Będąc w listopadzie na wyjeździe w Polsce wpadł nam do głowy pomysł na ferie w Szczawnicy. Ceny jednak okazały się kosmiczne, za apartament dla 4 osób ceny zaczynały się od 1400 zł za tydzień... Zerknąłem zatem na stronę Wizzair, czy jest coś ciekawego w okresie ferii (czyli w lutym).
No i było. CYPR
:)
kilka kliknięć i bilety kupione. Wylot 2 lutego z Katowic. Powrót 9 lutego do Warszawy ponieważ było mega tanio. Za bilety dla 4 osób zapłaciłem zaledwie 650 zł z opcją Wizz Priority... Następnych kilka kliknięć i cudowny apartament w Larnace również zarezerwowany... https://www.airbnb.pl/rooms/3220948?s=51
Przepiękny apartament. Ponad 120 metrów. 3 sypialnie. Ogromny salon z jadalnią. Kuchnia i łazienka. Do tego 2 balkony i ogromny taras ze wspaniałym widokiem na Jezioro Słone i na Larnakę. Położony w pięknej spokojnej lokalizacji ze wspaniałym widokiem na startujące i lądujące samoloty w Larnace. Genialnie. Koszt niecałe 1200 zł na 5 osób (dołączyła do nas w międzyczasie jeszcze jedna koleżanka córki). Kilka następnych kliknięć i samochód na cały pobyt zarezerwowany przez Economycarrentals.com Początkowo wybrałem zwykły mały samochód - kosztował 200 zł z ubezpieczeniem, ale zamieniłem go na trochę większy z automatyczną skrzynią biegów - kosztował w sumie z ubezpieczeniem 300 zł.
Zatem w sumie za 2150 zł (4 osoby) miałem zabukowane tygodniowe ferie na Cyprze
:)
Najgorszy, albo najlepszy czas to czas przygotowań i opracowań planów. Co zobaczyć? Jak ogarnąć tę wysepkę, żeby wycisnąć z niej wszystko, co najlepsze? Czy jechać do okupowanej części, czy nie? Oglądać punkty must see, czy szukać czegoś wyjątkowego. W krótkiej relacji postaram się to przybliżyć, co udało się zobaczyć a czego nie, co wg mnie warto odpuścić, a co jest konieczne. Zatem zapraszam do kolejnych odsłon relacji
:)
A na początek kilka pstryków z apartamentu. Polecam w 100 % dla każdego (oczywiście w wakacje jest już praktycznie w całości zarezerowowany, chyba pod koniec sierpnia jest jeszcze wolny tydzień - cena dla 4 osób w wakacje to 2,5 tys)
Lot przebiegł spokojnie chociaż były momenty że mocno trzepało. Samolot przyleciał o czasie... Na lotnisku jest dużo wypożyczalni aut, które mają biura. Nasza wypożyczalnia - Enterprise nie miała tu biura, ale przy hali odlotów na drugim piętrze czekał na nas busik. Kilka podpisów w biurze. Zablokowany depozyt w kwocie 600 euro na karcie. Szybkie oględziny samochodu i staliśmy się posiadaczem Opla Corsy w automacie na 8 dni. Oczywiście bałem się ruchu lewostronnego, który jest na Cyprze. Jednak już po przejechaniu drogi do apartamentu (zaledwie 10 km) obawy okazały się nieuzasadnione. Jeździło się super. Obok naszego apartamentu działała całodobowo piekarnia, więc można się było posilić po locie. A było w czym wybierać
:)
Ponieważ wyżywienie musieliśmy sami organizować, więc kolejnego dnia pierwsze kroki skierowałem do... Lidla, a jakże. Ceny generalnie jak w Polsce. Niektóre produkty ciut droższe, inne mocno droższe (mięso), sery, warzywa czy owoce znacznie tańsze...
Po śniadaniu pora ruszyć na rekonesans Larnaki. W większości opisów jest mowa, że w Larnace nic nie ma. Nam się jednak podobało to miasto. Apartament był na tyle blisko centrum, że poszliśmy z buta. Na początek kościółek Panagia Faneromeni. Obecny wygląd pochodzi z początku XX wieku, jednak powstał na ruinach kościółka z czasów średniowiecznych. Niestety był zamknięty (jak się później okazało wiele kościołów było pozamykanych w lutym).
Następnie udaliśmy się do Cerkwi Św Łazarza. Podobno budynek znajduje się na miejscu grobu Łazarza (to ten wskrzeszony przez Chrystusa). Łazarz trafił swego czasu właśnie do Larnaki, gdzie zmarł jako biskup. Obecna świątynia pochodzi z XX wieku. Cerkiew przechodziła wiele przebudowań i wiele remontów, ale obecny kształt pochodzi z XVII wieku. Kościół prezentuje się bardzo okazale. Gdy akurat my tam byliśmy, w środku odbywał się chrzest, więc nie chcąc zakłócać rodzinnej atmosfery świeta nie za bardzo kręciliśmy się w środku. Świątynia w środku jest skromna jak na cerkiew, ale robi wrażenie
:)
Tuż obok przechodzimy do małego zamku. Wstęp 4,5 euro (co ciekawe większość miejsc na Cyprze zwiedza się własnie za taką cenę) Zamek znajduje się na końcu nadmorskiej promenady. Pochodzi z XIV wieku. Jednak został doszczętnie zniszczony przez Turków a następnie odbudowany...
Promenada w Larnace jest naprawdę ładna. Ciągnie się przez kilka kilometrów i jest doskonałym miejscem na spacery. W lutym ludzi jest bardzo mało, więc spacer był mega przyjemny.
Oczywiście wzdłuż promenady ciągną się bary, restauracje, kluby, itd. Kilka było zamkniętych, ale większość normalnie otwarta.
Na końcu jednej części promenady znajduje się ładna marina. W sezonie można wypłynąć na różne rejsy. Statki ze szklanym dnem. Rejsy na ryby. Na delfiny i masa innych. W lutym chyba był dostępny tylko jeden rejs.
W marinie (i jak się później okazało na całym Cyprze) było mnóstwo kotów. Nam szczególnie ten przypadł do gustu.
Chcieliśmy pójść do Muzeum Archeologicznego, które znajduje się w Larnace, ale oczywiście było zamknięte, a podobno warto to miejsce odwiedzić. Była napisana kartka, że muzeum zostanie otwarte w marcu. Obok muzeum znajduje się piękny budynek szkoły medycznej.
Następnym naszym celem było Jezioro Słone i zobaczenie słynnych flemingów. Niestety te cholery
:) tak były daleko od brzegu, że jedynie udało się wypatrzyć kilka w pobliżu Meczetu Halla Sultan Tekke, a i to zdjęcia wyszły nie wyraźne.
Obchodząc Jezioro dotarliśmy w końcu do Meczetu. Myślałem, że skoro jest to tak ważne miejsce dla muzułmanów to meczet będzie otwarty cały czas. Jednak tu spore rozczarowanie. Meczet w sezonie zimowym czynny tylko do 17. A w sezonie letnim do 19. Dziwne to. Pocałowaliśmy klamkę z nadzieją, że jeszcze tu wrócimy.
Notabene droga wokół jeziora jest bardzo przyjemna. Można ją pokonać pieszo, ale można również na rowerze. Wokół jest postawionych kilka punktów obserwacyjnych do obserwacji ptaków. Pod sam Meczet natomiast można dojechać również autem. Sam meczet to podobno 3 najważniejsze miejsce dla muzułmanów. Meczet stoi na świętym miejscu pochówku Umm Haram, czyli ciotki proroka Mahometa. Początkowo w tym miejscu było tylko kilka kamieni, ale z uwagi na fakt, że miejsce było celem pielgrzymek muzułmanów, powstał w tym miejscu meczet. Swoją drogą lokalizacja meczetu jest naprawdę malownicza.
Miejsce wokół meczetu to wielkie mieszkanie dla kotów. Takiego siedliska kotów nie widzieliśmy nigdzie do tej pory. Udało się naliczyć ponad 150 kotów. A były poukrywanych w różnych częściach jeszcze więcej. (przy następnej wizycie przywieźliśmy worek karmy
:) )
I tak pierwszy dzień dobiegł końca. Akurat w ty dniu jedynie droga do Lidla pokonana została samochodem. Dodam że ruch lewostronny jest naprawdę w porządku. Ani razu podczas całego pobytu się nie pomyliłem. Jeździ się znakomicie. Cypryjczycy jeżdżą zdecydowanie, ale ostrożnie. A w lutym ruch był naprawdę znikomy. Dodatkowym ułatwieniem dla wypożyczających jest fakt, że samochody mają czerwone tablice rejestracyjne - z większą uwagą byliśmy traktowani przez Cypryjczyków. Na Cyprze polecam wynajęcie auta. Bez żadnych obaw
:)
cdnDzień nr 3
Dzisiaj ruszamy trochę dalej. W planach Ayia Napa i wszystko co po drodze. Na pierwszy rzut leci ekslawa w enklawie lub na odwrót
:) Czyli miasteczko cypryjskie znajdujące się na terenie należącym do Wlk. Brytanii, który to teren leży na terenie Cypru... ehhh Dziwny to twór, ale jakoś funkcjonuje. Czyli po kilkunastu minutach jazdy najpierw byliśmy w Wielkiej Brytanii a za sekundę już na Cyprze... Ksilotimwu bo o tym miasteczku wspominam, to właściwie miasteczko w którym nic nie ma. Pojechałem tam tylko dla tej ciekawostki geograficzno-politycznej. Obeszliśmy dookoła jeden kościół i wyjechaliśmy.
Następnie kierunek Cerkiew Św. Tekli. Malowniczo ukazywany na wielu zdjęciach z Cypru. Rzeczywistość obecnie wygląda tak, że kościółek stoi pomiędzy kilkoma placami budowy. Dookoła buduje się pełno hoteli i apartamentowców. Na szczęście i o dziwo kościółek był otwarty... Udało się zobaczyć co nieco. Widoki są tam naprawdę ładne... i będą ładne jeśli wybudują to co zaczeli...
Kult Świętej Tekli jest bardzo powszechny a Cyprze. Wiele cerkwi jest jej imienia. Są też trzy wsie nazwane na jej cześć. A co ciekawe podobno taka święta nigdy nie istniała.
Na przeciwko cerkwi znajduje się wrak. Nie znalazłem informacji, co to za jednostka. Ale ładnie się prezentuje. Nie wygląda jakby celowo był zatopiony, ale raczej osiadł sobie na mieliźnie i tak już został.
Tuż obok Cerkwi znajduje się bardzo urokliwy maleńki kościółek w skale
Dalej jedziemy w kierunku Aiya Napa i po drodze mamy Grobowce Makronissos. Teren ogrodzony, ale wstęp jest darmowy. Nikt tego nie pilnuje. Na dosyć sporym terenie można zobaczyć 19 grobowców, bardzo małe sanktuarium i kamieniołom.
Przed wejściem na teren jest informacja o tym miejscu. Co ciekawe grobowce zostały odkryte całkiem niedawno. Są również przypuszczenia, że zostały doszczętnie rozkradzione przez tureckich najeźdzców. Tuż obok grobowców znajduje się bardzo ładna plaża Makronissi Beach. Pięknie położona. Bardzo ładne łagodne zejście. Krystaliczna woda.
Następny punkt wycieczki to plaża Nissi. Podobno jedna z ładniejszych na Cyprze. Nie wiem czy tak jest bo wszystkich nie widzieliśmy. Ale ma jakiś taki urok w sobie. A skoro ma urok więc postanowiłem sprawdzić jak się w niej pływa. Dołączył do mnie mój syn i razem przetestowaliśmy wodę na plaży Nissi. Nie powiem. Gorąca nie była. Taki Bałtyk w lipcu - podobno 19 stopni. Trochę się popluskaliśmy
:)
Plaża połączona jest z małą wysepką. Nawet na mapach googla widać, że jest normalnie połączona z plażą. Jednakże rzeczywistość jest trochę inna. Poziom wody pomiędzy plażą a wyspą bardzo szybko i często się zmienia. Na wyspę dotarłem suchą stopą. Jednak powrót był już przez wodę.
Po chwili relaksu pora na Aiya Napa. I tu zaskoczenie.
Miasteczko praktycznie wymarłe. Ciężko było znaleźć nawet otwartą restauarację, żeby wypić kawę. Po chwili poszukiwań coś się udało. Ceny trochę wysokie, ale trudno...
Po chwili pora przejść się do Monastyru. Przed Klasztorem jest bardzo stare drzewo. Robi potężne wrażenie. Jest to ponad 600 letnie drzewo figi morwowej (lub morwy figowej?)
Sam Klasztor jest naprawdę piękny. Należy pamiętać, że na terenach obecnje Aiya Napa był kiedyś wielki las. Nie było kurortu
:) Jakiś myśliwy polujący w tym lesie natknąl się na obraz Matko Boskiej. Przyniósł go ze sobą i tak powstał własnie ten kościół i Monastyr.
Ceny jednak okazały się kosmiczne, za apartament dla 4 osób ceny zaczynały się od 1400 zł za tydzień...
Zerknąłem zatem na stronę Wizzair, czy jest coś ciekawego w okresie ferii (czyli w lutym).
No i było. CYPR :)
kilka kliknięć i bilety kupione. Wylot 2 lutego z Katowic. Powrót 9 lutego do Warszawy ponieważ było mega tanio. Za bilety dla 4 osób zapłaciłem zaledwie 650 zł z opcją Wizz Priority...
Następnych kilka kliknięć i cudowny apartament w Larnace również zarezerwowany...
https://www.airbnb.pl/rooms/3220948?s=51
Przepiękny apartament. Ponad 120 metrów. 3 sypialnie. Ogromny salon z jadalnią. Kuchnia i łazienka. Do tego 2 balkony i ogromny taras ze wspaniałym widokiem na Jezioro Słone i na Larnakę. Położony w pięknej spokojnej lokalizacji ze wspaniałym widokiem na startujące i lądujące samoloty w Larnace. Genialnie. Koszt niecałe 1200 zł na 5 osób (dołączyła do nas w międzyczasie jeszcze jedna koleżanka córki).
Kilka następnych kliknięć i samochód na cały pobyt zarezerwowany przez Economycarrentals.com Początkowo wybrałem zwykły mały samochód - kosztował 200 zł z ubezpieczeniem, ale zamieniłem go na trochę większy z automatyczną skrzynią biegów - kosztował w sumie z ubezpieczeniem 300 zł.
Zatem w sumie za 2150 zł (4 osoby) miałem zabukowane tygodniowe ferie na Cyprze :)
Najgorszy, albo najlepszy czas to czas przygotowań i opracowań planów. Co zobaczyć? Jak ogarnąć tę wysepkę, żeby wycisnąć z niej wszystko, co najlepsze? Czy jechać do okupowanej części, czy nie? Oglądać punkty must see, czy szukać czegoś wyjątkowego. W krótkiej relacji postaram się to przybliżyć, co udało się zobaczyć a czego nie, co wg mnie warto odpuścić, a co jest konieczne.
Zatem zapraszam do kolejnych odsłon relacji :)
A na początek kilka pstryków z apartamentu. Polecam w 100 % dla każdego (oczywiście w wakacje jest już praktycznie w całości zarezerowowany, chyba pod koniec sierpnia jest jeszcze wolny tydzień - cena dla 4 osób w wakacje to 2,5 tys)
Salon połączony z jadalnią
Jadalnia
Kuchnia ze wszystkimi sprzętami - pralka, zmywarka, piekarnik, płyta, mikrofala, toster...
Łazienka
Kanapa na tarasie
Łoże a tarasie
Widok z tarasu
Lot przebiegł spokojnie chociaż były momenty że mocno trzepało. Samolot przyleciał o czasie... Na lotnisku jest dużo wypożyczalni aut, które mają biura. Nasza wypożyczalnia - Enterprise nie miała tu biura, ale przy hali odlotów na drugim piętrze czekał na nas busik. Kilka podpisów w biurze. Zablokowany depozyt w kwocie 600 euro na karcie. Szybkie oględziny samochodu i staliśmy się posiadaczem Opla Corsy w automacie na 8 dni. Oczywiście bałem się ruchu lewostronnego, który jest na Cyprze. Jednak już po przejechaniu drogi do apartamentu (zaledwie 10 km) obawy okazały się nieuzasadnione. Jeździło się super.
Obok naszego apartamentu działała całodobowo piekarnia, więc można się było posilić po locie. A było w czym wybierać :)
Ponieważ wyżywienie musieliśmy sami organizować, więc kolejnego dnia pierwsze kroki skierowałem do... Lidla, a jakże.
Ceny generalnie jak w Polsce. Niektóre produkty ciut droższe, inne mocno droższe (mięso), sery, warzywa czy owoce znacznie tańsze...
Po śniadaniu pora ruszyć na rekonesans Larnaki. W większości opisów jest mowa, że w Larnace nic nie ma. Nam się jednak podobało to miasto.
Apartament był na tyle blisko centrum, że poszliśmy z buta. Na początek kościółek Panagia Faneromeni.
Obecny wygląd pochodzi z początku XX wieku, jednak powstał na ruinach kościółka z czasów średniowiecznych.
Niestety był zamknięty (jak się później okazało wiele kościołów było pozamykanych w lutym).
Następnie udaliśmy się do Cerkwi Św Łazarza. Podobno budynek znajduje się na miejscu grobu Łazarza (to ten wskrzeszony przez Chrystusa). Łazarz trafił swego czasu właśnie do Larnaki, gdzie zmarł jako biskup. Obecna świątynia pochodzi z XX wieku. Cerkiew przechodziła wiele przebudowań i wiele remontów, ale obecny kształt pochodzi z XVII wieku.
Kościół prezentuje się bardzo okazale. Gdy akurat my tam byliśmy, w środku odbywał się chrzest, więc nie chcąc zakłócać rodzinnej atmosfery świeta nie za bardzo kręciliśmy się w środku. Świątynia w środku jest skromna jak na cerkiew, ale robi wrażenie :)
Tuż obok przechodzimy do małego zamku. Wstęp 4,5 euro (co ciekawe większość miejsc na Cyprze zwiedza się własnie za taką cenę)
Zamek znajduje się na końcu nadmorskiej promenady. Pochodzi z XIV wieku. Jednak został doszczętnie zniszczony przez Turków a następnie odbudowany...
Promenada w Larnace jest naprawdę ładna. Ciągnie się przez kilka kilometrów i jest doskonałym miejscem na spacery. W lutym ludzi jest bardzo mało, więc spacer był mega przyjemny.
Oczywiście wzdłuż promenady ciągną się bary, restauracje, kluby, itd. Kilka było zamkniętych, ale większość normalnie otwarta.
Na końcu jednej części promenady znajduje się ładna marina. W sezonie można wypłynąć na różne rejsy. Statki ze szklanym dnem. Rejsy na ryby. Na delfiny i masa innych. W lutym chyba był dostępny tylko jeden rejs.
W marinie (i jak się później okazało na całym Cyprze) było mnóstwo kotów. Nam szczególnie ten przypadł do gustu.
Chcieliśmy pójść do Muzeum Archeologicznego, które znajduje się w Larnace, ale oczywiście było zamknięte, a podobno warto to miejsce odwiedzić. Była napisana kartka, że muzeum zostanie otwarte w marcu. Obok muzeum znajduje się piękny budynek szkoły medycznej.
Następnym naszym celem było Jezioro Słone i zobaczenie słynnych flemingów. Niestety te cholery :) tak były daleko od brzegu, że jedynie udało się wypatrzyć kilka w pobliżu Meczetu Halla Sultan Tekke, a i to zdjęcia wyszły nie wyraźne.
Obchodząc Jezioro dotarliśmy w końcu do Meczetu. Myślałem, że skoro jest to tak ważne miejsce dla muzułmanów to meczet będzie otwarty cały czas. Jednak tu spore rozczarowanie. Meczet w sezonie zimowym czynny tylko do 17. A w sezonie letnim do 19. Dziwne to. Pocałowaliśmy klamkę z nadzieją, że jeszcze tu wrócimy.
Notabene droga wokół jeziora jest bardzo przyjemna. Można ją pokonać pieszo, ale można również na rowerze. Wokół jest postawionych kilka punktów obserwacyjnych do obserwacji ptaków.
Pod sam Meczet natomiast można dojechać również autem.
Sam meczet to podobno 3 najważniejsze miejsce dla muzułmanów. Meczet stoi na świętym miejscu pochówku Umm Haram, czyli ciotki proroka Mahometa. Początkowo w tym miejscu było tylko kilka kamieni, ale z uwagi na fakt, że miejsce było celem pielgrzymek muzułmanów, powstał w tym miejscu meczet.
Swoją drogą lokalizacja meczetu jest naprawdę malownicza.
Miejsce wokół meczetu to wielkie mieszkanie dla kotów. Takiego siedliska kotów nie widzieliśmy nigdzie do tej pory. Udało się naliczyć ponad 150 kotów. A były poukrywanych w różnych częściach jeszcze więcej. (przy następnej wizycie przywieźliśmy worek karmy :) )
I tak pierwszy dzień dobiegł końca. Akurat w ty dniu jedynie droga do Lidla pokonana została samochodem. Dodam że ruch lewostronny jest naprawdę w porządku. Ani razu podczas całego pobytu się nie pomyliłem. Jeździ się znakomicie. Cypryjczycy jeżdżą zdecydowanie, ale ostrożnie. A w lutym ruch był naprawdę znikomy. Dodatkowym ułatwieniem dla wypożyczających jest fakt, że samochody mają czerwone tablice rejestracyjne - z większą uwagą byliśmy traktowani przez Cypryjczyków. Na Cyprze polecam wynajęcie auta. Bez żadnych obaw :)
cdnDzień nr 3
Dzisiaj ruszamy trochę dalej. W planach Ayia Napa i wszystko co po drodze.
Na pierwszy rzut leci ekslawa w enklawie lub na odwrót :)
Czyli miasteczko cypryjskie znajdujące się na terenie należącym do Wlk. Brytanii, który to teren leży na terenie Cypru... ehhh
Dziwny to twór, ale jakoś funkcjonuje. Czyli po kilkunastu minutach jazdy najpierw byliśmy w Wielkiej Brytanii a za sekundę już na Cyprze...
Ksilotimwu bo o tym miasteczku wspominam, to właściwie miasteczko w którym nic nie ma. Pojechałem tam tylko dla tej ciekawostki geograficzno-politycznej.
Obeszliśmy dookoła jeden kościół i wyjechaliśmy.
Następnie kierunek Cerkiew Św. Tekli. Malowniczo ukazywany na wielu zdjęciach z Cypru. Rzeczywistość obecnie wygląda tak, że kościółek stoi pomiędzy kilkoma placami budowy. Dookoła buduje się pełno hoteli i apartamentowców. Na szczęście i o dziwo kościółek był otwarty... Udało się zobaczyć co nieco. Widoki są tam naprawdę ładne... i będą ładne jeśli wybudują to co zaczeli...
Kult Świętej Tekli jest bardzo powszechny a Cyprze. Wiele cerkwi jest jej imienia. Są też trzy wsie nazwane na jej cześć. A co ciekawe podobno taka święta nigdy nie istniała.
Na przeciwko cerkwi znajduje się wrak. Nie znalazłem informacji, co to za jednostka. Ale ładnie się prezentuje. Nie wygląda jakby celowo był zatopiony, ale raczej osiadł sobie na mieliźnie i tak już został.
Tuż obok Cerkwi znajduje się bardzo urokliwy maleńki kościółek w skale
Dalej jedziemy w kierunku Aiya Napa i po drodze mamy Grobowce Makronissos. Teren ogrodzony, ale wstęp jest darmowy. Nikt tego nie pilnuje.
Na dosyć sporym terenie można zobaczyć 19 grobowców, bardzo małe sanktuarium i kamieniołom.
Przed wejściem na teren jest informacja o tym miejscu. Co ciekawe grobowce zostały odkryte całkiem niedawno. Są również przypuszczenia, że zostały doszczętnie rozkradzione przez tureckich najeźdzców.
Tuż obok grobowców znajduje się bardzo ładna plaża Makronissi Beach. Pięknie położona. Bardzo ładne łagodne zejście. Krystaliczna woda.
Następny punkt wycieczki to plaża Nissi. Podobno jedna z ładniejszych na Cyprze. Nie wiem czy tak jest bo wszystkich nie widzieliśmy. Ale ma jakiś taki urok w sobie.
A skoro ma urok więc postanowiłem sprawdzić jak się w niej pływa. Dołączył do mnie mój syn i razem przetestowaliśmy wodę na plaży Nissi. Nie powiem. Gorąca nie była.
Taki Bałtyk w lipcu - podobno 19 stopni. Trochę się popluskaliśmy :)
Plaża połączona jest z małą wysepką. Nawet na mapach googla widać, że jest normalnie połączona z plażą. Jednakże rzeczywistość jest trochę inna. Poziom wody pomiędzy plażą a wyspą bardzo szybko i często się zmienia. Na wyspę dotarłem suchą stopą. Jednak powrót był już przez wodę.
Po chwili relaksu pora na Aiya Napa.
I tu zaskoczenie.
Miasteczko praktycznie wymarłe. Ciężko było znaleźć nawet otwartą restauarację, żeby wypić kawę. Po chwili poszukiwań coś się udało. Ceny trochę wysokie, ale trudno...
Po chwili pora przejść się do Monastyru.
Przed Klasztorem jest bardzo stare drzewo. Robi potężne wrażenie. Jest to ponad 600 letnie drzewo figi morwowej (lub morwy figowej?)
Sam Klasztor jest naprawdę piękny.
Należy pamiętać, że na terenach obecnje Aiya Napa był kiedyś wielki las. Nie było kurortu :)
Jakiś myśliwy polujący w tym lesie natknąl się na obraz Matko Boskiej. Przyniósł go ze sobą i tak powstał własnie ten kościół i Monastyr.