0
Żaneta Chylewska 1 5 stycznia 2018 23:33
Kiedy powiedziałam znajomym o moim wyjeździe do Indii; wszyscy byli zdziwieni. Wielu próbowało mi służyć “dobrą radą” i mówić o zaniechaniu pomysłu samotnej wyprawy do tego kraju.
Mówili; “niebezpieczny, dziki, tam się źle traktuje kobiety, nie dasz rady sama…”.
Znacie to uczucie, kiedy usuwacie z życia jedną toksyczną rzecz i nagle świat staje się piękniejszy? Zaczynacie wierzyć w siebie i w zwyczajną ludzką dobroć i nareszcie czujecie się spełnieni jako “ludzie”?
Właśnie tak się czułam dzięki wyjazdowi do Indii; wolna, szczęśliwa i przekonana, że tak naprawdę mogę wszystko!


Image

Zaczęło się od zakupu biletów w promocyjnej cenie (207 euro, linia lotnicza Air Seychelles; promocja znaleziona na fly4free- dzięki ! ;) )

Czekały mnie niecałe 2 tygodnie w pięknych Indiach – to brzmiało jak bajka; nie wahałam się więc i od razu wykupiłam loty do Mumbaju; gdy tylko nadarzyła się taka okazja. Studiowałam wtedy w Holandii i miałam tam wielu znajomych z Indii – wielokrotnie słyszałam od nich opowieści o tym pięknym kraju, o kulturze, o ceremoniach i marzyłam o tym, żeby zobaczyć to wszystko na własne oczy.
Komentarze znajomych wzbudziły we mnie jednak lekką niepewność i trochę się przestraszyłam tej samotnej wyprawy; zapytałam więc mojego znajomego Hindusa (Amit’a); czy nie pomógłby mi w organizacji wypadu. On natomiast słysząc ile zapłaciłam za bilet od razu powiedział “jadę z Tobą, pomogę Ci na początku, a później Ty będziesz zwiedzać, a ja odwiedzę rodzinę” – lepszej pomocy nie mogłam sobie wymarzyć. Wydawało się więc, że wszystko pójdzie zgodnie z planem ; potem jeszcze inny znajomy zaprosił mnie do siebie, do New Delhi – ale o tym później … Oczywiście Ci sami znajomi, którzy wcześniej odradzali mi samotną podróż; teraz odradzali mi podróż z Hindusem – “nie wiadomo co on sobie myśli, może Cię porwie i nie wrócisz…” ;) , ale i tak poleciałam ....


Wylot mieliśmy z Paryża, więc dotarliśmy tam flix-busem i potem jeszcze przesiadka na Seszelach (bajka–o nich może w innym poście) i stamtąd do Mumbaiu. Tam spędziliśmy tylko parę godzin; kierowca mojego znajomego obwiózł nas po mieście i pokazał najważniejsze miejsca, m.in. przepiękny Hotel Taj Mahal - tak, ten sam w którym miał miejsce zamach w 2008 roku (strzelanina i eksplozja 6 bomb). Jeśli ktoś nie kojarzy tego zdarzenia, to polecam obejrzenie filmu Taj Mahal.

Po krótkiej "objazdowej" wycieczce pojechaliśmy na drugie lotnisko, skąd mieliśmy już lot krajowy do Goa – to był główny cel naszej podróży. (lot Mumbai-Goa, linia lotnicza Spice Jet, cena 1,808 INR, czyli 25 euro).

Indie są ogromnym krajem i żeby dostać się z jednego miejsca do drugiego, niestety trzeba wsiąść w samolot – samochodem ciężko; nie dość, że odległości duże, to jeszcze ogromny ruch i korki na ulicach….

Wylądowaliśmy więc w Goa i znowu odebrał Nas inny kierowca i zawiózł do wspaniałego resortu nad morzem. Jego nazwa to Om Shanti Patnem – noclegi rezerwowaliśmy przez stronę booking.com (25 euro za dobę / 2 osoby).

Image

Wspaniała lokalizacja – spaliśmy praktycznie na plaży – w małych domkach, oczywiście nie był to 5* – hotel, ale jak na ten budżet było super i szczerze polecam…

Według mnie nie ma nic lepszego, niż zjeść śniadanie na plaży :roll: :D cdn.Zwiedzaliśmy Goa autem, to też nie odczułam dyskomfortu jazdy autobusem w Indiach o których piszą blogerzy… Nie wypowiem się więc na temat komunikacji miejskiej bo najzwyczajniej z niej nie korzystałam.

Posiadanie samochodu z kierowcą “na zawołanie” było po prostu idealne; wszędzie bez problemu dojechaliśmy i zaliczyliśmy wszystkie najważniejsze miejsca w Goa i plaże. A tych drugich jest baaardzo dużo; jedne bardziej, inne mniej znane. Spaliśmy praktycznie na Patnem beach- to też ona jest pierwszą na liście, kolejną była oczywiście Agonda beach; uważana za najpiękniejszą w Goa. Cóż... rzeczywiście wyjątkowo piękna; przejrzysta woda i gładkie kamienie; trochę jak na Seszelach ... Jedyną różnicą były wszechobecne krowy które bacznie się mi przyglądały - takie przynajmniej miałam wrażenie ;)
Odwiedziliśmy jeszcze w kolejności Palolem beach i Arambol beach - wszystkie plaże mi się tak naprawdę podobały. Palolem beach była plażą najbardziej zanieczyszczoną przez turystów i miejscowych. Wokół wszędzie dostrzec można było puste torebki po chipsach, czy butelki po napojach ... Przeraziłam się w pierwszej chwili; a później już "przywykłam" do widoku śmieci na każdym kroku w Indiach...

Kilka fotek z Agondy:

Image

Image

Image

a tutaj już Palolem Beach:

Image


Zwiedzaliśmy też ciekawe budowle, miejsca sakralne - o dziwo znaleźliśmy tam dużo katolickich kościołów; m.in była to Basilica of Bom Jesus - jedna z najstarszych świątyń w Goa oraz Church of St. Francis of Assissi - oba te obiekty znajdują się bardzo blisko siebie. Może dla Nas; katolików nie będą aż tak "atrakcyjne", bo widywałam piękniejsze świątynie, ale dla Hindusów wywołują one efekt "wow" (wstęp dla kobiet tylko w nakryciu głowy chustą, ale można wypożyczyć na miejscu).

Najbardziej podobał mi się Church of Our Lady of the Immaculate Conception. Piękna budowla z białego marmuru. Jest to bardzo popularne miejsce, znane z filmów Bollywood.

Image

a tu widok z góry:
Image

Amit zabrał mnie również do Jego świątyni; Sri Nagueshi Temple. Weszliśmy do niej na boso i podeszliśmy do środka-coś w rodzaju ołtarza na którym był mnóstwo kwiatów - a ludzie donosili jeszcze więcej. Te kwiaty były bez łodyg - takie wiecie ; "urwane łebki od kwiatów" :roll:

Amit mi wytłumaczył, że to są kwiaty dla Bogów. Modliło się tam mnóstwo Hindusów + ja jedyna turystka, z pochyloną głową (okazując szacunek). Największym zaskoczeniem dla mnie był fakt, że po kilku minutach podszedł do mnie duchowny (Amit tłumaczył mi później, że to był ktoś w rodzaju Naszego Proboszcza) i zapytał mnie w języku angielskim, jakiego jestem wyznania, co robię w Indiach; opowiedział mi o tamtejszym Bogu i dał mi 2 kwiaty. Hindusi dookoła mnie zaczęli go dotykać, kłaniać się mu do stóp, ja stałam natomiast z pochyloną głową- nie bardzo wiedząc jak się zachować...
Wzięłam od niego kwiaty i mu za nie podziękowałam. Amit wytłumaczył mi, że to zaszczyt, że dostałam je od Duchownego i że to błogosławieństwo. Nie wiem czemu, ale czułam się z tym "fajnie", a owe kwiaty ususzyłam...

Image

a tutaj trzymam kwiaty, o których mówiłam:

Image


Odwiedziliśmy też Fort Aguada - czyli portugalski port, pięknie zbudowany oraz leżący w malowniczej okolicy - warto tam zajrzeć; świetne miejsce na fotki. ;)

Image


Już po pierwszym dniu oczywiście byłam “spalona” mimo używania kremów z filtrem… Na jeden dzień wypożyczyliśmy sobie również skuter i nim pojeździliśmy po okolicznych wioskach, żeby zaznać tamtejszego życia. Dzięki temu udało mi się uczestniczyć w hinduskiej imprezie i tańczyć do bollywoodzkiej muzyki.
Poznałam też nieco kuchnię hinduską - przepyszna! Niemalże wszystko mi smakowało! Jak mogę ją opisać? Hmmm... Dużo ryżu, przypraw, sosów, no i obowiązkowo do każdego dania świeżo wyciskany sok z owoców. Jeżeli chodzi zaś o problemy żołądkowe- to też oczywiście były :roll: ... Cóż, musimy się na to przygotować chcąc spróbować miejskiego jedzenia... :D Jeśli chodzi natomiast o ceny, to za 20 zł miałam full-wypas obiad niemalże wszędzie w Indiach - tak, to można podróżować ;)

Image

Później Amit udał się do domu rodzinnego-zapraszał mnie do siebie, ale miałam już inne plany, więc zostałam jeszcze na 1 dzień w Goa sama – i świetnie się bawiłam wypoczywając na plaży... 8-)

---
No i potem był czas na New Delhi.

Kierowcę na lotnisko już miałam ustawionego przez znajomego i poleciałam z Goa do New Delhi, tam czekał już na mnie mój drugi znajomy; Harsh. Z lotniska pojechaliśmy gdzie ? :lol: prosto na imprezę do Cyber City.

cdn.

PS - Zdjęcia dodaje "bez upiększania":)Cyber City - z tego, co zrozumiałam z opowieści mojego znajomego; jest to ich taka "Dolina Krzemowa" ;).
Tutaj mają siedzibę najbardziej liczące się w Indiach firmy, a tuż obok możemy znaleźć (według znajomych Hindusów) najlepsze restauracje i kluby.

Image

Harsh zaprosił kilku swoich znajomych; głównie dziewczyny, żebym nie czuła się nieswojo w towarzystwie mężczyzn.
Zabawa była przednia – najpierw coś zjedliśmy, a później chodziliśmy od jednego baru do drugiego, a dzień skończyliśmy w klubie CLUB-4U (Sector 29, Gurgaon). Akurat trwała tam impreza, a wstęp nie był tani... Znajomi wytłumaczyli mi, że w cenie były drinki, więc się opłacało (ok. 20 euro bilet). Bardzo fajna dyskoteka - taka trochę "europejska". Dj puszczał kawałki, które były popularne u nas mieszając je z hinduskimi przebojami. Akurat w tym sezonie popularna była piosenka kala chashma (w wolnym tłumaczeniu czarne okulary)- uwielbiam ją! Musicie koniecznie posłuchać i zobaczyć teledysk - pochodzi ona z filmu Baar Baar Dekho, który też zresztą jest świetny. Była też dedykacja dla "blondynki spod sceny" - czyli dla mnie. Ogólnie wzbudzałam wszędzie duże zainteresowanie; nie było tam turystów, tylko miejscowi, więc wszyscy bacznie mi się przyglądali i uśmiechali się; proponowali drinki itd. Super impreza !

Image

Nocowałam w 4*-hotelu Park Plaza Faridabad; Harsh załatwił jakąś zniżkę z pracy i za nocleg też dość mało zapłaciłam – jak na warunki tam panujące (30 euro za noc ze śniadaniem).
Pierwszego dnia rano zeszłam na śniadanie i obsługa mnie mile powitała; kręcili się ciągle wokół mnie.
Nałożyłam sobie owoce i nalałam sok. Po chwili podszedł do mnie mężczyzna – nietutejszy i zaczął mówić do mnie po angielsku, że zauważył, że wzięłam owoce i żebym ich nie jadła, bo mogę mieć później niestrawności....Podziękowałam mu za radę.
Rozmawialiśmy sobie chwilkę po angielsku i nagle on zapytał “skąd jesteś?”; natomiast ja “nieufna” – mówię do niego “a Ty skąd jesteś?” a ona na to “z Polski”. Zaczęłam się śmiać – on nie bardzo wiedział dlaczego; mówił “pewnie nie wiesz gdzie to jest”.
Jakże wielkie było jego zdziwienie gdy odezwałam się do niego po polsku i powiedziałam, że też jestem Polką… Jaka była szansa, że jedyni turyści przebywający w tym hotelu to będą Polacy? Według mnie znikoma – ale fajnie, naprawdę!
Niestety Ci goście wyjeżdżali dzień później, więc nie zdążyliśmy nic razem “porobić” – natomiast zostawili mi namiary na siebie i na inne osoby, które tam znają “w razie gdyby coś się działo” – na szczęście nie musiałam z nich korzystać, ale wdzięczna jestem do tej pory!

Później codziennie rano, gdy schodziłam na śniadanie; czekała na mnie obsługa ze zrobioną już kawką; taką jak lubię, oraz omletem masala- który był przepyszny. Większość gości hotelu to byli klienci biznesowi; wszyscy Hindusi i ja jedyna turystka – w dodatku samotnie nocująca w hotelu…

Wszyscy mnie wspaniale traktowali; podchodzili do mnie; pytali, czy nic nie potrzebuję, czy mi nie pomóc, zapraszali na kawę, obiad, drinka … Dostałam nawet kwiaty do pokoju od jednego z gości, a inny zamówił mi obiad… Jeszcze inny; bardziej nachalny stał pod drzwiami mojego pokoju i pukał chcąc “wyrwać” mnie na drinka… Tylko ten ostatni był natarczywy- reszta osób, które poznałam; wspaniała !

Zwiedzając New Delhi z Harshem też czułam się jak "gwiazda". Idę sobie spokojnie chodnikiem wraz z moim kolegą a tu ludzie robią Nam fotki, na początku olewałam to, ale później zaczęłam się zastanawiać “czemu?”. Zapytałam więc Harsh’a “czemu oni robią nam zdjęcia? Ty jesteś jakiś sławny czy coś?” – a on na to “oni Tobie robią zdjęcia, bo jesteś blondynką” hahah .

Ubaw miałam po pachy. Dzieci podchodziły do mnie i pytały czy mogą sobie zrobić ze mną zdjęcie – a ja oczywiście się zgadzałam – po chwili ustawiała się do mnie kolejka... Przypuszczam, że większość tych fotek wylądowała już na instagramie albo facebooku :D.

Najlepiej się czułam, kiedy widziałam grupę dzieciaków i pomachałam im ręką albo wysłałam całusa – a one były takie szczęśliwe… ❤ Wspaniałe uczucie naprawdę!
Jeździliśmy po Delhi autem - korki straszne, a umiejętności kierowców niesamowite ! :O Byłam w szoku jak potrafią się przeciskać między sobą nie zostawiając żadnych zadrapań na autach ... haha Co jakiś czas do aut podbiegały małpki, których było pełno po drodze. Harsh mówił, że są niebezpieczne i drapią, więc ich nie dotykałam. Natomiast bardzo chciałam dotknąć słonia i się udało !

Image

Tak właśnie odwiedziłam najważniejsze miejsca w Delhi; Świątynię Lotosu (Bahai Lotus Temple), India Gate, Gandhi Smriti ... Jednak podczas tego wyjazdu bardziej niż na "zabytkach" skupiałam się na "przeżyciach" oraz na "ludziach" - dlatego też tak mało opisuję te miejsca. Możecie znaleźć ich opisy w każdym przewodniku :P .

Image

Razem z Harshem odwiedziłam również przepiękną świątynię wyznawców sikhizmu; Gurudwara Bangla Sahib. Cała w złocie, wszędzie widać bogactwo... Od mojego znajomego usłyszałam, że jeśli ktokolwiek przyjdzie do tej świątyni i powie, że jest głodny, czy spragniony - oni go nakarmią i dadzą mu wszystko to, czego potrzebuje .

kilka słów z wikipedii na temat sikhizmu :
Quote:
Religia ta jest przeciwna wojnom o podłożu wyznaniowym. Nie chce dzielić ludzi na muzułmanów, hinduistów, chrześcijan itp. Uważa, że Boga można czcić, nazywając go Allahem, Jahwe, Kryszną czy też inaczej.

Sikhizm jest częściowo syntezą elementów islamu i hinduizmu (zob. synkretyzm religijny). Z islamu pochodzi obraz Boga jako nieposiadającego wizerunku ani wcieleń, mającego natomiast „miliony imion”. Z hinduizmu wywodzą się praktyki medytacyjne, wiara w możliwość uzyskania bezpośredniej łączności z Bogiem poprzez medytację prowadzącą do oświecenia, wiara w reinkarnację i wreszcie wiele innych, zewnętrznych przejawów kultu.


Na pewno kojarzycie wyznawców tej religii chociażby "z widzenia" - mają na głowach specyficznie zawiązane chusty... W Polsce też możemy znaleźć jedną świątynię Gurudwara - w Warszawie...

Image

Bardzo chciałam odwiedzić też Chandni Chowk - czyli taki największy "pchli targ" w New Delhi, niestety Harsh rozwiał moje wyobrażenia na jego temat i kategorycznie zabronił mi tam się wybierać... Mówił, że to jest właśnie niebezpieczne miejsce dla turystki z Polski - tym razem posłuchałam, na pewno wiedział lepiej ... Zabrał mnie w ramach rekompensaty na nieco mniejszy "targ" - za wstęp do niego musieliśmy zapłacić :O - co prawda jakieś 3 euro, ale mimo wszystko ... Płacić za wstęp na targ? ... Najlepsze było to, że nic na nim nie kupiłam hahaha ... < masakra >

Image

Rodzina Harsha zaprosiła mnie również do siebie do domu i spędziłam z nimi trochę czasu. Razem pojechaliśmy też do Agry zobaczyć słynne Taj Mahal.
Hindusi się wycwanili i za bilet do Taj Mahal turyści płacą więcej niż miejscowi - i to o ile !
Musiałam zapłacić 1000 INR (13 euro), podczas gdy Harsh i jego rodzice płacili po 40INR (0,5 euro)! Jako turystka płacąca tak dużo dostałam torebkę a wniej informator o TajMahal oraz wodę - łał ... :roll:
Jednak było warto - przepiękna budowla!
Ojciec Harsha opowiadał mi historie związane z tą budowlą a jego mama ciągle dbała o to, żebym jadła i piła i dobrze się czuła…

Image

Jeszcze przed wyjazdem, kiedy pojechałam się z nimi pożegnać; mama Harsha obdarowała mnie prezentami pamiątkami z Indii; dostałam od niej przepiękne chusty, figurki i coś do powieszenia (nie wiem jak to nazwać ). Wszyscy popłakaliśmy się i poprzytulaliśmy....
Mama Harsha stwierdziła, ze przez ten krótki czas pokochała mnie jak córkę i zmieniła pogląd na temat dziewczyn z Europy.

Image

Tutaj tez warto poruszyć ważny temat; tak jak wcześniej wspominałam ; wielu odradzało mi ten wyjazd – dlaczego ? Wiele się mówi o tym, ze w Indiach źle się traktuje kobiety, ze dochodzi do gwałtów na turystkach, do kradzieży i innych przestępstw.
Nie twierdzę, ze to nieprawda, ale to są pojedyncze przypadki i takie rzeczy dzieją się na całym świecie.
Nie uogólniajmy więc mówiąc, ze Indie to niebezpieczny kraj ponieważ miał tam miejsce 1 incydent.
Podczas mojej podróży raczej starałam się unikać „niebezpiecznych miejsc”, ale byłam tez w ubogich dzielnicach, gdzie dzieci żebrały o pieniążki albo coś do jedzenia . Ten widok był przerażający. Moi znajomi Hindusi wyjaśnili mi dlaczego tak jest, ze tyle ludzi tam głoduje.

W Indiach nie ma tzw „klasy średniej” – albo ktoś jest bogaty albo ktoś jest biedny. Bogaci opływają w luksusach; mają prywatnych kierowców, służących, ogromne domy i mogą sobie na wszystko pozwolić podczas gdy biedni żyją z dnia na dzień i muszą ciężko pracować. Kiedy zapytałam kierowcę mojego znajomego ile zarabia podał mi równowartość 300 zł miesięcznie… Fakt, ze Indie są tańsze od Polski, ale mimo wszystko; nie wiem jak oni dają radę. Pytałam ich o to i powiedzieli, ze trochę dorabiają dzięki turystom; bo zawsze im coś więcej zostawią, dlatego tacy chętni są do pomocy jeśli widza, ze ktoś jest nietutejszy. Hindusi natomiast (zwłaszcza Ci bogatsi ) targują się i chcą uzyskać jak najniższe ceny za wszystkie dobra i usługi …

Natomiast mieszkańcy Indii mają też swoje poglądy na temat Europejczyków. Usłyszałam m.in. że europejskie kobiety są „niestałe” w uczuciach i często zmieniają partnerów, natomiast europejscy mężczyźni ciągle zdradzają swoje kobiety i ich związki często kończą się rozwodami, podczas gdy w Indiach rozwody to rzadkość. Mimo, że większość małżeństw w dalszym ciągu jest aranżowana (przez rodziców nowożeńców ) – to i tak są one trwalsze niż te u Nas, które ponoć zawierane są „z miłości”. Cóż za ironia :roll:

Dlaczego uważam, że była to najpiękniejsza podróż mojego życia ?

Do tej pory: wszędzie gdzie jeździłam czułam się jak turystka – w Indiach poczułam się jak prawdziwy podróżnik ! Zasmakowałam ulicznego jedzenia w New Delhi, bywałam w miejscach do których turyści nie mają wstępu, zobaczyłam jak bawią się Hindusi, zatańczyłam z nimi w rytmie „kala chashma”, widziałam jak żyją, jakie mają domy…. Podczas tej wyprawy tez wiele się dowiedziałam, bo z miejscowymi rozmawialiśmy na różne tematy; m.in. Na temat religii czy „traktowania kobiet” …
Poznałam wielu wspaniałych ludzi i to tak naprawdę sprawiło, że pokochałam Indie.!

No i to na tyle... <3


Zachęcam do obejrzenia krótkiego filmiku z moimi wspomnieniami z podróży do Indii.

https://youtu.be/A7TEbhbsiR0

Dodaj Komentarz

Komentarze (11)

cccc 6 stycznia 2018 02:24 Odpowiedz
Ciekawie sie zapowiada, fajne opisy. :) Pozdr.
dawidchyl 11 stycznia 2018 09:14 Odpowiedz
No i rewelacja. Bardzo lubię kiedy ludzie nie sugerują się opinią innych i robią swoje. Gdzie zrobiłaś pierwsze zdjęcie ? To jest właśnie ten moment, gdy zobaczyłem jakieś zdjęcie w internecie i powiedziałem sobie, że koniecznie muszę tam pojechać :-)
dawidchyl 11 stycznia 2018 09:14 Odpowiedz
No i rewelacja. Bardzo lubię kiedy ludzie nie sugerują się opinią innych i robią swoje. Gdzie zrobiłaś pierwsze zdjęcie ? To jest właśnie ten moment, gdy zobaczyłem jakieś zdjęcie w internecie i powiedziałem sobie, że koniecznie muszę tam pojechać :-)
hellsingpw 11 stycznia 2018 11:15 Odpowiedz
Super relacja, gratuluję odwagi :)
okiemserca 11 stycznia 2018 22:00 Odpowiedz
ale dlaczego na 20 zdjęć, 17 przestawia autorkę? :-)
okiemserca 11 stycznia 2018 22:00 Odpowiedz
ale dlaczego na 20 zdjęć, 17 przestawia autorkę? :-)
miriam 11 stycznia 2018 23:27 Odpowiedz
@okiemserca Bo ładna dziewczyna i jako autorka ma prawa autorskie ;) Relacja bardzo fajna,gratuluję ciekawej podróży.
julk1 12 stycznia 2018 02:30 Odpowiedz
A co to było co jadłaś, ale chyba wyplułaś w chusteczkę? :roll:
kaviorwiki 12 stycznia 2018 07:11 Odpowiedz
okiemserca napisał:ale dlaczego na 20 zdjęć, 17 przestawia autorkę? :-)Bo jest ładna??
kornel 17 stycznia 2018 09:14 Odpowiedz
Interesujące zdjęcia. Teraz już wiem jak wygląda Żaneta Chylewska.
zaneta-chylewska-1 21 stycznia 2018 13:03 Odpowiedz
dawidchyl napisał:No i rewelacja. Bardzo lubię kiedy ludzie nie sugerują się opinią innych i robią swoje. Gdzie zrobiłaś pierwsze zdjęcie ? To jest właśnie ten moment, gdy zobaczyłem jakieś zdjęcie w internecie i powiedziałem sobie, że koniecznie muszę tam pojechać :-)Pierwsze zdjęcie robione w Lonawala w tzw. Lion’s Point :) Przepiękne miejsce. :)