+1
Kacperun 10 października 2017 02:54
Image

Po połowie września zwiedzanie było bardzo utrudnione ze względu na ograniczony czas, gdyż musieliśmy wykonać wszystkie odłożone na ostatnią chwilę projekty badawcze. ;) Poza tym pogoda we wrześniu również nie sprzyja bardziej ambitnym eskapadom. Pomimo tego, że w tym roku wrzesień na Spitsbergenie był wyjątkowo ciepły z temperaturami przekraczającymi czasem nawet 6°, to występujący coraz częściej silny wiatr oraz deszcz utrudniały czerpanie przyjemności z dłuższych wycieczek. Pierwszy poważny symptom załamania się pogody nastąpił 16 września, kiedy to naszą stację zasypał śnieg przynosząc nad zatokę Petunię iście zimową aurę…:

Image

Image

Image

Image

Trzeba przyznać, że zimą musi być tu jeszcze piękniej! Nam zimową scenerię było dane podziwiać tylko jeden dzień, gdyż nazajutrz temperatura się podniosła i wszystko stopniało.

Podczas ostatnich dni września nasze zadania opierały się już przede wszystkim o prace organizacyjne w stacji związane z przygotowywaniem tego miejsca do zamknięcia i opuszczenia. Skupiliśmy się na inwentaryzowaniu pozostałego jedzenia, przenoszeniu sprzętu badawczego oraz zwijaniu namiotu rozłożonego pomiędzy kontenerami na początku ekspedycji…:

Image

Image

28 września nastąpiło nasze smutne pożegnanie ze stacją polarną oraz zatoką Petunią. O godzinie 16 mieliśmy zaplanowany rejs statkiem wycieczkowym z miasta Pyramiden do Longyearbyen, gdzie spędziliśmy ostatnią noc na Svalbardzie. Dzień później czekała nas ostatnia część naszej podróży – lot samolotem linii SAS z Longyearbyen do Berlin Tegel z przesiadkami w Oslo i Sztokholmie.

I tak właśnie zakończyła się największa przygoda mojego życia. 3 miesiące spędzone w stacji polarnej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza to był niezwykły czas. Miejsce to w obecnych czasach ma wiele zalet – czas płynie tam zdecydowanie spokojniej, jest to jedno z niewielu pozostałych miejsc na świecie, gdzie można zrobić sobie odwyk od Internetu i telefonu. Ograniczony kontakt z cywilizacją przez tak długi okres dla wielu może być nie do zniesienia, jednak dla mnie było to cudowne przeżycie. Obecna w stacji monotonia ma swoje plusy, niezbyt wiele rzeczy może tutaj spowodować uczucie zdenerwowania, a z zewnątrz nie dociera zbyt wiele bodźców generujących problemy. Ekipa, która towarzyszyła mi przez te 3 miesiące była niesamowita, przez co czas spędzony w tym miejscu był jeszcze bardziej wspaniały, za co serdecznie im dziękuję. Zawsze byłem ciepłolubny i preferowałem podróże do krajów cieplejszych niż Polska, lecz po tym wyjeździe zdecydowanie doceniam również chłodniejsze regiony świata i na pewno chciałbym tu wrócić i ponownie móc spędzić kilka nocy w kontenerku, w którym temperatura spada momentami do kilku stopni... ;)

Tym, którym dotarli aż do tego momentu dziękuję za wytrwałość i mam nadzieję, że nie zanudziłem Was na śmierć. Wierzę, że udało mi się trochę przybliżyć krajobrazy okolic Petuniabukta oraz mniej więcej wyjaśnić zasady funkcjonowania polarnych stacji badawczych. Wszystkim, którzy będą mieli kiedyś okazję odwiedzić jedno z takich miejsc – nie wahajcie się, gorąco polecam!
Trzymajcie się!

Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (15)

krasnal 10 października 2017 06:42 Odpowiedz
Ciekawa relacja. Napisz coś więcej o sobie - jaki kierunek / specjalizacja (wydział domyślam się że WNGiG) czy może jesteś pracownikiem wydziału?Jak wygląda ponoszenie kosztów takiej wyprawy przez studentów?
kacperun 10 października 2017 14:09 Odpowiedz
Hej, dzięki za miłe słowa. Ja studiowałem geografię ze specjalizacją geoinformacja (od niedawna niestety jestem magistrem, stąd czas przeszły :)) i brałem udział w projekcie stażowym organizowanym na naszym wydziale, przez co uniknąłem jakichkolwiek kosztów tego wyjazdu. Jednak każdy student ma szansę pojechać na wyprawę polarną, nawet spoza WNGiG. Po skutecznych pertraktacjach z dziekanem swojego wydziału można uzyskać zwrot lwiej części wyjazdu. Ponadto nie tylko studenci i pracownicy mają możliwość wzięcia udziału w wyprawie, ale także zwykli turyści. Co prawda studenci i pracownicy mają pierwszeństwo wyjazdu, lecz o dziwo wielu nie zdaje sobie sprawy z tego, że mają możliwość uczestniczenia w tak niesamowitej przygodzie, przez co prawie zawsze na stacji panuje niedobór osób do pomocy. Jeśli chodzi o osoby typowo spoza środowiska akademickiego, to w ich przypadku uczestnictwo w wyprawie musi zatwierdzić rada wydziału (co podobno jest raczej formalnością) i w przypadku braku miejsc uprzywilejowani będą zawsze studenci i pracownicy (ale tak jak napisałem wyżej, stacja rzadko kiedy jest przeludniona). Takie osoby muszą również liczyć się z koniecznością pokrycia wszystkich kosztów, lecz jak na ten region świata to nie ma z tym tragedii. Stacja pobiera opłatę 50 zł za dzień pobytu, w co wliczone już jest przetransportowane wcześniej na miejsce wyżywienie. Cena ta jest bardzo niewielka, szczególnie jeśli porównamy ją do cen w Longyearbyen (najtańszy nocleg w mieście w czeskiej stacji kosztuje bodajże 250 NOK). Loty do Longyearbyen można złapać w okolicach 1000 zł (co Wy, doświadczeni członkowie forum F4F wiecie na pewno lepiej ode mnie :) ). Dość drogi jest transport statkiem z Longyearbyen do Pyramiden, gdyż za transport w obie strony trzeba się liczyć z ceną dochodzącą do 2000 NOK (ceny do sprawdzenia na stronach przewoźników, którymi są Aurora Explorer, Henningsen oraz Polar Girl). Taki zwykły turysta będzie włączony w obowiązki stacji polarnej, a więc będzie pełnił dyżury w stacji oraz miło odebrana będzie jego pomoc w badaniach wykonywanych przez pozostałych członków ekspedycji, lecz taka osoba będzie mogła bez problemu znaleźć czas na realizowanie swoich marzeń i planów.
pemat 10 października 2017 15:11 Odpowiedz
fajna przygodaa parę ujęć zdecydowanie wzbogaciłoby wątek -> Galeria: The Best Kibeleks in the World
adamek 10 października 2017 16:09 Odpowiedz
"Sytuacja była na pewien sposób niebezpieczna"sytuacja była w ch*** niebezpieczna :) nie bez powodu trzeba tam nosić broń. A tak poza tym to super sprawa Wasza wyprawa, zazdroszcze strasznie, okolice Pyramiden są super. A to że trafiliście na niedźwiedzicę - szczęście. Przepiękne zwierzęta. W ogóle Spitsbergen jest bajeczny. Chyba pojadę tam jeszcze raz :)
kacperun 10 października 2017 22:53 Odpowiedz
@pematSłuszna uwaga, zaraz wrzucę swoje zdjęcia do tego niezwykle interesującego tematu, bo dobrze się tam nadają. ;)@adamekMasz rację, było to bardzo niebezpieczne, wyrażenie "na pewien sposób" użyłem tylko dlatego, że miśki totalnie nie były zainteresowane zrobieniem nam krzywdy i gdy zobaczyły z kim mają do czynienia, zaczęły spokojnie się oddalać, przez co przez całą akcję mieliśmy poczucie, że kontrolujemy sytuację. :DSpitsbergen uzależnia, to fakt. Też mam nadzieję, że jeszcze kiedyś moja noga tam postanie. :)
booboozb 10 października 2017 22:58 Odpowiedz
Z wielką przyjemnością "przebrnąłem" przez relacje i zdjęcia.I oczywiście ukłony za przeżytą przygodę.Co Twoje to Twoje.Dużym plusem takiej wyprawy jest brak pośpiechu i powolne chłonięcie potęgi miejsca, w którym się znalazło.pozdrawiam ;)
kacperun 10 października 2017 23:20 Odpowiedz
@BooBooZBTak miłe słowa od "naczelnego polarnika" tego forum wiele dla mnie znaczą, choć jeszcze wiele brakuje mi do Twoich przygód w kajaku na dalekiej północy. :)Masz rację, 3 miesiące to okres, w którym można w spokoju nacieszyć się pięknem i kiedy czas nikogo nie goni. Choć muszę przyznać, że odrobinę się przeliczyliśmy i w lipcu większość wolnego czasu spędziliśmy w stacji, bo przecież "jeszcze tyle dni przed nami, nie ma sensu się spieszyć", a na końcu pogoda była coraz bardziej zmienna, przez co nie wszystkie plany udało nam się zrealizować. Ale nie ma tego złego... przynajmniej jest pretekst, żeby kiedyś tam wrócić. ;)
dmw 14 listopada 2017 12:41 Odpowiedz
Aż się "spociłem" czytaj tą relację... brrr zimno... :) GRATULUJĘ!Te kibelki na zewnątrz świetne... przy korzystaniu zapalenie pęcherza wysoce prawdopodobne ! Chciałoby się zapytać o korzystanie w nocy ... ale przecież tam cały czas dzień :D Przy przeprawie przez rzekę piszesz, że byliście cali mokrzy... współczuję w temperaturach nieco powyżej zera... :o I jeszcze takie pytanie z ciekawości - dlaczego nie wolno fotografować przedszkola?! Znasz jakieś logiczne uzasadnienie tego zakazu?
b79 15 listopada 2017 15:40 Odpowiedz
Piękna przygoda. Pozazdrościć. Ta wyprawa do 79 równoleżnika to ile miała, z 40km w jedną stronę? I co z liskiem, dostał kiełbasę? Szkoda że zdjęcia w średnie jakości, ale i tak jestem pod wrażeniem.
cccc 25 listopada 2017 22:19 Odpowiedz
@KacperunGratulacje, bardzo ciekawa relacja. :D O maly wlos zesmy sie nie spotkali. ;) Na przelomie lipca i sierpnia br. odwiedzilem yachtem 3 polskie stacje polarne na Spitsbergenie:Polska Stacja Polarna im. Stanislawa Siedleckiego w HornsundzieStacja Polarna Calypsobyen UMCSStacja Polarna Uniwersytetu Mikolaja Kopernika, KaffioyraPrzyznam, ze tak szczerego i serdecznego przyjecia jak na stacji Mikolaja Kopernika, Kaffioyra dawno nie mialem, mozna tylko porownac z odwiedzinami Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego na Antarktydzie.A najpiekniejszym i niezapomnianym momentem byla wycieczka pod sam lodowiec z 2 przesympatycznymi studentkami. :D Brakuja mi do szczescia te 2 polskie stacje:Stacja Polarna Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza Stacja Polarna im. Stanisława Baranowskiego Uniwersytetu WroclawskiegoPozdrawiam.
kacperun 10 grudnia 2017 12:42 Odpowiedz
@DMW co do kibelków to od września zaczyna już się noc i wtedy każdy stara się załatwić swoje potrzeby przed jej nastaniem. :D Parokrotnie byłem zmuszony pójść do toalety w nocy i przyznaję, że wtedy nie jest to przyjemne doznanie, wszędzie widzi się niedźwiedzie. :) Tak, niejednokrotnie zdarzało nam się zmoczyć w rzece lodowcowej, której temperatury nie przekraczają na ogół 0,6 stopnia, zdecydowanie nie polecam. :)Szczerze mówiąc nie mam pojęcia dlaczego nie można fotografować przedszkola, sam również byłem zdziwiony widząc znaki zakazujące robienia zdjęć na jego murach.@b79 dokładnie nawet nie sprawdzaliśmy, ale "na oko" to myślę, że w pierwszy dzień zrobiliśmy ok. 35 km do chatki, a z chatki na równoleżnik 79 było około 7-10 km.Ahh, gdybyśmy posiadali kiełbasę na stacji to życie byłoby piękniejsze... ale nawet wtedy zapewne nikt nie zrezygnowałby ze swojej części na rzecz liska. :D W każdym razie lis najbardziej zainteresowany był pustymi słoikami po nutelli, zresztą to podobno również ulubiony przysmak niedźwiedzia polarnego, przez co wszystkie słoiki z jedzeniem muszą zostać umyte przed wyrzuceniem do śmieci.Za jakość zdjęć przepraszam, niestety fotografia nie jest moją pasją i korzystam jedynie z tego co mam pod ręką, czyli zwykłego smartfona wątpliwej jakości. :)@cccc zazdroszczę zwiedzenia tak dużej powierzchni Spitsbergenu. :) Myślę, że w imieniu kierownictwa stacji UAM mogę Cię zaprosić następnym razem do nas. Co prawda nasze progi są znacznie "skromniejsze" w porównaniu z innymi polskimi stacjami, ale na pewno zostaniesz godnie ugoszczony, jeśli zdecydujesz się nas odwiedzić. Kto wie, może też tam będę, bo kiedyś na pewno chciałbym wrócić. :)
cccc 10 grudnia 2017 22:59 Odpowiedz
@Kacperun dzieki za szczere zaproszenie i z checia sie spotkam, ale prawdopodobnie bedzie predzej Wa-wa niz Spitsbergen. :)Pozdr.
przeminelo-z-wiatrem 30 grudnia 2017 10:34 Odpowiedz
Cóż za zbieg okoliczności że natrafiliśmy na Twój blog! Miło wspomnieć raz jeszcze Petunię i nasz krótki lipcowy pobyt! Załoga od kratki pozdrawia! I nie będę ukrywać - bardzo zazdrości spotkania z niedźwiedziem! :D
wildlife-tourist 30 grudnia 2017 10:36 Odpowiedz
Byłem, widziałem, potwierdzam!Jak na zdjęciach :) Krajobrazy wyjątkowe, ludzie niesamowici a zdjęcia tylko w części oddają panujący klimat ;) "luksusowe" pontony, wyjątkowy wychodek z szerokimi perspektywami, klimatyczne kontenery, pyszna kuchnia, profesjonalna strzelnica, krystaliczna woda w kranie, i te przestrzenie! Dziękuję że mogłem Was odwiedzić na kilka dni przy okazji prac badawczych pewnych botaników z Krakowa :) Jeszcze tam wrócimy (kiedyś, może, mam nadzieję....) :)
greg735 16 marca 2018 12:33 Odpowiedz
Cześć Kacper -witam współpolarnika z 2017 roku. Miło było poznać i choć różnica wieku była spora czułem się wśród Was doskonale. Cały czas wspominam te dwa tygodnie i była to zdecydowanie wyprawa mojego życia. Twoja relacja bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - może w bazie Petuniabukta - kto wie.Pozdrawiam, Grzegorz