Jest! Kilka telefonów, test mojego kulejącego angielskiego, wysyłana faxem kopia paszportu... i w końcu udało mi się wpisać na listę oczekujących, którzy pewnego dnia, za niecałe cztery miesiące będą mogli odebrać takie oto Diamonitiriony uprawniające do wjazdu na teren Republiki Świętej Góry Athos.
Republika Mnichów - górzyste mini państewko zamieszkałe chyba wyłącznie przez prawosławnych mnichów, zajmujące ok 390 km2 półwyspu Halkidiki. Legenda głosi, iż podczas burzy została tu zepchnięte łódź, którą płynęła Matka Chrystusa - dlatego też bardzo rozwinął się tu kult maryjny. Od roku 885 oficjalnie góra Athos (2033m n.p.m.) wraz z pobliskimi terenami została uznana miejscem dla mnichów i pustelników, a od 1060 roku ogłoszono tu słynny edykt Avaton zakazujący wstępu na teren Athosu kobietom. Nauczcie się Panowie tej nazwy - całkowity zakaz wstępu dla kobiet! Avaton!
Istniejący od ponad tysiąca lat Athos od roku 1926 jest oficjalną Republiką Teokratyczną i cieszy się pełną autonomią. Działa tu 20 monasterów (17 greckich i po jednym rosyjskim, bułgarskim i serbskim) oraz wiele mniejszych osad zwanych skitami.
Dziennie wydaje się maksymalnie 110 pozwoleń na wjazd, z czego tylko 10 dla wyznawców innych religii. I na tej liście znalazłem się i ja...
@ Grzegorz40 - sorry. Obiecuje poprawę w innych tematach
;) @ Sareth4 - jedna z bardziej klimatycznych moich wypraw.... ale pozwolisz, że zaasekuruje się (nie przed Tobą rzecz jasna) w następujący sposób: Notka prawna: Jeśli komuś nie podobają się barwy Widzewa, przemycone piwo lub moje myśli których na miejscu nikt nie usłyszał... to niech nie czyta dalej tej relacji. Nadwrażliwi, zbyt święci.... nie wchodźcie w ten temat. Swoim zachowaniem nie oburzyłem nikogo na miejscu i umiałem się wszędzie zachować. Z tego też powodu zdjęć mnichów będzie bardzo mało, gdyż starałem się nie zachowywać się przy nich jak jakiś a fuj pstrykający matoł.
Dobra... no to jedziemy:
Rozdział I Kia Picanto oraz Agios Pantelejmon
5:40 rano wsiadłem do podstawionego mi dzień wcześniej Kia Picanto. Miała być manualna skrzynia biegów, nie wiem czemu byli panowie z wypożyczalni zdziwieni, że w ogóle się nie ucieszyłem dostając automat.
Dwa razy podczas szybkiej jazdy udało mi się lewą nogą wcisnąć "sprzęgło" - dzięki temu, że miałem pasy to cały czas też mam zęby. Ale jechałem... 110 km trochę nad wodą...i dużo przez góry.
W końcu dojechałem do Ouranopouli - miejscowości skąd odpływa prom, bo tylko drogą morską można się dostać do Republiki Mnichów. Parking 4 ojro dzień, odebranie Diamonitirionu (30 ojro) i już tylko kolejka po bilet na prom (7,5 eryka)
Ostatni posiłek (świetna zupa z kurczaka z ryżem oraz makaron) i mogłem ruszyć na prom Agios Pantelejmon.
Ogólnie... naczytałem się bardzo dużo o surowości mnichów, nabrałem do nich dużego respektu... i ogólnie jechałem z nastawieniem przeżyć naprawdę ascetyczno-duchowych. Naprawdę - nawet piwa ze sobą nie wziąłem
;) ! Poważnie
8-)
Prom ruszył... i powoli wpłynęliśmy na wody Republiki Świętej Góry Athos.
Pierwsze ruiny opustoszałych budynków mnichów...
i w końcu duży monaster Dochariou.
Na pokładzie kilkudziesięciu mnichów plus ponad setka "pielgrzymów". Na pokładzie bar... woda, kawa... i piwo. Jechałem z nastawieniem ciszy i kontemplacji...a tu piwo... znowu Amstel kłuje w oczy...
Monaster Pantelejmon (widać, że rosyjski)
Podróż trwała prawie 2,5 h, więc w końcu usiadłem w gdzieś we wnętrzu statku i po Pantelejmonie nagle do mej ławeczki dosiadły się dwie osoby...w tym mnich... A że zaczęli rozmawiać po rosyjsku to postanowiłem wybadać... która z moich trzech przygotowanych tras ma szansę powodzenia.
1. Zbuntowany klasztor Esfigmenu - wywiesili baner Prawosławie albo śmierć, bojkotują prawosławnych patriarchów i uważają się za jedynych prawdziwych chrześcijan. Parę lat temu chciano ich wygonić z klasztoru policją... mnisi bronili się ponoć nawet koktajlami mołotowa. Żyją w najbardziej spartańskich warunkach i bojkotują każdą pomoc... także unijne pieniądze, którymi unia jak wszystkich kupuje pozostałe monastery. Pieniądze idą na konserwacje Monasterów, ale za to unijni p-osłowie przegłosowali w 2003 roku rezolucję wzywającą do zmiany antykobiecych przepisów. Uznali, że zakaz jest sprzeczny z zasadą równości płci oraz prawem o wolnym przemieszczaniu się obywateli Unii na jej terytorium. Mnisi odrzucili żądania europejskich polityków.... i już wiecie czemu właśnie ten klasztor chciałem odwiedzić?
2. Wielka Ławra - największy klasztor Athosu
3. Simonos Petras plus dwa okoliczne Monastery... bo i ja Petras...i widoki... ech...
Zachowując spokój i grzeczność...zagadałem Mnicha. A on pełen luz i wytrajkotał mi wszystko co chciałem wiedzieć. Esfigmenu odpada...bo to za bardzo na północ i niczym nie dojadę... Ławra też daleko...i tylko ją mogę zobaczyć. A Simonos Petras? Arystokracja... zadzierają nosy.. nikt ich nie lubi... możesz zajrzeć, ale jak zrobiłeś rezerwacji... to Cię pogonią. Oni są "sumaszestszy" - czyli po rosyjsku zwariowani.
No to mi się oczy zaświeciły, poprosiłem mnicha by mi na mapie pokazał jak dojść tam... on mi wskazał inne monastyry... kazał zapisać "ojciec Iwan" i wskazał mi skit gdzie na pewno mnie przyjmą... jak mnie pogonią rzecz jasna z Simonos Petras.
Pogonią? Mnie??? No to jest wyzwanie....
W końcu mnich spytał czy to wszystko... bo on chce się zdrzemnąć... no i po chwili na pełnym luzie zachrapał tuż obok mojego ramienia.O ile pamiętam dobrze... jakoś w marcu dzwoniłem pod ten numer:
Quote:
The Mount Athos Office is open: from Monday to Saturday from 9:00a.m. to 01:00p.m. The address is: 109 Str. Av. Egnatias – 54622 Thessalonica Greece. Tel.:0030-2310-252578 and fax: 0030-2310-222424.
Pan dość dobrze mówił "in inglisz" Wymagali wysłania kopii paszportu faxem... i zapisali mnie na dokładny dzień - tak więc warto mieć już ustalony dokładny plan. I warto to zrobić wcześniej, bo zainteresowanie jest duże - w maju może nie udać się dostać na wybrany termin w wakacje. Diamonitrion pozwala na zdaje się 4 noclegi (a może trzy?) na terenie Republiki Mnichów
Rozmowa mnie natchnęła... jest i wyzwanie...i tak bardzo ortodoksyjnie to tu nie jest...
Dafni - oficjalny port Republiki Mnichów. Parę budynków, trzy sklepy...i przesiadka na drugi prom.
Hm... zimne piwo... podbudowany rozmową z mnichem... wezmę jedno. No dwa. Góra trzy.... Piwo kupione na Athosie... to nie grzech....
Po pół godzinie drugi prom Agia Anna
i za 2,6 ojro kierunek prosto na wyłaniająca się już górę Athos.
Po kilkunastu minutach...
widzicie już gdzie to jest... i jak to wygląda?
Na przystani 4 osoby na prom...i tylko ja...z promu.... - zerknąłem w górę... zalany potem... w cieniu 32-35 stopni.... i jedyna nie do końca święta myśl: jak ja to k...a lubię sobie życie utrudniać...
Sam... sam na lądzie... Usiadłem w cieniu... i nigdy chyba tak szybko piwa nie wypiłem na trzy łyki.
To pewnie dlatego, że to był Amstel kupiony w sklepie z ikonami....Rozdział II Zdjęcie
I ruszyłem w górę - ponoć to tylko 330 metrów nad poziomem morza i 33 stopni w cieniu. A cienia nie było, i ścieżka serpentynami też nie biegła prosto...
Lało się z dzielnego pielgrzyma, ale twardo parłem do góry w stronę klasztoru rodem z Tybetu czy Nepalu.
Ponad pół godziny intensywnego marszu... i coraz bardziej wyłaniał się imponujący Monaster
I tak... naczytałem się... jak dadzą Ci kielnie (celę mnicha) to można z niej wychodzić tylko jak mnisi pozwolą... a więc najpierw foto... bo opatrzność przysłała mnie tu... też po zdjęcie które od paru miesięcy chodziło mi po głowie.
Po cichu przemknąłem przez dolne zabudowania Monasteru i dalej pędziłem...w górę... Widok był coraz ciekawszy... ale trzeba było iść w upalnym słońcu dalej...
Nie umiem robić perfekcyjnych zdjęć, nie mam dobrego aparatu... pstrykam i pstrykam licząc, że może coś będzie znośne... Ale tu zrobiłem chyba najlepsze swoje zdjęcie... które musiało znaleźć się w kalendarzu ATF projektowanym na 15 lecie.
Dokładnie tego zdjęcia nie będzie w relacji - póki co tylko i tak imponująca próbka z telefonu:
-- 15 Lis 2017 19:54 --
pbak napisał:
Mozna tez to zrobic mailowo. Zerknij na moja relacje sprzed paru miesiecy, tam sa szczegoly.
Potwierdzam - relacja @pbak jest i aktualniejsza i bardzo bogata w informacje przydatne. Moja opowieść niech zostanie w swoim klimacie
;)
-- 15 Lis 2017 20:19 --
Rozdzial III Simonos Petras
Zdjęcia zdjęciami... dotarłem w końcu do Monasteru... i znalazłem po strzałkach miejsce gdzie mają meldować się pielgrzymi. Pełna skrucha, przygotowanie na "nie masz rezerwacji to spadaj"... no i trafiłem do całkiem normalnego mnicha. Oczywiście spytał się rezerwację... odpowiedziałem zgodnie z prawdą... że nie wiedziałem gdzie dotrę więc jej nie mam... no i mnich gdzieś wyszedł.
Po paru minutach przyszedł... z tacą... na niej... szklanka wody, lukumi (rodzaj twardej galaretki posypanej cukrem-pudrem) i z pięćdziesiątką ouzo (grecki bimber) Musiałem się wpisać do księgi... i przechyliłem pierwszy raz w życiu ouzo...
Od razu w głowie zaczęły się przeliczenia z przymrużeniem oka: jakbym tak zaliczył dzisiaj 10 monasterów to jakby nie było pół litra gratis...
;)
Mnich chyba wyczuł moją chęć biegania po innych Monasterach, bo uciął me plany komunikując, że mogę tu spać...i zaprowadził mnie do mojej kielni. Oczekiwałem kamieni, starego materaca, pryczy.... a tu hostelowy wypas. Do tego prąd i ciepła woda
:( Lipa normalnie....
I zero ograniczeń, mogę chodzić wszędzie...i tylko pamiętaj Petrasie...o 17:00 msza!
A więc szybko na legendarne balkony:
Widok w dal rewelacja....
Widoki w doł....
...kręcące zmysłem równowagi...
O 17:00 zameldowałem się po katholikonem (wszystkie monastery wyglądają z zasady podobnie... mury obronne, a w środku mała cerkwia zwaną właśnie katholikonem.) i zaczęła się msza. Trzy razy pytałem...czy jako katolik mogę wejść...i nie było żadnego problemu. W środku ok 30 mnichów i 10 pielgrzymów i tylko ja... znaczący znak krzyża od lewej. Msza... jest nieco inna... mnisi chodzą i czytają, śpiewają... dla nie znającego greki monotonia... niestety...zamiast religijnego natchnienia zaczęła mnie łapać...senność.
Nie wiem czy jestem materiałem na świętego... raczej nie...
Msza trwała chyba 65 minut... i następnie wszystkich pielgrzymów skierowano do jadalni. Nie modlisz się - nie jesz. Żelazne naczynia, każdy po dwie papryki faszerowane kaszą do tego sałatka grecka i cudowna, słodziutka nektarynka. I żelazny dzbanek z herbatą... ale miałem wtedy ochotę na dobrą herbatę.... który okazał się dzbankiem z zimną wodą. Najpierw mnisi usiedli, potem my... i zaczęła się konsumpcja w całkowitej ciszy. Po sali niósł się tylko głos mnicha który cały czas czytał coś świętego po grecku.
Gdy mnich skończył czytać... wszyscy przerwali jedzenie (zdążyłem wszystko opędzlować), wstali... i puszczając przodem mnichów wyszliśmy....
Ale to nie był jeszcze koniec...
Mnich nas zaprowadził do samego środka katholikonu. Najstarszy chyba stażem mnich otworzył dwie wielkie chyba srebrne skrzynie i zaczął opisywać nam przedstawione relikwie (każda w srebrnym opakowaniu z otworem pokazującym ją) Jedyne co zrozumiałem przy pomocy innego (znającego rosyjski) pielgrzyma to dłoń Marii Magdaleny oraz głowa świętego Siergieja.
Nie wiem czy tak wypada katolikowi, ale jak każdy oddałem każdej relikwie cześć całując ją.
Powiem Wam, że ciekawe doznania... relikwie trzymane tam przez setki lat i ja... jestem z natury trochę wątpiący, ale jeśli to była naprawdę dłoń Marii Magdaleny...
Jeszcze parę zdjęć wnętrz (bo w katholikonie czy na stołówce nawet nie pomyślałem o robieniu zdjęć)
... pora spać...
Woy napisał:
Ten alkohol to raczej nie ouzo, tylko tsipouro, według niektórych wynaleziony właśnie na Athosie.
Nie potwierdzam, nie zaprzeczam
;) Całkiem możliwe - chociaż w informacjach jakie znajdowałem były informacje o ouzo
8-)
Rozdział IV I.M. Grigoriou
Pobudka... 7:00. I tak późno, bo mnisi się modlą od 04:00 do 08:00. Nienawidząc słońca... odpuściłem poranne śniadanie co by nie iść w palących promieniach słońca... i ruszyłem w stronę kolejnego Monesteru - Grigoriou. Godzina drogi z buta.
Wymykając się rano... spotkałem kolejnego mnicha. Szedł on do przystani... ja znowu nie chcąc się narzucać... podziękowałem mu za gościnę... a ten znowu luz... i poszliśmy razem sprawdzając nasze wątpliwej jakości języki angielski.
W końcu mnich odbił w prawo
a ja ruszyłem dalej.... najpierw szczyty....
a po szczytach...z górki na pazurki...
i zalany potem... znowu do wody doszedłem...
Ta...i znowu w górę - aż w końcu dojrzałem Grigoriou...
Gdy już tam już dotarłem... pojawił się też poranny prom.
Grigoriou ciekawy...
ale kolejny monaster... ponoć bardziej imponujący...@ Sareth4 - dzięki
;) @ miriam - naprawdę nigdy nie zatrzymałaś się wycieczkowym autokarem (gdzie wesoło konsumowane było np piwo) przy łące/pustyni bez krzaczka? Wtedy dopiero budzi się kobieca zazdrość o bycie mężczyzną
;)
Rozdział V I.M. Dionisiou
I znowu sam... wysiadam z promu w takim oto klimacie:
Ale bez obaw... każdą scenerię da się poprawić
;)
Słońce już od dawna na niebie, ale po tej stronie Athosu nadal cisza i pełne zacienienie. Ruszyłem... do góry:
Przebiłem się przez pierwsze mury... i oto już brama wejsciowa do monastyru:
Klasztor św. Dionizego jest znacznie bardziej rozbudowany w środku niż w Simonos Petras. Już sam katholikon większy:
Trwała msza, a ja spotkałem pielgrzymów którzy wysłali mnie do komnaty królewskiej... tzn do kuchni... wypasionej jak widać:
Kawkę sobie strzeliłem... i ruszyłem tam gdzie najbardziej lubię - na monastyrskie balkony.
Widoki niezłe... ale niestety najlepsze balkony od strony morza tutaj (nie jak w Simonos Petras) były tylko dla mnichów.
Jeszcze tylko obowiązkowa fotka...
i ruszyłem, w atmosferze śpiewów docierających z katholikonu, obejrzeć monastyr od środka...
O ile pamiętam dobrze... jakoś w marcu dzwoniłem pod ten numer:Quote:The Mount Athos Office is open: from Monday to Saturday from 9:00a.m. to 01:00p.m. The address is: 109 Str. Av. Egnatias – 54622 Thessalonica Greece. Tel.:0030-2310-252578 and fax: 0030-2310-222424.Pan dość dobrze mówił "in inglisz"Wymagali wysłania kopii paszportu faxem... i zapisali mnie na dokładny dzień - tak więc warto mieć już ustalony dokładny plan. I warto to zrobić wcześniej, bo zainteresowanie jest duże - w maju może nie udać się dostać na wybrany termin w wakacje.Diamonitrion pozwala na zdaje się 4 noclegi (a może trzy?) na terenie Republiki Mnichówhttp://www.mountathosinfos.gr/pages/agi ... fo.en.html
Grzegorz40 napisał:@dubaj1910Napisz, jaka jest procedura uzyskiwania tego Diamonitrionu.Mozna tez to zrobic mailowo. Zerknij na moja relacje sprzed paru miesiecy, tam sa szczegoly.Enviado desde mi ALE-L21 mediante Tapatalk
pbak napisał:Mozna tez to zrobic mailowo. Zerknij na moja relacje sprzed paru miesiecy, tam sa szczegoly. Potwierdzam - relacja @pbak jest i aktualniejsza i bardzo bogata w informacje przydatne.Moja opowieść niech zostanie w swoim klimacie
;)
Tyłkom na hiszpańskich plażach można bez ograniczeń robić zdjęcia z ukrycia, ale mnichom to już nie?Och, cóż za niekonsekwencja autora i hmmm... podwójne standardy moralności.
;)
@flus Dalej ciągniesz to "pięknym za nadobne"?Nie zaczepiaj ,nie będziesz zaczepiany. Jakoś dziwnie długo pamiętasz te hiszpańskie tyłeczki
;) Jesteśmy już w innych klimatach .Znasz przysłowie "Panu Bogu świeczkę,a diabłu ogarek"
:P
Marzec 2014.
Jest!
Kilka telefonów, test mojego kulejącego angielskiego, wysyłana faxem kopia paszportu... i w końcu udało mi się wpisać na listę oczekujących, którzy pewnego dnia, za niecałe cztery miesiące będą mogli odebrać takie oto Diamonitiriony uprawniające do wjazdu na teren Republiki Świętej Góry Athos.
Republika Mnichów - górzyste mini państewko zamieszkałe chyba wyłącznie przez prawosławnych mnichów, zajmujące ok 390 km2 półwyspu Halkidiki.
Legenda głosi, iż podczas burzy została tu zepchnięte łódź, którą płynęła Matka Chrystusa - dlatego też bardzo rozwinął się tu kult maryjny.
Od roku 885 oficjalnie góra Athos (2033m n.p.m.) wraz z pobliskimi terenami została uznana miejscem dla mnichów i pustelników, a od 1060 roku ogłoszono tu słynny edykt Avaton zakazujący wstępu na teren Athosu kobietom.
Nauczcie się Panowie tej nazwy - całkowity zakaz wstępu dla kobiet! Avaton!
Istniejący od ponad tysiąca lat Athos od roku 1926 jest oficjalną Republiką Teokratyczną i cieszy się pełną autonomią.
Działa tu 20 monasterów (17 greckich i po jednym rosyjskim, bułgarskim i serbskim) oraz wiele mniejszych osad zwanych skitami.
Dziennie wydaje się maksymalnie 110 pozwoleń na wjazd, z czego tylko 10 dla wyznawców innych religii.
I na tej liście znalazłem się i ja...
@ Sareth4 - jedna z bardziej klimatycznych moich wypraw.... ale pozwolisz, że zaasekuruje się (nie przed Tobą rzecz jasna) w następujący sposób:
Notka prawna:
Jeśli komuś nie podobają się barwy Widzewa, przemycone piwo lub moje myśli których na miejscu nikt nie usłyszał... to niech nie czyta dalej tej relacji.
Nadwrażliwi, zbyt święci.... nie wchodźcie w ten temat.
Swoim zachowaniem nie oburzyłem nikogo na miejscu i umiałem się wszędzie zachować.
Z tego też powodu zdjęć mnichów będzie bardzo mało, gdyż starałem się nie zachowywać się przy nich jak jakiś a fuj pstrykający matoł.
Dobra... no to jedziemy:
Rozdział I
Kia Picanto oraz Agios Pantelejmon
5:40 rano wsiadłem do podstawionego mi dzień wcześniej Kia Picanto.
Miała być manualna skrzynia biegów, nie wiem czemu byli panowie z wypożyczalni zdziwieni, że w ogóle się nie ucieszyłem dostając automat.
Dwa razy podczas szybkiej jazdy udało mi się lewą nogą wcisnąć "sprzęgło" - dzięki temu, że miałem pasy to cały czas też mam zęby.
Ale jechałem... 110 km trochę nad wodą...i dużo przez góry.
W końcu dojechałem do Ouranopouli - miejscowości skąd odpływa prom, bo tylko drogą morską można się dostać do Republiki Mnichów.
Parking 4 ojro dzień, odebranie Diamonitirionu (30 ojro) i już tylko kolejka po bilet na prom (7,5 eryka)
Ostatni posiłek (świetna zupa z kurczaka z ryżem oraz makaron) i mogłem ruszyć na prom Agios Pantelejmon.
Ogólnie... naczytałem się bardzo dużo o surowości mnichów, nabrałem do nich dużego respektu... i ogólnie jechałem z nastawieniem przeżyć naprawdę ascetyczno-duchowych.
Naprawdę - nawet piwa ze sobą nie wziąłem ;) !
Poważnie 8-)
Prom ruszył... i powoli wpłynęliśmy na wody Republiki Świętej Góry Athos.
Pierwsze ruiny opustoszałych budynków mnichów...
i w końcu duży monaster Dochariou.
Na pokładzie kilkudziesięciu mnichów plus ponad setka "pielgrzymów".
Na pokładzie bar... woda, kawa... i piwo.
Jechałem z nastawieniem ciszy i kontemplacji...a tu piwo... znowu Amstel kłuje w oczy...
Monaster Pantelejmon (widać, że rosyjski)
Podróż trwała prawie 2,5 h, więc w końcu usiadłem w gdzieś we wnętrzu statku i po Pantelejmonie nagle do mej ławeczki dosiadły się dwie osoby...w tym mnich...
A że zaczęli rozmawiać po rosyjsku to postanowiłem wybadać... która z moich trzech przygotowanych tras ma szansę powodzenia.
1. Zbuntowany klasztor Esfigmenu - wywiesili baner Prawosławie albo śmierć, bojkotują prawosławnych patriarchów i uważają się za jedynych prawdziwych chrześcijan. Parę lat temu chciano ich wygonić z klasztoru policją... mnisi bronili się ponoć nawet koktajlami mołotowa. Żyją w najbardziej spartańskich warunkach i bojkotują każdą pomoc... także unijne pieniądze, którymi unia jak wszystkich kupuje pozostałe monastery. Pieniądze idą na konserwacje Monasterów, ale za to unijni p-osłowie przegłosowali w 2003 roku rezolucję wzywającą do zmiany antykobiecych przepisów. Uznali, że zakaz jest sprzeczny z zasadą równości płci oraz prawem o wolnym przemieszczaniu się obywateli Unii na jej terytorium. Mnisi odrzucili żądania europejskich polityków.... i już wiecie czemu właśnie ten klasztor chciałem odwiedzić?
2. Wielka Ławra - największy klasztor Athosu
3. Simonos Petras plus dwa okoliczne Monastery... bo i ja Petras...i widoki... ech...
Zachowując spokój i grzeczność...zagadałem Mnicha.
A on pełen luz i wytrajkotał mi wszystko co chciałem wiedzieć.
Esfigmenu odpada...bo to za bardzo na północ i niczym nie dojadę... Ławra też daleko...i tylko ją mogę zobaczyć.
A Simonos Petras? Arystokracja... zadzierają nosy.. nikt ich nie lubi... możesz zajrzeć, ale jak zrobiłeś rezerwacji... to Cię pogonią. Oni są "sumaszestszy" - czyli po rosyjsku zwariowani.
No to mi się oczy zaświeciły, poprosiłem mnicha by mi na mapie pokazał jak dojść tam... on mi wskazał inne monastyry... kazał zapisać "ojciec Iwan" i wskazał mi skit gdzie na pewno mnie przyjmą... jak mnie pogonią rzecz jasna z Simonos Petras.
Pogonią? Mnie???
No to jest wyzwanie....
W końcu mnich spytał czy to wszystko... bo on chce się zdrzemnąć... no i po chwili na pełnym luzie zachrapał tuż obok mojego ramienia.O ile pamiętam dobrze... jakoś w marcu dzwoniłem pod ten numer:
Wymagali wysłania kopii paszportu faxem... i zapisali mnie na dokładny dzień - tak więc warto mieć już ustalony dokładny plan.
I warto to zrobić wcześniej, bo zainteresowanie jest duże - w maju może nie udać się dostać na wybrany termin w wakacje.
Diamonitrion pozwala na zdaje się 4 noclegi (a może trzy?) na terenie Republiki Mnichów
http://www.mountathosinfos.gr/pages/agi ... fo.en.htmlJedziemy dalej z wyprawą:
Rozmowa mnie natchnęła... jest i wyzwanie...i tak bardzo ortodoksyjnie to tu nie jest...
Dafni - oficjalny port Republiki Mnichów.
Parę budynków, trzy sklepy...i przesiadka na drugi prom.
Hm... zimne piwo... podbudowany rozmową z mnichem... wezmę jedno.
No dwa.
Góra trzy....
Piwo kupione na Athosie... to nie grzech....
Po pół godzinie drugi prom Agia Anna
i za 2,6 ojro kierunek prosto na wyłaniająca się już górę Athos.
Po kilkunastu minutach...
widzicie już gdzie to jest... i jak to wygląda?
Na przystani 4 osoby na prom...i tylko ja...z promu.... - zerknąłem w górę... zalany potem... w cieniu 32-35 stopni....
i jedyna nie do końca święta myśl:
jak ja to k...a lubię sobie życie utrudniać...
Sam... sam na lądzie...
Usiadłem w cieniu... i nigdy chyba tak szybko piwa nie wypiłem na trzy łyki.
To pewnie dlatego, że to był Amstel kupiony w sklepie z ikonami....Rozdział II
Zdjęcie
I ruszyłem w górę - ponoć to tylko 330 metrów nad poziomem morza i 33 stopni w cieniu.
A cienia nie było, i ścieżka serpentynami też nie biegła prosto...
Lało się z dzielnego pielgrzyma, ale twardo parłem do góry w stronę klasztoru rodem z Tybetu czy Nepalu.
Ponad pół godziny intensywnego marszu... i coraz bardziej wyłaniał się imponujący Monaster
I tak... naczytałem się... jak dadzą Ci kielnie (celę mnicha) to można z niej wychodzić tylko jak mnisi pozwolą...
a więc najpierw foto...
bo opatrzność przysłała mnie tu... też po zdjęcie które od paru miesięcy chodziło mi po głowie.
Po cichu przemknąłem przez dolne zabudowania Monasteru i dalej pędziłem...w górę...
Widok był coraz ciekawszy... ale trzeba było iść w upalnym słońcu dalej...
Nie umiem robić perfekcyjnych zdjęć, nie mam dobrego aparatu...
pstrykam i pstrykam licząc, że może coś będzie znośne...
Ale tu zrobiłem chyba najlepsze swoje zdjęcie... które musiało znaleźć się w kalendarzu ATF projektowanym na 15 lecie.
Dokładnie tego zdjęcia nie będzie w relacji - póki co tylko i tak imponująca próbka z telefonu:
Moja opowieść niech zostanie w swoim klimacie ;)
-- 15 Lis 2017 20:19 --
Rozdzial III
Simonos Petras
Zdjęcia zdjęciami... dotarłem w końcu do Monasteru... i znalazłem po strzałkach miejsce gdzie mają meldować się pielgrzymi.
Pełna skrucha, przygotowanie na "nie masz rezerwacji to spadaj"... no i trafiłem do całkiem normalnego mnicha.
Oczywiście spytał się rezerwację... odpowiedziałem zgodnie z prawdą... że nie wiedziałem gdzie dotrę więc jej nie mam...
no i mnich gdzieś wyszedł.
Po paru minutach przyszedł... z tacą... na niej... szklanka wody, lukumi (rodzaj twardej galaretki posypanej cukrem-pudrem) i z pięćdziesiątką ouzo (grecki bimber)
Musiałem się wpisać do księgi... i przechyliłem pierwszy raz w życiu ouzo...
Od razu w głowie zaczęły się przeliczenia z przymrużeniem oka: jakbym tak zaliczył dzisiaj 10 monasterów to jakby nie było pół litra gratis...
;)
Mnich chyba wyczuł moją chęć biegania po innych Monasterach, bo uciął me plany komunikując, że mogę tu spać...i zaprowadził mnie do mojej kielni.
Oczekiwałem kamieni, starego materaca, pryczy....
a tu hostelowy wypas.
Do tego prąd i ciepła woda :(
Lipa normalnie....
I zero ograniczeń, mogę chodzić wszędzie...i tylko pamiętaj Petrasie...o 17:00 msza!
A więc szybko na legendarne balkony:
Widok w dal rewelacja....
Widoki w doł....
...kręcące zmysłem równowagi...
O 17:00 zameldowałem się po katholikonem
(wszystkie monastery wyglądają z zasady podobnie... mury obronne, a w środku mała cerkwia zwaną właśnie katholikonem.)
i zaczęła się msza.
Trzy razy pytałem...czy jako katolik mogę wejść...i nie było żadnego problemu.
W środku ok 30 mnichów i 10 pielgrzymów
i tylko ja... znaczący znak krzyża od lewej.
Msza... jest nieco inna... mnisi chodzą i czytają, śpiewają... dla nie znającego greki monotonia...
niestety...zamiast religijnego natchnienia zaczęła mnie łapać...senność.
Nie wiem czy jestem materiałem na świętego... raczej nie...
Msza trwała chyba 65 minut... i następnie wszystkich pielgrzymów skierowano do jadalni.
Nie modlisz się - nie jesz.
Żelazne naczynia, każdy po dwie papryki faszerowane kaszą do tego sałatka grecka i cudowna, słodziutka nektarynka.
I żelazny dzbanek z herbatą... ale miałem wtedy ochotę na dobrą herbatę....
który okazał się dzbankiem z zimną wodą.
Najpierw mnisi usiedli, potem my... i zaczęła się konsumpcja w całkowitej ciszy.
Po sali niósł się tylko głos mnicha który cały czas czytał coś świętego po grecku.
Gdy mnich skończył czytać... wszyscy przerwali jedzenie (zdążyłem wszystko opędzlować), wstali...
i puszczając przodem mnichów wyszliśmy....
Ale to nie był jeszcze koniec...
Mnich nas zaprowadził do samego środka katholikonu.
Najstarszy chyba stażem mnich otworzył dwie wielkie chyba srebrne skrzynie i zaczął opisywać nam przedstawione relikwie (każda w srebrnym opakowaniu z otworem pokazującym ją)
Jedyne co zrozumiałem przy pomocy innego (znającego rosyjski) pielgrzyma to dłoń Marii Magdaleny oraz głowa świętego Siergieja.
Nie wiem czy tak wypada katolikowi, ale jak każdy oddałem każdej relikwie cześć całując ją.
Powiem Wam, że ciekawe doznania... relikwie trzymane tam przez setki lat i ja... jestem z natury trochę wątpiący, ale jeśli to była naprawdę dłoń Marii Magdaleny...
Jeszcze parę zdjęć wnętrz (bo w katholikonie czy na stołówce nawet nie pomyślałem o robieniu zdjęć)
... pora spać...
Całkiem możliwe - chociaż w informacjach jakie znajdowałem były informacje o ouzo 8-)
Rozdział IV
I.M. Grigoriou
Pobudka... 7:00.
I tak późno, bo mnisi się modlą od 04:00 do 08:00.
Nienawidząc słońca... odpuściłem poranne śniadanie co by nie iść w palących promieniach słońca... i ruszyłem w stronę kolejnego Monesteru - Grigoriou.
Godzina drogi z buta.
Wymykając się rano... spotkałem kolejnego mnicha.
Szedł on do przystani... ja znowu nie chcąc się narzucać... podziękowałem mu za gościnę...
a ten znowu luz...
i poszliśmy razem sprawdzając nasze wątpliwej jakości języki angielski.
W końcu mnich odbił w prawo
a ja ruszyłem dalej.... najpierw szczyty....
a po szczytach...z górki na pazurki...
i zalany potem... znowu do wody doszedłem...
Ta...i znowu w górę - aż w końcu dojrzałem Grigoriou...
Gdy już tam już dotarłem... pojawił się też poranny prom.
Grigoriou ciekawy...
ale kolejny monaster... ponoć bardziej imponujący...@ Sareth4 - dzięki ;)
@ miriam - naprawdę nigdy nie zatrzymałaś się wycieczkowym autokarem (gdzie wesoło konsumowane było np piwo) przy łące/pustyni bez krzaczka? Wtedy dopiero budzi się kobieca zazdrość o bycie mężczyzną ;)
Rozdział V
I.M. Dionisiou
I znowu sam... wysiadam z promu w takim oto klimacie:
Ale bez obaw... każdą scenerię da się poprawić ;)
Słońce już od dawna na niebie, ale po tej stronie Athosu nadal cisza i pełne zacienienie.
Ruszyłem... do góry:
Przebiłem się przez pierwsze mury... i oto już brama wejsciowa do monastyru:
Klasztor św. Dionizego jest znacznie bardziej rozbudowany w środku niż w Simonos Petras.
Już sam katholikon większy:
Trwała msza, a ja spotkałem pielgrzymów którzy wysłali mnie do komnaty królewskiej...
tzn do kuchni... wypasionej jak widać:
Kawkę sobie strzeliłem... i ruszyłem tam gdzie najbardziej lubię - na monastyrskie balkony.
Widoki niezłe... ale niestety najlepsze balkony od strony morza tutaj (nie jak w Simonos Petras) były tylko dla mnichów.
Jeszcze tylko obowiązkowa fotka...
i ruszyłem, w atmosferze śpiewów docierających z katholikonu, obejrzeć monastyr od środka...