+2
Blister 20 lutego 2017 21:04
Szukałem egzotycznego i ciepłego miejsca na około dziesięciodniową podróż. Z uwagi na promocję linii Tap Portugal na loty z Luxemburga do Dakaru i chęć odkrycia Afryki Zachodniej, wybór padł na Senegal. Wiele osób poznaje Senegal poprzez krótkie wizyty przy okazji wakacji w Gambii, my natomiast odwróciliśmy kolejność i 7,5 dnia spędziliśmy w Senegalu, a 2,5 dnia w Gambii.

Najbardziej traumatyczne zdarzenie miało miejsce jeszcze przed rozpoczęciem właściwej podróży, gdyż mieliśmy zaplanowany lot z Modlina do Charleroi, a następnie autobus na lotnisko w Luxemburgu. Niestety z uwagi na mgłę, samolot lecący z Belgii został przekierowany na lotnisko Okęcie, w związku z czym wszyscy pasażerowie zostali również zmuszeni do udania się na stołeczne lotnisko. Efektem wspomnianych zmian było blisko 4 godzinne opóźnienie w stosunku do pierwotnego lotu, co z kolei spowodowało że spóźniliśmy się na autobusy do Luxemburga i jedyną nadzieją na uratowanie podróży było skorzystanie z taksówki za … 300 euro. Na szczęście limit pecha został wówczas wyczerpany i z każdym dniem utwierdzaliśmy się w przekonaniu, iż odkrywamy ciekawy kraj z bardzo życzliwymi ludźmi.

Pierwsze dwie noce na afrykańskiej ziemi spędziliśmy w ścisłym centrum Dakaru, dzielnicy Plateau w hotelu Oceanic. Cena wyniosła około 200 zł za pokój dwuosobowy za noc. Był to nasz najdroższy nocleg w Senegalu, ale w tych rejonach miasta nie ma tańszych hoteli. Taksówka z lotniska kosztowała 15 euro, uprzednio zamówiona z hotelu. Na lotnisku można dostać taxi do centrum za ok. 8 euro.

Obowiązkowym punktem do zwiedzenia w Dakarze powinna być wyspa Goree położona około 4 km od lądu. Miejsce wpisane na listę UNESCO, zapisało się w historii jako jedna głównych baz przeładunkowych w Afryce Zachodniej przeznaczonych do handlu niewolnikami. Rejs na wyspę trwa około 15 minut i odbywa się, jak na afrykańskie standardy, nowoczesną motorówką. Koszt biletu w obie strony to 5200 CFA (1000 CFA = 6,60 zł). Na wyspie panuje obecnie bardzo przyjemna atmosfera, jest spora liczba restauracji, ulicznych handlarzy, a jednocześnie można podglądać codzienne życie mieszkańców.













W centrum Dakaru warto zobaczyć bazary. Kemel Market na którym dominuje handel spożywczy oraz okolice Sandaga Market, gdzie wybór produktów jest niemalże nieograniczony.
Maska średniej wielkości kosztowała mnie 18000 CFA, stargowane z 50000 CFA. Generalnie standardem w Senegalu jest zbijanie cen u sprzedawców znacznie o ponad 50% początkowej kwoty.




Najtańszy i najbardziej kolorowy środek lokomocji w mieście.


Największy meczet w Dakarze nie był niestety dostępny dla do zwiedzania dla turystów.


Pierwsze uliczne jedzenie, chyba koza :)


Wieczorem udaliśmy się na koncert do instytutu francuskiego. Jest to miejsce, w którym regularnie odbywają się liczne kulturalne imprezy w „sterylnych warunkach”.


Jak zwykle chętna do pozowania wesoła młodzież :)


Główny dworzec autobusowy znajduje się około 10 km od centrum miasta. Panuje na nim oczywiście lekki chaos, aczkolwiek po kilku minutach znajdowaliśmy się wewnątrz typowej w Senegalu współdzielonej taksówki. Koszt transportu do miasta Mbour to 2000 CFA od osoby.
Następnie z miasta Mbour udaliśmy się do największego kurortu w kraju – Saly Portudal. Przy pomocy jak zwykle uczynnych Senegalczyków szybko znaleźliśmy bardzo przyzwoity hotel w centrum za 13000 CFA za pokój dwuosobowy za dobę - Hotel La Detente.

Szybko zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy jedynymi młodymi, białymi ludźmi w całym mieście. Ku naszemu zdziwieniu spotkaliśmy kilka miesjcowych osób mówiących komunikatywnie po angielsku, co jest raczej rzadkością w Senegalu. W Saly Portudal jest kilka nowoczesnych hoteli, ale generalnie korzystają z ich usług obywatele Francji w dojrzałym wieku :)
Co należy podkreślić, w Saly Portudal podobnie jak w innych miejscach odwiedzonych w Senegalu, nie czuliśmy się w żaden sposób zagrożeni przez miejscową ludność. Wręcz przeciwnie Senegalczycy są bardzo pomocni i uczynni.

Ulica w centrum kurortu




Najpopularniejsze piwo w Senegalu.


W Saly Portudal plaże nie są zbyt szerokie, bardziej efektowne są kilka kilometrów na północ w miejscowości Somone.




Wspólne wędkowanie




Jedną z większych okolicznych atrakcji jest Park Narodowy Bandia. Nie jest to niestety tania przyjemność, gdyż oprócz opłaty za bilet za osobę należy również opłacić samochód. Są dwie możliwości: albo dogadać się z kierowcą taksówki i jego samochodem wjechać do parku, albo zapłacić za samochód z kierowcą u obsługi parku. Zdecydowaliśmy się na taksówkarza z ulicy za 30000 CFA + 40000 CFA za 2 bilety wraz z opłatą za obowiązkowego przewodnika. W parku znajdują się nosorożce, żyrafy i zebry, wszystkie zaimportowane z Republiki Południowej Afryki oraz duża liczba strusi, różnych odmian antylop i małp. Generalnie warto zobaczyć będąc w okolicy, natomiast nie było to najciekawsze miejsce odwiedzone w Senegalu. Wewnątrz parku spędziliśmy blisko 2 godziny.







Następnie przenieśliśmy się do Gambii. Podróż była kilkuetapowa. Z Mbour kolektiv taxi do miasta Kaolack, następnie taksówka do granicy, lokalny autobus do portu w Barra, prom i taksówka z Banjulu do największego kurortu Kololi. Najdroższa była część prywatną taksówką z Kaolack do granicy tj. blisko 100 km za 23000 CFA. Przejście graniczne łatwo pomylić z bazarem, aczkolwiek nie było kolejek, a cała procedura trwała nie więcej niż 20 minut. Na rzecze Gambia nie ma mostów, a zatem nieodzowna jest podróż promem, który nikt nie wie kiedy przypłynie. My po blisko 2 godzinach czekania weszliśmy na chyba ostatni prom danego dnia – ok. godz. 21.



Spędziliśmy 3 noce w Kololi – największym kurorcie Gambii. Pierwsze wrażenie było bardzo złe. Imprezowa, hałaśliwa ulica, z absurdalnymi cenami w restauracjach i sklepach. Natomiast kolejnego dnia, dzięki pomocy, jak zwykle uczynnych Gambijczyków, wystarczyło oddalić się 1 km od centrum żeby znaleźć restauracje i sklepy w których zaopatruje się miejscowa społeczność.

Plaża w Kololi, często przed południem liczne chmury


Wspólnie ze spotkanym chwilę wcześniej jednym z wielu wesołych Gambijczyków pojechaliśmy do wioski rybackiej Tanji. Taksówka z Kololi w obie strony wraz z oczekiwaniem na miejscu - 450 dalasi (100 dalalsi = 9,10 zł) . Jest to największe tego typu miejsce w Gambii, gdzie zaraz po dopłynięciu do brzegu, po całodniowych połowach, odbywa się handel złowionym towarem, a następnie rozpoczyna się obróbka złowionych ryb.









Warto odwiedzić bazary w największym mieście Serekundzie i stolicy Banjulu. Czuć prawdziwą Afrykę :) Ceny trochę mniejsze niż w Senegalu. Duża drewniana maska zakupiona została za 1200 dalasi. Będąc w Gambii z premedytacją zrezygnowaliśmy z takich „atrakcji” jak park małp czy park krokodyli, gdyż są to zapewne miejsca typowo komercyjne, niewiele mające wspólnego z realnym życiem tych zwierząt.





Po powrocie do Senegalu odwiedziliśmy Joal Fadiouth. Jest to bardzo ładnie położone na wyspie miasteczko, połączone z lądem 500 metrowym mostem, zamieszkałe przez chrześcijan i muzułmanów. W pobliżu na drugiej wyspie znajduje się cmentarz zbudowany z muszli, na którym pochowani są mieszkańcy owej społeczności. Bilet wstępu do miasteczka kosztuje 2500 CFA za osobę.







W odległości 8 km od Joal Fadiouth znajduje baobab o największym obwodzie w Senegalu, wynoszącym ok. 33 metry. Taksówka w obie strony wraz z oczekiwaniem kosztowała 8000 CFA. Drzewo nie jest nadzwyczajnie efektowne, natomiast ma pusty pień do którego można wejść przez znajdującą się w nim dziurę. Wewnątrz można liczyć na bliskie spotkanie z nietoperzami :)





Ostatnie 2 noce w spędziliśmy w Dakarze w dzielnicy Yoff. Dzielnica bardziej konserwatywna niż śródmieście w którym byliśmy na początku podróży. Alkohol był trudniej dostępny, a stroje kobiet szczelnie zakrywające ciało. Ponadto jest to północe wybrzeże miasta, słynące z wietrznej pogody.

O poranku autobusem miejskim nr 61 udaliśmy się z Yoff do miasta Keur Massar, a następnie autobusem nr 73 do Lac Rose. Koszt biletów odpowiednio 300 CFA i 200 CFA. Należy wysiąść na dworcu w Keur Massar i przejść 50 metrów wzdłuż głównej ulicy.
Celem naszej ostatniej wycieczki było tzw. różowe jezioro, zawdzięczające swój kolor minerałom oraz sinicom. Jednocześnie jest to największe w Senegalu miejsce wydobycia soli spożywczej. Intensywność koloru uzależniona jest od słońca oraz wiatru. Jak dowiedzieliśmy się na miejscu mieliśmy szczęście i kolor był względnie intensywny.





30 minutowy rejs łódką kosztował 4000 CFA. Natomiast czuliśmy lekki dyskomfort, gdyż nasza sielska atmosfera znajdowała się w kontraście do pracujących w jeziorze w pocie czoła mężczyzn, wydobywający ręcznie sól przez ok. 7 godzin dziennie za ok. 2 euro dziennie... W pobliżu jeziora handluje pamiątkami miejscowa ludność, szczególnie kobiety były bardzo napastliwe jak na Senegal.





Taksówka z hotelu na lotnisko w nocy kosztowała 2000 CFA za ok. 4 km i niestety po 10 dniach musieliśmy zakończyć naszą ciekawą egzotyczną podróż.






Reasumując:
1. Zarówno w Senegalu jak i Gambii czuliśmy się bardzo bezpiecznie bez względu na porę dnia.
2. Mieszkańcy obu krajów są bardzo pomocni, natomiast z uwagi na powszechną znajomość angielskiego w Gambii, komunikacja tam jest dużo łatwiejsza niż w Senegalu.
3. Senegal nie jest tak tanim krajem, jak można by przypuszczać. Wiele produktów spożywczych jest importowanych z Francji np. 150 gram żółtego sera w Auchan to koszt minimum 9 zł, a litr soku pomarańczowego minimum 6 zł. Natomiast tani jest alkohol: 0,5 whisky to koszt 9 zł, a 0,75 czystej wódki 13 zł. Najtańsza ryba z frytkami w restauracji to 3000 CFA, ale przeważnie jest po 5000 CFA. Paczka Marlboro Light 700 CFA. Nikt nie sprawdzał żółtej książki szczepień.
4. W Kololi w centrum sezonu można znaleźć nocleg u Gambijczyka w pokoju z łazienką za 1100 dalasi, taksówka z portu w Banjulu do Kololi 250 dalasi, 1 litr miejscowej czystej wódki w supermarkecie - 140 dalasi, ale już w małym sklepie na turystycznej ulicy ok. 500 dalasi, Yassa (popularna potrawa) w knajpce przeznaczonej dla miejscowych to koszt ok.60 dalasi, ale na komercyjnej ulicy w centrum ok. 220 dalasi.
5. Żałuję że nie zdążyliśmy zobaczyć w Senegalu na żywo zapasów, które są sportem narodowym, żałuję również że nie starczyło nam czasu na zwiedzenie dawnej stolicy Saint Louis oraz największej wioski rybackiej Kayar. Na pewno wrócę :)

Dodaj Komentarz