0
DanMat 16 czerwca 2017 12:38
Image
Praktycznie odkąd opuściłem Polskę nie przespałem dobrze ani jednej nocy. Zazwyczaj było to parę godzin to tu to tam. Dlatego też ostatnie dwie godziny wspinaczki były dla mnie torturą, a na trasie byłem od 10 godzin. Każdy przebyty krok zdawał się być trudniejszy, a krótkie przerwy robione średnio co 10 minut przynosiły ulgę tylko na chwilę.
Zaczynałem odczuwać podnoszące się ciśnienie w mojej głowie, tak jakby miała zaraz eksplodować. Zakładałem, że może być to spowodowane nie przyzwyczajeniem się do takiej wysokości w tak krótkim czasie. Wszak mój trekking rozpocząłem na wysokości 1070 m n.p.m. w Naya Pul, a lada moment miałem osiągnąć 2855 m n.p.m. w Ghode Pani.
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Przed zapadnięciem zmroku udało mi się osiągnąć cel. Po paru chwilach spędzonych na podziwianiu widoków okolicy wszedłem do pierwszej lepszego Guest House. Jako że były jeszcze wolne miejsca to zająłem pierwsze lepsze łóżko bez wahania. Chwilę później dostrzegłem Australijczyka z którym raz czy dwa minąłem się na szlaku. Również w tej samej sali zauważyłem Szwajcarkę, którą też tego dnia poznałem. Po rozpakowaniu swoich manatków w pokoju i wzięciu chłodnego prysznica wróciłem do sali jadalnej, będącej również halą spotkań, w której znajdował się wielki piec grzewczy po środku. Brakowało tylko światła, na którego włączenie gospodarz czekał do momentu zapadnięcia całkowitego zmroku.
Wszyscy goście prędzej czy później zebrali się wokół pieca i każdy po kolei zaczął opowiadać skąd jest i jakie ma plany co do Nepalu. Zrobiła się naprawdę przyjacielska atmosfera, z umilającym ciepłem buchającym z pieca. Jeden z gości oświadczył, że przyjechał do Nepalu jako wolontariusz by pomóc jednej ze szkół w Podharze. Gdyż do owej szkoły uczestniczyły tylko biedne dzieci z tybetańskich rodzin. Ktoś inny, że jest w trakcie swojej wielkiej przygody podróżniczej po świecie. Jeszcze inny, że to tylko przerwa po studiach nim zacznie pracę. Rozmawiało się praktycznie do momentu kiedy nie przyniesiono każdemu zamówionego posiłku. Wtedy wszyscy usiedli przy stolikach by zjeść jeszcze ciepłe dania. Kiedy każdy napełnił swój brzuch było widać, że nie ma się już siły na dalsze rozmowy. Mi samemu oczy się już same zamykały, a kolejnego dnia musiałem wstać dwie godziny przed wschodem słońca by zobaczyć to po co tu przyjechałem...

Dzień 4 08.03.17 II dzień trekkingu Tada Pani
Wstałem przed 5 rano. Za oknem było bardzo ciemno, ale był to idealny moment by wyruszyć na Poon Hill.
Poon Hill jest punktem widokowym na wysokości 3210 metrach. Z jego wierzchołka niesie się niesamowity widok na ośmiotysięcznik Annapurna oraz sąsiednie szczyty. Dodatkowo jest to miejsce z którego najlepiej ogląda się wschód słońca.
O tej porze na dworze było zimno, jednak wspinaczka na sam szczyt jest bardzo rozgrzewająca. Lecz kiedy człowiek przestanie pracować to odczuje cały ten chłód poranka. By dostać się do punktu widokowego trzeba wspiąć po bardzo stromych schodach oraz uiścić opłatę zaledwie 50 NPR.
Wejście na Poon Hill z Ghode Pani zajęło około 45 minut. W tym czasie nie raz zatrzymując się by spojrzeć na kontury gór zza których miało wyjrzeć słońce.
Image
Image
Gdy wszedłem na szczyt, do wschodu słońca pozostać zaledwie kwadrans, postanowiłem wykorzystać ten czas aby zakupić sobie gorącą czekoladę.
Image
Na szczycie znajdowały już się małe grupy turystów również chcące zobaczyć wschód słońca z Poon Hill, zaczęli oni zajmować miejsca na wieży widokowej, murku i na ławeczkach.
Image
Ja sam usadowiłem się w wygodnym miejscu z kubkiem gorącego kakao i rozkoszowałem się widokami.
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Przed zejściem z Poon Hill spotkałem Valerie i Shane - Szwajcarkę i Australijczyka z którymi się bliżej zżyłem w hostelu. Na pamiątkę naszej znajomości zrobiliśmy sobie razem pamiątkowe zdjęcie po czym ruszyliśmy razem do wioski.
Image
Image
Image
Image
Image
Image
W naszej noclegowni czekało na nas już śniadanie, które zamawiało się jeszcze poprzedniego wieczoru. W trójkę wspólnie zjedliśmy razem nasz posiłek. Porozmawialiśmy jeszcze przez chwilę po czym każdy z nas ruszył dalej w drogę.

Moja trasa wiodła mnie tym razem w stronę Annapurna Base Camp (ABC) znajdujący się na wysokości 4130 m n.p.m. i miałem szczerą nadzieję, że ten cel osiągnę. Jednak od celu dzieliły mnie w najlepszym wypadku dwa lub trzy dni drogi. Wiedziałem natomiast, że trzeba zejść na wysokość ok. 2000 metrów. Co oznaczało, że będzie znów dużo wspinaczki.
Image
Image
Image
Na trasie zacząłem spotykać mnóstwo turystów z różnych krajów. Wszyscy byli zawsze bardzo mili. Jednak najbardziej mnie niepokoił sporadyczny widok turysty idący z małym plecakiem, a zaraz za nim maszerował nepalski tragarz z resztą jego ciężkiego dobytku. Nepalczycy traktowali to jako swoje główne źródło dochodu.
Image
Mijałem kolejne wioski, a w większości z nich pod Guest Housami stały stragany z kolorową ręcznie robioną biżuterią i odzieżą. Każdy z budynków na drodze serwował dodatkowo posiłek czy napoje, zarówno ciepłe jak i te zimne.
Image
Image
Image
Image
Image
W połowie dnia nagle niespodziewanie pogorszyła się pogoda, nastąpiło gwałtowne zachmurzenie i spadła temperatura powietrza. 5 minut później zaczął padać ulewny deszcze, który po pewnym czasie przemienił się w śnieg. Na moje szczęście w okolicy znajdowała się wioska, więc szybko schowałem się w sali obiadowej jednego z hotelików. W środku zebrali się wszyscy amatorzy himalajskiego trekkingu zapędzeni przez pogodę by odnaleźć odrobinę ciepła i się skryć przed deszczem.
Image
Image
Miałem czas by chwilę pogadać i dowiedzieć o prognozach pogodowych z pewnych źródeł. Jako, że w Himalajach warunki atmosferyczne potrafią być złośliwe i trudne do przewidzenia to zawsze trzeba być przygotowanym na wszystkie możliwe scenariusze. W Himalajach również jest wszechobecny brak zasięgu w telefonach komórkowych, więc każda zebrana informacja była dla mnie na wagę złota.
Niestety prognozy wskazywały, że pogoda w ciągu paru następnych dni miała się pogorszyć i mogłoby się skończyć na tym, że utknąłbym w wyższych partiach gór na dłużej. To zaczęło mi komplikować moje plany, bo chciałem się dostać do podnóża samej góry Annapurna.
W ciepłej sali spędziłem dobrą godzinę, podczas której odpocząłem i się ogrzałem. W pewnym momencie na chwilę deszcz ze śniegiem ustał. Ruszyłem więc w drogę. Niestety po 10 minutach wędrówki pogoda się pogorszyła. Po przebyciu kilkunastu metrów postanowiłem wrócić gdyż znów byłem cały mokry.
Image
Image
Sala którą opuściłem wcześniej była już pełna. Zaszedłem więc do pierwszego lepszego Guest House by jednak się gdzieś zakwaterować, okazało się, że wszystkie pokoje były już zajęte. Zaprowadzono mnie za to do sąsiedniego budynku, ale odstraszyła mnie cena noclegu. Nepalczyk widząc że się zacząłem zbierać automatycznie zbił cenę o połowę. Chwile później pojawiła się Amerykanka w towarzystwie swego przewodnika. Zgodziła się na pokój bez żadnej próby targowania.
Resztę wieczoru spędziłem na oglądaniu trzech kotów ganiających za sobą w jadalni mojego hoteliku. Przysłuchiwałem się rozmowom zebranych oraz zastanawianiu się nad kolejnymi dniami. Rozważałem czy warto ryzykować podejście na wysokość ponad 4000 metrów w tak nieprzewidywalną pogodę. Kiedy to za oknem cała okolica była usypana śniegiem...
Image

Ciąg dalszy nastąpi...Nepalskie Himalaje dały mi się poznać do tej pory jako bardzo piękne i kapryśne góry. Miałem już za sobą oglądanie niesamowitego masywu górskiego Annapurna z Poon Hill oraz niespodziewane załamanie pogody. Czekało mnie jeszcze mnóstwo atrakcji po drodze nim miałem z powrotem wrócić do cywilizacji.

Dzień 5 09.03.17 III dzień trekkingu Landruk
Nad ranem cała okolica Ghodepani była pokryta śniegiem. Sceneria gór zmieniła się nie do poznania w ciągu ostatnich 12 godzin. Zdecydowałem, że nie będę ryzykował marszu podczas niepewnej pogody w Himalajach i skrócę swój trekking. Postanowiłem, że ominę jeden punkt mojej trasy i od razu ruszę w stronę gorących źródeł w Jhinudandu.

Image
Image

Ścieżka która miała mnie zaprowadzić do Ghandruk była w większości zasypana śniegiem. Kamienne schody były bardzo śliskie, a niebo przysłaniały chmury.

Image
Image
Image
Image

Po pewnym czasie gdy słońce sięgnęło zenitu zrobiło się bardzo gorąco. Z nieba zniknęły wszystkie chmury, a po śniegu nie pozostało żadnego śladu.
Z czasem krajobraz zaczął się zmieniać. Na drodze pojawiały się przydrożne kapliczki, mijałem kolejne górskie wioski i obserwowałem ludzi pracujących na polach.

Image
Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

tymeq1 24 czerwca 2017 15:04 Odpowiedz
Też mnie zaczepił uczeń tej szkoły. 15 minut musiałem mu tłumaczyć (oraz jego nauczycielowi), że nie jestem zainteresowany kupnem mandali. Następnie na chwilę wpadłem do niego na herbatę, poprosił mnie abym kupił jakiś ryż i mleko dla dziecka - powiedziałem, że nie ma sprawy. Poszliśmy więc do sklepu, a on...Załadował na ladę zakupy za ponad 150$! Najpierw się uśmiechnąłem, a następnie powiedziałem, że chyba zaszło jakieś nieporozumienie. Dałem mu 10$ i odwróciłem się na pięcie. Dziwnym sposobem nagle przestał się uśmiechać i mówić jaką jestem wspaniałą osobą. Chyba się zdenerwował, że zmarnował te 3-4 godziny
danmat 26 czerwca 2017 15:15 Odpowiedz
@tymeq1 Szczerze Ci powiem, że trafiłem dwukrotnie na uczniów różnych szkół. I z jednymi i drugimi posiedziałem parę godzin. Za pierwszym razem jak byłem w Katmandu to poznałem właśnie ucznia wyżej opisanej nepalskiej szkoły. Chłopak nie był natarczywy, utrzymuję z nim kontakt do dzisiaj. W drodze powrotnej jak odwiedzałem Katmandu po raz kolejny, trafiłem na innego ucznia innej szkoły. Ten był już bardzo namolny i jak opuszczałem go z niczym był mniej przyjazny. :)A o sytuacjach z mlekiem dla dziecka słyszałem ale nie spotkała mnie. W takim przypadku zawsze trzeba się pytać sprzedawcy przed kupnem ile co kosztuje bo nawet głupie mleko okaże się majątkiem. :)
wojtas-88 28 lipca 2017 18:03 Odpowiedz
Ekstra relacja! Byłem prawie dokładnie w tym samym momencie w Nepalu co ty ;-) Od 1 do 21 marca. byliśmy na Everest base camp trek, ale oczywiście dorwało nas to samo pogorszenie pogody... Prognozy były na tyle złe, że zdecydowaliśmy się zrobić odwrót z Dingboche do Namche, w którym potem padał śnieg przez 2 dni. Poza tym wszechobecne zimno też dało się we znaki, czapki zimowej nie zdjąlem przez 4 dni. Miejscowi mówili że ten marzec jest najzimniejszy jaki kojarzą. Ale wspomnienia i wyprawa przecudowne. Święto Hali spędziliśmy w Kathmandu, coś niesamowitego, tysiące ludzi szło przez całe miasto aby spotkać się i świętować na Durbar Sqare. A w Bhaktapur byliśmy tego samego dnia heh ;-) pozdrawiam
gecko 28 lipca 2017 20:44 Odpowiedz
Piękne fotografie! Pamiętam, że Nepal był moim jednym z pierwszych podróżniczych marzeń :) (do dziś zresztą niespełnionym..)
danmat 31 lipca 2017 13:26 Odpowiedz
@gecko Dzięki! Za rok musisz się tam wybrać! Przygoda życia! :)@Wojtas_88 Dzięki również. Coś czuję że gdzieś na pewno minęliśmy w Nepalu. A pogoda w górach była dość nieprzyjemna ale i tak była to bardzo fajnie wyprawa :) Masz gdzieś swoją relacje? Bo chętnie bym poczytał i obejrzał zdjęcia z tego samego okresu innym okiem :)
wojtas-88 3 sierpnia 2017 09:49 Odpowiedz
Quote:-- 31 Lip 2017 14:26 -- @Wojtas_88 Dzięki również. Coś czuję że gdzieś na pewno minęliśmy w Nepalu. A pogoda w górach była dość nieprzyjemna ale i tak była to bardzo fajnie wyprawa :) Masz gdzieś swoją relacje? Bo chętnie bym poczytał i obejrzał zdjęcia z tego samego okresu innym okiem :) Niestety nie zrobiłem relacji. Ciągle brak czasu, ale może i mnie zainspirujesz i postaram się kiedyś coś napisać :) Przed wyjazdem bałem się, że będzie potem takie uczucie, że po zobaczeniu Himalajów już żadne góry nie będą mnie kręciły, ale na szczęście tak nie jest. Himalaje są niesamowite, trzeba je zobaczyć na własne oczy. To uczucie kiedy musisz wysoko zadrzeć głowę, widzisz góry, nad górami chmury a potem jeszcze nad tymi chmurami wystają ośnieżone szczyty - bajka. Chyba też trochę uzależniają, bo już na 2018 planuje znowu lecieć do Nepalu z żoną :DUcieczka z Dingboche przez załamaniem pogody A tak wygląda ucieczka z Namche Bazaar następnego dnia ;) Pozdrawiam i masz mój głos na relację miesiąca ;)