+3
Revan_ 22 września 2016 00:04
"Z geograficznego, historycznego i duchowego punktu widzenia Rumunia jest małą Europą, gdzie bogactwo form geograficznych oraz niemal wszystkie kultury i wyznania stworzyły jedną przestrzeń rozciągającą się pomiędzy Karpatami, Dunajem i brzegiem czarnomorskim..." - słowa rumuńskiego Ministra Kultury

Dlaczego Rumunia? Przecież Was tam okradną! Mafia! Cyganie! Jest brudno! Nic tam nie ma! Po co Wy tam w ogóle jedziecie? Mniej więcej takie komentarze słyszeliśmy od każdej osoby, której opowiadaliśmy o naszych wakacyjnych planach... I co tu zrobić? Najlepiej pojechać i samemu obalić wszystkie mity!

W sumie, nawet nie wiem dlaczego wybraliśmy ten kierunek. Mieliśmy polecieć we dwoję do Gruzji, ale spóźniliśmy się z zakupem biletów w dobrych cenach i zacząłem się rozglądać za jakąś alternatywą. I w końcu pewnego wieczoru, przypadkowo trafiłem na bloga Biegun Wschodni, na którym znalazłem świetną inspirację - objazdówka po Rumunii. Od tego momentu, po mimo wielu przeciwności po drodze, powolutku zbieraliśmy ekipę i informacje na podróż. A zwłaszcza z tymi drugimi nie jest tak łatwo w porównaniu do innych krajów Europy. Turystyka w Rumunii dopiero powoli nabiera rozpędu. Sami Rumunii uczą się, że jednak mają co pokazać światu. Z drugiej strony jest plus - bardzo mało turystów! Wielokrotnie zwiedzając mniej znane miejsca byliśmy jedynymi ludźmi w okolicy.

Dla osób pragnących odwiedzić ten nie do końca poznany przez Polaków kraj, polecam zakup przewodnika wydawnictwa ExpressMap. Od razu dostaję się gotowe etapy podróży, z których można składać dłuższe i krótsze wypady. Używaliśmy również przewodnika Bezdroży, ale był średni. Niecenionym źródłem informacji jest również facebookowa grupa założona przez osoby zafascynowane Rumunią - klik. Warto również zajrzeć na stronę Karpaty Travel, gdzie na mapie mamy zaznaczone mnóstwo atrakcji wraz z krótkim opisem - klik. Planując przejazd warto zajrzeć na mapę, na której mamy zaznaczony stan dróg - klik. Ogólnie drogi są bardzo dobrej jakości, ale zdarzają się też drogi krajowe w bardzo opłakanym stanie (np. odcinek od Borsy w kierunku Suczawy)

Porada praktyczna do objazdówek - z jednej strony fajnie jest wynająć busika (np. Renault Traffic jak my) i zebrać dziewięć osób na wyjazd. Komfort jazdy bardzo dobry (mam 193 cm wzrostu). Wychodzi bardzo tanio (ok. 230 zł za wynajęcie busa, drugie tyle za paliwo). Atmosfera też jest inna - spora grupa to sporo dobrej zabawy, ale są też minusy, na przykład poranne ogarnianie. Pomimo wczesnego budzenia się, zebranie całego obozowiska zajmowało nam sporo czasu, przez co musieliśmy momentami gonić na trasie (zemściło się później :) ). Przy takiej grupie też często jest pogodzić oczekiwania każdego, co do kolejnych celów podróży. W naszym przypadku jeszcze nie wszyscy znaliśmy się przed wyjazdem (5 na 9 osób było znalezionych w internecie). Ogólnie jednak polecam taki sposób podróżowania, ale w 5-6 osób.

Data wyjazdu: 4 sierpnia 2016 - 21 sierpnia 2016

W relacji postaram się skupić na jak największej ilości informacji praktycznych. Ciężko je znaleźć w jednym miejscu w internecie, a Rumunia zasługuje na to, żeby ją trochę spopularyzować!

KONIEC PRZYDŁUGIEGO WSTĘPU!

Dzień pierwszy - 4.08.2016

Dzień bardzo krótki - spotkanie części ekipy w małej miejscowości na Lubelszczyźnie, odebranie busa i ruszamy wieczorem po resztę do Rzeszowa. W sumie mamy do przejechania niecałe 500 km. Przez Słowację i Węgry jechaliśmy bez wykupionych winiet. Na Słowacji przejechalibyśmy dosłownie kilka kilometrów płatnymi drogami, a na Węgrzech ani jednego. Droga jest bardzo dobra, minusem jest to, że na Węgrzech prowadzi małymi, lokalnymi dróżkami. W naszym przypadku ruch na drogach praktycznie zerowy.

Omijanie płatnych odcinków jest bardzo proste. Google Maps oferuje funkcję zapisania wybranego przez siebie obszaru mapy, a na granicy polsko-słowackiej wystarczy uruchomić nawigację z pominięciem płatnych tras i bez używania internetu doprowadzi Cię do celu :)


Dzień drugi - 5.08


Granicę przekraczamy w Petea - Csengersima. Kolejka na kilka samochodów, raz, dwa i jesteśmy po drugiej stronie granicy. Przestawiamy zegarki o godzinę do przodu. Polecam tutaj zatankować samochód - trochę taniej niż w pozostałej części północnej Rumunii. Ogólnie dziwna sprawa. Czym bardziej na południe tym paliwo jest tańsze, a różnica sięga nawet 40 bani (1 lej=100 bani, 1 lej = 0,96 zł). Najtańsze paliwo jest na Lukoil, ale z tankowaniem spokojnie. To nie Afryka i każda sieciowa stacja benzynowa oferuje normalne i sprawdzone paliwo :)

Należy pamiętać o zakupie winiety (7 euro za 30 dni za osobówkę, motocykle za darmo)! Do kupienia na granicy lub na każdej stacji benzynowej. W Rumunii nie ma podziału na drogi płatne/niepłatne, po prostu każdy musi mieć winietę. Kara za nieposiadanie winiety może wynieść nawet 4500 lejów. My zapomnieliśmy, ale po 40 km ogarnęliśmy i szybko zakupiliśmy. Na szczęście do tej pory nie przyszedł żaden mandat :)

Pierwszym celem naszej podróży było przygraniczne miasteczko Satu Mare. Nie czuć tutaj jeszcze klimatu prawdziwej Rumunii, ale za to możemy podziwiać austrowęgierską starówkę, a także Szatmarski Manhattan (pochodzący z czasów Ceausescu wielki kompleks budynków publicznych). Oczywiście jak większość miast w Rumunii, to również jest dosyć zaniedbane, ale mi się osobiście podobało. Niestety jeden z najważniejszych zabytków, czyli hotel Dacia (secesja wiedeńska z 1902 r.) przechodzi właśnie remont fasady. Parkowanie w centrum jest płatne, ale były to groszowe sprawy (płatne w parkometrze gotówką).


1.jpg



2.jpg



3.jpg



4.jpg



5.jpg



Pora lecieć dalej - kolejny przystanek Sapanta i tzw. Wesoły Cmentarz. Pomimo, że jest to must see Maramureszu to i tak nie ma problemu z parkowaniem, ani spacerem po cmentarzu wśród turystów. Wejściówka kosztuje 5 lejów. Od razu po przejściu bramy wchodzimy w gąszcz kolorowych nagrobków i krzyży. Cerkiew stojąca pośrodku cmentarza jest aktualnie w totalnym remoncie.


6.jpg



7.jpg



8.jpg



9.jpg



Kolejna ciekawostka z Rumunii - WSZĘDZIE, czy to Maramuresz, Transylwania czy Dobrudża, w cennikach mają opłatę za fotografowanie lub filmowanie. Opłaty zaczynają się od 15-20 lejów. Jednak nikt potem tego nie kontroluje. Wystarczy na wejściu schować aparat i na 99% nie będzie problemu.

Jeżeli ktoś ma ochotę na 15 minutowy spacer to warto poszukać drugiego cmentarza, na którym nie znajdziemy ani jednego turysty, ale i kolorowych nagrobków jest dużo mniej. Jednak nadal warto. Tutaj wejście oczywiście za darmo :) Współrzędne - 47°58'08.6"N 23°41'22.2"E


10.jpg



11.jpg



12.jpg



Po powrocie na drogę główną po ok. 200m odbiliśmy w lewo, żeby zobaczyć monastyr prawosławny z roku 1997, ale mogący się pochwalić najwyższą wieżą spośród wszystkich marmaroskich cerkwi i trzecią w całej Rumunii.


13.jpg



14.jpg



15.jpg



Po powrocie na główną drogę, jeszcze będąc w Sapancie, mijamy bardzo zaniedbany kirkut. Niestety nie mam żadnych zdjęć.

Zbliżała się pora obiadowa, więc zatrzymaliśmy się w Syhocie Marmaroskim (płatny parking w centrum, bilecik parkingowy kupiliśmy w kiosku). Miasteczko nie jest zbyt ciekawe. W informacji turystycznej polecono nam knajpkę z typowo rumuńskim jedzeniem - Casa Iurca de Călineşti (tripadvisor). Ceny normalne jak w Polsce, knajpa stylizowana na tradycyjną, ale jedzenie było raczej średnie, ale porcje bardzo duże! Danie, które zasługuje na dużego plusa to zapiekana mamałyga (pasta z kukurydzy) z serem bryndza. Warto również spróbować mici. Znajomi wzięli... koryto z ziemniakami, mięsem i surówką. Niedobre i pływające w tłuszczu. Ale wyszło tanio.. :)


16.jpg



17.jpg



Kolejnym przystankiem była Barsana, gdzie w większej ilości można podziwiać tradycyjną marmaroską zabudowę (bogato rzeźbione bramy). Najważniejszym zabytkiem jest drewniana, malutka cerkiew św. Mikołaja z XVIII wieku, która wpisana jest na listę UNESCO. Ciężko do niej trafić, pomimo, że jest w centrum wioski (współrzędne - 47°49'14.3"N 24°03'15.1"E). Są dwie drogi. My zajechaliśmy od południa (wąska droga, ale da się zaparkować) i musieliśmy przejść przez prywatne podwórze mieszkańców. Wejście jest za darmo, należy się tylko spytać o pozwolenie na przejście przez działkę.


18.jpg



W samych Rumunach rozbawiło nas to, że totalnie nie mają zmysłu odległości. W ich ocenie 500 metrów to w rzeczywistości minimum 2 kilometry :) Sprawdzone wielokrotnie!

Między innymi w Barsanie, w której można zobaczyć jeszcze kompleks klasztorny w stylu starych marmorskich kościołów i dopóki nie przeczytaliśmy w przewodniku, że pochodzi z 1994 roku dawaliśmy mu ok. 100 lat! Do niego łatwiej trafić, po prostu trzeba jechać na sam koniec wioski (ok. 5 km, a ludzie mówili dwa.....). Wejście i parking za darmo.


19.jpg



20.jpg



21.jpg



22.jpg



Tego dnia udało nam się dojechać do Rozavlei, gdzie rozbiliśmy nasz pierwszy obóz przy wale przeciwpowodziowym. Wzbudziliśmy małą sensację we wsi, ale tylko przyglądali się z daleka. W nocy odwiedził nas także patrol policji, ale chcieli tylko sprawdzić czy wszystko w porządku.
Łącznie od granicy zrobiliśmy ok. 150 km.


24.jpg



Dzień trzeci - 6.08

Pierwszy stop to Ieud - wieś-skansen. Zaparkowaliśmy obok cerkwi (Biserica din Deal), której początek datuje się na 1364 rok i po prostu pospacerowaliśmy po wsi, pooglądaliśmy tradycyjną zabudowę, zajrzeliśmy na chwilę do Muzeum Etnograficznego (wejście 2 leje). Swoista atrakcją wsi są kobiety, które chodzą ubrane w tradycyjne stroje ludowe.


25.jpg



25,5.jpg



26,5.jpg



26.jpg



Dwa kilometry dalej (za mostkiem w lewo, są znaki) można dotrzeć do kolejnej cerkwi, który usytuowana jest wśród pól na niewielkim wzgórzu. Samochodem można się przejechać, ale bez rewelacji.


27.jpg



28.jpg



Kolejnym celem był pomnik ofiar masakry w Moisei, który przedstawia krąg 12 kamiennych postaci. Ciężko jest go znaleźć, nie ma znaków. Współrzędne: 47°39'09.5"N 24°35'54.6"E


29.jpg



Tutaj zaczął się najgorszy odcinek na naszej drodze. 80 kilometrów oznaczonych na mapie jako trasa czerwona, czyli w stanie katastrofalnym. Po prostu łata na łacie, garby, mnóstwo dziur. Prawdopodobnie tutaj zablokował nam się jeden klocek hamulcowy. Jednak po zapewnieniach z wypożyczalni, że to na pewno nie awaria, kontynuowaliśmy naszą podróż. Temat klocków wróci za kilka dni...

Wjechaliśmy w przełęcz Prislop, która rozdziela Góry Marmorskie i Góry Rodniańskie i gdzie naprawdę można podziwiać wspaniałe widoki. Warto zatrzymać się na chwilę przy schronisku Cabana Alpina. Można tam również za darmo rozbić namiot.


30.jpg



31.jpg



32.jpg



Kilkanaście kilometrów dalej, natrafiliśmy na miasteczko cygańskie. Bardzo fajnie zorganizowana wspólnota. Wydzielone miejsce na wspólną kuchnię, pralnię, suszarnię itd.


35,5.jpg



Warto też opisać dosyć spory problem, które dotyczy całej Rumunii - bezpańskie psy. Jest to zjawisko masowe - czy jesteśmy na wsi, w mieście, w polu, gdziekolwiek. Psów jest cała masa. Dlatego jak się wybieramy warto, po pierwsze, odpowiednio się nastawić. Nie ma tutaj tak wielu turystów jak np. na Bałkanach, którzy dokarmią zwierzaki. A po drugie, warto wziąć ze sobą trochę suchej karmy. Niektórym żyje się trochę lepiej, a niektórym gorzej. Lepiej być przygotowanym niż potem mieć wyrzuty sumienia, że nie mamy co dać.


33.jpg



34.jpg



Wjeżdżamy do Bukowiny. Fajne serpentynki połączone z widokami czekają nas podczas przejazdu przełęczą Mestecanis. Okolica bezleśna, same łączki i pojedyncze zabudowania. Pod koniec trasy jest miejsce z ładnym widokiem, niestety położone przy ruchliwej czteropasmówce, ale są miejsca do zatrzymania. Po drugiej stronie ulicy była jakaś restauracja, ale podobno bardzo słaba. Nie mogliśmy znaleźć niczego sensownego do jedzenia po drodze, miejscowi nie bardzo byli w stanie nam pomóc, więc zatrzymaliśmy się w miejscu z kamiennymi stoliczkami i sami coś ugotowaliśmy :)

Tego dnia udało nam się jeszcze zobaczyć pierwszy malowany klasztor - Monastyr Mołdawica. Wejście normalnie jest za 5 leje, ale że było już późno wpuszczono nas za darmo :)


36,5.jpg



36,1.jpg



36,55.jpg



36,555.jpg



36,5555.jpg



Podjechaliśmy jeszcze w okolice kolejnego malowanego klasztoru i rozbiliśmy namioty przy rzece (czysta, zimna, ale można się kąpać). Bardzo fajna miejscówka - współrzędne: 47°32'25.9"N 25°51'54.6"E.

Dzień czwarty - 08.08


Po orzeźwiającej kąpieli w rzece ruszyliśmy zobaczyć kolejny malowany klasztor - Monastyr Voronet, zwany ze względu na piękne malowidła zewnętrzne Kaplicą Sykstyńską Wschodu. Wejściówka 5 lej, da się bez problemu znaleźć bezpłatny parking (wystarczy pojechać bokiem, szutrową drogą i zaparkować pod samym klasztorem).


37V.jpg



38V.jpg



39V.jpg



Kolejnym odwiedzonym punktem była najstarsza polska wieś na Bukowinie. Udało się nam załapać na kawałek katolickiej mszy (niedziela), niestety po rumuńsku. Nie spotkaliśmy w okolicy żadnego Polaka. Tego dnia mieliśmy lekką obsuwę w planie, więc ruszyliśmy dalej. Samo miasteczko nic ciekawego nie oferuje, oprócz kopalni soli. Chyba lepiej pojechać do Nowego Solońca, ale już odpuściliśmy.


40.jpg



Następny punkt podróży? A jak! Kolejny monastyr. Tego dnia wszyscy zaczynaliśmy powoli odczuwać przesyt zabudową sakralną, ale jak to nie zobaczyć "bodaj najpiękniejszego spośród bukowińskich malowanych klasztorów obronnych"...? Trzeba przyznać, że naprawdę było warto. Wejściówka standardowo 5 lejów i nie udało się nam znaleźć darmowego parkingu. W okolicy dużo stoisk z rumuńskimi fast-foodami, ale marnej jakości.


41.jpg



My posililiśmy się w Kauflandzie... Tak! Przy niektórych Kauflandach prowadzone są grill-bary, w których można zjeść mici lub carnati (cienkie kiełbaski), a w tych bardziej wypasionych nawet karkówkę lub kurczaka z rożna. Porcja 4 mici lub 2 carnati kosztuje 5 lejów.

Jakby mało było klasztorów warownych to wpadliśmy na krótkie zwiedzanie do Monastyru Dragomirna - tym razem nie malowany :) Wejście za 5 lej. Ładny, wybudowany w 1609 r. Wyjątkowo umożliwiają tutaj wejście na mury i niektóre baszty obronne. Przy parkingu znajduje się cmentarz, a za monastyrem jest staw.


42.jpg



43,5.jpg



43,55.jpg




Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

criss88 22 września 2016 13:54 Odpowiedz
Fajna fotorelacja ! Mi właśnie kuchnia rumuńska bardzo przypadła do gustu szczególnie sarmale (rumuńskie gołąbki), ciorby (gęste zupy) i wyroby piekarnicze, ale kto co lubi ;) a podczas 5dniowego pobytu w Transylwanii nie widziałem żadnych bezpańskich psów... czekam z niecierpliwością na dalszą część ! :)
criss88 22 września 2016 13:54 Odpowiedz
Fajna fotorelacja ! Mi właśnie kuchnia rumuńska bardzo przypadła do gustu szczególnie sarmale (rumuńskie gołąbki), ciorby (gęste zupy) i wyroby piekarnicze, ale kto co lubi ;) a podczas 5dniowego pobytu w Transylwanii nie widziałem żadnych bezpańskich psów... czekam z niecierpliwością na dalszą część ! :)
adamek 3 listopada 2016 14:53 Odpowiedz
Dlaczego spaliście na asfaltowej drodze???
doczu 6 listopada 2016 16:06 Odpowiedz
Trochę zdupcyliście bo Sygiet Marmaroski potraktowaliście "po łebkach". Jest fajne "Muzeum Ofiar Komunizmu" zorganizowane w byłym więzieniu, a także omineliście skansen w Sygiecie, który jest mega ciekawy, można w nim zanocować tak w domkach jak i pod namiotem i mało tego można zwiedzać poza godzinami otwarcia, jesli jestesmy gośćmi. Polecam. Oprócz tego w Maramureszu warto przejechać się koleją parową (ponoć najdłuższą w Europie) Mocanitą, z Viseu de sus
seth11 8 kwietnia 2018 22:10 Odpowiedz
Wkrótce to chyba dość duża jednostka czasu, a szkoda bo fajnie się czytało i oglądało.
jerzy5 11 kwietnia 2018 01:05 Odpowiedz
Fajna relacja, ciągle przed mną,, szkoda mandatu, ale się zdarza, nie przejmuj się opiniami , takie życie pisz dalej dla potomnych