+1
Zeus 21 lipca 2017 19:07
Prolog:

Ludzie którzy mnie znają osobiście, wiedzą ze nie należę do normalnych (tak jak większość ludzi z Fly4Free) tak samo dotyczy tras.
A tu Liban na długi weekend, a tu jednodniówka w Bergamo na espresso i cornetto, a tu do Pragi po piwa, żeby spróbować jak się leci z Radomia.

Wracamy do 2015 roku. Początki, czyli styczeń - luty. Leżę, patrzę znudzony na forum, czy nie będzie jakaś burza, ale jest spokojnie (rzecz bardzo dziwna).

Po północy, dostaję cynk ze ktoś mnie stagował na jakimś poście. Był to @jas_wedrowniczek, z dziwną propozycją jak polecieć z Warszawy do Aten.

Już miałem parę opcji: przez Berlin, Kijów, Bergamo/Malpensa, Praga, Wiedeń czy Rzym. Ale czymś takim jeszcze nie miałem okazję.

Był słynny lot, Ukraińskimi Liniami: WAW-KBP-JFK-KBP-ATH, za niecałe 200 euro. A na miejscu trochę więcej niż 24h.

Telefon do rodziców, po jakimś 2-3 tygodniach

-Mamo, kupiłem lot na święta do domu
-Już?
-No była niezła okazja. Tylko przesiadka dziwna
-Paryż?
-Nieeee
-Londyn?
-Nieeee
-Madryt?
-Nieeee
-To już nie wiem, powiedz.
-Nowy Jork!
-Chyba sobie jaja robisz...
-Nie no, lecę do stanów na burgera i piwo
-Sekundę, staremu powiem. Stary zgadnij gdzie twój starszy syn będzie mieć przesiadkę, do Aten
-Londyn, Dublin, Madryt?
-Nie, Nowy Jork!
-On chyba nie normalny...

I tak cały rok, szedł na spokojnie, czyli loty, podróży, studia, aż do grudnia kiedy miałem mój lot do Warszawy, z nocką na lotnisku i rano do Kijowa. Oczywiście, ponad 8 dni spędziłem w necie i przewodnikami, zeby sprawdzić jakim cudem zobaczę wszystko co chcę w 24h w NYC

Spakowany w najważniejsze rzeczy (tylko podręczny tam), płyta Bossa kupiona, która będzie mi towarzyszyć w Nowym Jorku

Image

aparat, visa waiver i jedziemy na lotnisko w Balicach, na ostatni lot do Chopina!

Nowy Jork i USA, przybywam!Tutaj zacznie się część muzyczna, czyli kawałki Bossa które leciały przez całą podróż.

Thunder road

Oh Thunder Road sit tight take hold
Thunder Road


Pierwszy etap podróży to lot do Warszawy. Nić nadzwyczajnego. Frugo, woda i o czasie jesteśmy na lotnisku Chopina.
Nocleg w kanapach ING, aż do rana, kiedy check in UIA otworzą.

Chop siup, check in zrobiony w parę minut (sprawdzali 2-3 razy moją aplikację visa waiver) i już jestem w samolocie do Kijowa. Samolot raczej do nowych nie należał (1999) ale za to wygodny, jak na lot który trwa ledwo 90 minut.

Lądowanie ponownie o czasie. Szybka kontrola graniczna, i jedziemy do hotelu. Przesiadka trwała ponad 20h, więc idealnie zwiedzić ponownie Kijów.

Rzeczy zostawiam w hotelu (obok lotniska - Razyotel, polecam) i metrem jadę do centrum.

Byłem ciekawy jak Kijów się zmienił po rewolucji. Ostatni raz w Kijowie byłem w 2014 i zastałem to:


1.jpg



Jazda metrem. Mój ulubiony środek komunikacji. Wszędzie staram się zwiedzić i przejechać się metrem.
Fajnie się siedzi, i oglądać jak inny pasażerowie się zachowują. Ktoś czyta książkę, inny bawi się z Tinderem a ktoś inny zasypia przed albo po pracy. I tak przez 30 minut, jak dojeżdżam do mojego przystanku, Майдан Незалежності albo znany skrótem po rewolucji, Majdan.

We Take Care of Our Own

We take care of our own
Wherever this flag's flown
We take care of our own


I wielkie zaskoczenie. Wszystko posprzątane. Jakby nigdy nie było rewolucji tam.


2.jpg




3.jpg




4.jpg




5.jpg




6.jpg



I przerwa na szybki barszcz.

Wracamy na Majdan, na kolejne (i ostatnie zdjęcia)


7.jpg




8.jpg




9.jpg



Powrót do hotelu, bo rano trzeba wstać i na lotnisko.

The Promised Land

Mister, I ain't a boy, no, I'm a man,
And I believe in a promised land.


W trakcje check - inu dało się rozpoznać kto leci do US do nielegalnej pracy, z wizą turystyczną. Spakowany jakby pół domu brali ze sobą. W nich zazwyczaj ubrania robocze. Nie dziwię się. Tyle się zasłyszało ze Stany to kraj płynącego dolara, więc wszyscy starają się tam o pracę. Nawet i nielegalną.

Kontrola (2 razy sprawdzenie mojego visa waiver) i już jestem pod gatem, gdzie 767 dowiezie mnie do Nowego Jorku - Нью-Йорк, i dobra okazja zaliczyć zaległe filmy


10.jpg



Wchodzimy na pokład. Widać ze 767 zasłużył przez większość czasu, ale miejsca są wygodne, no i układ siedzeń 2-4-2, więc na oknie idealnie.

Po starcie, IFE (czyli telewizorki na korytarzach) zaczęli emitować filmy do oglądania.
Nie powiem, ale repertuar mieli trochę za stary, bo był Kevin sam w Nowym Jorku (z tym trafili), Harry Poter 1 i jakieś inne.

W trakcje lotu, nie oczekiwanie przyszła do mnie butelka horylki. Nie wiem z skąd i dlaczego, ale dowiedziałem się ktoś stał się dziadkiem i świętuje rozdając horylke do popitki. Miły gest. Więc 3 banieczki i wracam do Bruce i przewodnika, ustalić ostatnie trasy w Nowym Jorku.

Lądujemy, niestety trochę opóźnieni (późny przylot z BKK) i szybko biegam do kontroli granicznej. A tu, zong. Długa na pareset metrów. Niestety kumulacja "dziwnych" lotów (Chiny, Ukraina, Meksyk i Rosja) więc dokładniejsze sprawdzanie paszportów.
Po 2 godzinach stania, dostaję się na stanowisko.

-Na ile pan przyleciał do Stanów?
-Hm, (patrzę na zegarek) jakieś 23-24h
-Ale tylko w Nowym Jorku, i potem pan idzie gdzieś dalej?
-Tak, wracam do Kijowa i potem do Aten
-To pan mi mówi ze przyleciał tylko na 24h do Stanów
-Yep
-Po co?
-Tani bilet, przed świętami wypada prezenty kupić. Wie pan.
-No dobra. To niech mi pan powie, co robił 3 razy w Turcji
-Zwiedzałem
-W Libanie?
-Zwiedzałem
-Hm...

Konsultacja, i wysyłają mnie na inne stanowisko (drugi level kontroli), ale wszystko w przyjacielskim nastawieniem, kolejne pytania co planuję robić w Nowym Jorku, czy pierwszy raz, a po 30 minut,

-Welcome to the United States

A tu zaczyna się kolejny rozdział podróży, i Boss przypomina

Born to run

We gotta get out while we're young
'Cause tramps like us, baby we were born to run
Jungleland

Tonight all is silence in the world
As we take our stand
Down in Jungleland


No i jestem. Dotykam ziemię obiecaną, zwaną także Ameryką. Czuję lekko pogubiony. Nie dziwię się, bo większość moich wojaży to prawdziwa dżungla, a tutaj dżungla drapaczy chmur.
Patrzę lewo, prawo. Dalej zgubiony. Ale taki pozytywnie zagubiony. Czuję się jak Kevin sam w Nowym Jorku.

Odnajduję AirTrain JFK, gdzie przeniesie mnie do stacji Jamaica.
I ja dalej zaglądam za oknem, na lotnisko im. John F. Kennedy, gwiżdżąc inną piosenkę (U2, ale Bono to dobry kolega Bruce)

Angel of Harlem - U2

It was a cold and wet December day
When we touched the ground at JFK
Snow was melting on the ground
On BLS I heard the sound
Of an angel


I jesteśmy na przystanku Jamaica. Znów zagubiony. Znów szukam, pierdołek. Poczuć zapach Subwaya (nie tego z kanapek, ale metra), naładować kartę na przejazdy, i poszukać z skąd odjeżdża mój subway E do 50th Street. Tam, według mapy będę musiał się przesiąść do A lub C, i dojechać do mojego hostelu, przy 86th Street. No co ciężkiego z tym może być, mieszkałem tyle lat w Atenach, jazda metrem mam we krwi.

No tak... Tylko tu mamy 4 perony. I ty nie wiesz czy masz jechać górą czy w dół. Więc widziałem dworzec kolejowy Penn. Ładny. Dobre precle.

Ale dojeżdżam do hostelu. Rzut beretem od Central Parku, a dokładniej przy Amsterdam Av.
Szybko zostawiam manatki, płacę za nocleg, i wychodzę. Co tam jet lag, co tam zmęczenie. I wanna wake up, in the City that doesn't sleep!

Because the Night

Because the night belongs to lovers
Because the night belongs to us


No dobra, powiecie ze ta piosenka jest Patii Smith. Nie do końca. Piosenka została pisana przez Bruce i Patti, i Bruce dedykował jej tą piosenkę. Więc to takie 50-50

Ale wracamy. Noc długa, a ja zwiedzam, zwiedzam. Wszystko na nogach. Chcę poczuć co to USA. Co to Nowy Jork. Idę piechotą do Times Square. Tam gdzie wszystko się działa. Non-Stop.

Meatball sub, dla dodanie energii, i idziemy dalej.


1.jpg




2.jpg



Out in the Street

I talk the way I wanna talk
When I'm out in the street


Wszędzie ludzie, z każdej nacji. Na ulicach, w chodnikach, w barach. Miasto żyje.

Ulica Broadway. Tam gdzie największe spektakle rozpoczynają i mogą grać do końca świata.


3.jpg



Tak jak słynny Skrzypek na dachu


4.jpg



Badlands

Poor man wanna be rich,
Rich man wanna be king,
And a king ain't satisfied,
'til he rules everything



5.jpg



Times Square


6.jpg



Chyba nie ma innego miejsca, tak charakterystycznego w NYC. No oprócz panoramy wieżowców.
No dobra, jeszcze słynnych konnych policjantów


7.jpg



Times Square, tam gdzie miks świateł spotyka tłumów z całego świata z ich selfie stickami, z "I am sorry Sir"


8.jpg



Kupuję browara. Crafta jakiegoś. 6 bucków. Sporo. Ale kiedy jak nie teraz.
Pracownik sklepu mnie pyta, na drogę czy na później. Mówię ze mogę teraz. To do papierowy torebki, i wracam do Times.


9.jpg




10.jpg



Po piwku. Idziemy dalej się pogubić. Po mieście. Szukam słynnej 4 alej, i sprawdzić czy jest zamrożona tak jak 10 aleja

10th Avenue Freeze Out

'Cause I'm running on the bad side and I got my back to the wall
Tenth Avenue freeze-out


Zaglądając majestatyczny Empire State Building


11.jpg



I słynny sklep z zabawkami (kto oglądał Kevina, to kojarzy na bank) z pokazem muzycznym.


12.jpg



Dancing in the Dark

You can't start a fire
You can't start a fire without a spark
This gun's for hire
Even if we're just dancing in the dark


Kolejny znak Nowego Jorku. W każdym filmie/kreskówce o tym jest. The Rock,


13.jpg



"Wersja mini z słynnym lodowiskiem"


14.jpg



I z choinką


15.jpg



I potwierdzenie ulicy


16.jpg



Już zbliża się północ. Czuć zmęczenie. Nie dziwne, chodziłem parę dobrych godzin. Prosto z przylotu.

Wracam znów piechotą do hostelu


17.jpg



Prysznic, i w łóżeczku. Leci ostatni kawałek tego dnia. Nie do końca Bruce, bo to Suicide, ale wersja Bossa daje radę

Dream Baby Dream

Come on, we gotta keep on dreaming
Come on,…
Out In The Street

When I'm out in the street
I walk the way I wanna walk


I rano. Szybkie spanie (nie wiem czy więcej niż 5h) i szybkie pakowanie się do przechowywalni i idziemy na najważniejszą rzec co codziennie muszę zrobić. Wypić/kupić kawę. I tu do ratunku przychodzi Dunkin Donuts, z kawą 0.7l <3
Nić lepszego na początek dnia, i uderzamy do słynnego ogrodu: Central Park


1.jpg



Wiedziałem ze ono jest duże. Za duże. Ale nie wierzyłem dopóki zacząłem tam chodzić i czuć/widzieć wielkości jego!


2.jpg



Ludzi sporo. Jak na piątkowy poranek, i do tego ciut zimny (ale beż śniegu)


3.jpg




4.jpg



Trochę czasu spędziłem tu. Trochę za dużo. Ale nie żałuję. Warte było każdej minuty tam. Żałuję ze takie parki nie ma w Krakowie na przykład. Nie w takiej wielkości, ale dość duże żeby pospacerować, odpocząć od ludzi.

Born in the USA

I had a brother at Khe Sahn
Fighting off the Viet Cong
They're still there, he's all gone


Kolejna rzec co rzuca w oczy, to weterani. Wszędzie. Hot-Dog od weterana, pieczony kurczak od weterana, pretzel od weterana.


5.jpg



Hot dog do ręki, i do Subway po kolejny zakątek.

Ostrożnie czytam, co NIE mogę zrobić w subwayu


6.jpg




7.jpg



Przystanek: Bronowice Nowego Jorku. Potocznie znanym jako Brooklym albo Bronx


8.jpg



Punkt chyba jeden z najważniejszych w Nowym Jorku. Most Brookliński!


9.jpg




10.jpg




11.jpg



Ludzi sporo. Nie dziwię się im. To jeden z najstarszych mostów wiszących na świecie który łączy Brooklyn z Manhattanem.


13.jpg



The River

That sends me down to the river tonight
Down to the river


Nowy Jork się kojarzy panoramą Nowojorską. Wieżowców odbijających się nad rzeką Hudson.
Najlepsza opcja zwiedzania go, to z wyspy Staten, po drugiej strony Manhattanu. Można tam się dostać darmowym promem Staten Island, koło Wall Street.


12.jpg



Podróż promem trwa około 20 minut, i warto sobie popłynąć na drugą stronę.


14.jpg




15.jpg


Prom


17.jpg



Land of Hope and Dreams

Where sunlight streams
Meet me in a land of hope and dreams


Oprócz panoramy, można z "daleka/bliska" zobaczyć Statuę Wolności. Tak jak imigranci na koniec 19 początek 20 wieku, kiedy zaczęli dopływać, przeżyć ich American Dream, w Państwie nadziej i marzeń.



16.jpg



Oraz wyspę Ellis. Gdzie ludzie godzinami lub dniami czekali na pozwolenie dopłynięcia do Wielkiego Jabłka


18.jpg



I wracamy do Wall Street


19.jpg



Szybkim krokiem (Nowojorczyci nie wybaczają jak ktoś postanie dłużej, i uderzą go, szczególnie w Wall Street)...


20.jpg



... do punktu 0.

My city's in ruins

I can hear the organ's song
But the congregation's gone
My city of ruins


Tam gdzie stały bliźniacze wieże do ataku w 2001 roku.

Teraz znajdziemy nowoczneny nowy wierzowiec

1 World Trade Center


21.jpg



I mogiłę upamiętniająca atak



Dodaj Komentarz

Komentarze (8)

oskiboski 23 lipca 2017 18:44 Odpowiedz
A taka deszczowa niedziela ;)
zeus 5 września 2017 12:45 Odpowiedz
A dla tych, co nie lubią czytać :) https://www.youtube.com/watch?v=pW0zSCzU9i8
tropikey 19 lipca 2023 23:09 Odpowiedz
Ostatnio widziałem go u Jimmiego Fallona - jest w rewelacyjnej formie. W ogóle nie widać po nim tych 73 lat na karku.
zeus 19 lipca 2023 23:09 Odpowiedz
Wczoraj to 3h grał non stop. I to tańczył biegał cały czas. Szacunek ogromnyWysłane przez moją Nokię 3330
gmak 20 lipca 2023 05:09 Odpowiedz
Przypomniała mi się historia ze schyłkowego PRL. Bardzo wysoki procent odmów wiz USA, szczególnie dla młodych bez rodziny i majątku (chociaż mniejszy w Warszawie niż w Krakowie).Konsul: Po co chce pan jechać do Stanów?Mój znajomy: Jestem fanem Bruce'a Springsteena i chciałbym zobaczyć jego koncert.Konsul: Ja też.Decyzja pozytywna.
pabien 20 lipca 2023 12:10 Odpowiedz
@Zeus, a Ty nie wyrosłeś ze Springsteena? Mi zawsze ta muzyka wydawała się taka poprawną, pozbawiona tego czegoś.W Polsce najlepszym odpowiednikiem bylaby Budka SufleraI Springsteen do Stonesów ma się tak jak Budka Suflera do Manaamu (trochę przesadziłem)Czy ja bluźnię strasznie?
roglic 20 lipca 2023 17:09 Odpowiedz
Zeus napisał:Wczoraj to 3h grał non stop. I to tańczył biegał cały czas. Szacunek ogromnyWysłane przez moją Nokię 3330Widzę, że nie tylko mnie tam we wtorek rzuciło :D Fakt, Boss cały czas w formie, to samo można śmiało mówić o jego rówieśnikach z E Street Band.
digzy 4 sierpnia 2023 12:09 Odpowiedz
Dzięki za odświeżenie relacji, nie trafiłem na nią wcześniej. Też byłem w lipcu w Wiedniu na Bossie i dzięki koncertowi (rewelacja!) oraz tej relacji będę musiał niedługo zapolować na NYC ;)