+2
Pabloo 15 maja 2017 14:31
Image

Image

Bazar w Isfahanie spodobał mi się najbardziej spośród tych odwiedzonych w Persji. Najlepiej uporządkowany(częściowo wokół Placu Imama), a także wydaje mi się, że z najciekawszymi „twardymi" pamiątkami. Szczególnie moją uwagę zwróciły wyroby z kości wielbłądziej.

Image

Image

Image

daktyle i skórka kokosa - bardzo pożywna przekąska za 50 tys. riali
Image


Plac Imama Chomeiniego robi duże wrażenie, choć powozy konne wożące turystów są bardzo kiczowate ;).
Image

Wchodzę do Meczetu Szejcha Loft Allaha(chyba 150 tys. riali), który jest przy Placu. Podziwianie tego obiektu wybitnie utrudniają mi chińskie wycieczki.
Image

Image

podziemia Meczetu
Image

Następnie przez ogromny portal wchodzę do Meczetu Imama(in. Meczetu Królewskiego). Bilet i tu kosztuje chyba 150 tys. riali. W jednej z sal znajduje się wysoko położony, podwójny dach. Stając centralnie pod kopułą można bardzo dobrze bawić się echem 8-). Jest też budynek(Esfahan Islamic Seminary), w którym można pokrótce poznać historię najnowszą Iranu.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Kierując się następnie w stronę ormiańskie dzielnicy Dżulfa, która nazwę czerpie od nazwy miasta przy granicy z Armenią, w którym będę za kilka dni 8-), przechodzę przez Most Trzydziestu Trzech Łuków(in. Khaju) nad rzeką Zajande. Jak widać wody w rzece nie ma zbyt wiele.

Image

Image

Image

Image

Tak tutaj trzeba blokować dostęp motorom do chodników, inaczej wjadą wszędzie.
Image

Tak też wyglądają ulice w Iranie.
Image

W dzielnicy ormiańskiej zwiedzam Katedrę Vank, Kościół Bedkhem i Muzeum Ormian. To ostatnie jest bardzo interesujące. Znajduje się w nim wiele bardzo starych dokumentów, na przykład księga prawa kanonicznego z 1098 r., ewangelie z XV w. a także wiele innych ciekawych artefaktów.

Image

Image

Image

Włos, na którym napisany jest fragment Biblii po ormiańsku, oglądany pod mikroskopem.
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Pierwszy raz spotyka mnie tu deszcz, od razu intensywna i długa ulewa. Po powrocie do Amir Kabir Hotel, sugerując się poleceniem właściciela, zostajemy zaprowadzeni przez jego nastoletniego syna do pobliskiego baru/jadłodajni. Serwuje się tam przede wszystkim danie o nazwie „dizzy", czyli garnek zupy z mięsem, ciecierzycą i drobnymi warzywami, a obok w metalowej miseczce miejscowe pieczywo. Jednak jedzenie tego „na nasz" sposób byłoby zbyt proste - tutaj należy rozdrobnić w rękach chleb, zupę przełożyć do drugiej miski i dokładnie zmiażdżyć ją w niej tłuczkiem, a następnie uzyskaną w ten sposób papkę wrzucić do pieczywa, robiąc jeszcze większą ciapę. Demonstracja w cenie posiłku 8-). Potrawa wizualnie nie prezentuje się najlepiej i smakowo też mnie nie urzekła, ale warto spróbować.

Image

Z końcem dnia udajemy się na spacer na Plac Imama, który w wieczornym oświetleniu prezentuje się pięknie, choć ciągłe opady utrudniają dłuższe czerpanie z tego przyjemności.

Image

Image


Plan na następny dzień to opuszczenie rano Esfahanu i przejazd na szybkie zwiedzanie do Kaszan, a następnie skierowanie się w nocną wyprawę do Tebrizu. Niestety nie obyło się to bez problemów. Za przejazd taksówką na dworzec płacimy ponownie 100 tys. riali. Jednak pomimo wielu autobusów odchodzących tego dnia do Kaszan, dostępne bilety są dopiero na kurs po czternastej(kosztują po 105 tys. riali - 12zł).

Taksi, którą jechaliśmy. Byłem świadkiem dość osobliwego tankowania tego pojazdu. Kto mi powie co to za auto?
Image

Tak wygląda w środku większość tutejszych samochodów.
Image

Mając więc trochę czasu, decyduję się na indywidualny spacer po okolicy, sugerując się punktami zaznaczonymi na mapach maps me. I był to duży błąd. Na mapach tych tuż obok dworca autobusowego znajduje się dworzec kolejowy, który postanawiam zwiedzić, by zobaczyć jak w Iranie „wyglądają pociągi" :). Co prawda moje delikatne zdziwienie budzi blaszane ogrodzenie, ciągnące się prawie dookoła dworca, jednak nowa i szeroka droga z chodnikiem odchodząca od głównej alei Isfahanu, prowadząca prosto na dworzec, nie pozwalają wątpić, że tędy idzie się na stację. Jak szybko dostrzegam, dworzec jest prawie nowy, włączone są monitory wyświetlające rozkład(choć pusty), jednak nie ma na nim żywej duszy. Z okien kładki widać częściowo podziemne tory i odstawioną kolejkę, bardziej przypominającą metro niż pociąg. Robię trzy zdjęcia i wracam przechodząc obok jak się później okaże stróżówki. Wychodzę już na główną ulicę miasta, a tam dogania mnie na motorze umundurowany młody mężczyzna. Nie mówiąc po angielsku, stara się gestami i jak największym uśmiechem przekonać mnie bym udał się z powrotem w stronę dworca, najlepiej wsiadając na jego motor. Początkowo zupełnie nie wiem o co mu chodzi i jak zareagować. Facet jest umundurowany, na mundurze pagony, nie pasuje mi więc iść po prostu w drugą stronę. Udaję się z nim na dworzec, gdzie dochodzimy do porozumienia na tyle, bym pojął, że mam mu pokazać, w którym miejscu byłem i czy robiłem jakieś zdjęcia. Pokazuje mu dwa zdjęcia na komórce, a ukradkiem kasuję zdjęcia na lustrzance, co okaże się bardzo rozsądnym posunięciem. W tym czasie dołącza do nas wezwany krótkofalówką drugi strażnik, jednak i on nie zna angielskiego. Zaczyna do mnie docierać, że zostałem rozpoznany jako szpieg zachodnich imperialistów, a odwiedzany „dworzec" to w rzeczywistości zakamuflowany element irańskiego programu atomowego. Po chwili do stróżówki docierają kolejni mundurowi, tak że w małym pomieszczeniu przy siedmiu osobach robi się ciasno. Choć moi nowi znajomi starają się być bardzo przyjaźni i mówią mi, że „Kaszan ok", to umilamy sobie czas rozmawiając o sporcie. Dowiedziawszy się, że jestem z Polski wymieniają nazwisko Lewandowskiego, a także wskazują, że emocjonują się meczami siatkarskimi pomiędzy naszymi reprezentacjami. Ten z nich, który przyszedł ostatni, okazuje się szefem i mówi po angielsku. Opowiadam więc, co robię w Persji, gdzie już byłem, czy kogoś tu znam, jak się dostałem na dworzec(-chodnikiem kurczę!), dokąd dalej jadę, gdzie są moje bagaże i towarzysz. Muszę przejść się ze strażnikami na kilkunastominutowy spacer, wskazując dokładnie swoją trasę i piąty już raz okazać zrobione telefonem zdjęcia. Kilka razy odpowiadam na te same pytania, a chłopaki ciągle konsultują się z kimś przez radio. W końcu wskazują mi tabliczkę przy skrzyżowaniu z ulicą prowadzącą na dworzec, gdzie w języku farsi ma być zapisany zakaz wchodzenia, a później tłumaczą, że muszą wyczyścić pamięć mojego telefonu, bo inaczej mógłbym odzyskać szpiegowskie zdjęcia. Na szczęście argumenty o wartościach promocyjnych i pamiątkowych dla mnie pozostałych fotografii przekonują mundurowego, że usunięcie zdjęć wykonanych na dworcu będzie wystarczające, co następnie czynię pod jego czujnym okiem. Zauważywszy przypadkowo numer telefonu do mojego pierwszego gospodarza z couchsurfingu, funkcjonariusz dopytuje się kto to i spisuje numer.

Cała zabawa trwa prawie dwie godziny, a zaczyna kończyć się, gdy zostaje odprowadzony na dworzec autobusowy, by następnie jeszcze odebrano mnie i mojemu kompanowi paszporty do skserowania, a dalej wsadzono do właściwego autobusu i poczekano aż drzwi od niego się zamkną i odjedzie. Oczywiście z taką obstawą wzbudzamy na przystanku zainteresowanie, a jeden z dojrzalszych Persów dowiadując się o co chodzi, mówi że bardzo przeprasza za swój kraj. Choć całe zdarzenie było trochę stresujące(a znając przypadki innych turystów robiących zdjęcia nie tam gdzie powinni mogłoby być jeszcze bardziej), to powodem mojego zdenerwowania było przede wszystkim to, że początkowo nie wiedziałem o co chodzi i czy zdążę na autobus. Mundurowi byli całkiem sympatyczni, a choć mówili mi, że są policjantami, to wydaje mi się, że ich służba to coś na kształt naszych sokistów.

Myślę, że asumptem do ich działania była nuda, a typowo socjalistyczny, znany nam z poprzedniego ustroju podział obowiązków i system pracy w Iranie generalnie nie ułatwia szukania prostych rozwiązań. Kilka osób potrzebnych do tej samej czynności, brak decyzyjności, powielanie działań - trudno tego nie zauważyć będąc w Persji.

Do centrum Kaszan docieramy przed 17, i okazuje się to godziną na tyle późną, że tradycyjne domy, będące największa tutejszą atrakcją, są już zamknięte. Podziwiamy je tylko z zewnątrz, za to wchodzimy do Meczetu Agha Bozorg, gdzie razem z pewnym Rosjaninem jesteśmy jedynymi turystami. Oglądamy za to mecz siatkówki odbywający się we wnęce pod poziomem Meczetu. Struktura Świątyni różni się od dotychczas odwiedzonych, na tyle, że warto tu wejść.

Image

Image

Image

Bar z burgerami okazuje się jednym z niewielu otwartych miejsc. Te burgery to mielone kotlety wrzucone do bagietki, co nie jest zbyt smaczne. Klasycznych burgerów nam znanych nigdzie w Iranie nie widziałem, choć miejsc reklamujących się jako burgerownie było całkiem sporo.

Image

Szef baru z zadowoleniem pomaga nam zamówić taksówkę, a taksówkarz rozemocjonowany wiezieniem cudzoziemców, dzwoni z auta do córki mówiącej dobrze po angielsku, by ta z nami chwilę porozmawiała, popytała skąd jesteśmy, gdzie byliśmy i jak podoba nam się w ich kraju 8-). Za ten miły przejazd płacimy tylko 5 tys. riali

Dworzec w Kaszan znajduje się na obrzeżach miasta. Choć z tego co pamiętam istnieje w ciągu dnia jakiś autobus bezpośrednio do Tebrizu, to o tej porze jedyną możliwością jest dojechanie do Teheranu i tam szukanie połączenia ze wschodem Iranu. W stolicy wysiadamy około 12 w nocy na południowym dworcu(Terminal-e-jonoob), który wydaje się największym i najbardziej okazałym. Mnie bardziej przypomina terminal lotniska niż nasze budynki dworcowe. Niestety pomimo otwarcia punktu informacji nikogo w niej nie ma, a pracownicy firm przewozowych nie są zbyt zorientowani w pełnym rozkładzie jazdy. Ostatecznie okazuje się, że z dworca południowego jeżdżą autobusy do Tebrizu(i chyba w każdym kierunku), jednak dziennie jest ich tylko kilka, następny będzie dopiero rano, a jeśli chcemy jechać wcześniej, to musimy pojechać na dworzec zachodni, gdzie jest ich dużo więcej. Tak też robimy i jakoś po drugiej w nocy jesteśmy w autobusie jadącym do stolicy prowincji Azerbejdżan Wschodni. Bilet kosztuje 360 tys. riali(40zł).Tebriz i droga do Armenii

Na Tebriz mamy tylko kilka godzin. Chcemy jeszcze wieczorem tego dnia przekroczyć granicę i wejść do Armenii. Mogę już jednak powiedzieć, że te kilka godzin to wystarczający czas. Tebriz nie jest przesadnie urodziwym miastem, i jeśli ktoś będąc w Iranie chciałby przyjechać tu specjalnie z centrum kraju, to myślę, że może ten czas spożytkować lepiej. Chyba, by zwiedzić też resztę wschodu Persji.

Na początek wchodzimy do Błękitnego Meczetu, który ze względu na uszkodzenia zadane podczas trzęsienia ziemi nie prezentuje się okazale. Podobno jest stopniowo odnawiany i może w przyszłości będzie wyglądał tak jak przed wiekami. Wejście kosztuje chyba standardowe 150 tys. riali, a w środku jesteśmy jedynymi turystami(może jedynymi w mieście).

Image

Image

Image

Pozostałości Cytadeli
Image

Trafiamy też do Głównego Meczetu w Tebrizie, który znajduje się przy Wielkim Bazarze.

Image

Image

Bazar w Tebrizie jest największym bazarem w Iranie. Bardzo ciasny, z dużą liczbą uliczek, w których można się zgubić.

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (24)

zeus 15 maja 2017 14:33 Odpowiedz
Ooo fajnie się zapowiada! Planuję mniej więcej taką samą trasę (z Teheranu do Erywania przez Górski Karabach) w listopadzie! :D
pabloo 15 maja 2017 19:30 Odpowiedz
Ja byłem na przełomie listopada i grudnia, także ta sama pora. Do Górskiego Karabachu nie dojechałem, bo nie wystarczyło już czasu, ale Armenia bardzo mi się podobała i zaskoczyła na plus.
legion1 19 maja 2017 21:32 Odpowiedz
Film Inferno? ;)
olajaw 19 maja 2017 22:10 Odpowiedz
Może chodzi o Skyfall? :)ps. świetne zdjęcia, a za kilka dni będę w Stambule, wpisy idealne dla mnie :)
ciachu25 19 maja 2017 22:28 Odpowiedz
Bond z Sophie Marceau, tytuł chyba The World Is Not Enough, jeszcze z ostatniego stulecia (`99) i ostatni z Brosmanem;)Pzdr, Art.
don-bartoss 9 lipca 2017 19:42 Odpowiedz
Pabloo napisał:Na początek odwiedzam Shah-e-Cheragh, gdzie przy wejściu każdemu obcokrajowcowi zostaje przydzielony miejscowy przewodnik. Do samego wnętrza Świątyni nie można jednak wejść, choć teraz już nie pamiętam, czy przewodnik nie wspominał, że to przez odbywające się następnego dnia święto na pamiątkę śmierci wnuka Mahometa, męczennika Imama Hassana(„Hasan ibn Ali") oraz śmierci samego Mahometa. Pamiętam, że koledze Don_Bartossowi udało się dostać do środka i w jego relacji można zobaczyć zdjęcia. Dla mnie był to dopiero początek obcowania z kulturą Persji i przynajmniej wtedy jeszcze nie w głowie było mi wchodzenie tam gdzie nie powinienem 8-).U mnie wersja była taka, że trwają miesięczne uroczystości dla dyplomatów i z tego powodu katedra jest zamknięta dla niemuzułmanów. Udało mi się wejść do środka, bo szczęśliwie w mojej dwuosobowej grupie zwiedzających miałem starszego Niemca, który próbował nawrócić Irańskiego przewodnika na swoją ekoreligię, gdzie wszystko należy przetworzyć jak najwięcej razy. To tak w kontekście tych plastikowych kubków, których - przynajmniej latem - pełno walało się wokół koszy ulokowanych na placu. Sytuacja była dość zabawna, bo przewodnik próbował całe zwiedzanie przeprowadzić podług typowego scenariusza, w którym prowadzi z punktu do punktu, opowiada o mozaikach i pozwala robić zdjęcia, a zamiast tego stał się świadkiem dialogu mojego i mojego niemieckiego znajomego na temat tego czy Europa jest chrześcijańska i sensu migracji. W końcu zrezygnowany machnął ręką, mówiąc że pokazał nam wszystko i zostawił na środku głównego placu.A wejść warto, ale jak widziałeś inne lustrzane mozaiki to wiedz, że to wszystko jest na jedno kopyto robione.Fajna relacja.
zeus 6 września 2017 23:50 Odpowiedz
@Pabloo czekam niecierpliwie o dalszą część ;)Teraz to nie wiem, czy nie lepiej dojechać do Jolfy i tam szukać transportu do NorduzA tak, mieliście nocleg w Meghri?
mzukowski 7 września 2017 07:58 Odpowiedz
Jutro wylatujemy do Armenii, przydałaby się kolejna część:))
pabloo 7 września 2017 20:00 Odpowiedz
Mam teraz sporo na głowie i Armenię będę w stanie opisać dopiero pod koniec przyszłego tygodnia.@Zeus nam zarówno w informacji turystycznej w Tebrizie, jak i na dworcu wskazywano Hadishahr, jako miejsce do szukania transportu do Norduz, mówiąc, że nie ma sensu jechać do Dżolfy. Nie dopytywaliśmy dlaczego, ale możesz spróbować. Może chodzi o to, że na tej drodze przy samej granicy z Nachiczewanem jest jeszcze mniejszy ruch? W sumie mogłoby tak być, bo z tego co widzę to Dżolfa ma niecałe 5 tys. mieszkańców, a Hadishahr prawie 30 tys. Jest tędy też po prostu bliżej do Armenii z Iranu, stąd ta trasa wydaje się być bardziej naturalna. Pisałeś chyba gdzieś, że będziesz próbował jechać na stopa. Nam to nie wyszło, bo źle się ustawiliśmy. Trzeba szukać czegoś jadącego bezpośrednio na wschód.Nocleg(jak się okazało dwa, bo pierwszego dnia nie udało nam się stamtąd wydostać) mieliśmy w Agarak, czyli jak widzę na Wikipedii, od roku już części Meghri, bo wcześniej było to osobne miasteczko. Jakieś 400m od przejścia granicznego jest miejsce oznaczone na maps me jako Elya budget hotel. Nie znajduję go na bookingu, ale wtedy chyba też nie było. Nie jest to hotel, tylko zaadaptowany dom do skromnego przyjmowania gości, ale był to najtańszy możliwy nocleg, łóżko było, więc niczego nie brakowało ;) Za pokój dla dwóch osób z łazienką na zewnątrz zapłaciliśmy po 2500 dram(wtedy jakieś 22zł, teraz 18zł). Ale ekipa w innych pokojach była przednia 8-) @mzukowski, no niestety dopiszę kolejną część dopiero po Twoim powrocie, ale jeśli masz jakieś konkretną wątpliwość pytaj. Widziałem, że jedziesz tylko na trzy dni, a plan masz dość intensywny. Nie byłem w Tatevie ani nad Sewanem, ale mnie bardzo spodobał się Erywań - jest w nim co zwiedzać, a jeśli miałbym spędzić dobrych kilka godzin w aucie, by zobaczyć trzy monastery i jezioro, to zdecydowanie wybrałbym stolicę i okolicę.
zeus 26 września 2017 15:35 Odpowiedz
@PablooOstatnie pytanie :D Gdzie najlepiej kupić pamiątki (talerze, bransoletki itd.) W Isfahanie czy w Tabrizie? Bardziej mi chodzi, żeby tego nie targać przez pół Iranu :)
pabloo 26 września 2017 17:55 Odpowiedz
Dużo biżuterii, nawet całe alejki ze straganami ze złotem były w Tabrizie. Ale w Isfahanie też na pewno znajdziesz coś ładnego. Żeby więc nie targać kup tam, gdzie będziesz na końcu ;). W Tabrizie nie widziałem tylko takiego wyboru ładnie pakowanych słodyczy jak w Szirazie czy w Isfahanie.@Zeus wyruszasz w listopadzie tak jak pisałeś?
zeus 27 września 2017 09:10 Odpowiedz
Tak, 28/10 :) Git! Czekamy!
jerzy5 11 grudnia 2017 01:32 Odpowiedz
Przepraszam, że tak późno, gratuluję zwycięstwa, moje klimaty, mam nadzieję, że uda mi się w przyszłości zrealizować podobną wyprawę
socka 26 stycznia 2018 13:33 Odpowiedz
świetna relacja! tym bardziej, że Persja to kraj, który bardzo chciałabym odwiedzić (miałam swego czasu mnóstwo znajomych z Iranu, trochę mówiłam w tym języku i kocham ich kuchnię).
qra 21 lutego 2018 15:25 Odpowiedz
Słuchajcie, potrzebuję rady jak zorganizować z narzeczoną wakacje. Mamy 14 dni urlopu. Chcemy z Polski polecieć do Armenii i odwiedzić Iran, wszystko w rozsądnej cenie ;) problemem są odległości, więc pomyślałem żeby po wylądowaniu w Erywaniu, polecieć od razu do Teheranu, po czym kierować się na północ droga lądową w stronę Armenii. Nie chcemy też spędzić nie wiadomo ile czasu w autobusach, więc przydałyby się w Iranie ze 3 noclegi ( na pewno w Teheranie i Tebriz oraz gdzieś pomiędzy tymi miastami, może macie jakieś fajne miasteczko do polecenia?).1. Czy polecacie jakąś stronkę z biletami lotniczymi na lipiec z Erywania do Teheranu? Bo wszystkie na których dotychczas patrzyłem mają dość drogie bilety, nie na naszą kieszeń ;) no właśnie ile może kosztować bilet w jedną stronę w lipcu z Erywania do Teheranu?2. Jak z noclegami w Iranie, czy bukować wcześniej czy bez problemu znajdziemy na miejscu jakąś miejscówkę? Jak kształtują się ceny?3. Czy ktoś z Was organizował sobie noc na pustyni? Wiem, że takie opcje są, może ktoś powiedzieć coś więcej? 4. No i kluczowa kwestia- jak przedstawia się aktualnie sytuacja w Teheranie? :) będzie wojna czy nie? :)Ewentualnie, jeśli macie jakieś rady jak można by zorganizować dwutygodniową wycieczkę przez Armenię i Iran, to jestem otwarty na sugestie ;)
zeus 21 lutego 2018 15:35 Odpowiedz
na 3/4 pytań, odpowiedzi masz w dziale Iran
don-bartoss 21 lutego 2018 15:36 Odpowiedz
Mahan Air lata z Erewania do Teheranu bezpośrednio. Widzę na kwiecień loty za 750 zł. Da się taniej ale z przesiadką w Atenach (560 zł). Generalnie to ten pomysł jest dla mnie bez sensu, ale nie moja sprawa. Nie opłaca się po prostu "robić" Iranu (i wyrabiać wizy), po to by tam spędzić 4(?), 5(?) dni - a tak mi wychodzi, bo pisałeś o 3 noclegach. Po prostu całkowicie szkoda zachodu.Noclegi spokojnie ogarniesz na miejscu w okolicach 70-100 zł za pokój.Znam kogoś kto organizował noc na pustyni ale to w okolicach Jazd. Jazd nie ma nic wspólnego z planowaną przez Ciebie trasą podróży (z Teheranu na północ). Przecież tam są góry.Moja rada jest taka, byś poczytał trochę o Iranie i przyjrzyj się mapom. O Armenii nic nie wiem.
pabloo 21 lutego 2018 16:55 Odpowiedz
@qraA po co chcesz najpierw lecieć do Erywania, żeby od razu wylecieć stamtąd do Teheranu? To, że z Armenii jest bliżej do Iranu niż z Polski nie oznacza, że bilety lotnicze będą tańsze. Przemyśl dobrze swój plan i poczytaj kilka tematów na forum(na przykład jak szukać lotów oraz obejrzyj jakieś relacje, by porównać jak ludzie się tam dostają i w jakiej kolejności podróżują). Powinieneś raczej zmienić swój rozkład, bo przy tym co proponujesz to tracisz czas i pieniądze. Z noclegami nie powinno być problemu(ja nie miałem). Nie słyszałem, by ktoś opowiadał o braku miejsc w hostelach, nawet w okresach świątecznych.
junak1934 4 października 2019 09:50 Odpowiedz
Przeczytałem relację z zapartym tchem. Ciekawe wrażenia z wycieczki, warta była opisania. I do tego cenne wskazówki, Myślę, że bym się tam odnalazł, tym bardziej, że dwa z tych krajów to byłe republiki ZSRR. :) Co tutaj dużo odpisywać - namówiłeś mnie na podobną przygodę.
132282 3 stycznia 2023 17:09 Odpowiedz
[quote="Pabloo"]Choć wyprawa obejmuje również rejon Kaukazu, to jej istotą były państwa Bliskiego Wschodu(Iran oraz Stambuł w Turcji), a temporalny punkt ciężkości też zdecydowanie przesunięty jest na te ostatnie, dlatego zamieszczam ową relację właśnie w dziale „Bliski Wschód".Relacja świetna, ale moje zamiłowanie do kultury Bliskiego Wschodu nie pozwala mi się nie przyczepić do cytowanego przeze mnie zdania. Iran nie jest państwem bliskowschodnim. Jeśli chodzi o Turcję, politolodzy mają różne zdania na ten temat, duża część naukowców skłania się do uznawania wschodnich regionów Turcji jako część Bliskiego Wschodu, ale mało kto odważyłby się określić Stambuł mianem bliskowschodniego miasta i myślę, że tego właśnie powinniśmy się trzymać.
pabloo 7 stycznia 2023 23:09 Odpowiedz
@AmeliaاCiekawe spostrzeżenie, ale nie mogę się z nim zgodzić.Pierwsze użycie w piśmiennictwie terminu Bliski Wschód datowane jest na 1900 r. w artykule Thomasa Gordona. Nazwał tak obszar Persji i Afganistanu. Drugą osobą, która użyła pojęcia "Bliski Wschód" jest bardziej nam znany Alfred Mahan, który w 1902 r. do tegoż zaliczył obszar wokół Zatoki Perskiej (a więc również i dzisiejszego Iranu). Według Wielkiej Encyklopedii PWN: "Bliski Wschód - [...] W najpowszechniej używanym w języku polskim znaczeniu Bliski Wschód obejmuje Azję Południowo-Zachodnią, fragment Północno-Wschodniej Afryki i należący do Turcji skrawek półwyspu Bałkańskiego w Europie. W regionie tym leżą państwa: Afganistan, Arabia Saudyjska, Bahrajn, Cypr, Egipt, Irak, Iran, Izrael, Jemen, Jordania, Katar, Kuwejt, Liban, Oman, Syria, Turcja i Zjednoczone Emiraty Arabskie”. Tak samo w Britannice (a nawet szerzej).Biuro ds. Bliskiego Wschodu Departamentu Stanu USA obejmuje kraje od Maroka po Iran.Owszem, rozumiem pewne zastrzeżenia co do "bliskowschodniości" Iranu, ale nie sposób jednocześnie stwierdzić, że w nauce nie uznaje się Iranu za kraj bliskowschodni. Jeśli tak to prosiłbym o jakieś artykuły na ten temat. Z krótkich, wyżej przedstawionych przykładów wynika, że zarówno politologicznie, jak i geograficznie, Iran należy do państw bliskowschodnich. Podobnie Turcja.
januszjanuszewski 25 lutego 2024 12:09 Odpowiedz
Który kraj najciekawszy?
mariannkaw 28 lutego 2024 17:09 Odpowiedz
Ja mogę się wypowiedziec tylko na temat krajów, w których udało mi się być, a byłam w Turcji, Gruzji oraz Izraelu. W Turcji byłam w Alanyi oraz Stambule, w Izraelu udało mi się zwiedzić wiele miejsc, jak Jerozolima oczywiście, Nazaret, płynąć przez Jezioro Genezaret, być w Eilacie, Haifie
januszjanuszewski 28 lutego 2024 17:09 Odpowiedz
@MariannkaW Fajna sprawa!