0
aagu28 22 kwietnia 2017 21:21
-- 22 Kwi 2017 22:21 --

To moja pierwsza relacja, którą zdecydowałam się napisać więc z góry proszę o wyrozumiałość :) Chciałabym podzielić się z Wami moimi wspomnieniami z Wietnamu.
Po dwóch pobytach w Tajlandii i Kambodży długo zastanawiałyśmy się z koleżanką jaki kierunek obrać. Na liście znajdowała się Sri Lanka i Wietnam. Z pomocą w podjęciu decyzji przyszła nam styczniowa promocja Qatar Airways, w której trafiłyśmy na loty w dobrej cenie do Hanoi, zostało tylko wybrać termin. Padło na marzec, klamka zapadła, bilety kupione! Lecimy 19.03, wracamy 4.04. Dwa tygodnie na miejscu nie pozwalały nam niestety poszaleć ale każda z nas miała swoje punkty, które koniecznie chciała zobaczyć. Jednogłośnie zdecydowałyśmy też, że na koniec wyjazdu należy nam się trochę relaksu w postaci plażowania :D .
Tym sposobem powstał plan, który w skrócie wyglądał tak:

Hanoi - Ha Long Bay- Ninh Binh – Hoi An – Delta Mekongu (Can Tho) – Phu Quoc

Leciałyśmy do Hanoi Qatar Airways przez Doha z 7h przesiadką w Bangkoku, gdzie postanowiłyśmy na kilka godzin wydostać się na miasto. Lądowałyśmy w BKK o 7 rano, wylot do Hanoi zaplanowany był na 15, bagaż nadany oczywiście prosto do Wietnamu. Trzy godzinki wystarczyły, aby posilić się dawno niejedzonym padthaiem oraz dobrze schłodzonym Changiem. Miło było chociaż na chwilę wrócić na „stare śmieci” znane z poprzednich wyjazdów, dla dwóch z nas było to miłe odświeżenie wspomnień i smaków, dla trzeciej - pierwsze kroki w południowo-wschodniej Azji. Dla wszystkich, którzy zastanawiają się czy warto opuszczać lotnisko na tak krótko – warto :) ! Odprawa paszportowa poszła szybko ( w odróżnieniu od późniejszej wietnamskiej). Airportlinkiem szybciutko dostałyśmy się do centrum a tam złapałyśmy tuk – tuka, wracałyśmy już taksówką i uważam, że te 3 intensywne godziny były miłym urozmaiceniem w odróżnieniu od siedzenia 7h na lotnisku.

Pierwszy kontakt z Wietnamem rozpoczął się ciekawie. Uzbrojone w e-visy ruszyłyśmy prosto do oprawy paszportowej, gdzie strażnicy szybko ostudzili nasze zapały twierdząc, że musimy sie udać do okienek dla pasażerów z promesami. Tam zabrano nam i wizy i paszporty, po czym czteroosobowa komisja zajęła się kontemplowaniem naszych dokumentów. Po dokonaniu na nich szeregu operacji zakończonych podpisami mogłyśmy wreszcie ruszyć do odprawy, co poszło już sprawnie i po bagaż.
Do miasta udałyśmy się autobusem nr 86 (1,5$). Mieszkałyśmy w Happymoon Guesthouse na terenie Old Quarter ale w jej mało turystycznej części. Cichy, czysty z przemiłą obsługą i śniadaniami. Po długiej podróży Hanoi przywitało nas ogromnym hałasem, piskiem klaksonów, milionem skuterów i upałem.
Sił zostało nam tylko na poszukiwanie jedzenia i organizacje czasu na kolejne 2 dni.
Pierwszym posiłkiem został Hotpot – czyli samodzielne gotowanie na plastikowych krzesełkach na ulicy ;)
Image

-- 22 Kwi 2017 23:04 --

Czasu w Hanoi nie miałyśmy za dużo – zdecydowałyśmy się więc na dwie wycieczki kupione w naszym guesthousie a organizowane przez firmę AST z tego co pamiętam – 1dniowe Halong Bay oraz wycieczkę do Hoa Lu oraz Tam Coc. Nie żałujemy naszego wyboru – oba miejsca warte zobaczenia, piękna przyroda, pogoda też się trafiła super mimo prognozowanych wcześniej opadów. Prowadzący nasz guesthouse twierdził, że przez ostatnie dwa tygodnie ciągle padało, co potwierdzała sprawdzana przez nas codziennie prognoza – po zimie spragnione byłyśmy słońca a nie opadów! Na Ha Long Bay było ciepło, mgliście ale na szczęście bez opadów.
Image
Image
Image
W Tam Coc zastałyśmy już pełne słońce, zwane przez nas przez cały wyjazd „lampą” :D . Co ciekawe w okolicy tej kręcono zdjęcia do ostatniego filmu o King Kongu.
Image
Image
Image

Trzeciego dnia czekał nas spacer po mieście a wieczorem lot do Danang i transfer do miejsca docelowego Hoi An. W Hanoi odwiedziłyśmy jeszcze okolice Hoan Kiem Lake wraz ze świątynią, Katedrę św.Józefa, Świątynię Literatury oraz poszwendałyśmy się w okolicy tzw. Train street, po czym udałyśmy się na lotnisko.
Image
Image
Image
Image
Loty wewnętrzne realizowałyśmy liniami Vietjet – jak najbardziej polecam, wszystkie loty punktualnie, szybka i bezproblemowa odprawa na lotnisku.

-- 22 Kwi 2017 23:53 --

Do Hoi An dotarłyśmy późnym wieczorem w czwartek, szybki check in w hotelu Hai Yen i spacer nad rzekę w poszukiwaniu jedzenia. Miasto sprawiało wrażenia opustoszałego, dopiero nad rzeką, zrobiło się gwarniej. Okazuje się, że w tygodniu ok 22 miasto idzie już spać ;).Natomiast gdy przyszedł weekend miasteczko stało się pełne i turystów i lokalnej społeczności. Małe, wąskie uliczki wypełniły się ludźmi po brzegi, sklepiki oraz knajpki również.

Image
Image
Image
Image

W Hoi An spędziłyśmy całe 3 dni. Spragnione słońca i plaży pierwszego dnia wzięłyśmy rowery i udałyśmy na An Bang Beach – rower z hotelu 1$ za dzień, parking przy plaży 15.000 VDN za trzy rowery ( trzeba się targować !!! ).
Image


Wieczorem oczywiście leniwy spacer po mieście, kosztowanie lokalnych przysmaków i sączenie Bia Saigon. Następnego dnia kupiłyśmy bilety, żeby zwiedzać Stare Miasto - na jednym bilecie macie 5 kuponów, możecie wybrać 5 obiektów z 22, bez ograniczenia czasowego. Zrobiłyśmy sobie też wycieczkę do okolicznych wiosek, na Cam Kim Island, popatrzeć jak żyje lokalna społeczność. Wieczorem po raz pierwszy od naszego przyjazdu do Wietnamu zaczęło padać i taka pogoda towarzyszyła nam już do momentu opuszczenia Hoi An.
Jeśli mam być szczera to dwa dni na to miasteczko wystarczą, chyba, że ktoś ma w planach zwiedzanie My Son albo szycie ciuchów u krawców – my odpuściłyśmy bo poprzednim razem odwiedziłyśmy Angkor Wat i z relacji innych wiedziałyśmy, że kompleks ten nie zrobi na nas wrażenia.

-- 23 Kwi 2017 00:03 --

Kolejnym miejscem na naszej mapie zwiedzania było Can Tho. Miałyśmy w planie zwiedzanie Delty Mekongu ale nie chciałyśmy robić tego ze zorganizowaną wycieczką z Ho Chi Min. W zamian za to znalazłam na tripadvisorze namiar na Susan, która organizuje rejsy po Mekongu w małym gronie z pominięciem komercyjnym miejsc a skupiające się na pokazaniu prawdziwie funkcjonujących targów na wodzie, małych kanałków i lokalnych wniosek.
Samo Can Tho nie zrobiło na nas wrażenie ( co innego rzeka skuterów ;)) , miło za to było przespacerować się wieczorem nadrzeczną promenadą.
Image

Image

Problemem z jakim musiałyśmy się tam zmierzyć była wymiana waluty. Do tej pory nic takiego w trakcie podróży nas nie spotkało, wszędzie były miejsca gdzie dolary można było wymienić – po gorszym lub lepszym kursie, w punkcie wymiany czy też w guesthousie, hotelu a w Can Tho wszyscy kierowali nas tylko do banków. Problem polegał na tym, że dysponowałyśmy banknotami 100$ ale nie tymi najnowszymi. Bardzo stare też one nie były jakoś chyba z 2010 roku, jednak żaden bank nie chciał nam ich wymienić mówiąc, że są za stare :( . Bałyśmy się już, że zostaniemy bez dongów, kiedy jedna Pani w banku zasugerowała nam wizytę w goldshopie :shock: . Po kilkukrotnym upewnieniu się czy mówi serio, zaczęłyśmy rozważać taką możliwość, nie byłyśmy jednak do końca przekonane do tego rozwiązania.
Do czasu. Podczas spaceru nad Mekongiem zaczepił nas przemiły Australijczyk z żoną Wietnamką, który w dłuższej rozmowie potwierdził wersję z goldshopami mówiąc, że sam wymienia dolary australijskie dolary w goldshopach bo tam mają lepszy kurs. W drodze powrotnej na nocleg postanowiłyśmy to sprawdzić i faktycznie, z wymianą waluty w goldschopie nie było żadnego problemu ;) . Wróciłyśmy zatem spać bo czekała nas pobudka o 4.30 żeby być gotowym na 5 bo o tej godzinie na wycieczkę zabrać miała nas Susan, którą bardzo polecam. O 5 rano, jeszcze przed świtem rozpoczęłyśmy nas rejs po Mekongu, podążając do pierwszego pływającego targu, o którym można powiedzieć, że pełni rolę hurtowni, minimalny zakup to 10 kg ;).

Image

Image
Owoce na sticku pokazują co sprzedaje się na danej łódce.

W międzyczasie podpłynął do nas «pływający starbucks» 8-) serwujący pyszną wietnamską kawkę. W trakcie pływania Susan opowiadała nam o życiu ludzi w delcie Mekongu, my zajadałyśmy się świeżymi owocami i innymi lokalnymi przysmakami, a następnie śniadaniem na tarasie, gdzie zaserwowano nam rewelacyjną zupę oraz znowu pyszne owoce.

Image

Image

Image



Następnie popływałyśmy trochę przepięknymi, małymi kanałkami, odwiedziłyśmy fabrykę makaronu ryżowego i ok. 12 zostałyśmy odstawione do centrum Can Tho, gdzie zjadłyśmy szybki obiad i musiałyśmy się szykować na autobus do Rach Gia ( 100.000 VDN) skąd następnego ranka miałyśmy udać się na wyspę Phu Quoc.

Image

Image

Image

-- 23 Kwi 2017 00:10 --

Wybrałyśmy transport Futa Bus – i generalnie polecam bo czysty i miał wifi na pokładzie, jedyny minus to kierowca, który bez powodu trąbił 3h na wszystkich co uniemożliwiało nam drzemkę na pokładzie. W międzyczasie nieopatrznie sprawdziłyśmy pogodę na wyspie – aplikacja pokazywała 4 dni deszczu i burz :o
Lekko podłamane, z przesiadkami dotarłyśmy do naszego hotelu koło 18. Wybrałyśmy taki naprzeciwko przystani by z samego ranka udać się na prom o godz.8. Koszt biletu na prom to 330.000 VDN, sama podróż trwała ok. 2.30h i przebiegała bardzo spokojnie. W przystani czekał oczywiście tłum naganiaczy taksówek jak i noclegów, my jednak miałyśmy umówiony transport z naszych bungalowów. Wybrałyśmy Sun and Wind Paradise Bungalows i byłyśmy z nich niesamowicie zadowolone. Nowe, czyste, w cichej okolicy, z basenem i uroczą kawiarenką nieopodal, w której codziennie piłyśmy pyszną kawę i jadłyśmy śniadania. Do Long Beach miałyśmy spacerem 15 minut. Właściciele byli niesamowicie pomocni mimo delikatnej bariery językowej, można się było do nich zwrócić z każdą sprawą.
Prognozy pogody na szczęście się nie sprawdziły :D , burza trafiła nam się jedna i to późnym wieczorem. Zdziwiło nas między innymi to jak mało ludzi było na plaży, przygotowane na tętniące życiem miejsce, zszokowane byłyśmy prawie pustymi plażami. Lokalni właściciele barów twierdzili, że jest już po sezonie! Zlokalizowane przy nich knajpki ożywały dopiero wieczorem, kiedy rozstawiano stoiska wypełnione lodem i świeżymi rybami oraz owocami morza. Raj dla podniebienia!
Nasz pobyt na wyspie nie ograniczył się oczywiście tylko do plażowego lenistwa, jednego dnia wybrałyśmy się wycieczkę statkiem ze snorkelingiem, drugiego na objazdówkę po wyspie, żeby zobaczyć porastające wyspę farmy pieprzu, przepiękną pagodę, Coconut Prison oraz podobno najpiękniejszą plażę na wyspie Sao Beach – która faktycznie może i zachwycała białym piaskiem i cudną turkusową wodą ale generalnie sprawiała wrażenie dosyć zaniedbanej i drogiej. Wrażenie zrobiło na nas na pewno Coconut Prison – w bardzo sugestywny sposób przedstawiający jak traktowani byli wietnamscy więźniowie.

Image

Image

Image

Image

Image

I tak, na wyspie Phu Quoc nasza wietnamska przygoda dobiegła końca, trzeba było spakować plecaki wracać do Warszawy.

A teraz pozostaje tylko przywoływanie wspomnień i tak między innymi narodziła się ta relacja :)
Jeśli macie jakieś pytania, służę pomocą!
A.

Dodaj Komentarz

Komentarze (7)

wtk 3 maja 2017 18:02 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja. Mogłabyś podać orientacyjne koszty?
wtk 3 maja 2017 18:02 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja. Mogłabyś podać orientacyjne koszty?
aagu28 4 maja 2017 09:06 Odpowiedz
Dzięki!Postaram się podać wszystko co pamiętam :)TransportLoty WAW - DOH - BKK - HAN HAN - BKK - DOH - BKK 1650 zł QR (w styczniowej promocji)Loty wewnętrzne VietJet - w sumie trzy, na trasach Hanoi - DaNang, DaNang - CanTho, Phu Quoc - Hanoi - ok. 500 zł już z bagażem rejestrowanym o wadze 20 kgAutobusyLotnisko Hanoi - Old Quarter 1,5$Can Tho - Rach Gia 100.000 VDNProm Rach Gia - Phu Quoc - 330.000 VDNNoclegiHanoi - Happy Moon Guesthouse 3 noclegi ze śniadaniem 25$/osobaHoi An - Hai Yen Hotel 4 noclegi 27$/osobaCan Tho - Khoa Phu Hotel 1 nocleg - 6$/osobaRach Gia - Kiet Hong Hotel 1 nocleg - 5$/osobaPhu Quoc - Sun&Wind Paradise Bungalow 5 noclegów - 50$/Wycieczki1 dniowe HaLong Bay i wycieczka do Hoa Lu oraz Tam Coc - ok.70$/os.Delta Mekongu z Susan 17$/os.Snorkeling na Phu Quoc 14$/os. Całość kosztowała nas ok. 4350 zł/osLoty po dodaniu to 2150 zł, wzięłam ze sobą 550$ co spokojnie wystarczyło na pokrycie kosztów transportu, noclegów, wycieczek, jedzenia oraz pamiątek.
romanito 4 maja 2017 20:09 Odpowiedz
Podoba mi się relacja , byłem w kilku z tych wymienionych miejsc . Zamierzam jeszcze raz odwiedzić Wietnam- czy możesz podać kontakt do Susan ?? Z góry dziękuję i pozdrawiam Roman
romanito 4 maja 2017 20:09 Odpowiedz
Podoba mi się relacja , byłem w kilku z tych wymienionych miejsc . Zamierzam jeszcze raz odwiedzić Wietnam- czy możesz podać kontakt do Susan ?? Z góry dziękuję i pozdrawiam Roman
master-pablo 2 stycznia 2019 22:20 Odpowiedz
Dzięki za wzmiankę o Susan! Dzięki temu też z parą znajomych skorzystaliśmy z jej usług i byliśmy bardzo zadowoleni. Susan jest dobrym przewodnikiem, spróbowaliśmy sporo przysmaków, o których inaczej pewnie nawet byśmy się nie dowiedzieli, a homestay u jej rodziców był jak najbardziej akceptowalny. Z Susan można się skontaktować przez https://canthotouring.net/ czy https://www.tripadvisor.com/Attraction_Review-g303942-d12631812-Reviews-Can_Tho_Touring_with_Susan-Can_Tho_Mekong_Delta.html. Zapłaciliśmy znacznie więcej, bo 65 USD za osobę, co wydawało mi się dobrą ceną, dopóki przy pisaniu tego komentarza nie zauważyłem Twojego z listą cen, a tam 17 USD. Cóż, trzeba było negocjować... Ale może to kwestia terminu (my byliśmy w grudniu 2018). Natomiast to i tak nic przy starszej parze z Holandii, która była z nami i zamawiała wycieczkę przez jakiegoś pośrednika: oni zapłacili 120 USD za osobę!
master-pablo 3 stycznia 2019 05:24 Odpowiedz
Dzięki za wzmiankę o Susan! Dzięki temu też z parą znajomych skorzystaliśmy z jej usług i byliśmy bardzo zadowoleni. Susan jest dobrym przewodnikiem, spróbowaliśmy sporo przysmaków, o których inaczej pewnie nawet byśmy się nie dowiedzieli, a homestay u jej rodziców był jak najbardziej akceptowalny. Z Susan można się skontaktować przez https://canthotouring.net/ czy https://www.tripadvisor.com/Attraction_ ... Delta.html. Zapłaciliśmy znacznie więcej, bo 65 USD za osobę, co wydawało mi się dobrą ceną, dopóki przy pisaniu tego komentarza nie zauważyłem Twojego z listą cen, a tam 17 USD. Cóż, trzeba było negocjować... Ale może to kwestia terminu (my byliśmy w grudniu 2018). Natomiast to i tak nic przy starszej parze z Holandii, która była z nami i zamawiała wycieczkę przez jakiegoś pośrednika: oni zapłacili 120 USD za osobę!