+1
pabien 13 lipca 2017 09:51
Na razie to tylko wstęp, ale muszę go napisać ponieważ inaczej nie zbiorę się do relacji właściwej.
Do żadnej wcześniejszej wycieczki nie przygotowałem się tak jak do tej. Opłaciło się, bo wyszła mi najlepsza podróż ever, plus perspektywa na kolejne, jeszcze lepsze.
Przygotowania obejmowały:
Liczne podróże po Poradziecji. Początkowo miałem plan, aby najpierw zwiedzić wszystkie dawne Republiki, a na sam koniec pojechać do Rosji, jednak doszedłem do wniosku, że zanim dotrę do Tadżykistanu, Uzbekistanu i przede wszystkim Tatarstanu upłynie zbyt dużo czasu, Kirgistan też jakoś nie był mi po drodze dotychczas.
W związku z powyższym uznałem, że wystarczą wszystkie dawne republiki graniczące z Rosją plus Armenia w bonusie.
Ta część przygotowań zakończyła się w maju.
Oprócz tego czytałem. Zaczęło się od książek Daniela Kadlera „Zagubiony kosmonauta” i „Dziwne peryskopy.” Pierwsza moim zdaniem jest znacznie lepsza, o róznych osobliwych praktykach w dziwnych jednostkach terytorialnych tego kraju. Potem to już trudno spamiętać. Ale główne pozycje to Borys Kagalicki „Imperium Peryferii,” Swietłana Aleksijewicz - co popadło ale przede wszystkim „Czasy secondhand,” Pomarancewa „Jądro dziwności” oraz bardzo zła książka „Wowa, Wołodia, Władimir” Teresy Kurczab-Redlich. Książka napisana w tak fantastycznie tendencyjny sposób, że aż trudno było ją przestać czytać. Uwaga: nie jestem żadnym zwolennikiem Putina, a wręcz przeciwnie. Wizyta w Rosji pod tym względem niczego nie zmieniła.
Z powieści jakąś rolę w trakcie wycieczki odegrały „Metro 2033” Głuchowskiego, ale przede wszystkim „Moskwa Pietuszki” Jerofiejewa.
Zgodnie z moją zasadą wśród lektur nie znalazły się żadne przewodniki.
Z książki o Putinie, a jeszcze bardziej z doniesień prasowych powstaje obraz Rosji jako miejsca gdzie dość liczna grupa bogatych żyje w nieprawdopodobnych luksusach, reszta albo z entuzjazmem wyznaje putinizm albo jest gnębiona i tłamszona przez władze wszelakie w tym Policję cieszącą się pełną bezkarnością.
Dodatkowo jest jeszcze jedna grupa całkowicie pozbawiona jakichkolwiek praw – gastarbajterzy z republik azjatyckich i Czeczeńcy. W Moskwie żyją oni w piwnicach wspaniałych kamienic w strasznych warunkach. Opuszczają je tylko pędząc chyłkiem do pracy, ponieważ policjanci plus patriotycznie nastawione grupy młodzieży tylko czekają aby im zrobić krzywdę. A historie z kibicami rosyjskimi w czasie mistrzostw we Francji pokazują jak oni ta młodzież potrafi być brutalna. A dodatkowo są jeszcze bandyci Kadyrowa, którzy uzbrojeni poruszają się po Moskwie i strzelają gdzie popadnie, świadomi całkowitej bezkarności (taki deal Kadyrow – Putin)
Do takiego miejsca bym nie pojechał – bo ja strachliwy jestem. Wiedziałem, że sytuacja gastarbajterów jest nie do pozazdroszczenia i jednak spodziewałem się spotkać z jakąś nieprzyjemną sytuacją ze strony władz, w szczególności Policji, choćby z jakimś legitymowaniem i wypytywaniem.
Na początku pierwszego dnia pobytu podszedł do mnie człowiek o trochę ciemniejszej karnacji i trochę skośnych oczach prosząc o papierosa. W trakcie rozmowy powiedział, że jest z Kirgistanu do którego zaprasza, tam ludzie są dobrzy, każdy przybysz może czuć się jak u siebie w domu, policja jest przyjazna – zupełnie nie tak jak w Rosji. Pomyślałem, że jednak czegoś z akapitu powyżej doświadczę lub zobaczę.
Przed wyjazdem do Rosji powstrzymywała mnie również procedura wizowa i fakt, że wizy nie można załatwić online czy choćby i w konsulacie ale bez dodatkowych dokumentów. Kiedy pojawiła się możliwoś wyjazdu zupełnie bez wizy, z okazji Pucharu Konfederacji skwapliwie z niej skorzystałem. Muszę powiedzieć, że cała procedura była świetnie zorganizowana, a wszelkie dokumenty po wypełnieniu formularzy online dostałem pocztą do domu. Koszt 70 USD w tym w bonusie oprócz meczu (który był najmniej interesującym elementem wycieczki, a na dodatek wyszedłem z niego w momencie kiedy zaczęły się jakiekolwiek emocje) skorzystałem z przejazdu komfortowym pociągiem na trasie Moskwa – Kazań. A można było również dostać przejazd Soczi - Petersburg
Tutaj mała uwaga: Puchar Konfederacji był małą imprezą z bardzo ograniczoną liczbą kibiców, zatem jego trwanie nie miało wpływu np. na ceny noclegów. Myślę, że za rok w trakcie mistrzostw świata może być inaczej.
Po zakupie biletu zacząłem się zastanawiać nad planem wycieczki. Pierwsze spostrzeżenie – kurcze jaki ten kraj duży. Piter i Moskwa stanowiły 2 punkty nie do pominięcia, ale co oprócz tego?. Myślałem o Bajkale, Władywostoku, Magadanie czy choćby Chabarowsku. Potem o Nowosybirsku. Planowałem polecieć do Murmańska czy Archangielska, bo przecież dopiero tam będą białe noce, przejechać wzdłuż Wołgi i dojechać na Kaukaz.
Niestety okazało się, że przy tych odległościach albo bym spędził połowę czasu w pociągach, albo wydał fortunę na samoloty. Wynikiem kompromisu stała się mało ekscytująco brzmiaca trasa: Piter – Moskwa – Kazań – Ufa – Jekaterynburg - Perm – Niżny Nowogród – Moskwa. Może mało ekscytująco brzmiąca, ale dokładnie przemyślana. Mniej przemyślany był natomiast układany pod pobyty w Hiltonach plan spędzenia 3 dni w Ufie i 14 godzin w Jekaterynburgu – na szczęście nie bacząc na dodatkowe koszty postanowiłem go skorygować.
To tyle tytułem wstępu. Mam nadzieję, że uda mi się napisać i samą relację. W zamierzeniu będzie ona o głównie o architekturze konstruktywizmu, walce klas, rewolucji, autorytaryzmie, trochę o propagandzie i podobnych kwestiach.Przecież w tytule jest bez alkoholu. Ale Wieniczka się pojawi.@flying duck wydaje mi się, że woda leśna to alkohol, znaczy jest robiona na spirytusie.

Część 1 Dojazd (niezbyt fascynujący, ale z jedną miłą niespodzianką) i Petersburg.

Początkowy etap planowania dojazdów nie był szczególnie udany. Kupiłem tani bilet LOTem do Wilna myśląc, że stamtąd będzie łatwiej coś znaleźć. Myliłem się i w efekcie wychodziło na to, że z Wilna z przesiadkami pojadę LUX Expresem.
Przed przyjazdem do Rosji czekały mnie zatem ekspresowe wizyty w stolicy każdego z państw bałtyckich.
Tuż przed wyjazdem pojawiły się bilety LOT z Tallina do Petersburga, tylko data już mi nie pasowała. Przedostatniego dnia przed wyjazdem pożałowałem jednak straty dnia na przejazd autobusem i odżałowałem prawie trzy stówki (w efekcie 220 bo taka była różnica w cenie między biletami) i do Rosji dostałem się na pokładzie najmniejszego odrzutowca jakim dotychczas leciałem. W ramach ciekawostki Tu-134 Rusline miał podobny wypadek co nasz tu 154 trochę ponad rok później. Też zła pogoda, też drzewo tylko tam była sosna nie brzoza.

Optimized-Rus line.jpg



W Tallinie Panie przy boardingu pierwszy raz widziały FAN ID ale nie robiły żadnego problemu z wpuszczeniem mnie do Estonii. W Petersburgu nie było najmniejszych problemów przy odprawie. Pogranicznik zapytał z ciekawości na jaki mecz jadę nie chciał żadnego ubezpieczenia. Przy okazji była to pierwsza niespodzianka w Rosji. Pogranicznik był sympatyczny.
Dalej autobus do metra potem od metra do hotelu. Hotel rezerwowałem przez MMT (W Piterze wszystkie sieciowe hotele były strasznie drogie, nie przez Puchar Konfederacji raczej tylko przez „białe noce”). Hotel miał dobre opinie, więc to co zobaczyłem było sporą niespodzianką. Generalnie początek obcowania z Piterem w drodze lotnisko to szybki widoki na biurowe Pułkowo, przesiadka w stalinowskiej dzielnicy i docelowe miejsce w biednej dość zaniedbanej robotniczej dzielnicy. Tu miałem wspomnianą powyżej rozmowę z Kirgizem. Potem zakup karty SIM ok. 32 zł za 10 GB Internetu we wszystkich rejonach Rosji, fejsbuki i podobne bez limitu, trochę na rozmowy do wszystkich, generalnie wypas. I to jeszcze płatne w dwóch ratach. Za 14 dni byłoby 18 zł.

Optimized-hotel.jpg



Hotel w środku okazał się spoko, choć pokój jednoosobowy był wielkości połowy małego pokoju w hotelu. W Tokio miałem większy.
A potem było już tylko ładnie, albo bardzo ładnie. Za wyjątkiem wejścia do mojego drugiego hotelu. Tym razem lepiej zlokalizowanego, kupionego w „promocji” Expedii. To już było samo centrum Petersburga tylko w bramie za bramą. I tak żadne z tych wejść do hotelu nie pobije tego które widziałem w Permie i prowadziło do Hotelu Błogość.

Optimized-hotel2.jpg



Na forum jest relacja dot. Petersburga, więc nie mam co powielać fotek i informacji. Jest to miasto o niezwykłej elegancji z masą kamienic, pałaców. W większości w dobrym stanie technicznym plus Newa i kanały. Wart zobaczenia nawet bardzo.
Co ciekawe mimo bardzo turystycznego charakteru w samym centrum można zjeść dobrze i niedrogo. Tu jest alternatywa: albo biznes lunch jeśli to dzień powszedni – ceny od 10, zł za zestaw, albo dobrze wyglądająca stołowaja – tak 12 – 20 zł za kilka dań.
Google maps bardzo rozsądnie działają jeśli chodzi o wyznaczanie tras przejazdu komunikacją.
Żeby nie było tak prosto, to postanowiłem w Piterze poszukać architektury awangardy konstruktywistycznej z niewielkimi sukcesami. Największym było zobaczenia jedynego widzianego przeze mnie w Piterze traktora na ul. Traktornej. Tylko nie udało mi się go sfotografować. Tak samo jak później stacji Sierp i Młot i Pietuszek zresztą też, ale o tym później.

Jeszcze w miarę spoko była wyborska fabryka dań (kurcze nie wiem czy to nie była wspólna kuchnia) i kilka mniejszych budynków oraz jeden duży – Bolszoj Dom – siedziba KGB z początku lat 30, wygląda na prekursora monumentalnej architektury władzy komunistycznej z lat późniejszych Poza tym to miejsce pierwszej? pracy Putina. Jednak zdecydowanie to co widziałem w Piterze nie było porównywalne z tym co zobaczę w Moskwie czy Yekaterinburgu.

Optimized-duży dom.jpg



W Petersburgu obowiązkowa jest wycieczka poza miasto. Wybrałem Kronsztadt ze względu na położenie. Widok z drogi świetny. Sama miejscowość taka sobie. Tutaj zdjęcie z I serduszko – ktoś chyba zbiera takie. Rozmiar niewielki bo i miejscowość nieduża. A także na panoramę odległego Petersburga tak jak we Wrocławiu popsutą penisem Czarneckiego tak w Piterze kogoś innego, bogatszego, więc i penis większy.

Optimized-Love Kro.jpg




Optimized-Penis.jpg



Potem miał być Peterhoff ale okoliczności spowodowały, że wyszedł Puszkin. I nie żałuję. Warto. Tylko tak się zagadałem, że nawet jednej fotki nie zrobiłem.
Zamiast tego będzie fotka mostu zamkniętego inaczej. Oraz „zdjęcie białej nocy” – trochę ściemy trochę chmur, jednak jak dla mnie to po północy robiło się ciemno.


Optimized-most inaczej.jpg




Optimized-Białe noce.jpg



Jeszcze trochę o must see Petersburga – Ermitażu. Muzeum jest straszne. Za duże, za dużo wystawionych słabych prac. Gros odwiedzających stanowią wycieczki chińskie Ich wyczucie sztuki wydaje się być specyficzne Im coś się bardziej świeci tym bardziej przyciąga aparat. Na tym zdjęciu naprawdę nie mam pojęcia co fotografują, ale pewnie jest to złote. Największy szał był w sali z tronem, nawet nie dało się zrobić zdjęcia robiącym zdjęcia
Wycieczki oprowadzane są przez przewodników, którzy pomijają część z najlepszych obrazów, więc przed Halsem, kilkoma Rembrandtami, Velazquezem, naprawdę dobrymi Rubensami można sobie spokojnie postać. Tylko przedtem trzeba tam dotrzeć.
I jeszcze jedno co Rosjanie wspaniale zrobili. Sztukę XIX i XX w przenieśli do innego budynku, tam wycieczki nie docierają, więc Matissea można mieć tylko dla siebie.


Optimized-Ermitaż.jpg



Ze spostrzeżeń ogólnych już w Petersburgu pojawiła mi się rozwinięta koncepcja jaki wpływ ma upadek idei komunistycznych na probki (korki).

Po sympatycznym pograniczniku w kolejnych miejscach okazało się, że mityczna nieuprzejmość obsługi w okienku nie ma zastosowania do Petersburga. Jest wręcz przeciwnie. Jednocześnie okazało się, że Rosjanie reagują na rosyjski w ustach cudzoziemca tak jak francuzi na francuski. Bardzo to pomagało.

Jeśli chodzi o manifestację "patroityzmu" to patriotycznie nastawionej młodzieży jest mniej niż widać w Polsce, nie wypracowała również bardziej zaawansowanych strojów - raczej sprowadza się on do dresu z wielkim orłem lub napisem Rossja. Chyba będzie kilka fotek. Nie widziałem, żeby tego typu osobnicy poruszali się w grupach. Poza tym funkcjonują (jednak niezwykle rzadko) hasła odwołujące się do Wojny Ojczyźnianej typu Na Berlin, Trofeum z Berlina lub jakieś pamiętają wnuczki co zawdzięczają dziadkowi. Jest trochę flag rosyjskich w samochodach, ale to nawet nie 2% tego co na Ukrainie. Co ciekawe flagi i napisy są raczej na gorszych lub najgorszych samochodach.Kolejny etap Moskwa.
Do Moskwy połączenie samolotem wyszło znacznie taniej niż szybkim pociągiem. Przejazd na lotnisko Pułkowo metro + autobus miejski, po taniości. Lot Aeroflotem, jak się później okazało jego mutacją o nazwie Rossija na lotnisko Vnukovo. Czysto, sprawnie, przyjemnie. Nowy A319 LF 100%. Poczęstunek był – przyjął formę ciasteczka do tego czaj, kofie i wodiczka.
Do Moskwy przyleciałem wieczorem, stąd plan na wieczór obejmował dotarcie do hotelu. A hotel był zlokalizowany w miejscu, które przez część (większość?) przybywających do Moskwy turystów uważane jest za granicę cywilizacji, czyli przy MKADzie (pierwsza obwodnica) po lepszej stronie, oczywiście nie po drodze z lotniska. Wybrałem wersję light czyli aeroekspress (chyba ze 30 zł) + metro. Granica cywilizacji okazała się blokowiskiem, jeszcze nie dogęszczonym, ze sporymi przestrzeniami miedzy budynkami. Cicho, czysto, spokojnie. Hotel to, jakże nielubiany przeze mnie Hampton za 10K punktów.
Ani śladu zapijaczonych postaci, brak młodzieży manifestującej postawy patriotyczne. W ogóle pustawo. Tu w końcu mieszka klasa pracująca, a ona o 11 wieczorem nie ma siły na szlajanie się.
Na granicy cywilizacji okazało się być całkiem porządnie i bezpiecznie. Zresztą Rosjanka z którą przeguliałem połowę kolejnego dnia powiedziała mi, że w zasadzie to nie zna w Moskwie miejsca, w którym byłoby niebezpiecznie.
Kolejny dzień był dla mnie niezwykle ważny, ponieważ m.in. miałem zobaczyć budynek, szukając którego w Kijowie trafiłem na początek ostatniej rewolucji.
Ale najpierw przeprowadzka do Pałacu Kultury. W sumie niedrogi w stosunku do otrzymanych korzyści (HHonors Diamond mocno w tym pomaga) Hilton Leningradzkaja, z widokiem z okna na dwa kolejne Pałace Kultury. Na ostatnim zdjęciu kawałek wnętrza. Ogólnie czad. Niedrogi ze względu na lokalizację, bo nie w reprezentacyjnej okolicy a przy trzech dworcach – bardzo zresztą malowniczych i zadbanych, gdzie gość może (teoretycznie) natknąć się na BOMŻa (bez określonego miejsca zamieszkania czyli bezdomny) czy kogoś podobnego (a fuj!). Natknąć się nawet jakby chciał, nie ma jak, bo w okolicy też żadnych trendy knajpek nie ma. Dla mnie spoko, bo obok dwie linie metra – pierwsza w poprzek centrum, druga - obwodowa.


IMG_20170630_122427.jpg




IMG_20170630_123451.jpg




IMG_20170712_170037.jpg



Mojego pierwszego celu podróży czyli Domu Kultury im Zueva szukałem poprzednio w Kijowie przy dworcu. Okazało się, że on jest przy dworcu tylko nawet nie Kijowskim a Białoruskim w Moskwie. Jest to jeden z pierwszych takich budynków stąd jego wyjątkowość. Zachowany w nienajlepszym i nie do końca oryginalnym stanie. Nadal pełni funkcję Domu Kultury. Tam również, patriotycznej młodzieży co prawda nie spotkałem, ale za to widziałem hojnie finansowany ze środków możnych mecenasów pojazd do wycieczek patriotycznych. Ciekawe kiedy doczekamy się naszego odpowiednika organizującego wycieczki typu: „Śladem klęsk (bo my głównie klęski czcimy) oręża polskiego”?
Również tym razem dojazd nie obył się bez przygód. Rewolucji przy okazji nie wywołałem, ale ulewa była jak się patrzy. A w efekcie ulewy - probki. Chciałem przemieścić się po ziemi, żeby zobaczyć co jest po drodze, a guliać akurat nie miałem ochoty skorzystałem więc z tramwaju, który jedzie jezdnią wraz z samochodami. Efekt: trasa, którą pokonałbym metrem w 10 min, piechotą w 25 zajęła 2h. Nienauczony tym, później jeszcze raz postanowiłem skorzystać z autobusu efekt: 2,5 h v. 30 min pociągiem. I to nie w czasie ulewy. Ten kraj tak ma, a to miasto szczególnie. Dlaczego – o tym będzie później.


IMG_20170630_154247.jpg




IMG_20170630_155148.jpg




IMG_20170630_154217.jpg




IMG_20170630_153629.jpg



Kolejny etap, po którym aż płakać się chciało to budynek pracowników NARMOMFINU, również z lat 20tych, w stanie jak widać, dodatkowo ciężki do sfotografowania, zwłaszcza w trakcie akurat trwającego deszczu.


IMG_20170630_163615.jpg




IMG_20170630_163705.jpg



Po powrocie krótka przerwa na posiłek w saloniku mojego Pałacu Kultury (jakieś wino i gin było, ale w takich ilościach, że się nie liczy). A następnie wieczorna wycieczka na Plac Czerwony. Zdjęcia są trochę rozmazane, ale naprawdę będąc tam wieczorem ma się poczucie bycia w innej rzeczywistości, raczej w kreskówce Disneya niż w realnym świecie. To poczucie dodatkowo wzmacnia oświetlenie CUM-u czy GUM-u naprzeciwko murów Kremla.


IMG_20170630_232023.jpg




IMG_20170630_232846.jpg




IMG_20170630_234511.jpg



Kolejny dzień był zupełnie wspaniały. Po pierwsze prawie nie padało. Po drugie z przewodniczką, fotofrafką przez 7 godzin przeszliśmy grubo ponad 20 km po różnych zakątkach centrum. Niestety gadanie po rusku i oglądanie tego wszystkiego było tak zajmujące, że dokumentacji fotograficznej z progółki prawie nie mam. Ale przedtem sam byłem w dwóch miejscach poza ścisłym centrum. Zobaczyłem wiele budynków, dziwnych kaskadowych układów architektonicznych, lecz również park rzeźby niechcianej z 10 Lenunami, Stalinem, kilkima Breżniewani, lecz także ze 100 par tańczących salsę nad rzeką Moskwą.

Na początku dwie budowle z samotnej porannej progólki. Pierwszej (wieża Szukowa) ponoć Moskwianie dzielnie bronili przed rozebraniem - to by dopiero było barbarzyństwo. Drugia jest znacznie późniejsza, ale wrażenie robi. Laicy nazywają to leżącym wieżowcem, a tak naprawdę to jest rozwinięcie do porażającej skali idei znanej z unite d'habitacion Le Corbusiera czy naszej Superjednostki z Katowic. Warto zauważyć, że jest to dobra jakościowo architektura.


IMG_20170701_153058.jpg




IMG_20170701_154949.jpg



A poniżej kilka zdjęć z progółki. Pierwszy to Pałac Kultury wersja 2.0 Nie tak jak w Astanie gdzie zbudowano współczesną kopię. To słabej jakości zdjęcie z grafitti zostało zrobione w samym centrum Moskwy, okolicy, która niedługo będzie wyglądać inaczej. Tam owszem byli BOMŻe, postrach Moskwian, przy czym jak to z tego typu ludźmi bywa, poziom ich agresji w skali od 0 do 10 mieścił się w punkcie startowym. Gorszy był samochód który tam ktoś zaparkował w taki sposób, że nie można było zrobić przyzwoitego zdjęcia. Czerwony budynek to Ministerstwo Rolnictwa.


IMG_20170702_011737.jpg




IMG_20170701_180906.jpg




IMG_20170701_173920.jpg



Kolejny dzień to był dzień meczu: o trzecie miejsce Portugalia Meksyk. Organizacja świetna chociaż wielu policjantów a w zasadzie OMONowców. Tylko oni nie wyglądali (pewnie była to wersja eksportowa na mecz) tak jak OMONowcy, których widziałem na Białorusi raczej dzieci prawie, w tym młode kobiety z pałkami i hełmami przy pasie. Na meczu kibice byli zdecydowanie za Meksykiem. Przesiedziałem 80 min. Niewiele emocji, spokojna publiczność. Kiedy wyszedłem losy meczu odwróciły się, potem była dogrywka i zamiast Meksyku wygrała Portugalia. Bywa, jakoś nie żałuję tych emocji. W zamian zobaczyłem blok w kształcie koła (na Olimpiadę w Moskwie, miało być 5 skończyło się na 2. Niefotografowalny nie z wysokości, Moskiewskie city. Całkiem w porządku. Przed meczem byłem w Trietiakowce - nowej stara została na następny raz. Wiele dobrych obrazów rzeźb makiet: wszystkie Tatliny, Rodczenki lyubov Popowe, Malewicze przy fajnym przedstawieniu jak dochodził do pełnej abstrakcji. Ale dla mnie szczególnie przyjemny był Chagall o którego istnieniu na długo zapomniałem. W Trietiakowce w najlepszej wersji - bardziej awangardowej. Z galerii jest widok na najbrzydszy pomnik świata. Pomnik Piotra I, który powstawał początkowo jako pomnik kogoś czy czegoś innego. Długo się z niego śmialiśmy ze starszą Panią pilnującą kolekcji. Ale niektórym się podoba - poprzedniego wieczora - bo obok jest park rzeźby niechcianej - widziałem jakieś dziewczę robiące sobie selfie na jego tle (obowiązkowo z małym wstrętnym pieskiem na ręku). Wśród zdjęć jeszcze mural patioryczny sponsorowany przez państwo oraz dziwna kula na budynku obog GUMu czy CUMu.




IMG_20170702_192553.jpg




IMG_20170702_120510.jpg




IMG_20170702_121417.jpg




IMG_20170702_201112.jpg




IMG_20170702_204026.jpg



Wieczorem wyjazd do Kazania. Za darmoszkę prakrycznie pustym 14-to wagonowym pociągiem sypialnym. Wi-Fi, klima, przemiła obsługa, wspaniały sen.A jeszcze miało być o probkach, o alkoholu bedzie później, muszę wymyślić jak wybrnąć z tej kwestii tytułowej.
Jak wszyscy wiemy Rosja Radziecka była wielkim eksperymentem, próbą zbudowania społeczeństwa bezklasowego. Później model zarządzania państwem wyewoluował w kierunku autorytarnego reżimu, środki do celu były brutalne, koszty wielkie, jednak tak jak i u nas miało to miejsce (po usunięciu przeszkód awansu klasowego - Żydów przez Niemców, ziemian w dużym stopniu przez Rosjan i komunistów, przekształcono niewykształcone społeczeństwo agrarne we w miarę nowoczesne społeczeństwo proletariackie. Dla tych niewykształconych szanse awansu były praktycznie nieograniczone. Oczywiście skala nierówności między bogatymi a biednymi była minimalna. Ale było - minęło. Co symptomatyczne w zapewniających komfortowe warunki dla życia budynkach takiego Miasteczka Czekistów w Jekaterynburgu jak mieszkał proletariat tak mieszka. Domy jakie powstały tak jeszcze stoją lecz w stanie w jakim mogą być porzadnie zbudowane, nieremontowane domy prawie stuletnie. Tylko teraz nikt się nie chwali mieszkaniem w nim. Mieszkanie w nich wskazuje na przynależność do klasy niższej.

A klasy w Rosji tak z grubsza są 4: Bogaci, klasa średnia plus aspirujący do tej klasy gotowi ponieść wysokie wyrzeczenia w związku z aspiracjami, pracownicy fizyczni oraz imigranci ekonomiczni. Rzecz w tym, że pierwsza klasa stara się nie utrzymywać kontaktów z żadną z pozostałych, klasa druga stara się nie kontaktować z dwoma niższymi. Praktycznym przejawem niekontaktowania się jest niejeżdżenie komunikacją publiczną. Oni wolą stać w probkach długo lub bardzo długo zamiast wśiąść np w elektriczkę i sprawnie dojechać z domu do pracy.

Efektem tego niekontaktowania jest absurdalna liczba samochodów na ulicach i probki właśnie. A czegoś takiego jak korki w Moskwie to ja w życiu nie widziałem. One są regularne, powszechne i sytuacja kiedy w ciągu godziny jedzie się tak ze 2 km nikogo nie dziwi.

Probki probkami, zadziwiła mnie natomiast kultura zachowania kierowców wobec pieszych. W internecie jest mnóstwo filmów "tymczasem w Rosji" które pokazują fatalne zachowania tamtejszych kierowców. W rzeczywistości grzecznie przepuszczają pieszych zarówno na pasach jak i nie. Chciałbym, żeby u nas kierowcy zachowywali się tak jak w rosyjskich miastach, które odwiedziłem.

Z dodatkowych plusów - bo myślałem, że tu to na pewno nie wywinę się od spotkania z policjantem. Policja NIE każe pieszych za przechodzenie na czerwonym świetle.

To w uzupełnieniu do upierdliwych przepisów. W Rosji alkoholu na ulicy pić nie lzia. Tak samo jak na Białorusi i Ukrainie. Tylko na Białorusi w Mińsku (przynajmniej w centrum to tak na poważnie i bez możliwości kamuflarzu), w Rosji działa papierowa torebka - to usłyszane i widziane, choć niezbyt powszechnie, na Ukrainie to policjanci mają ten przepis w głębokim poważaniu.-- 13 Lip 2017 21:31 --

Przystanek Kazań

To w każdej z wersji mojego pobytu był punkt obowiązkowy. Dlatego, że to miasto blisko Moskwy a jednak stolica Tatarstanu. Bardzo zadbane. Z deptakiem w centrum, promenadą nad szeeeroką Wołgą. Na to, że wyjechałem z Moskwy wskazywało kila rzeczy:
Kreml owszem jest, ale w jego środku stoi meczet. Występuje on również w wersji z Pawiem
Naprzeciwko Kremla postawiono piramidę jak poniżej. W centrum Moskwy zbudowanie czegoś takiego nie wchodziłoby w rachubę.

kreml.jpg




paw.jpg




piramida.jpg



Myślałem, że to wszystko co to miasto ma mi do zaoferowania. Myliłem się. Jeśli chodzi o budowle WTF to całkowicie nie do pobicia jest Pałac Wieśniaków - z boku wygląda jak zwykły nowy eklektyzm ale od frontu! Jeśli chodzi o zaskoczenie bardzo in plus to Hotel Nogaj – Dom Druku z lat 30tych przerobiony na luksusowy hotel. Drugiej takiej przeróbki nie widziałem w Rosji. Oczywiście o wnętrzach można zapomnieć. Mogli sobie chociaż darować tralki na schodach.


pałac wiesniaków 1.jpg




pałac wiesniaków 2.jpg




nogaj3.jpg




nogaj.jpg




nogaj2.jpg




W Kazaniu widziałem również jedyny przejaw działalności, która może nosić znamiona demonstrowania niezadowolenia z władzy. Naprzeciw Kremla była knajpka o nazwie coś Kremlin, gdzie przed Kremlin napisano Anti. W knajpce siedzieli ludzie, jednak obok stał samochód Policji.


kremlin.jpg



W Kazaniu spędziłem trochę ponad dobę. Następny cel Ufa, o której nie wiedziałem nic ponadto, że jest stolicą Baszkirii. Nie skojarzyłem nawet, że Basznieft, o którym było ostatio sporo w prasie jest stamtąd. Do Ufy dostałem się samolotem UTAir. Taki bombardierek propelerek z wejściem z tyłu. Tym samym z nowoczesnego, funkcjonalnego lotniska w Kazaniu Startrax **** dostałem się do Ufy, gdzie od pasa startowego do terminala niemalże trzeba lecieć.

-- 13 Lip 2017 22:24 --

W Ufie było już inaczej, choć to ledwie 540 km od Kazania – Kazań jest ponad 700 km od Moskwy. Drogi jakieś zakurzone, złoto przebłyskuje z za wielu ust. Autobusy miejskie już takie marszrutkowate. Samo miasto jest dość specyficzne. To raczej wielka wieś, gdzie drewniana zabudowa – tego dotychczas nie było przeplata się z blokami. Wszędzie daleko, a i tak w zasadzie nie wiadomo dokąd pójść. Potem okazało się, że w najciekawszym miejscu znalazłem się pierwszej nocy i miałem na nie widok z okna pokoju. Był to park na skarpie z monumentem Salvata Julaeva. Dużo ludzi w środku nocy rywalizujące ze sobą dyskoteki z samochodów. Problem polegał na tym, że miałem tam spędzić 3 noce, a następny Jekaterinburg wydawał się być znacznie ciekawszy. Tam Doubletree miał jakąś zawrotną cenę, ale na szczęście jest też Novotel gdzie z moją platyną liczyłem na rozsądny upgrade.
Z Ufy miałem bilet na samolot. Uznałem, że trudno, zwłaszcza zważywszy na prognozę pogody na kolejny dzień – miało padać od rana do wieczora. W efekcie zamiast krótkiego lotu wyszła jazda blablacarem przez Ural. Blablacar okazał się firmą świadczącą regularne usługi, a planowany Chevrolet Cruze lokalną wersją Dacii Duster MCV dla 7 osób. Szczęśliwie dla mnie jako cudzoziemca zarezerwowano miejsce obok kierowcy, co prawda z plecakiem między nogami, ale plecak mały, miejsca sporo, więc nie mogę mówić o specjalnym dyskomforcie. Kierowca okazał się być świetny, a lokalna wersja silnika Dacii (znaczy Łady) całkiem żwawa. Tym samym przejechałem przez Ural, który na tej trasie wygląda jak Bieszczady – znaczy ładnie. Wioski całkiem malowniczo (no może dachy mogłyby nie być blaszane). Padało dokładnie całą drogę, ale siedzenie w samochodzie i podziwianie widoków było na pewno lepsze niż niewiadomocorobienie w deszczu w Ufie. W efekcie miałem niespodziewane widoki, a Ufa przez dzień i 2 noce może zostać uznana za ciekawe doświadczenie.
Jeśli ktoś ma pytanie czy miałem jakieś wątpliwości co do jazdy blablacarem po Rosji – odpowiem tak, odrobinę, ale zawsze mogłem nie wsiąść do samochodu. Kiedy widziałem, że trafiłem na de facto firmę transportową nawet mi to pasowało. Dałem kierowcy max ocenę, bo to był dobry kierowca.
Wśród zdjęć również rosyjska wersja skąd biorą się rusałki (ja akurat rusałek nie widziałem). Mimo, że w Ufie było inaczej, nadal nie widziałem choćby jedej osoby która byłaby poważnie pijana. Zacząłem powoli myśleć, że to mityczne pijaństwo Rosjan ma się tak samo do rzeczywistości jak Czeczeńcy Kadyrowa rozbijający się swoobodnie po Moskwie.


UFA pomnik.jpg




okno2.jpg




Mix.jpg




City.jpg




autobus.jpg




skąd się biorą Rusałki.jpg




Ural.jpg

Jekaterynburg okazał się wielkim, pozytywnym zaskoczeniem. Niby już w Azji a miasto pełną gębą. Jakieś wieżowce nawet są, przy czym najwyższy nazywa się … Wysocki. Ci tubylcy, którzy zupełnie mnie nie rozumieli, mówili – najlepsze co możesz zobaczyć w mieście to widok z Wysockiego. Ale mnie to zupełnie nie interesowało. Ja tu oglądałem budynki z okresu konstruktywizmu. W tym miasteczko Czekistów – taki Żoliborz w Azji, tylko trochę więcej tego i w gorszym stanie. Z ciekawostek, budynki mieszkalne w miasteczku czekistów miały windy. Standard domów, mieszkań nie mówiąc o jakości architektury w latach 30 był nieporównywalnie wyższy niż 30 i więcej lat późniejsze Chruszczowki. Nie będę zamęczał zdjęciami – bo to jest sfera interesująca chyba tylko architektów i historyków sztuki. Tylko kilka – schody, klatka schodowa, Dom Druku, zdjęcia budynków z czasów wojny i współczesne oraz odjazd totalny Biała Basznia. Biała basznia to dawna wieża ciśnień, czyli budynek w przypadku którego raczej nie dba się o formę.

Dom pieczati.jpg




czolg.jpg





Dodaj Komentarz

Komentarze (17)

flying-duck 13 lipca 2017 10:15 Odpowiedz
pabien napisał:Z powieści jakąś rolę w trakcie wycieczki odegrały „Metro 2033” Głuchowskiego, ale przede wszystkim „Moskwa Pietuszki” Jerofiejewa. Nie mów, że piłeś "Łzy komsomołki" :shock:
don 13 lipca 2017 14:31 Odpowiedz
Interesujący blog :)
don 13 lipca 2017 14:31 Odpowiedz
Interesujący blog :)
don-bartoss 13 lipca 2017 14:36 Odpowiedz
Bez alkoholu? Intrygujący tytuł.Fajna relacja się zapowiada :)
pabien 13 lipca 2017 18:52 Odpowiedz
A jeszcze miało być o probkach, o alkoholu bedzie później, muszę wymyślić jak wybrnąć z tej kwestii tytułowej. Jak wszyscy wiemy Rosja Radziecka była wielkim eksperymentem próbą zbudowania społeczeństwa bezklasowego. Później model zarządzania państwem wyewoluował w kierunku autorytarnego reżimu, środki do celu były brutalne, koszty wielkie, jednak tak jak i u nas miało to miejsce (po usunięciu przeskód awansu klasowego - Żydów przez Niemców ziemian w dużym stopniu przez Rosjan i komunistów, przekształcono niewykształcone społeczeństwo agrarne we w miarę nowoczesne społeczeństwo proletariackie. Dla tych niewykształconych szanse awansu były praktycznie nieograniczone. Oczywiście skala nierówności między bogatymi a biednymi była minimalna. Ale było - minęło. Co symptomatyczne w zapewniających komfortowe warunki dla życia budynkach takiego Miasteczka Czekistów w Jekaterynburgu jak mieszkał proletariat tak mieszka. Domy jakie powstały tak jeszcze stoją lecz w stanie w jakim mogą być porzadnie zbudowane, nieremontowane domy prawie stuletnie. Tylko teraz nikt się nie chwali mieszkaniem w nim. Mieszkanie w nich wskazuje na przynależność do klasy niższej.A klasy w Rosji tak z grubsza są 4: Bogaci, klasa średnia plus aspirujący do tej klasy gotowi ponieść wysokie wyżeczenia w związku z aspiracjami, pracownicy fizyczni oraz imigranci ekonomiczni. Rzecz w tym, że pierwsza klasa stara się nie utrzymywać kontaktów z żadną z pozostałych, klasa druga stara się nie kontaktować z dwoma niższymi. Praktycznym przejawem niekontaktowania się jest niejeżdżenie komunikacją publiczną. Oni wolą stać w probkach długo lub bardzo długo zamiast wśiąść np w elektriczkę i sprawnie dojechać z domu do pracy.Efektem tego niekontaktowania jest absurdalna liczba samochodów na ulicach i probki właśnie.
cccc 14 lipca 2017 02:50 Odpowiedz
pabien napisał:A jeszcze miało być o probkach, o alkoholu bedzie później, muszę wymyślić jak wybrnąć z tej kwestii tytułowej.Mimo, że w Ufie było inaczej, nadal nie widziałem choćby jedej osoby która byłaby poważnie pijana. Zacząłem powoli myśleć, że to mityczne pijaństwo Rosjan ma się tak samo do rzeczywistości jak Czeczeńcy Kadyrowa rozbijający się swoobodnie po Moskwie.Mialem okazje zwiedzic Rosje na przestrzeni kilku ladnych lat i za kazdym razem mialem wrazenie, ze mniej sie pije, bo coraz mniej pijanych na ulicach, a jesli juz to widuje sie z reguly nie w dzien, ale poznym wieczorem. ;) Alkohol jest coraz drozszy i spora liczba nie posiada odpowiednich srodkow finansowych.Rosjanie pija, ale odbywa sie to bardziej po cichu, w domach, na imprezach i kroluje bimberek domowej roboty. ;)Za to klasa bardziej zamozna na wakacjach, szczegolnie za granica potrafi dac sobie niezle w gaz. ;) Tu jest filmik, ale wydaje mi sie, ze wiele informacji jest albo nieaktualnych albo troche przesadzonych.W kazdym razie posmiac sie mozna, a najlepiej podobala mi sie zupa z wodki: :D https://www.youtube.com/watch?v=grbhj6y7hG0
flying-duck 14 lipca 2017 08:40 Odpowiedz
@cccc wiesz, to trochę tak, jakbyś chciał komuś opowiedzieć o Polsce, używając kroniki filmowej z epoki późnego Gierka. Od drugiej połowy lat 80' w Rosji zaszły znaczne zmiany. O ile jeszcze w latach 90' wszystko zaczynało się od wódki, tak już w XXI wieku alkohol stopniowi tracił na znaczeniu i w dobrym tonie było udawanie, że się nie pije. Owszem, prowincja chclała, chleje i chlać będzie. Owszem, w Tucji na all inclusive nawet metanol pić będą, no bo się zapłaciło, nie? Co dotyczy bimbru - akurat Rosjanie w tej dziedzinie słyną z tego, że mają dwie lewe ręce. Bimber - ten porządny, solidnie zrobiony, zgodnie ze sztuką - to domena Ukraińców. W Rosji potrafią pić bragę - czyli półprodukt. A co mi się w Rosji podobało, to fakt, że książki ZAWSZE były tańsze od wódki.
cccc 14 lipca 2017 09:58 Odpowiedz
[quote="flying duck"]Co dotyczy bimbru - akurat Rosjanie w tej dziedzinie słyną z tego, że mają dwie lewe ręce. Bimber - ten porządny, solidnie zrobiony, zgodnie ze sztuką - to domena Ukraińców. W Rosji potrafią pić bragę - czyli półprodukt. Nie bardzo sie z tym zgodze, przypuszczam, ze nie wszedzie w Rosji. Mialem okazje pokosztowac wysmienity bimberek w wioskach na Syberii, niedaleko Irkucka i tak mi smakowal, ze zakupilem i wzialem na droge, a polprodukt to mialem w Iranie. ;)
b79 14 lipca 2017 15:06 Odpowiedz
Quote:W ramach ciekawostki Tu-134 Rusline miał podobny wypadek co nasz tu 154 trochę ponad rok później. Też zła pogoda, też drzewo tylko tam była sosna nie brzoza. Sorry za czepialstwo ale to akurat jest Bombardier 200.
pabien 14 lipca 2017 15:14 Odpowiedz
Zdanie było o TU134, a to jak najbardziej jest Bombardier którym leciałem. Nie wydaje się, że z tekstu w jakikolwiek sposób wynika, że leciałem Tupolewem.
flying-duck 14 lipca 2017 15:54 Odpowiedz
pabien napisał: Mimo, że wydawało mi się, że wyglądem nie odróżniam się specjalnie od przeciętnego Rosjanina, oni bez chwili wahania wiedzieli, że jestem z zagranicy. Potem usłyszałem że to dlatego, że dużo się rozglądam naokoło i uśmiecham. Słowo klucz w tym przypadku. Trudno o bardziej posępny naród ;) szczególnie jeżeli chodzi o płeć męską. Tam prawdziwy gość ma wyraz twarzy Jasona Stathama skrzyżowanego z Sylwestrem Stallone. Zresztą, tam od małego większość dzieci słyszy od osób starszych: "Śmiech bez powodu oznaką głupoty" / Смех без причины признак дурачины
pabien 15 lipca 2017 11:14 Odpowiedz
@flying duckPonuractwo oraz fatalna obsługa klienta, gdzie celem osób w okienku lub innych pracownikow obdługi jest nie pomoc a jak najszybsze zbycie klienta to rzecz, która znana mo była przede wszystkim z lektury. Od bardzo dawna. I prawdę mówiąc mam z tym problem, ponieważ takich sytuacji doświadczałem niezwykle rzadko w poradziecji i chyba ani razu w Rosji.Tu będzie mała wycieczka z Rosji na Ukrainę.Kiedy, dawno temu, pierwszy raz byłem w Lwowie planowałem kupić bilet na pociąg. Z lektury wiedziałem, że nie mogę spodziewać się, że będzie łatwo, a planowane zadanie było nieco bardziej skomplikowane niż sam zakup, ponieważ przedtem musiałem coś ustalić. Podszedłem do okienka, w którym siedziała starsza pani mocno zajęta robieniem na drutach. Pomyślałem: no fajnie, wiele nie załatwię. Jednak musialem podejść. Pani odłożyła druty i pierwsze co zrobiła to uśmiechnęła się do mnie i ochoczo zabrała się do pomocy.Od tego czasu mam pewien dysonans między lekturą a autopsją. To znaczy, na pewno ta fatalna obsługa, podobnie jak i chlanie to nie mity, jednak ja jakoś, zazwyczaj nie chodząc wydeptanymi przez turystów ścieżkami nie natykam się.Ale może okazać się, że odpowiedź na to jest prosta - chęć do pomocy zależy od postawy klienta. Dostajesz to samo co dajesz. Przy tej okazji przypomniałem sobie, że jednak obserwowałem jednego Rosjanna zachowującego się jak Ruscy za granicą. To było w trakcie śniadania w Pałacu Kultury. Śniadanie podawane w formie bufetu, jednak kelnerzy donoszą napoje i zamówione omlety czy jajka sadzone. Spośród normalnie zachowujących się gości wyróżniał się jeden. Duży, energicznie przeżuwający kęsy jedzenia. On co chwila wymachując rękami przywoływał kolejne kelnerki. Nic dziwnego, że ich uśmiech jak przyklejony do twarzy znikał przed tym gościem.I rzeczywiście wydaje mi się, że kobiety w Rosji są znacznie łatwiejsze w kontaktach niż mężczyźni. Spośród innych przykładów ten z pociągu w którym trafiłem do przedziału z rodziną (mama, tata, syn) i jedyną osobą z którą był jakikolwiek, akurat w tym przypadku ograniczony do spraw technicznych związanych z moim przebywaniem na górnym łóżku, kontakt była właśnie kobietą.
sranda 16 lipca 2017 08:36 Odpowiedz
Katyń jeszcze jestem w stanie zrozumieć, ale co im przeszkadza pomnik Adama Mickiewicza? ;)
pabien 16 lipca 2017 09:35 Odpowiedz
Racja! Jakoś kompletnie mi się ten akapit pominął. Ot, jakaś pomyłka drobna. Zwłaszcza, że ostatnio dowiedziałem się, że Adam Mickiewicz wielkim poetą białoruskim był.
pabien 26 lipca 2017 13:06 Odpowiedz
Ponieważ tak się złożyło, iż chwilę po powrocie z Rosji poleciałem w dość egzotyczne miejsca na Ukrainie małe post scriptum.Przede wszystkim małe wyjaśnienie. To co było w postach powyżej stanowi tylko moje spostrzeżenia i opiera się na rozmowach z naprawdę niewielką liczbą osób. Nie może zatem być podstawą jakiegokolwiek uogólnienia. Zresztą teraz widzę, że pisałem to za szybko i bez głębszego zastanowienia.Na pewno jednak:1. W miastach ma się bardzo duże poczucie bezpieczeństwa.2. Są one porządniejsze i bogatsze jako całość- czyli łącznie z przedmieściami, niż w innych państwach poradziecji.3. W miastach rosyjskich jest istotnie więcej instytucji kultury niż w sąsiadujących krajach.Napisałem, że wsie wyglądają malowniczo z drewnianymi domami i rzeźbionymi okiennicami. Jednak widziałem je zza szyby samochodu i to dodatkowo w deszczowy dzień. Na Ukrainie mówiono mi, że to takie tylko wrażenie. Może z zewnątrz domy są i ładne, ale w środku ich standard bywa często taki jak 100 lat temu. Czyli tam aukurat może być gorzej niż na Ukrainie, gdzie wsie z zewnątrz wyglądają makabrycznie. Takie opinie też wcześniej czytałem, że miasta są na pokaz, zaraz za nimi jest wielki śmietnik, a jeszcze dalej XiX wiek.W związku z tym przypomniało mi się, że jednak widziałem osoby, które wygladają tak jak w moich wyobrażeniach o Rosjanach zniszczonych przez "niezbyt zdrowy tryb życia". To byli lokalni klienci sklepów i barów po drodze przez Ural. Tam również jakość obsługi znacząco odbiegała od tego co spotykało mnie w miastach.Po wizycie w Zaporożu, które możnaby porównać chyba z takim Permem czy Niżnym Nowogrodem widać olbrzymią różnicę na korzyść Rosji w jakości nawierzchni na ulicach czy stanie budynków. Ale to nic w porównaniu z różnicą w zachowaniu ludzi w środkach komunikacji.Zawsze byłem pod wrażeniem kultury zachowania mieszkańców poradziecji w środkach komunikacji. Natomiast to co widziałem w Zaporożu stanowczo odbiegało od tego co obserwowałem gdzie indziej. W trojelbusie po pierwsze pasażerowie zupełnie nie kwapili się, aby zapłacić za bilety mimo wezwań kierowcy - konduktorki nie było. Potem do pojazdu, w którym siedziały głównie kilkunastoletnie dzieci weszły kobieta w ciąży i kobieta z dzieckiem na ręku. To nie dzieci ustąpiły im miejsca tylko pięćdziesiącio kilku zapewne letnie kobiety. Czegoś takiego jeszcze w poradziecji nie widziałem, ale jak ktoś mi gdzie indziej zwrócił uwagę - może niezbyt uważnie patrzę.Kolejna sytuacja na lotnisku w Zaporożu. Wśród pasażerów była kobieta z dzieckiem na ręku, walizką, wózkiem i chyba trzema zawieszonymi na ramionach torbami. Zupełnie sobie z tym nie radziła, a nikt będący obok niej nie zaproponował pomocy. Ile razy mi ona podziękowała za głupie przeprowadzenie wózka!Nie wiem czy to były jednostkowe przypadki czy jednak coś się pod tym wzgledem psuje na Ukrainie.I jeszcze na koniec o rasizmie w Rosji - to też na podstawie szczątkowych informacji. Większość osób z którymi rozmawiałem prędzej czy później wspomniała coś niemiłego o "innych." Najbardziej symptomatyczny był przykład Rosjanki, która mówiła mi jak to ona tego państwa nie lubi, jak nie lubi władzy i chce wyjechać. Póżniej wspomniała, że kiedy wyjeżdża z Moskwy do rodziny w Permie wspaniałe jest to, że tam nie ma tych imigrantów. I tu pojawiła się kwestia ich mord okropnych, oczu, które ją rozbierają, niebezpieczeństwa gwałtu - szaleństwo normalnie. Co ciekawe powoływała się na oficjalne dane MSW Rosji, które mówią, że za 70% gwałtów w Moskwie odpowiadają imigranci. Ja jej wspomniałem, że wg tego co można przeczytać u nas za 70% gwałtów odpowiadają policjanci i są one dokonywane na kobietach imigtantkach z zaznaczeniem, że nie są to informacje którym w pełni ufam. Kiedy ją spytałem czy wierzy w oficjalne dane - odpowiedziała, że nie bardzo, ale w te jednak wierzy. Jej ani jej znajomych akurat nigdy nie spotkało nic złego ze strony tychże imigrantów - ale jej wystarczy to jak oni na patrzą. Nie potrafiła mi też odpowiedzieć ile to 70% jest w sztukach.
don-bartoss 26 lipca 2017 13:51 Odpowiedz
Świetna relacja, miło spędziłem czas czytając Twój tekst.
andypolska 15 maja 2018 19:15 Odpowiedz
Witaj ! Czytałem to jakiś czas temu ale dzisiaj chętnie do tego wróciłem . Rzeczywiście książka o Putinie - Krystyny Kurczab-Redlich jest chyba dość tendencyjna i subiektywna . Rozmawiałem z wieloma Rosjanami o szefie . I albo powstrzymywali się w wypowiedziach o swoim wodzu albo mówili , to co można przeczytać w "wikipedii".