+2
Pabloo 15 maja 2017 14:31
Image

Image

Image

Kto wie jaki film tu kręcono? ;)Wyspy Książęce, Buyukada

Image
(widok z Buyukady na południowo-wschodnie wybrzeże Stambułu; kliknij na zdjęcia, aby zobaczyć większy rozmiar)

Wyspy Ksiażęce to archipelag dziesięciu wysp na Morzu Marmara, będących miejscami odpoczynku Turków od codziennego zgiełku Stambułu. Wielu z nich ma tu domy, do których przyjeżdża na wakacje lub weekendy. Poza sezonem i w środku tygodniu jest dość pustawo. Najbardziej urokliwe i popularne wśród turystów są dwie z wysp: największa Buyukada i Heybeliada. Obowiązuje tu zakaz poruszania się pojazdami spalinowymi, stąd mnóstwo bryczek, meleksów, czy innych elektrycznych wynalazków.
Na wyspy dostać można się oczywiście promami miejskimi, które odpływają z portu w dzielnicy Eminonu, dalej płyną do dzielnicy Kadikoy, a następnie po kolei na każdą z pięciu wysp(płynie też chyba niewielka ich liczba z dzielnicy Besziktasz, ale gdy ja byłem w Stambule, port ten był w remoncie) . Link do rozkładu zamieszczam tutaj: rozkład promów

Image

W planach miałem zobaczenie Buyukady i Heybeliady, jednak odwiedziłem tylko tą pierwszą z dość prozaicznej przyczyny, a mianowicie zmęczony zmaganiami 8-) dnia poprzedniego dość późno się obudziłem.
Rejs z Kadikoy trwa godzinę, z morza można pooglądać dalsze zakątki azjatyckiego wybrzeża Stambułu.

Image

Image

Image

Image

Przystań na Heybeliadzie
Image

Wyspa świetnie nadaje się do zwiedzania dłuższym spacerem. Standardowa trasa z portu do cerkwi św. Jerzego jest bardzo urokliwa i umożliwia wykonanie ciekawych zdjęć - widoki ze wzgórza są świetne.

Image

Cerkiew św. Jerzego
Image

Image

Image

Image

Na takich „cudach" się tu jeździ ;)
Image

Żyje tu mnóstwo bezpańskich zwierząt: psów, kotów, a nawet koni(choć te może nie do końca są bezpańskie), które spacerują po ulicach i lasach.

Image

Image

Przy porcie jest też promenada z restauracjami i kawiarniami, z tym że nie jest tu tanio.

ImagePo dłuższej przerwie.

Przez Baku do Teheranu

Ostatniego wieczoru w Stambule udaję się jeszcze do golibrody, gdzie na migi dogaduję się co do skorzystania z jego usług za 8 lir. Trwa to mniej niż 15 minut, a wielką zaletą dla mnie okazuje się brak jakichkolwiek podrażnień, skóra nigdzie nie piecze, co goląc się samemu jest niewykonalne. Będąc na Wschodzie polecam skorzystanie z takiej usługi, zapewne słyszeliście od taty lub dziadka o tym, że w przeszłości było to też powszechne u nas ;)

Najwyższy czas udać się dalej. Wracając później zawitam do Stambułu ponownie i trochę jeszcze pozwiedzam, co pokażę na końcu. Powiem też coś o kuchni tureckiej.

Wraz z kompanem, który dołączył do mnie w Stambule wyruszamy wcześnie rano, w ponad godzinną podróż autobusem(4,5liry) na lotnisko Sabiha Gokcen, skąd liniami Azerbaijan Airlines polecimy do Teheranu z przesiadką w Baku. Lotnisko to(Sabiha), pomimo bardziej krajowego charakteru, również wydaje się niemałe, a przede wszystkim okazuje się dość zatłoczone. Odprawiamy się przy stanowisku Azalu i dołączamy do kolejki do kontroli bezpieczeństwa. Ale okazuje się, że nie dość, że kolejka jest długa, to przesuwa się bardzo wolno. Stoimy w niej prawie dwie godziny, pocieszając się tym, że pozostałe osoby, które odprawiały się na ten lot też czekają obok nas. Przechodzimy kontrolę dopiero po czasie rozkładowego zamknięcia bramek, biegniemy jak najszybciej do nich, ale okazuje się że nie ma problemu, bo dopiero zostały niedawno otwarte i swobodnie przechodzimy przez nie do autobusu. Gdy czekamy na pokładzie na odlot, jeszcze pół godziny po nas i po przewidzianym czasie odlotu dowożeni są kolejni pojedynczy pasażerowie ;)

Image


Sam lot Embraerem 190 do Baku mija bardzo miło, góry Kaukazu czy też wybrzeże Morza Kaspijskiego z okna wyglądają pięknie, a serwowany posiłek jest smaczny. Na ciepło kurczak lub wybrana przeze mnie wołowina z ryżem.

Image

Istanbul Park - tor wyścigowy w Stambule, na którym odbywa się wyścig Formuły 1
Image

Image

wybrzeże Morza Kaspijskiego
Image

Baku z samolotu
Image

Image


Lądowanie w Baku następuje o 14:00(w Polsce 12:00), a lot do Teheranu mam o 22:30. Niestety wyjście z lotniska i zobaczenie stolicy Azerbejdżanu było niemożliwe, bo niedostępna wtedy była jeszcze wiza tranzytowa za 23 dolary, zwykła kosztowała ponad 300zł, a przede wszystkim jej uzyskanie było bardzo problematyczne. Tak jak już, w którymś temacie pisałem lotnisko w Baku jest wymarzone do kilkugodzinnej przesiadki. Można odpocząć i pospać, zresztą jest to najładniejsze i najwygodniejsze lotnisko, na jakim byłem. Nieproporcjonalnie duże w stosunku do liczby pasażerów, których jest niewielu, są na nim wygodne kanapy do leżenia, komputery z internetem, a także sala do modlitw dla muzułmanów. Choć rzeczywiście minusem jest dość skromna strefa gastronomiczno-spożywcza.

Image

Image

Image

Image

Image


W trakcie lotu Airbusem A320 do Teheranu otrzymujemy herbatę i kanapkę.
Image

Image


Iran

Lotnisko im. Imama Chomeiniego robi wrażenie surowego i niezbyt „przytulnego", wnętrze kojarzy się bardziej z podziemnymi korytarzami polskiego szpitala. Po przylocie składamy wnioski o wizy i czekamy jakąś godzinę na ich wyrobienie. Wiza kosztuje 75 dolarów, i umożliwia 30-dniowy pobyt w Iranie. Przy składaniu wniosku trzeba okazać ubezpieczenie, na którym będzie wyraźnie zaznaczone „including Iran" albo samo „Iran" w zakresie obowiązywania. Nie wystarczy „cały świat" czy coś podobnego. Trzeba mieć to wydrukowane. Oczywiście rzetelność tego nie jest w żaden sposób weryfikowana, bo i jak, więc chodzi o to by na swoim ubezpieczeniu w programie do edycji pdf dopisać wymagany tekst. W innym przypadku zostaniemy zmuszeni do zakupu ubezpieczenia na miejscu za 23 dolary, i nie pomogą tłumaczenia w żadnym języku ani powoływanie się na prawo prywatne międzynarodowe.
Już na lotnisku jestem podekscytowany kontaktem z tak odmienną kulturą, choć niejednokrotnie będzie ona jeszcze budziła nie tylko zaciekawienie, ale i zdziwienie. Choć USA dla Iranu oficjalnie jest „Wielkim Szatanem", i głównym wrogiem, to opłatę za wizę pobiera się przede wszystkim w dolarach. Sama procedura składania wniosku o wizę też wyraźnie przypomina, że wyruszyło się na wschód. Ludzi „zgarnia" z holu niepozornie wyglądający mężczyzna, o którym w sumie nic nie wiadomo. Niedaleko jest co prawda okienko z przeznaczeniem wizowym, ale pan tam pracujący zajęty jest herbatą i telewizją(leci mecz europejskiej Ligi Mistrzów). Ten pierwszy mówi co poprawić we wniosku, sprawdza ubezpieczenie i zbiera paszporty. W międzyczasie w okienku wnoszę opłatę, choć nie wiem jak jest łączona z moim paszportem, który jest teraz w innym miejscu(a ja nawet nie wiem gdzie), bo ludzi w kolejce jest sporo. Potem następuje oczekiwanie, a nikt też nie wie jak długie. Przyglądam się w tym czasie dyskusjom kolejnych podróżników z pogranicznikami nt. ubezpieczenia. W końcu pojawia się facet z garścią paszportów i wykrzykując nazwisko lub państwo wywołuje ludzi. Wreszcie przechodzimy kontrolę paszportową i trafiamy na halę odlotów około pierwszej w nocy.

Image


Dwa dni wcześniej znaleźliśmy na couchsurfingu osobę, która zgodziła się nas ugościć w Teheranie, ale pierwszą noc zamierzamy spędzić na lotnisku, nie chcemy nikomu zawracać głowy o tej porze. Jednak ławki tutaj nie są zbyt wygodne, nie ma też miejsc gdzie byłoby ciszej. Chcąc rano dostać się do miasta popełniamy błędy, które sprawią, że plan się trochę obsunie i nie zobaczymy wszystkiego co chcieliśmy w Teheranie. Należało szybko wsiąść do taksówki i jechać bezpośrednio do wyznaczonego miejsca płacąc ustaloną w zmowie cenę co najmniej 700tys. riali(77 zł)lub też zdecydować się na autostop. Wybraliśmy opcję najgorszą, która ostatecznie wyszła niewiele taniej, a zajęła dodatkowe pół dnia. Mianowicie pojechaliśmy taksówką do pierwszej stacji metra za 450tys. riali(50 zł na dwóch), by do centrum dojechać właśnie kolejką i stamtąd próbować dostać się do naszych gospodarzy. Niestety mieszkali oni daleko od centrum, a nikt nie był w stanie wyjaśnić, którym autobusem dojedziemy w odpowiednim kierunku. Ostatecznie po szarpaninie między taksówkarzami wzięliśmy znowu taksówkę(250 tys. riali), choć z ich kierowcami nie jest łatwo się dogadać przez brak wspólnego języka, nieumiejętność korzystania z mapy, czy po prostu nieznajomość miasta(niejednokrotnie sami musieliśmy wskazywać drogę gestykulując skręt).

wejście do stacji metra
Image


Dwaj Persowie, którzy nas gościli okazali się bardzo sympatycznymi, taktownymi i dość zwesternizowanymi doktorantami. Ich pomoc była nieoceniona choćby w zakupie biletów autobusowych, zamawianiu taksówek czy planowaniu zwiedzania. Co ciekawe pierwszymi postaciami, które kojarzyli z naszym krajem byli Krzysztof Kieślowski i Zbigniew Preisner(choć pewnie ze względu na ich zainteresowanie kinematografią i wysokie wykształcenie, więc nie jest to w Iranie powszechne skojarzenie 8-) ). Chętnie nauczyli nas cyfr perskich, co później niejednokrotnie przydało się przy korzystaniu z autobusów, czy dowiadywaniu się cen. Poruszając się taksówkami warto poprosić Persów o zamówienie, gdyż ustalą oni normalną cenę dla miejscowych.
W centralnym miejscu wielu perskich domów często znajduje się wyeksponowana księga z poezją uznawanego za najwybitniejszego poetę Iranu Hafiza, tak jak u nas czasami spotyka się ładnie wydanego Pana Tadeusza leżącego na głównej półce.

Image


Teheran wita klimatem iście kontynentalnym i przeszywającą najniższą temperaturą podczas całej wycieczki - -10°C - choć poza zalegającym śniegiem jest sucho. Właściwe zwiedzanie rozpoczynamy od Mostu Tabat, z którego metrem dostajemy się pod dawną ambasadę amerykańską.

Image

Image

posiłek z lokalnego fastfooda na Moście Tabat
Image

przypadkowo znaleziony meczet niedaleko Mostu
Image

Image

Image

Image


Wracając długim spacerem zaglądamy do bardzo polecanych przez naszych gospodarzy parków w centrum Teheranu, które może ze względu na porę roku i dnia niezbyt urzekają, ale moja generalna rada na przyszłość brzmi, że w stolicy Iranu parki nie są czymś co się spodoba Europejczykom. Szukając taksówki, która odwiozłaby nas do mieszkania naszych Persów(nie było żadnego postoju, ani pojazdu wskazującego na taksówkę), pytamy o nie stojącego przed wejściem do restauracji z burgerami kelnera, który to od razu uruchamia całą machinę wsparcia dla turystów, w którą angażuje się kilka osób z obsługi restauracji łącznie z szefem, co jako, że miało miejsce pierwszy raz, wprawia nas w lekkie zakłopotanie ;). Pracownicy restauracji zamawiają nam taksówkę przez telefon(możliwe, że przez snappa, nie pamiętam), tłumaczą że tak w ogóle to wystarczy stanąć przy ulicy i machać, a jakieś auto się zatrzyma, oraz częstują herbatą, za którą nie chcą przyjąć zapłaty, a której i tak nie zdążamy wypić 8-).

Po powrocie do mieszkania naszych gospodarzy, zostajemy poczęstowani specjalnie dla nas przygotowaną obfitą kolacją na ciepło, na którą składają się długo duszone mięso z fasolą, jakąś zieleniną i ryżem(nie pamiętam nazwy tej potrawy) oraz zapiekana dynia z cynamonem.

Image


Następnego dnia udajemy się do Pałacu Sadabaad, który choć położony na rozległym obszarze, nie robi dużego wrażenia, a w połączeniu z wysokimi cenami wejściówek dla obcokrajowców, budzi poczucie, że można było ten czas wykorzystać lepiej. Wejście na teren kompleksu kosztuje 150 tys. riali(17zł), a żeby wejść do każdego z jego budynków trzeba kupić osobny bilet(80/150 tys. riali). Ja zdecydowałem się na Biały i Zielony Pałac, Muzeum Broni oraz Muzeum Aut Królewskich, ale do tego ostatniego już nie wszedłem, bo je zamknięto.

Image

Image

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (24)

zeus 15 maja 2017 14:33 Odpowiedz
Ooo fajnie się zapowiada! Planuję mniej więcej taką samą trasę (z Teheranu do Erywania przez Górski Karabach) w listopadzie! :D
pabloo 15 maja 2017 19:30 Odpowiedz
Ja byłem na przełomie listopada i grudnia, także ta sama pora. Do Górskiego Karabachu nie dojechałem, bo nie wystarczyło już czasu, ale Armenia bardzo mi się podobała i zaskoczyła na plus.
legion1 19 maja 2017 21:32 Odpowiedz
Film Inferno? ;)
olajaw 19 maja 2017 22:10 Odpowiedz
Może chodzi o Skyfall? :)ps. świetne zdjęcia, a za kilka dni będę w Stambule, wpisy idealne dla mnie :)
ciachu25 19 maja 2017 22:28 Odpowiedz
Bond z Sophie Marceau, tytuł chyba The World Is Not Enough, jeszcze z ostatniego stulecia (`99) i ostatni z Brosmanem;)Pzdr, Art.
don-bartoss 9 lipca 2017 19:42 Odpowiedz
Pabloo napisał:Na początek odwiedzam Shah-e-Cheragh, gdzie przy wejściu każdemu obcokrajowcowi zostaje przydzielony miejscowy przewodnik. Do samego wnętrza Świątyni nie można jednak wejść, choć teraz już nie pamiętam, czy przewodnik nie wspominał, że to przez odbywające się następnego dnia święto na pamiątkę śmierci wnuka Mahometa, męczennika Imama Hassana(„Hasan ibn Ali") oraz śmierci samego Mahometa. Pamiętam, że koledze Don_Bartossowi udało się dostać do środka i w jego relacji można zobaczyć zdjęcia. Dla mnie był to dopiero początek obcowania z kulturą Persji i przynajmniej wtedy jeszcze nie w głowie było mi wchodzenie tam gdzie nie powinienem 8-).U mnie wersja była taka, że trwają miesięczne uroczystości dla dyplomatów i z tego powodu katedra jest zamknięta dla niemuzułmanów. Udało mi się wejść do środka, bo szczęśliwie w mojej dwuosobowej grupie zwiedzających miałem starszego Niemca, który próbował nawrócić Irańskiego przewodnika na swoją ekoreligię, gdzie wszystko należy przetworzyć jak najwięcej razy. To tak w kontekście tych plastikowych kubków, których - przynajmniej latem - pełno walało się wokół koszy ulokowanych na placu. Sytuacja była dość zabawna, bo przewodnik próbował całe zwiedzanie przeprowadzić podług typowego scenariusza, w którym prowadzi z punktu do punktu, opowiada o mozaikach i pozwala robić zdjęcia, a zamiast tego stał się świadkiem dialogu mojego i mojego niemieckiego znajomego na temat tego czy Europa jest chrześcijańska i sensu migracji. W końcu zrezygnowany machnął ręką, mówiąc że pokazał nam wszystko i zostawił na środku głównego placu.A wejść warto, ale jak widziałeś inne lustrzane mozaiki to wiedz, że to wszystko jest na jedno kopyto robione.Fajna relacja.
zeus 6 września 2017 23:50 Odpowiedz
@Pabloo czekam niecierpliwie o dalszą część ;)Teraz to nie wiem, czy nie lepiej dojechać do Jolfy i tam szukać transportu do NorduzA tak, mieliście nocleg w Meghri?
mzukowski 7 września 2017 07:58 Odpowiedz
Jutro wylatujemy do Armenii, przydałaby się kolejna część:))
pabloo 7 września 2017 20:00 Odpowiedz
Mam teraz sporo na głowie i Armenię będę w stanie opisać dopiero pod koniec przyszłego tygodnia.@Zeus nam zarówno w informacji turystycznej w Tebrizie, jak i na dworcu wskazywano Hadishahr, jako miejsce do szukania transportu do Norduz, mówiąc, że nie ma sensu jechać do Dżolfy. Nie dopytywaliśmy dlaczego, ale możesz spróbować. Może chodzi o to, że na tej drodze przy samej granicy z Nachiczewanem jest jeszcze mniejszy ruch? W sumie mogłoby tak być, bo z tego co widzę to Dżolfa ma niecałe 5 tys. mieszkańców, a Hadishahr prawie 30 tys. Jest tędy też po prostu bliżej do Armenii z Iranu, stąd ta trasa wydaje się być bardziej naturalna. Pisałeś chyba gdzieś, że będziesz próbował jechać na stopa. Nam to nie wyszło, bo źle się ustawiliśmy. Trzeba szukać czegoś jadącego bezpośrednio na wschód.Nocleg(jak się okazało dwa, bo pierwszego dnia nie udało nam się stamtąd wydostać) mieliśmy w Agarak, czyli jak widzę na Wikipedii, od roku już części Meghri, bo wcześniej było to osobne miasteczko. Jakieś 400m od przejścia granicznego jest miejsce oznaczone na maps me jako Elya budget hotel. Nie znajduję go na bookingu, ale wtedy chyba też nie było. Nie jest to hotel, tylko zaadaptowany dom do skromnego przyjmowania gości, ale był to najtańszy możliwy nocleg, łóżko było, więc niczego nie brakowało ;) Za pokój dla dwóch osób z łazienką na zewnątrz zapłaciliśmy po 2500 dram(wtedy jakieś 22zł, teraz 18zł). Ale ekipa w innych pokojach była przednia 8-) @mzukowski, no niestety dopiszę kolejną część dopiero po Twoim powrocie, ale jeśli masz jakieś konkretną wątpliwość pytaj. Widziałem, że jedziesz tylko na trzy dni, a plan masz dość intensywny. Nie byłem w Tatevie ani nad Sewanem, ale mnie bardzo spodobał się Erywań - jest w nim co zwiedzać, a jeśli miałbym spędzić dobrych kilka godzin w aucie, by zobaczyć trzy monastery i jezioro, to zdecydowanie wybrałbym stolicę i okolicę.
zeus 26 września 2017 15:35 Odpowiedz
@PablooOstatnie pytanie :D Gdzie najlepiej kupić pamiątki (talerze, bransoletki itd.) W Isfahanie czy w Tabrizie? Bardziej mi chodzi, żeby tego nie targać przez pół Iranu :)
pabloo 26 września 2017 17:55 Odpowiedz
Dużo biżuterii, nawet całe alejki ze straganami ze złotem były w Tabrizie. Ale w Isfahanie też na pewno znajdziesz coś ładnego. Żeby więc nie targać kup tam, gdzie będziesz na końcu ;). W Tabrizie nie widziałem tylko takiego wyboru ładnie pakowanych słodyczy jak w Szirazie czy w Isfahanie.@Zeus wyruszasz w listopadzie tak jak pisałeś?
zeus 27 września 2017 09:10 Odpowiedz
Tak, 28/10 :) Git! Czekamy!
jerzy5 11 grudnia 2017 01:32 Odpowiedz
Przepraszam, że tak późno, gratuluję zwycięstwa, moje klimaty, mam nadzieję, że uda mi się w przyszłości zrealizować podobną wyprawę
socka 26 stycznia 2018 13:33 Odpowiedz
świetna relacja! tym bardziej, że Persja to kraj, który bardzo chciałabym odwiedzić (miałam swego czasu mnóstwo znajomych z Iranu, trochę mówiłam w tym języku i kocham ich kuchnię).
qra 21 lutego 2018 15:25 Odpowiedz
Słuchajcie, potrzebuję rady jak zorganizować z narzeczoną wakacje. Mamy 14 dni urlopu. Chcemy z Polski polecieć do Armenii i odwiedzić Iran, wszystko w rozsądnej cenie ;) problemem są odległości, więc pomyślałem żeby po wylądowaniu w Erywaniu, polecieć od razu do Teheranu, po czym kierować się na północ droga lądową w stronę Armenii. Nie chcemy też spędzić nie wiadomo ile czasu w autobusach, więc przydałyby się w Iranie ze 3 noclegi ( na pewno w Teheranie i Tebriz oraz gdzieś pomiędzy tymi miastami, może macie jakieś fajne miasteczko do polecenia?).1. Czy polecacie jakąś stronkę z biletami lotniczymi na lipiec z Erywania do Teheranu? Bo wszystkie na których dotychczas patrzyłem mają dość drogie bilety, nie na naszą kieszeń ;) no właśnie ile może kosztować bilet w jedną stronę w lipcu z Erywania do Teheranu?2. Jak z noclegami w Iranie, czy bukować wcześniej czy bez problemu znajdziemy na miejscu jakąś miejscówkę? Jak kształtują się ceny?3. Czy ktoś z Was organizował sobie noc na pustyni? Wiem, że takie opcje są, może ktoś powiedzieć coś więcej? 4. No i kluczowa kwestia- jak przedstawia się aktualnie sytuacja w Teheranie? :) będzie wojna czy nie? :)Ewentualnie, jeśli macie jakieś rady jak można by zorganizować dwutygodniową wycieczkę przez Armenię i Iran, to jestem otwarty na sugestie ;)
zeus 21 lutego 2018 15:35 Odpowiedz
na 3/4 pytań, odpowiedzi masz w dziale Iran
don-bartoss 21 lutego 2018 15:36 Odpowiedz
Mahan Air lata z Erewania do Teheranu bezpośrednio. Widzę na kwiecień loty za 750 zł. Da się taniej ale z przesiadką w Atenach (560 zł). Generalnie to ten pomysł jest dla mnie bez sensu, ale nie moja sprawa. Nie opłaca się po prostu "robić" Iranu (i wyrabiać wizy), po to by tam spędzić 4(?), 5(?) dni - a tak mi wychodzi, bo pisałeś o 3 noclegach. Po prostu całkowicie szkoda zachodu.Noclegi spokojnie ogarniesz na miejscu w okolicach 70-100 zł za pokój.Znam kogoś kto organizował noc na pustyni ale to w okolicach Jazd. Jazd nie ma nic wspólnego z planowaną przez Ciebie trasą podróży (z Teheranu na północ). Przecież tam są góry.Moja rada jest taka, byś poczytał trochę o Iranie i przyjrzyj się mapom. O Armenii nic nie wiem.
pabloo 21 lutego 2018 16:55 Odpowiedz
@qraA po co chcesz najpierw lecieć do Erywania, żeby od razu wylecieć stamtąd do Teheranu? To, że z Armenii jest bliżej do Iranu niż z Polski nie oznacza, że bilety lotnicze będą tańsze. Przemyśl dobrze swój plan i poczytaj kilka tematów na forum(na przykład jak szukać lotów oraz obejrzyj jakieś relacje, by porównać jak ludzie się tam dostają i w jakiej kolejności podróżują). Powinieneś raczej zmienić swój rozkład, bo przy tym co proponujesz to tracisz czas i pieniądze. Z noclegami nie powinno być problemu(ja nie miałem). Nie słyszałem, by ktoś opowiadał o braku miejsc w hostelach, nawet w okresach świątecznych.
junak1934 4 października 2019 09:50 Odpowiedz
Przeczytałem relację z zapartym tchem. Ciekawe wrażenia z wycieczki, warta była opisania. I do tego cenne wskazówki, Myślę, że bym się tam odnalazł, tym bardziej, że dwa z tych krajów to byłe republiki ZSRR. :) Co tutaj dużo odpisywać - namówiłeś mnie na podobną przygodę.
132282 3 stycznia 2023 17:09 Odpowiedz
[quote="Pabloo"]Choć wyprawa obejmuje również rejon Kaukazu, to jej istotą były państwa Bliskiego Wschodu(Iran oraz Stambuł w Turcji), a temporalny punkt ciężkości też zdecydowanie przesunięty jest na te ostatnie, dlatego zamieszczam ową relację właśnie w dziale „Bliski Wschód".Relacja świetna, ale moje zamiłowanie do kultury Bliskiego Wschodu nie pozwala mi się nie przyczepić do cytowanego przeze mnie zdania. Iran nie jest państwem bliskowschodnim. Jeśli chodzi o Turcję, politolodzy mają różne zdania na ten temat, duża część naukowców skłania się do uznawania wschodnich regionów Turcji jako część Bliskiego Wschodu, ale mało kto odważyłby się określić Stambuł mianem bliskowschodniego miasta i myślę, że tego właśnie powinniśmy się trzymać.
pabloo 7 stycznia 2023 23:09 Odpowiedz
@AmeliaاCiekawe spostrzeżenie, ale nie mogę się z nim zgodzić.Pierwsze użycie w piśmiennictwie terminu Bliski Wschód datowane jest na 1900 r. w artykule Thomasa Gordona. Nazwał tak obszar Persji i Afganistanu. Drugą osobą, która użyła pojęcia "Bliski Wschód" jest bardziej nam znany Alfred Mahan, który w 1902 r. do tegoż zaliczył obszar wokół Zatoki Perskiej (a więc również i dzisiejszego Iranu). Według Wielkiej Encyklopedii PWN: "Bliski Wschód - [...] W najpowszechniej używanym w języku polskim znaczeniu Bliski Wschód obejmuje Azję Południowo-Zachodnią, fragment Północno-Wschodniej Afryki i należący do Turcji skrawek półwyspu Bałkańskiego w Europie. W regionie tym leżą państwa: Afganistan, Arabia Saudyjska, Bahrajn, Cypr, Egipt, Irak, Iran, Izrael, Jemen, Jordania, Katar, Kuwejt, Liban, Oman, Syria, Turcja i Zjednoczone Emiraty Arabskie”. Tak samo w Britannice (a nawet szerzej).Biuro ds. Bliskiego Wschodu Departamentu Stanu USA obejmuje kraje od Maroka po Iran.Owszem, rozumiem pewne zastrzeżenia co do "bliskowschodniości" Iranu, ale nie sposób jednocześnie stwierdzić, że w nauce nie uznaje się Iranu za kraj bliskowschodni. Jeśli tak to prosiłbym o jakieś artykuły na ten temat. Z krótkich, wyżej przedstawionych przykładów wynika, że zarówno politologicznie, jak i geograficznie, Iran należy do państw bliskowschodnich. Podobnie Turcja.
januszjanuszewski 25 lutego 2024 12:09 Odpowiedz
Który kraj najciekawszy?
mariannkaw 28 lutego 2024 17:09 Odpowiedz
Ja mogę się wypowiedziec tylko na temat krajów, w których udało mi się być, a byłam w Turcji, Gruzji oraz Izraelu. W Turcji byłam w Alanyi oraz Stambule, w Izraelu udało mi się zwiedzić wiele miejsc, jak Jerozolima oczywiście, Nazaret, płynąć przez Jezioro Genezaret, być w Eilacie, Haifie
januszjanuszewski 28 lutego 2024 17:09 Odpowiedz
@MariannkaW Fajna sprawa!