje – Madame Tussauds (wstęp - £ 34) i muzeum Sherlocka Holmesa (£ 12). My jednak jesteśmy miłośnikami przyrody, dlatego udajemy się do pobliskiego Regent’s Park. Podzielony na dwie części łączy w sobie elegancję z użytecznością. W obrębie wewnętrznego okręgu możemy podziwiać piękne, typowe angielskie rabaty, oraz zajmujący większość powierzchni ogród różany Queen Mary’s Gardens. W dalszej, rozleglejszej części są zielone tereny rekreacyjne, gdzie można pograć w piłkę, posiedzieć na trawie lub popływać łódką po Boating Lake.



4.JPG

Wypielęgnowane rabaty



5.JPG

Angielska rabata



6.JPG

Ogród różany Queen Mary’s Gardens



7.JPG

Ogród różany



8.JPG

Ławeczki ukryte w pergolach zachęcają do odpoczynku



9.JPG

Można spotkać zielone rzeźby, tu chyba jakiś ogrodnik



10.JPG

Są również stawy, ten w obrębie Inner Cir


Jesteśmy pod wrażeniem powierzchni wypielęgnowanych trawników, są na każdym kroku. Wstęp do Regent’s Park jest bezpłatny. Jeżeli kogoś interesują egzotyczne zwierzaki to tuż przy parku mieści się ogród zoologiczny (wejście £ 28,10 ). My mijamy zoo kierując się na wzgórze Primrose Hill. Warto się tam udać, gdyż ze wzgórza pierwiosnków roztacza się przepiękna panorama na centralną część Londynu.



11.JPG

Mała wspinaczka na Primrose Hill



12.JPG

Panorama na centralną część Londynu z Primrose Hill


Jest jeszcze przed 12-stą. Zostawiamy piękną przyrodę i podążamy w kierunku widoku ze wzgórza Primrose Hill. Żeby chłonąć jak najwięcej, postanawiamy dzisiaj nie korzystać z komunikacji miejskiej. Za cel obieramy sobie Muzeum Brytyjskie. Wyczytałem gdzieś na blogu, że warto odwiedzić jeszcze dzielnicę Camden Town. Przylega ona do Regent's Park. Idąc pieszo postanawiamy tam zahaczyć. I był to strzał w dziesiątkę. Dochodząc do ulicy Camden High Street od razu rzucają się w oczy kolorowe elewacje budynków, przyozdobione przeróżnymi figurami. Mijamy mnóstwo sklepików, straganów, kawiarni, pubów. Zewsząd wydobywają się odgłosy muzyki, tej z głośników jak i granej na żywo. Kolorytu dodają turyści zachwycający się tą różnorodnością.



13.jpg

Dochodząc do Camden Town od razu spotykamy symbol Londynu - czerwone piętrusy



14.jpg

Camden High Street



15.JPG

Kolorowe witryny i przyozdobione elewacje budynków



16.JPG

Camden High Street


Co dziwne, żaden przewodnik nie polecał tego miejsca jako wartego odwiedzenia. A można tutaj prosto dotrzeć, gdyż przy samej ulicy znajduje się stacja metra Camden Town. Na początku (końcu) ulicy, tuż przy kanale znajduje się cel wielu przyjezdnych - Camden Locks Market. Miejscowi artyści wystawiają tu swoje rękodzieła. Każdy znajdzie coś dla siebie.



17.JPG

Camden Locks Market


Jak już ktoś ma dosyć zakupów można skorzystać ze specjałów przyrządzonych z różnych stron świata. Nam do gustu przypadła kuchnia peruwiańska. Polecamy to miejsce.



18.JPG

Strefa z jedzeniem tuż przy Camden Locks Market



19.JPG

Widok na kanały i śluzy z tarasu jakiejś knajpki



20.JPG

Przez te kanały można poczuć się jak w Amsterdamie


Po krótkim odpoczynku wpisujemy w nawigację The British Museum. Mamy do przejścia 3 kilometry. Muzeum... jak muzeum. Wcześniej pisałem, że jesteśmy zwolennikami przyrody. No, ale być w Londynie i nie zobaczyć dziedzictwa kulturowego narodów z wszystkich kontynentów - i to za darmo !! , gdzie każda atrakcja turystyczna jest bardzo, bardzo droga.
Wszystkie obecne zbiory umieszczone są w prawie stu galeriach na trzech poziomach. Żeby to wszystko na spokojnie obejrzeć i przeanalizować trzeba by pół dnia. Nam to zajęło 1,5 godziny a i tak sporo się nachodziliśmy. Oprócz stałych ekspozycji, duże wrażenie robi łączący budynki muzeum zadaszony dziedziniec - Great Court. Podobno każda z trzech tysięcy szklanych szyb ma inny kształt. Z porad praktycznych dodam, iż warto zajrzeć do muzeum od strony Montague Street, są mniejsze kolejki niż przez główne wejście od Great Russell Street.



21.JPG

The British Museum



22.JPG

Jedna ze stu ekspozycji



23.jpg

Zadaszony dziedziniec Great Court, łączący budynki Muzeum Brytyjskiego


Po tych kulturalnych doznaniach idziemy na plac zwany "pępkiem Londynu" czyli Piccadilly Circus. Podążając od strony Muzeum Brytyjskiego po drodze przechodzimy przez chińską dzielnicę - Chinatown. Na obu krańcach głównej ulicy Gerrard Street stoją bramy wjazdowe, tradycyjne elementy chińskiej architektury - paifang. Są tutaj sklepy i knajpki oferujące oryginalne produkty i potrawy prosto z Chin.



24.JPG

Paifang - brama wjazdowa do Chinatown



25.JPG

Gerrard Street - chińska dzielnica



26.JPG

Za niecałe £ 5 zaspokoimy nasz głód


Wreszcie dochodzimy do Piccadilly Circus. Plac ten znajduje się w pobliżu głównych punktów handlowych i rozrywkowych dzielnicy West End. Stanowi ważny węzeł komunikacyjny. Nie na darmo ma miano najbardziej ruchliwego miejsca całego królestwa. Dlatego też wykorzystano ten plac do eksponowania świetlnych reklam. Pierwsze pojawiły się tu już na początku XX wieku. I tak zostało do dzisiaj, z tą małą różnicą, iż neony zostały zastąpione przez wyświetlacze LED.



27.JPG

Neonowa ściana na Piccallidy Circus


Oprócz neonowych reklam rozpoznawalnym elementem Piccadilly Circus jest fontanna z uskrzydloną figurą młodzieńca. W latach osiemdziesiątych przeniesiono ją ze środka placu na południowo - zachodni narożnik przy Shaftesbury Avenue.



28.jpg

Uskrzydlony posąg Anterosa na szczycie fontanny


Mamy jeszcze dodatkową atrakcję. Okazuje się, że te tłumy ludzi nie są tutaj codziennością. Natrafiamy bowiem na paradę równości przetaczającą się tuż obok. Uczestniczy w niej 40 tys. osób, teraz już wiemy skąd tyle ludzi w centrum Londynu.



29.JPG

Parada równości



30.JPG

Grająca naczepa z didżejami



31.JPG

Uczestnicy parady tanecznym krokiem przemieszczają się po ulicach Londynu


Kulminacja parady ma miejsce na Trafalgar Square. Jest to główne miejsce, na którym odbywają się przeróżne wiece, spotkania, wieczory wyborcze i zabawy. Na wprost Narodowej Galerii rozstawiono wielką scenę, na której występował jakiś zespół. Wkoło mnóstwo bawiących się ludzi. Co niektórzy siedzą na ziemi w małych grupkach spokojnie popijając jakieś trunki.



32.JPG

Trafalgar Square i słynna kolumna z admirałem Horacym Nelsonem



33.JPG

Wszędzie tłumy ludzi



34.JPG

W oddali kolejny symbol Londynu - Big Ben


Przedzieramy się przez tłumy, aby dotrzeć do kolejnego muzeum. Tym razem jest to Galeria Narodowa. Możemy tutaj obejrzeć przegląd dzieł wybitnych artystów najbardziej znanych szkół malarskich. Wszystkie wystawy stałe są dostępne za darmo. Jak zwykle, długo nie zabawiliśmy.



35.JPG

Galeria Narodowa


Powoli podążamy w kierunku dzielnicy Westminster. To serce Londynu mieszczące większość najważniejszych instytucji Wielkiej Brytanii. Te główne postanawiamy zobaczyć z zewnątrz podczas spaceru. Idziemy główną ulicą Whitehall. Wreszcie naszym oczom ukazuje się złocona wieża zegarowa przylegająca do pałacu Westminsterskiego. Tak, to właśnie jest Big Ben, najbardziej rozpoznawalny symbol Wielkiej Brytanii na całym świecie. Niestety na wieżę zegarową mogą wejść tylko obywatele brytyjscy.



36.jpg

Big Ben



37.JPG

Siedziba parlamentu - Pałac Westminsterski



38.jpg

Victoria Tower - kwadratowa wieża na końcu południowo - zachodniej części Pałacu Westminsterskiego


Mijając po lewej stronie siedzibę parlamentu, a po prawej Opactwo Westminsterskie dochodzimy do parku tuż nad Tamizą - Victoria Tower Gardens. Chwilę odpoczywamy zastanawiając się co dalej. Zbliża się godzina dziewiętnasta i na dodatek zaczyna psuć się dobra pogoda. Jesteśmy już trochę zmęczeni, ale nie zamierzamy tak łatwo się poddawać. Rzut okiem na nawigację. Nasze lokum jest w dzielnicy Shadwell, w drugiej strefie. Jednakże to 7 kilometrów marszu wzdłuż Tamizy. Chcemy chłonąć nowe dla nas widoki, więc mimo lekkiego deszczyku postanawiamy nie korzystać z metra.



39.jpg

Mijamy kolejne rozpoznawalne miejsce Londynu - London Eye


Staramy się iść cały czas wzdłuż Tamizy. Sprzyja temu deptak, co jakiś czas napotykamy na miejsca do odpoczynku.



40.JPG

The Shard - drugi co do wielkości budynek w Europie po moskiewskim Mercury Citi Tower


Wędrówkę wzdłuż Tamizy kończymy na wysokości kolejnej znanej londyńskiej budowli - Tower Bridge. Kilka zdjęć przy zachodzącym za chmury słońcu i kończymy naszą długą wędrówkę. Jesteśmy zmęczeni, ale i zadowoleni z miejsc, które udało się nam odwiedzić.



41.JPG

Tower Bridge


Kolejna podróż, podczas której korzystamy z portalu airbnb. Ceny wynajmu są bardzo przyzwoite ( 200 zł za noc dla dwóch osób ), i co najważniejsze blisko centrum miasta. Mieszkamy u młodej, zapracowanej pary. Gaukhar jest z Kazachstanu, Tim z Kirgistanu. ( https://www.airbnb.pl/rooms/7415492 ). Bardzo mili ludzie, polecamy.
Na koniec załączam trasę pokonaną pierwszego dnia. W linii prostej pokazuje lekko ponad 18 km. Ale my w takowej nie chodziliśmy, wyszło trochę ponad 25 km.



42.jpg

Pokonana trasa pierwszego dnia - 18,3 km


CDN...2 dzień - 26 czerwca 2016 r
Zmęczenie dało o sobie znać, co przełożyło się na dobry sen. Rano mamy dostęp do lodówki i produktów naszych hostów. Odżywiają się bardzo zdrowo na czym i my skorzystaliśmy. Na airbnb śniadania w cenie wynajmu są w Europie dosyć rzadko, w przeciwieństwie np do Patagonii. Dzisiejszego dnia chcemy skorzystać z dwóch voucherów wydrukowanych wcześniej ze strony: https://www.daysoutguide.co.uk/. Jest to świetny patent na spore oszczędności przy wyjeździe niskobudżetowym. Wystarczy się zalogować na podanej stronie i wybrać interesującą nas atrakcję turystyczną. Po wydrukowaniu voucherów, kupimy dwa bilety wejściowe w cenie jednego. A gdzie haczyk ? Jest, ale bardzo mały. W dniu odwiedzin wybranej atrakcji musimy zakupić bilet określonej komunikacji miejskiej, który należy okazać wraz z wydrukowanym voucherem. Bilet może być na odcinku dowolnej trasy, nie musimy tą koleją nawet jechać, a najtańszy kosztuje £ 2,20. Musi być tylko przewoźnika National Rail, http://www.nationalrail.co.uk/. Jeżeli w ogóle chodzi o poruszanie się po Londynie komunikacją miejską, to jest sporo możliwości. My zdecydowaliśmy się na metro i płatność zbliżeniowymi kartami kredytowymi, działającymi identycznie jak karty Oyster. Różnica polega tylko na tym, iż kartę Oyster należy zakupić i doładować jakąś kwotą. Żeby odzyskać kaucję za nabycie, należy w ostatni dzień ją zwrócić.
Przy kredytów-kach, warto je tylko zalogować przed wyjazdem na stronie https://contactless.tfl.gov.uk/ . Ten sposób płatności dotyczy metra, tramwaju, autobusu, kolejki i jest bardzo wygodny. Przemieszczając się metrem w żadnym wypadku nie opłaca się kupować pojedynczego biletu papierowego.
Pierwszą atrakcją z wykorzystaniem vouchera będą oddalone o 20 kilometrów ogrody - Kew Gardens ( http://www.kew.org/ ). Podróż zaczynamy od stacji kolejki DLR - Shawdell. Za 3 funty dojeżdżamy z przesiadką w Clapham Junction do stacji Kew Bridge. Tym sposobem mamy bilety upoważniające do zniżki. Od stacji jest niecały kilometr do wejścia od strony ulicy Kew Green.



43.JPG

Wejście do ogrodu od strony ulicy Kew Green


Ogród jest czynny od 10.00, bilet kosztuje £ 15, a dojazd zajął nam około godziny. Cała dzielnica Kew jest częścią Richmond upon Thames, najbardziej malowniczej gminy Londynu. To coś dla nas, jest tu mnóstwo parków i ogrodów. Królewski Ogród Botaniczny zajmuje ponad 120 ha. Oprócz różnorodnej roślinności, również tej pod dachem (palmiarnia, szklarnie) możemy spotkać także oryginalne budowle. Należy do nich min. 50 - metrowa pagoda, replika japońskiej bramy świątynnej, japońska chata z drewna lub domek rodziny królewskiej z wybiegiem dla egzotycznych zwierząt. Możemy odwiedzić wnętrza najmniejszego pałacu brytyjskiej rodziny królewskiej. Pałac w Kew był letnim domem najbliższych Jerzego III. Na terenie Arboretum mamy możliwość znaleźć się ponad koronami drzew, spacerując po kładce zawieszonej 18 metrów nad ziemią.



44.JPG

Letnia rezydencja Jerzego III - Kew Palace



45.JPG

Tuż za Pałacem niewielki ogród



46.JPG

Palmiarnia



47.JPG

Rabaty przed palmiarnią



48.JPG

Pagoda z 1762 roku



49.JPG

XX-wieczna replika japońskiej bramy świątynnej




Dodaj Komentarz

Komentarze (1)

friend 28 sierpnia 2016 12:34 Odpowiedz
ad.Uczestnicy parady (równości) tanecznym krokiem przemieszczają się po ulicach LondynuKulminacja parady ma miejsce na Trafalgar Square.-Miasto również włączyło się tą "zabawę"