+1
rafgrzeg 16 maja 2017 10:40
-- 16 Maj 2017 10:10 --

Gdy pewnej środy LOT wrzucił promocję na loty do Kiszyniowa za około 400 zł, postanowiłem przejrzeć czy jakiś naprawdę tani przewoźnik nie lata do Mołdawii. Krótki rzut oka na stronę wizzair i bilet za około 150 zł w dwie strony kupiony.
Lot z Berlina do Kiszyniowa - 30.03.2017
Powrót 02.04.2017
Dojazd do Berlina oczywiście za grosze (dokładnie 1400) Polskim Busem.
Wylot miał być około 11, później wizzair zmienił na 11.55, Polski Bus ruszał z Katowic prawie o północy więc można było się wyspać i być rześkim na lotnisku rano...

Gdy oznajmiłem rodzinie i znajomym, gdzie tym razem lecę, to wielu nie za bardzo wiedziało gdzie ten kraj leży, niektórzy mylili z Mongolia (sic!).
Ci bardziej obyci - mówili stary tam jest Rosja - syf, kiła i mogiła, niektórzy mówili że tam jest głęboka komuna no i oczywiście wszyscy się biją na ulicach, chodzą naprani i w ogóle dziadostwo...
W domu zmienili trochę zdanie, gdy pokazałem Mołdawię oczami Makłowicza...
A jak jest naprawdę?
Mam nadzieję, że przez krótką relację z krótkiej podróży przybliżę trochę ten kraj, z którego relacji na forum jak na lekarstwo.
Zatem zapraszam :)

-- 16 Maj 2017 10:40 --

Wylot miał być z berlińskiego lotniska Schonefeld.
Polski Bus jak wiemy komfortem nie grzeszy, ale udało się jakoś wyspać. Autobus przyjechał na lotnisko punktualnie - około 7, więc miałem sporo czasu do odlotu. Początkowo myślałem czy nie pojechać do centrum Berlina, ale później uznałem, że to jednak mija się z celem. Pokręciłem się po lotnisku, wypiłem piwko z rana - wiadomo, że jest jak śmietana...
Lotnisko przed odprawą robi słabe wrażenie, taki zwykły kompleks kilku hal.

20170330_065715.jpg



Obok lotniska znajduje się fajna karczma...

20170402_115259.jpg



Po odprawie lotnisko zyskuje na atrakcyjności. Jedyny minus jest taki, że po odprawie nie ma już żadnej palarni... za to jest fajna knajpa irlandzka.
Czas miło upływał, aż przyszedł czas boardingu.

Tu ważna uwaga. Do Mołdawii nie jest wymagany paszport. Można lecieć z dowodem osobistym. Ktoś na forum pytał o taką możliwość i przetestowałem to na sobie. Faktycznie bez żadnego problemu przechodzi się z dowodem.
Wylot był trochę opóźniony, bo załoga robiła sobie zdjęcia z władzami lotniska - chyba to był pierwszy lot do Mołdawii?
Lot minął spokojnie. Przylot był o czasie.
Zaraz po wyjściu z samolotu ustawiła się kolejka do odprawy paszportowej - ja pokazałem dowód - oczywiście bez problemów.
Wymieniłem dolary na mołdawskie pieniądze - kurs w miarę rozsądny, ale jednak w Kiszyniowie widziałem lepszy.
Udałem się do marszrutek. Oczywiście po drodze mijam masę taksówkarzy, ale dziękuję im.
Marszrutka kosztuje 3 MDL - czyli jakieś 60 groszy. Jedzie do centrum około 25 minut. Po drodze mijam dziwny widok - masa handlujących (jak mówili mi to byli cyganie), na chodniku przy jednej z głównych dróg w Kiszyniowie.

20170402_072740.jpg



Po wyjściu postanawiam zerknąć w kiosku na cenę fajek - jest pięknie - najdroższe kosztują jakieś 3,50 zł. A ceny zaczynają się od 1,20 zł :)
Nocleg miałem zarezerwowany w hostelu blisko centrum. Hostel ma bardzo wysokie noty na booking.com - Amazing Ionika Hostel.
Po dojściu pod wskazany adres moim oczom ukazał się taki widok - myślę sobie, będzie ciekawie :)

20170401_172400.jpg


Niech was to jednak nie zmyli. Po przejściu tej bramy mamy bardzo ładny i czysty hostel z super gospodarzem.
Jest kuchnia, jakby ktoś chciał, jest rano śniadanie - niestety dopiero od 7, więc jak dla mnie za późno było.
Łazienek sporo i czyste. Jedna nawet taka.

20170331_191444.jpg



Po ogarnięciu się ruszyłem na miasto. Celem nie miało być zwiedzanie jakiś muzeów, tylko POM (powolny obchód miasta) :)Trzeba mieć na uwadze fakt, że w Kiszyniowie niewiele się ostało po wojnach i po komuniźmie.
Najważniejszą ulicą w całym Kiszyniowie jest Ştefan cel Mare şi Sfînt Ave.

To przy tej ulicy znajduje się większość budynków administracji rządowej.

20170330_192259.jpg



20170330_174756.jpg



20170330_174643.jpg



Tutaj też obserwujemy Łuk Triumfalny
Łuk został wybudowany przez Rosjan w 1841 roku. Ma on upamiętniać wielkie zwycięstwo nad Turkami.


20170330_173728.jpg



20170330_173635.jpg



W pobliżu Łuku jest Katedra prawosławna Catedrala Nasterea Domnului, czyli Sobór Narodzenia Pańskiego.
Katedra została wybudowana w latach 1830–1836,

20170401_170556 (Kopiowanie).jpg



Katedra nie jest zbyt duża, ale jak to w przypadku kościołów prawosławnych w środku jest masa złota (?) i zdobień.
Akurat jak wszedłem, miałem okazję posłuchać genialnego zaśpiewu modlitewnego.

20170401_165818 (Kopiowanie).jpg



20170401_165816 (Kopiowanie).jpg



Idąc dalej przechodzę do fajnego parku.

20170330_174041.jpg


A tam oczywiście Stefan cel Mare czyli Stefan Wielki. Wielbiony przez Mołdawian król i hospodar. Taki trochę nasz Kazimierz Wielki. Zastał Mołdawie glinianą a zostawił...
Ten pomnik trochę krążył i bodajże od 1922 jest na swoim pierwotnym miejscu.

Kawałek dalej jest również opera, teatr, balet...

20170330_174438.jpg



20170330_174409.jpg



Zgodniałem więc postanowiłem odwiedzić La Placinte. Niektórzy polecają, niektórzy mówią, że to mołdawski makdonald.
Ja poszedłem i nie żałuję.
Jedzenie dobre, dobrze doprawione, wybór spory. Można zjeść dania dosyć oryginalne, jak również zwykłą klasykę.
Polecam ich stronę. Bardzo dobrze zrobiona, z aktualnymi cenami. Co ważne w menu są zdjęcia, które pokazują rzeczywiste potrawy.
https://laplacinte.md/
Spora placinta z serem kosztuje 30 MDL (6 zł), zupy 30-45 MDL (9 zł), drugie dania około 70 MDL (14 zł), piwo 22-30 MDL (4-6 zł).
Poprosiłem o piwo mołdawskie a dostałem Kozel, który jest m dobrze znany :) Okazało się, że Kozel rozlewany jest w Kiszyniowie.
Na poprawkę wypiłem już prawdziwie mołdawskie CHIȘINĂU - dobre...
Polecam tę miejscówkę - za około 28-35 zł można się najeść tak, że ciężko będzie się ruszyć...

20170330_181712 (Kopiowanie).jpg



Jedynie zdziwił mnie fakt, że nie można było palić w restauracji... No ale cóż już są w Europie...

Powrotna droga po słynnej Aveniu dłużyła się. Po tak obfitym posiłku ciężko się wracało.
Co mi się rzuciło w oczy. Mnóstwo Range Rover, BMW X6, oraz bardzo dużo Mercedesów GL. Do tego kilka porsche panamera, porsche cayenne. O żadnej biedzie w tej części stolicy nie ma mowy.
Wszystkie budynki bardzo zadbane. Parki czyste, pięknie wycięte rośliny.
I co najważniejsze - w Mołdawii są przepiękne kobiety. Nie wiem czy to zasługa piwa, czy nie, ale naprawdę robią wrażenie :)

Po drodze wstąpiłem jeszcze do jednego kościoła

20170330_175001.jpg



20170330_175107.jpg



Oraz podszedłem pod wieżę katedralną, bardzo ładnie odnowiona.

20170330_191920.jpg



Podsumowując pierwsze godziny w Kiszyniowie.
Nie ma mowy o żadnej "głębokiej komunie" o cofaniu się w czasie... ot normalna europejska stolica, która w zasadzie niczego nie udaje, niczym specjalnie się też nie wyróżnia, ale jest dumna i zadbana...
cdnNa kolejny dzień zaplanowane miałem 2 wyjazdy.
Pierwszy to wizyta w słynnej winnicy Cricova.
Oddalona ona jest od centrum Kiszyniowa o około 18 km.
Dojechać najlepiej można autobusem nr 2 - tutaj jest rozkład i trasa autobusu
http://cricova.biz/ro/page/bus-2
Ja wyjechałem już około 7.30, autobus o tej porze przemknął dosyć szybko - około 30 minut.
Przejazd kosztuje 4 MLD (80 groszy).
Co ciekawe po wejściu do autobusu bilety sprzedaje nie kierowca, tylko pani konduktorka :)

20170331_101617.jpg



Wysiadam sobie w "centrum" Cricova i stamtąd jest około 500 metrów do winnicy.

20170331_080646.jpg



20170331_080448.jpg



Kilka słów o samej winnicy. Obecnie to jest ogromny kombinat. Przedsiębiorstwo, które na stałe zatrudnia kilkuset pracowników.
Winnice zajmują ogromny obszar około 6 tysięcy hektarów. Początek winnicy w tym miejscu datuje się na wczesne średniowiecze, ale w obecnej formie przedsiębiorstwo działa nieprzerwanie od 1952. Impulsem do założenia kombinatu winnego w tym miejscu była kolekcja Goeringa, która była w posiadaniu Związku Radzieckiego. Roczna produkcja win to około 7 mln butelek.
Całość położone jest w dawnej kopalni piaskowca.

20170331_084136.jpg



Oficjalna strona winnicy http://www.cricova.md/en/
Ja zarezerwowałem zwiedzanie o najwcześniej godzinie z możliwych o godzinie 9.
Zapewne taka pora spowodowała, że byłem sam i zwiedzałem winnice w ekskluzywnym towarzystwie przeuroczej Pani przewodnik.
https://youtu.be/dFZMB5OqdkI

Po piwnicach jeździmy meleksem, a przewodniczka opowiada historię tego miejsca, pokazuje jak przechowywane są wina, jak wygląda produkcja dziś i kiedyś.

20170331_092638.jpg


Do tego w piwnicach jest niewielkie kino, w którym wyświetlany jest fajny film, również obrazujący historię tego miejsca.
Dalej zwiedzamy małe muzeum.
A następnie przejeżdżamy do kolekcji win.

20170331_093418.jpg



20170331_093645.jpg



Oczywiście jest kolekcja Władimira Putina

20170331_093848.jpg



Oraz niewielka kolekcja Donalda Tuska

20170331_093904.jpg



Kolekcje są przeogromne. Kilka milionów butelek wina.
Najcenniejsza jest kolekcja Goeringa. Oczywiście ma wartość tylko kolekcjonerską.

Oczywiście każdy może złożyć do depozytu własną kolekcję.
Trzeba podpisać umowę na okres 5 lat i kupić minimum 200 butelek wina. Koszt jednej butelki to 5 dolarów.

Dalej przechodzimy do sal, w których goszczone są głowy państwa, zbierają się różne delegacje państwowe.
któreś z kolei urodziny obchodził tutaj Władimir Putin.

Całość zwiedzania trwa około 1 godziny.
Gdy bierzemy sobie wycieczkę z degustacją to trwa około 2 godzin - oczywiście koszt jest większy. Zwiedzanie bez degustacji kosztuje 150 lej.

Czy warto?
Polecam każdemu wizytę w tym miejscu. Z degustacją czy bez. Bez znaczenia. Zobaczyć te gigantyczne piwnice i gigantyczne zbiory win - bezcenne.-- 17 Maj 2017 19:17 --

Stasiek_T napisał:
Relacja konkretna :) , a w jakim języku się dogadywałeś, jakim mówiła pani "winna" przewodniczka itd.?


Wszyscy mówią po rosyjsku niezależnie od wieku.
A osoby w wieku 40 i mniej dodatkowo płynnie po angielsku.
I w zasadzie osoby młodsze wolą po angielsku rozmawiać. Ja zaczynałem po rosyjsku, ale w sumie oni i tak woleli po angielsku.

@‌cccc‌
byłem w Starym Orchei, ale generalnie obszedłem po kanionie i byłem jakby "na" tym wykutym w skale.
Później opiszę :D

-- 17 Maj 2017 19:22 --

krystoferson112 napisał:
Stasiek_T napisał:
Relacja konkretna :) , a w jakim języku się dogadywałeś, jakim mówiła pani "winna" przewodniczka itd.?

jest wideo i tam ta pani winna opowiada w języku zwanym angielskim....


Tak jest. Winna przewodniczka mówiła pięknie po angielsku. Oczywiście mogła też mówić po rosyjsku.
Co ciekawe, gdy byłem w Kvint w Tyraspolu (będzie później), to inna winna przewodniczka chciała mówić po rosyjsku, angielsku lub niemiecku :)Jedziemy zatem dalej, bo i ja pojechałem tego samego dnia do Tyraspolu.
Cel - fabryka Kvint.

Po powrocie z Cricova poszedłem na główny dworzec autobusowy - Gare Centrale.
Tam trzeba popytać z której strony jeżdżą busy do Nadniestrza.
Po kilku próbach udało się dorwać busa, niestety był już na maksa wypchany.
Na szczęście do Tyrspolu odjeżdżają mniejsze lub większe busy w zasadzie co 15-25 minut.
Nawet dobrze, że tamten mały busik mi uciekł bo jechałem dużym wygodnym autobusem.
Przejazd kosztuje 37 mołdawskich lej.
Droga, którą przyszło mi jechać strasznie dziurawa i wyboista.
Po jakiejś godzinie dotarliśmy do granicy z Nadniestrzem.
Tam, obcy, tak jak ja muszą wyjść z autobusu, podejść do budki strażnika.
Dałem mu paszport, nie wiem czy tu honorowaliby dowód osobisty, więc tego wam nie powiem.
Pogranicznik wypisywał kartkę. Poinformował też że przy takim przejeździe można być w Nadniestrzu nie więcej niż 12 godzin.
Strażnik chyba z 10 minut wpisywał po rosyjsku moje nazwisko :) Cały autobus czekał na mnie.
Udało się. I byłem w państwie, którego nie ma.
Na granicy witają nas: czołg i jakiś transporter opancerzony. W obydwu zatknięta rosyjska flaga.


20170331_170920.jpg



Dodam, że przed wyjazdem korespondowałem z szefową marketingu fabryki Kvint.
Miałem zabukowane zwiedzanie fabryki na godzinę 15. Na szczęście bez problemu byłem w fabryce o godzinie 14.

20170331_142744.jpg



Co ważne. Na tej samej ulicy co fabryka, tylko za skrzyżowaniem jest kantor. Trzeba iść do niego i kupić ruble nadniestrzańskie.
Ja najpierw poszedłem do fabryki. Stamtąd wysłano mnie do sklepu. Tam nikt nie wiedział, że mam zwiedzać fabrykę (był piątek i godzina 15). Na szczęście szefowa marketingu czekała na mnie :)
Musiałem pójść do kantoru. Kupić 40 rubli (jakieś 3 euro). Wrócić do sklepu. Zapłacić te 40 rubli.
Pójść do fabryki i poczekać na panią z marketingu, która miała oprowadzić mnie po fabryce.
Miała być znowu prywatna wycieczka, ale jak na złość przyplątali się w ostatniej chwili Niemcy :)

No nic.. prawie punktualnie o 15 weszliśmy na zakład.

20170331_151615.jpg



Na początek zwiedzanie muzeum.

20170331_150429 (Kopiowanie).jpg



Spora kolekcja medali.

20170331_150433.jpg



Dyplomów.
Etykiet.
No i butelek.

20170331_150540 (Kopiowanie).jpg



20170331_150623.jpg



Co ciekawe. Mają poświęcenie samego Jana Pawła II

20170331_150957 (Kopiowanie).jpg



Następnie poszliśmy do fabryki.
Przechodzimy cały proces technologiczny. Co ważne - jeżeli macie kaprys to możecie zlecić w tej fabryce wyprodukowanie jakiejś partii wina, koniaku czy wódki tylko dla siebie - cen nie znam :)

20170331_152433.jpg



20170331_153021.jpg



20170331_153202 (Kopiowanie).jpg



Oczywiście na końcu możemy pójść do sklepu i zrobić zakupy - ja nie kupowałem tutaj, dopiero na lotnisku zrobiłem zapasy.
Najbardziej podobało mi się to, że do skądinąd ekskluzywnego sklepu przychodziło dosyć szemrane towarzystwo z plastikowymi butelkami po coli by kupić na litry 38% destylat. Za 1,5 litra takiego trunku gość zapłacił 2 euro. Żyć nie umierać :)

Fabryka zrobiła na mnie duże wrażenie. Wszystko dosyć profesjonalne i widać, że ludzie się na tym znają i to lubią.
Pani szefowa marketingu szczególnie zachęcała do wizyty w fabryce w okolicach września.
Wtedy podobno robione są takie mega pikniki z wyjazdem do jakiejś winnicy. Można brać udział w zbieraniu winogron. Pokazywane są jakieś metody zbioru, itd. Oczywiście degustacja na miejscu.
Jakby ktoś chciał to strona fabryki http://www.kvint.md/en/start/
mail do marketingu pma@kvint.md

Po wyjściu z fabryki postanowiłem pokręcić się po Tyraspolu. W zasadzie bez celu.
20170331_154519.jpg



Niestety nie wiem czemu ale nie dotarłem do Lenina...
Oczywiście tutaj klimat był już bardziej swojski.
Ruskie disco rozbrzmiewało z okien. Na światłach ktoś komuś zajechał i już było mordobicie...
20170331_155031.jpg



Pełno pijaczków się kręciło, kilku już chciało fajki sępić...
Czuć było, że tutaj już jest inny klimat...

20170331_155039.jpg



A i sporo rosyjskich flag razem z flagami nadniestrzańskimi...
Nie pstrykałem zbyt dużo zdjęć...
Pokręciłem się trochę i chciałem iść na dworzec na busa do Kiszyniowa.
Nie mądry ja obrałem kierunek dworzec autobusowy... ale oczywiście busy odjeżdżały z dworca... pociągów :D
Mówiłem że swojski klimat.
Trochę opłotkami, przez tereny kolejowe, wśród drobnych pijaczków sączących jakieś ciecze w krzakach udało mi się dotrzeć do dworca kolejowego.
Tam czekała już marszrutka.
Tutaj kupuje się bilet w kasie.
Koszt 65 lej mołdawskich (więc prawie dwa razy drożej) lub 40 rubli.
Droga do granicy minęła bardzo szybko.

20170331_165921 (Kopiowanie).jpg



20170331_170044.jpg



W drodze powrotnej pogranicznik nadniestrzański zabrał karteczkę. Popatrzył na wszystkich i kazal jechać.

20170331_170954.jpg



Po około 1,5 h byłem na dworcu w Kiszyniowie.

Czy warto jechać do Tyrspola?
Choćby na chwilę - warto. Zobaczymy tutaj zupełnie inny świat. To nie jest europejska stolica.
Gdyby nie światowy Kvint to śmiało można powiedzieć że jest tu dziadostwo. Ale takie pozytywne. Mające nutkę takiej dekadencji...
Nie wiem czy ludzie tam mieszkający są zadowoleni z takiego świata... ciężko oceniać. Na pierwszy rzut wydaje się że tam czas płynie wolno. Bardzo wolno. Tyrapsol to powrót do przeszłości, jakby na to nie patrzeć. Choćby dlatego warto tu przyjechać i poczuć choćby przez chwilę tę specyficzną atmosferę.

Na koniec dnia poszedłem do ciekawej jadłodajni. Polecona została mi przez miejscowych
To coś w rodzaju baru mlecznego albo stołówki. Znajduje się na ulicy Puszkina w Kiszyniowie. Blisko Łuku Triumfalnego.
Nazywa się Galbenus.

Tutaj za 20 złotych najemy się naprawdę na maksa oraz wypijemy 2 piwa.., więc warto...

20170401_142703 (Kopiowanie).jpg



cdnKolejny dzień - plan Orcheiul Vechi.

Wyjechałem marszrutką o godzinie 8.35
Obrałem kierunek Trebujeni. Bilet najlepiej kupić w kasie. Oczywiście jest ich kilka i trzeba popytać w której na ten właśnie kierunek.
Koszt to 26.
Tym razem przyszło mi jechać w busiki - ford transit, przeznaczony na około 15-18 osób.
Jechało w nim około 35 osób. Oczywiście była to sobota, więc generalnie mołdawianie byli na targu i każdy wiózł masę różnych przedmiotów.
Ścisk niemiłosierny. le to nawet dobrze bo przy hamowaniu nie trzeba było się niczego trzymać. Dodatkowo jedna młoda Dunka zemdlała w czasie jazdy. I też dzięki ściskowi nie wywaliła się. Po krótkiej reanimacji udało się dziewczynę doprowadzić do porządku.
Po około 1 godzinie 20 minutach dojechałem do Butuceni, który jest u stóp pewnego monastyru.

20170401_094618.jpg



Na początek postanowiłem coś przekąsić w pięknych okolicznościach przyrody.

20170401_095227.jpg




Dodaj Komentarz

Komentarze (11)

krystoferson112 17 maja 2017 17:05 Odpowiedz
Kobiety piękne, piwo mołdawskie średnie, wino doskonałe, kuchnia średnia... czy jest to zadbana i Europejska stolica.? hmmm, i zachęcał bym jednak do odwiedzania Mołdawii z paszportem, można wówczas wjechać do Naddniestrza, a to istotna i ciekawa część tego kraju. Faktycznie, kraj warty odwiedzenia i to jak najszybciej póki jest sobą, a nie kolejnym europejskim kołchozem.
stasiek-t 17 maja 2017 18:29 Odpowiedz
Relacja konkretna :) , a w jakim języku się dogadywałeś, jakim mówiła pani "winna" przewodniczka itd.?
cccc 17 maja 2017 18:32 Odpowiedz
W Moldawi mozna porozumiec sie bez problemu po rosyjsku. ;)
krystoferson112 17 maja 2017 18:50 Odpowiedz
Stasiek_T napisał:Relacja konkretna :) , a w jakim języku się dogadywałeś, jakim mówiła pani "winna" przewodniczka itd.?jest wideo i tam ta pani winna opowiada w języku zwanym angielskim....
rafgrzeg 17 maja 2017 19:17 Odpowiedz
Stasiek_T napisał:Relacja konkretna :) , a w jakim języku się dogadywałeś, jakim mówiła pani "winna" przewodniczka itd.?Wszyscy mówią po rosyjsku niezależnie od wieku.A osoby w wieku 40 i mniej dodatkowo płynnie po angielsku.I w zasadzie osoby młodsze wolą po angielsku rozmawiać. Ja zaczynałem po rosyjsku, ale w sumie oni i tak woleli po angielsku.
macio106 19 maja 2017 18:07 Odpowiedz
Świetna relacja, czekam z niecierpliwością na kolejną część.
lasan82 28 maja 2017 16:01 Odpowiedz
Fajna relacja! Byłem w zeszłym roku w Mołdawii i gorąco polecam!
rafgrzeg 31 maja 2017 09:27 Odpowiedz
Pora na podsumowanie wyjazdu.Jak dojechać: LOT z Warszawy można upolować za niecałe 400 zl. Wizzair z Berlina poniżej 200 zl. Można też jechać samochodem przez Rumunię tudzież przez Ukrainę od strony Odessy. Wjazd 5 euro (jakaś opłata klimatyczna?).Dokumenty: do samej Mołdawii wystarczy dowód osobisty. Jeśli jednak chce się wjechać do Nadniestrza to trzeba mieć paszport.Wjeżdżając samochodem trzeba mieć Zielona kartę. Gdzie spać?: jeśli jedziesz samotnie to polecam Ionika Hostel - za grosze dobra lokalizacja i czysto.Przy większej liczbie osób warto rozważyć hotel - ceny od 100 do 200 zl.Wikt: bardzo tanio. Generalnie wszystko dużo tańsze niż w Polsce. Obiad za 20 zł będzie mega obfity. Piwo jest średnie ale nie są to siki. Cena w knajpie poniżej 3 zł Wino w sklepach za grosze. W knajpach różnie ale za 20 zł można mieć całą butelkę. Wino genialne jakie byśmy nie wzięli oby tylko mołdawskie Jadąc własnym samochodem warto odwiedzić winiarnie Milesti Mici. I później Cricova dla porównania. Jednakowoż mając auto i chcąc jechać do Nadniestrza lepiej auto zostawić w Kiszyniowie i pojechać marszrutka. Nadniestrze trzeba zobaczyć tego nie da się opisać... I ważne tam nie działają nasze karty płatnicze. Trzeba mieć leje euro czy dolary lub ruble.. .Kiszyniow nie rzuca na kolana bo generalnie nie ma tam zabytków klasy zero. Jednak jest to ładne czyste i zadbane miasto... z genialna atmosferą...warto jechać na wiosnę żeby podziwiać piękne parki. W Kiszyniowie nie ma tytułowych syfu, kiły, i mogiły Koniecznie trzeba jechać na prowincje.. tutaj już zobaczymy inny świat. Trochę bajzlu, bałaganu i surowej acz przyjaznej atmosfery...Zatem jeśli zastanawiacie się czy lecieć do Mołdawii to polecam - 5 dni wystarczy. Jeśli pedzicie na Bałkany to rozwazcie czy nie zahaczyc o ten niedoceniany i nieznany u nas kraj.Koniec.
marttynna 31 maja 2017 12:31 Odpowiedz
Fajna relacja. Mołdawia wpisana na listę obowiązkowych krajów do odwiedzenia :)
wojciech-chy-ek 15 września 2021 12:09 Odpowiedz
Wróciłem wczoraj z Mołdawii . Bardzo mile zaskoczony . Normalne Europejskie miasto . Zwiedziłem Winnicę Cricova oraz Purcari - coś pięknego . Nie będę się rozpisywał bo zgadzam się w 100% procentach z poprzednikami . Czułem się bardzo bezpiecznie choć dojście do Hostelu też miałem podobne ale w środku zastałem czysty pokój podwórko ze stołem do tenisa stołowego kuchnię łazienkę itp . wygody . Nawet w kompleksie kuchennym ustawiona była pralka . W większości sklepów można płacić kartą . Uważać należy na przejściach bo sygnalizacja świetlna może wisieć 10 m od niego bo akurat był tam jakiś słup - więc po co stawiać nowy bliżej . Ale ciekawe dlaczego nikt nie napisał o uroczych kafejkach "Bonjour Cafe" w centralnym parku miasta - to już trzeba zobaczyć tego opisać się nie da . Polecam Mołdawię warto .
pawel-p 15 września 2021 12:09 Odpowiedz
Do Kiszyniowa warto poleciec w pierwszy weekend października - na Święto wina- imprezka na całym mieście. I genialne pierogi z wiśniami w Starym Orgiejowie.