+3
igore 17 czerwca 2017 16:53
DSC07091.jpg



DSC07092.jpg



Zbliża się zmrok (słońce zachodzi tuż po 17-ej), więc powoli ruszamy w stronę naszej kwatery, mając zamiar odwiedzić po drodze pozostałe wodospady i God’s Window. Tym samym zwiedzanie Panorama Route i okolic moglibyśmy uznać za zamknięte i następnego dnia jechać do Parku Krugera. Niestety łapiemy gumę. Dzwonimy do Hertza, mówią żeby pojechać na lotnisko w Nelspruit i wymienić samochód na nowy. Mamy półtorej godziny do zamknięcia – może zdążymy. Jeśli nie, nasz wyjazd do parku opóźni się o jeden dzień. Nawigacja prowadzi nas praktycznie nieuczęszczaną drogą. Jest ciemno jak diabli a my jedziemy na dojazdówce. Jeśli przebijemy kolejną oponę zostaniemy tu na dobre. Na drodze nie widać żywej duszy, nie mijają nas też żadne samochody. Tylko księżyc od czasu do czasu przebija przez gęsty las. Od razu przypomniały mi się horrory klasy B, w których amerykańska młodzież doświadcza na prowincji problemów z samochodem i ma – delikatnie mówiąc – pewne zatargi z lokalną ludnościa. Do przejechania mieliśmy jakieś 30 kilometrów. Jeden zły skręt spowodował, że na lotnisko nie zdążyliśmy. Trudno. Jedziemy do naszego lokum. Na dwie noce zarezerwowaliśmy Hamilton Parks Country Lodge. Miejsce znajduje się na odludziu i nie jest łatwo do niego trafić. Dodatkową atrakcją jest wyboista i stroma droga, która prowadzi do ośrodka. Na miejscu mamy do dyspozycji całą chatkę, kominek. To, plus dobre jedzenie i wino jest wszystkim czego nam trzeba. Ludzie są tu bardzo mili. Na wiadomość, że K. jest wegetarianką słyszymy odpowiedź: doskonale cię rozumiemy, w Europie nie ma dobrego mięsa.



IMG_20170607_082411.jpg

Coż, blokada była i została zdjęta dość szybko. Zablokowali 18000 ZAR, więc sporo. Kruger i Kapsztad też będą w relacji. ;)Po drogach Mpumalangi cz.2

Zamiast jechać do Parku Krugera, z samego rana pojechaliśmy na lotnisko w Nelspruit, by wymienić samochód na nowy. Tuż obok lotniska takie oto obrazy.


IMG_20170607_122005_HDR.jpg



Nowy samochód okazał się starszy, ale dość szybko załatwiamy sprawę i jedziemy. Tak nam się przynajmniej wydaje. Po 20 minutach dzwoni do nas nieznany południowoafrykański nr. Odbieram. Problem z kartą kredytową i musimy wracać. Żałuję, że odebrałem i że nie pojechaliśmy dalej. Na lotnisku tracimy kolejną godzinę, głównie na rozmowę z kompletnie bezużyteczną konsultantką banku. Nic nie załatwiamy. Probują z kartą jeszcze raz i jakimś cudem się udaje. Jest już 13-ta, a na zabawy z wypożyczalną straciliśmy w sumie dwie godziny. Cóż, wk....ni na maxa jedziemy dalej.

Naszym pierwszym przystankiem jest Graskop. Małe, sympatyczne miasteczko, a właściwie kilka ulic na krzyż. Równie dobrze mogłoby się znajdować na Dzikim Zachodzie. Spacerujemy po okolicy, robimy zdjęcia, małe zakupy przed wyjazdem do parku i jemy naleśniki. Po raz trzeci spotykamy tę samą niemiecką parę.


DSC07129.jpg



DSC07131.jpg



DSC07133.jpg



DSC07134.jpg



DSC07136.jpg



DSC07137.jpg



DSC07141.jpg



Jedziemy w stronę God’s Window. Widoczność nadal jest dosyć słaba i zdjęcia nie oddają piękna okolicy. Sama atrakcja troche rozczarowuje – widoki poprzedniego dnia podobały nam się bardziej. Po 16-ej udało nam się nie zapłacić za wstęp.
Cały czas znajdujemy się w okolicy Kanionu rzeki Blyde, jednego z największych na świecie i prawdopodobnie największego z „zielonych kanionów”.


DSC07160.jpg



IMG_20170606_142408.jpg



P1050520.jpg



P1050474.jpg



Robi się ciemno, więc szybko jedziemy zobaczyć jeszcze dwa wodospady: Lisbon i Berlin. Do tej pory nie możemy zdecydować, który się nam bardziej podobał. Zachodzące słońce i to że jesteśmy sami potęguje wrażenie. Nie są to jakieś spektakularne wodospady, ale warto je zobaczyć.
W kompletnej ciemności wracamy do hotelu, uważając by nie potrącić ludzi i zwierząt i nie wjechać w jedną z licznych dziur. Na miejscu czekają już na nas smakołyki szefa kuchni i lokalne wino. Niemcy, którzy mieszkają w tym samym miejscu, dojechali jedynie do wodospadu Mac Mac, gdyż – jak stwierdzili – reszta była zamknieta. Czy można zamknąć wodospady...?

Mpumalanga okazała się bardzo interesującym miejscem i żałujemy, że nie mogliśmy zostać tam dłużej. Kanion, góry, wodospady. Mam nadzieję, że kiedyś uda się nam wrócić i że widoczność będzie wtedy lepsza.

Jutro jedziemy do Parku Krugera.


DSC07162.jpg



DSC07179.jpg



DSC07180.jpg



DSC07195.jpg



DSC07207.jpg



DSC07211.jpg



P1050548.jpg



P1050563.jpg

@gosiagosia Targów tym razem nie będzie. Ale będą żyrafy. ;)Z kamerą wśród zwierząt, albo safari dla ubogich.

Park Krugera to pewnie najłatwiej dostępne tego typu miejsce w Afryce. By wjechać na jego teren nie trzeba mieć grubego portfela, pozwoleń, przewodników. Wystarczy wypożyczony samochód i kupno biletu wstępu (304 ZAR/os.). Nocleg lepiej zarezerwować już wcześniej, choć w naszym przypadku, jeszcze kilka dni przed wjazdem było sporo dostępnych miejsc. W najbardziej interesującym mnie Lower Sabie niestety wszystkie były zajęte. Miejsca noclegowe są dostosowane do kieszeni każdego turysty: od namiotu po nieźle wyposażone domy. My wybraliśmy opcję pośrednią – dwuosobowy domek z łazienką, lodówką i dostępem do wspólnej kuchni w Skukuzie.
Nie różniliśmy się od innych turystów i naszym celem było zobaczenia wielkiej piątki : słonia, nosorożca, bawoła, lwa i lamparta. K. była zdziwiona, że do zestawu nie została zaliczona jej ulubiona żyrafa. Otóż przedstawiciele wielkiej piątki Afryki , to zwierzęta teoretycznie najniebezpieczniejsze i takie, które najtrudniej było upolować. Teoretycznie, ponieważ największym zagrożeniem są podobno hipopotamy.
Wjeżdżamy przez Phabeni Gate , formalności są krótkie. Pokazujemy rezerwacje, odpowiadamy na kilka pytań (czy posiadają państwo broń?) i ruszamy. Tuż za bramą przed naszym samochodem przechodzi bawół. Byliśmy tak zaskoczeni, że ja upuściłem aparat a K. zatrąbiła z wrażenia na biedaka. Uciekł czym prędzej. Jedziemy przez Pretoriuskop w stronę Lower Sabie, wypatrując przez okna zwierzyny. Dozwolona prędkość to 50km/h na drogach asfaltowych i 40km/h na gruntowych. I tak nikt nie jedzie szybciej. Czy istnieje jakiś sposób, by zobaczyć wszystkie pożądane zwierzęta. Nie wiem, nam się nie udało. Byliśmy za krótko i na pewno nie mieliśmy szczęścia.
Najwięcej jest rzecz jasna impali, spotykaliśmy je najczęściej w stadach. Drapieżniki nie mają źle – jedzenia jest sporo.


DSC07218.jpg



DSC07246.jpg



DSC07249.jpg



DSC07256.jpg



DSC07338.jpg



P1050685.jpg



P1050719.jpg



Po pierwszej godzinie byliśmy trochę rozczarowani: impale, kudu, zebry. Skręciliśmy na chybił-trafił w jedną z bocznych dróg i na poboczu dojrzeliśmy parę nosorożców. Były niesamowicie blisko nas. Wstały i zaczęły iść w stronę samochodu. Popatrzyły na mnie z byka i poszły dalej.
Następnie widzieliśmy grupy przesympatycznych żyraf, sporo słoni, kolajne impale... Niestety żadnych drapieżników.


DSC07220.jpg



DSC07237.jpg



DSC07240.jpg



DSC07242.jpg



DSC07243.jpg



DSC07253.jpg



DSC07267.jpg



DSC07277.jpg



DSC07282.jpg



DSC07293.jpg



DSC07264.jpg


P1050650.jpg




Tuż przed zmrokiem docieramy do Skukuzy. Zastanawiamy się nad wykupieniem wycieczki po zmroku i porannym spacerem. Druga opcja nie była już dostępna, wybraliśmy więc pierwszą.
Wyruszamy o 20-ej. Jest dość chłodno. Wycieczka trwa dwie godziny, ale i tak nie udaje nam się wypatrzyć kotów. Widzimy słonie, żyrafy, nosorożce, hienę. Raczej nie polecimy naszej nocnej wycieczki.
Następnego rana jedziemy w stronę Malelane Gate. Mamy do przejechania ok. 60 km i wypatrujemy głównie lwów. Okolica robi się coraz bardziej malownicza. Zbliżamy się do granicy górzystego Suazi. Jest afryczo...


DSC07331.jpg



DSC07332.jpg



DSC07334.jpg



DSC07335.jpg



P1050595.jpg







Drapieżników nigdzie nie widać. W gęstych zaroślach dostrzegamy kilkanaście żyraf. Czekamy, może pójdą w naszą stronę. Przeszły tuż przed samochodem. Następnie przez jakiś czas śledzimy samotnego słonia, który nie bardzo się kwapi, by zejść nam z drogi. Tuż przed brama spotykamy jeszcze pokaźne stado bawołów i ...pora żegnać się z parkiem.



DSC07260.jpg



P1050699.jpg



P1050704.jpg




Dodaj Komentarz

Komentarze (23)

gadekk 17 czerwca 2017 18:15 Odpowiedz
@igore nie próżnujesz :D czekam na Kapsztad.
igore 17 czerwca 2017 19:20 Odpowiedz
Zawsze szybko pisałem. Wolniej wybieram zdjęcia. ;) Do Kapsztadu jeszcze sporo drogi. ;)
lucifersam1982 20 czerwca 2017 16:15 Odpowiedz
fajnie sie czyta.mam w planach podobna trase w polowie pazdziernika. JNB - Kruger - CPT A jak z blokada za wypozyczynie samochodu w Hertz?
igore 20 czerwca 2017 23:37 Odpowiedz
Coż, blokada była i została zdjęta dość szybko. Zablokowali 18000 ZAR, więc sporo. Kruger i Kapsztad też będą w relacji. ;)
correos 22 czerwca 2017 11:56 Odpowiedz
prenumeruje :)
correos 22 czerwca 2017 11:56 Odpowiedz
prenumeruje :)
prastarzec 22 czerwca 2017 21:54 Odpowiedz
oo podobna trasa jaką zrobiliśmy w 2015. zapraszam na www.przedsiebie.geoblog.pl RPA jest super!
gosiagosia 22 czerwca 2017 23:14 Odpowiedz
Targ, @igore. Jesteście już tam 3 dni a jeszcze nie zaliczyliście kraju... ;)
igore 23 czerwca 2017 09:21 Odpowiedz
@gosiagosia Targów tym razem nie będzie. Ale będą żyrafy. ;)
olajaw 23 czerwca 2017 10:06 Odpowiedz
@igore lubię Twoje relacje za odpowiednie proporcje - tekstu dokładnie tyle, że nie zanudzi, a zdjęć idealnie tyle, żeby zachęciły :)ps. wodospady są mega!
cccc 23 czerwca 2017 11:33 Odpowiedz
Swietna Relacja, super zdjecia i czekam na ciag dalszy. :D Zwiedzilem ladnych pare lat temu, ale z checia sie czyta, powracaja wspomnienia niektorych magicznych miejsc...Pozdr.
cccc 24 czerwca 2017 17:26 Odpowiedz
igore napisał:Z kamerą wśród zwierząt, albo safari dla ubogich.Czy istnieje jakiś sposób, by zobaczyć wszystkie pożądane zwierzęta. Nie wiem, nam się nie udało. Byliśmy za krótko i na pewno nie mieliśmy szczęścia. Czy nam się podobało?Tak. Nie zobaczyliśmy lwa i lamparta, a hipopotamy wyłącznie z daleka. To jeden z wielu powodów, dla których chcemy powownie odwiedzić Afrykę. Jedziemy w stronę granicy z Suazi...Wiadomo, ze trzeba miec troche szczescia, ale lwy najczesciej mozna spotkac wczesnie rano, albo o zmroku.Ja bylem w Kruger ladnych pare lat temu i widzialem 13 lwow, 2 gepardy, 1 hiene, poza tym hipo, nosorozce etc. ale nie udalo mi sie zobaczyc zadnego leoparda.Za to teraz w Tanzanii udalo mi sie zobaczyc mase lwow, hipo, krokodyli, a przede wszystkim slynne "Big Five".Najbardziej podobaly mi sie leopardy i o dziwo lwy siedzace na drzewach, podobnie jak leopardy. :D Niesamowitym zaskoczeniem bylo zobaczyc malpy plywajace w wodzie, a najbardziej zaskakujacym momentem byl waz, ktory spadl z drzewa przy sniadaniu. :DPozdr.
asiala 26 czerwca 2017 19:38 Odpowiedz
Afryczość - rewelacja? Super zdjęcia i czekam na dalsze części.
washington 30 czerwca 2017 22:42 Odpowiedz
Super się czyta, czekam niecierpliwie na resztę!
ewaolivka 1 lipca 2017 15:34 Odpowiedz
Jakie super zdjęcia! Szczególnie lubię panoramy-takie nośniki marzeń... Już jedno mam na monitorze laptopa. I relacja też super! Jak zwykle @igore trzyma poziom :)
malawita 1 lipca 2017 15:44 Odpowiedz
Fajna rzeczowa relacja!Chcialabym zapytac, jakie sa teraz ceny piwa i wina w restauracjach?
igore 1 lipca 2017 16:21 Odpowiedz
@malawita Ceny piwa kraftowego w barze to ok. 40ZAR (+- 12PLN, czyli podobnie jak w Polsce). Wina najczęściej od 100ZAR (+- 30PLN) za butelkę. Wiadomo, wszystko zależy od rodzaju restauracji. My zawsze chodzimy jeść na chybił trafił - bez sugerowania się przewodnikami, stronami internetowymi etc. Poza problemami z samochodem i pogodą naszym najczęstszym dylematem był wybór koloru wina do obiadu. ;) W głębi lądu ja najczęściej wybierałem wołowinę, na wybrzeżu - rzecz jasna owoce morza. Ceny w knajpach podobne jak w Polsce, ale jakość potraw zdecydowanie lepsza.
malawita 1 lipca 2017 18:18 Odpowiedz
Dzieki i czekam na ciag dalszy. :)
lucifersam1982 4 lipca 2017 21:25 Odpowiedz
Swietna relacja. Mozesz podac kosztorys, jesli to nie problem? Tak ogolnie jedzenie, picie, samochod..
cccc 4 lipca 2017 22:35 Odpowiedz
Tez podlacze sie do pytania, tak z ciekawosci czy zamawialiscie np. slynnego steka w Spur Steak Ranches i jakie sa teraz ceny?Bylem co prawda kilkanascie lat temu i taki stek kosztowal wtedy ok. 6 Euro. A kosztowaliscie cos z dziczyzny jak antylopa, strus czy krokodyl?Pozdr.
cccc 4 lipca 2017 23:25 Odpowiedz
Ja poprobowalem rozne antylopy w Afryce, np. kudu mi nie smakowalo, mialo dziwny, intesywny zapach, ale np. Springbock mi bardzo smakowal.Chcialbym kiedys skosztowac antylope Eland, bo nie mialem okazji.Zyrafe jadlem w Zimbabwe, ale nie polecam, za to polecam strusia i krokodyla.Mysle, ze bedziesz mial okazje skosztowac nastepnym razem w Afryce. :) Dobrej nocki.
jprawicki 18 lipca 2017 14:17 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja. Szkoda, że pogoda nie do końca dopisała bo to dodaje jeszcze uroku. IMHO najlepiej jechać do RPA późną jesienią (listopad) bo nie jest jeszcze za gorąco a na pewno dużo bardziej "afryczo" :)Pozdrawiam
kamo375 18 lipca 2017 15:31 Odpowiedz
@igore jak zawsze w formie :) Super napisane :)