+7
aeonflux 16 września 2017 17:06
Skuszony “burrito dealem” kupiłem w czerwcu bilety AMS-GUA-AMS z błędu Aeromexico. Było trochę obaw, czy uda się polecieć, ale dni mijały, tygodnie mijały, a anulacji nie było. Rósł tylko banan na twarzy, że udało się ustrzelić taką okazję. Z Krakowa dokupiłem dolot do WAW LOTem, a potem WAW-AMS KLMem. Wszystko w najtańszych taryfach z bagażem podręcznym. Dodatkowo na lot powrotny AMS-WAW dokupiłem bagaż rejestrowany.

Image

Lot KRK-WAW 14:55 był trochę opóźniony, ale miałem zapas czasu oraz wejście do saloniku dzięki PP, więc nie stanowiło to problemu. WAW-AMS poleciał planowo o 17:15 i wylądował ok. 19:00. Szybkie nadanie bagaży i wybór miejsc - te koło wyjść ewakuacyjnych niestety były już zajęte, a upgrade do klasy Premier kosztował 785 EUR - zdecydowałem się na lewe w środkowym sektorze w przedostatnim rzędzie. Boczne miejsce w środkowym sektorze jest wg mnie najmniej inwazyjne - tylko jedna osoba może chcieć wyjść i to niekoniecznie w naszą stronę, a sami siedzimy przy przejściu :) Nie zawsze miejsce przy oknie jest najlepsze, szczególnie że lecieliśmy w nocy. Lot AMS-MEX Dreamlinerem trwał ok. 11h30m - mój nowy rekord w długości lotu. Czas od wyjścia z samolotu do wejścia do saloniku wyniósł 40 minut, czyli całkiem sprawnie biorąc pod uwagę kontrolę paszportową, odebranie bagażu a następnie nadanie go ponownie.

Było po czwartej rano, salonik Salon Premier Ciudad de Mexico akurat się otwierał. Liczyłem na jakieś wczesne śniadanie po dość obrzydliwym jedzeniu w samolocie, ale oprócz nachosów i słodkich bułeczek/ciastek niewiele było - na szczęście Corona też jest pożywna. Na całym lotnisku nie ma palarni, więc na papierosa trzeba wyjść przed terminal a w drodze powrotnej przejść standardową kontrolę bezpieczeństwa. Przed terminalem widoków brak, a w środku nocy nie było sensu jechać do miasta.

Lot MEX-GUA Embraerem trwał niecałą godzinę, a jego ozdobą było ostatnie 10 minut coraz niższego lotu nad Gwatemalą. Chmur było dość dużo, ale dało się pod nimi zobaczyć jeziora Atitlán i Amatitlan, a także okoliczne wulkany.

Image

Image

Image

Niedobór urlopu sprawił, że była to bardzo krótka wycieczka, zaledwie sześć nocy. Nawet w stosunkowo niewielkim kraju jakim jest Gwatemala, nie da się w tak krótkim czasie zobaczyć wszystkiego. Tikal wypadł z planu - podróż autobusem trwa cały dzień lub całą noc, a samolot kosztuje ok. 150 EUR RT - odwiedzę to miejsce następnym razem. Sześć nocy zostało podzielonych na pół, trzy nad jeziorem Atitlán i trzy w Antigua. Długość pobytu wymusiła też podróżowanie shuttlami, co jest relatywnie drogie ale pozwala przemieszczać się relatywnie szybko i całkiem pewnie.

Waluty na skróty:
1 GTQ ~= 50 gr, a 1 USD ~= 7.25 GTQ. Aby uniknąć dodatkowych kosztów związanych z przewalutowaniami i wypłatami quetzali z bankomatów, wziąłem ze sobą USD w gotówce. Kursy w kantorach na lotnisku słabe, płacą ok. 6.5-6.8 GTQ za dolara, podczas gdy w banku w Antigua dostałem 7.18 GTQ. W większych sklepach typu supermarkety można płacić dolarami, obowiązujący kurs jest widoczny (zwykle ok. 7.0-7.1 GTQ), a resztę otrzymujemy w quetzalach. Banknoty bardzo ładne, niskie nominały także polimerowe. Monety bez szału, ten sam nominał potrafi mieć trzy różne odcienie i grubości (na szczęście średnica ta sama).

Pogoda na skróty:
Byliśmy tam na przełomie sierpnia i września, zatem formalnie w trakcie pory deszczowej. Znajdując się na wysokości 1500 mnpm w otoczeniu gór i wulkanów, których wysokość dochodzi przekracza 3500 mnpm (wulkan Atitlán ma 3535m), pogoda niestety jest dość zmienna, na szczęście większość dni przebiegała wg następującego wzorca: rano bardzo pogodnie, do południa niemal bezchmurnie, wczesnym popołudniem wiatr przynosi chmury z zachodu i południowego-zachodu, popołudniu niemal codziennie mżawka i lekki deszcz, czasami chwilowo przechodzący w dość mocny opad. Podczas pobytu w Antigua dwukrotnie przeszła burza. Wieczorem loteria, raz leje, raz nie, czasem pokropi. W nocy zdarzyła się raz duża, lecz krótka ulewa nad jeziorem. W Antigua dni przebiegały wg wyżej wspomnianego scenariusza, ale padało znacznie mnie. Temperatury w ciągu dnia 23-27 stopni w zależności od stopnia zachmurzenia i ilości słońca. Wieczory całkiem ciepłe, a w nocy 18-20 stopni. Prognozy z aplikacji w telefonie średnio się zgadzały (Google, Accu, yr.no, etc.) i prawie zawsze groziły gorszą pogodą niż rzeczywiście była.

Transport publiczny na skróty:
Występują tuktuki, chicken busy (stare amerykańskie school busy oraz wszelkie wariacje na ich temat w każdym możliwym stanie), autobusy różnej maści od dezeli po nówki z wygodami, oraz shuttle. Po jeziorze Atitlán pływają lanche. Lancha działa jak tramwaj wodny pływając wzdłuż brzegu od wioski do wioski. W zależności od odległości przy wysiadaniu płacimy od 10 GTQ (wioska obok) do 25 GTQ (kurs przez całe jezioro). Załoga to zwykle dwie osoby, kapitan i kierownik od cumowania oraz inkasowania pieniędzy. Potocznie nie używa się także wieloczłonowych nazw miejscowości, więc na pytanie dokąd chcemy się dostać wystarczy powiedzieć np. Pedro, Juan albo Pana (skrót od Panajachel).

Image

Image

Image

https://www.youtube.com/watch?v=fvKsTGbtik4

Przed terminalem przylotów po minucie zaczepił mnie kierowca jednego z shuttli. Niestety nie da się dojechać bezpośrednio nad jezioro, trzeba się przesiąść w Antigua. Łączony przejazd kosztuje 25 USD. Można płacić dolarami, a że i tak nie miałem jeszcze quetzali - tak właśnie zrobiłem. Jak się potem okazało, za podróże shuttlami zazwyczaj opłaca się płacić właśnie w dolarach. Ten sam kurs z Antigua na lotnisko w drodze powrotnej kosztował mnie 80 GTQ, podczas gdy 10 USD jest warte 72 GTQ.

Jeśli ktoś potrzebuje dostać się po prostu do miasta, to trzeba się kierować w prawo, widziałem tam przystanek chicken busa.

https://www.google.pl/maps/dir/guatemal ... 957926,12z

Image

Podróż do Antigua trwała ok. 60 minut (38km). Na miejscu ok. godzinna przesiadka, idealna na wizytę w banku przy Parque Centrali oraz zimne piwko. Drugi odcinek do San Pedro la Laguna jechaliśmy cztery godziny (141km). Trasa miejscami widokowa, a pasmo Sierra Madre wita nas nie kończącymi się podjazdami.

Image

Południowo-zachodnia Gwatemala to teren głównie górzysty. Stolica, Guatemala City, znajduje się na wysokości 1500mnpm, Antigua na 1582mnpm, a lustro wody jeziora Atitlán na 1563mnpm. Droga wije się niemiłosiernie, na szczęście jest dwupasmową “autostradą” - jeździ po niej bardzo dużo TIRów, autobusów i innych dużych pojazdów. Odpalony GPS wskazywał coraz większą wysokość, która dochodziła miejscami do 2700 mnpm.

Image

W połowie drogi zaczęło padać, najpierw łagodnie ale z każdą minutą coraz mocniej. Był to mały problem, gdyż shuttle był pełny a co za tym idzie bagaże niemal wszystkich były na dachu. Na szczęście kierowca zjechał na pierwszą napotkaną stację benzynową i przykrył wszystko brezentem. Przejechanie ostatnich 25km po zjechaniu z autostrady zajęło ponad godzinę - cały czas padało (na szczęście lżej), a droga była w fatalnym stanie. Nie wiem jakie zawieszenie montują gwatemalscy mechanicy w tych vanach, bo rzucało momentami strasznie. Część drogi wiodła też serpentynami pod dużym nachyleniem, po których po prostu nie dało się jechać więcej niż 10-15km/h. Dość powiedzieć, że na tej odległości zrobiliśmy ponad 1000m w dół.

Gdy shuttle dojechał do San Pedro la Laguna, było już ciemno. Zmęczony po 24h podróży, okropnie śpiący, z lekko przemoczonym plecakiem, nie targowałem się długo z kierowcą tuktuka i za 20 GTQ popędziliśmy (slalomem między dziurami w drodze) do San Juan la Laguna.

Wybraliśmy San Juan la Laguna z dwóch powodów: 1. Nad jeziorem nie ma to większego znaczenia, jeśli planuje się lokalnie przemieszczać lanchami - i tak w ciągu dnia pływa się po całym jeziorze, 2. San Juan wydał się najspokojniejszą miejscowością, co w dużej mierze się potwierdziło.

W San Juan la Laguna wybór padł na Eco Hotel Uxlabil. Jest położony właściwie już poza wioską, nad samym jeziorem. Aby tu trafić, trzeba dojechać na skraj miejscowości, a następnie przejść kawałek ścieżką wzdłuż brzegu, przez mostek i poletko kukurydzy. Po ciemku bez oświetlenia się da, ale po co się męczyć :) Hotel posiada własny ogród oraz przystań. Do dyspozycji gości są też kajaki, ale nie mieliśmy okazji skorzystać. Przystań jest o tyle kluczowa, że docierając do San Juan lanchą, możemy poprosić o wysadzenie pod samym hotelem, plus da się złapać lanchę bezpośrednio z przystani hotelowej bez konieczności spacerowania do “embarcadero” w centrum San Juan.

Image

Image

Image

Image

Image

Okolica jest spokojna - sielsko anielsko. Przy hotelu znajduje się ogród, z plonów którego kuchnia korzysta przy przygotowywaniu posiłków. Na poletku kukurydzy koło hotelu akurat trzech hombres zbiera kukurydzę. Kolejny wypływa łódką na jezioro, zatrzymuje się kilkanaście metrów od brzegu i zaczyna łowić ryby. Szczeka pies sąsiada, słychać cykady i inne małe cykające żyjątka, jak również klaksony aut na drodze 20m powyżej hotelu, ogólnie widoki “z ręki jedzą”.

Image

Image

Mieliśmy zarezerwowany 2-osobowy pokój z łazienką i śniadaniami na trzy noce. Na piętrze zewnętrzny korytarz w formie zadaszonego tarasu (mieliśmy najwyższe piętro), a na nim sofa, stół i krzesła. Pokój prosty, ale czysty i funkcjonalny. Łazienka również nieskomplikowana, ale wszystko działało. Woda podgrzewana jest przepływowo, dostępne są trzy tryby: bez grzania, pół mocy i pełna moc. Łazienka widać że została jakby dobudowana, a dach zrobiono z blachy falistej. Materiał niczego sobie, natomiast mało przydatny w trakcie silniejszej ulewy jaka przeszła jednej nocy. Nic nie przeciekało i nie było zimno, ale hałas był przez chwilę taki że zerwaliśmy się z łóżka z myślą “WTF?”

Image

CDN.
Image

Poranek powitał nas pochmurnie, na zdjęciu powyżej widok z ok 7:00, po prawej stronie jeszcze widać mgiełkę nad San Marcos la Laguna. Wraz z wschodzącym coraz wyżej słońcem pogoda się poprawiała, chmury zwiało na wschód i zaczęła rosnąć temperatura. Udaliśmy się na dół na śniadanie. Śniadanie typowo regionalne - woda, kawa, kawałki owoców (arbuz, papaja, mango, ananas), owsianka, a do tego jedna z opcji - jajecznica plus tortille z mąki kukurydzianej lub tosty lub naleśniki na słodko z miodem/dżemem, pasta z fasoli, guacamole oraz kawałek pieczonego banana. Wszystko świeże i pyszne, aż chciało się wstać rano i zejść na dół :)

Znajdowaliśmy się nad jednym z najpiękniejszych jezior świata, które jest naturalnym tworem powulkanicznym. Usytuowane w wielkiej kalderze, otoczone jest przez trzy wulkany: San Pedro, Atitlán oraz Toliman, a na jego dnie znajdują się pozostałości miasta Majów. Jest najgłębszym jeziorem w Ameryce Środkowej (340m), rozpościera się na obszarze 130 km2. Zbocza okolicznych gór obfitują w żyzną ziemię, idealną do uprawy kawy, kukurydzy, fasoli i awokado.

Dookoła jeziora znajdują się mniejsze i większe wioski oraz miasteczka (największe z nich, Panajachel, ma 11 tysięcy mieszkańców), w których lokalni mieszkańcy (przeważnie potomkowie plemion Tz'utujil i Kaqchikel) zachowali styl życia i kulturę Majów - widać to w języku, strojach, muralach jak i symbolach religijnych, które koegzystują z wszechobecną symboliką katolicką.

Co ciekawe, nie da się objechać drogą dookoła wzdłuż brzegu jeziora. Wioski Santa Cruz i Jaibalito w ogóle nie są dostępne inaczej, niż za pomocą łódki. To zasługa ukształtowania terenu, tj. stromych zboczy okolicznych gór, przez które budowanie dróg mija się z celem. Także wiele domów, hoteli, reszortów i posiadłości nad jeziorem posiada jedynie przystań.

Image

Regionalną ciekawostką jest kult Maximóna (zwanego też San Simón), reprezentowanego przez postać siedzącego mężczyzny w kapeluszu, z papierosem lub cygarem w ustach. Tradycją jest ofiara w postaci pieniędzy (zwinięte w rulon są wkładane do ust Maximóna), papierosów/cygar a także alkoholu. Zwyczaj nakazuje usiąść z bożkiem (zawsze znajdzie się krzesło w pobliżu), zapalić “z nim” papierosa oraz napić się alkoholu, a następnie przedstawić swoje prośby w zakresie zdrowia, pomyślności, czy dobrych zbiorów, lub podziękować za otrzymane łaski. Oficjalna statua Maximóna znajduje się obecnie w Santiago Atitlán, i zgodnie z zasłyszanymi opowieściami jest przenoszona do innego miejsca co rok w trakcie Wielkanocy, czemu oczywiście towarzyszy wielka impreza.

San Juan la Laguna

Dlaczego wybraliśmy San Juan la Laguna? To jedna z mniejszych miejscowości i było tam bardzo mało turystów (również z uwagi na porę roku). San Juan jest też blisko (5 min tuktukiem lub 3 min lanchą za 10 GTQ) San Pedro, które jest większe i bardziej turystyczne. Prawie wszyscy mieszkańcy San Juan są przedstawicielami ludu Tz'utujil, jednej z 21 grup etnicznych wchodzących w skład grupy Majów. Gdyby ktoś chciał się nauczyć kilku słów i zwrotów: https://pl.scribd.com/doc/210495476/Int ... -Tz-utujil

Naszą wioskę można było pokonać z buta w 10 minut. W okolicy uprawia się kawę, kukurydzę, awokado i inne rośliny, ale i tak wszyscy są dumni z kawy. Kiedyś uprawiało się tutaj też bawełnę, ale jej ceny spadły na tyle, że bardziej opłacalna jest uprawa kawy. Tradycja tkania przeróżnych tkanin jest jednak kontynuowana, a prawie na każdej ulicy znajdziemy małe galerie z lokalnymi wyrobami (ubrania, materiały, akcesoria) i sztuką (obrazy, obrazki, figurki, rzeźby, ceramika).

Image

Image

Image

Image

Image

Ulice miejscowości położonych nad zachodnią częścią Jeziora Atitlán pokryte są przepięknymi barwnymi muralami, przedstawiającymi lokalne pejzaże, legendy i wierzenia. Są one najpiękniejszą rzeczą w całym San Juan, a rozrzucone po całej wiosce zachęcają do odkrycia każdej uliczki. Podobnie jest w San Pedro - zawsze warto iść kawałek dalej i zobaczyć co jest za rogiem, bo może kryć się tam piękny widok na ścianie. Z kolei w San Marcos murale są bardziej abstrakcyjne i zdobią ścieżki i zacienione przejścia w okolicy embarcadero.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image
San Pedro

Po spędzeniu poranka na zwiedzanie San Juan wsiedliśmy w lanchę i popłynęliśmy do San Pedro. Płynie się może trzy minuty. Po opuszczeniu embarcadero udaliśmy się na kawę. Pierwszą porządną kawę w Gwatemali, gdyż ta w hotelu niestety nie powalała. W Cristalinas Cafe & Cacao podają i jedno i drugie, do tego śniadania i wiele innych rzeczy.

Image

Image

Image

San Pedro jest małą metropolią w porównaniu do San Juan. Im bliżej brzegu jeziora tym bardziej stromo. Więcej ludzi, dużo więcej małych sklepików, knajp z kuchnią międzynarodową, galerii rękodzieła oraz najróżniejszych usług i biznesów. Większy też ruch tuktuków, skuterów, motocykli i innych pojazdów. Jest ulica targowa ze świeżymi owocami i ulicznym jedzeniem, dalej przeradzająca się w centrum mody, chemii domowej, technologii i aptekarstwa.

Image

Image

Image

Image

San Pedro bardzo fajnie prezentuje się też od strony jeziora.

Image

San Marcos

Z San Pedro popłynęliśmy lanchą do San Marcos. To miejscowość mniejsza nawet od San Juan - raj dla miłośników jogi, medytacji, masażu i wszelkich duchowych przeżyć. W dużej części od strony jeziora nie ma w ogóle dróg i ulic, jedynie ścieżki i wąskie przejścia między budynkami. Tutaj także na ścianach budynków znajdują się murale, a z okolic embarcadero świetny widok na jezioro na tle wulkanów.

Image

Image

Image

Image

Następnego dnia kontynuowaliśmy zwiedzanie okolicy - rano po śniadaniu wsiedliśmy w lanchę i za 20 GTQ popłynęliśmy do Santa Cruz. Wioska nie wyróżnia się niczym szczególnym, może kompletnym brakiem turystów. Nic dziwnego - nie spotkamy tutaj rozbudowanej infrastruktury (noclegi, knajpy, etc.) a sama wioska nie jest nawet położona nad samym jeziorem. Trzeba przespacerować się z przystani, idąc miejscami stromym podejściem, a różnica wysokości to ok. 100 metrów. Wiedzą o tym kierowcy lokalnych tuktuków, których kilka chyba w każdej chwili jest dostępnych przy przystani. Oczywiście proponowano nam podwózkę, ale konsekwentnie pokazaliśmy że mamy nogi i pójdziemy na nogach, co wywołało lekkie zdziwienie. W centrum wioski znaleźliśmy się po ok. 10 minutach podejścia - chociaż tak naprawdę trudno uznać, które miejsce stanowi tutaj “centrum”, chyba że uznamy za nie centralnie zlokalizowane szkolne boisko. Jest to jedna z okolicznych miejscowości, która nawet nie posiada porządnego połączenia drogowego z resztą kraju. Co prawda podobno jest droga, którą można dojechać aż do Sololi, ale z tego co usłyszałem jest w takim stanie, że miejscowi korzystają z niej tylko w ostateczności.

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

adamek 20 września 2017 21:02 Odpowiedz
jakże ja miło wspominam te przepiękne miejsca <3
aeonflux 23 września 2017 12:35 Odpowiedz
Podsumowań nadszedł czas :)Gwatemala dała się poznać jako piękny kraj, z bardzo intrygującą kulturą i historią, na pewno chętnie tu wrócę odwiedzić Tikal. Ludzie przyjaźni jak wszędzie, szczególnie w mniej turystycznych miejscach, chociaż trudno się z niektórymi handluje ponieważ są średnio skorzy do targowania. Podobnie jak w wielu stronach świata, na targu czy u handlarzy na ulicy wszystko kosztuje tyle, ile zgodzimy się zapłacić. Tylko w supermarkecie w Antigua były pokazane ceny :)Cały czas czuliśmy się bardzo bezpiecznie, pomimo że Gwatemala jest piątym krajem na świecie z największą ilością morderstw w przeliczeniu na ilość mieszkańców. Chodziliśmy normalnie wszędzie po zmroku, choć trzeba zaznaczyć że były to raczej tereny zabudowane. Warto znać język hiszpański, bo poza obiektami turystycznymi i knajpami, znajomość angielskiego jest taka sobie - na szczęście zawsze zostają ręce.Jeśli ktoś potrzebuje angielskojęzycznego przewodnika nad jeziorem:Raul Batz (San Juan la Laguna) - tel. 54755759 (nie skorzystaliśmy z usług, ale poznaliśmy Raula przypadkiem i chwilę pogadaliśmy - myślę, że ma wiele ciekawych rzeczy do opowiedzenia i miejsc do pokazania).Ceny na miejscu (małe sklepiki):Woda 0.5 l - 5 GTQWoda 2 l - 8-9 GTQPuszka Pepsi - 5 GTQPiwo 0.33 l - 8-10 GTQWino (Central Valley, Chile) - 60 GTQCeny na mieście (San Pedro la Laguna, Panajachel, Antigua):Bułka z pastą z kurczaka - 8 GTQ (street-food)2-3 tacosy vege - 6-10 GTQ street-food)2-3 tacosy z kurczakiem - 8-12 GTQ (street-food)Śniadanie w niedrogiej knajpie - 20 GTQObiad w niedrogiej knajpie - 30-40 GTQEspresso w kawiarni - 10-12 GTQLatte/cappuccino w kawiarni - 15-20 GTQPiwo 0.33 l - 10-25 GTQ3szt bananów na targu - 2 GTQCeny supermarket:Wino (Central Valley, Chile) - 30-40 GTQZacapa 23 YO 0.7 l - ok. 315 GTQ (promocja)Botran 18 YO 0.7 l - ok. 100-120 GTQBotran 12 YO 0.7 l - ok. 80 GTQBotran 12 YO 0.35 l - 50 GTQBotran 8 YO 0.35 l - 40 GTQBotran Oro 5 YO 0.35 l - 30 GTQTequila Jose Cuervo złota 1 litr - 110 GTQ24x piwo krajowe w puszce 0.33 l - 90-120 GTQPiwo craftowe 0.3 l z Sawadoru - 13-16 GTQPepsi 2 l - 12 GTQBanany - 3-5 GTQ za kgAnanasy (wieeelkie i dojrzałe) - 10 GTQ za szt.Jabłka - 20 GTQ za kgPaczka (400-450g) kawy - 55-75 GTQCałkowite koszty wyjazdu - nie oszczędzając na niczym:1200 PLN - bilety KRK-WAW-AMS i AMS-MEX-GUA RT400 PLN - noclegi i napiwki300 PLN - lokalny transport - lanche, shuttle, tuktuki, przewodnicy100 PLN - bilety wstępu i zwiedzanie200 PLN - pamiątki i prezenty350 PLN - jedzenie i picie na miejscu (wraz z alkoholem, którego było pite zaskakująco mało)250 PLN - przywieziona kawa, sosy/salsy, likiery, rum2800 PLN - całość wyjazdu, do którego należy doliczyć ubezpieczenie w cenie 40 PLNGeneralnie jak prawie wszędzie - to co lokalne jest tańsze lub w cenach porównywalnych do polskich, to co importowane kosztuje tyle co u nas lub więcej. Co warto przywieźć z Gwatemali?Przede wszystkim kawę (najlepiej różnie paloną, od małych dostawców z okolic jeziora Atitlan - przywiozłem cztery rodzaje), jeśli ktoś lubi to alkohol (krajowy rum Botran jest wyśmienity, wrócił ze mną 5- 8- i 12-letni, sprzedawany w supermarketach także w butelkach 350ml, można ich nawieźć dużo… albo Zacapa, też wyśmienity trunek), likier tamaryndowy, przywiozłem też kilka różnych sosów/sals/dipów chilli (cobanero, jalapeno, chiltepin). Dzięki za cierpliwość, wrzucanie relacji trochę się rozciągnęło w czasie. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy to chętnie odpowiem na pytania związane z miejscami w których byłem.
peterjab 23 września 2017 13:34 Odpowiedz
Bardzo ciekawa i pomocna relacja. My wybieramy się w lutym. Pytania do Ciebie: przez jaką stronę rezerwowałeś noclegi? Czy trzeba mieć zarezerwowane noclegi czy można spokojnie szukać na miejscu? Czy z Antiqua da się dojechać bezpośrednio do Flores czy trzeba wracać do Gwatemala City?
aeonflux 23 września 2017 13:50 Odpowiedz
Noclegi brałem z MakeMyTrip i chyba Bookingu, ale jeśli masz czas poszukać na miejscu to na pewno dogadasz się na lepszą cenę. We Flores nie byłem, ale listę połączeń znajdziesz np. tu: https://www.transportguatemala.com/shuttle-schedule.phpW zakresie w jakim sprawdzałem swoje połączenia, wszystko się zgadzało - czasy, długość przejazdu, cena.
vincenzo 19 stycznia 2018 11:16 Odpowiedz
Dzięki, zaczerpnąłem parę pomysłów ;)Wspominasz o zakupie kawy bezpośrednio z plantacji. Byłeś na jakiejś konkretnej - jak tam trafić?
aeonflux 24 stycznia 2018 08:49 Odpowiedz
Negocjując cenę przejazdu pod Indian's Nose, kierowca tricykla "dorzucił" nam w cenie wizytę na miejscowej plantacji w San Juan la Laguna, można było tam zakupić kawę. Generalnie nad jeziorem jest w wioskach dużo kawiarenek i niemal każda sprzedaje lokalnie zbieraną kawę - chętnie o niej też opowiadają (niestety głównie po hiszpańsku).