+2
Asior 7 stycznia 2017 15:46
Portugalia i Madera z brukselsko - włoskim akcentem

Zdecydowanie biorę pod uwagę przeprowadzkę do Portugalii, aby spędzić tam emeryturę, a nadto kraj ten narobił nam apetytu na kolejną wizytę, która najpewniej nastąpi we wrześniu.

Mam ważenie, że w Portugalii jakby żyje się wolniej, pomimo, iż byliśmy m. in. w dwóch największych miastach tego kraju – Porto i Lizbonie.

Poza Portugalią odwiedziliśmy jeszcze kilka innych punktów na mapie świata, a plan podróży wyglądał następująco:

22.06.2015: Bruksela, Belgia;
22.06. – 25.06.2015: Lizbona, Portugalia;
26.06. – 02.07.2015: Madera, Portugalia;
03.07.2015: Sintra, Portugalia;
04.07.2015: Fatima, Portugalia;
05.07. – 06.07.2015: Porto, Portugalia;
07.07.2015: Lecco, Jezioro Como, Włochy.

22.06.2015 (poniedziałek): Bruksela

Bruksela – dumna stolica Unii Europejskiej - powitała nas ulewnym deszczem. Wsiedliśmy do Wizz Shuttle Bus, a bilety na przejazd kupiliśmy wcześniej w Polsce i z około godzinnym opóźnieniem dojechaliśmy do głównego dworca Bruxelles-Midi zlokalizowanego w centrum Brukseli. Zostało nam kilka godzin do następnego lotu więc na dworcu zostawiliśmy bagaże w skrytce bagażowej - cena to ok. 2 Euro (wszystkie dane i ceny zamieszczone w treści relacji dotyczą 2015 roku), złapaliśmy metro i pojechaliśmy zobaczyć słynne Atomium. Aby je podziwiać trzeba wysiąść na stacji metra Heysel.

Trzeba przyznać, że z bliska budowla jest imponująca i zachwyca wielkością, a także oryginalnym kształtem.

Image

Bruksela. Środek Europy. Nie lubię brukselki. A Bruksela, uogólniając, też rozczarowuje, a przynajmniej nas rozczarowała. Niby środek Europy, a brudno tu tak, że trudno to sobie wyobrazić. Śmieci dosłownie walają się po ulicach i mieszkańcy bez pardonu wyrzucają worki z odpadami na chodnik (chyba, że mają dobrze zorganizowane oraz bardzo sprawnie i szybko działające służby sprzątające?), co w połączeniu z dużą ilością bezdomnych i mieszkanką kulturowo – narodowościową w scenerii budynków, które okres świetności także mają już za sobą powoduje wybuchową mieszankę. Ale takie smaczki to oczywiście poza Wielkim Placem i kilkoma bocznymi uliczkami w centrum, bowiem tam wszystko jest pięknie wymuskane i wygląda atrakcyjnie.

Image

Na co jeszcze mogłabym ponarzekać to na brukselskie oznaczenie komunikacji miejskiej, które jest według mnie co najmniej nieprzejrzyste i nieczytelne. W tym dniu w Brukseli zmieniono organizację ruchu w związku z jakimś europejskim spotkaniem na szczycie władz państw europejskich i pomimo, iż szukaliśmy przystanku, z którego miał odjechać autobus na lotnisko, chyba pół godziny, biegając jednocześnie z jednego punktu do drugiego w ulewnym deszczu, a w końcu, po jego odnalezieniu autobus po prostu nie przyjechał, można czuć rozczarowanie. Takie rzeczy byłyby dopuszczalne w mniej rozwiniętym miejscu, ale w samym środku Europy?

A teraz trochę o zaletach – jeżeli mówimy o Belgii to oczywiście nie sposób nie wspomnieć o belgijskiej czekoladzie. W tym celu można odwiedzić któryś ze sklepów w centrum i chociażby nacieszyć oko widokiem słodkości.

Image

To co w mojej ocenie jest godne polecenia w Brukseli to piwo. My wybraliśmy się do polecanego lokalu Delirium zlokalizowanego na jednej z bocznych uliczek odchodzących od Wielkiego Placu i nie zawiedliśmy się – alkohol naprawdę smaczny, a co istotne lokal serwuje trunek w bardzo ciekawej formie i szkle.

Image

Image

Więcej pozytywnych wrażeń miasto niestety nam nie dostarczyło i to najpewniej nasza pierwsza i ostatnia wizyta w tym miejscu. No chyba, że zacznie się zwiedzanie miasta od Wielkiego Placu i na nim poprzestanie? A być może przez ulewny deszcz? Nie, to zdecydowanie nie deszcz.

23.06.2015 (wtorek): Lizbona

To co jako pierwsze uderzyło nas w Lizbonie to duża ilość opuszczonych domów i mieszkań w centrum miast – tworzy to dość przerażający widok. Ale to w ramach ciekawostki, a nie zniechęcenia do odwiedzenia tego kraju, bowiem uplasowałam go w czołówce najatrakcyjniejszych miejsc jeśli chodzi o dotychczas zdobyte kraje europejskie.

Image

Image
widok z pokoju hotelowego – Hotel 3K Madrid

Rozpoczęliśmy zwiedzanie od centrum, tj. rankiem podjechaliśmy metrem w okolice Praça do Comércio. Podróżując metrem warto zakupić kartę z opcją zapping – cena jednorazowego przejazdu w tej opcji jest niższa w porównaniu z każdorazowym zakupem jednorazowego biletu, a kartę można po prostu doładować na każdej stacji metra – najniższa kwota doładowania to 5 Euro – w automacie można płacić kartą.

Obeszliśmy plac położony nad brzegiem Tagu, po którego północnej stronie góruje łuk triumfalny.

Image

Image

Image

Image

Z Praça do Comércio pieszo skierowaliśmy się w stronę Alfamy – najstarszej dzielnicy Lizbony. Warto zgubić się w wąskich uliczkach tej dzielnicy – to jedna z ciekawszych części miasta, w obrębie której zlokalizowany jest Castelo de São Jorge.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

W Alfamie udaliśmy się także na obiad będąc zachwyconymi cenami – za 8 Euro można zamówić danie obiadowe z napojem, a porcje są naprawdę solidne.

Image

Wracając w stronę centrum trafiliśmy na Rua Augusta - jedną z głównych kawiarnianych ulic Lizbony.

Image

Image

Image

Image

Image

Nie sposób zwiedzać Lizbonę z pominięciem zachwalanej dzielnicy Bairro Alto. Jednak gdy tu dotarliśmy natrafiliśmy na absolutną pustkę – na ulicach brak ludzi, budynki pozamykane na cztery spusty – i co w niej takiego niepowtarzalnego? Otóż o tej porze dnia (pora popołudniowa) raczej niewiele, ale należy pamiętać, że ta dzielnica zmienia się nie do poznania wieczorem dlatego polecam wybrać się tam w ciągu dnia i ponownie, dla porównania, wieczorem, kiedy to Bairro Alto przeobraża się. Nota bene to tędy też przejeżdża słynny tramwaj 28.

Image

Image

Image

Image

24.06.2015 (środa): Belém – Oceanario de Lisboa

Z samego rana wyruszyliśmy tramwajem do dzielnicy Belém – w tym celu należy dojechać metrem do stacji Cais do Sodré i tu przesiąść się na tramwaj. Widoki na trasie tramwajowej nie zapowiadały dużych atrakcji, jednakże u celu czekały jedne z atrakcyjniejszych i bardziej znanych symboli Lizbony.

Na samym początku należy wymienić klasztor Hieronimitów, który zachwyca swym wyglądem i manuelińskim stylem.

Image

Image

Image

Po drugiej stronie ulicy czeka wizytówka Lizbony – pomnik Odkrywców.

Image

To jednak nie koniec atrakcji – idąc nieopodal widoczna jest Torre de Belém czyli wieża Belem stojąca niegdyś u wejścia do portu.

Image

To również z Belém wywodzą się oryginalne Pasteis de Belém czyli najpopularniejsze portugalskie ciasteczka. Warto zajść do tutejszej cukierni, w której wypieka się te pyszne łakocie. Cukiernia mieści się niedaleko klasztoru Hieronimitów, po tej samej stronie ulicy. Przed cukiernią ciągnie się zazwyczaj bardzo długa kolejka – aby uniknąć długiego czekania polecam zakupić i skonsumować ciastko na miejscu – znajduje się tam bowiem bardzo duży lokal z miejscami siedzącymi. Ceny nie są wygórowane – jedno ciasteczko to koszt ok. 1 Euro.

Image

Z pomieszczeń kawiarni, za przeszkleniami, można obserwować proces przygotowywania ciastek przez pracowników.

Image

Image

Największe oceanarium w Europie to Oceanario e Lisboa – nie jestem pasjonatką takich atrakcji, ale to oceanarium naprawdę robi wrażenie. Aby się do niego dostać należy wysiąść na stacji metra Oriente – dystans z tej stacji do oceanarium to ok. 15 min. pieszo. Cena za bilet wstępu za jedną osobę dorosłą to koszt ok. 15 Euro.

Image

Image

We wnętrzu oceanarium spaceruje się na wysokości poniżej poziomu wody dzięki czemu można podziwiać z bardzo bliska liczne i różnorodne gatunki podwodnych mieszkańców.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

To nie koniec atrakcji w tej okolicy – od oceanarium, wzdłuż brzegów Tagu, ciągnie się promenada prowadząca aż do wjazdu na most Vasco da Gamy – największy most w Europie, który sięga on aż po horyzont. Z oceanarium można dostać się w jego okolice idąc pieszo bądź jadąc kolejką linową, która kursuje pomiędzy Oceanarium a wieżą Vasco da Gama.

Image

Po Lizbonie podróżowaliśmy głównie metrem – główne atrakcje są porozrzucane po mieście więc przemieszczanie piechotą mogłoby być dość uciążliwe.

25.06.2015 (czwartek): Mercado, Alfama

W pierwszej kolejności udaliśmy się na lizbońskie Mercado – targ szczególnie nie powala na nogi, ale jest tam dużo ciekawych lokali, a w jednym z nich warto napić się mocnej portugalskiej kawy.

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

ewaolivka 7 stycznia 2017 16:18 Odpowiedz
Piękne zdjęcia! A Portugalia, wiadomo-cała piękna :) . I jest to miejsce, dokąd przeprowadziłabym się od zaraz :)
ewaolivka 8 stycznia 2017 18:11 Odpowiedz
Zdjęcia cudne! :) Dziękuję. Robisz je z uczuciem :) Madera-moje, jedno z wielu marzeń...
tom3k 8 stycznia 2017 20:35 Odpowiedz
Widzę "Vereda doa Balcoea" i mowie - wreszcie zobaczę ten widok ... a tu mgła! Mielismy to samo podczas naszego pobytu ;)Super relacja ... no i oczywiscie zdjecia! Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
asior 9 stycznia 2017 16:48 Odpowiedz
tom3k napisał:Widzę "Vereda doa Balcoea" i mowie - wreszcie zobaczę ten widok ... a tu mgła! Mielismy to samo podczas naszego pobytu ;)Super relacja ... no i oczywiscie zdjecia! Wysłane z iPhone za pomocą TapatalkDzięki:) Było parę kadrów, ale żaden nie nadawał się do opublikowania, a to nie było jedyne miejsce gdzie kiepska pogoda popsuła plany ;).
orfik11 9 stycznia 2017 17:59 Odpowiedz
Witam. Bardzo cenię sobie takie relacje i bardzo chętnie się w nie zagłębiam. Ta relacja jest mi tym bardziej bliska, że Madera to dla mnie teraz cel nr 1 do zrealizowania. W razie pytań pozwolę sobie pisać. Pozdrawiam
asior 10 stycznia 2017 16:32 Odpowiedz
orfik11 napisał:Witam. Bardzo cenię sobie takie relacje i bardzo chętnie się w nie zagłębiam. Ta relacja jest mi tym bardziej bliska, że Madera to dla mnie teraz cel nr 1 do zrealizowania. W razie pytań pozwolę sobie pisać. PozdrawiamBardzo dziękuję :). Pisz śmiało :).